Recenzja Sony INZONE Buds. Słuchawki dla wybaczających

Jeśli – tak, jak ja – macie wewnętrzne poczucie niepokoju słysząc o gamingowych słuchawkach dokanałowych, to jest tekst dla Was. Oto dziś bowiem przyjrzymy się ciekawej konstrukcji, jaką niewątpliwie są słuchawki Sony INZONE Buds, powstałe z myślą o graczach.

Pchełka zamiast pałąka

Sony, swoje trzy grosze do rynku gamingowych urządzeń, dorzuciło w 2023 roku wraz z premierą serii INZONE. Na start dostaliśmy dwa monitory: INZONE M3 i INZONE M9, a także trzy pary słuchawek: INZONE H3, INZONE H7 i INZONE H9. Można by pomyśleć, że Japończycy, skupiając się na PlayStation 5 Slim czy nowych smartfonach z serii Xperia, przez ostatnie miesiące zapomnieli, że chcą mieć w ofercie coś więcej dla graczy.

Na szczęście na przywołanych urządzeniach się nie skończyło i kilka tygodni temu odbyła się premiera kolejnych słuchawek, tym razem INZONE H5 i INZONE Buds. O ile piwewsze z nich to uzupełnienie oferty dużych zestawów nausznych, o tyle Buds to małe, dokanałowe pchełki. Czy warto się nimi zainteresować?

Specyfikacja techniczna Sony INZONE Buds:

ModelSony INZONE Buds
Typzamknięte, dynamiczne
Średnica przewodnika8,4 mm
Dźwięk przestrzenny 360tak
Komunikacja bezprzewodowatak, 2,4 GHz i Bluetooth 5.3
LE Audiotak
Profil LE AudioTMAP, CSIP MCP, VCP, CCP
Obsługiwane kodekiLC3
Zasięg połączeniaok. 10 metrów
Aktywna redukcja hałasutak
Tryb dźwięków otoczeniatak
Obsługa słuchawekdotykowa
Czas pracy na akumulatorze od 10 godzin (Bluetooth + korzystanie z mikrofonu oraz włączone ANC) do 24 godzin (Bluetooth + nieużywanie mikrofonu i wyłączone ANC)
Czas ładowania etuiok. 2 godziny
Szybkie ładowanie słuchawektak, godzina grania po 5 minutach ładowania
WodoodpornośćIPX4
Waga6,5 grama (pojedyncza słuchawka) + 23 gramy (puste etui); łączna waga – 36 gramów
Zawartość opakowaniasłuchawki, etui z funkcją ładowania, Instrukcja obsługi, karta gwarancyjna, odbiornik USB, kabel ładujący, silikonowe wkładki
Dostępne koloryczarny, biały
Sugerowana cena detaliczna999 złotych
Opracowano na podstawie: Sony.pl

Gdzie mój gamerski design?!

Smartfony Sony od lat udowadniają, że producent mieszka na nieco innej planecie niż konkurencja – nic sobie nie robi z faktu, że czytnik linii papilarnych jest w przycisku zasilania czy tego, że przecież fizyczny spust migawki nie jest potrzebny komukolwiek (no dobra, z tym możecie dyskutować ;)). Japończycy po prostu robią to, co uważają za słuszne, a ci, którzy rezonują z ich filozofią, mogą zachwycać się na przykład Xperią 5 V.

Nie inaczej jest z INZONE Buds. Jedyne, co podpowiada mi, że nie jest to typowy sprzęt Sony, to zewnętrzny karton. Część urządzeń producenta trafia od jakiegoś czasu do użytkowników w ekologicznych pudełkach. Tutaj, póki co, wszystko zostało po staremu. Wewnętrzne przegródki (czarnego jak noc kompletu) skrywają zestaw, na który składają się słuchawki z etui do ładowania i transmiterem, wymienne silikonowe nakładki oraz kabel ładujący zakończony USB-C.

I – jak zawsze w takich sytuacjach – zabawne jest to, że kupując ultraflagowy smartfon w imię ekologii nie dostaniemy w komplecie ładowarki i półtorametrowego kabla, ale bezużyteczny sznurek na 20 centymetrów, który nigdy nie opuści pudełka, w słuchawkach musi być. Na szczęście Sony uniknęło wpadki, robiąc nieco wolnego miejsca wokół gniazda ładującego w etui. Dzięki temu – nawet, jeżeli posiadacie kabel z dużym kołnierzem, powinien nadać się do ładowania słuchawek INZONE Buds.

Komplet, z jakim przyszło mi obcować, prezentuje się do bólu klasycznie. Konstrukcyjnie pchełki wyglądają jak stan pośredni pomiędzy niewychodzącymi mocniej poza obszar ucha zestawami, a tymi z pałąkiem. Wszędobylski czarny mat przerywany jest białym logotypem firmy oraz błyszczącą powierzchnią do obsługi gestów z tyłu. Fani kolorowych i fikuśnych akcesoriów dla graczy muszą skierować swoje kroki w inną stronę.

Etui rozmiarowo to klasa XL – bryła o wymiarach 6x5x5 cm, choć mocno opływowa, niekoniecznie nadaje się do wciśnięcia w kieszeń w spodniach, choć ci, którzy i tak noszą takie rzeczy w plecaku czy torbie, niespecjalnie przejmą się niekompaktowością schowka.

Gdybym miał się do czegoś ostatecznie przyczepić, to do panelu dotykowego. Powłoka aż prosi się o łapanie odcisków palców i odnoszę wrażenie, że z łatwością będzie na niej widać jakiekolwiek zarysowania.

Zestaw – w odniesieniu do swojej ceny – nie oferuje ani za mało, ani za dużo, choć zabrakło przejściówki USB-C na USB-A dla transmitera. Nie każda obudowa komputera czy laptopa musi mieć akurat ten typ gniazda, a w moim przypadku domowy adapter miał zbyt głęboko osadzone wejście, aby wcisnąć w nie odbiornik.

Sony INZONE Buds
(fot. Katarzyna Pura | Tabletowo.pl)

Komplet nie dla każdego

Wszystkie słuchawki, wypuszczone do tej pory przez Sony w serii INZONE, nie pozwalałby zapomnieć o tym, że są akcesoriami stricte dla graczy. Najbardziej namacalnym dowodem na to był pałąk z mikrofonem, którego nie idzie w żaden sposób odłączyć. Bardziej kompaktowe Budsy z komunikacją radiową oraz Bluetooth aż proszą się, aby móc używać ich nie tylko przy PC i konsoli, ale również do mobilnego grania, prawda?

A FIGA Z MAKIEM! Sony INZONE H7, najtańsza propozycja Japończyków w tej serii, korzysta z protokołów A2DP, AVRCP, HFP i HSP oraz współpracuje z kodekami SBC oraz AAC, dzięki czemu jest spora szansa, że nawet kilkuletni smartfon „polubi się” ze słuchawkami.

W przypadku INZONE Buds jedyna forma komunikacji poprzez Bluetooth to LE Audio w oparciu o profile TMAP, CSIP, MCP, VCP, CCP oraz jeden kodek LC3. OnePlus 6 wykrywał zestaw, jednak nie był w stanie uznać go za zestaw słuchawkowy i połączyć się z nim w pełni. Huawei P30 Pro? Raz udało mi się wykryć urządzenie, ale po sparowaniu również nie było dźwięku w słuchawkach. Po zapomnieniu połączenia nigdy później już nie udało mi się wykryć kompletu.

Całe szczęście miałem pod ręką idealny smartfon do tego typu badań – Sony Xperię 1 V. Zestaw połączył się bez problemu, jednak po kilku minutach niesmak wcale nie zniknął z mojej twarzy.

Okazało się, że pchełki nie współpracują z dedykowaną słuchawkom aplikacją Sony | Headphones Connect i, zgodnie z informacją od producenta, prędko nie zaczną. Powodem jest technologia dźwięku przestrzennego w grach, która potrzebuje możliwości przesłania szerokiego strumienia danych w połączeniu z niskim opóźnieniem. Do tego najlepiej nadaje się technologia radiowa 2,4 GHz. Zapomnijcie zatem o equalizerach i bardziej zaawansowanych opcjach na smartfonie – choć oprogramowanie próbowało połączyć się z INZONE Buds, za każdym razem kończyło się to błędem.

Nazwijcie mnie Panem Marudą, ale wydając prawie 1000 złotych za słuchawki dokanałowe spodziewałbym się, że będzie je wspierać jakaś rozbudowana aplikacja na smartfony. Dorzucając do tego fakt, że liczba kompatybilnych smartfonów jest bardzo mała, czuję, że zestaw nie wykorzystuje maksimum swojego potencjału. Oczywiście, można wpiąć adapter, ale jak to ma wyglądać w praktyce? Wychodzę z domu, to muszę grzebać z tyłu obudowy, żeby zabrać odbiornik do etui i po powrocie ponownie go wpinać? Gdzie tu wygoda?

Słuchawki Sony w naturalnym środowisku

Skoro już najgorszą część recenzji mamy za sobą, czas przerzucić się głównie na łączność 2,4 GHz i wpiąć odbiornik do komputera, aby – wraz z aplikacją INZONE Hub – dostosować Budsy do naszych potrzeb. W sekcji „Ustawienia dźwięku” oprogramowanie zawiera w sobie korektor, sterowanie balansem pomiędzy dźwiękiem z gry a czatem, obsługę trybów ANC i ambient czy włącznik dźwięku przestrzennego. „Ustawienia urządzenia” skrywają natomiast dobór funkcji paneli dotykowych, pomoc w dobraniu wkładek dousznych czy informację o stanie baterii podaną w procentach.

Szary interfejs z fioletowymi akcentami – kolorem, który przewija się w całej serii INZONE – jest czytelny i nie przytłacza użytkownika mnogością opcji do wyboru. W całości powinien połapać się nawet ktoś średnio rozgarnięty, ale jeżeli i same ikonki, i opisy nie wystarczają, część bardziej skomplikowanych systemów przy swojej sekcji oferuje pomoc schowaną pod ikoną ze znakiem zapytania.

Skoro już omówiliśmy sobie aplikację i konstrukcję, przyszedł czas na danie główne – wrażenia dźwiękowe. Do testów podchodziłem z niemałą ciekawością, zastanawiając się, czy wydanie prawie czterocyfrowej liczby na słuchawki dokanałowe dla graczy to dobra inwestycja.

Bezbłędne w każdych warunkach

Pierwszym, i w tym przypadku najważniejszym, testem było sprawdzenie, jak słuchawki radzą sobie w trakcie sesji na PC i konsoli. Całość brzmiała bardzo dobrze – ryk V8-ek w Gran Turismo czy ruch postaci w Diablo IV – każdy dźwięk miał w sobie odpowiedni ciężar akustyczny, a przyjemna kakofonia, kiedy na ekranie zaczyna się coś dziać, często mogła przeplatać się z czystymi odgłosami interfejsu.

Prawdziwą magią jest jednak moment konfiguracji dźwięku przestrzennego. Choć proces, w celu uzyskania najlepszego efektu, wymaga wysłania Sony zdjęć Waszych uszu, to – uwierzcie mi – instalacja odpowiedniej aplikacji i poświęcenie kilku minut na dwuwymiarowy skan małżowiny jest tego warte. Dźwięk staje się o wiele bardziej mięsisty i lepiej odseparowany pomiędzy słuchawkami. Tarki na Watkins Glen brzmią, jakbym faktycznie przemykał właśnie pod nimi 120 km/h, a nurt wody w Wiedźminie rozchodzi się tak, jakbym mieszkał obok niego.

Nie jest to oczywiście ideał – fizycznie trudno jest zaserwować dźwięk 7.1, kiedy wszystko tak czy siak sączy się prosto do ucha przez przewód słuchowy. Nie jestem przekonany, żeby po inwestycji w Sony INZONE Buds wszystkie rundy w CS2 stały się z automatu wygrane, ale na pewno będą brzmiały lepiej.

Podobnie jest z materiałami wideo czy muzyką. W przypadku tego pierwszego możemy skorzystać z dobroci dźwięku przestrzennego, a różnicę w „Na zachodzie bez zmian” czuć gołym uchem. Muzyka natomiast najlepiej „wchodzi” przy korektorze na dedykowanym trybie i – przyznam – nie byłem w stanie znaleźć gatunku, który brzmiałby na tych słuchawkach źle.

Niskie tony przyjemnie otulały ucho, ale nigdy nie wchodziły w tereny zarezerwowane dla nieco dudniącej, tańszej konkurencji. Środkowa partia przejmuje część zachowań od basowego towarzysza i również gra tak, jakby głos Waszego ulubionego wokalisty czy wokalistki przefiltrować przez cienką warstwę miodu. Góra nie próbuje się wpychać na pierwszy plan, ale nie jest też wyrzucana poza salę koncertową i dobrze odgrywa postawione przed nią zadanie.

Opowiadanie o aspektach audio w superlatywach nie powinno dziwić – w końcu Sony nie wstydzi się na oficjalnej stronie wspominać, że INZONE Buds wyposażono w przetwornik akustyczny, który stosują również w słuchawkach WF-1000XM5, a te przecież są najlepszymi TWS-ami Japończyków według Kuby.

Przy tak drogich słuchawkach bezprzewodowych warto, aby opóźnienia pomiędzy tym, co widzimy, a tym, co dociera do naszych uszu, były jak najmniejsze. Korzystając z darmowego oprogramowania na Androidzie, które mimo wszystko jest obarczone pewnym błędem, sygnał poprzez Bluetooth docierał niemal natychmiastowo, czyli jak na moje ucho ~30 ms, co stanowi jeden z najlepszych, jeżeli nie najlepszy wynik w tej klasie urządzeń.

Najsłabszym ogniwem jest w tym przypadku mikrofon. Nie oznacza to, że jest tragiczny – działa po prostu tak, jak można się tego spodziewać po takiej konstrukcji. Odbiorcy nie narzekali na jakość połączenia ani nie poczuli, żebym brzmiał ostatnio płytko i bez wyrazu. Do komunikacji ze znajomymi na PC czy PlayStation 5 INZONE Buds będą jak znalazł.

Ładowanie w przerwie na…

Zgodnie z opisem producenta rozstrzał pomiędzy tym, jak długo mogą pracować słuchawki bez wizyty w etui, jest całkiem spory – wynosi bowiem od 10 do 24 godzin i zależy od używanej komunikacji i trybu ANC. W moim trybie mocno randomizowanym mogłem pracować w słuchawkach i spędzić nieco czasu na graniu, aby w połowie drugiego dnia zostać poproszony o podładowanie słuchawek. Bardziej konkretnie? Ok. 14-15 godzin.

Na szczęście nawet, jeżeli jakimś cudem złapałaby Was potrzeba podładowania słuchawek, możecie wykpić się pójściem za potrzebą czy przerwą na cziperki i pićku. 5 minut w zamknięciu dla INZONE Buds oznacza bowiem mniej więcej dodatkową godzinę grania, a na panelu oprogramowania – jakieś 15-20% więcej stanu baterii. Etui może przekazać dwa pełne ładowania od jednocyfrowej liczby, później samo prosi o nakarmienie go amperami, co trwa mniej więcej godzinę.

Sony INZONE Buds
(fot. Katarzyna Pura | Tabletowo.pl)

Komfort, łączność i tryby czyli wzloty i upadki

Masywnie wyglądająca konstrukcja i ponad 5,5 gramów masy pojedynczej słuchawki mogą wywołać obawy o wygodę zestawu podczas dłuższego użytkowania. Z przyjemnością mogę zatem donieść, że pchełki zostały dobrze wyważone. Czuć, jak plastik od wewnętrznej strony pałąka przytula się do ucha, jednak nie ma mowy o żadnym ucisku. Nie zdejmując słuchawek mogłem przesiedzieć w nich 8 godzin pracy i kompletnie nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek mógł narzekać na ich wygodę.

W zachowaniu wysokiego komfortu w trakcie zatkanych uszu pomaga również ANC wraz z trybem ambientu. W przypadku redukcji hałasu zestaw radził sobie zarówno z dźwiękami trwałymi, głosem, jak i ze spontanicznym dźwiękiem sąsiada z wiertarką. Nie miałem jednak okazji przetestować słuchawek w warunkach ekstremalnych typu sesja w TFT na laptopie obok pracującego na pełnych obrotach placu budowy.

Tryb nasłuchiwania otoczenia ma w sobie coś ze sztucznego pomocnika – głos osoby stojącej obok może się zdawać nieco płaski, jednak idzie się do tego przyzwyczaić. Na pewno w tej opcji warto znaleźć dla siebie odpowiedni „poziom ambientu”. W moim przypadku maksymalna czułość oznaczała, że mikrofon był w stanie wybierać cicho szumiące wentylatory PC-a pod biurkiem.

Zanim jednak zbierzemy do kupy wszystkie „ochy” i „achy”, muszę dodać jeszcze trochę „ech”. Tym westchnięciem niezadowolenia jest fakt, że konfiguracja gestów nie działała w pełni. O ile przełączanie pomiędzy trybami ambient/ANC czy kontrola głośności sprawowały się tak, jak powinny, o tyle przy przestawieniu na sterowanie odtwarzaniem nic się nie działo. Nieważne czy chodziło o pauzę na oprogramowaniu pokroju Foobara2000, czy o przewinięcie utworu na Spotify – smyranie i pukanie w panel nic nie dawało.

Innymi problemami, na jakie natknąłem się w kwestii oprogramowania, był fakt, że wyciszanie głosu czatu z jakiegoś powodu wycisza wszystko włącznie z czatem, a kiedy rozmawiałem z kimś przez Discorda i streamowałem rozgrywkę (nie sądzę, żeby był to warunek konieczny), prawa słuchawka potrafiła się rozłączyć i połączyć ponownie po jakimś czasie.

Sony INZONE Buds
(fot. Katarzyna Pura | Tabletowo.pl)

Podsumowanie

Sony INZONE Buds od samego początku mają mocno pod górkę. Choć coraz więcej producentów decyduje się na dokanałowe zestawy w ofercie, to najczęściej są to sprzęty nieco tańsze od gamingowego pomysłu Japończyków. Żeby nie szukać zbyt daleko – HyperX Cloud Mix to – w ofercie jednego ze sklepów – drugie najdroższe słuchawki douszne nie-od-Sony i kosztują „zaledwie” 599 złotych.

Od strony wrażeń audio INZONE Buds kreują się na sprzęt warty każdej wydanej złotówki – tony rozrysowane są w przyjemny dla ucha sposób, dźwięk przestrzenny dodaje nieco mięsa do zabawy, tryb ANC pozwala skupić się na dźwięku, a opcja ambient – na tym, aby co chwila nie zdejmować słuchawek w pracy. Niektóre elementy specyfikacji robią świetne wrażenie, jak ładowanie kompletu w 5 minut na kolejną godzinę grania czy pomoc oprogramowania w dobieraniu rozmiaru pchełek do kształtu ucha.

Od najdroższego urządzenia w swojej klasie oczekiwałbym jednak bezbłędności. A tu potknięć na drodze do „10” jest bardzo dużo. Przede wszystkim brak wsparcia dla klasycznego Bluetooth to okropna decyzja – w ten sposób INZONE Buds podepniemy tylko do kilku smartfonów z wyższej półki.

Ponadto pojawiają się problemy z działaniem podczas połączeń głosowych, panel dotykowy nie obsługuje sterowania odtwarzaniem, choć powinien, aplikacja dla słuchawek Sony na smartfony nie współpracuje z zestawem, a brak adaptera USB-C na USB-A nieco boli.

Dlatego właśnie Sony INZONE Buds to sprzęt dla wybaczających. Musicie mu bowiem wybaczyć wysoką cenę i fakt, że modułu Bluetooth równie dobrze mogłoby nie być. Jeżeli jednak przyzwyczaicie się do tego, że musicie wpinać do swoich konsol odbiornik i przymkniecie oko na braki w aplikacjach, to Wasz PC, PlayStation 5 czy dowolny handheld zabiorą Was do krainy świetnego audio.

Recenzja Sony INZONE Buds. Słuchawki dla wybaczających
Wnioski
Pod kątem dźwięku to prawdopodobnie najlepsze dokanałowe słuchawki dla graczy. Pod kątem obsługi poprzez aplikacje i podejście do komunikacji Bluetooth - niekoniecznie
Zalety
Świetna jakość audio
Oprogramowanie INZONE Hub
Przestrzenny dźwięk
Szybkie ładowanie
Tryb ANC i ambient
bardzo niskie opóźnienia
Wady / Braki
Cena
Brak dostępu do trybu Bluetooth Classic
Brak adaptera USB-C na USB-A
Problemy z działaniem aplikacji podczas czatu
Niedziałające sterowanie odtwarzaczem muzycznym
7
Ocena