sony wf-1000xm5 słuchawki tws
Sony WF-1000XM5 (fot. Jakub Kordasiński | Tabletowo.pl)

Recenzja Sony WF-1000XM5. Najlepsze słuchawki TWS w historii marki

Ponad dwa lata minęły od premiery prawdziwie bezprzewodowych słuchawek WF-1000XM4, będących naprawdę udaną i docenianą przez użytkowników propozycją. Dopiero po takim czasie firma Sony postanowiła zaserwować swoim klientom ich bezpośredniego następcę, czyli model WF-1000XM5. W tym miejscu warto zadać sobie dwa kluczowe pytania: czy warto było czekać oraz czy podwyżka ceny względem poprzedników, wynosząca bagatela 200 złotych, jest uzasadniona istotnymi ulepszeniami?

Do testów podszedłem z nieukrywaną, sporą dozą optymizmu, z racji całkiem dobrych wspomnień z obcowania z XM-czwórkami. Ile z tego optymizmu, który pojawił się na początku, pozostało do teraz, czyli do momentu pisania tej recenzji?

Specyfikacja techniczna Sony WF-1000XM5:

  • audio: przetwornik Dynamic Driver X 8,4 mm, Hi-Res Audio Wireless, DSEE Extreme, 360 Reality Audio ze śledzeniem ruchów głowy,
  • aktywna redukcja hałasów (ANC), tryb ambient, chip QN2e HD,
  • łączność: Bluetooth 5.3, kodeki SBC, AAC, LDAC, LC3, funkcja multipoint,
  • bateria: do 8 h na jednym naładowaniu z ANC (do 12 h bez ANC), do 24 h z etui,
  • ładowanie: około 2 godziny, przewodowe USB-C oraz indukcyjne,
  • 6 mikrofonów do rozmów i ANC (po 3 w słuchawce),
  • wodoodporność: IPX4,
  • wymiary etui: 64,6 x 40 x 26,5 mm,
  • waga etui: 39 g,
  • waga słuchawek: 5,9 g (jedna),
  • aplikacja Sony Headphones Connect.

Cena Sony WF-1000XM5 w momencie publikacji recenzji wynosi 1399 złotych.

Sony WF-1000XM5 i Samsung Galaxy Z Fold 5 (fot. Jakub Kordasiński | Tabletowo.pl)

Ekologiczna zawartość zestawu

Sony dużo bardziej od innych producentów stara się pokazać, że rzeczywiście prezentuje ekologiczne podejście. Firma sukcesywnie wdraża do swoich kolejnych produktów nowe opakowania z autorskiego połączenia eko-materiałów. 

Pudełko, w którym przychodzą do nas WF-1000XM5, zostało wykonane z włókna trzciny cukrowej, bambusa i makulatury. Wyglądem przypomina nieco opakowanie na jajka, ale jest zaskakująco przyjemne w dotyku i wystarczająco twarde. 

Wewnątrz, poza samymi słuchawkami, dostajemy również krótki przewód USB, łącznie cztery pary piankowych nakładek oraz instrukcję obsługi. Swoją drogą, to dla mnie pewien paradoks, że nawet Xperia 1 V nie ma kabla w zestawie, a dużo tańsze słuchawki… już tak (sic!). 

Konstrukcja i wygląd

Sony WF-1000XM5 dostępne są w dwóch wariantach kolorystycznych: testowanym przeze mnie czarnym oraz srebrnym, przypominającym nieco beżowy. 

Standardowo zacznijmy od etui. Już przy pierwszym kontakcie trudno nie odczuć, że zostało znacząco odchudzone względem poprzednika. To wciąż nie taka smukłość, jaką spotkamy w AirPods Pro 2, ale jest blisko. Wykonano je z matowego tworzywa, które na dotyk przypomina… papier. Serio. Co więcej, daje ono bardzo przyjemne odczucie podczas użytkowania, a całość sprawia wrażenie dość solidnie wykonanego. 

Na górze naniesiono złote logo Sony, od frontu widzimy diodę sygnalizującą poziom baterii, z kolei z tyłu znalazło się złącze USB-C oraz przycisku do parowania. Zawias klapki nie skrzypi podczas użytkowania, ale ma delikatne luzy, gdy zaczynamy nią poruszać na boki. 

Zastrzeżenia mam natomiast do samych słuchawek, ale wcale nie w kwestii jakości wykonania, bo tej akurat nie mogę nic zarzucić. Ale po kolei. WF-1000XM5 ewidentnie były na diecie, bowiem są kolosalnie mniejsze od poprzedników. Zmianie uległa też konstrukcja – słuchawki są bardziej okrągłe, przez co lepiej wpasowują się w małżowinę. 

Moim głównym zastrzeżeniem jest sposób ich wykończenia. Sony postawiło na użycie w dużej części błyszczącego tworzywa – matowe są tylko frontowe panele. Przez to w czarnym wariancie słuchawki brudzą się niemiłosiernie. Dużo bardziej wolałbym w pełni matową konstrukcję. 

Swoją drogą, fajnego sznytu wyglądowi słuchawek nadaje ulokowana w dolnej części przedniego panelu spora maskownica mikrofonów w ładnym, miedzianym kolorze.

Wygoda użytkowania, ergonomia

W moim odczuciu jednym z największych mankamentów poprzednich dwóch modeli flagowych słuchawek TWS autorstwa Sony, czyli WF-1000XM3 i WF-1000XM4, była ich wielkość, a co za tym też idzie – wygoda noszenia.

Z tego schematu wyłamały się dopiero LinkBuds S (choć ich za flagowce uznać nie można), no i właśnie omawiane piąteczki. Jak twierdzi producent, względem modelu XM4 są one o 25% mniejsze i 20% lżejsze. Trudno z tym polemizować, bo to po prostu widać, a przede wszystkim czuć.

Sony WF-1000XM5 to nareszcie słuchawki, które mogę zakwalifikować w kategorii „bardzo wygodne”. Niech najlepszym na to dowodem będzie fakt, iż podczas ostatniej podróży pociągiem spędziłem przeszło 4 godziny mając je w uszach bez większych problemów.

W zasadzie, potrzebowałem zaledwie kilkunastu minut przerwy, by uszy nieco odpoczęły od delikatnie odczuwalnego ucisku (umówmy się, przy tak długim użyciu nie powinno to dziwić).

Na co dzień, gdy używam ich przez 1-2 h podczas spaceru czy pracy, nie sprawiają żadnych problemów ergonomicznych. Zatem nowy kształt pozytywnie wpłynął na komfort, same słuchawki też nie odstają już tak mocno od małżowin, choć wciąż leżenie z nimi na boku nie należy do nad wyraz miłych czynności.

Kilka słów należy się również dołączonym piankom. Z reguły nie jestem ich fanem i wolę nakładki silikonowe, jednak te od Sony spisują się dobrze, a – co też istotne – już same świetnie wygłuszają. Niestety, nie wiem czy to kwestia mojego farta, ale już po kilku dniach zaczęły delikatnie pękać z zewnątrz.

O ile w większości modeli pasują mi nakładki w rozmiarze M, tak tutaj, by osiągnąć komfort i izolację, musiałem sięgnąć po L-ki.

Łączność

Producent zastosował tu interfejs Bluetooth 5.3, a nad dźwiękiem czuwają kodeki SBC, AAC oraz sztandarowy kodek Sony, czyli LDAC. Zapewnia on jedną z najlepszych możliwych jakości dźwięku po Bluetooth (do 24-bit/96 kHz, 990 kbps) i jest obsługiwany przez każdy smartfon z Androidem. Wciąż niestety nie wspierają go urządzenia Apple.

Podczas testów łączyłem Sony WF-1000XM5 z wieloma urządzeniami różnych producentów – testowymi smartfonami, tabletami, jak i prywatnym iPhonem i MacBookiem. Z żadnym z nich słuchawki nie sprawiały najmniejszych problemów z szybkością i stabilnością łączenia.

Łączność przez cały czas była stabilna, odtwarzanie muzyki nie było niepożądanie przerywane, a zasięg pozwalał mi na poruszanie się w obrębie całego mieszkania bez noszenia ze sobą telefonu czy laptopa. Nie mam też zastrzeżeń co do opóźnień – są na tyle niskie, że nie powodowały desynchronizacji obrazu z dźwiękiem podczas oglądania filmów.

Słuchawki wyposażono w funkcję multipoint, dzięki czemu możemy je połączyć z dwoma urządzeniami jednocześnie, a one same będą przełączać się między nimi. Co istotne, multipoint nie wyklucza jednoczesnego używania kodeku LDAC, co bardzo często ma miejsce w innych modelach.

Szybkie łączenie ze smartfonami z Androidem zapewnia Google Fast Pair, czyli wyświetlanie na ekranie okna parowania jednym dotknięciem. Wówczas pchełki zapisują się też na naszym koncie Google.

Aplikacja Sony Headphones Connect

Jak zawsze w przypadku słuchawek Sony mamy wsparcie już dobrze znanej aplikacji o nazwie Sony Headphones Connect. Jest ona dostępna zarówno na urządzenia z Androidem, jak również na iOS. Pomiędzy oboma systemami nie ma różnic w funkcjonalności, poza brakiem kodeku LDAC z oczywistych względów.

I cóż ja mogę powiedzieć o tej aplikacji. Przede wszystkim jest ona bardzo rozbudowana, zawiera dużą liczbę funkcji, także parę nowych, które pojawiły się wraz z wyjściem WF-1000XM5. Na spory minus odnotowuję brak spolszczenia aplikacji – z racji sporej popularności słuchawek Sony w Polsce tłumaczenie po prostu powinno się pojawić.

Interfejs apki jest relatywnie prosty w obsłudze. Została ona podzielona na cztery najważniejsze segmenty: status, dźwięk, system i usługi. Z kolei na górze na stałe wyświetla się grafika słuchawek, ich stan naładowania oraz aktualny kodek audio.

Na ekranie Status widzimy połączone urządzenia i odtwarzanie. Jest też Adaptive Sound Control – funkcja ta była znana już z modelu WF-1000XM4. Polega ona na przypisywaniu do konkretnych lokalizacji i czynności (np. przebywania w pracy, w domu, w autobusie, spaceru itd.) automatycznego włączania zdefiniowanych przez nas trybów kontroli hałasu – ANC lub trybu ambient. Przydatne.

W sekcji Sound na górze możemy przełączyć się między ANC, wyłączonym lub ambient. Speak-to-Chat to funkcja włączająca tryb Ambient po usłyszeniu naszego głosu, gdy zaczynamy rozmowę z kimś. Jest też equalizer, wyposażony w kilka predefiniowanych ustawień i oczywiście możliwość stworzenia własnego z pomocą pięciu suwaków.

Nową funkcją jest Find My Equalizer, stanowiąca prostszą alternatywę dla tradycyjnych suwaków korektora. Na wstępie warto przede wszystkim włączyć swoją ulubioną muzykę. W aplikacji wyświetla nam się pięć przycisków i każdy z nich to inny typ brzmienia, po wybraniu jednego wyświetlają się kolejne (ilość zależy od pierwszego wyboru), a potem jeszcze raz, ostatni, w celu wybrania finalnego brzmienia. Wyniki zapisują się jako jeden z presetów EQ. Efekty są bardzo zadowalające.

Pozostałe ustawienia to m.in. konfiguracja 360 Reality Audio, wybór kodeku audio (Prioritize Sound Quality oznacza LDAC) oraz DSEE Extreme, czyli mechanizm inteligentnego podnoszenia jakości dźwięku.

W zakładce system możemy ustawić czy słuchawki mają używać funkcji multipoint, wybrać asystenta głosowego (jest również Amazon Alexa), zmienić znaczenie przycisków dotykowych (o tym za chwilę), zaktualizować oprogramowanie i inne temu podobne opcje.

Obsługa słuchawek, czyli dotykanie i… kiwanie głową

Jak większość modeli na rynku, Sony WF-1000XM5 zostały wyposażone w panele dotykowe ulokowane na frontach słuchawek. Za ich pomocą możemy sterować odtwarzaniem i kontrolą hałasu bez wyjmowania telefonu.

Widzę tu jednak pewną ułomność. Sporo słuchawek innych firm umożliwia dowolną modyfikację interakcji. W przypadku Sony, możemy tylko wybierać całymi kategoriami – standardowo lewej słuchawce przypisano ANC i Quick Attention, czyli tymczasowe włączenie trybu ambient dopóki nie zdejmiemy palca z panelu, a prawej sterowanie muzyką.

Możemy tylko zamienić je stronami lub wyłączyć którąś z nich. Szkoda, bo zdecydowanie wolę mieć tu pełną kontrolę i sam ustalać, co wywoła np. dwukrotne tapnięcie prawej słuchawki, a co trzykrotne lewej.

W lewej słuchawce, odpowiadającej za ANC, pozostają nam dwie wolne akcje – dwu- i trzykrotne stuknięcie. W tym miejscu możemy dodać np. Spotify Tap, czyli szybkie odtwarzanie ze Spotify. Z kolei czterokrotne szybkie stukanie w lewy/prawy panel reguluje głośność w dół/w górę.

Intrygującą możliwością sterowania są gesty… kiwania głową. Tak, dobrze czytacie. Interakcje wykonujemy potakując, czyli skinięciem głową w dół oraz zaprzeczając, tj. kręcąc w lewo i prawo. W ten sposób możemy tylko odbierać i odrzucać połączenia. Mimo że działa to zaskakująco dobrze, będąc zupełnie szczerym, skorzystałem z tej opcji może z trzy, cztery razy.

Na koniec nie mogę nie wspomnieć również o czujnikach obecności w uchu. Sony nie zapomniało o ich zaimplementowaniu i działają one bez zarzutów – wstrzymują odtwarzanie po wyjęciu słuchawki z ucha i wznawiają po jej włożeniu. Jeśli jednak nam to przeszkadza, można wyłączyć tą funkcję w aplikacji.

Bateria

Jak mogliście do tej pory przeczytać (i jeszcze przeczytacie dalej), Sony WF-1000XM5 zyskały sporo fajnych funkcji i usprawnień względem poprzedniczek. Niestety, usprawnienia te nie objęły czasu pracy na baterii – w porównaniu z modelem XM4 nie zmienił się on ani o minutę.

Zatem, wedle danych na papierze, słuchawki samodzielnie są w stanie działać do 8 godzin z włączoną redukcją hałasów lub trybem Ambient, a bez nich można liczyć na nawet 12 godzin. Etui ładujące pozwala zwiększyć czas użytkowania z ANC do 24 godzin, czyli doładować je do pełna dwukrotnie. Tyle suchej teorii, a jak jest w praktyce?

Przez ogromną większość czasu ze słuchawek korzystałem właśnie z aktywnym ANC, ewentualnie z trybem przepuszczalności. W użyciu był także kodek LDAC oraz funkcja DSEE w trybie auto. W takim scenariuszu mogłem liczyć na około 6-7 h odtwarzania. Doliczając futerał, łącznie uzyskiwałem około 21 godzin pracy.

Dużo, mało? Średnio, ale też nie źle – po prostu dobrze. Dla porównania, moje prywatne AirPods Pro 2 z etui zbliżają się do 30 h, ale już samodzielnie wytrzymują mniej, bo do 6 h.

Pełne naładowanie etui i słuchawek za pośrednictwem przewodu USB-C trwa nieco ponad dwie godziny. Na pokładzie nie zabrakło również ładowania indukcyjnego, co uznaję za plus, choć nie jest zaskoczeniem, że zajmuje ono nieco dłużej.

Aktywna redukcja hałasów, tryb ambient

Już wcześniejsze modele słuchawek Sony cieszyły się świetnym ANC, w szczególności te nauszne, jak chociażby najnowsze WH-1000XM5. Firma w przekazach marketingowych dumnie twierdzi, że wypuściła właśnie słuchawki z najlepszym systemem redukcji hałasów. Czy rzeczywiście tak jest?

Z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że Sony WF-1000XM5 mają kapitalne ANC i zarazem jedno z najlepszych na rynku. Co prawda redukcja hałasów tutaj nie ma żadnej regulacji stopni natężenia, ale… to naprawdę nie jest potrzebne, bo liczy się sama skuteczność, która tutaj jest świetna.

Słuchawki doskonale wytłumiają dźwięki o niskich częstotliwościach, zatem rewelacyjnie sprawdzają się podczas podróży pociągiem czy autobusem, co miałem okazję sprawdzić wielokrotnie. Już ANC pozwala dobrze wyciszyć się na czas podróży, a gdy jeszcze włączymy muzykę, otrzymujemy pełne odcięcie od hałasu.

Gorzej od niskich, ale wciąż bardzo dobrze, wycinane są inne dźwięki, także te niejednostajne, odgłosy remontu za ścianą czy gwarne rozmowy w otoczeniu, zatem jeśli macie głośnych sąsiadów czy współpasażerów – z nimi WF-1000XM5 również sobie poradzą. Pozytywnie oceniam też skuteczność wobec szumu wiatru, który jest dobrze blokowany i nie przedostaje się do uszu w postaci trzeszczenia mikrofonów.

Producent ewidentnie popracował również nad trybem Ambient, czyli przepuszczaniem dźwięków otoczenia. To wciąż nie jest poziom tak genialny, jak w AirPods Pro 2, gdzie brzmi to niesamowicie naturalnie, ale jest blisko. Do dyspozycji mamy 20 stopni regulacji głośności, choć osobiście na stałe korzystałem z najwyższego.

Dźwięki dookoła nas przekazywane z mikrofonów mają całkiem naturalną barwę, są wystarczająco głośne, a głosy osób, z którymi rozmawiamy, słyszymy bardzo wyraźnie. Dzięki temu, tryb Ambient dobrze sprawdza się zarówno, gdy musimy bezpiecznie przejść przez ulicę, jak i szybko uciąć z kimś pogawędkę bez wyjmowania słuchawek.

Jakość dźwięku i brzmienie

Sony zastosowało tutaj zaprojektowany na nowo przetwornik dynamiczny Dynamic Driver X o średnicy 8,2 milimetra, z kolei autorski procesor V2 odpowiada za 24-bitowe przetwarzanie dźwięku. Zastosowano tu też system podnoszenia rozdzielczości audio DSEE Extreme oraz wspominany kodek LDAC, dzięki któremu słuchawki zyskały certyfikat Hi-Res Audio Wireless.

Jest również wsparcie dla dźwięku przestrzennego 360 Reality Audio, choć jest on obsługiwany wyłącznie w określonych aplikacjach i wybranych treściach. Na dzień dzisiejszy 360 Reality Audio oferują przede wszystkim Tidal i Amazon Music. Aby w ogóle skonfigurować tą funkcję, najpierw musimy w aplikacji zrobić zdjęcia uszu, które mają posłużyć jak najlepszemu dopasowaniu efektów przestrzenności.

Tyle teorii, czas na praktykę – jak brzmią Sony WF-1000XM5? W skrócie powiedziałbym, że bardzo dobrze, ale żeby nie było, nie oznacza to, że nie mają sobie równych. Słuchawki reprezentują brzmienie bardziej rozrywkowe, o ciepłej barwie i z pokaźną ilością niskich tonów. Przejdźmy przez wszystkie elementy składowe po kolei.

Bas tworzy tutaj solidną podstawę całości. Niskich tonów jest dużo i bardzo mocno zaznaczają one swoją obecność, gdy tylko nadarza się ku temu okazja. Na szczęście, nie jest to jednoznaczne z całkowitym zalaniem dźwięku basem – dół jest całkiem sprawnie kontrolowany, dobrze trzyma się w ryzach i nie dudni jednostajnie. Dobrze wypada też zejście w partie subbasowe.

Tony średnie charakteryzują się ciepłem, co z pewnością będzie się podobać typowemu słuchaczowi, ale już nie aż tak osobie, która woli większą naturalność dźwięku. Mimo to, nie narzekam na rozdzielczość – da się tutaj wychwycić bardzo dużo detali (dzięki ci, kodeku LDAC!). Same wokale są bliskie, ale ocieplone. Góra pasma jest łagodna w odbiorze i nie kłuje, ale odbyło się to poprzez minimalne zepchnięcie jej na dalszy plan.

Osobiście musiałem poświęcić chwilę funkcji Find My Equalizer, by znaleźć brzmienie idealne dla siebie – z nieco bardziej podbitymi średnimi i wysokimi tonami. Na szczęście słuchawki są bardzo podatne na korekcję, zatem dopasowanie brzmienia pod swoje preferencje nie jest problematyczne.

Jakość rozmów

Kilka słów należy się rownież temu – dla wielu jednemu z najważniejszych aspektów użytkowania słuchawek bezprzewodowych. WF-1000XM5 zostały wyposażone w zestaw sześciu mikrofonów, po trzy w każdej ze słuchawek. Są one sprzężone z czujnikami przewodnictwa kostnego, algorytmami wyciszania otoczenia oraz DNN, czyli głęboką siecią neuronową.

Jakość rozmów jest po prostu dobra. Przeprowadziłem za pośrednictwem XM5 dziesiątki rozmów – telefonicznych i przez komunikatory. Jeśli przebywałem w domowym zaciszu, rozmówcy ani trochę nie narzekali na słyszenie wypowiadanych przeze mnie słów. Gdy w grę wchodziło głośne otoczenie np. sklep czy ruchliwa ulica, to już czasem zdarzało się, że musiałem powtarzać to, co mówię.

Podsumowanie – czy warto kupić Sony WF-1000XM5?

Na to pytanie chciałbym odpowiedzieć w pełni jednoznacznie, ale nie mogę. Odpowiedź brzmi: to zależy. Po przeszło trzech tygodniach testów nie mam cienia wątpliwości, że Sony WF-1000XM5 to kapitalne słuchawki true wireless. Mają dużo fajnych funkcji, a większość aspektów wypada w nich dobrze lub nawet bardzo dobrze.

Cieszy, że producent w końcu odrobił lekcję z ergonomii, przez co słuchawki są dość małe i bardzo dobrze leżą w uszach. Pozytywnie oceniam przede wszystkim świetne ANC, bardzo dobry tryb Ambient, rozbudowaną i bogatą w funkcje aplikację. Brzmienie wypada solidnie i jest podatne na korekcję. Atutem jest również obecność kodeku LDAC.

Bateria jest dobra, ale nie uległa ulepszeniu względem poprzedniczek i mimo wszystko mogłyby się tutaj pojawić wyższe wyniki. Na pokładzie nie zabrakło ładowania indukcyjnego, co uznaję za plus.

W zasadzie, nie mam dużej ilości zarzutów. Jakość połączeń mogłaby być lepsza, a aplikacja powinna być spolszczona. Miło byłoby też zobaczyć w apce możliwość dowolnej modyfikacji gestów dotykowych. Co do samej konstrukcji, błyszczące wykończenie nie jest najbardziej trafionym pomysłem i przeciętnie sprawdza się na co dzień.

Koniec końców, WF-1000XM5 to bardzo kompletne, iście flagowe słuchawki prawdziwie bezprzewodowe, wypakowane po brzegi funkcjami. Jeśli nie wymagasz audiofilskiej naturalności w brzmieniu po wyjęciu z pudełka, a liczy się dla Ciebie po prostu wysoka jakość dźwięku i świetne ANC – to jest jeden ze słuszniejszych wyborów. Oczywiście pod warunkiem, że wydatek 1400 złotych na słuchawki nie jest przeszkodą dla Twojego portfela.

Jednak czy to oznacza, że są one bezwzględnie najlepsze na rynku? Nie, ale są świetne i z całą pewnością znajdują się na wysokim miejscu, w szczególności w moim prywatnym rankingu.

sony wf-1000xm5 słuchawki tws
Recenzja Sony WF-1000XM5. Najlepsze słuchawki TWS w historii marki
Zalety
świetna redukcja hałasów
bardzo dobry tryb dźwięków otoczenia
solidne, podatne na korekcję brzmienie
aplikacja z ogromną ilością przydatnych funkcji
multipoint i kodek LDAC
bardzo dobra wygoda (w końcu!)
jakość wykonania
Wady
błyszczące wykończenie uciążliwe w użytkowaniu
brak języka polskiego w aplikacji
małe możliwości edycji paneli dotykowych
no tanio to nie jest...
9
Ocena