EV Experience 2024
(fot. Mateusz Budzeń | Tabletowo.pl)

Byłem na EV Experience 2024. To prawdziwe święto samochodów elektrycznych

EV Experience to największe wydarzenie w Polsce związane z samochodami elektrycznymi i szeroko rozumianą elektromobilnością. Udało mi się wybrać na to święto miłośników BEV-ów i, przyznam, że było warto.

Na EV Experience atrakcji zdecydowanie nie brakowało

Co roku, kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy, na Torze Modlin, odbywa się EV Experience. To prawdziwe święto dla fanów elektromobilności, a także wszystkich osób zainteresowanych tym tematem. Impreza podzielona jest na dwa dni – pierwszy dla firm i dziennikarzy, drugi to dzień otwarty. Nie inaczej było w tym roku – w piątek, 25 maja, wraz z innymi dziennikarzami i przedstawicielami firm miałem sporą przyjemność uczestniczyć w EV Experience. Z kolei w sobotę, 26 maja, na wydarzeniu mógł pojawić się każdy, aby poznać bliżej świat aut elektrycznych.

Jedną z głównych zalet wydarzenia jest możliwość faktycznego poznania samochodów elektrycznych i różnych tematów związanych z elektromobilnością. Mam na myśli, że nie tylko można obejrzeć auta, ale również jest opcja przejechania się nimi po wyznaczonych trasach i częściach obiektu.

Do tego mamy możliwość porozmawiania z ekspertami i przedstawicielami firm, co oczywiście pozwala poznać odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Tegoroczna edycja była również okazją do zaprezentowania różnych nowości – Green Cell pokazał nową ładowarkę dla aut elektrycznych, chińska firma BYD oficjalnie ogłosiła wejście na polski rynek, a BMW pochwaliło się właśnie wchodzącym do sprzedaży modelem i5 Touring.

W tym roku partnerów i firm wystawiających swoje produkty z pewnością nie brakowało. Warto podkreślić, że wśród nich znaleźli się naprawdę ważni gracze. Jak przed chwilą wspomniałem, BMW pokazało elektryczne kombi, Nissan udostępnił model Ariya do jazd testowych, nie zabrakło Tesli, Mercedesa, Hyundaia czy Stellantisa. Wśród firm, skupiających się na rozwoju infrastruktury, mieliśmy m.in. GreenWay, Orlen, Ekoen czy Moya Energia.

Wyjątkowo spodobało mi się stanowisko Hyundaia. Koreański producent przywiózł mającego mnóstwo sportowego zacięcia Ioniqa 5N, robo-psa Boston Dynamics, a dodatkowo – w ten mocno upalny dzień – częstował lodami przygotowanymi z wykorzystaniem ciekłego azotu. Uwagę zwracał też samochód BYD Seal, czyli marki wchodzącej na polski rynek, a także elektryczne auta dostawcze i ciężarówki. Pojawiły się nawet elektryczne jednoślady.

Długa lista samochodów do testowania, strefy i tory

Jak już wspomniałem, EV Experience to świetna okazja do sprawdzenia samochodów elektrycznych. Tym bardziej, że flota aut, która pojawiała się na Torze Modlin, była naprawdę zacna. Dla osób, które preferują dynamiczną jazdę, było dostępne przykładowo BMW i4 M50 czy BMW iX M60, a także Tesla Model 3. Ponadto Hyundai wystawił m.in. Ioniqa 5 i Ioniq 6, Nissan model Ariya, Kia udostępniła sporego SUV-a EV9, Stellantis elektryczną Astrę i Abartha z „wydechem”, a producent z gwiazdą na masce chwalił się EQE i innymi BEV-ami.

Volkswagen wystawił swojego prawdopodobnie najciekawszego BEV-a, czyli ID.7 i były też dostępne elektryczne Skody oraz auta innych marek niemieckiego koncernu. Do tego doszły chińskie samochody – kilka modeli BYD, Maxus i MG oraz podobno „luksusowy” Voyah Free. Na EV Experience pojawiły się również większe BEV-y – samochody dostawcza, a nawet elektryczny ciągnik siodłowy Mercedes-Benz eActros.

Tor Modlin został podzielony na kilka mniejszych torów – wszystkich łącznie było siedem. Zainteresowani mogli przejechać się w ramach normalnej jazdy testowej, ale dostępny był też offroad czy trening techniki jazdy z szarpakiem, który wprowadzał pojazdy w poślizg, a zadaniem kierowcy było opanowanie tego w bezpieczny sposób.

Strefy obejmowały zarówno wystawione samochody, które można było dokładnie obejrzeć i usiąść w ich wnętrzu, a także stoiska różnych wystawców. Ponadto na stoisku EV Repair Garage mogliśmy dowiedzieć się, że samochody elektryczne można naprawiać, a także mogliśmy zobaczyć rozebrane Tesle.

Z kolei w strefie bezpieczeństwa uczestnicy mogli rozwiać wszystkie wątpliwości dotyczące pożarów samochodów elektrycznych rozmawiając z ekspertami Państwowej Straży Pożarnej. Wypada wspomnieć, że była dostępna jeszcze strefa ładowania, gdzie można było uzupełnić energię w samochodzie elektrycznym oraz strefa z wirtualnymi symulatorami jazdy.

Elektryczne Porsche i nowa ładowarka Green Cell

Green Cell, który ma już w swoim portfolio akcesoria dla aut elektrycznych, w tym zdecydowanie ciekawą ładowarkę Habu, wykorzystał obecność na EV Experience do zaprezentowania nowego produktu.

Polska firma pokazała własnego wallboxa, który nie tylko dobrze prezentuje się pod względem wizualnym, ale również zapewnia możliwość ładowania AC z mocą do 22 kW. Możemy go obsługiwać za pomocą mobilnej aplikacji i kart NFC, a dodatkowo ma certyfikat IP54.

Na wydarzenie Green Cell przywiózł również elektryczne Porsche. Nie był to jednak Taycan czy Macan, ale kultowe już 911 Carrera 2 (964) przerobione na elektryka. Silnik spalinowy został zastąpiony jednostką elektryczną, a w nadwoziu zamontowano gniazdo do ładowania. Przyznam, że projekt kontrowersyjny, ale też naprawdę ciekawy.

Na EV Experience nie przyjechałem jednak BEV-em

Bez obaw, na wydarzenie można przejechać samochodem spalinowym – nie jest to zakazane i nikt tego nie sprawdza. Przyznam, że podczas dnia dla firm i prasy na parkingu większość samochodów to były spalinówki i nawet znalazło się miejsce dla amerykańskiego Dodge’a z (prawdopodobnie) silnikiem V8 pod maską.

Ja natomiast wybrałem się Nissanem Qashqaiem z napędem e-Power, czyli hybrydą szeregową. Rozwiązanie to znane jest z przykładowo lokomotyw, ale w autach też się sprawdza. Nie będą się powtarzał, więc jeśli jesteście zainteresowani, jak działa ten napęd, to zapraszam do tekstu, który wcześniej napisałem.

Nissan e-Power
(fot. Mateusz Budzeń | Tabletowo.pl)

Dodam jednak, że ponowne spotkanie z tym samochodem oceniam bardzo pozytywnie. Silnik spalinowy jest cichy, charakterystyka jazdy zbliżona do auta elektrycznego, a dodatkowo mamy spory zasięg. Z Łyszkowic na Tor Modlin miałem średnie spalanie na poziomie 5,7 litra na 100 km – na autostradzie nie przekraczałem 125 km/h i sporo czasu spędziłem w korkach.

Nie był to Qashqai po faceliftingu, ale powinien on już niebawem pojawić się w moim garażu na około tydzień testów. Przyznam, że nie mogę się doczekać, aby sprawdzić zmiany wprowadzone przez japońskiego producenta.