Recenzja Huawei Mate 50 Pro. Bez wątpienia PREMIUM

Każdy z dotychczasowych przedstawicieli serii Huawei Mate miał pewną cechę charakterystyczną. Nie inaczej jest w przypadku najnowszego Huawei Mate 50 Pro. Ten też ma coś, co go wyróżnia – pomarańczową wersję kolorystyczną z odpornym szkłem Kunlun Glass. Czas sprawdzić, jak Huawei Mate 50 Pro spisuje się na co dzień.

Specyfikacja Huawei Mate 50 Pro:

  • wyświetlacz OLED, 6,74” o rozdzielczości 2616×1212 pikseli, częstotliwość odświeżania 120 Hz, próbkowanie dotyku 300 Hz,
  • ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 8+ Gen 1 z Adreno 730,
  • 8 GB RAM,
  • 512 GB pamięci wewnętrznej,
  • EMUI 13,
  • aparat główny 50 Mpix ze zmienną przysłoną (f/1.4 – f/4.0) OIS + ultraszerokokątny 13 Mpix f/2.2 + teleobiektyw 64 Mpix f/3.5 OIS,
  • aparat przedni 13 Mpix f/2.2,
  • NFC,
  • 4G,
  • dual SIM (2x nanoSIM lub nanoSIM + nanoMemory),
  • Bluetooth 5.2,
  • WiFi 6 802.11a/b/g/n/ac/ax 2,4&5 GHz,
  • GPS, AGPS, Glonass, BeiDou, Galileo, QZSS, NavIC,
  • rozpoznawanie twarzy 3D,
  • czytnik linii papilarnych w ekranie,
  • USB-C 3.1 Gen 1, obsługa DP1.2,
  • akumulator o pojemności 4700 mAh, szybkie ładowanie SuperCharge 66 W, bezprzewodowe ładowanie 50 W,
  • wymiary: 162,1 x 75,5 x 8,5 mm,
  • waga: 205 g,
  • IP68.

Cena w momencie publikacji recenzji: 6499 złotych

Huawei Mate 50 Pro

Raj dla estetów

Huawei Mate 50 Pro to raj dla estetów i wielbicieli symetrii. Z przodu robotę robi krótki głośnik, po którego obu stronach, w takiej samej odległości, mamy przestrzenny system rozpoznawania twarzy oraz w tak samym stopniu zakrzywione krawędzie. Z tyłu natomiast idealnie na środku przecięcia urządzenia na pół w pionie umieszczono diody doświetlające, a obok nich – po dwa obiektywy aparatów. To naprawdę może się podobać.

Tak samo zresztą, jak sama pomarańczowa wersja kolorystyczna. Jako jedyna (dostępne są jeszcze bardziej klasyczne: srebrna i czarna) wykonana została z wegańskiej skóry, dzięki czemu lepiej leży w dłoni, nie ślizga się i zapewnia większą odporność – do 6 metrów głębokości. Dodatkowo pomarańczowa wersja ma na ekranie twardsze szkło – Kunlun Glass.

Stąd też różnica w cenie pomiędzy poszczególnymi wersjami kolorystycznymi. Warto pamiętać, że pomarańczowa edycja, poza zwiększoną odpornością (szkło, zanurzenia), ma też więcej pamięci wewnętrznej – 512 GB i kosztuje 6499 złotych. Z kolei srebrny i czarny wariant ma 256 GB pamięci i kosztuje 5999 złotych.

Spójrzmy na poszczególne krawędzie telefonu. Na dolnej umieszczono gniazdo kart nanoSIM (2x nanoSIM – jedno z gniazd jest zamienne z kartami NanoMemory czy też nanoSD), mikrofon, USB typu C oraz jeden z głośników (drugi jest nad ekranem). Na przeciwległej znajdziemy drugi mikrofon i port podczerwieni. Na prawym boku mamy regulację głośności i włącznik, natomiast lewy pozostał niezagospodarowany.

Huawei Mate 50 Pro nie jest małym smartfonem (jego wymiary to przecież 162,1 x 75,5 x 8,5 mm) – dosięgnięcie do górnego rzędu ikon dla osób o drobniejszych dłoniach może być problematyczne bez manewrowania telefonem w ręce. Jest też dość ciężki – 205 gramów to sporo, aczkolwiek odnoszę wrażenie, że Mate 50 Pro jest dobrze wyważony i nieprzesadnie czuć to podczas codziennego użytkowania.

Dodam jeszcze, że początkowo miałam do czynienia z czarnym Mate 50 Pro i muszę stwierdzić, że zupełnie nie przekonał mnie do siebie. Typowy wariant kolorystyczny, wręcz pospolity, nie kupił mnie błyszczącym i śliskim tylnym panelem. Tymczasem pomarańczowa odsłona tego urządzenia zaintrygowała mnie od pierwszej chwili – jej odbiór był przeze mnie zupełnie inny. Jasne, nie każdy będzie chciał korzystać z tak mocno rzucającego się w oczy smartfona, ale dla mnie akurat jego oryginalny kolor to spora zaleta.

Huawei Mate 50 Pro

Wyświetlacz

W przypadku pomarańczowej wersji kolorystycznej najważniejszym aspektem jest tak na dobrą sprawę nie to, jakimi parametrami technicznymi możemy opisać jego wyświetlacz, a to, że jest to ekran Kunlun Glass, który potrafi wytrzymać naprawdę sporo. Zresztą, jeśli nie widzieliście filmu Roberta, to koniecznie do niego skoczcie – zobaczycie, między innymi, pojedynek ekranu Mate 50 Pro z orzechami (bo dlaczego by nie wykorzystać smartfona zamiast dziadka do orzechów?).

Po obejrzeniu tego drop testu mam właściwie tylko jedną refleksję – gdyby ekran był płaski, a nie zakrzywiony, jest szansa, że uszedłby z życiem. Znaczy, no, nie pojawiłyby się nawet delikatne odpryski na krawędziach wyświetlacza, bo… tych krawędzi by nie było. Ale nie ma co dywagować – jest jak jest (czyli, jak na to, co przetrwał, świetnie).

To, co warto wiedzieć, to fakt, że domyślnie na ekranie znajduje się podstawowa folia ochronna, która jednak dobrze spełnia swoją rolę – jej zadaniem jest branie na siebie wszelkich pomniejszych rys i robi to bardzo dobrze (po miesiącu tych rysek jest jak na lekarstwo, natomiast w testowym egzemplarzu zaczęła w delikatnym stopniu odchodzić w górnej części).

No dobrze, skoro już jesteśmy przy wyświetlaczu, to może jednak wspomnę, że mamy tu do czynienia z panelem OLED o przekątnej 6,74”, rozdzielczości 2616×1212 pikseli, częstotliwości odświeżania 120 Hz (może być 60 Hz, 120 Hz lub dynamiczna) oraz próbkowaniem dotyku 300 Hz.

Jakości ekranu Huawei Mate 50 Pro nie mam nic do zarzucenia – jest bardzo dobry. Jasność ekranu (zarówno maksymalna, jak i minimalna), funkcjonowanie czujnika oświetlenia, kąty widzenia, reakcja palca na wydawane polecenia – tu wszystko gra.

W ustawieniach wyświetlacza znajdziemy przede wszystkim ochronę oczu (czyli filtr światła niebieskiego) oraz możliwość zmiany trybu kolorów – z normalnych na wyraziste, jak również opcję dostosowania temperatury barwowej (domyślna, ciepła, chłodna lub ustawiona ręcznie).

Dla fanów Always on Display mam doskonałą wiadomość – rozwiązanie to jest tutaj obecne jako Zawsze na ekranie (jak to zawsze u Huawei bywa). Domyślnie AoD działa w trybie wyświetlania wyłącznie po dotknięciu ekranu, natomiast nic nie stoi na przeszkodzie, by przestawić to w tryb ciągły – na 24 godziny lub według ustawionego harmonogramu (np. od 9 do 23).

Always on Display wyświetla godzinę, datę, dzień tygodnia, procent naładowania baterii oraz ikony aplikacji, z których oczekują na nas powiadomienia. AoD zawiera również grafikę czy po prostu wybrany styl zegara – nie można powiedzieć, by było tu nudno. Ba! AoD można w bardzo dużym stopniu spersonalizować pod swoje preferencje.

Huawei Mate 50 Pro

Działanie, oprogramowanie

Huawei Mate 50 Pro kosztuje ponad sześć tysięcy złotych. Już samo to wręcz obliguje go do działania, pod względem którego nie będzie można wymienić żadnego “ale”. I rzeczywiście dokładnie tak jest – wydajnościowo super, kultura pracy stoi na świetnym poziomie. Jest szybko, płynnie i bezproblemowo – dokładnie tak, jak być powinno. Jest to zasługa połączenia ośmiordzeniowego procesora Qualcomm Snapdragon 8+ Gen 1 (w wersji z 4G) z Adreno 730, 8 GB RAM i oprogramowania EMUI 13.

  • Geekbench 5:
    • single core: 909
    • multi core: 3801
  • 3DMark:
    • Sling Shot: max
    • Sling Shot Extreme: max
    • Wild Life: max
    • Wild Life Extreme: 2763

Jeśli chodzi o gry, tutaj warto mieć świadomość, że może być problem z kompatybilnością. I nie mam tu nawet na myśli ich braku w App Gallery, bo to jest przecież do łatwego obejścia. Największym problemem jest to, że część gier nie jest dostępna z poziomu Google Play zainstalowanego z Gspace (tak jest np. z Diablo Immortal – na szczęście działa pobrane z .apk), a jeszcze inna albo nie chce się do końca pobrać z jakiegoś powodu, albo później działać – to z kolei dotyczy Pokemon GO.

Wracając jednak do Diablo Immortal, urządzenie bezproblemowo daje radę na wysokiej rozdzielczości w 30 klatkach (w 60 zresztą też, przy czym obciążenie sprzętu jest nieco wyższe) i z ustawieniami grafiki na bardzo wysoka (z włączonym efektem poświaty i spalania roślinności), natomiast nie wspiera rozdzielczości Ultra. 

Podczas rozgrywki Mate 50 Pro staje się odczuwalnie ciepły, ale nie do przesady – w moich rękach nigdy nie osiągnął takich temperatur, jak podczas testów syntetycznych, zwłaszcza tych obciążeniowych.

A skoro już o nich mowa, warto przywołać uzyskane wyniki:

  • Wild Life Stress Test: 10347 / 3664 / 35,4%
  • Wild Life Extreme Stress Test: 2742 / 924 / 33,7%

Po stress teście widać wyraźnie, że wraz z odpalaniem coraz bardziej wymagających procesów, wydajność telefonu maleje, temperatura podzespołów rośnie, a bateria szybko się rozładowuje. Faktem jest jednak, że w codziennym użytkowaniu trudno jest powtórzyć podobne scenariusze – ja podczas testów nie zauważyłam, by Huawei Mate 50 Pro jakkolwiek zawodził pod względem wydajności, niezależnie od wykonywanych na nim zadań.

Na temat samego interfejsu nie będę się rozpisywała, bo zrobił to już Grzesiek. Ja dodam od siebie jedynie słowo komentarza, że rozwój EMUI obserwuje się naprawdę fajnie – zwłaszcza, że wprowadzane funkcje zdają się być mocno przemyślane, jak choćby różnorodne foldery czy możliwość przesunięcia palcem w górę po ikonie aplikacji na ekranie głównym, co skutkuje otworzeniem podręcznego menu danej apki.

Na temat braku Google Mobile Services odnoszę wrażenie, że powiedziano już wszystko, a i ja dodałam swoje trzy grosze przy okazji ostatnich testów Huawei Nova 10 Pro. Teraz natomiast mogę dopowiedzieć jedno: o ile ostatnio nie chciały mi działać powiadomienia z Discorda, nawet przez apkę zainstalowaną za pomocą Gspace, tak teraz nie ma z nimi najmniejszego problemu. Podobnie zresztą z Twitterem.

A jeśli jesteście ciekawi, jak rozwinęły się Mapy Petal (autorskie rozwiązanie Huawei, będące alternatywą choćby dla Google Maps), to sporo na ich temat napisałam w osobnym wpisie – zapraszam!

Zaplecze komunikacyjne

Brak 5G jest dość kontrowersyjny. Nie uważam, by było to coś, co dyskwalifikuje ten smartfon, zwłaszcza w aktualnym stadium rozwoju sieci 5G – ile to już czekamy na aukcję na docelowe częstotliwości dla sieci nowej generacji? No właśnie… Z drugiej strony, kupując smartfon na lata (a przecież dokładnie tak jest w przypadku flagowców za takie pieniądze), można już zacząć się zastanawiać czy ten brak 5G będzie odczuwalny w perspektywie kolejnych dwóch, trzech czy czterech lat. Na to pytanie każdy musi sobie odpowiedzieć indywidualnie – biorąc pod uwagę również to, gdzie mieszka i jak rozwinięta jest tam infrastruktura sieci komórkowej (a co za tym idzie – jaka jest perspektywa szybkiego wprowadzenia 5G).

Wszystkie obecne na pokładzie moduły łączności działają bezproblemowo. WiFi 6 pozwala wyciągnąć maksa możliwości mojego łącza (1 Gbit / 300 Mbs), Bluetooth świetnie współpracuje ze słuchawkami TWS czy smartwatchami, a GPS i Mapy Petal skutecznie prowadzą do celu. 

Co też ważne, o ile Mate 50 Pro nie wspiera płatności NFC przy wykorzystaniu Google Wallet (znanego wcześniej jako Google Pay), można jednak korzystać z płatności Curve lub z Blika zbliżeniowego.

Kiepsko wygląda natomiast temat VoWiFi i VoLTE – o ile w T-Mobile, gdzie mam numer od wielu długich lat, wszystko działa bezproblemowo, tak na przykład Orange w ogóle nie ma w planach wsparcia dla tych technologii dla smartfonów Huawei bez GMS. Nie miałam świadomości tej sytuacji, a jednak jest to dość znacząca informacja dla potencjalnych klientów.

Smartfon do testów pierwotnie otrzymałam na oprogramowaniu, które dawało po sobie znać, że nie jest jeszcze finalne. Objawiało się to tragiczną wręcz jakością rozmów. Co ważne jednak, problem ten został szybko rozwiązany aktualizacją, która wskoczyła już jakiś czas temu – nie powinniście zatem mieć najmniejszych problemów z jakością rozmów przez Mate’a 50 Pro.

Huawei Mate 50 Pro

Audio

Nie. Tak brzmi moja odpowiedź, jeżeli ktoś zapyta mnie czy głośniki w Huawei Mate 50 Pro dobrze grają. Nie – nie za te pieniądze. Od smartfona, który kosztuje (w testowej wersji) 6499 złotych, wymagam najwyższej klasy i jakości audio. Tutaj czegoś ewidentnie zabrakło. Co prawda tony wysokie i średnie są dobrej jakości, dość donośne, to jednak basu tu nie doświadczymy. 

Porównałem ten telefon z jego konkurentem w podobnej cenie, jakim jest iPhone 13 Pro (a przecież jest jeszcze nowszy model – iPhone 14 Pro!). Odnoszę głupie wrażenie, że smartfonowi Huawei brakuje – oczywiście porównując w tych samych utworach – kilku nut z każdej piosenki. Dźwięk jest bardziej płaski, bez wyrazu, jest… bo jest. Fajnie, że stereo, ale szkoda, że czegoś tu brakuje.

Huawei Mate 50 Pro

Zabezpieczenia biometryczne

Przy okazji zdecydowanej większości recenzji smartfonów wspominam o tym, że rozpoznawanie twarzy jest mniej bezpieczne od czytnika linii papilarnych czy wpisywanego kodu PIN. Wszystko za sprawą tego, że rozwiązanie to oparte jest wyłącznie na przednim aparacie, który wspomnianego bezpieczeństwa nie jest w stanie zagwarantować – no bo jak. 

Tymczasem Huawei Mate 50 Pro jest jednym z nielicznych smartfonów, które oferują rozpoznawanie twarzy 3D, co oznacza, że skanuje naszą twarz przestrzennie, co z kolei dużo trudniej obejść niż podstawowe rozwiązanie tego typu (o ile w ogóle się da).

Co najważniejsze, rozpoznawanie twarzy działa szybko – wystarczy podświetlić ekran i po chwili dostęp do smartfona jest możliwy. Nie mam tu większych zastrzeżeń – działa tak, jak powinno.

Oczywiście do naszej dyspozycji jest też skaner odcisków palców, umieszczony w ekranie, na odpowiedniej wysokości – nie miałam problemu z tym, że jest zbyt wysoko lub zbyt nisko. Działa sprawnie i szybko, wystarczy przyłożenie palca na chwilę, by został poprawnie odczytany.

Huawei Mate 50 Pro

Czas pracy 

Jedne firmy w ogóle nie umożliwiają podglądu czasu włączonego w ciągu doby ekranu, inne zerują go po każdej dobie, a nie po podłączeniu urządzenia do gniazdka w celu naładowania. Niestety, Mate 50 Pro jest przedstawicielem smartfonów, w których SoT zeruje się po północy i każdej doby liczony jest na nowo. To, przyznaję, trochę utrudniło mi dokładne przeanalizowanie czasu działania na ekranie, ale dla Was na co dzień nie będzie to miało wielkiego znaczenia (albo wręcz żadnego).

Huawei Mate 50 Pro jest wyposażony w akumulator o pojemności 4700 mAh. No i nie ukrywam – spodziewałam się po nim nieco więcej. Przy mniej intensywnym użytkowaniu udawało mi się regularnie uzyskiwać czas ok. 2,5 h SoT i mieć wieczorem jeszcze 55-60% zapasu energii na kolejny dzień, przy czym następnego dnia 1,5 h SoT to był maks możliwości.

Przełączając się na LTE czas na włączonym ekranie wynosił ok. 3-3,5 godziny, co trudno uznać za rewelacyjny wynik. Na szczęście w zestawie z telefonem jest szybka ładowarka.

Cieszy mnie, że Huawei Mate 50 Pro szybko się ładuje za sprawą zastosowanego szybkiego ładowania SuperCharge 66 W (ładowarka jest w zestawie sprzedażowym). W pierwsze 10 minut ładowania naładujemy telefon do 32%, 60% pokazuje się po 20 minutach ładowania, 82% – po 30 minutach, 95% – po 37 minutach, a 100% – po 41 minutach.

Huawei Mate 50 Pro

Co więcej, Mate 50 Pro obsługuje bezprzewodowe ładowanie 50 W. Niestety, miałam okazji sprawdzić jak szybko ładuje się z pomocą indukcji ze względu na brak tak szybkiej ładowarki indukcyjnej.

Huawei Mate 50 Pro

Aparat

Huawei Mate 50 Pro jest aktualnym liderem fotograficznego rankingu DxOMark. Wokół niego jest masa kontrowersji, dlatego zamiast patrzeć w tabelki, sprawdźmy rzeczywiste możliwości aparatu w warunkach typowych dla każdego użytkownika sprzętu.

A sam sprzęt jest nie byle jaki – do dyspozycji mamy przecież aparat główny 50 Mpix ze zmienną przysłoną (f/1.4 – f/4.0) OIS + ultraszerokokątny 13 Mpix f/2.2 + teleobiektyw 64 Mpix f/3.5 OIS.

Zacznijmy może od zmiennej przysłony, bo niektórzy powiedzą, że nie jest to pierwszy smartfon z taką funkcją. Samsung Galaxy S9/S9+ oferował f/1.5 lub f/2.4, podobnie Sony Xperia PRO-I – f/2.0 lub f/4.0. A to oznacza, że oba modele miały podwójną przysłonę, a nie zmienną – bez wartości pośrednich. Tymczasem Mate 50 Pro umożliwia ustawianie wartości od f/1.4 do f/4.0 (z przeskokiem co 0,2). 

Po co to komu? Sprawa jest prosta – im mniejsza wartość przysłony, tym większy stopień rozmycia tła i większy bokeh. Jasne, w smartfonach nie od dziś są tryby portretowe czy przysłony, które wirtualnie, za pomocą oprogramowania, starają się odwzorowywać zmienne wartości przysłony, ale nic nie zastąpi hardware’u. Jeśli lubicie robić zdjęcia i mieć podczas fotografowania wybór tego, w jakim stopniu rozmyte jest tło, to ta funkcja zdecydowanie przypadnie Wam do gustu. 

Tu dodam jeszcze, że fotografując w trybie automatycznym, zawsze otrzymamy f/2.0 – by zmienić przysłonę, należy kierować się w stronę trybu profesjonalnego lub trybu przysłony – i tam wybrać fizyczną przysłonę.

Druga rzecz, przy której warto się zatrzymać, to zoom. Maksymalnie dostępny jest 100-krotny, aczkolwiek jest zupełnie nieużywalny – nie oszukujmy się. Optyczny zoom ma tu wartość 3,5x, natomiast z nieukrywanym zdziwieniem odnotowałam fakt, jak dobrze radzi sobie cyfrowy zoom 10-krotny. Do tego stopnia, że w wielu przykładowych starciach z Samsungiem Galaxy S22 Ultra, którego 10-krotny zoom jest optyczny… Huawei staje do walki może nie jak równy z równym, ale nie poddając się w przedbiegach.

Zobaczcie kilka przykładowych zdjęć porównawczych:

Cieplejsza kolorystyka zdjęć pochodzących z Samsunga niewątpliwie sprawia, że są przyjemniejsze w odbiorze. Natomiast to, co rzuca się w oczy, to fakt, że dopóki nie otworzymy zdjęć z Mate’a 50 Pro w pełnej rozdzielczości, wyglądają one naprawdę dobrze, a momentami nawet lepiej niż te z Samsunga – co oznacza, że choćby na portalach społecznościowych spełnią swoją rolę.

Do tego stopnia, że początkowo po zgraniu zdjęć na komputer byłam nieźle zgubiona. Otwierając zdjęcia z obu smartfonów obok siebie, to właśnie zdjęcia z Mate 50 Pro wyglądają na lepsze pod wieloma względami – zwłaszcza patrząc na właściwie brak zaszumienia. Warto jednak przyjrzeć się bliżej.

Przyglądając się bowiem zdjęciom w pełnej rozdzielczości, tu już widać, że algorytmy odszumiające w Mate 50 Pro idą w ruch, wygładzając fotografowane obiekty. Na zdjęciach z Galaxy S22 Ultra (z reguły, nie zawsze) jest więcej detali i są w efekcie nieco bardziej ostre. I to raczej nie powinno dziwić – w końcu mamy tam zoom optyczny. Mimo wszystko jednak jakość 10-krotnego zoomu cyfrowego w Mate 50 Pro to dla mnie pozytywne zaskoczenie.

Im dalej w las, tym gorzej. Najbardziej używalny zoom w jego przypadku jest właśnie 10-krotny.

Zdjęcia nocne zawsze były domeną flagowych smartfonów Huawei i Mate 50 Pro nie odstaje od tej tradycji. W trybie automatycznym sprawdza się bardzo dobrze, zapewniając klimatycznie wyglądające kadry.

Dedykowany tryb nocny ma jednak tendencję do znacznego ocieplania ujęć, jak i nasycania kolorów. Nie zawsze robi to w punkt, przez co często możemy napotkać zdjęcia wynikowe, które są wręcz nienaturalne.

Ogólnie, przyznaję, lubię robić zdjęcia z użyciem Huawei Mate 50 Pro – ich jakość jest zdecydowanie świetna, zwłaszcza pod względem naturalnego bokeh, fajnej głębi za fotografowanymi obiektami czy niezłego jakościowo ultraszerokiego kąta.

Myślę, że załączone do recenzji zdjęcia pozwolą Wam wyrobić własną opinię na ten temat.

Zdjęcia z przedniego aparatu (13 Mpix f/2.2,) są jak najbardziej w porządku – również z wykorzystaniem trybu portretowego. 

A co z wideo? Zarówno głównym aparatem, jak i przednim, nagramy wideo maksymalnie w 4K w 60 kl./s. Co ważne, podczas nagrywania można się przełączać między ultraszerokim kątem a standardowym, a maksymalnie dostępny zoom jest 10-krotny (przełączają się na 30 kl./s. zoom jest 15-krotny). 

To, jak w różnych warunkach nagrywa Huawei Mate 50 Pro w 4K, możecie zobaczyć na nagranym przeze mnie vlogu:

Podsumowanie

Huawei Mate 50 Pro ma swojego demona i nie jest nim wcale brak GMS, a… cena. 6499 złotych za smartfon to strasznie dużo – nawet, jeśli jest wodoodporny do 6 metrów i ma wytrzymały ekran (w testowej, pomarańczowej wersji). Uważam, że przez wzgląd na brak GMS (dla wielu wciąż będący mniejszym lub większym problemem) oraz, co chyba ważniejsze, brak 5G, Huawei powinien stać się bardziej konkurencyjny cenowo względem pozostałych producentów.

To nie ten moment, by wyceniać swój sprzęt na tyle samo lub jeszcze więcej. Jasne, to wciąż urządzenie zaawansowane technologicznie, które nie ma się czego wstydzić, w dodatku z półki premium. Ale gdyby Huawei choć przez chwilę zagrał ceną, łatwiej by mu było przekonać klientów, a ci z kolei szybciej mieliby okazję zweryfikować, że życie z HMS jest możliwe (a wiem, że jest).

Huawei Mate 50 Pro

Mam takie przemyślenia patrząc głównie na Samsunga Galaxy S22 Ultra, który w wersji z 512 GB pamięci (jak testowany tu Mate 50 Pro) kosztuje… mniej – 6199 złotych. Podobnie jest w wersji, nazwijmy to, standardowej (bez bajerów w postaci wegańskiej skóry i zwiększonej odporności) – Mate 50 Pro z 256 GB pamięci kosztuje 5999 złotych, kiedy Galaxy S22 Ultra można kupić za niższą kwotę – ok. 5799 złotych. 

Prawda jest jednak taka, że rynek i tak wszystko zweryfikuje. Jeśli Mate 50 Pro nie będzie sprzedawał się wystarczająco dobrze, zapewne szybko doczekamy się jakiejś obniżki ceny lub dodawanego gratisu. Póki co za wcześnie, by wyrokować.

Na razie trwa promocja na Black Friday, w ramach której dostajemy etui i trzeci rok gwarancji w cenie. A aktualnie jeszcze słuchawki Freebuds Pro 2, choć coś czuję, że to może być jakiś błąd (regulamin promocji na BF mówi o obniżeniu ceny słuchawek w zestawie do 599 złotych, a nie dorzucaniu gratis, stąd moje obawy).

Recenzja Huawei Mate 50 Pro. Bez wątpienia PREMIUM
Zalety
kultura pracy
uniwersalny aparat
szybkie ładowanie przewodowe
ładowanie indukcyjne 50 W
rozpoznawanie twarzy 3D
szybki czytnik linii papilarnych
coraz ciekawsze oprogramowanie EMUI
odporność (w pomarańczowej wersji)
wzornictwo i jakość wykonania pomarańczowej wersji
możliwość nagrywania wideo wszystkimi obiektywami w 4K
Wady / braki
głośniki stereo, ale bez szału jak na swoją półkę cenową
tryb nocny z tendencją do przesadnego rozjaśniania i ocieplania ujęć
brak 5G
brak eSIM
brak gniazda 3,5 mm
NanoMemory zamiast microSD
brak Android Auto (lub alternatywnego rozwiązania)
na koniec brak GMS, który jednak naprawdę nie każdemu będzie przeskadzał
8
Ocena