Minęło siedemnaście lat od premiery pierwszego iPhone’a i rozpoczęcia w elektronice mobilnej ery smartfonów. Tyle lat rozwoju, coraz szybsze układy mobilne i duże ekrany, a nasi kieszonkowi towarzysze nie zostali przyjęci przez zaangażowanych graczy jako platforma z krwi i kości. Dlaczego mobilny gaming w 2024 roku wygląda tak, a nie inaczej?
Każul vs. Hardkor
Gra casual (ang. casual game) gra rekreacyjna, gra codzienna – rodzaj gier komputerowych, charakteryzujących się prostymi zasadami rozgrywki oraz tym, że nie wymagają od gracza poświęcenia dużej ilości czasu i zaangażowania. Wikipedia
Jeżeli mamy już ustalone, czym są gry casualowe, siłą rzeczy wiecie, kim jest casual gamer – to osoba preferująca gry niewymagające sporej inwestycji czasu w naukę mechanizmów o niskim poziomie trudności, czasami nastawiona na tytuły oparte na powtarzalnej, niekończącej się pętli rozgrywki.
Na drugim końcu skali mamy graczy hardkorowych (lub graczy zaangażowanych – na potrzeby tekstu będę stosował te terminy zamiennie), czyli ludków, którzy chcą trudnych gier, rozpracowanie zasad rządzących grą wpędza ich w tymczasową bezsenność, a dotarcie do napisów końcowych nierzadko wymaga poświęcenia dwucyfrowej liczby godzin.
Raczej nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem, że oba światy potrafią się przenikać. W końcu autor tego tekstu trochę z ciekawości, a trochę dla beki sprawił, że na jego koncie PSN kolejność splatynowanych gier pokazuje najpierw Bloodborne’a, a potem My Little Pony: Przygoda w Zatoce Grzyw. Bez względu na preferencje, gracza casualowego i hardkorowego spotkamy zarówno przy komputerze stacjonarnym, jak i konsoli.
Smartfony stały się jednak prawdziwym domem dla odprężającej, cyfrowej zabawy. Według Mordor Intelligence, wartość rynku mobilnego wyniesie w 2024 roku ponad 100 miliardów dolarów. Fortune Business Insight oszacował wartość rynku gier w 2022 roku na 249,55 miliarda dolarów. Innymi słowy – 40% wartości rynku gier to obecnie rozrywka mobilna.
W co jednak gramy na smartfonach? Tutaj pojawia się spory problem – nie możemy bowiem porównywać gier free-to-play, generujących miliardowe przychody, z tytułami, które zarabiają poprzez sprzedaż fizycznych i cyfrowych kopii. Gdyby przyjrzeć się liście opublikowanej na Video Game Sales Wiki, pierwsza 11 prezentuje się następująco:
- Honor of Kings / Arena of Valor (18 miliarda dolarów przychodu)
- Candy Crush Saga (12 mld)
- PUBG Mobile (11 mld)
- Monster Strike (11 mld)
- Clash of Clans (10 mld)
- Pokemon Go (9 mld)
- Puzzle & Dragons (8,5 mld)
- Fate/Grand Order (7 mld)
- Roblox Mobile (5,5 mld)
- Fantasy Westward Journey (5,4 mld)
- Genshin Impact (5,3 mld)
Wśród tych gier wyłącznie PUBG Mobile, Fantasy Westward Journey i Genshin Impact można by uznać za tytuły, które wymagają od gracza więcej wysiłku. Jak zatem wygląda lista najpopularniejszych gier w ujęciu liczby sprzedanych egzemplarzy? O tak:
- Minecraft
- Grand Theft Auto V
- Wii Sports
- PUBG: Battlegrounds
- Mario Kart 8
- Red Dead Redemption 2
- Terraria
- Super Mario Bros
- Overwatch
- Human: Fall Flat
- Wiedźmin 3: Dziki Gon
Choćbyśmy nie wiem jak naginali ramy gatunkowe, jedynym tytułem, który z łatwością można wpisać w nurt casualowy, jest Wii Sports.
Dlaczego więc w 2024 roku tylko PUBG odniosło sukces na konsolach/PC oraz mobilnie, próżno szukać na listach popularności GTA, a wielu „prawdziwych graczy” nie traktuje smartfonów jako pełnoprawnej platformy?
Krótkie wyjaśnienie dwóch kwestii. Pierwsza – o Apple będę wspominał rzadziej, ponieważ nie jestem właścicielem jakiegokolwiek urządzenia z jabłkiem w logo i z łatwością moglibyście wytknąć mi, że nie wiem o czym mówię. Druga – kolejność stawianych argumentów jest losowa.
Cyfrowy śmietnik
Do końca 2024 roku zostało nam jeszcze trochę czasu, ale już wiemy, że liczba wydanych gier na Steamie przekroczy ponad 15 tysięcy pozycji. Trudno się w tym wszystkim połapać, jeżeli nie ma się zapisanych wszystkich dużych premier w kalendarzu lub nie obserwuje się recenzentów czy youtuberów o podobnym guście.
Na szczęście główna strona na platformie Valve została opracowana przez kogoś, komu zależy na polecaniu względnie dobrych gier. Dlatego otwierając oprogramowanie 18 listopada wiem, że Farming Simulator jest już dostępny, skoro gram w shmupy i retro to powinienem kupić sobie Cupheada, a kurator PC Gamer poleca zainteresowanie się MechWarrior 5: Clans.
Niżej dowiaduję się, że seria Half-Life jest jeszcze w promocji, a na najbliższych kilkadziesiąt godzin przeceniono GodHood i The Oregon Trail. Podobne wrażenie mam w trakcie przeglądania sklepu PlayStation na PS5. Z rekomendacjami nieźle radzi też sobie GOG czy Epic Games Store.
Jak to się ma do przestrzeni mobilnej? Według Pocketgamer.biz w 2022 roku App Store zaliczył wynik nowowydanych gier na iOS – 57 tysięcy pozycji. Z pewnością liczba dotycząca Sklepu Play jest jeszcze wyższa.
Kiedy jednak otwieram zakładkę gry na swoim smartfonie, od razu odechciewa mi się szukania czegokolwiek. Główna strona poleca mi kolejno zainstalowanie Netflixa, abym zaczął oglądać Arcane, następnie chce mnie zachęcić do pobrania Pokemon TCG Pocket, Robloxa, Jujutsu Kaisen i Capybara Go. Poniżej w Proponowanych dla mnie widzę: Words of Wonders: Połącz Słowa, World of Tanks Blitz, Asphalt Legends Unite, Genshin Impact, RAID: Shadow Legends czy AFK Arena.
Okej, chcę więc zagrać w jakąś znośną grę wyścigową. Rozpoczęcie od wyszukania kategorii to najgorszy błąd do popełnienia – dzięki temu widzę, że najpopularniejsze gry za 0 złotych to Car Race, Highway Overtake – Car Racing oraz „Przyjazd autobusu”. Część podobna do siebie, każda z reklamami lub mikrotransakcjami za rogiem. Warto zatem zaufać społeczności i sięgnąć po bestsellery. Dopiero teraz zauważam, że Wreckfest jest na Androida i wyceniono go na 4,99 złotych. Większym wydatkiem jest GRID Autosport czy ukochany przeze mnie Absolute Drift.
Przechodząc do meritum – platformy mobilne zachowują się tak, jakby jedynym źródłem przychodu były gry F2P. Trzymają się więc UI, który zniechęca zaangażowanych graczy do korzystania z wyszukiwarki. W ten sposób zaangażowani gracze wracają tam, gdzie znajdą przyjaźniejszy interfejs – podrzucający im dobre promocje i wskazujący na jakościowe tytuły.
Masz tu 50 centów i zrób mi marketing
Smartfony mają wiele ciekawych gier z różnorodnych gatunków – wiem o tym, bo siedzę mocno w temacie, a nie dlatego, że tego wymagał ode mnie research do tekstu. Czasami z ciekawości zainstaluję jakąś darmówkę opartą na popularnej franczyzie, innym razem znajdę jakąś perełkę z PC w cenie hot doga z pobliskiego frogshopu.
Tym, którzy preferują modele subskrypcyjne od zakupu tytułów na własność, mają dwie świetne opcje: Netflix Games oraz odpowiednio Play Pass dla Androida i Apple Arcade na systemy Apple. Na Play Pass wypróbujecie m.in. świetne Machinarium, Her Story, Terrarię, Loop Hero… Podobnie jest z Netflix Games – część z Was i tak opłaca „czerwone N” i nawet nie wie, że może w ramach subskrypcji pograć w Dead Cells, GTA: Vice City czy Into The Breach.
Dlaczego o tym nie wiecie? Bo najwyraźniej ani Google ani Netfliksowi nie zależy, aby jakoś rozhuśtać abonamenty wśród hardkorowych graczy – ci chwilę pogadają o dostępności fajnego zestawu gier za 33 złote miesięcznie, od wielkiego dzwonu Play Pass dostanie chwilową promocję „6 miesięcy za pół ceny” i na tym się kończy.
Nie pytajcie mnie, jak lepiej zaistnieć w świadomości hardkorowych graczy, bo się na tym nie znam. Wiem tyle, że Netflix przyciągnął 2,5 miliona zainteresowanych spośród 250 milionów subskrybentów, co przy liczbie ponad dwóch miliardów graczy mobilnych i 34 milionach subskrybentów Game Passa brzmi jak słaby dowcip.
Gdzie mój Wiedźmin 3 na Androida?
Moja recenzja Asusa ROG Phone 9 Pro przyniosła odważną tezę – skoro smartfon wyciąga ponad 20 tys. punktów w Wild Life, czyli tyle samo, co oparty na architekturze Arm Asus Vivobook S15, a wspomniany laptop ma tyle punktów w Night Raid, co Steam Deck, to nowy układ mobilny Snapdragon 8 Elite ma zbliżoną moc obliczeniową do konsoli Valve.
Koncept trochę pokręcony, ale mówi nam trochę o tym, jak potężne są dzisiaj chipsety obecne w smartfonach – to nie CPU i GPU pod jednym dachem, które mają problem z grafiką 3D, jak w 2009 roku, tylko zestaw, który najprawdopodobniej uruchomiłby kilkuletni tytuł przy stabilnych 30 klatkach na sekundę.
Tutaj, przyznaję, poczułem się zaskoczony – okazuje się bowiem, że na procesory Mac M1 oraz nowsze zapowiedziano m.in. Prince of Persia: Lost Crown, Lies of P, Snowrunner czy Stray. Wiedziałem, że iPhone 15 Pro otrzymał Death Stranding: Director’s Cut czy Assassin’s Creed Mirage. Gdyby przyjrzeć się wynikom Snapdragona 8 Elite, układ osiąga zbliżone wyniki do procesora A17 Pro, a ten do chipestu M1. Gdyby tylko życie było tak proste, jak porównywanie cyferek w benchmarku…
Jest bowiem jedna przeszkoda, której się domyślacie – portowanie gry pomiędzy platformami rzadko polega na Ctrl+C i Ctrl+V. Zespół musi nieco pokombinować z downgradem grafiki, skalowaniem UI czy sterowaniem, a to kosztuje. Koniec końców całość musi się opłacać – w lipcu 2024 roku dowiedzieliśmy się, że wspomniane powyżej gry Capcomu i Ubisoftu sprzedały się raptem w kilku tysiącach egzemplarzy. Trudno zatem mówić o łatwym zarobku.
Hej Google, jak przełamać duopol?
W 2023 roku byliśmy świadkami wycofania się Lenovo z rynku gamingowych smartfonów. Black Shark, marka powołana przez Xiaomi, od ponad dwóch lat nie pokazała żadnego nowego urządzenia mobilnego. Na polu bitwy w 2024 walczą wyłącznie seria Asus ROG Phone 9 z Redmagic 10.
Wybór zatem sprowadza się do uznanego giganta z Tajwanu lub chińskiego konkurenta, który jest od niego tańszy i, niestety, jak pokazała recenzja Redmagic 9 Pro, nieco kulejący pod względem stabilności systemu czy przetłumaczonych fragmentów interfejsu (chyba, że w tym roku udało im się usunąć problemy poprzednika.)
Wydaje mi się, że taki układ, skupiający się obecnie na dwóch siłach, trudno będzie przełamać. Nie ma obecnie ani jednej firmy, której debiut na rynku smartfonów dla graczy przyniósłby jakikolwiek zysk w dalszej perspektywie – Acer, Razer czy Dell próbowali swoich sił w przeszłości, jednak nie powiodło im się. Teraz wejście w ten biznes, i to wyłącznie ze sprzętem dla wąskiej grupy odbiorców, byłoby bardzo trudne.
Dlaczego to takie ważne? Zaangażowani gracze są przekonani, że gamingowe smartfony nie mają sensu (patrz rozdział o marketingu), więc sprzedaż spada, wtedy z rynku wypada kolejny producent, a następnie gracze mają kolejny dowód na bezsens skupiania się na mobilnym gamingu. W ten sposób tworzy się zamknięte koło, które trudno jest przełamać.
Budowanie bazy i ogień krzyżowy
Wiecie, dlaczego handheldy zyskują na popularności z palcem w gnieździe USB-C? Czy chodzi o gabaryty? Nie sądzę – Testując Lenovo Legion Go i widząc leżącego obok Nintendo Switcha odnosiłem wrażenie, że trzymam w rękach cegłę. To może podzespoły, które pozwalają na uruchomienie Cyberpunka 2077? Częściowo – wyobrażam sobie, że właścicieli wypasionych PC urzekła wizja, w której kosztem trochę gorszych tekstur i modeli pojazdów mogą ogrywać hit CD Projekt RED na kanapie.
Prawdziwa tajemnica tkwi jednak w tym, że na gry dedykowane na Steam Decka nie trzeba wydawać ani złotówki. Nie trzeba też czekać, aż na platformę pojawi się kilkanaście gier wartych ogrania – znaczek Steam Deck Verified już dziś zapewnia, że ponad 7 tysięcy gier dostępnych na platformie Valve jest kompatybilnych z handheldem. Na moim koncie uzbierałem przez 12 lat ponad 1800 gier i w tej chwili jestem posiadaczem 492 tytułów na Steam Decka.
Choć mowa tu wyłącznie o rynku PC, warto wspomnieć też o tym, jak łatwo rozwija się w nim bazę gier. Tu darmówka na GOG-u, tam zaraz podmieniają jakiegoś indyka na hit z 2021 roku na Epic Games Store. Jeżeli ma się garść cierpliwości i pieniędzy, wystarczy 50 złotych rocznie, żeby w ramach Prime Gaming zdobyć Mafię: Definitive Edition, Dishonored czy Marvel’s Guardians of the Galaxy. Dorzućmy do tego Humble Choice, które za nieco większą cenę w swojej historii w 2024 roku pozwoliło na przypisanie do konta Steam m.in. Persona 4 Golden, Remnant 2 czy Yakuza: Like a Dragon. W rok za grosze zbudujecie bibliotekę na stałe, o jakiej na Androidzie można tylko pomarzyć.
Oczywiście nie oczekuję, że nagle gry z PC zostaną dodane za darmo do mojego konta w Sklepie Play. Mógłbym natomiast spodziewać się szerszej implementacji funkcji, która pomiędzy konsolami zawsze robi na mnie wrażenie, a w przypadku smartfonów korzysta z tego tylko garść deweloperów.
Chodzi o cross-save. To wspaniałe, że grając w Hadesa na Switchu mogę w każdej chwili wrócić do niego na PC, a ktoś, kto raz woli grać na padzie, a raz na klawiaturze, może korzystać z jednego konta w Apex Legends.
Niestety, swojego zapisu z GTA: Vice City na PlayStation 5 nie przeniosę na Androida i z powrotem, a mój druid z Titan Quest nie pojawi się na ekranie smartfona. Cóż, przynajmniej moje postępy z Genshin Impact mogę odtworzyć na komputerze.
Spokojnie, zaraz się rozkręci
Patrząc na wszystko, co się obecnie dzieje na gamingowym rynku w ogóle, odnoszę wrażenie, że jesteśmy u progu dużych mobilnych zmian. Przenośne konsole z Windowsem/Steamem na pokładzie do grania w dobrze wyglądające tytuły nie stały się jednoroczną ciekawostką i podejrzewam, że będą stanowić odrębną, rozwijającą się gdzieś obok gałąź.
Zdzieliłbym jednak padem po głowie tego, kto uważa że mobilny gaming dla zaangażowanych nie ma szans, bo istnieje Steam Deck i ROG Ally X. To dwie zupełne różne platformy, borykające się z osobnymi problemami, które przez lata producenci będą starali się rozwiązać. Takie handheldy nie należą do lekkich urządzeń, bateria pod dużym obciążeniem w niektórych modelach wytrzymuje dwie godziny rozgrywki, a użeranie się z Windowsem 11 z pewnością doprowadziło już kilku graczy do fryzury „na Kratosa”.
Smartfony są w stanie przyciągnąć hardkorowych graczy i mają na to większą niż kiedykolwiek szansę. Epic Games Store, który zaczął być dostępny w Sklepie Play po zmianie polityki Google, chce ruszyć do końca 2024 roku z udostępnianiem gier za darmo, a w 2025 roku z narzędziami do self-publishingu. Chmurowe usługi pokroju GeForce Now czy Xbox Game Cloud zyskują coraz większą popularność, nie wymagają gamingowego smartfona za 6 tysięcy złotych, a 5G i coraz nowsze standardy Wi-Fi mogą być rozwiązaniem problemu z opóźnieniami.
Coraz większa liczba dedykowanych kontrolerów, naprawdę potężne układy mobilne z najwyższej półki, Play Pass/Apple Arcade i Netflix Games to kolejne cegiełki w tej budowie. Żeby jednak nanieść trwały fundament, budulec musi być silny i niepołożony na odwal się.
Obecnie najsłabszym elementem jest Google i Apple, które zapewne preferują wpływy z „połącz 3” i idle clickerów niż przedstawienie Androida jako platformy dla „prawdziwych graczy”. Póki co rywalizacja Asusa i Redmagic musi nam wystarczyć, ale chciałbym zobaczyć w przyszłości większą konkurencję – nawet, jeżeli byłyby to tylko sub-marki rynkowych molochów.
Kiedy giganci wyciągnęliby ręce do hardkorowych graczy, miło by było zostać świadkiem większej liczby dobrych gier autorstwa uznanych zespół – z dobrą optymalizacją portów i udogodnieniami pokroju cross-save’ów. Kto wie, może jeżeli wszystko potoczyłoby się w tej kolejności, w końcu gracze zaczęliby traktować smartfony jako pełnoprawną platformę wartą czasu i pieniędzy.