W sieci zewsząd docierają do nas wszelkiego rodzaju prezentoniki świąteczne. W znakomitej większości zawierają propozycje prezentów kosmicznie drogich. Właśnie dlatego postanowiłam w tym roku wyjść naprzeciw oczekiwaniom tych, którzy mają w najbliższym otoczeniu bliskich lubiących nowe technologie, i nie do końca wiedzą, co im kupić, a jednocześnie nie chcą wydawać fortuny.
Wszystkie produkty, o których zaraz przeczytacie, to rzeczy wybrane przeze mnie subiektywnie. Do tego stopnia, że sama ucieszyłabym się, znajdując je pod choinką, bo to albo coś, co pozwoli się odciąć od rzeczywistości, albo po prostu użyteczne na co dzień.
Jednocześnie zależało mi, by były to raczej drobnostki i aby ich cena nie przekraczała tysiąca złotych (to była taka naprawdę ostateczna górna granica, większość propozycji jest dużo tańsza).
Na miejscu pierwszym: święty spokój!
Jestem osobą, która zdecydowanie bardziej woli dawać prezenty niż być nimi obdarowywana. Jeśli jednak już miałabym coś dostać, to najchętniej wydłużenie doby (by móc się swobodnie wysypiać lub ruszyć tyłek na trening, bo na to zawsze brakuje czasu) czy, po prostu, szeroko pojęty święty spokój.
Oczywiście, to rzecz, której nie da się kupić. Da się jednak zorganizować opiekę nad dziećmi i spędzić fajny wieczór z żoną na tym, co lubicie najbardziej, czy wsiąść w samochód i udać się na wycieczkę za miasto w jakieś mniej lub bardziej nieoczywiste miejsce. A czasem nawet i zwykła kawa zrobiona do łóżka wystarczy. Spacer, wspólna aktywność, masa śmiechu i uśmiechu – nie zapominajcie o tym!
A teraz już do rzeczy, czyli namacalne prezenty, które – według mnie – ucieszą każdego.
Gra na konsolę / komputer
Znacie mnie już trochę (Tabletowo w czerwcu będzie obchodziło 15-te urodziny!!!) – jestem osobą, która raczej rzadko gra w gry. Swego czasu wymaksowałam Tony Hawk Pro Skater 1+2, a za dzieciaka zagrywałam się w Elastomanię, Icy Tower czy wreszcie Crash Bandicoot (tak, to mój crash :D zwłaszcza, że nigdy nie miałam PlayStation i pograć chodziłam do sąsiadki z bloku obok).
W dorosłym życiu, głównie za sprawą Tabletowo, ale i mojego męża, trochę przekonuję się do takiej formy rozrywki. Ostatnio, gdy Xbox wymusił na mnie aktualizację Indiana Jones i Wielki Krąg, wróciłam do Sackboy: Wielka Przygoda na PlayStation 5. Przypomniało mi się, jak świetna była to gra logiczna (ale przy tym ładna graficznie i po prostu przyjemna) i… przeszłam kilka poziomów, których na premierę cztery lata temu nie udało mi się przejść.
300 złotych za grę to dużo, ale – na szczęście – po tych latach Sackboy: Wielka Przygoda kosztuje już sporo mniej, bo ok. połowę tego. Jeśli jednak wolicie coś nowszego, to zdecydowanie polecam Astro Bot – tytuł, który wciągnął mnie do granic możliwości.
Astro Bot
To oczywiście prezenty dla osób, które wiecie, że mają konsole. W przeciwnym razie raczej się nie ucieszą… Ale może warto wtedy rozważyć zakup przenośnej, malutkiej retro konsolki za kilka stówek – np. Anbernic ma takich w ofercie całą masę.
Dron dla początkujących
Temat dronów jest mi raczej dalszy niż bliższy, ale wiem też, że pod choinkami ląduje sporo dronów – zwłaszcza dla osób zaczynających przygodę z lataniem tego typu konstrukcjami. I właśnie z myślą o nich powstał DJI Neo. Mimo tego, że miał premierę właściwie dopiero co, bo to sprzęt z września, jest niesamowicie tani (jak na markę i możliwości) – zamyka się w 800 złotych.
Mimo niewielkich rozmiarów i wagi (135 g), DJI Neo potrafi nagrywać wideo w 4K 30 FPS, a do nagrywek wykorzystuje matrycę 12 Mpix o rozmiarze 1/2″. Bateria ma wytrzymywać do 18 minut lotu. Jak na cenę, zaskakujące są jego możliwości, bo ma między innymi opcję śledzenia nagrywanego obiektu, mając go stale w kadrze (Spotlight), czy latania dookoła niego. A to tylko wybrane z funkcji tego malucha.
DJI Neo
Sama nie miałam okazji korzystać z DJI Neo, ale – przyznaję – coraz mocniej się nad nim zastanawiam. Podobnie zresztą, jak nad spróbowaniem wreszcie DJI Osmo Pocket 3 czy insta360 x4 (ale i okularów Ray-ban Meta), bo jakoś nigdy nie było mi z nimi po drodze (przy czym w każdym z tych trzech przypadków to już koszt to powyżej 2000 złotych, więc nie traktujcie ich jako rekomendacji prezentowej pierwszego wyboru).
Powerbank – z wbudowanym kabelkiem lub z uśmiechem
Taaaak… to raczej mocno użyteczna rzecz, ale ile to razy zdarzyło mi się wziąć ze sobą powerbank, ale bez przewodu, nie zliczę. Dla zapominalskich czy roztargnionych – w sam raz. A jest takich (powerbanków!) na rynku coraz więcej, o czym zresztą niebawem popełnimy osobny, obszerny tekst, byście wiedzieli, jakie modele warto wziąć pod uwagę.
Anker A1383H11
Takie cuda mają w ofercie Xiaomi, Baseus czy nawet 3mk (tu dodatkowo z ładowaniem bezprzewodowym). Sama jednak spojrzałabym w stronę Anker A1383H11 – o pojemności 20000 mAh, mocy 87 W i z ceną mieszczącą się w 150 złotych.
Fajne są też urocze powerbanki marki Ugreen. Chociażby Ugreen Nexode RG Robot GaN (w sprzedaży są wersje 65 W i 100 W), gdzie – poza kilkoma portami ładowania – mamy ekran TFT, wyświetlajacy różne emotikony. Urocze!
Ugreen Nexode RG Robot GaN 100 W
Smartwatch
Przez sporą część roku na moim nadgarstku gościł właśnie Huawei Watch Fit 3, więc mogę go polecić bez najmniejszego zawahania. Jeśli szukacie czegoś, co dobrze wygląda, zapewnia rewelacyjny czas pracy (średnio 10 dni), ma jasny ekran (1500 nitów), GPS i szereg czujników, a do tego bezproblemowo działa – to jest to bardzo dobry wybór.
Jasne – nie obsługuje płatności zbliżeniowych (nawet z wykorzystaniem Quicko) czy nie ma eSIM, ale to braki, które można temu sprzętowi wybaczyć. Aaa, i naklejcie od razu jakąś folię ochronną, bo – niestety – domyślnie nie ma żadnego zabezpieczenia wyświetlacza.
Huawei Watch Fit 3
A jeśli szukacie alternatywnych propozycji, Wojtek niedawno przejrzał dla Was rynek i podpowiada, jaki tani smartwatch wybrać.
Kamerka monitoringu
To jest raczej wybór z gatunku nieoczywistych, ale nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak bardzo takie cudo może być przydatne. Zwłaszcza, że kosztuje zaledwie dwie stówki z niewielkim haczykiem.
Gdy przygotowałam ostatnio przegląd kamerek domowego monitoringu TP-Linka, to właśnie model C120 zrobił na mnie największe wrażenie. Głównie za sprawą magnetycznego mocowania, składanej konstrukcji, ale i możliwości – wykrywanie osób i zwierząt, jak również ruchu i płaczu (czy nawet miauczenia kotów!) czy wreszcie niezłej jakości obrazu. W tej cenie? Moim zdaniem świetna propozycja.
TP-Link C120
Sama przeprowadzałam ostatnio dokacanie (socjalizację z izolacją z wykorzystaniem siatki w drzwiach) i, wychodząc z domu, chciałam mieć podgląd na to, jak zachowują się moje czworonogi. W swojej roli sprawdziła się naprawdę dobrze.
Słuchawki nauszne
To w sumie jest niesamowicie interesująca rzecz, że polecam słuchawki nauszne, po które sama sięgam coraz rzadziej, bo właściwie jedynie lecąc samolotem. Ale – no właśnie – to właśnie wtedy zależy mi na wygodzie noszenia i lekkości słuchawek, świetnym ANC i jakości dźwięku, a Soundcore Space One Pro to wszystko mają. Do tego składają się do wielkości donuta, więc w podróży zajmują naprawdę niewiele miejsca.
Soundcore Space One Pro
Kordas, nasz redakcyjny spec od audio, w recenzji słuchawek napisał, że trudno o lepszy wybór w tej cenie, a teraz można je kupić jeszcze taniej, niż gdy je testował. To naprawdę dobra rekomendacja.
A jeśli ktoś szuka słuchawek nieoczywistych, w których będzie słyszał nie tylko muzykę, ale też dźwięki tła, Huawei FreeClip są zdecydowanie warte zainteresowania. Może nie dla osób, które lubią dużo rozmawiać przez telefon (jakość rozmów jest kiepskawa), ale dla wszystkich pozostałych – tak. To niesamowicie wygodna konstrukcja, której wręcz nie czuć na uszach. Alternatywnie warto rzucić okiem np. na jeszcze sporo tańsze Baseus Eli Sport 1.
Huawei FreeClip
Pozostając w temacie sprzętu audio, ale nie rozpisując się za bardzo… Jeśli miałabym wybierać bajerancki głośnik dla geeka, byłby to z całą pewnością Divoom Ditoo Pro. Zresztą, sami zobaczcie:
Oświetlenie ścienne do pokoju gamera i nie tylko
Odnoszę wrażenie, że ostatnio coraz większą popularnością cieszą się wszelkiego rodzaju panele oświetleniowe na ścianę firm typu Nanoleaf, Yeelight, Govee i innych, dlatego warto pociągnąć ten wątek. Nie jest to drogie ani wymagające jakiejkolwiek wiedzy w montażu, a potrafi podnieść atrakcyjność pokoju, zwłaszcza młodego człowieka.
Do tego większością tego typu oświetlenia można sterować z poziomu aplikacji, więc tym bardziej fajny bajer.
Lokalizator
To nie musi być od razu Apple Air Tag ani Samsung SmartTag – to może być równie dobrze Fresh ’n Rebel Smart Finder z Action ;)
Chodzi o to, by w prosty sposób móc zlokalizować rzecz, która jest dla nas ważna, a może trafić w ręce złodziei. Można na przykład umieścić w bagażu rejestrowanym (choć część linii lotniczych tego nie lubi) czy w jakiś sposób oznaczyć nim hulajnogę (najlepiej oczywiście w niewidocznym miejscu), co przyda się na wypadek kradzieży.
Apple AirTag
LEGO – to zawsze świetny pomysł na prezent
Pewnie się ze mną zgodzicie, że LEGO jest zawsze świetnym pomysłem na prezent. Aparat w stylu retro (31147), Polaroid (21345) czy maszyna do pisania (21327) to zestawy, które jednoznacznie nawiązują do nowych technologii. Ale takich, które warto polecić, jest sporo więcej.
Mnie samej oczka śmieją się do Drogi Mlecznej (31212), Mona Lisy (31213) czy Tropikalnego ukulele (31156). I chyba będę polowała na radio w stylu retro, ale wysyłka dopiero w lutym 2025…
LEGO Droga Mleczna
Ale wstrzymam konie, bo jeszcze Tuxedo Cat (21349) i Camp Nou (10284) czeka na złożenie :)
Jeśli natomiast chcecie zrobić komuś naprawdę drobny prezent, zawsze możecie mu kupić alternatywny pasek do zegarka (tylko sprawdźcie najpierw jego szerokość), fajne figurki (typu Funko Popy) czy… skarpetki, wiadomo! ;)
Teraz Wasza kolej – podpowiedzcie jakieś fajne technologiczne prezenty!
Trochę się rozpisałam, ale mam nadzieję, że chociaż część z Was nakierowałam na jakiś fajny pomysł na świąteczny prezent. Jeśli nie… na pewno macie swoje propozycje. Napiszcie je w komentarzach. Może uda nam się wspólnie przygotować poradnik świątecznych prezentów nie za miliony monet :)