Abarth 500e test
(fot. GRI CARS)

Test Abartha 500e. Ten elektryk ma „wydech” i to całkiem głośny

Z czym kojarzy się marka Abarth? Uważam, że przede wszystkim z niedużymi samochodami z małymi silnikami, które jednak potrafią brzmieć przyjemnie i głośno. Teraz firma oferuje elektryczny model Abarth 500e, który – co ciekawe – też potrafi być głośny. Tak, znajdziemy w nich dźwięk wydechu, ale obawiam się, że niekoniecznie zadowoli on prawdziwych petrolheadów.

Elektryczny Abarth 500e

Czasy się zmieniają i nawet marki, które znane są z usportowionych samochodów spalinowych, dostosowują się do elektryfikacji motoryzacji. Świetnym przykładem jest Abarth, który właśnie skręcił w kierunku elektromobilności. Jeśli chcecie kupić niewielki, zwinny i spalinowy samochód tego producenta, muszę Was rozczarować. Owszem, modele używane znajdziemy na rynku, ale nowego egzemplarza w Polsce już nie skonfigurujemy i nie wyjedziemy nim z salonu.

Producent ma teraz do zaoferowania elektrycznego Abartha 500e. Mamy do czynienia z usportowioną wersją Fiata 500e. Owszem, samochód bazuje na Fiacie, ale różnic jest całkiem sporo. Przede wszystkim w oczy rzuca się bardziej sportowa stylistyka. Otrzymujemy przeprojektowany przedni grill, dyfuzor tylny (czyt. element mający go przypominać), felgi z nowym specjalnym wzorem czy chociażby rozmieszczone prawie wszędzie logo Skorpiona.

Abarth 500e test
(fot. GRI CARS)

Jak najbardziej Abarth 500e może się podobać. To całkiem uroczy, ale też mający w sobie trochę agresywnej stylistyki, miejski samochód o sportowych aspiracjach. Podejrzewam jednak, że niekoniecznie trafi on w gust wszystkich osób. Jego klientów szukałbym raczej wśród młodszych kierowców, którzy nie chcą kolejnego, nudnego VAG-a.

Parkowanie w mieście, nawet na ciasnych parkingach, nie powinno stanowić jakiekolwiek wyzwania. W końcu bohater tego tekstu ma zaledwie 3,67 m długości, 1,68 szerokości (1,9 m z lusterkami), a wysokość wynosi nieco ponad 1,5 m. Do tego dochodzi niewielka, jak na samochód elektryczny, masa wynosząca 1410 kg.

Trzeba jednak zaznaczyć, że spalinowy Abarth 595 o zbliżonych rozmiarach ma tylko 1100 kilogramów. Cóż, akumulator, nawet jeśli jest mały, trochę jednak waży.

Abarth 500e test
(fot. GRI CARS)

Ciasno, ale całkiem przyjemnie

Abarth 500e, co raczej nie będzie zaskoczeniem, nie oferuje zbyt dużo przestrzeni we wnętrzu. To jak najbardziej zrozumiałe, bowiem jest to mały samochód miejski. Muszę jednak zaznaczyć, że przy moich 180 cm wzrostu na miejscu kierowcy nie miałem żadnych powodów do narzekania. Równie dobrze jest na miejscu pasażera z przodu. Jeśli chodzi o tył, to – owszem – znajdziemy tam kanapę, ale raczej jej głównym przeznaczeniem jest pełnienie roli dodatkowej półki, gdy przykładowo musimy odłożyć czapkę, kurtkę czy bluzę.

Nie zdziwię się, gdy często tylna kanapa będzie wykorzystywana właśnie w ten sposób. Bagażnik ma bowiem skromną pojemność 185 litrów, więc wystarczająco na 2-3 torby z zakupami, ale nic więcej. Lepiej robi się, gdy złożymy oparcia, bowiem wówczas zyskujemy przestrzeń 550 litrów.

Abarth 500e test
(fot. GRI CARS)

Skoro Abarth 500e ma bardziej sportowy charakter, nie mogło zabraknąć odpowiednio zaprojektowanych i wyprofilowanych foteli. Mają one zintegrowane zagłówki, zapewniają całkiem niezłe trzymanie boczne, pokryte są Alcantarą i materiałem imitującym skórę. W połączeniu z niebieskimi i żółtymi przeszyciami, a także wzorem inspirowanym logo marki, prezentują się naprawdę dobrze. Muszę jednak wspomnieć, że podczas dłuższych jazd zaczynał boleć mnie tyłek, więc mimo iż początkowo sprawiają wrażenie wygodnych, to przydałoby się wprowadzić kilka poprawek.

We wnętrzu przeważa twardy plastik, ale znajdziemy też materiał kojarzący się z Alcantarą na desce rozdzielczej. W kwestii jakości spasowania materiałów nie mam jakichkolwiek większych powodów, aby się przyczepić. Oczywiście nie jest to samochód, który próbuje aspirować do bycia „premium”, ale jest lepiej niż się spodziewałem.

Docenić należy projekt wnętrza. Jest on bardzo zbliżony do tego, co znajdziemy w Fiacie 500e, ale to dobra informacja. Całość prezentuje się spójnie z wyglądem zewnętrznym, a także po prostu jest ładna. Uwagę zwracają niewielkie akcenty (np. panorama Turynu na półce do ładowania smartfona), a także rozmieszczone w kilku miejscach logo Skorpiona. Widać, że komuś chciało się jednak włożyć trochę pracy do zaprojektowania Abartha 500e.

Ten samochód elektryczny ma wydech!

Na wstępie napisałem, że jedną z charakterystycznych cech spalinowych Abarthów jest dźwięk wydobywający się z wydechu. Wiele samochodów tej firmy brzmi bardzo dobrze i to mimo niewielkich silników pod maską. Jak to wygląda w przypadku elektryka? Okazuje się, że tutaj też mamy wydech, ale sztuczny, zastąpiony przez głośnik. Warto zaznaczyć, że dźwięk słyszymy we wnętrzu, a także na zewnątrz i jest on zaskakująco głośny.

Na pokładzie mamy generator dźwięku, który przez producenta nazwany jest Abarth Sound Generator. Jest to funkcja oferowana w standardzie w wersji Turismo, a sam dźwięk jest inspirowany słynnym wydechem Record Monza. Ponadto system reaguje na wciśnięcie „gazu”, więc możemy pobawić się wirtualnymi obrotami, „wkręcając” silnik w okolice „wirtualnego czerwonego pola na obrotomierzu”.

Funkcja to jednak tylko gadżet, którym można pobawić się przez kilka lub kilkanaście minut, ale następnie raczej każdy wyłączy udawany dźwięk silnika spalinowego. Brzmi on trochę sztucznie i na dłuższą metę jest męczący. Pamiętam, gdy odebrałem Abartha 500e z parku prasowego i symulowanie dźwięku silnika było już włączone. Początkowo mi się to spodobało, ale po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów nie mogłem się doczekać, gdy wreszcie się zatrzymam i znajdę opcję dezaktywacji dźwięku.

Niestety, odpowiedniej opcji nie znalazłem za pierwszym razem i nawet zacząłem zastanawiać się, czy wyłączenie dźwięku jest w ogóle możliwe. W końcu przekopałem się przez prawie każde możliwe menu na ekranie centralnym. Sprawdziłem też wnętrze, czy czasem producent nie ukrył dodatkowego przycisku, pozwalającego dezaktywować sztuczny dźwięk silnika. Nic nie znalazłem.

Abarth 500e test
(fot. GRI CARS)

Dopiero po dojechaniu do domu, spędzeniu wielu minut w internecie aż trafiłem na anglojęzyczne forum Abartha, udało mi się znaleźć krótką podpowiedź. Zaznaczę tutaj, że wyłączenie dźwięku odbywa się z prawdziwą włoską finezją. Jak to zrobić? Już wyjaśniam:

  1. Samochód musi być na postoju,
  2. W ustawieniach dostępnych z poziomu cyfrowych zegarów wybieramy opcję „Wyświetlacz” (co ma wspólnego wyświetlacz z dźwiękiem silnika mnie nie pytajcie),
  3. W menu „Wyświetlacz” musimy znaleźć pozycję „Funkcje elektryczne”,
  4. Na samym dole jest opcja „Zewnętrzny dźwięk” i należy ją odznaczyć.

Przez identyczny proces, wykonując stanowczy zbyt dużo kliknięć, musimy przejść, gdy chcemy włączyć dźwięk. Nie możemy tego zrobić z poziomu centralnego ekranu. Dźwięk też nie włączy się, gdy przełączymy samochód na bardziej sportowy tryb. Trzeba się zatrzymać, przejść przez kilka ekranów oraz ustawień na cyfrowych zegarach, i dopiero wówczas możemy wyłączyć/włączyć dźwięk mający symulować pracę silnika spalinowego.

Abarth 500e test
(fot. GRI CARS)

Jak jeździ Abarth 500e?

Elektryczny Fiat 500e oferuje 118 KM i 220 Nm. Abarth 500e, jako jego bardziej sportowa wersja, powinien być mocniejszy i faktycznie dostajemy lepsze parametry. Silnik elektryczny charakteryzuje się mocą 155 KM i momentem obrotowym na poziomie 235 Nm, co pozwala na przyspieszenie od 0 do 100 km/h w czasie 7 sekund. Ten wynik można jednak osiągnąć na dobrej nawierzchni, bowiem na mokrej czuć, że Abarth 500e walczy o przyczepność. Silnik elektryczny umieszczony jest z przodu i cała moc trafia na przednie koła.

Przyznam, że w miejskim samochodzie spalinowym około 7 sekund do setki byłoby dobrym rezultatem. Niestety, w przypadku elektrycznego jest to trochę za mało. W końcu w takich autach emocje czerpiemy głównie z przeciążeń, a wiele modeli, nawet zwykłych i rodzinnych, schodzi do około 5-6 sekund w sprincie do 100 km/h. Abarth 500e powinien mieć raczej 5 sekund w 0-100 km/h, aby faktycznie kierowca poczuł frajdę z jazdy, bowiem teraz wydaje się być trochę zbyt nudnym BEV-em.

Abarth 500e test
(fot. GRI CARS)

Układ kierowniczy jest całkiem precyzyjny, aczkolwiek nie aż tak „gokartowy” jak przykładowo w samochodach Mini. Szczególnie w trybach sportowych mógłby mieć trochę inną charakterystykę, co zdecydowanie podniosłoby radość z pokonywania kolejnych zakrętów. Skoro poruszyliśmy już temat trybów jazdy, to warto pociągnąć to dalej. Abarth 500e nie ma jakiegoś zwykłego „Normal” czy „Sport”. Zamiast tego dostajemy tryb Turismo, Scorpion Street i najbardziej sportowy Scorpion Track. Mała rzecz, a naprawdę cieszy.

Pozycja za kierownica jest poprawna. Siedzimy całkiem nisko, jak na samochód tego typu i możemy się wygodnie rozłożyć w fotelu. Wspominam o tym nie bez powodu. Miałem okazję jeździć innymi samochodami o podobnych wymiarach i często miałem wrażenie, że jest zbyt ciasno, a ja siedzę na fotelu, w którym podparcie pleców jest ustawione niemal pod kątem 90 stopni – przerażająco niekomfortowe doświadczenie.

Zawieszenie jest twarde, ale nie musimy obawiać się, że przykładowo na łódzkich drogach powypadają nam plomby z zębów. Jest twardo, ale do prawdziwie twardej, niemal torowej charakterystyki, jeszcze sporo brakuje. Dodam jednak, że w tym przypadku mogę mieć trochę skrzywione spojrzenie, bowiem w prywatnym samochodzie mam zawieszenie ze sportowego pakietu. Prawie każdy twierdzi, że mój samochód jest „twardy”, a dla mnie raczej jest delikatnie twardszy niż przeciętnie auto na polskich drogach.

Zasięg? To samochód do miasta!

Nie tylko pod względem wymiarów Abarth 500e jest samochodem typowo miejskim. Zasięg również sprawia, że ten elektryk odnajdzie się głównie w mieście, a także poza miastem podczas codziennych, niedalekich dojazdów, przykładowo na zakupy czy do pracy. Jeśli szukamy auta właśnie do takich zadań, to Abarth 500e będzie w zupełności wystarczający. Natomiast dłuższe wyprawy raczej radzę odpuścić. Chyba, że nie przeszkadzają nam częste wizyty na ładowarkach.

Na pokładzie znalazł się akumulator o pojemności 42,2 kW, z czego użytkownik do dyspozycji otrzymuje 37,8 kWh. Producent wspomina, że zasięg może wynieść nawet do 265 km, ale jak to przekłada się na rzeczywistość? Samochód testowałem przy około 5 stopniach Celsjusza na zewnątrz i miałem włączoną klimatyzację.

W takim scenariuszu otrzymałem następujące zużycie:

  • jazda po mieście – 18,1 kWh/100 km, co przekłada się na zasięg około 200-210 km,
  • jazda z prędkością 50 km/h – 13,9 kWh/100 km, co przekłada się na zasięg około 270 km,
  • jazda z prędkością 90 km/h – 20,3 kWh/100 km, co przekłada się na zasięg około 180-190 km,
  • jazda z prędkością 120 km/h – 23,7 kWh/100 km, co przekłada się na zasięg około 160 km,
  • jazda z prędkością 140 km/h – 28,5 kWh/100 km, co przekłada się na zasięg około 130-140 km.

Jeśli będzie już konieczne uzupełnienie energii, na szybkich ładowarkach maksymalnie możemy liczyć na moc 85 kW, co powinno w teorii pozwolić na naładowanie samochodu od 10 do 80% w czasie poniżej 30 minut. Na ładowarkach AC możemy ładować się z mocą do 11 kW. Podejrzewam, że dla większości użytkowników ważniejsza będzie ta druga informacja, bowiem w ten sposób będą uzupełniać energię, gdy samochód będzie stał w garażu lub pod miejscem pracy.

Abarth 500e test
(fot. GRI CARS)

Abarth 500e – jeszcze kilka uwag

Na pokładzie testowanego egzemplarza znalazł się tempomat, którego pracą zarządzamy za pomocą przycisków umieszczonych na kierownicy. Nie jest to jednak tempomat aktywny, więc to wyłącznie zadaniem kierowcy jest utrzymywanie bezpiecznej odległości od innych uczestników ruchu. Abarth 500e dba tylko o prędkość wyznaczoną przez użytkownika.

Nie mamy również funkcji utrzymania pasa ruchu i musi nas zadowolić tylko ostrzeganie o ewentualnym wjechaniu na linię bez włączonego kierunkowskazu. Dostępna jest jednak funkcja ostrzegania o innych pojazdach w martwym polu, ale podczas opadów deszczu, nawet dość delikatnych, jej działanie jest dalekie od poprawnego. Samochód wielokrotnie ostrzegał mnie o innym pojeździe w martwym polu mimo iż na drodze byłem tylko ja.

System audio sygnowany logo JBL składa się z 7 głośników (licząc razem z subwooferem w bagażniku). Gra on całkiem czysto i poprawnie, ale bez rewelacji. Nie spodziewałem się jednak niczego więcej, więc nie mam żadnych zastrzeżeń w tej kwestii. Oczywiście muzykę można odtwarzać też z Apple CarPlay i Android Auto – oba rozwiązania są obsługiwane przez samochód.

System infotainment różni się od tego, co znajdziemy w ostatnich samochodach koncernu Stellantis (np. Fiat 600e czy Jeep Avenger). Otrzymujemy oprogramowanie, które trafiło na pokład zwykłego Fiata 500e, a także jest dostępne w nowszych modelach Maserati. Obsługa jest zazwyczaj intuicyjna i wygodna, aczkolwiek dostęp do niektórych opcji wymaga wykonania trochę zbyt wielu kliknięć. Nie zauważyłem żadnych poważniejszych problemów ze sprawnością pracy z wyjątkiem pierwszego uruchomienia nawigacji – tutaj czasami pojawiają się małe przycięcia.

Tuż za kierownicą znalazł się 7-calowy ekran cyfrowych zegarów. Interfejs zapewnia styl graficzny, który świetnie pasuje do Abartha 500e – sportowy styl wirtualnych zegarów. Możliwe jest też wyświetlanie fabrycznej nawigacji, która korzysta z map TomTom i zdecydowanie jest godna polecenia.

Drugi, umieszczony na środku deski rozdzielczej ekran, ma 10,25 cala i jest dotykowy. Oferuje on dobrą widoczność podczas dnia, ma też wysoką rozdzielczość i całkiem niezłe kolory. Szkoda tylko, że dość chętnie zbiera wszystkie ślady pozostawiane przez palce użytkownika.

https://oiot.pl/recenzja-huawei-freeclip-test-opinia/
(fot. GRI CARS)

Podsumowanie kilkuset kilometrów z elektrycznym Abarthem

Przede wszystkim należy wiedzieć, że Abarth 500e nie jest samochodem elektrycznym dla każdego. Nie ma być hitem sprzedażowym, który spełni oczekiwania jak największego grona użytkowników. Takie zadanie ma przykładowo Tesla Model Y. Natomiast bohater tego tekstu skierowany jest raczej do wąskiej grupy klientów, która szuka rzucającego się w oczy elektryka do miasta.

W mieście Abarth 500e sprawdzi się naprawdę dobrze. Zasięg będzie wystarczający, niewielkie wymiary pozwolą wygodnie zaparkować nawet na ciasnym parkingu, a charakterystyka silnika elektrycznego umożliwi dynamiczne poruszanie się po ulicach. Mam jednak jeden spory problem z tym samochodem – pomijając wygląd, niekoniecznie czuć w nim ducha marki Abarth. Przydałoby się więcej mocy, a także bardziej agresywny układ kierowniczy.

Do tego dochodzi jeszcze niezbyt przyjemna cena. Ten nieduży BEV startuje od 188,9 tys. złotych.

Zdjęcia Abartha 500e wykonał GRI CARS. Zapraszam do obserwowania jego profilu na Instagramie.