Muszę podzielić się z Wami pewną refleksją. Czasem jest bowiem tak, że dostaję sprzęt do testów, zaczynam używam i… początkowo nie wzbudza we mnie większych emocji. Bo o ile Xiaomi 15 z miejsca skradł moje serce (aczkolwiek dość niespodziewanie), tak Xiaomi 15 Ultra musiał przekonywać mnie do siebie. Ogromna konstrukcja z gigantyczną wyspą aparatów mu w tym nie pomaga. Ale gdy już mu dałam szansę… odpłacił się z nawiązką.
Filigranowy to on nie jest
To jest smartfon wagi ciężkiej – waży 226 g i mierzy 161,3 x 75,3 x 9,35 g, co oznacza, że jest jednym z najgrubszych, o ile nie najgrubszym smartfonem z najwyższej półki. I też jednym z najcięższych. Dla porównania, Samsung Galaxy S25 Ultra ma wymiary 162,8 x 77,6 x 8,2 mm i waży 218 g, a Honor Magic 7 Pro, odpowiednio: 162,7 x 77,1 x 8,8 mm i 223 g.
Co z mojego punktu widzenia jest najistotniejsze, Xiaomi 15 Ultra nie jest przesadnie szerokim telefonem, a to właśnie ten aspekt w mojej ocenie najbardziej wpływa na komfort użytkowania telefonu. Jasne, wysokość też ma znaczenie, bo wpływa na mniejszą lub większą konieczność manewrowania smartfonem w ręce, ale do tego akurat można przywyknąć.

Największą uwagę będziecie zwracać pewnie jednak na jego grubość i to nie dlatego, że ją przesadnie czuć. Ścięcia krawędzi i zaoblenia obudowy niwelują poczucie grubości urządzenia. Tym, co je jednak potęguje, jest przeogromna wyspa aparatów – musicie bowiem pamiętać, że grubość telefonu podawana jest… bez niej.
Wyspa wystaje ponad obudowę bardzo znacznie, w efekcie czego położenie telefonu na płaskiej powierzchni aparatami do dołu powoduje, że górna jego część służy za oparcie i stanowi równię pochyłą z dolną częścią konstrukcji.

Taka, a nie inna budowa telefonu, sprawia automatycznie, że biorąc go w dłoń palec wskazujący natychmiastowo ląduje pod wyspą, zapewniając lepszy chwyt telefonu i wyważenie w ręce.
I, choć Xiaomi 15 Ultra w czarnej wersji nie jest przesadnie śliski, to jednak z początku jego obudowa lubiła wyślizgać mi się z rąk – do tego stopnia, że niestety zaliczyła kontakt z płytkami w łazience. Efekt? Niewielki ślad na jednym z rogów i sporo większy w pobliżu drugiego – na szczęście na tym się skończyło (ekran cały, oberwało się aluminiowej ramie).

Co mi się natomiast podoba, żeby nie było, że tak ciągle narzekam, to to, jak Xiaomi 15 Ultra wygląda. Obudowa w czarnej wersji kolorystycznej nie jest w żadnym wypadku nudna, a – z drugiej strony – nie jest też przesadzona. Tył telefonu skrywa w sobie masę mieniących się drobinek jakby naprawdę drobnego brokatu, natomiast wokół wyspy z aparatami jest fajny akcent w postaci czerwonej obramówki. Prezentuje się to naprawdę wyśmienicie.
To też dobry moment, by wspomnieć, że obramówka wyspy aparatów nie wystaje ponad szkło, a szkoda – obawiam się o wszelkiego rodzaju zarysowania tej dużej szklanej powierzchni, zwłaszcza odkładając telefon tyłem do dołu (zresztą, sama mam po miesięcu użytkowania widoczny lekki uszczerbek szkła w dolnej części wyspy).



Pozostałe wersje kolorystyczne też są całkiem ciekawe – zwłaszcza ta nawiązująca do klasycznych retro aparatów Leica.
Specyfikacja Xiaomi 15 Ultra:
- czterostronnie zakrzywiony wyświetlacz AMOLED o przekątnej 6,73”, rozdzielczości 3200 x1 440 pikseli, częstotliwości odświeżania 120 Hz, jasności szczytowej 3200 nitów i częstotliwość przyciemniania PWM 1920 Hz; Xiaomi Shield Glass 2,
- ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 8 Elite z Adreno 830,
- Android 15 z HyperOS 2,
- 16 GB RAM LPDDR5X,
- 512 GB pamięci wewnętrznej UFS 4.1,
- aparat główny 50 Mpix (1-calowy, f/1.6, OIS, 3.2 μm, 23 mm) + teleobiektyw 50 Mpix f/1.8 (70 mm, 1.4μm, OIS, 3-krotny zoom optyczny,) + peryskopowy 200 Mpix f/2.6 (100 mm, 2.24 μm, OIS, 4,3-krotny zoom optyczny) + ultraszerokokątny 50 Mpix f/2.2 (1.28 μm, 14 mm, 4-in-1, FOV 115°).
- aparat przedni 32 Mpix f/2.0,
- 5G z obsługą eSIM,
- dual SIM (2x nanoSIM),
- NFC,
- WiFi 7,
- Bluetooth 6.0,
- A-GPS, BeiDou, Galileo, GLONASS, GPS, QZSS, NavIC,
- głośniki stereo z Dolby Atmos,
- port podczerwieni,
- port USB C 3.2 Gen 2,
- akumulator o pojemności 5410 mAh z ładowaniem przewodowym 90 W, ładowaniem bezprzewodowym 80 W i ładowaniem zwrotnym 10 W,
- wymiary: 161,3 x 75,3 x 9,35 mm,
- waga: 226 g,
- IP68.
Cena Xiaomi 15 Ultra (16/512) w momencie publikacji recenzji wynosi 6299 złotych.
Xiaomi 15 Ultra
Wyświetlacz na poziomie
A właściwie nie do końca na poziomie, bo jak czterostronnie zakrzywiony wyświetlacz miałby ten poziom utrzymać. Dobra, sucho już było, możemy przejść do rzeczy ;)
Skoro jest już ten ekran jest zakrzywiony, cieszę się, że czterostronnie, a nie tylko lewa i prawa krawędź – zupełnie inaczej korzysta się wtedy z telefonu. Wspominałam zresztą już o tym wielokrotnie, a ostatnio chyba przy okazji Honora Magic 7 Pro.
Wyświetlacz Xiaomi 15 Ultra to klasa sama w sobie. AMOLED o wysokiej rozdzielczości (3200 x 1440 pikseli) i wysokiej częstotliwości odświeżania ekranu (120 Hz), z obsługą HDR10+ i Pro HDR, z ochroną w postaci Xiaomi Shield Glass 2.0. To wszystko na przekątnej wynoszącej 6,73”.

No i cóż ja Wam mogę powiedzieć – to jest naprawdę doskonały wyświetlacz. Prezentuje pięknie nasycone kolory, ma nienaganne kąty widzenia, a jasność – niezależnie od tego, czy mówimy o minimalnej, czy maksymalnej (szczytowo 3200 nitów, ale na co dzień to średnio połowa tej wartości), sprawdza się bardzo dobrze (choć na brak słonecznych warunków testowych można narzekać). Czujnik światła też skutecznie reaguje na zmianę oświetlenia wokół i nie podnosi jasności za bardzo, jak to wcześniejsze smartfony Xiaomi lubiły robić.
Domyślnie częstotliwość odświeżania ekranu ustawiona jest w tryb domyślny (w którym to oprogramowanie, na podstawie tego, co robimy, dynamicznie dostosowuje odświeżanie – można to jednak zmienić na stałe 120 Hz lub 60 Hz). Podobnie jest z rozdzielczością ekranu – jeśli nie będziemy w nią ingerować, będzie to Full HD+ (maks. jest WQHD+).








Standardowo, jak to w Xiaomi bywa, mamy sporo możliwości dostosowywania kolorów do własnych preferencji – możemy wybrać jeden z dedykowanych schematów kolorów lub maksymalnie je spersonalizować. Jest też oczywiście dostępna opcja zmiany temperatury barwowej.




Always on Display to – już standardowo – Zawsze na ekranie. Co ważne, Xiaomi poszło z duchem czasu i AoD może wyświetlać się z wygaszoną tapetą. Może też działać cały czas, tylko 10 sekund po dotknięciu ekranu lub według ustalonego harmonogramu – mamy tu pełną dowolność.

Działanie? Ścisła topka
Xiaomi 15 Ultra to flagowiec z krwi i kości, co potwierdzają nie tylko jego parametry na papierze, ale też, a raczej przede wszystkim to, jak działa na co dzień. A działa, co tu dużo mówić, wyśmienicie. Połączenie Snapdragona 8 Elite z Adreno 830, 16 GB RAM i pamięcią UFS 4.1 sprawdza się doskonale niezależnie od tego, co potrzebujemy zrobić na telefonie.








Zresztą, potwierdzają to wyniki uzyskane przez Xiaomi 15 Ultra w benchmarkach:
- Geekbench 6
- single core: 2872
- multi core: 8575
- OpenCL: 18529
- Vulkan: 25152
- 3DMark:
- Sling Shot: max
- Sling Shot Extreme – OpenGL ES 3.1: max
- AnTuTu: 2428299










Czy Xiaomi 15 Ultra się grzeje? Chciałoby się odpowiedzieć: i tak, i nie. Przy czym to spore nadużycie. Podczas typowego użytkowania telefon pozostaje chłodny. Co najwyżej ciepły robi się podczas dłuższego korzystania z niego na 5G z wysoką jasnością ekranu. W pozostałych scenariuszach, które nie zakładają grania ani robienia testów syntetycznych, również nie można narzekać na temperatury obudowy.
Niektórych testów syntetycznych (jak 3DMark Stress Test w wersji zarówno podstawowej, jak i Extreme) nie udało się doprowadzić do końca właśnie przez przegrzanie telefonu. Prób podjęłam kilka, za każdym razem z identycznym skutkiem.
W momencie publikacji recenzji Xiaomi 15 Ultra działa pod kontrolą Androida 15 z HyperOS 2 i ma łatki bezpieczeństwa z 1 marca 2025. Producent deklaruje cztery lata aktualizacji Androida i sześć lat aktualizacji łatek bezpieczeństwa. Nieźle, ale konkurencja potrafi oferować dłuższe wsparcie.
Chyba największą wadą HyperOS 2 są wszelkiego rodzaju powiadomienia z aplikacji systemowych. Takim koronnym przykładem są powiadomienia z przeglądarki Xiaomi, której… nie używam. Potrafiła wypluć mi powiadomienie z wiadomościami sprzed kilku miesięcy, które – swoją drogą – w ogóle mnie nie interesowało.





A skoro już o oprogramowaniu mowa, nie można przejść obojętnie obok funkcji AI, których jest co nieco. Najbardziej Xiaomi chwali się takimi rozwiązaniami, jak: Pisanie AI, Rozpoznawanie mowy AI, Interpretacja AI, Napisy AI, Asystent AI i Gumka AI. W rzeczywistości jest ich jednak więcej, a sporą część z nich opisywałam już przy okazji recenzji Xiaomi Mix Flip.











Najważniejsze z naszego punktu widzenia jest to, że transkrypcja mowy na tekst czy podsumowywanie stron bezproblemowo działa po polsku. Nowość w postaci Pisania SI też można wykorzystywać w naszym języku – np. chcąc odpisać komuś na wiadomość e-mail wystarczy wpisać szkic i poprosić AI o przerobienie go. Przy czym z moich testów wynika, że największą zmianę daje użycie stylu “przyjaznego”.
Pozostałe funkcje testowałam już na wcześniejszych smartfonach Xiaomi i nie widzę tu zmian w działaniu. Nie mogę powiedzieć, by wszelkie opcje związane z edycją zdjęć z użyciem sztucznej inteligencji działały skuteczniej i szybciej – z gumką i rozszerzaniem kadru na czele. Te funkcje w moim przypadku właśnie bardziej nie chciały działać niż chciały – zaskakująco często witał mnie komunikat mówiący o błędzie połączenia z serwerem. I to jest spory problem w przypadku usług działających w oparciu o chmurę, a nie lokalnie na urządzeniu.







Sama gumka wciąż nie zachwyca mnie swoimi możliwościami – nie dość, że często nie zaznacza całego obiektu za pierwszym razem, to jeszcze usuwa go jako-tako, a czasem po prostu tragicznie. Usuwanie odbić ze zdjęć działa zupełnie poprawnie, choć to też zależy od konkretnego przypadku – raz usuwa odbicia tylko trochę, innym razem świetnie.











Oczywiście działa też Circle to search i Gemini.

Zaplecze komunikacyjne
Właściwie ten akapit moglibyśmy pominąć, bo w jednym z najdroższych smartfonów na rynku raz, że powinno być wszystko, co najlepsze, a dwa – to wszystko działać powinno najlepiej jak tylko się da. I dokładnie tak jest w przypadku zastosowanych modułów łączności w Xiaomi 15 Ultra.
A są dosłownie wszystkie, jakich można spodziewać się smartfonie. To znaczy: 5G z obsługą eSIM i dual SIM (tutaj można korzystać z dwóch kart nanoSIM lub połączenia nanoSIM i wirtualnej eSIM-ki), WiFi 7, Bluetooth 6.0, NFC i GPS. Wszystkie z wymienionych modułów podczas testów nie sprawiały najmniejszych problemów.
Podobnie jest zresztą z jakością rozmów telefonicznych, która stoi na świetnym poziomie. Nie mam do ich poziomu najmniejszych zastrzeżeń, moi rozmówcy również nie zgłaszali, by było mnie słychać źle, za cicho czy z jakiegoś rodzaju zniekształceniami głosu.
Xiaomi 15 Ultra jest pierwszym smartfonem, w którym zastosowano najnowszy standard pamięci – UFS 4.1. Jej szybkość sprawdziłam standardowo z wykorzystaniem (środkowy z trzech wykonanych testów):
- szybkość sekwencyjnego zapisu danych: 980,9 MB/s,
- szybkość sekwencyjnego odczytu danych: 1,9 GB/s,
- szybkość losowego zapisu danych: 89,9 MB/s,
- szybkość losowego odczytu danych: 52,6 MB/s,
- kopiowanie pamięci: 20,7 GB/s.
Jeszcze dla uzupełnienia informacji dodam, że na polskim rynku dostępny jest jedynie wariant z 512 GB pamięci wewnętrznej, z czego do dyspozycji użytkownika zostaje dokładnie 476 GB.
Xiaomi 15 Ultra nie ma na pokładzie slotu kart microSD.



Zabezpieczenia biometryczne
Xiaomi wreszcie pożegnało się we flagowcach z optycznym czytnikiem odcisków palców na rzecz ultradźwiękowego. I, jak się pewnie domyślacie, była to bardzo dobra decyzja. Zmianie, na plus, uległa szybkość reakcji skanera linii papilarnych i sama jego skuteczność. Wystarczy dosłownie dotknąć ekranu, nawet szybko, by odcisk palca został odczytany. Działa to naprawdę rewelacyjnie.



Do dyspozycji mamy też rozpoznawanie twarzy, które we flagowych smartfonach z Androidem nie może się pochwalić sczytywaniem naszego wizerunku w trójwymiarze – jedynie Honor Magic 7 Pro wybija się na ich tle. Xiaomi 15 Ultra nie jest wyjątkiem, jego rozpoznawanie twarzy opiera się wyłącznie o przednią kamerkę.
Co jednak zaskakujące, opcja ta radzi sobie zupełnie nieźle nawet po zmroku, co wcale nie jest regułą.

Audio
Gdy do testów trafia do mnie kolejny flagowiec, na dłuższą chwilę Kuba zabiera mi go, by sprawdzić jakość audio. Dawno nie widziałam na jego twarzy tak dużego zaskoczenia, jak przy okazji odsłuchu swoich ulubionych kawałków na głośnikach Xiaomi 15 Ultra. Serio.
A jak zapytałam o kilka słów na temat Xiaomi 15 ultra… Jest zaje**sty – skwitował :) I sobie poszedł.
Mam swoją topkę najlepiej grających smartfonów ostatnich lat i muszę przyznać, że zazwyczaj królowały w moim rankingu samsungi. Jednakże teraz mogę zaryzykować stwierdzenie, że właśnie uległo to zmianie.
Xiaomi 15 Ultra jest jednym z lepiej grających topowych smartfonów, jakie można aktualnie kupić (być może nawet najlepszym, ale musiałbym je wszystkie porównać mając je do sprawdzenia w jednym czasie). Do naszej dyspozycji smartfon oddaje dźwięk pełen głębi, przestrzeni, czysto grający na wysokich, średnich i niskich tonach. O dziwo znajdziemy też odpowiednią dawkę basu do uzupełnienia całej scenerii akustycznej.
Xiaomi 15 Ultra naprawdę nieźle daje czadu.



Czas pracy Xiaomi 15 Ultra
Pod maską Xiaomi 15 Ultra znalazł się akumulator o pojemności 5410 mAh z małą domieszką węglika krzemu (jeśli dobrze pamiętam, jest to 10%). Spodziewałam się problemów z zapewnieniem wystarczającej ilości energii na cały dzień intensywnego użytkowania, tymczasem… nic takiego nie miało miejsca.
Niestety, Xiaomi 15 Ultra jest kolejnym smartfonem marki, który nie pozwala podejrzeć statystyk baterii z podziałem na czas na włączonym ekranie (SoT), więc – ponownie – będziemy go szacować z wykorzystaniem Cyfrowej równowagi (ta jest w miarę dokładna, z reguły rozjeżdża się, zaniżając do 30 minut).
Bazując na samym organoleptycznym doświadczeniu z użytkowania Xiaomi 15 Ultra powiedziałabym, że jest zupełnie dobrze. Dzień pracy – zarówno na WiFi, jak i 5G – jest jak najbardziej do osiągnięcia. W pierwszym przypadku to nawet więcej niż jeden dzień, czasem nawet pełen weekend.
















Dopiero przyglądając się (szacowanym) wynikom SoT okazało się, że wcale nie jest jakoś super rewelacyjnie. Na 5G Xiaomi 15 Ultra wytrzymać nawet 4 godziny, przy czym najczęściej w moich rękach wytrzymywał ok. 3,5 h SoT – to daje pewnego rodzaju obawy o czas działania, gdy zaczną się słoneczne dni i ekran będzie świecił jaśniej niż teraz (ok. 60% jasności).
Na WiFi też nie udało mi się osiągnąć żadnych świetnych wyników – raz, gdy rzeczywiście udało mi się go przycisnąć, jednego dnia przekroczył 5 godzin SoT. A tak, po niezbyt intensywnym dniu telefon miał zazwyczaj ok. 50% energii na kolejny dzień, z SoT na poziomie ok. 3 godzin.
















Xiaomi 15 Ultra, pod względem obsługiwanej mocy ładowania, pokazuje się z doskonałej strony – przewodowo 90 W, indukcyjnie 80 W. Niestety, z kompatybilnością ładowarek różnie bywa. Z wykorzystaniem motorolowej 125 W telefon ładował się ok. 75 minut.

Jakość zdjęć z Xiaomi 15 Ultra
Na początku tekstu wspomniałam, że Xiaomi 15 Ultra musiał mnie do siebie przekonywać. Ci, którzy czytają Tabletowo nie od dziś wiedzą, że jednym z najważniejszych argumentów, które telefon może wystosować, jest po prostu zagwarantowanie wyśmienitej jakości zdjęć. I, cóż, dokładnie to otrzymałam.



Zdjęcia wykonane Xiaomi 15 Ultra charakteryzują się tak piękną plastycznością, że wyjątkowo po zakończonych testach telefonu nie jestem w stanie wskazać jednego ulubionego zdjęcia. Mam ich kilka. Zresztą, galerię tych wybrańców załączam poniżej – może Wam też się spodobają :)







1-calowa główna matryca robi robotę. Rewelacyjna głębia ostrości, piękne rozmycie za fotografowanym pierwszym tłem – nad tym zdecydowanie można się rozpływać (a i nie bez powodu tego typu zdjęć mam najwięcej – po prostu są niesamowicie przyjemne dla oka; nie ma też potrzeby korzystania z trybu portretowego). Trzeba też pochwalić rozpiętość tonalną i ilość detali – jest naprawdę świetnie.

















Ultraszeroki kąt jest nieco mniej szczegółowy, ale odnoszę wrażenie, że i tak wyjątkowo dobrze zdjęcia z Xiaomi 15 Ultra wypadają również pod tym względem. Uwagę należy zwrócić na niezłą zbieżność kolorystyczną pomiędzy obiektywami – największy rozjazd występuje jednak właśnie przy przełączaniu się z głównego aparatu na sporo ciemniejszy ultraszeroki kąt.
W przypadku zoomu mamy dwie wartości zoomu optycznego – 3x (70 mm) i 4,3x (100 mm). Z drugiej z nich korzystam zdecydowanie częściej, ale często też sięgam po 10-krotny zoom i, choć już cyfrowy, pokazuje się z dobrej strony. Nawet 30-krotny sprawdza się zupełnie akceptowalnie.



























Maksymalny dostępny zoom w Xiaomi 15 Ultra jest 120-krotny. Wszyscy jednak doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, jak to z tym przybliżeniem tego typu jest – producenci je wychwalają na potęgę, po czym okazuje się że, zamiast jakości, mamy bylejakość. Ale tym razem jest naprawdę zaskakująco świetnie – zwłaszcza, gdy mówimy o fotografowaniu napisów z jakiejś odległości.




































Takim koronnym przykładem było dla mnie zdjęcie tabliczki na osiedlu, informującej o zakazie wchodzenia do zbiornika retencyjnego. Poniżej możecie zobaczyć zdjęcie kadru 1x, a następnie zoom 120x, jak również 100x, by porównać jego jakość z identyczną krotnością zoomu z Samsunga Galaxy S25 Ultra i Honora Magic 7 Pro. Wygląda to naprawdę dobrze.






W przypadku zdjęć nocnych ciekawostka – Xiaomi 15 Ultra nie ma dedykowanego trybu nocnego, co oznacza, że nie można się na takowy przełączyć. To też jest jednoznaczne z tym, że w trybie automatycznym smartfon sam decyduje jak długo będzie naświetlał zdjęcie – zależnie od panujących warunków oświetleniowych. Nie ma to jednak najmniejszego znaczenia, bo Xiaomi 15 Ultra w nocy spisuje się bardzo dobrze.
















A tu jeszcze kilka zdjęć porównawczych z Samsungiem Galaxy S25 Ultra:




























Zdjęcia selfie z użyciem Xiaomi 15 Ultra wypadają co najmniej dobrze. Do naszej dyspozycji jest widok standardowy (1x) i szerszy (0,8x), ale tylko w pierwszym z nich możemy skorzystać z dobrodziejstwa trybu portretowego. Swoją drogą, ten radzi sobie nieźle z odcinaniem postaci od tła, choć niekoniecznie wtedy, gdy mamy mocno świrniętego kucyka na głowie.






Wideo
Kilka słów należy się możliwościom wideo. Maksymalnie możemy nagrywać w 8K 30 FPS głównym aparatem i 4K 60 FPS przednim. Co ważne, przełączanie się pomiędzy wszystkimi obiektywami dostępne jest z poziomu 4K 60 FPS. Dostępny jest też tryb nocny (maks. w 4K 24 FPS), supermarko (4K 60 FPS) i ShootSteady (1080p 30 FPS).
Najważniejszy jednak dla wielu okaże się tryb profesjonalny (z możliwością nagrywania w LOG-u), który został ukryty pod skrótem Pro w aplikacji aparatu – ta domyślnie uruchamia tryb profesjonalny aparatu właśnie, dopiero kliknięcie ikony kamery przełącza na tryb wideo. Trochę dziwne, że nie zostało to od siebie oddzielone.
Gdybym miała podsumować możliwości wideo w jakimś telegraficznym skrócie, powiedziałabym tak: Xiaomi 15 Ultra nagrywa niezłe wideo, ale nie jestem w stanie wciąż zaufać mu tak, jak iPhone’owi – głównie ze względu na różnicę w stabilizacji na korzyść apple’owej konkurencji. Nie zrozumcie mnie jednak źle – nie jest tragiczna, ale stabilizację iPhone’a naprawdę trudno dogonić i Xiaomi ta sztuka też się nie udała.
Sam obrazek, patrząc na kolory czy nawet jego plastyczność, może się podobać. Ostrzenie na obiektach pojawiających się w kadrze jest szybkie i skuteczne (i ma w sobie to piękne rozmycie tła), nie ma problemów z ostrością, jak i szczegółowością filmów.




Podsumowanie, czyli jaki jest Xiaomi 15 Ultra?
Podczas rozpakowywania testowego egzemplarza w życiu nie pomyślałabym, że na koniec testów Xiaomi 15 Ultra pozostawi po sobie tak dobre wrażenie. Ogromna wyspa aparatów, gabaryty i sam ciężar telefonu zdecydowanie nie przekonywały mnie do siebie, a gdzieś z tyłu głowy majaczyło jeszcze “hej, ale kto w ogóle kupi Xiaomi za ponad sześć koła?!”. Tym bardziej, że przez pierwsze dni nie potrafiłam znaleźć wygodnej pozycji, w której można obsługiwać ten smartfon.
Ostatecznie jednak warto było dać mu szansę. Gdy wreszcie polubiłam się z tym, że palec musi podtrzymywać wyspę aparatów, i nauczyłam się odpowiednio manewrować urządzeniem w ręce, zaczęliśmy się lubić. Ja coraz chętniej z niego korzystałam, a on odwdzięczał się świetną wydajnością, jakością obrazu, dźwięku i – przede wszystkim – zdjęć.
Ostatecznie Xiaomi 15 Ultra to wypas. Tak po prostu. Jasne, nie bez wad czy braków. Bo na przykład można przyczepić się do tego, że nie ma rozpoznawania twarzy 3D, brakuje mu wyższej normy odporności (podczas gdy konkurencja może się pochwalić już IP69) czy wreszcie część funkcji AI opartych o chmurę… często nie działa.
Na co dzień telefon pozostaje chłodny, ale odnotowuję, że podczas przeprowadzania testów syntetycznych przegrzewa się do tego stopnia, że wywala komunikat o konieczności schłodzenia telefonu (i oczywiście nie kończy testu). Nie zdarzyło mi się jednak nic podobnego przy robieniu dużej ilości zdjęć czy po prostu typowego użytkowania.
Choć Xiaomi poprawiło już długość wsparcia w postaci aktualizacji (4 lata dużych i 6 małych), to jednak warto pamiętać, że konkurencja wciąż oferuje pod tym kątem więcej – do nawet 7 lat aktualizacji Androida (zarówno w przypadku Samsunga, jak i Google). Jest tu zatem jeszcze pole do poprawy.
Zaznaczam też, że spodziewałam się dużo więcej po akumulatorze – skoro Xiaomi wsadziło do dużo mniejszego Xiaomi 15 ogniwo o pojemności 5240 mAh, to tutaj aż się prosiło o zastosowanie baterii co najmniej 6000 mAh. I… tak, dobrze myślicie. Taka wersja jest dostępna, ale tylko w Chinach. Ta, którą my możemy kupić, ma 5410 mAh.
No i tak o. Pozytywnie zaskoczona czekam na kolejne flagowce Xiaomi. Tegoroczne są bowiem (pomimo pewnych braków czy niedociągnięć) niesamowicie udane.