Samsung Galaxy S24+
Samsung Galaxy S24+ (fot. Jakub Kordasiński | Tabletowo.pl)

Recenzja Samsunga Galaxy S24+. Gdy małe zmiany przynoszą świetne efekty

Pojawienie się na rynku nowych flagowych Galaktyk Samsunga to bez dwóch zdań zawsze jedna z najbardziej oczekiwanych smarfonowych premier roku. Nic dziwnego, bo praktycznie za każdym razem okazują się być one świetnymi, bardzo kompletnymi urządzeniami. Zeszłoroczna seria Galaxy S23 cieszyła wręcz nieposzlakowaną opinią i okrzyknięto je jednymi z najlepszych Galaxy, jakie wyszły w ostatnich wielu latach. Czy Galaxy S24 dadzą radę podtrzymać tą dobrą passę i sprostać oczekiwaniom? Sprawdźmy to na przykładzie pośredniego Samsunga Galaxy S24+.

Specyfikacja techniczna Samsung Galaxy S24+:

  • wyświetlacz Dynamic AMOLED 2X o przekątnej 6,7 cala, 3120 x 1440 pikseli (QHD+), adaptacyjna częstotliwość odświeżania 120 Hz, jasność do 2600 nitów, HDR10+, Gorilla Glass Victus 2,
  • dziesięciordzeniowy procesor Samsung Exynos 2400 z GPU Xclipse 940,
  • 12 GB RAM LPDDR5X,
  • 256 GB pamięci wewnętrznej UFS 4.0,
  • system Android 14 z One UI 6.1,
  • aparat główny 50 Mpix (24 mm, f/1.8, Dual Pixel PDAF, OIS) + ultraszerokokątny 12 Mpix (13 mm, f/2.2, 120°) + teleobiektyw 10 Mpix (67 mm, 3x zoom optyczny, f/2.4, PDAF, OIS),
  • przedni aparat do selfie 12 Mpix (f/2.2),
  • WiFi 6e (802.11a/b/g/n/ac/ax), pasma 2,4 + 5 + 6 GHz, HE160, MIMO, 1024-QAM,
  • 5G (sub-6 GHz), LTE-A, 3G, 2G; VoLTE i VoWiFi,
  • obsługa eSIM,
  • dualSIM (2x nanoSIM/nanoSIM + eSIM),
  • Bluetooth 5.3 z kodekami SBC, AAC, SSC, aptX i LDAC,
  • NFC i Google Pay,
  • GPS, Glonass, Beidou, Galileo, QZSS,
  • UWB (Ultrawide Band) 2,
  • ultradźwiękowy czytnik linii papilarnych w ekranie,
  • USB-C 3.2 Gen 1,
  • akumulator o pojemności 4900 mAh, szybkie ładowanie 45 W + indukcyjne 15 W + zwrotne 4,5 W,
  • wymiary: 158,5 x 75,9 x 7,7 mm,
  • waga: 196 g,
  • IP68.

Cena w momencie publikacji recenzji wynosi 5199 złotych za wariant 12/256 GB oraz 5799 złotych za wersję 12/512 GB.

Kupując Galaxy S24 i Galaxy S24+ do wyboru mamy łącznie aż siedem wariantów kolorystycznych. Cztery z nich – żółtą, fioletową, szarą oraz czarną – można kupić w szerszej dystrybucji, u każdego sprzedawcy i operatora, zaś dodatkowe trzy – błękitną, zieloną i pomarańczową – znajdziemy wyłącznie na stronie Samsunga. Zatem naprawdę jest w czym wybierać.

Chyba nikogo nie zdziwi fakt, że w zestawie z telefonem niestety na próżno szukać ładowarki. Samsung oferuje tu możliwość ładowania z maksymalną mocą 45 W, za pośrednictwem ładowarki ze złączem USB-C i obsługą Power Delivery.

Konstrukcja i wzornictwo

W zasadzie na pierwszy rzut oka wydaje się, że nowe Galaxy S24 i Galaxy S24+ nie różnią się znacząco od swoich poprzedników. Większe zmiany wizualne możemy dostrzec w modelu Ultra, ale to nie o nim dzisiaj. Wróćmy do naszego Plusa.

Odkąd pamiętam, znakiem rozpoznawczym eSek były opływowe kształty, a dopiero świętej pamięci seria Note miała bardziej kanciaste bryły. Samsung uznał chyba, że czas już na zmiany. No i pozmieniał.

Aluminiowa rama, która w poprzednich modelach była wykończona tak, by uzyskać bardziej opływową bryłę, w Galaxy S24+ została ociosana niemal na płasko i kanciasto, z zaledwie delikatnymi szlifami na samych krawędziach. W efekcie, nowe Galaxy S swoją bryłą przypominają trochę ostatnie iPhone’y. I, według mnie, to zmiana na plus, bo osobiście dużo bardziej wolę taką trochę bardziej (ale nie przesadnie) kanciastą bryłę, bo zapewnia mi ona pewniejszy chwyt. Inną kwestią jest, że także pod kątem wizualnym podoba mi się to znacznie bardziej.

Całościowo, Galaxy S24+ zbudowany jest wprost świetnie i bardzo solidnie. Co prawda nie mamy ty tytanowej ramy jak w modelu Ultra, ale Samsung chwali się zastosowaniem wzmocnionego Aluminium Armor na ramkach. Oprócz tego, ramki są teraz bardziej matowe i nie zbierają już tak odcisków palców, jak te z poprzedników, wykończone na wysoki połysk.

Zarówno z przodu, jak i z tyłu, zastosowano szkło Gorilla Glass Victus 2. To na pleckach zostało pokryte przyjemną w dotyku, matową powłoką, która w żółtej wersji kolorystycznej ładnie mieni się pod światło. Użycie matowej tekstury spowodowało też, że plecki Galaxy S24+ nie zbierają aż tak bardzo odcisków palców.

Kilka słów o rozmieszczeniu portów i przycisków. Górna krawędź jest niemal wolna (poza mikrofonami), a na dolnej umieszczono slot na karty SIM, port USB-C i maskownicę jednego z głośników. Po lewo ramka jest pusta, zaś na prawo ulokowany został podwójny klawisz regulacji głośności, a pod nim wybudzania. Ich spasowanie i klikalność są bez zarzutów.

Zanim przejdziemy do ekranu nie sposób nie pochwalić też otaczających go ramek – wyglądają one wręcz świetnie. Nie dość, że są symetryczne po każdej ze stron, to do tego bardzo cienkie i widocznie chudsze od poprzednika. Na górze znalazł się niewielki otwór z aparatem do selfie.

Wyświetlacz świetny w każdym calu

Jeśli czytaliście moją recenzję Samsunga Galaxy S23+ (a minął od niej już rok – matko, kiedy to zleciało!), możecie pamiętać, że generalnie nie miałem większych zarzutów co do zastosowanego w nim ekranu, bo zwyczajnie był bardzo dobry. Moją jedyną przyczepką – i nadal uważam, że dość zasadną – było zastosowanie zaledwie panelu Full HD+ w smartfonie tej klasy o tak dużej przekątnej ekranu.

Chyba nie byłem jedynym utyskującym na tą kwestię, bo w tej generacji Samsung naprawił swój błąd. Galaxy S24+ został wyposażony w ekran Dynamic AMOLED 2X o rozdzielczości 3120 x 1440 pikseli, a więc Quad HD+. Sama przekątna urosła o 0,1 cala – z 6,6 w poprzedniku do 6,7 cala w Galaxy S24+.

Z pozostałych technikaliów, mamy tu adaptacyjne odświeżanie (za sprawą LTPO) do 120 Hz, zaś szczytowa jasność panelu to 2600 nitów. Oczywistością jest też wsparcie dla wyświetlania treści w HDR10+.

Mógłbym tutaj pisać długo i zawile, ale wystarczy dość krótko – ekran Samsunga Galaxy S24+ jest po prostu świetny. Bezapelacyjnie mamy tu do czynienia z jednym z najlepszych wyświetlaczy na rynku smartfonów w każdym aspekcie. Kolorystyka, jasność minimalna i maksymalna, kąty widzenia, rozdzielczość i ostrość obrazu – wszystko stoi tu na rewelacyjnym poziomie, przez co z Galaxy S24+ aż chce się korzystać do konsumpcji treści wideo i po prostu przeglądania internetu.

W systemie nie brakuje możliwości dostosowania kolorystyki ekranu przy pomocy dwóch trybów wyświetlania – żywego i naturalnego, korekcji balansu bieli i zmiany natężenia barw RGB. Osobiście najlepiej korzystało mi się z wyświetlacza z domyślnym ustawieniem żywych kolorów. Częstotliwość odświeżania możemy wybrać między adaptacyjną do 120 Hz i obniżoną do 60 Hz, z kolei rozdzielczość ekranu można ustawić na HD+, Full HD+ i QHD+.

Czymże byłby flagowiec Samsunga bez Always On Display? Tu również go nie brakuje, przy czym w serii Galaxy S24 zastosowano nową formę AoD, która może teraz wyświetlać przyciemnioną tapetę i widżety z ekranu blokady. Oczywiście to nie jest żadna rewolucyjna nowość, bo takie rozwiązanie już wcześniej zastosowano w iPhone’ach. Gdyby ta nowa forma AoD nam przeszkadzała, możemy wybrać też tą standardową, na czarnym tle.

Warto jednak zaznaczyć, że skutkuje to trochę większym użyciem baterii względem Always On wyświetlanego bez tapety. W moim przypadku, przy harmonogramie wyświetlania w godzinach od 7 do 24, zużycie energii przez AoD wynosiło z reguły około 5-6%.

Wydajność i kultura pracy, czyli co z tym Exynosem?

Sądząc po ilości komentarzy, jakie zebrały pierwsze wrażenia po dwóch dniach użytkowania Samsunga Galaxy S24+, temat Exynosa 2400 jest niesamowicie gorący (hehe, bo wiecie) i wzbudzający kontrowersje. Po niemal trzech tygodniach testów mogę już podejść do tego na chłodno, a przede wszystkim maksymalnie merytorycznie.

Na początek technikalia. W tym roku Samsung znów nieco namieszał w swoim portfolio. W najbardziej wypasionym modelu z dopiskiem Ultra znalazł się ośmiordzeniowy procesor Snapdragon 8 Gen 3 for Galaxy, zaś w tańszych Galaxy S24 i Galaxy S24+ jest to już autorski Exynos 2400, zbudowany z 10 rdzeni, w litografii 4 nm.

Mój egzemplarz został wyposażony w 12 GB RAM LPDDR5X oraz 256 GB pamięci wewnętrznej UFS 4.0. Dostępny jest również wariant z 512 GB przestrzeni dyskowej.

Żeby była jasność. Nie popieram polityki dzielenia rynku i w części sprzedawania smartfonów z procesorami Qualcomma (w USA wszystkie Galaxy S24 mają Snapdragony), a w części z Exynosami. Zwłaszcza, że za każdym razem Samsung próbował udowodnić, że są one na takim samym poziomie, a później testy nie do końca to potwierdzały. A jak jest teraz?

Nie mogę odmówić, że w codziennym użytkowaniu Galaxy S24+ spisuje się po prostu świetnie. Serio. Tak, jak w przypadku S23 FE, pracującego na poprzednim Exynosie 2200, miałem zastrzeżenia co do sporadycznego pojawiania się przycinek w losowych sytuacjach, tutaj absolutnie nie ma o tym mowy. Pokuszę się o stwierdzenie, że Exynos 2400 to najlepszy układ w całej historii procesorów Samsunga.

Przez przeszło trzy tygodnie ani razu nie dostrzegłem choćby przycięcia animacji czy najdrobniejszego spowolnienia podczas codziennego użytkowania. Aplikacje uruchamiają się w świetnym tempie, nawet gdy odpalamy je jedną po drugiej, interfejs cały czas pozostaje bardzo płynny i w pełni responsywny. To po prostu dokładnie taka wydajność, jakiej oczekuję we flagowym smartfonie.

Nie mam też zastrzeżeń co do zarządzania pamięcią operacyjną i przechowywaniem aplikacji w tle. W ogromnej większości przypadków apki z powodzeniem zostają przez długie godziny, nierzadko cały dzień w dokładnie tym miejscu, w którym je zostawiliśmy przy poprzednim uruchomieniu.

I, jasne, nie da się ukryć, że liczby, jakie uzyskuje Exynos 2400 w benchmarkach, są trochę niższe od tych, które wykręca Snapdragon 8 Gen 3, ale… jakie to ma znaczenie w obliczu faktu, że te smartfony nadal działają równie płynnie i szybko podczas użytkowania.

No dobrze, ale teraz kwestia dużo bardziej kontrowersyjna – termika. Grzeje się czy nie? Na co dzień naprawdę trudno mi przyczepić się do kultury pracy Samsunga Galaxy S24+. Przez większość czasu pozostaje chłodny, a jeśli już robi się cieplejszy, to można powiedzieć co najwyżej o lekkim cieple, absolutnie nie znaczącym odczuciu gorąca. Zdecydowanie najbardziej nagrzewa się górna część plecków, w okolicy obiektywów.

W momencie, gdy poddajemy smartfon znacznemu obciążeniu, pokroju dłuższej intensywnej rozgrywki w wymagające gry czy robieniu benchmarków – tak, smartfon potrafi zrobić się bardzo ciepły. Niekiedy nawet po prostu gorący, jednak, o dziwo, nie powoduje to z reguły drastycznych spadków wydajności.

Przeprowadziłem szereg benchmarków, wykorzystując te zwyczajowo przeze mnie stosowane, jak i rozszerzając pulę o dodatkowe, zasugerowane przez Was w komentarzach. Jednym z nich był Wild Life Extreme Stress Test w 3DMark, czyli test polegający na 20-minutowym, ciągłym renderowaniu grafiki w 4K. Zastosowałem także CPU Throttling Test, korzystając z polecanego ustawienia 100 wątków i 30 minut testu.

Zarówno w jednym jak i drugim teście, temperatura urządzeń bezapelacyjnie bardzo mocno wzrosła. 3DMark po 20-minutowej pętli w jednym teście zaraportował wzrost z 31℃ do 45℃, przy zachowaniu stabilności na poziomie 68,8%. Istotnie, jest to wysoka i już bardzo odczuwalna temperatura, ale… w wykonanych przez Kasię testach Galaxy S24 Ultra z użyciem dokładnie tego samego benchmarku, ten nagrzał się do równie wysokiej temperatury wynoszącej 46℃. Przy tym jednak najlepszy wynik był o 1000 punktów wyższy.

Poza tym, wciąż mówimy o dość skrajnych scenariuszach wykonywania testów syntetycznych, które – umówmy się – obciążają urządzenie nawet bardziej od grania w gry i niebotycznie bardziej od codziennego użytkowania wszelakich aplikacji.

Konkludując i zamykając kwestię wydajności i kultury pracy. Tak, Galaxy S24+ potrafi bardzo mocno się nagrzać, gdy poddamy go dużemu obciążeniu. Nie są to jednak temperatury, które byłyby drastycznie gorsze od uzyskiwanych w analogicznych testach na Galaxy S24 Ultra ze Snapdragonem i powodowałyby skrajne spadki płynności działania.

Exynos 2400 jest w testach syntetycznych wydajniejszy od Snapdragona 8 Gen 2, ale już nieco mniej wydajny od Snapa 8 Gen 3, zwłaszcza pod kątem GPU (co widać m.in. w 3DMarku), choć zupełnie szczerze, w normalnym użytkowaniu ta różnica, w moim odczuciu, się naprawdę mocno zaciera.

System i oprogramowanie

Galaxy S24+ od wyjęcia z pudełka działa pod kontrolą najświeższego Androida 14 z równie świeżą wersją nakładki One UI 6.1. Tutaj warto wspomnieć, że Samsung deklaruje, że modele z linii Galaxy S24 mają otrzymywać aktualizacje aż przez siedem lat, zarówno w kwestii łatek bezpieczeństwa, jak i nowych wersji systemu.

Brzmi to imponująco, bowiem na taki ruch zdecydowało się póki co tylko Google w przypadku Pixela 8 / Pixela 8 Pro. Choć, będąc szczerym, nie wiem czy ktokolwiek decyduje się na aż tak długie użytkowanie telefonu. Zresztą, podobne zdanie ma OnePlus.

Z nową wersją nakładki One UI miałem już do czynienia przy okazji niedawnego testu modelu Galaxy S23 FE. Nie jest zaskoczeniem, że w przypadku Galaxy S24+ znaczna część interfejsu wygląda wręcz identycznie, choć znalazło się trochę rozbieżności oraz oczywiście funkcje dotyczące Galaxy AI, o którym pomówimy za chwilę.

Testując smartfony Samsunga niejednokrotnie wspominałem, że naprawdę dużą sympatią darzę ostatnie wersje autorskiego interfejsu marki. Jest on bardzo przyjemny w obsłudze i nie brakuje tu szeregu świetnych, przydatnych funkcji, a jednocześnie nakładka nie jest nadmiernie przeładowana. Całościowo optymalizacja stoi na bardzo wysokim poziomie.

Galaxy AI – czy tak wygląda przyszłość smartfonów?

Niewątpliwie cały ubiegły rok, jak i ostatnie miesiące, upływają nam pod znakiem wszechobecnej sztucznej inteligencji. Firmy wręcz prześcigają się w implementowaniu rozwiązań AI w swoich produktach – poza samym doskonale znanym botem ChatGPT, deweloperzy integrują rozwiązania oparte na sztucznej inteligencji w przeglądarkach internetowych, a teraz zaczęła się ona pojawiać także w smartfonach.

Widać wyraźnie, że sztuczna inteligencja Galaxy AI jest dla Samsunga bardzo ważnym punktem w promowaniu smartfonów z rodziny Galaxy S24, bo w zasadzie to właśnie ona jest głównym hasłem pojawiającym się w przekazach marketingowych i reklamach.

Kasia przygotowała już dla Was osobny materiał o swoich ulubionych funkcjach Galaxy AI. Ja podczas testów również przyjrzałem się temu dokładnie. Części z dostępnych funkcji nie udało mi się sprawdzić z powodu braku możliwości ku temu, ale po kolei.

Circle to search

Pierwszą wartą omówienia i zarazem jedną z fajniejszych rzeczy jest Circle to search, czyli wyszukiwanie w Google elementów, które zaznaczymy na ekranie. Nie jest to totalna nowość, bo działa nieco podobnie do obiektywu Google, ale jest przy tym jeszcze prostsze w obsłudze, a przede wszystkim dużo szybsze.

Jak to działa? Bajecznie prosto. Aby aktywować funkcję, musimy przytrzymać przez chwilę przycisk home (lub ten podłużny element sterujący w przypadku używania gestów). Wówczas na ekranie wyświetli nam się logo Google i okno wyszukiwania, a jedyne, co my musimy zrobić, to zaznaczyć palcem w kółko (lub dowolny inny kształt) rzecz, którą chcemy wyszukać.

Funkcję tą sprawdzałem w wielu scenariuszach, wyszukując zarówno zwierzęta, budynki, sprzęty elektroniczne czy po prostu inne przedmioty codziennego użytku. W przeważającej większości przypadków działało to bardzo dobrze i wyświetlało mi celne wyniki.

Podsumowywanie i tłumaczenie stron internetowych

Na wstępie wartym zaznaczenia jest fakt, że obie te funkcje wbudowane i dostępne są wyłącznie podczas korzystania z przeglądarki Samsung Internet, zatem używając np. Chrome’a tego dobrodziejstwa nie uświadczymy.

Przechodząc do meritum, zacznijmy od tej ciekawszej części związanej z tą funkcją, czyli podsumowywanie stron. Jest to nic innego, jak tworzenie streszczeń artykułów na stronach internetowych, dokładnie w identyczny sposób, jak robi to Copilot w przeglądarce Microsoft Edge.

Sztuczna inteligencja zaimplementowana w przeglądarce na naszą prośbę zaciąga treść artykułu, który akurat czytamy i streszcza taki artykuł do postaci kilku zwięzłych i względnie krótkich punktów.

Podsumowanie artykułów może działać w dwóch trybach – standardowym, gdzie streszczenie zawiera kilka bardzo krótkich, treściwych zdań oraz szczegółowym. Wówczas tekstu jest znacznie więcej, ale przy okazji faktycznie zyskuje on na uwzględnieniu większej ilości detali, bo w przypadku tego standardowego zdarza mu się czasami nieco istotnych informacji pominąć.

Niezależnie od wybranej formy, w obu przypadkach proces streszczania jest bardzo szybki i trwa dosłownie klika sekund od kliknięcia przycisku Podsumuj.

Chwilę wcześniej wspomniałem, że identycznie rozwiązanie oferuje Copilot w przeglądarce Edge. Jeśli jesteście ciekawi, jak wypadają te dwie funkcje w bliższym starciu, zapraszam Was do tekstu Kasi, która porównała oba te rozwiązania bazując na różnych typach artykułów ;)

Na koniec coś, nad czym raczej nie ma konieczności zbyt długo się rozwodzić – tłumaczenie stron. Odbywa się ono w bardzo podobny sposób, co funkcja tłumacza w przeglądarce Chrome.

Z tą różnicą, że tu – w moim odczuciu – działa to wyraźnie skuteczniej, dużo lepiej wyłapując kontekst i znacznie danych słów oraz związków wyrazowych w tym konkretnym zdaniu. Całościowo, artykuły przetłumaczone przez Galaxy AI brzmią dużo bardziej logicznie i spójnie.

Oczywiście obie te funkcje mogą ze sobą współdziałać, zatem możemy najpierw dokonać tłumaczenia danego artykułu, a następnie go streścić.

Edytor zdjęć – usuń i przenieś (niemal) wszystko, co chcesz

To ta opcja, którą Samsung w materiałach promocyjnych chwali się chyba najbardziej. I, biorąc pod uwagę, ile możliwości ona oferuje, nie ma w tym absolutnie nic dziwnego.

Jednymi z głównych umiejętności edytora zdjęć AI jest możliwość wymazywania i przenoszenia elementów ze zdjęć. Aby wybrać rzecz, którą chcemy usunąć, możemy albo obrysować ją palcem, albo przytrzymać go na niej – edytor w większości przypadków sam rozpoznaje o jaki element nam chodzi i bezbłędnie go zaznacza.

Następnie, zaznaczony element możemy przesunąć w inne miejsce kadru albo po przytrzymaniu palcem kliknąć symbol gumki, by go całkowicie usunąć. Na koniec klikamy tylko przycisk Generuj, a AI po około kilkunastu sekundach pokaże nam efekt operacji. No właśnie, a jak jest z tymi efektami?

Powiedziałbym, że różnie i nie zawsze efekt jest taki, jakiego oczekujemy. Czasem zdarza się, że zamiast dokonać usunięcia elementu, AI kompletnie nie wiedzieć czemu… podmienia go losowo na coś podobnie wyglądającego. Wśród przykładów znajdziecie właśnie także i takie, nazwijmy to “kwiatki” ;) Są jednak i takie, w których cały proces odbył się zupełnie dobrze.

Czasem ewidentnie da się dostrzec pewne niedoskonałości powstające w wyniku dorysowywania brakujących elementów, ale koniec końców w wielu sytuacjach efekty końcowe mogą robić wrażenie.

To jednak nie koniec. Jak często zdarzyło się Wam zrobić szybko jakieś zdjęcie, po czym po zobaczeniu go w galerii uświadomić sobie, że zrobiliśmy je krzywo? Zwykle w takich sytuacjach jedynym dostępnym rozwiązaniem jest standardowe prostowanie zdjęcia w trybie edycji, ale powoduje ono wycięcie pewnej części brzegów kadru.

W przypadku prostowania zdjęć z użyciem Galaxy AI, sztuczna inteligencja jest w stanie poszerzyć sobie kadr i dorobić pozostałe części zdjęcia tak, by zachować wszystko to, co znalazło się na oryginalnym zdjęciu, bez ścinania go.

I, tutaj w zasadzie tak, jak z usuwaniem i przenoszeniem rzeczy – nie za każdym razem działa to tak idealnie, ale jeśli mamy relatywnie proste zdjęcie, AI dobrze dorysowuje brakujące brzegi kadru, np. gdy fotografujemy coś na ścianie, na zewnątrz gdzie widać niebo itd. Czasem, jeśli efekt nas nie zadowala, warto wykonać edycję powtórnie, bo często algorytmy za każdą kolejną próbą potrafią inaczej reagować i dawać inne efekty.

Co jeszcze oferuje Galaxy AI?

Ten segment już jest bardzo długi (wybaczcie!), a wciąż nie omówiłem wszystkich funkcji Galaxy AI. Żeby już więc nie zanudzić Was do końca, przez resztę przejdziemy w większym skrócie, w szczególności, że to co jeszcze zostało nie było zbyt często przeze mnie używane.

AI zawitało nawet do… dyktafonu. W jaki sposób? Każde z nagrań głosowych, niezależnie od ich długości, możemy przełożyć na tekst pisany, a potem nawet stworzyć z tego streszczenie. Mało tego, telefon jest w stanie rozpoznać, że w nagraniu pojawia się więcej niż jeden głos i wprowadza wówczas podział tekstu na „role”, co może być pomocne przy nagraniach np. wywiadów.

Niestety, odnotowuję, że mimo iż język polski jest w pełni obsługiwany, to często zdarzają się błędy w rozpoznawaniu i wrzucanie niewłaściwych słów. Ewidentnie wymaga to jeszcze dopracowania, ale potencjał zdecydowanie jest.

Pozostając jeszcze w tematach głosu, Galaxy AI umożliwia nam korzystanie z tłumaczenia rozmów telefonicznych w czasie rzeczywistym w obie strony, tj. nasz głos może być transkrybowany na wybrany język obcy, a głos rozmówcy na polski. Do dyspozycji jest tutaj w chwili obecnej 16 najbardziej popularnych języków, w tym, jak wspomniałem, również polski. W podobny sposób jest w stanie działać również apka Tłumacz – może rozpoznawać mowę, przetwarzać ją na tekst, który na bieżąco tłumaczy na wybrany język.

Sztuczna inteligencja pojawiła się także w aplikacji Notatki Samsung. Ma ona za zadanie dbać o poprawną pisownię i gramatykę, automatycznie dzielić notatki na punkty, gdy uzna to za właściwe, tłumaczyć tekst oraz tworzyć podsumowania z notatek. No i ostatnie. Klawiatura Samsung umożliwia nam automatyczne tłumaczenie czatów w językach obcych w aplikacjach, takich jak Wiadomości, Instagram i WhatsApp. Sama klawiatura może też dbać o zachowanie właściwej gramatyki, stylistyki i interpunkcji.

Na koniec warto przypomnieć, że Samsung zapewnia, iż funkcje Galaxy AI będą bezpłatnie dostępne dla użytkowników co najmniej do końca 2025 roku. Co potem? Tego jeszcze nie wiadomo, choć niemal pewne wydaje się, że może zostać wdrożony tu model płatnej subskrypcji w zamian za dostęp tych funkcji.

Głośniki i haptyka

Samsung Galaxy S24+ został wyposażony w głośniki stereo – górny znalazł się nad ekranem, w miejscu tego do rozmów, zaś dolny na ramce. Rozpoczynając testy, byłem ciekaw, jak wygląda kwestia ich brzmienia i czy coś tu się zmieniło w porównaniu do poprzedników. I, generalnie, jakość dźwięku wydobywającego się z głośników jest naprawdę dobra, ale mam tutaj lekki niedosyt.

Główną, słyszalną różnicą względem poprzednika, jest trochę wyższa głośność maksymalna przy zachowaniu wciąż świetnej czystości dźwięku. Reszta składowych brzmienia wypada bardzo podobnie.

Głośniki grają symetrycznie i krystalicznie czysto w całym zakresie tonalnym. Najbardziej wysuniętymi elementami są średnie i wysokie tony – to je słyszymy tu najbardziej. Bas wciąż podawany jest w skromnych ilościach. Nie mogę powiedzieć, by było tu całkowicie płasko i anemicznie, ale to wciąż nie jest poziom iPhone’ów czy ROG Phone’a, które wręcz brylują w materii głośników i są w stanie reprodukować dużo więcej niskich tonów.

Pochwalić muszę jednak ogólne poczucie bardzo dobrej przestrzenności dźwięku, co między innymi jest zasługą obecności funkcji Dolby Atmos z czterema predefiniowanymi trybami brzmienia. Możemy włączyć także, by Dolby Atmos działało w grach. Z innych kwestii, na pokładzie nie zabrakło korektora graficznego.

Na koniec zostawiłem kwestię wibracji. Tutaj krótko, bo nie ma nad czym specjalnie się rozwodzić, a ta recenzja i tak jest już bardzo obszerna. Haptyka w Galaxy S24+ jest w moim odczuciu bardzo dobra. To zdecydowanie wysoki poziom i mamy tu do czynienia z jedną z najlepszych wibracji na rynku – lepsza jest według mnie tylko w OnePlusie 12, no i w iPhone’ach.

Zabezpieczenia biometryczne

Samsung Galaxy S24+ to kolejny flagowiec tego producenta wyposażony w ultradźwiękowy czytnik linii papilarnych. To rozwiązanie jest znacznie szybsze i bardziej precyzyjne od skanerów optycznych stosowanych przez większość producentów. Już seria Galaxy S23 mogła pochwalić się bardzo szybkimi czytnikami – tu jest równie dobrze, a nawet mam wrażenie, że jeszcze lepiej.

Proces rozpoznawania opuszków jest piekielnie szybki, odblokowanie odbywa się w ułamku sekundy i po dosłownie delikatnym dotknięciu palcem pola skanera. Przy tym, w ogromnej większości przypadków rozpoznawanie linii papilarnych jest bezbłędne, nawet wtedy, gdy mamy nieco wilgotne dłonie.

Dosłownie na palcach jednej ręki mogę policzyć sytuacje, gdy podczas tych trzech tygodni i lekką ręką kilkuset odblokowań czytnik nie chciał zadziałać tak szybko jak zwykle i musiałem przyłożyć palec pod innym kątem lub po prostu trochę dłużej. W ogólnym rozrachunku, bezapelacyjnie modele z linii Galaxy S24 mają jedne z najlepszych, jeśli nie najlepsze czytniki linii papilarnych na rynku.

Opcjonalnie nie mogło zabraknąć funkcji rozpoznawania twarzy, jednak jest ona realizowana wyłącznie w formie skanu 2D, wykonywanego przednią kamerką. Nie jest to jednak tak bezpieczne rozwiązanie jak linie papilarne, a przez to nie może służyć do logowania np. w aplikacjach bankowych czy mObywatelu.

Niemniej jednak, w momencie,+- gdy znajdujemy się w dobrze oświetlonym pomieszczeniu, rozpoznawanie twarzy działa bardzo szybko i bezbłędnie. Gorzej jest, gdy brakuje światła – telefon próbuje doświetlać nas rozjaśnieniem ekranu, ale tak czy inaczej i tak wydłuża to proces odblokowania.

Zaplecze komunikacyjne

Tą kwestię możemy opisać w zasadzie dość krótko – Samsung Galaxy S24+ został wyposażony we wszystkie niezbędne moduły łączności i śmiało możemy tu mówić o w pełni kompletnym zapleczu komunikacyjnym. Na pokładzie znalazła się obsługa sieci 5G, trzypasmowe WiFi 6e, Bluetooth 5.3, GPS, NFC oraz UWB 2.

W kwestii sieci komórkowych, nie zabrakło połączeń głosowych VoLTE i VoWiFi, obsługi wirtualnych kart eSIM oraz możliwości używania dwóch kart jednocześnie – albo w postaci dwóch fizycznych nanoSIM, albo w konfiguracji nanoSIM + eSIM.

Podczas testów sprawdziłem działanie sieci 5G u dwóch operatorów, w obu przypadkach nie miałem żadnych problemów z zasięgiem, jakością połączeń ani prędkością internetu, która była w pełni satysfakcjonująca. To samo tyczy się także uzyskiwanych szybkości przesyłu danych w sieciach WiFi.

Nie odnotowałem też problemów podczas używania modułu Bluetooth do łączenia ze słuchawkami true wireless. Sprawdziłem to na kilku różnych parach słuchawek i w każdym przypadku łączność była w pełni stabilna. Galaxy S24+ obsługuje kodeki SBC, AAC, podstawowy aptX oraz LDAC i autorski SSC. Niestety, zabrało tu chociażby aptX Adaptive, jak i aptX Lossless.

Akumulator i czas pracy

Samsung Galaxy S24+ zasilany jest poprzez akumulator o pojemności 4900 mAh, co jest wartością o 200 mAh wyższą od poprzedniego modelu, czyli Galaxy S23+. W teorii więc nie możemy tu mówić o ogromnej różnicy, choć i tak doceniam, że w ogóle dokonano tutaj zwiększenia pojemności baterii, bowiem w przypadku Galaxy S24 Ultra pozostała ona niezmienna.

Najważniejsze jest jednak to, jak połączenie takiej pojemności ogniwa i samej optymalizacji realnie przekłada się czas pracy. A ten, w moim odczuciu, jest naprawdę bardzo, bardzo dobry. Zaznaczam od razu, że znaczną większość wyników, które tu zobaczycie, uzyskałem używając rozdzielczości ustawionej na QHD+ i adaptacyjnej częstotliwości odświeżania.

Nawet korzystając z telefonu w dużej mierze z wykorzystaniem sieci komórkowych 5G i LTE, nie byłem w stanie zejść z czasem na włączonym ekranie (czyli screen on time) poniżej 5 godzin. Gdy w grę wchodził cykl mieszany (WiFi oraz trochę 5G) było to już lekką ręką ponad 6 godzin SoT, z kolei w momencie większego użycia WiFi, telefon osiągał po całym cyklu od około 6,5 do nawet ponad 7 godzin.

Samsung dość niechętnie podchodzi do implementacji szybkiego ładowania w swoich smartfonach. Takie podejście pewnie ma swoich zwolenników, bo istotnie pozwala wydłużyć żywotność baterii, jednak osobiście wolę mieć wybór i móc w awaryjnej sytuacji relatywnie szybko doładować smartfon.

W przypadku modeli Galaxy S24+ i Galaxy S24 Ultra mamy do czynienia z przewodowym ładowaniem o mocy 45 W, co i tak jest relatywnie przyzwoitą wartością, porównując z mocą 25 W w małym Galaxy S24.

Używając stosownego adaptera, pierwsze 50% uzyskamy w przeciągu 30 minut, zaś na pełne naładowanie musimy poczekać około 1:15 h. Jest więc całkiem nieźle, ale… trudno mi nie zerkać tu na OnePlusa 12 (jego recenzja niebawem), który dzięki ładowaniu 100 W pozwala uzupełnić baterię od 1% do 100% w zaledwie 26 minut. No i to już jest przepaść.

Na pokładzie znalazło się też ładowanie bezprzewodowe o maksymalnej mocy 15 W. Nie zabrakło także zwrotnej indukcji, pozwalającej podładować zegarek, słuchawki czy w ostateczności drugi smartfon z mocą 4,5 W.

Aparat

Pod kątem technicznym, nowe Galaxy S24 i Galaxy S24+ mają wręcz identyczny zestaw aparatów, co ich poprzednicy z linii Galaxy S23. Główna matryca to 50 Mpix z przysłoną f/1.8 i optyczną stabilizacją, ultraszeroki kąt ma 12 Mpix i pole widzenia 120°, a jako trzeci umieszczono teleobiektyw 10 Mpix z 3-krotnym zoomem optycznym oraz 30-krotnym cyfrowym i z OIS.

Gdybym miał w skrócie opisać jakość zdjęć wykonywanych Samsungiem Galaxy S24+, powiedziałbym, że jest naprawdę bardzo dobrze i jego aparat jest w stanie zadowolić zdecydowaną większość użytkowników.

Zacznijmy klasycznie od zdjęć z podstawowego obiektywu, a te – co tu dużo mowić – po prostu cieszą oko. Kolorystyka jak na Samsunga przystało jest mocno nasycona, kontrast wprost świetny, a szczegółowość bardzo dobra. HDR działa bardzo skutecznie i z reguły robi dokładnie to, co powinien.

Na pochwałę zasługuje też świetna spójność kolorystyczna między wszystkimi trzema ogniskowymi, choć jest pewien malutki wyjątek, ale pozwólcie, że do niego wrócimy za chwilę.

Ultraszeroki kąt w kwestii plastyki zdjęć jest bardzo zbliżony do głównego obiektywu, ale z racji większej wartości przysłony w ciemniejszych sceneriach potrafią pojawić się delikatne szumy. Nie ma na szczęście problemu z nieostrymi brzegami kadru, co w ostatnio testowanym Galaxy S23 FE już dostrzegałem.

Niestety, jak w zeszłym roku, tak i tym razem na próżno szukać autofokusu w obiektywie ultraszerokokątnym, przez co nie uświadczymy tu trybu makro – ten został zarezerwowany wyłącznie dla Galaxy S24 Ultra. W zamian za to, główna matryca w Galaxy S24+ w moim odczuciu pozwala nieco bliżej podejść do fotografowanego obiektu w porównaniu do tej większej, zastosowanej w Galaxy S24 Ultra.

Teleobiektyw ponownie ma taką samą rozdzielczość i oferuje trzykrotne zbliżenie optyczne, a cyfrowo możemy tu przybliżyć do 30 razy. Sam zoom optyczny pod względem jakości wygląda bardzo dobrze i nie odstaje względem fotek z pozostałych ogniskowych.

Zbliżenie cyfrowe wypada bardzo podobnie, jak w poprzedniku, zatem 10-krotne wygląda jeszcze bardzo ładnie, ale powyżej zaczynają się już schody – pojawia się widoczne zaszumienie i utrata detali, ale czasem pojawia się jeszcze jeden problem.

W niektórych scenariuszach, w momencie wykonywania większych przybliżeń, nie wiedzieć czemu, oprogramowanie usilnie podkręca kolorystykę, przez co czasem przy 20 czy 30-krotnym zbliżeniu otrzymujemy wręcz przesycone barwy. Nie pojawia się to zawsze, ale się zdarza, a jeden taki przykład znajdziecie poniżej.

Przy omawianiu aparatu oczywiście nie może zabraknąć również trybu nocnego. Włącza się on automatycznie, gdy oprogramowanie uzna, że to już właściwy moment, ale oczywiście możemy także odpalić go ręcznie z poziomu wszystkich dostępnych trybów foto.

I w zasadzie zdjęciom nocnym z Galaxy S24+ trudno wiele zarzucić. Owszem, w ultraszerokim kącie w niektórych sceneriach potrafią być widoczne szumy, ale całościowo wygląda to bardzo dobrze. Przede wszystkim algorytmy nie robią tutaj z nocy dnia, a rozjaśniają te najbardziej istotne elementy kadrów, podbijają widoczność np. napisów czy neonów.

O selfie krótko, bo tak, jak w poprzednich flagowcach Samsunga, tak i Galaxy S24+ fotki z przedniego aparatu wyglądają po prostu bardzo dobrze. Kolor skóry jest właściwie dostosowany i zbliżony do rzeczywistego, kontrast jest dobry, a jaśniejsze elementy kadrów (takie jak niebo) nie są przepalane.

W kwestii wideo najpierw warto omówić same technikalia, bo jest co omawiać. Maksymalna rozdzielczość nagrywania, jakiej możemy użyć przy wykorzystaniu głównego obiektywu, to 8K w 30 klatkach na sekundę.

Jest też oczywiście 4K 60 klatek, w którym możemy rozpocząć kręcenie z każdego obiektywu, ale w trakcie nagrywania przeskakiwać już nie możemy. Używając 4K 30 kl./s zyskujemy opcję pełnego przełączania się między wszystkimi obiektywami w dowolnym momencie podczas nagrywania. Co ciekawe, włączając tryb spowolnionego wideo możemy użyć 4K przy 120 klatkach na sekundę, co jest naprawdę świetną i niespotykaną nad wyraz często możliwością.

W ogólnym rozrachunku sama jakość filmów jest wprost świetna – stabilizacja radzi sobie rewelacyjnie, autofocus jest szybki i w większości przypadków bezbłędny, a kolorystyka i plastyka obrazu, tak jak w przypadku zdjęć, cieszy oko i zdecydowanie może się podobać. Możemy włączyć także nagrywanie wideo z szerokim zakresie tonalnym, a konkretniej w standardzie HDR10+.

Na koniec dodam, że funkcje Galaxy AI dotarły także do wideo – za sprawą sztucznej inteligencji możemy zrobić wideo w zwolnionym tempie z już nagranego, gotowego filmu w normalnym klatkażu. Efekt rzeczywiście jest bardzo zadowalający, bowiem algorytmy generują dodatkowe klatki, a nie tylko je wydłużają.

Podsumowanie – to jak jest z tym Samsungiem Galaxy S24+?

Wygląda na to, że Koreańczykom znowu udało się stworzyć świetną flagową linię smartfonów, a Galaxy S24+ to mocny dowód potwierdzający tą tezę. Po raz kolejny model z Plusem stanowi bardzo dobry balans między wszystkimi trzema modelami i zupełnie szczerze uważam, że to właśnie on będzie tym najchętniej wybieranym przez klientów.

Wśród zalet trudno nie wymienić fantastycznego ekranu, który względem poprzednika zyskał wyższą rozdzielczość i jasność. Bateria pozwala na całodniowe intensywne użytkowanie telefonu, a wydajność stoi na w pełni flagowym, świetnym poziomie, podobie jak kultura pracy. Samsung odrobił lekcję odnośnie tego, jaki powinien być flagowy procesor, i Exynos 2400 stanowi duży krok naprzód względem poprzednich iteracji.

Aparat robi bardzo dobre zdjęcia, jest uniwersalny i jakość zdjęć oraz wideo z całą stanowczością jest w stanie zadowolić naprawdę wielu użytkowników. Galaxy AI to ciekawa nowość i dobry pokaz możliwości, a niektóre funkcje mogą być naprawdę przydatne. Konstrukcyjnie telefon zbudowany jest nienagannie, a – jakby tego było mało – Samsung zapewnia bardzo długie wsparcie aktualizacyjne.

Trudno się tutaj kategorycznie czepiać któregokolwiek z aspektów. Przede wszystkim ładowanie mogłoby być szybsze, bo – patrząc na konkurencyjne smartfony – 45 W to wciąż nieco mało. Dobrze by było zobaczyć też tryb zdjęć makro, no i jeszcze poprawiłbym głośniki, bo – choć te grają dobrze i czysto – to wciąż są urządzenia wypadające w tej materii lepiej.

Jak każdy flagowiec, Samsung Galaxy S24+ nie należy do tanich smartfonów (choć i tak na start staniał względem poprzednika) Według mnie stanowi on jednak doskonałą i, bądź co bądź, tańszą alternatywę dla tych, którzy chcą dużego ekranu, a nie zależy im na rysiku i tak spektakularnych możliwościach fotograficznych jak w najbardziej wypasionym Galaxy S24 Ultra.

Samsung Galaxy S24+
Recenzja Samsunga Galaxy S24+. Gdy małe zmiany przynoszą świetne efekty
Zalety
doskonały wyświetlacz
świetna wydajność i optymalizacja
bardzo dobra bateria
bardzo długie wsparcie aktualizacyjne
Galaxy AI to ciekawy smaczek
bardzo dobra jakość zdjęć
kompletne zaplecze komunikacyjne
dobre głośniki
Wady
ładowanie mogłoby być szybsze
brak trybu makro
brak większej ilości kodeków audio Bluetooth
9
Ocena