Recenzja OnePlus 13R. Ma w sobie sporo z flagowca

Muszę przyznać, że rzadko używam tego stwierdzenia – tym bardziej w recenzjach, ale OnePlus 13R to sprzęt, z którym trudno się rozstać. Świetny wyświetlacz, wysoka wydajność, aparat, którym można zrobić zdjęcia na naprawdę dobrym poziomie i duża pojemność akumulatora. To wszystko brzmi jak przepis na smartfon idealny, szczególnie jeśli mówimy o średniaku. Jak jednak ten model sprawdza się na co dzień? Zapraszam do recenzji sprzętu, który pozytywnie zaskakuje i to na wielu frontach.

Specyfikacja OnePlus 13R

EkranAMOLED, 6,78-cala, FHD+ (2780 x 1264 pikseli), częstotliwość odświeżania 1-120 Hz LTPO 4.1, 100% pokrycia bartw DCI-P3, 10-bitowa głębia kolorów, jasność maksymalna 4500 nitów, obsługa Dolby Vision, HDR 10+, HDR ViVid, pokryty Corning Gorilla Glass GG7i
CPUSnapdragon 8 Gen 3
GPUAdreno 750
RAM12 GB LPDDR5X
Pamięć wewnętrzna256 GB UFS 4.0
System operacyjnyAndroid 15 z nakładką OxygenOS 15.0
Aparat z tyłu #1główny, matryca Sony LYT-700, 50 Mpix, rozmiar 1/1.56″, przysłona f/1.8, OIS, EIS, odpowiednik ogniskowej 24 mm
Aparat z tyłu #2teleobiektyw S5KJN5, 50 Mpix, rozmiar 1/2.75″, przysłona f/2.0, EIS, 2-krotny zoom optyczny, odpowiednik ogniskowej 47 mm
Aparat z tyłu #3ultraszerokokątny, 8 Mpix, rozmiar 1/4″, przysłona f/2.2, EIS, odpowiednik ogniskowej 16 mm
Aparat z przodu16 Mpix, rozmiar 1/3,09″, przysłona f/2.4
Akumulator6000 mAh, ładowanie 80 W SuperVOOC (przewodowe)
Łączność i komunikacjaWi-Fi 7, 5G, NFC, GPS, GLONASS BDS, Galileo, QZSS,
eSIMtak
Bluetooth5.4, kodeki SBC, AAC, aptX, aptX-HD, LDAC, LHDC 5.0
Głośnikistereo
Wymiary161,72 x 75,77 x 8,02 mm
Waga206 g
Klasa wodoszczelnościIP65
Cenaod 2699 złotych (w momencie publikacji recenzji)
przygotowane na podstawie danych OnePlus
Gdzie kupić?

OnePlus 13R

ok. 2699 zł
(Przybliżona cena z dnia: 9 kwietnia 2025)
Zawiera linki afiliacyjne.

OnePlus 13R dostępny jest w sprzedaży w dwóch kolorach, a są to: Nebula Noir (ciemno szary/czarny) oraz Astral Trial (biały). W moje ręce na testy trafiła ta druga – i według mnie zdecydowanie ciekawsza – wersja. Dlaczego tak sądzę? Do tego jeszcze wrócimy.

Nie mogę nie wspomnieć o zawartości zestawu. Poza smartfonem w pudełku znajdziemy tylko (charakterystyczny, bo mocno czerwony) przewód USB-C, szpilkę do tacki SIM oraz skróconą dokumentację. Ze względu na regulacje UE ładowarki oczywiście brak.

fot. Piotr Bukański

Design i jakość wykonania rodem z flagowca

Już od pierwszego kontaktu OnePlus 13R sprawia wrażenie bardzo solidne wykonanego. Mimo że to smartfon ze średniej półki, jego konstrukcja zaskakuje jakością wykonania. Plecki urządzenia wykonano z matowego tworzywa sztucznego, które co prawda może nie robi takiego wrażenia jak szkło, ale w tym wydaniu wygląda elegancko i schludnie. Ramka to już aluminium – płaska, ale przyjemnie zaokrąglona na rogach i krawędziach, co dodaje całości klasy i sprawia, że urządzenie dobrze leży w dłoni.

Do testów trafiła mi się wersja kolorystyczna Astral Trial, czyli jasna, niemal biała, z ciekawie zaakcentowanym tyłem. Od wyspy aparatów na cały tylny panel rozchodzą się koncentryczne przetarcia, które przypominają delikatne szlify na metalu. To jeden z tych detali, które oglądane pod światło naprawdę potrafią cieszyć oko. Całość dopełnia błyszczące, srebrne logo OnePlusa, elegancko kontrastujące z matowym tłem. Choć powierzchnia nie zbiera odcisków palców, to jednak trzeba zaznaczyć, że jest dość śliska i przy korzystaniu z telefonu bez etui można odnieść wrażenie, że urządzenie łatwo może się wyślizgnąć z dłoni.

Bryła OnePlusa 13R jest smukła i lekka, z płaskimi pleckami i dobrze zachowanym środkiem ciężkości. Dzięki temu, mimo sporego wyświetlacza, smartfon dobrze leży w dłoni. Codzienne użytkowanie jest wygodne, choć osoby z mniejszymi dłońmi mogą mieć trudność z dosięgnięciem do górnych narożników ekranu. Tym bardziej, że matowe plecki są nieco śliskie, więc bez etui trzeba uważać.

Wyświetlacz został pokryty szkłem Corning Gorilla Glass GG7i. Co ważne, nie mamy tu żadnych zakrzywień. Tafla jest ekranu całkowicie płaska, a ramki są bardzo cienkie i symetryczne, co sprawia, że front prezentuje się jak we flagowcach.

Na tyle znalazła się duża, okrągła wyspa aparatów, przesunięta w lewą stronę. W jej obrębie znajdziemy trzy duże obiektywy oraz lampę błyskową LED, ułożone w kwadratowy układ. Sama wyspa dość mocno odstaje od bryły urządzenia, ale jest starannie wykończona błyszczącym pierścieniem z aluminium. Pod nim znajduje się fragment matowego metalu – dokładnie tego samego, którego użyto na ramce, co daje spójną estetykę.

Zerkając na krawędzie: u góry znajdziemy mikrofon i coraz rzadziej już spotykany moduł IrDA, dzięki któremu smartfon może pełnić rolę pilota. Po prawej stronie umieszczono przyciski głośności oraz zasilania, na dole port USB-C, tackę SIM, dwa mikrofony i jeden z głośników stereo. Z kolei po lewej stronie znajdziemy charakterystyczny dla OnePlusa element – Alert Slider, czyli fizyczny przełącznik trybów dźwięku (głośny, wibracje, cichy), który wciąż stanowi miły ukłon w stronę fanów marki i oczywiście nadal nawiązuje do iPhone’ów (to nie jest jedyne nawiązanie do sprzętów Apple). 

Czego na krawędziach zabrakło? Złącza audio 3,5 mm, a także slotu na karty microSD. Nie ma więc możliwości podłączenia słuchawek przewodowych bez konieczności użycia adaptera ani fizycznego rozszerzenia pamięci.

Muszę przyznać, że szczególnie przypadły mi do gustu plecki urządzenia. Ten przecierany motyw wygląda po prostu świetnie, szczególnie przy padającym na niego świetle. Może to dlatego, że przez cały test korzystałem z 13R bez etui, ale sądzę, że i tak wielu użytkowników doceni tę stylistykę, nawet jeśli ostatecznie schowają ją w dodatkowej ochronie.

Warto też wspomnieć, że OnePlus 13R oferuje stopień ochrony IP65.

Wyświetlacz to prawdziwa perełka

OnePlus 13R został wyposażony w wyświetlacz AMOLED o przekątnej 6,78 cala i rozdzielczości 2780 × 1264 pikseli (Full HD+), wykonany w technologii ProXDR LTPO 4.1. Mamy do czynienia z dynamicznym odświeżaniem w zakresie od 1 do 120 Hz, 10-bitową głębią kolorów i pełnym pokryciem przestrzeni barw DCI-P3. Tak na papierze, jak i w codziennym użytkowaniu, ten ekran po prostu „robi robotę”.

Odwzorowanie barw, ostrość oraz kontrast wypadają bardzo dobrze. Zresztą, jak przystało na AMOLED mamy tu głębokie czernie i świetne kąty widzenia. Korzystanie z tego wyświetlacza, niezależnie czy mówimy o przeglądaniu internetu, czy oglądaniu filmów w serwisach streamingowych, to prawdziwa przyjemność.

Warto też odnotować, że choć ekran nie oferuje odświeżania 144 Hz, co byłoby miłym dodatkiem, to nawet topowy OnePlus 13 nie może się pochwalić taką wartością. Dlatego trudno uznać to za minus, a 120 Hz to dziś w tej klasie absolutny must have. Przejścia są płynne, interfejs działa sprawnie, a wszystko wygląda bardzo dobrze.

fot. Piotr Bukański

Mam natomiast zastrzeżenia co do jednej rzeczy (chociaż może to być uznane za zbytnie czepialstwo) fabrycznie naklejona folia ochronna na ekran to niestety porażka. Rysuje się od samego patrzenia – po niespełna trzech tygodniach użytkowania pod światło widać już mnóstwo mikrorys, które – co gorsza – są widoczne także wtedy, gdy ekran jest włączony. Wygląda to tak, jakby ktoś jeździł po nim kluczami. Jasne, większość osób i tak wymienia fabryczną folię lub się jej pozbywa, ale warto to odnotować.

Rysy powstałe na oryginalnej folii (fot. Piotr Bukański)

Jeśli chodzi o jasność, tutaj OnePlus 13R pokazuje klasę. Szczytowa jasność deklarowana przez producenta wynosi aż 4500 nitów (w trybie HDR), natomiast w normalnym trybie HBM osiąga 1600 nitów. W efekcie w słoneczne dni (a podczas testów takich nie brakowało), wyświetlacz był czytelny bez najmniejszego problemu. Niezależnie od pory dnia i miejsca.

Automatyczna regulacja jasności również działa bardzo sprawnie. Czujnik szybko reaguje na zmieniające się warunki, dostosowując poziom podświetlenia płynnie i bez irytujących przeskoków. Nie zdarzyło mi się ani razu, żeby ekran nagle oślepił mnie w ciemności, albo był zbyt ciemny w pełnym słońcu.

Od razu po uruchomieniu telefonu miałem wrażenie, że kolory są zbyt żywe, albo wręcz sztucznie nasycone. Szybko zauważyłem jednak, że domyślnie ustawiony jest tryb kolorów „Żywy”. W ustawieniach ekranu mamy też do wyboru inne opcje: „Naturalny” – znacznie spokojniejszy dla oka, „Kinowy (P3)” – zbalansowany pod kątem odwzorowania barw, oraz „Olśniewający” – który wyciąga maksimum z szerokiej gamy kolorów. Mamy też możliwość ręcznego dostosowania temperatury barwowej – pomiędzy domyślną, ciepłą, zimną, a także możliwość wyboru z użyciem koła kolorów.

Warto zaznaczyć, że OnePlus 13R oferuje także Always On Display (w wersji spolszczonej nazwany „Ekran zawsze aktywny”). Do wyboru mamy tryb klasyczny i płynny (ten drugi oferuje animacje). Możemy wybrać spośród wielu motywów systemowych, zegarów, ikon i informacji do wyświetlania. Co ważne, AoD można zaplanować na konkretne godziny, albo po prostu pozostawić włączony na stałe.

W ustawieniach znajdziemy też kilka przydatnych dodatków, takich jak:

  • zmiana animacji odcisku palca i koloru podświetlenia krawędzi (do wyboru: niebieski, czerwony, złoty),
  • tryb poprawy ostrości obrazu – wyostrza zdjęcia i filmy w niższej jakości (kosztem baterii),
  • korektor kolorów wideo (SDR to HDR) – rozszerza zakres kolorów dla materiałów wideo,
  • automatyczny wybór rozdzielczości oraz częstotliwości odświeżania (możemy też wymusić standardowe/wysokie ustawienia ręcznie),
  • tryb skupienia uwagi – ekran pozostaje aktywny, dopóki na niego patrzymy.

Na koniec warto wspomnieć o funkcji, którą OnePlus mocno promuje, czyli Aqua Touch 2.0. Ma ona zapewniać lepsze działanie ekranu w połączeniu z mokrymi palcami i w rękawiczkach. W praktyce? Różnicy w rękawiczkach specjalnie nie odczułem, natomiast gdy obsługiwałem ekran mokrymi palcami, rzeczywiście dotyk działał zaskakująco dobrze, precyzyjnie i bez losowych kliknięć. To na pewno duży plus przy korzystaniu ze smartfona na zewnątrz, np. w deszczu.

Podsumowując, jest to wyświetlacz, do którego naprawdę trudno się przyczepić. AMOLED gwarantuje genialne kolory, kontrast, kąty widzenia. Jasność, płynność, opcje konfiguracji – wszystko stoi tu na bardzo wysokim poziomie. Aż chce się z niego korzystać.

Czy takie wrażenie dotyczy też głośników, w jakie wyposażony został ten sprzęt?

Głośniki

OnePlus 13R został wyposażony w głośniki stereo, które w codziennym użytkowaniu sprawdzają się naprawdę dobrze, choć nie są pozbawione wad. Dźwięk jest wystarczająco głośny, dość czysty i nieźle zbalansowany przy niższych poziomach głośności. Słychać nieco przestrzeni, wysokie tony są wyraźne, a dialogi w filmach czy podcastach pozostają zrozumiałe i naturalne. Wrażenie przestrzenności, jak na smartfon ze średniej półki, wypada całkiem nieźle, choć nie ma co się oszukiwać – do poziomu flagowców z topowymi zestawami audio jeszcze trochę brakuje.

Gorzej robi się, gdy przekroczymy około 50–60% głośności. Wtedy brzmienie traci nieco na jakości. Dźwięk staje się bardziej płaski, a w tle mogą pojawić się delikatne przestery, zwłaszcza przy ostrzejszych dźwiękach i wyższych tonach. Nie jest to coś, co wywraca wrażenia z odsłuchu do góry nogami, ale zdecydowanie warto trzymać się umiarkowanej głośności, jeśli zależy nam na lepszej jakości.

W ustawieniach znajdziemy też możliwość wyboru profilu dźwiękowego, pomiędzy trybami: inteligentny, kino, muzyka i gra. Nie są to może ustawienia, które radykalnie zmieniają charakterystykę dźwięku, ale przy dłuższym odsłuchu warto się nimi pobawić

Wydajność, która może zawstydzać nawet flagowce

OnePlus 13R został wyposażony w topowe podzespoły. Na pokładzie znajdziemy Snapdragona 8 Gen 3, czyli układ znany z najdroższych flagowców z zeszłego sezonu (takich jak np. Samsung Galaxy S24 Ultra), wspierany przez 12 GB pamięci RAM typu LPDDR5X oraz 256 GB szybkiej pamięci UFS 4.0. W teorii taki zestaw powinien gwarantować świetną wydajność i w praktyce właśnie tak jest.

Nie zdarzyła mi się ani jedna sytuacja, w której system złapałby choćby chwilową zadyszkę. Przełączanie się między aplikacjami, animacje, nawet działanie przy dużym obciążeniu (np. kilkanaście zakładek w przeglądarce, aplikacje w tle) wszystko działa absolutnie płynnie. Wrażenie to tylko potęguje ekran AMOLED z odświeżaniem do 120 Hz. Interfejs pracuje płynnie aż miło, a na każdy gest reaguje natychmiast.

Oczywiście, nie może być zbyt kolorowo i, choć nie wpływa to na płynność działania, to przy bardziej wymagających zadaniach smartfon potrafi się solidnie nagrzać, szczególnie w okolicach wyspy aparatu. Temperatura bywa na tyle wysoka, że dotknięcie tego fragmentu obudowy nie należy do najprzyjemniejszych. Dotyczy to zwłaszcza dłuższych sesji grania czy testów syntetycznych. W 3D Mark zanotowałem wzrost temperatury nawet do 45 stopni, a realna temperatura powierzchni mogła być jeszcze wyższa.

Producent wprawdzie chwali się zaawansowanym systemem chłodzenia Dual Cryo-velocity VC o powierzchni 9925 mm², który ma być jeszcze lepszy niż w OnePlusie 12R, ale w codziennym użytkowaniu mam wrażenie, że to chłodzenie nie radzi sobie aż tak dobrze, jak mogłoby. Plus jest taki, że nawet przy wyraźnym nagrzaniu nie zaobserwowałem spadków wydajności. Throttling, jeśli występuje, to jest bardzo subtelny.

OnePlus 13R to „demonek szybkości”, który nie tylko dobrze wygląda na papierze, ale też broni się w praktyce. System pracuje wzorowo, animacje są gładkie, a mocne podzespoły gwarantują długi czas użytkowania bez stresu o spadki wydajności.

Wydajność w grach

Smartfon radzi sobie z wymagającymi tytułami mobilnymi. W Call of Duty: Mobile bez problemu można grać na maksymalnych ustawieniach graficznych, z włączonymi wszystkimi efektami i detalami, a gra utrzymuje stabilne 60 klatek na sekundę. Przez cały czas rozgrywki nie odnotowałem żadnych spadków płynności, zacięć czy problemów z responsywnością. Wszystko działało dokładnie tak, jak powinno.

Równie dobrze wypada Diablo Immortal, które spokojnie da się odpalić w wysokiej jakości graficznej i także w 60 FPS-ach. Rozgrywka jest płynna, a interfejs reaguje natychmiast. Nie było żadnych opóźnień, przycięć czy spowolnień, nawet w bardziej efektownych momentach, gdzie na ekranie dzieje się sporo.

Trzeba jednak zaznaczyć, że po około 20–30 minutach grania smartfon zaczyna się już wyraźnie nagrzewać. Nie wpływa to co prawda na wydajność, ale komfort trzymania telefonu w dłoni może nieco spaść, szczególnie jeśli nie korzystamy z etui.

Benchmarki

Teraz coś dla tych, który lubią cyferki. Przejdźmy do wyników testów syntetycznych. OnePlus 13R w benchmarku GeeekBench 6 uzyskał 2147 punktów podczas testowania działania jednego rdzenia i 6192 punkty podczas testów multicore.

Jak plasuje go to na tle innych urządzeń z Androidem? Dla przykładu wynik single-core jest nieco wyższy od Samsunga Galaxy S24 Ultra i porównywalny z Asus Zenfone 11 Ultra. W benchmarku GPU OpenCL wynik wyniósł 13840 punkty, z kolei w teście GPU Vulcan uzyskał 16358 punktów. To wynik nieco wyższy nawet od Samsunga Galaxy S24 Ultra i Samsunga Galaxy S24+. W PC Mark – Work 3.0 Performance smartfon osiągnął 12413 punktów.

Z racji, że AI jest już integralną częścią systemów operacyjnych, warto było wykonać również test Geekbench AI mimo, że nie mamy tutaj dedykowanego NPU. Wynik testu dla CPU to 2585 punktów w „single precision score”, 2581 punktów w „half precision score” oraz 4157 punktów w „quanitzed score”, a dla GPU – odpowiednio – 947, 1360 oraz 1307 punkty.   

Został nam jeszcze jeden z popularnych mobilnych benchmarków – 3D Mark. Tak prezentują się jego wyniki:

  • Wild Life: Max,
  • Wild Life Extreme: 3540,
  • Wild Life Stress Test: 16718 / 11877 / 71%,
  • Wild Life Stress Test Extreme: 4038 / 3368 / 83,4%.

W testowym OnePlus 13R do dyspozycji mamy 256 GB pamięci wbudowanej w standardzie UFS 4.0. Standardowo przy testowaniu smartfonów i tabletów wykonuję test CPDT i następnie uśredniam jego wyniki. W tym wypadku nie ma to jednak sensu, ponieważ za każdym razem aplikacja w powiadomieniu wyrzucała błąd (którego zrzut ekranu wklejam Wam poniżej), a następnie wyniki losowego zapisu i odczytu były bardzo niskie – do tego stopnia, że jestem przekonany, że wynikało to z błędu pamięci.

Jak dużo AI jest w OnePlusie 13R?

Nie da się ukryć, że 2024 i 2025 to lata, w których skrót „AI” w marketingu producentów urządzeń mobilnych pojawia się równie często, co słowo „gratis” w reklamach. OnePlus 13R zgodnie z tym trendem również mocno stawia na sztuczną inteligencję, integrując ją głęboko w systemie OxygenOS 15. Ale czy to tylko chwyt pod publiczkę, czy faktycznie coś z tego wynika?

Przypomnijmy, że całość pracuje na Snapdragonie 8 Gen 3, czyli jednym z tych układów, które nie tylko zapewniają świetną wydajność, ale i wsparcie dla złożonych operacji AI, także lokalnie, bez potrzeby wysyłania danych do chmury. OnePlus twierdzi, że dzięki temu rozwiązania AI w 13R są „do 98% szybsze” niż wcześniej. Choć trudno to jednoznacznie zweryfikować, trzeba przyznać, że sam system działa szybko, a animacje są błyskawiczne.

W OxygenOS 15 pojawia się kilka funkcji związanych z AI. To inteligentne wyszukiwanie (AI Smart Search) – pozwala przeszukiwać pliki i notatki zapisane na urządzeniu, reagując na naturalny język zapytań (na razie tylko po angielsku) oraz funkcje związane z obróbką zdjęć: AI Clear View (wyostrzanie zdjęć), AI Anti-Glare (usuwanie odblasków np. szyb), Magic Erase (usuwanie przedmiotów i ludzi ze zdjęć) – wszystkie te funkcje foto omówię jednak w części recenzji poświęconej aparatowi. Poza tym OnePlus 13R oferuje pełne wsparcie dla Google Gemini, a – co się z tym wiąże – dla Circle to Search itd.

Wszystko to brzmi świetnie, choć trzeba uczciwie przyznać, że wsparcie języka polskiego w tych funkcjach nadal kuleje. Na szczęście sam system nadal pozostaje lekki, przejrzysty i zaskakująco szybki. Dla kogoś, kto przesiada się z innego Androida, przejście na OnePlusa będzie bardzo łatwe. Ikony są dobrze rozmieszczone, personalizacja jest intuicyjna, a całe UI sprawia wrażenie „odchudzonego”, jakby zużywało tylko ułamek mocy obliczeniowej. Warto dodać, że producent deklaruje 4 lata aktualizacji oprogramowania i 6 lat aktualizacji bezpieczeństwa.

Nie znajdziemy tu żadnego zalewu preinstalowanych śmieciowych aplikacji (chociaż te też się pojawiają, jednak nie w strasznych ilościach). Czysty, sensownie zbudowany system z dodatkami, które (jeśli mówimy o AI) w wielu przypadkach po prostu… jeszcze nie są w pełni dla nas. Ale kiedy (i o ile w ogóle) już zaczną działać po polsku to OnePlus 13R z pewnością będzie gotowy, żeby je obsłużyć.

Na początku wspomniałem, że Alert Slider to nie jest jedyna „inspiracja” sprzętami giganta z Cupertino. OnePlus serwuje użytkownikom coś w rodzaju dynamic island wprowadzonego pierwotnie w iPhone 14 Pro. Muszę przyznać, że nigdy nie byłem do tego typu rozwiązań zbyt mocno przekonany, ale po kilkunastu dniach z tym smartfonem w ręcę muszę przyznać, że czasem jest to przydatne – szczególnie przy jednoczesnym korzystaniu ze Spotify i przeglądarki.

Moduły łączności i zabezpieczenia biometryczne

OnePlus 13R oferuje pełen zestaw zabezpieczeń biometrycznych – takich, jakich oczekujemy od nowoczesnego smartfona. Na pokładzie znalazło się zarówno rozpoznawanie twarzy, jak i czytnik linii papilarnych umieszczony pod ekranem. Ten drugi działa w oparciu o technologię optyczną, co oznacza, że do jego działania potrzebne jest podświetlenie palca – ale nie ma się do czego przyczepić: działa szybko, sprawnie i nie zawodzi w codziennym użytkowaniu.

Rozpoznawanie twarzy również działa bardzo dobrze, nawet w mniej korzystnych warunkach oświetleniowych. Warto jednak pamiętać, że nie jest to system oparty na skanowaniu 3D, więc z punktu widzenia bezpieczeństwa lepiej polegać na odcisku palca. Nie ma tutaj jednak oczywiście mowy o oszukiwaniu „na zdjęcie” i innych tego typu sprawach.

Od strony łączności OnePlus 13R nie pozostawia wiele do życzenia:

  • Wi-Fi 7 z pełnym wsparciem dla starszych standardów (6E, 6, 5),
  • Bluetooth 5.4 z kodekami: SBC, AAC, aptX, aptX-HD, LDAC, LHDC 5.0,
  • pełne wsparcie NFC – działa z Google Pay bez żadnych problemów,
  • dwuzakresowy GPS: L1 + L5, Galileo, Glonass, Beidou, QZSS – szybki fix, bardzo dobra precyzja (jeśli akurat Mapy Google nie świrują, co zdarza się im coraz częściej),
  • VoWiFi i VoLTE – rozmowy bez zarzutu, czyste i stabilne połączenia,
  • IRDA – czyli rzadko już spotykany port podczerwieni, pozwalający korzystać ze smartfona jako pilota. To również sprawdziłem i działa bez zarzutów.

Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to byłby to port USB-C w standardzie 2.0, który ogranicza prędkość przesyłu danych. Szkoda, że producent nie pokusił się o USB 3.2, które byłoby bardziej „na czasie”, szczególnie przy takiej reszcie specyfikacji.

fot. Piotr Bukański

OnePlus 13R zrobi niezłe zdjęcia, ale się nimi nie zachwycisz

OnePlus 13R został wyposażony w zestaw trzech aparatów z tyłu oraz przedni moduł do selfie i, choć jego możliwości fotograficzne na papierze prezentują się solidnie, w praktyce jest to typowy układ dla średniej półki – z jednym bardzo mocnym punktem i dwoma raczej uzupełniającymi dodatkami.

Główny obiektyw oparty na sensorze Sony LYT-700 ma rozdzielczość 50 Mpix, światło f/1.8 i optyczną stabilizację obrazu. W sprzyjających warunkach oświetleniowych potrafi wyciągnąć naprawdę wiele – zdjęcia są ostre, bogate w szczegóły, a kolory zachowują przyjemną naturalność, bez sztucznego przerysowania czy przesycenia.

Autofokus działa szybko, celnie i raczej nie zdarza mu się gubić punktu ostrości, nawet podczas fotografowania ruchomych scen. Do dyspozycji mamy też klasyczną blokadę ostrości na wybranym obiekcie, co przydaje się w bardziej wymagających kadrach.

Porównując jakość zdjęć do innych smartfonów z tej półki cenowej, trudno narzekać – to bardzo dobry poziom. Gdy jednak zestawimy ten obiektyw z możliwościami topowych flagowców, jak choćby Galaxy S24, różnice zaczynają być widoczne, zwłaszcza w słabym świetle.

Tryb nocny dostępny w aparacie pomaga ograniczyć szumy i rozjaśnić ciemniejsze partie zdjęcia, ale nie oferuje cudów. Co istotne, nie aktywuje się on automatycznie – trzeba go uruchomić ręcznie w aplikacji aparatu, co momentami bywa nieco nieintuicyjne.

Drugim oczkiem w zestawie jest teleobiektyw o rozdzielczości 50 Mpix, bazujący na sensorze Samsung JN5. Oferuje on 2-krotne zbliżenie optyczne oraz tzw. 4-krotny zoom wysokiej jakości, który działa w oparciu o wycinek z matrycy. W praktyce, przy 2x i 4x zoomie jakość zdjęć nie odbiega znacząco od tej uzyskiwanej z głównego aparatu. Szczegółowość i odwzorowanie barw pozostają na dobrym poziomie, choć widać, że w tle intensywnie pracują algorytmy – wyrównują krawędzie, redukują szumy, a momentami wręcz walczą o zachowanie detalu.

Przy większych przybliżeniach – na przykład 10x czy 20x – efekty bywają już mocno przetworzone, czasem wręcz komicznie wygładzone. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że jak na urządzenie z tej półki cenowej, możliwości zbliżeniowe 13R są zaskakująco dobre i użyteczne na co dzień.

l pełen zakres od 0,6x do 20x:

Tryb portretowy, który OnePlus reklamuje jako niemal „jak z lustrzanki”, to marketingowa przesada. Rozmycie tła bazuje oczywiście na wirtualnej przysłonie, co oznacza, że jego intensywność można regulować. Przy niższych wartościach efekt wypada dość naturalnie, jednak im mocniej zwiększymy rozmycie, tym bardziej nienaturalnie zaczynają wyglądać kontury i tło – typowy problem znany z niemal wszystkich smartfonów, które starają się naśladować optykę większych aparatów. W moim odczuciu, dla osoby mającej doświadczenie z lustrzankami, różnica między tymi światami jest od razu widoczna.

Na trzecim miejscu znajduje się ultraszerokokątny obiektyw o rozdzielczości 8 Mpix i kącie widzenia 112°. Tu niestety widać największy kompromis. O ile w dobrym świetle zdjęcia wychodzą ostre, to przy bliższym przyjrzeniu się nie sposób nie zauważyć wyraźnego przeskoku jakościowego względem głównego aparatu. Kolory bywają mało nasycone, a odwzorowanie rzeczywistej barwy obiektów często wypada zbyt neutralnie.

Dodatkowo, w rogach kadru pojawiają się wyraźne szumy, zwłaszcza przy słabszym oświetleniu. Obiektyw nie ma autofocusa, więc o ostrość w bliskim planie trudno. Tryb nocny jest dostępny również dla tego obiektywu, ale tak jak w przypadku 2x zoomu, efekty są tylko delikatnie lepsze niż w automatycznym trybie fotografowania – żadnej rewolucji tu nie uświadczymy.

Z przodu urządzenia znalazł się aparat do selfie o rozdzielczości 16 Mpix. I tutaj bez zaskoczeń. Jakość zdjęć z przedniego aparatu jest po prostu poprawna. To dokładnie ten sam poziom, który bez większych problemów znajdziemy w sporo tańszych telefonach z niższej półki. Wystarczy na szybką fotkę czy rozmowę wideo, ale nie ma co liczyć na specjalne uniesienia. Ciekawostką jest natomiast fakt, że tryb portretowy z przedniego aparatu często wypada bardziej naturalnie niż ten z głównego – zapewne przez mniejsze rozmycie i mniej agresywne algorytmy.

Warto wspomnieć, że OnePlus 13R stawia również na kilka funkcji wspieranych sztuczną inteligencją. Obok znanych już narzędzi, jak usuwanie obiektów z tła, producent dorzuca trzy nowe – usuwanie rozmycia, eliminowanie odblasków oraz poprawę wyrazistości zdjęcia. Każda z nich działa zadowalająco.

Opcja redukcji rozmycia dobrze radzi sobie z delikatnym poruszeniem aparatu, choć nie odratuje zdjęcia wykonanego przy bardzo mocnym ruchu ręki. Narzędzie usuwania odblasków okazuje się natomiast wyjątkowo przydatne, zwłaszcza przy fotografowaniu przez szybę – świetnie radzi sobie nawet z brudnym szkłem. Poprawa wyrazistości to de facto zaawansowane wyostrzanie, które dobrze spełnia swoje zadanie, choć przy bardzo dużym zbliżeniu potrafi nieznacznie uwydatnić artefakty.

Na koniec warto dodać, że OnePlus dorzuca też opcję Live Photo – czyli coś na wzór Apple’owskiego podejścia, gdzie zapisujemy nie tylko samą klatkę, ale też krótki fragment wideo wokół niej. Działa to płynnie, pozwala później wybrać najbardziej trafny moment, a całość może być całkiem przydatna np. przy fotografowaniu dzieci czy zwierząt. Jest też tryb podwójnej ekspozycji, dostępny z poziomu głównego aparatu oraz trybu portretowego – przy odpowiednim świetle potrafi dać ciekawe, wręcz artystyczne efekty.

Choć OnePlus 13R nie jest smartfonem stricte fotograficznym, a jego aparat nie przebije flagowców, to trzeba przyznać, że w swojej klasie wypada bardzo solidnie. Główny aparat to mocny punkt, zoom jest naprawdę używalny, a funkcje AI nie są tylko marketingowym dodatkiem, ale realnie mogą poprawić jakość fotografii. Ultraszeroki kąt i przednia kamerka to raczej dodatki niż narzędzia dla fotoentuzjastów, ale całościowo system fotograficzny tego modelu daje sporo satysfakcji – szczególnie w rękach osoby, która potrafi wycisnąć z niego maksimum.

Nagrywanie wideo to kolejny obszar, w którym OnePlus 13R prezentuje się całkiem nieźle, choć nie obyło się bez ograniczeń. Smartfon pozwala rejestrować obraz maksymalnie w rozdzielczości 4K przy 60 klatkach na sekundę, zarówno z wykorzystaniem głównego obiektywu, jak i teleobiektywu. Co ważne, jakość materiału w tej konfiguracji jest naprawdę bardzo dobra – zarówno pod względem ostrości, kolorów, jak i ogólnej szczegółowości. Materiały wyglądają żywo, dynamicznie, bez nadmiernego wyostrzania, a przejścia między scenami prezentują się płynnie.

Sytuacja wygląda inaczej w przypadku aparatu ultraszerokokątnego i przedniej kamerki – tutaj maksymalna rozdzielczość to już tylko 1080p przy 30 klatkach na sekundę. W praktyce oznacza to, że nie da się z nich skorzystać ani w 4K, ani nawet w 1080p przy wyższej liczbie klatek. To spore ograniczenie, szczególnie jeśli ktoś chciałby nagrywać vlogi z przodu w nieco lepszej jakości, albo przełączać się między oczkami podczas dynamicznego ujęcia.

Stabilizacja obrazu działa nieźle, ale nie bez zastrzeżeń. W typowych warunkach potrafi skutecznie wygładzić ujęcia i zredukować drgania ręki, ale przy gwałtowniejszych ruchach – zwłaszcza podczas chodzenia – bywa, że się gubi i obraz zaczyna się „przelewać” albo drgać. To nie jest poziom topowych stabilizacji znanych z najdroższych modeli, ale w tej półce cenowej i tak wypada całkiem akceptowalnie.

Podobnie z ekspozycją – nie można mówić o poważnym opóźnieniu, ale telefon rzeczywiście potrzebuje sekundy lub dwóch, żeby wyrównać poziom światła przy nagłej zmianie oświetlenia. W nagraniach ze zmiennym światłem, np. przechodząc z wnętrza budynku na zewnątrz, efekt ten jest zauważalny.

Autofocus podczas nagrywania wideo zazwyczaj działa bez zarzutu – szybko i trafnie łapie ostrość, nawet przy zmianie planu. Problemy pojawiają się dopiero w bardziej złożonych warunkach – np. przy wielu źródłach światła, gdzie potrafi się na chwilę zgubić, a do tego prześwietlić kadr. Niemniej jednak, w codziennych zastosowaniach nie ma się do czego przyczepić.

W pracy na co dzień często kręcę wideo, dlatego jest to dla mnie ważny aspekt smartfona. Ponieżej podrzucam Wam przykład rolki nagranej w całości OnePlusem 13R.

Na pokładzie znalazł się też tryb ultrastabilizacji, który – co warto od razu zaznaczyć – działa wyłącznie w rozdzielczości 1080p przy 60 klatkach na sekundę. Poprawa jest zauważalna, ale odbywa się kosztem jakości – wygląda na to, że algorytm po prostu przycina najbardziej stabilne fragmenty z pełnej klatki i wypluwa z tego płynniejszy materiał. Wciąż może to być przydatne przy dynamicznych ujęciach, np. w ruchu czy podczas nagrywania z ręki bez gimbala.

Oprócz tego, OnePlus 13R oferuje kilka klasycznych już trybów nagrywania, jak chociażby zwolnione tempo – maksymalnie w 1080p przy 240 klatkach na sekundę – czy możliwość nagrywania jednocześnie z przedniego i tylnego aparatu, co może się przydać np. przy relacjach czy vlogach. To wszystko działa tak, jak można się spodziewać, bez fajerwerków, ale i bez problemów.

Na osobne wyróżnienie zasługuje jakość dźwięku w nagrywanych materiałach. Audio jest czyste, bez wyraźnych szumów czy przesterów, choć przy nagrywaniu w pionie warto uważać na to, gdzie trafia palec – nietrudno tu przypadkiem zakryć mikrofon, co może popsuć całe nagranie.

Z kolei nagrywanie z przedniego aparatu wypada zaskakująco dobrze – obraz ma niezłe odwzorowanie kolorów i zaskakująco szeroki zakres dynamiczny. Jasne, po zmroku łatwo zauważyć, że szczegółowość mocno spada i pojawiają się szumy, ale w warunkach dziennych jakość jest spokojnie wystarczająca do prowadzenia vloga, wideorozmów czy nagrywania relacji na social media. Warto od razu zaznaczyć, że nie ma tu dostępnej jakości 4K, a jedynie 1080p w 30 klatakch.

fot. Piotr Bukański

Czas pracy na baterii to mocny argument przemawiający za zakupem OnePlusa 13R

OnePlus 13R został wyposażony w naprawdę konkretny akumulator, bo o pojemności aż 6000 mAh. W teorii już samo to brzmi bardzo dobrze, ale – co ważniejsze – w praktyce smartfon broni się równie solidnie. Czas pracy na jednym ładowaniu oczywiście będzie zależał od konkretnego scenariusza użytkowania, ale na ogół spokojnie wystarcza na cały dzień, nawet jeśli korzystamy z niego intensywnie.

Najlepszy wynik, jaki udało mi się uzyskać, to 9,5 godziny czasu na ekranie, co zrobiło na mnie naprawdę dobre wrażenie, zwłaszcza że przez ponad sześć godzin OnePlus 13R pełnił rolę nawigacji z aktywnym GPS-em. To o tyle zaskakujące, że właśnie GPS w większości telefonów potrafi momentalnie wysuszyć baterię. A tutaj żadnego dramatu.

W standardowym, mieszanym użytkowaniu (Wi-Fi + 5G + trochę aparatu i aplikacji), średni SoT oscylował wokół 6 godzin, co również uważam za bardzo dobry wynik.

Jeśli chodzi o energożerne scenariusze, czyli przede wszystkim granie – wtedy poziom naładowania oczywiście spada szybciej, ale nie zauważyłem, by był to poziom nieakceptowalny. Smartfon radził sobie również bardzo dobrze podczas ciągłego korzystania z map czy nagrywania wideo, a to przecież sytuacje, w których wiele urządzeń szybko się poddaje.

Na pokładzie mamy wsparcie dla szybkiego ładowania 80 W SUPERVOOC, choć – tu warto dodać – nie korzystałem z oryginalnej ładowarki OnePlusa, bo takowej nie posiadam. Do testów wykorzystywałem adapter Motoroli o mocy 89 W, co pozwalało mi naładować smartfon od 1 do 100% w nieco ponad 50-55 minut.

To bardzo dobry wynik, nawet jeśli nie jest rekordowy. W sytuacjach awaryjnych kilka minut pod ładowarką faktycznie potrafi uratować dzień i pozwolić spokojnie dojechać do wieczora. Warto jednak zaznaczyć, że podczas ładowania smartfon czasami się nagrzewa (szczególnie w okolicach wyspy aparatów). Nie są to temperatury niepokojące, ale warto mieć to na uwadze.

Brakuje tutaj ładowania bezprzewodowego, co – szczerze mówiąc – nie przeszkadzało mi na co dzień, ale też nie ukrywam, że byłby to mile widziany dodatek. Szczególnie, że OnePlus od dawna oferuje bardzo estetyczne i dobrze wykonane akcesoria do bezprzewodowego ładowania, które zwyczajnie przyjemnie mieć na biurku. W tej klasie cenowej to coś, czego można już oczekiwać.

Na szczęście sam system zarządzania energią działa w tym modelu znakomicie. Kiedy telefon jest odłożony, zużycie energii praktycznie zatrzymuje się – o ile nie zostawimy w tle czegoś nadmiernie energożernego. Wrażenie „drenażu” baterii w nocy czy przy ekranie wygaszonym zupełnie nie występuje. OxygenOS 15 radzi sobie z optymalizacją bardzo dobrze i to widać po każdym cyklu ładowania.

Czy warto kupić smartfon OnePlus 13R?

OnePlus 13R to bez wątpienia ciekawy średniopółkowy smartfon. Jest to urządzenie, które – mimo kilku kompromisów – pod wieloma względami przybliża się do segmentu premium i robi to zaskakująco skutecznie.

Zacznijmy od rzeczy najbardziej oczywistej, czyli wydajności. Snapdragon 8 Gen 3 w połączeniu z ekranem 120 Hz i świetną optymalizacją OxygenOS daje poczucie płynności i szybkości, które spokojnie mogłoby wystarczyć w smartfonie kosztującym o tysiąc złotych więcej. Żadnych przycinek, żadnych zadyszek – po prostu wszystko działa tak, jak powinno.

Dalej mamy wyświetlacz AMOLED, który prezentuje się świetnie zarówno pod względem kolorów, jasności, jak i możliwości personalizacji. Choć nie mamy tu zawrotnego odświeżania 144 Hz, to dynamiczne 120 Hz „robi robotę” i bardzo dobrze wpływa na codzienne użytkowanie.

W kwestii aparatu OnePlus 13R wypada dobrze, choć nie rewelacyjnie. Główna matryca 50 Mpix radzi sobie świetnie w dobrych warunkach, autofocus jest szybki i celny, a tryby portretowe czy 2x zoom dają całkiem naturalne rezultaty. Ultraszeroki kąt, niestety, odstaje jakościowo i to jego można uznać za najsłabszy punkt zestawu. Przednia kamerka? Poprawna. Nic ponadto, choć czasem wypada nawet bardziej naturalnie niż główny aparat.

Akumulator to z kolei spory atut. 6000 mAh w tej obudowie to świetny wynik – smartfon potrafi wytrzymać cały dzień intensywnej pracy, a w lżejszych scenariuszach nawet zbliżyć się do dwóch dni. SoT na poziomie nawet 9,5 godziny robi bardzo dobre wrażenie. Do tego dochodzi szybkie ładowanie 80 W, które uzupełnia ogniwo w mniej niż godzinę nawet z wykorzystaniem nieoryginalnej ładowarki. Szkoda tylko, że zabrakło ładowania bezprzewodowego – to jedyny brak, który w tej cenie może niektórych zaboleć.

Jeśli jednak szukasz czegoś innego w podobnym budżecie, warto przyjrzeć się również kilku konkurencyjnym modelom:

Oppo Reno 13 Pro – kosztuje około 3000 złotych i oferuje bardziej flagowy wygląd (szkło + aluminium), równie dobry ekran, solidną baterię 5800 mAh i świetne zdjęcia z głównego oraz teleobiektywu peryskopowego. Niestety, zastosowany układ MediaTek Dimensity 8350 odstaje nieco wydajnością od Snapdragona w OnePlusie, a ultraszeroki kąt również rozczarowuje. Mimo wszystko, to bardzo dobrze wykonany, elegancki i mocny średniak.

Google Pixel 9 za około 3000 złotych. Ten smartfon stawia na zupełnie inny zestaw zalet: kompaktowe wymiary, genialne zdjęcia z aparatu głównego, czysty Android i najdłuższe wsparcie aktualizacyjne na rynku. Za to płacisz jednak mniejszym akumulatorem, skromniejszym SoT i brakiem dodatków pokroju szybkiego ładowania.

Xiaomi 14T Pro to mocna propozycja w okolicach 2700 złotych. Ekran 144 Hz, bardzo szybkie ładowanie, topowa wydajność dzięki Dimensity 9300+ i świetne multimedia. Do tego ogromna pamięć – nawet 512 GB. Zdecydowanie bardziej agresywny, „flagowy” styl niż OnePlus 13R.

Krótko podsumowując: OnePlus 13R to świetnie wyważony smartfon ze średniej półki, który potrafi zbliżyć się do flagowych doświadczeń w wielu kluczowych aspektach. Jeśli szukasz telefonu o solidnej wydajności, świetnym ekranie, niezłej baterii i systemie, który po prostu działa – trudno będzie znaleźć coś lepszego w tej cenie. Czy jest idealny? Nie. Ale z całą pewnością to jedna z najbardziej kompletnych opcji do 3000 złotych (jeśli oczywiście zaakceptujecie jego braki).

Recenzja OnePlus 13R. Ma w sobie sporo z flagowca
Zalety
świetny wyświetlacz
wysoka wydajność
dobra jakość głośników
pojemny akumulator i długi czas pracy na jednym ładowaniu
szybkie ładowanie 80 W SUPERVOOC
elegancki design
dobrze zoptymalizowany i lekki system
ponadprzeciętna jakość aparatu głównego, ale...
Wady / braki
brak 4K w przednim aparacie
część funkcji AI niedostępna w języku polskim
brak złącza audio 3,5 mm
brak slotu na karty microSD
nagrzewanie się przy dłuższych sesjach gamingowych
8
Ocena