Xbox Series S rok później

Xbox Series S rok później – nie żałuję tego zakupu

Rok temu odebrałem ze sklepu swoją konsolę Xbox Series S. Szczęśliwy traf chciał, że premiera nowej generacji Xboksów zbiegła się idealnie z moimi urodzinami, co było dodatkowym argumentem za zakupem nowej konsoli Microsoftu już na samą premierę. Nie miałem tylko pewności, który model Xboksa wybrać, ale koniec końców zdecydowałem się na tańszą „S-kę” – i, jak się okazuje, był to w moim przypadku strzał w dziesiątkę.

Xbox Series S wywołał niemałe zamieszanie podczas swojej zapowiedzi. Wydanie słabszego i sporo tańszego wariantu konsoli już na premierę nowej generacji było czymś niecodziennym, przez co gracze podchodzili do nowego urządzenia Microsoftu z pewną niepewnością. Początkowo słabsza specyfikacja i brak napędu na płyty, nie wzbudzały zaufania potencjalnych kupujących, ale z czasem „najmniejszy Xbox w historii” zaczął stawać się małym hitem sprzedażowym.

W swojej (długofalowej) recenzji Xboksa Series S, w pełni rekomendowałem zakup tej konsoli, nazywając urządzenie to „mistrzem kompromisu”. Czy po roku użytkowania zmieniłem swoje zdanie na temat „S-ki” Microsoftu? Ani trochę, a nawet jeśli, to tylko i wyłącznie na plus! Zapraszam do mojego małego podsumowania roku z Xbox Series S.

Konsolę Xbox Series S możecie kupić w Media Expert

Xbox Series S Recenzja po 3 miesiącach

Mały, ale wariat!

Chyba najwięcej obaw przed i po premierze Xboksa Series S, dotyczyło jego „niskiej” wydajności. „S-ka” rzeczywiście odstaje od swojego „brata” i konkurencyjnego PlayStation 5, ale różnice dotyczą głównie mniejszej ilości pamięci RAM i wolniejszego GPU — co, jak łatwo się domyślić, ma wpływ przede wszystkim na renderowaną rozdzielczość w grach.

Przypomnijmy sobie, jak Xbox Series S wypada na tle innych konsol:

Xbox OneXbox One XXbox Series SXbox Series XPlayStation 5
CPUAMD Jaguar
1.75 GHz
AMD Jaguar Evolved
2.3 GHz
AMD Zen 2
3.6 GHz
AMD Zen 2
3.8 GHz
AMD Zen 2
3.5 GHz
GPU1.3 TFLOPS6 TFLOPS4 TFLOPS12.15 TFLOPS10.28 TFLOPS
RAM8 GB DDR312 GB GDDR510 GB GDDR616 GB GDDR616 GB GDDR6
Dysk500 GB HDD1 TB HDD512 GB SSD1 TB SSD825GB SSD
Cena
(w dniu premiery)
399 dolarów
ok. 1699 złotych
499 dolarów
2199 złotych
299 dolarów
1349 złotych
499 dolarów
2249 złotych
499 dolarów
2299 złotych

Kiedy na Xbox Series X standardem jest (często skalowana) rozdzielczość 4K i 60 FPS, tak na Series S najczęściej zagramy w 1080p. I mnie nieszczególnie to przeszkadza, ponieważ najczęściej gram albo na oddalonym o kilka metrów telewizorze 4K, albo na monitorze o rozdzielczości 1440p. I większość gier na obu tych ekranach wygląda znakomicie, co może być wynikiem albo dobrze wykonanego skalowania liczby pikseli, albo mojej ignorancji na rozdzielczość.

Najbardziej cieszy mnie jednak to, że w końcu 60 FPS zadomowiło się na dobre na konsolach. Nawet na Xboksie Series S coraz trudniej znaleźć nowe gry, które odpalałyby się jedynie w 30 klatkach na sekundę — co jest bardzo dobrym znakiem na przyszłość. Mało tego, na konsolach Xboksa Series pojawia się również coraz więcej gier obsługujących 120 FPS, co w przypadku wieloosobowych gier kompetytywnych, takich jak Gears 5 (w które gram nieprzerwanie od roku), Fortnite, Rocket League czy Call of Duty jest na wagę złota.

Ray tracing również czasem pojawia się na nowej generacji konsol, ale póki do końca nie „odetniemy się” od PlayStation 4 i Xbox One, to raczej nie mamy co liczyć na jakieś poważniejsze i szersze wykorzystywanie tej technologii w grach. Co jednak ciekawe, w większości przypadków, gdy w grze pojawia się już technologia śledzenia promieni, to liczyć na nią możemy nie tylko na Xboksie Series X, ale i również na mniejszej „S-ce”.

Reasumując: jestem zadowolony z mocy Xboksa Series S. Jestem świadom oczywiście ograniczeń tej platformy (które głównie dotyczą niższej rozdzielczości w grach), ale jeśli mam być szczery, to nieszczególnie mi one na tę chwilę przeszkadzają. Przez ostatni rok twórcy gier zadbali o dobrą optymalizację w większości nowych (a także i starych, ulepszonych) tytułów, przez co granie na „S-ce” to czysta przyjemność i prawdziwe nextgenowe doświadczenie, z pewnymi zdrowymi kompromisami.

Na słowo uznania zasługuje również naprawdę szybki dysk SSD, dzięki któremu używać możemy między innymi technologii Quick Resume czy znacznie krótszych ekranów ładowania. Początkowo myślałem, że Quick Resume to zwykła marketingowa ściema i błahostka, z której nie będę korzystał, ale po czasie pozytywnie zaskoczyłem się tą funkcją i tym, jak często jej używam. No ale jak już przy dysku jesteśmy, to przejdźmy do największych wad Xboksa Series S.

Wady po czasie?

Od mojej recenzji Xboksa Series S minęło już prawie 9 miesięcy, tak więc po tak długim czasie powinny wyjść na wierzch jakieś dodatkowe wady tego urządzenia, tym bardziej, że z konsoli Microsoftu korzystam prawie codziennie. Z zaskoczeniem stwierdzam jednak, że… nic nowego nie zauważyłem, choć niektóre wymienione przeze mnie wady w recenzji, nieco się pogłębiły.

Zacznijmy jednak od tego, co najbardziej przeszkadzało mi (i nadal przeszkadza) w „S-ce” — a mianowicie uproszczona kompatybilność wsteczna. Wiem, że nie jest to do przeskoczenia ze względu na nie do końca kompatybilne specyfikacje Xboksa Series S i One X, ale duża część gier z oryginalnego Xboksa One, wyglądają po prostu źle na Series S. Głównie mam tu problem z rozdzielczością, bo większość tytułów ze zeszłej generacji, odpalana jest w oryginalnej rozdzielczości 900p lub nawet 720p – co kiepsko wygląda na monitorach i telewizorach o wyższej rozdzielczości.

Xbox Series S Recenzja po 3 miesiącach
Xbox Series S i podstawowy model PlayStation 4

Co prawda przez ostatnie miesiące wiele starszych gier z Xboksa One dostało stosowną aktualizację, poprawiającą grafikę na Series X i S, ale nadal wiele tytułów pozostaje w tyle. Trzeba jednak też oddać, że Microsoft dodatkowo zadbał o podwojenie (a w niektórych przypadkach nawet czterokrotne zwiększenie!) liczby FPS w prawie już 100 starszych grach! Będę jednak szczery, że coraz rzadziej gram w gry z zeszłej generacji na Xbox Series S, przez co wada w postaci uproszczonej wstecznej kompatybilności ma dla mnie coraz to mniejsze znaczenie.

Dużo gorzej jest z kwestią stosunkowo skromnego dysku Xboksa Series S. Nie da się ukryć, że 360 GB to mało, jak na 2021 roku i dziewiątą generację konsol. Nadal co prawda gram w niewiele gier jednocześnie na konsoli, ale najnowsze tytuły na Series X i S potrafią swoje ważyć. Po zainstalowaniu Gears 5, Microsoft Flight Simulator i Forza Horizon 5 na dysku konsoli… nie mam już po prostu miejsca na nic innego, a trzy gry to jednak trochę mało.

W teorii z pomocą przychodzą tu karty rozszerzające pamięć Xboksa Series X i S, ale niewiele zmieniło się od mojej recenzji „S-ki” — karty od Segate nadal są okropnie drogie, a wersja z pamięcią 2 TB jest droższa nawet od… samego Xboksa Series S! Na ten moment wbudowana pamięć SSD Series S jest chyba największą wadą tego urządzenia i nie zdziwię się, jeśli w przyszłości pojawi się nowa wersja tej konsoli z większą ilością pamięci. Ewentualnie, w przyszłości Microsoft będzie mógł bronić się tu grą w chmurze, ale nie dla każdego będzie to idealne rozwiązanie.

Czy coś jeszcze mógłbym zarzucić Xbox Series S po czasie? Mógłbym poskarżyć się jeszcze na małą liczbę portów USB, ponieważ po dołożeniu do konsoli dysku HDD, ładowarki USB na kontrolery i adaptera do słuchawek bezprzewodowych, brakuje mi już portów np. na przewodowy kontroler. Problem ten rozwiązałem jednak tanim HUB-em USB, więc też nie była to wada nie do przeskoczenia. Trudno też znaleźć tu czas na doszukiwanie się wad, kiedy nie mam czasu na ogranie większości interesujących mnie tytułów w Xbox Game Pass…

Xbox Series S Recenzja po 3 miesiącach

Xbox Game Pass — bo liczą się gry

Microsoft pod koniec ósmej generacji konsol nareszcie zrozumiał, że konsole kupuje się przede wszystkim dla gier. Marka Xbox poszła jednak nieco inną ścieżką niż PlayStation, stawiając nie tylko na tytuły ekskluzywne konsolowo, ale i również na łatwy, szybki i przede wszystkim tani dostęp do gier. Z tych założeń powstał właśnie abonament Xbox Game Pass, który moim zdaniem stał się najmocniejszą kartą przetargową w talii Microsoftu.

Za stosunkowo niską miesięczną kwotę (od 40 do 50 złotych miesięcznie – w zależności od wybranego przez nas wariantu) dostajemy dostęp do kilkuset wysoko ocenianych cyfrowych gier, których lista średnio co dwa tygodnie jest poszerzana. Co najlepsze znajdziemy tu nie tylko niskobudżetowe indyki, ale i również gry AAA, od studiów Microsoftu (które już na premierę trafiają do abonamentu – patrz Forza Horizon 5), jak i innych zewnętrznych zespołów. Jest to więc prawdziwe zatrzęsienie wysokojakościowych cyfrowych gier, które – jak łatwo się domyślić – świetnie łączy się z pozbawionym napędu Xboksem Series S.

Od premiery „S-ki”, kupiłem na tę platformę dosłownie tylko jedną grę, cała reszta tytułów (których nie musiałem ogrywać do recenzji) to gry z Xbox Game Pass i Xbox Live Gold (który wliczony jest w pakiet Xbox Game Pass Ultimate). I, żeby nie było, przez ostatni rok grałem naprawdę dużo, bo jeśli dobrze liczę, na tańszym nextgenie Microsoftu sprawdziłem grubo ponad setkę tytułów. I, co dla mnie bardzo ważne, gry, w które grałem, wywodziły się z wielu gatunków, przez co miałem okazję zagrać również w takie tytuły, po które w normalnych warunkach nigdy bym nie sięgnął.

Xbox Game Pass poszerzył po prostu moje „growe horyzonty”. Dla przykładu: sam nigdy nie kupiłbym takiego Twelve Minutes, jednak z racji tego, że tytuł ten trafił do XGP na premierę, to postanowiłem go sprawdzić — i, jak się okazało, jest to jedna z najbardziej oryginalnych i najlepszych gier, w jaką miałem przyjemność zagrać w tym roku.

Tak samo miałem z Back 4 Blood, Call of the Sea, Donut County, Gang Beasts, Grounded, Hades, Minecraft Dungeons, Myst, New Super Lucky’s Tale, Overcooked! 2, Prey, Project Winter, Sea of Thieves, SkateBIRD, Spiritfarer, Star Wars Jedi: Upadły zakon, State of Decay 2, Superliminal, Tetris Effect: Connected, The Ascent, The Medium, The Outer Worlds, Titanfall 2, Wolfenstein: The Old Blood, Wreckfest, Yooka-Laylee and the Impossible Lair i jeszcze z kilkoma innymi tytułami, których niezdołam już tu wymienić. I przekonany jestem, że w przyszłości lista ta jeszcze bardziej się powiększy.

Czy (nadal) warto kupić Xbox Series S?

Co prawda odpowiadałem już na powyższe pytanie w recenzji „S-ki”, ale pozwolę sobie zrobić to ponownie, nabrawszy nowej perspektywy po czasie. Tak więc: gdybym jeszcze raz stanął przed wyborem zakupowym nowej konsoli, to bez żadnego wahania ponownie wybrałbym Xboksa Series S. Dla mnie to praktycznie idealna konsola na start nowej generacji, która wygląda tak, jakby ktoś stworzył ją specjalnie pod moje preferencje.

Xbox Series S rok później
Xbox Series S w towarzystwie PlayStation 4 i PlayStation VR.

Świetny design, wygodne kontrolery, perfekcyjna kultura pracy, dostęp do bogatej biblioteki Xbox Game Pass, jak i do wszystkich nowych gier na premierę, to wszystko to, co na ten moment potrzebuje od swojej konsoli. I nieważne, że większość odpalanych na Series S działa w rozdzielczości 1080p a nie 4K – dla mnie w grach liczy się coś innego. Oczywiście, jeśli ktoś ma wyższe wymagania, to powinien wybrać Xboksa Series X, miło jednak, że Microsoft pomyślał również o tych mniej „hardkorowych” graczach, którym na jakości grafiki i licznie FPS zależy mniej.

Najprawdopodobniej w przyszłości do mojego Xboksa Series S dołączy również PlayStation 5 Slim wraz z PlayStation VR 2, ale na tę chwilę, „S-ka” w pełni spełnia moje gamingowe oczekiwania. Teraz i tak nie mam czasu, by grać na innej stacjonarnej platformie, zostało mi przecież jeszcze tyle zaległych gier z Xbox Game Pass do sprawdzenia…