Ostatnie lata niespecjalnie można powiązać z jakimikolwiek rewolucjami w kategorii tradycyjnych smartfonów. Podobnie jest z modelem OnePlus 13 – to ewolucja konstrukcji, jaką znamy i lubimy. Pozostaje zatem zadać pytanie czy rozwój zachodzi w dobrym kierunku.
Smartfonowa Elita
Pod koniec 2024 roku Qualcomm podjął interesującą decyzję – zamiast nazwać kolejny topowy układ mobilny Snapdragon 8 Gen 4, zdecydował się na nadanie mu przydomka Elite. Patrząc na to, co dzieje się na flagowej półce smartfonów, jest to największa rewolucja od lat.
Nie byłbym w tym miejscu aż tak kąśliwy, gdyby nie fakt, że jesteśmy już po premierze kilku urządzeń, które powinny rozbudzać naszą wyobraźnię na 2025 rok, a ja czuję się, jakbym oglądał wyścig, w którym ewidentnie czołowi zawodnicy nie wyciskają z siebie 100%. Pytanie tylko – kto w takim razie używa tylko połowy swoich możliwości, a kto podkręca nieco tempo, aby zbliżyć się do pierwszego miejsca?
Do maratonu flagowców 2025 wystartował m.in. Oppo Find X8 Pro, Asus ROG Phone 9 Pro, Realme GT 7 Pro czy Google Pixel 9 Pro XL. W niedalekiej przyszłości na Tabletowo przeczytacie także recenzje smartfonów Samsunga z serii Galaxy S25. Ja natomiast zapraszam Was do przeczytania testu kolejnego zawodnika – OnePlusa 13, który miał niedawno swoją polską premierę.

Specyfikacja OnePlus 13
Ekran | AMOLED, 6,82-cala, QHD+ (3168×1440 pikseli), częstotliwość odświeżania 1-120 Hz LTPO 4.1, 100% pokrycia bartw DCI-P3, 10-bitowa głębia kolorów, jasność maksymalna 4500 nitów, obsługa Dolby Vision i HDR 10+ |
CPU | Snapdragon 8 Elite |
GPU | Adreno 830 |
RAM | 12/16 GB LPDDR5X |
Pamięć wewnętrzna | 256/512 GB UFS 4.0 |
System operacyjny | Android 15 z nakładką OxygenOS 15.0 |
Aparat z tyłu #1 | główny, matryca Sony LYT-808, 50 Mpix, rozmiar 1/1.4″, przysłona f/1.6, OIS, EIS, długość ogniskowej 23 mm |
Aparat z tyłu #2 | ultraszerokokątny, S5KJN5, 50 Mpix, rozmiar 1/2.75″, przysłona f/2.0, EIS, |
Aparat z tyłu #3 | teleobiektyw, LYT-600, 50 Mpix, rozmiar 1/1.95″, przysłona f/2.6, długość ogniskowej 73 mm, zoom optyczny 3x, maksymalny zoom hybrydowy 120x, OIS, EIS, |
Aparat z przodu | IMX615, 32 Mpix, rozmiar 1/2.74″, przysłona f/2.4, długość ogniskowej 21 mm |
Akumulator | 6000 mAh, ładowanie 120 W SuperVOOC (przewodowe), 50 W AirVOOC (indukcyjne), |
Łączność i komunikacja | Wi-Fi 7, 5G, NFC, GPS, GLONASS BDS, Galileo, QZSS, |
eSIM | tak |
Bluetooth | 5.4, kodeki SBC, AAC, aptx, aptx-HD, LDAC, LHDC 5.0 |
microSD | brak |
Gniazdo słuchawkowe 3,5 mm | brak |
Głośniki | stereo |
Wymiary | 163,3 x 76,5 x 8,5-8,9 mm (w zależności od wersji kolorystycznej) |
Waga | 210-213 g (w zależności od wersji kolorystycznej) |
Klasa wodoszczelności | IP68/IP69 |
Obecne ceny OnePlus 13 zaczynają się od 4799 złotych za wariant 12/256, natomiast aktualnie nie opłaca się go kupować. Wszystko przez to, że aktualnie trwa promocja na OnePlusa 13 16/512, który kosztuje tylko stówkę więcej. Wybór pomiędzy wariantami jest zatem oczywisty.
OnePlus 13 16/512 GB
Pierwsze wrażenia i design
Smartfon trafił do mnie w naprawdę rozbudowanym komplecie – dzięki niemu wiem, że można do niego zamówić również stojącą ładowarkę indukcyjną oraz kompaktowy krążek wykorzystujący ładowanie indukcyjne z magnesem pomagającym w „celowaniu” – skorzystacie z niego jednak tylko pod warunkiem, że zamówicie dedykowane etui ochronne z wbudowanym pierścieniem.



Do bonusów wrócimy jeszcze przy stosownych akapitach, otwórzmy najpierw główny kartonik. Żaden obserwator rynku smartfonów nie powinien być zaskoczony. W środku czeka na nas telefon, kabelek, szpilka i dwie garści makulatury – minimum, do którego i tak bym się nie przyzwyczajał. Kto wie, kiedy w ramach uszczknięcia jeszcze kilku groszy przez firmy, będziemy kupować wyłącznie telefon otulony na tyle grubym kartonem, aby tylko się nie uszkodził w trakcie transportu.
Choć OnePlus idzie śladem flagowych rywali i od kilku lat powtarza design rozpoczęty poniękąd już w 2022 roku w modelu OnePlus 10, to tegoroczna generacja wniosła zmianę pewnego detalu – wyspa na aparaty pozbawiona została „połączenia” z ramką urządzenia.





Kiedy przedpremierowo ujawniono wygląd „trzynastki” uznałem, że całość wygląda jak Oppo z serii Find poddane niekoniecznie udanej operacji plastycznej. Okazuje się, że na żywo jest trochę lepiej. Błyszczący pasek, biegnący przez całą szerokość plecków, traktuję jako „estetyczną protezę”, a sama wyspa nie jest aż tak ogromna, żeby prezentowało się to karykaturalnie.
Robotę robi także biały wariant kolorystyczny z matowym szkłem, wyfrezowane krawędzie ramki i szkło z przodu zaokrąglone na wszystkich krawędziach. Przemieszczenie wszystkich diod doświetlających do jednego z okręgów na wyspie także nadało projektowi więcej spójności i flagowego wyglądu. Kupując oczami jednak i tak wolałbym zieloną „dwunastkę”… 😉
Sam telefon dobrze leży w dłoni, ramki – jak na błyszczące elementy przystało – zbierają odciski palców, a fani producenta na pewno ucieszą się, że sztandarowy slider jest na swoim miejscu. Konstrukcja sprawia wrażenie zwartej, a realną przewagą „trzynastki” nad poprzednikami jest powrót do certyfikatu wodoodporności na poziomie IP68. Względem OnePlusa 10 Pro podniesiono jednak trochę poprzeczkę i telefon wytrzymuje także zalanie wodą pod ciśnieniem, dzięki czemu zasłużył sobie na stopień odporności IP69.

W tym miejscu muszę także pochwalić OnePlusa za akcesoryjne etui. Matowe, piaskowe wykończenie z grubymi ściankami oraz rantem z przodu i tyłu smartfona jest w dotyku jak połączenie flagowej ochrony z typowym „pancerniakiem”, a dodatkowe, specyficzne żebrowanie na boku (zapewne poprawiające chwyt) sprawia, że nie jest to najnudniejszy kawał ochronnego kompozytu na świecie.
Oprócz testowanego modelu, producent przygotował także dwie wersje przypominające teksturą drewno i jedną wykończoną włóknem aramidowym.
Interfejs i sztuczna inteligencja
W prywatnym użytku jeszcze nie miałem okazji zostać na dłużej właścicielem jakiegoś OnePlusa, ale za każdym razem, gdy w ramach testów wracam do ColorOS lub jego odpowiednika w gamie Oppo, OxygenOS, zawsze zaskakuje mnie, jak łatwo przesiada się na tę nakładkę.
Spora w tym zasługa intuicyjnie rozmieszczonych ikon i łatwej personalizacji połączonej z UI zachowującym się, jakby potrzebował minimum mocy do płynnego działania. Flagowe smartfony pokroju OnePlus 13 dorzucają do tego jeszcze niezaśmiecanie przestrzeni dodatkowymi aplikacjami. Jest pięknie, bez większej ewolucji, ale na szczęście od czego mamy hype na AI.


















Od strony językowej OnePlus póki co stoi w miejscu. Odkąd w lipcu 2024 roku testowałem rozwiązania związane z podsumowaniami, text-to-speech czy pisaniem notatek w języku angielskim, ekosystem OnePlus/Oppo wciąż nie doczekał się wsparcia tych funkcji w języku polskim.
W tym czasie firmie udało się jednak poprawić jeden element, a jest nim mowa AI, która od teraz nie czyta na głos całej strony, tylko potrafi oddzielić artykuł od słów przypisanych do przycisków interfejsu. Pojawiły się także nowości związane z fotografią, ale do tego jeszcze dojdziemy.




Wydajność
Ustaliliśmy już, że za moc OnePlusa 13 odpowiada układ mobilny Snapdragon 8 Elite. Na dzień dzisiejszy, jak już wiecie ze wstępu, przez redakcję przetoczył się już m.in. Asus ROG Phone 9 Pro i Realme GT 7 Pro z tą jednostką na pokładzie. Okazuje się, że gdybyśmy rozmawiali wyłącznie o wynikach w testach Geekbench, podium zamknęłaby właśnie trzynastka:
- Single Core – 2969 pkt,
- Multi Core – 8607 pkt,
- OpenCL – 17939 pkt,
- Vulkan – 24038 pkt.
Są to wyniki niższe od pozostałej dwójki o około 7-15%, w zależności od testu i rywala. W przypadku 3D Mark sprawy przyjmują ciekawy obrót – z jednej strony wyniki OnePlusa 13 w np. Wild Life Extreme są wyższe o około 5 klatek na sekundę względem ROG Phone 9 Pro. Z drugiej strony – gamingowe urządzenie Asusa bez pomocy aktywnego chłodzenia osiągało stabilność rzędu 86% – tutaj uśrednione wyniki to około 65%.
- 3D Mark Wild Life Extreme – 6610 pkt,
- 3D Mark Solar Bay – 11761 pkt.




















Oczywiście taki stan rzeczy nie sprawia, że smartfon jest tylko atrapą flagowca – nadal mówimy o przyroście rzędu kilkunastu procent względem urządzeń z chipem poprzedniej generacji, w zależności od testu.
System wciąż pracuje bez grama zadyszki, a gry z grafiką na wysokim poziomie nie robią na OnePlusie 13 wrażenia. Zenless Zone Zero śmiga aż miło, choć „funkcja ogrzewania dłoni” zaczyna być odczuwalna po ok. 30 minutach zabawy. Podobnie jest z Titan Quest i innymi, wymagającymi grami 3D – mniej niż 60 FPS-ów na maksymalnych ustawieniach to raczej anomalia niż standard w przypadku „trzynastki”.






Bezpieczeństwo i komunikacja
Chcąc ochronić zawartość urządzenia przed niepowołanymi rękami, OnePlus 13 oferuje wszystko, czego większości z nas potrzeba do szczęścia, czyli rozpoznawanie twarzy i czytnik linii papilarnych – część może być zawiedziona brakiem funkcji odblokowania za pomocą urządzenia Bluetooth. Pierwszy wariant radzi sobie bardzo dobrze w każdych warunkach oświetlenia i nie daje się nabrać na fotografię, jednak warto pozostać przy skanerze.
Tym bardziej, że w trzynastce czytnik optyczny zastąpiono ultradźwiękowym, więc odblokowanie zachodzi natychmiastowo i wystarczy tylko lekkie pacnięcie w odpowiednim miejscu, na wysokości 1/4 ekranu, co w moim przypadku umożliwiało odblokowanie smartfona w domyślnej pozycji, w jakiej zazwyczaj trzymam urządzenia tego typu.
Od strony dostępnych standardów łączności nie zaznacie z OnePlusem 13 żadnego kompromisu – jest trzyzakresowe Wi-Fi 7, Bluetooth 5.4 z obsługą kodeków A2DP, LE, aptX HD i LHDC, GPS, NFC, a nawet port podczerwieni. Ci, którzy przenoszą pliki po kablu lub podpinają pendrive’y, skorzystają natomiast z portu wspierającego USB-C w standardzie 3.2. Rozmowy z pomocą VoWi-Fi działają perfekcyjnie, a odbiorcy nie skarżyli się na jakość połączenia.

Wyświetlacz i audio
Czy można próbować ocenić w recenzji technologię doprowadzoną do perfekcji? Jak najbardziej jest to możliwe, jednak trzeba liczyć się z mało odkrywczymi tezami. Skoro OnePlus 12 w ocenie Kuby spisywał się pod kątem ekranu „rewelacyjnie”, to najgorsze, co mogło się przytrafić producentowi, to jakikolwiek regres w panelu lub oprogramowaniu.
Na szczęście tak się nie stało. Trzynastka parametrami technicznymi trzyma poziom poprzednika – oferuje zatem 6,82-calowy panel AMOLED z odświeżaniem LTPO, pracującym w zakresie 1-120 Hz, rozdzielczością QHD+ i maksymalną jasnością 4500 nitów. Nowością w tym zakresie jest obsługa standardu HDR Vivid, który dołącza do listy obok HDR 10+ czy Dolby Vision.
Od strony bardziej empirycznej wspomniane na początku nowe szkło z czterema lekko zaokrąglonymi krawędziami zmniejsza ilość światła załamującego się na obrazie wyświetlacza, co powinno przypaść do gustu osobom traktującym smartfon jak mobilne kino domowe.
Dodatkowo OnePlus daje szerokie pole personalizacji – oprócz ustawień dotyczących Always on Display, mamy dobór kilku trybów kolorów połączony z możliwością dokładnego ustalenia temperatury barw, kilka opcji związanych z rozdzielczością i częstotliwością odświeżania czy „odcienie adaptacyjne” – funkcja dobierająca temperaturę barw do panującego wokół urządzenia oświetlenia.








Dobre przenośne kino powinno być wyposażone również w adekwatne nagłośnienie. To, czy będzie podobał Wam się dźwięk dochodzący z OnePlusa 13, zależy od tego, czy będziecie stosować najwyższe poziomy głośności. Poniżej 2/3 dostępnego zakresu sprzęt gra flagowo – bas jest wyczuwalny, środkowe partie nie przejmują władzy nad resztą sceny i nie tłumią wysokich tonów.
Zbliżając się do górnej granicy jest głośniej niż w innych flagowcach – kosztem tego jest wypłaszczenie dźwięków i dyskomfort związany z przebywaniem blisko tak donośnego, ale niekonieczne czystego źródła muzyki.

Bateria i ładowanie
Patrząc na parametry akumulatora, OnePlus 13 obiecuje wiele. Stosując dwukomorowe ogniwo, składające się z kompozytu krzemowo-karbonowego, uzyskano nadzwyczajne zagęszczenie energii rzędu 805 Wh/l. Dzięki temu smartfon jest szczuplejszy od poprzednika o 0,3-0,5 mm (w zależności od wersji), oferując większy akumulator o pojemności 6000 mAh. Oczekiwałem zatem chociaż jakiegoś małego „łał”.
Praca na baterii okazała się niestety tylko „w porządku”. Dominujące połączenie po Wi-Fi i korzystanie z niego sporadycznie (ok. 2 godziny SoT) nie sprawiło, żeby na jednym ładowaniu wytrzymał trzy doby – choć było bardzo blisko. Dla porównania, ROG Phone 9 Pro z tym samym SoC udało mi się uzyskać czas pracy powyżej trzech dób – raz bez wykorzystania trybu oszczędzania energii, raz z włączonym – SoT wyniósł wtedy 6 godzin przy 14% baterii. Tutaj rekordem jest 57 godzin bez ładowania i 4 godziny 28 minut SoT w trybie zrównoważonym.












Na małe pocieszenie zasługuje fakt obsługi szybkiego ładowania 100 W i ładowania bezprzewodowego 50 W, które miałem okazję przetestować. Pierwszy przypadek, zgodnie z przewidywaniami producenta, uzupełnia prawie pustą baterię do 100% w około 30 minut. Testy wykonywałem na fabrycznej ładowarce Motoroli (która stosuje technologię TurboPower) o maksymalnej mocy 125 W.
Stosując metody bezprzewodowe najszybciej udało mi się uzupełnić akumulator z kilkunastu procent na maksa w godzinę na stanowisku ładującym – z jakiegoś powodu magnetyczna i kompaktowa ładowarka wymagała więcej czasu do naładowania do setki.

Jakie zdjęcia robi OnePlus 13?
Czy flagowe smartfony kupuje się ze względu na ich aparaty? Na pewno dopłacając do urządzenia z najwyższej półki otrzymujemy chipset, dzięki któremu system działa błyskawicznie, a gry mobilne prezentują płynny gameplay. Patrząc na zdjęcia zrobione za pomocą OnePlus 13 widać jednak, gdzie zaczyna się flagowość pełną gębą.
Szybkie przypomnienie – zakup trzynastki oznacza dostęp do trzech matryc 50 Mpix z tyłu – głównego oczka z sensorem LYT-808, teleobiektywu z 3-krotnym zoomem optycznym (opartym na LYT-600) i ultraszerokiego kąta S5KJN5. Za zdjęcia selfie odpowiada natomiast matryca IMX615 o rozdzielczości 32 Mpix.
Zaspojleruję tym stwierdzeniem nieco ton całego rozdziału, ale niech stracę – OnePlus 13 jako fotograficzny całokształt to absolutna topka. Zdjęcia z głównego obiektywu kipią od szczegółów, HDR wyciąga ze scenerii wszystko, co najlepsze, a drugi plan jest pięknie rozmywany.



































Dorzucając do puli ultraszeroki kąt widać natomiast minimalne zmiany w barwach, jednak szczegółowość pozostaje wzorowa, a podkręcenie obiektywu do pola widzenia 120∘ umożliwia uchwycić jeszcze więcej bez sięgania po panoramę.














Warto w tym miejscu wspomnieć też o trybie makro, za który odpowiada ultraszeroki kąt. Uruchamia się on automatycznie przy odpowiedniej odległości i nie da się tego wyłączyć na stałe – na szczęście ikona odpowiadająca za włączenie/wyłączenie makro jest dobrze widoczna w aplikacji aparatu.
Jest to zarazem najsłabsze ogniwo zestawu fotograficznego OnePlus 13 – różnica względem głównego oczka jest aż nadto widoczna w kwestii ciepłoty barw, a nieświadomy użytkownik nie wie, że przełączenie się na 3-krotny zoom w makro nie zmienia obiektywu na tele, tylko wykorzystuje przybliżenie cyfrowe.










Pozostało do układanki z tyłu dołączyć teleobiektyw. W porównaniu ze zdjęciami z pozostałych aparatów widać różnicę w dobranych kolorach, jednak największy zarzut mam co do zasięgu. Tam, gdzie inne aparaty są w stanie złapać ostrość, „trzynastka” nie radzi sobie z tym kompletnie i wymaga oddalenia się od obiektu.
Tych, którzy nie korzystają z funkcji kadrowania zdjęć, mogłoby to na dłuższą metę irytować – stoisz przed przedmiotem i nie wiesz, czy obciąć zdjęcie w programie, zbliżyć się z ultraszerokim kątem czy spróbować oddalić się z teleobiektywem. Odnoszę jednak wrażenie, że jest to problem trochę wymyślony na siłę.





















Mimo to obiektyw dostaje ode mnie okejkę – po części za świetną jakość zdjęć i po części za hybrydowy zoom. Ten w bardzo sprzyjających warunkach robi czytelne fotografie (choć widocznie muśnięte algorytmem) nawet przy 120-krotnym przybliżeniu.
Przy gorszym oświetleniu lub bardziej zlewających się obiektach sztuczna inteligencja za bardzo ingeruje w ujęcie i wtedy lepiej pozostać przy większym ziarnie i mniejszym, choć nadal imponującym, 20-krotnym przybliżeniu.















Warto poruszyć w tym miejscu kwestię trybu nocnego. Ultra Night nie uruchamia się automatycznie przy słabym oświetleniu, jednak porównując go do zdjęć wykonanych bez jego udziału, niespecjalnie musi. Częściowa w tym zasługa małej wartości przysłony i dużej matrycy głównego aparatu, choć pozostałe dwa obiektywy również radzą sobie znakomicie w warunkach nocnych.




















Ważną kwestią w urządzeniach z wyższej półki jest również dobry tryb portretowy, który radzi sobie nie tylko z ludzką sylwetką. Testowanemu smartfonowi należy się na tym polu plakietka „znośnie”. Obiekty są wykrywane i w większości przypadków ładnie odcinane, pod warunkiem, że nie użyjemy niższej wartości przysłony – wtedy algorytm potrafi rozmyć np. sznurek lub w drugą stronę – zostawić nietknięty dalszy plan w szparze. Szkoda, że tryb nie działa z obiektami w bliskiej odległości, co w przypadku małych przedmiotów wymaga wycięcia sporego fragmentu.

















Przy możliwościach nagrywania OnePlus 13 warto skupić się tylko na najmocniejszych opcjach. Główny obiektyw kręci wideo maksymalnie w jakości 8K i 30 klatek na sekundę. Pozostałe obiektywy operują na formacie 4K i 60 kl./s i, co ważne, istnieje możliwość płynnego przełączania się pomiędzy wszystkimi trzema oczkami. Nie zabrakło opcji ultrastabilizacji (niedostępna w trybie 8K), HDR czy blokady autofocusu na obiekcie.
Kamerka umieszczona na przodzie nie została zaopatrzona w matrycę o najwyższej rozdzielczości na rynku, ale nie jest to nic strasznego – 32 Mpix wystarczy spokojnie do czystych i ładnych „selfiaczków”. Szkoda tylko, że zdjęciom wykonanym z użyciem trybu portretowego nie można później zmienić parametrów rozmycia – niedawno funkcję spotkałem w Xiaomi 14T Pro i uważam, że powinna stać się podstawowym wyposażeniem flagowych smartfonów.










W kwestii fotografii połączonej ze sztuczną inteligencją przypomnę, że usuwanie obiektów i ludzi, czy to za pomocą „lasso” czy automatycznego wykrywania, stanowi niemalże podstawowe wyposażenie smartfona. Na szczęście OnePlus dorzuca do puli trzy nowe „zabawki”: usuwanie rozmycia, odblasków i podkręcanie rozdzielczości.
Każda z tych funkcji działa zadowalająco. W przypadku rozmycia warto mieć na uwadze, że chodzi bardziej o delikatnie drżenie kamery niż próbę odratowania bardzo mocnego ruchu urządzeniem. Opcja walki z odblaskami przydaje się nie tylko do tego – świetnie radzi sobie również z brudnym szkłem, więc ci z Was, którzy robią dużo zdjęć zza szyby ubłoconego auta, z pewnością docenią tę opcję.
„Popraw wyrazistość” to w zasadzie bardziej wyrafinowa nazwa dla zaawansowanego wyostrzania obrazu. Tu także nie mam zastrzeżeń, choć na bardzo dużym przybliżeniu widać, że przy podciąganiu obrazu dochodzi do minimalnie większego wyeksponowania artefaktów.


















Podsumowanie – jaki jest OnePlus 13?
Kiedy OnePlus 13 był w drodze do mnie, nie miałem wobec niego specjalnych oczekiwań. Spodziewałem się flagowych parametrów, czyli ultrajasnego ekranu, świetnego trio aparatów i dużych cyferek w benchmarkach.
Wychodzi na to, że czasami nie trzeba włożyć ogromnego wysiłku, aby stworzyć topowy telefon w swojej klasie. Producent wiedział, czego brakuje poprzednikowi, co może przyciągnąć wzrok niezdecydowanych i gdzie można podjąć trochę ryzyka. Efektem końcowym jest smartfon, który po prostu musi znaleźć się na liście tych, którzy szukają flagowych doznań.
Oczywiście zmiany na lepsze nie zawsze przychodzą za darmo – OnePlus 13 zaczyna od nieco wyższych cen niż poprzednik. Koszt wariantu 12 GB RAM-u plus 256 GB miejsca na dane zaczynają się od 4799 złotych – to prawie 300 złotych więcej niż trzeba było zapłcić za „dwunastkę” w identycznej konfiguracji w dniu premiery. To, czy lepsza ochrona bebechów przed wodą i pyłem, czy większe ogniwo jest tyle warte, musicie sobie odpowiedzieć sami.

Moje dwa największy zarzuty wobec OnePlusa 13 dotyczą akumulatora i językowych funkcji AI. Po pierwszym spodziewałem się lepszego czasu pracy, w drugim przypadku… cóż, domyślam się, że sztuczna inteligencja, zdolna okiełznać język polski, to niełatwe zadanie, ale wydaje mi się, że rywale niespecjalnie się tym przejmują i mogą zacząć odjeżdżać OnePlusowi. Ciekawi mnie czy doczekamy się w tym roku dużych zmian, czy jednak producent będzie musiał uznać wyższość innych rozwiązań.
Sprowadzając to do jednego zdania – jeżeli zmiana stylistyczna na pleckach ci nie przeszkadza, a autorskie rozwiązania dotyczące AI i jej zdolności streszczania i pisania tekstów nie są ci potrzebne do szczęścia – OnePlus 13 to flagowiec, którego nie warto ignorować.