Na przestrzeni lat przez moje ręce zdążyło już przejść kilka składanych smartfonów. Te co prawda oferowały dobre, ale wyraźnie gorsze możliwości fotograficzne względem nieskładanych, flagowych urządzeń. I tak oto do gry wkracza Huawei Mate X6, który w kwestii aparatu podnosi poprzeczkę o co najmniej dwa poziomy wyżej, a wręcz zawstydza na tym polu część konkurentów. Co więcej, aspekty foto to wcale nie jest jedyna zaleta tego modelu.
Specyfikacja techniczna Huawei Mate X6:
- wyświetlacz:
- zewnętrzny: OLED LTPO 2.0 o przekątnej 6,45 cala, rozdzielczość 2440 × 1080 pikseli, częstotliwość odświeżania 1-120 Hz, jasność szczytowa do 2500 nitów, przyciemnianie PWM 1440 Hz, HDR Vivid, szkło Kunlun Glass 2,
- wewnętrzny: OLED LTPO 2.0 o przekątnej 7,93 cala, rozdzielczość 2440 × 2440 pikseli, częstotliwość odświeżania 1-120 Hz, jasność szczytowa do 1800 nitów, PWM 1440 Hz, HDR Vivid,
- dwunastordzeniowy procesor Kirin 9020 z GPU Maleoon 920,
- 12 GB RAM,
- 512 GB pamięci wewnętrznej,
- Android z EMUI 15,
- WiFi 6 (802.11 a/b/g/n/ac/ax), 2.4 & 5 GHz, 2 × 2 MIMO, HE160, 1024 QAM,
- 4G LTE i LTE-A, 3G, 2G, VoLTE + ViLTE, VoWiFi,
- dualSIM (2x nanoSIM),
- Bluetooth 5.2 z kodekami SBC, AAC, LDAC, L2HC 4.0,
- NearLink,
- NFC,
- GPS, AGPS, GLONASS, BeiDou, Galileo, QZSS,
- dioda podczerwieni IrDA,
- czytnik linii papilarnych w przycisku zasilania,
- głośniki stereo,
- aparat główny 50 Mpix (zmienna przysłona f/1.4 – 4.0, OIS, RYYB) + ultraszeroki kąt 40 Mpix (f/2.2, 120°, Super Makro, RYYB) + teleobiektyw peryskopowy 48 Mpix (f/3.0, OIS, 4x optyczny, makro, RYYB) + kolorymetr Ultra Chroma (1,5 mln kanałów),
- aparat do selfie frontowy 8 Mpix + wewnętrzny 8 Mpix,
- akumulator o pojemności 5110 mAh, ładowanie Huawei SuperCharge 66 W + indukcyjne 50 W + zwrotne,
- USB-C 3.1 Gen 1,
- wymiary:
- złożony: 156,6 x 73,8 x 9,85 mm,
- rozłożony: 156,6 x 141,1 x 4,6 mm,
- waga: 239 g,
- wodoodporność IPX8.
Huawei Mate X6 debiutuje na polskim rynku w cenie 7999 złotych. Smartfon dostępny jest w dwóch wersjach kolorystycznych – czarnej oraz czerwonej, w jednym wariancie pamięci – 12/512 GB.
W ramach oferty premierowej, która już ruszyła i potrwa do 2 marca 2025, do Mate X6 w prezencie lub za symboliczną złotówkę (w zależności od sklepu) dołączany jest zegarek Huawei Watch GT 4.
Huawei Mate X6
Smartfon dotarł do mnie w dużych gabarytów opakowaniu, w którym – poza samym urządzeniem – znalazło się także etui. To chroni co prawda tylko plecki i rogi smartfona, ale wygląda przy tym naprawdę elegancko, nie pogrubia i jest pokryte skórą ekologiczną.
Oprócz tego, wyposażono je w obracaną podstawkę, która może nam podtrzymywać telefon zarówno w pionie w formie złożonej, jak i rozłożony w poziomie. Praktyczna rzecz.
Na zdjęciu widzicie też szybką ładowarkę Huawei SuperCharge o mocy 66 W, ale nie jest ona częścią zestawu sprzedażowego.

Smukły i elegancki – taki właśnie jest Huawei Mate X6
Tym, co od razu jako pierwsze czujemy po wzięciu Huawei Mate X6 do ręki, jest jego smukłość. W formie rozłożonej ma 4,6 mm grubości, zaś po złożeniu jest to 9,85 mm. Jest więc odrobinę grubszy od Honora Magic V3 (rozłożony 4,4 mm, po złożeniu 9,3 mm), ale przy tym nieporównywalnie cieńszy względem Samsunga Galaxy Z Fold 6 (rozłożony 5,6 mm, złożony 12,1 mm).
W efekcie, Huawei Mate X6 w formie rozłożonej imponuje swoją szmukłością, dzięki której niemalże na styk mieści port USB-C, zaś po złożeniu grubość jest bardzo bliska standardowym smartfonom. Powoduje to, że – podobnie jak w przypadku Magica V3 – można wręcz zapomnieć o tym, że mamy w ręku telefon o składanej konstrukcji i większy ekran do dyspozycji. Świetne.
Ale nie tylko sama grubość może dawać nam takie złudzenie, bowiem na korzyść działają tu także proporcje ekranu zewnętrznego, które są maksymalnie zbliżone – a wręcz identyczne – do klasycznych smartfonów. To również potęguje wygodę korzystania ze złożonej formy Huawei Mate X6 i sprawia, że jeśli już go rozkładamy, to robimy to wyboru, a nie z konieczności.
Zostawiając jednak z boku kwestię smukłości, od początku do końca mamy do czynienia z po prostu bardzo solidnie, flagowo zbudowanym smartfonem. Całość skonstruowana jest z połączenia szkła Kunlun Glass 2 na froncie oraz aluminium i skóry ekologicznej na pleckach.
Ekran zewnętrzny jest więc pokryty dokładnie tą samą taflą szkła, co w Huawei Pura 70 Ultra i tu także Huawei chwali się niezrównaną wytrzymałością na uszkodzenia mechaniczne. Choć sam odporności na upadki wolałem nie sprawdzać, to muszę wspomnieć, że przez przeszło kilkanaście dni testów na tafli nie pojawiły się żadne widoczne rysy.





Jeśli zaś chodzi o wyświetlacz wewnętrzny, czyli ten składany, dokładnie tak, jak w innych składakach jest on pokryty specjalną, dobrze dopasowaną folią ochronną, której w żadnym wypadku nie należy samodzielnie zdejmować. Zagięcie na środku ekranu jest relatywnie płytkie, ale wyczuwalne pod palcem i czasem potrafi być widoczne. Wypada to podobnie jak u konkurencji.
Rama wykonana jest z wykończonego na wysoki połysk aluminium klasy lotniczej (a przynajmniej tak deklaruje producent), które – podobnie jak szkło z przodu – także ma być bardziej odporne na ewentualne uderzenia. Na pochwałę zasługuje również zawias – jest on bardzo stabilny, stawia odpowiedni opór przy otwieraniu i zamykaniu oraz nie domyka się samoczynnie zbyt szybko.
Co na krawędziach? Z perspektywy rozłożonego urządzenia, na górze lewej połówki znalazł się jeden z głośników, a na prawej dioda podczerwieni IrDA. Od dołu zaś, lewa część jest pusta, natomiast prawa mieści slot na dwie karty nanoSIM, gniazdo USB-C oraz drugi głośnik. Po prawo ulokowano pod sobą podwójny klawisz regulacji głośności i przycisk zasilania, będący też skanerem odcisków palców.
Plecki, jak już zdążyłem wspomnieć, wykonane są z wegańskiej, sztucznej skóry – w zależności od wariantu czarnej lub czerwonej. Sprawia ona bardzo dobre wrażenie w dotyku, jest delikatnie miękka i lekko chropowata, dzięki czemu smartfon nie wyślizguje się z dłoni.
Punkt centralny tylnego panelu stanowi oczywiście ta wręcz gigantyczna, okrągła wyspa z aparatami. I, poza tym, że jest ona duża, to przy tym też, niestety, trochę mocno odstaje od korpusu. Sprawia jednak wrażenie równie solidnej, co cała konstrukcja, bowiem otacza ją precyzyjnie wyfrezowany aluminiowy pierścień.





Wyświetlacze
Huawei Mate X6 został wyposażony w dwa ekrany OLED z LTPO 2.0, czyli adaptacyjnym odświeżaniem o częstotliwości od 1 do 120 Hz. Ten zewnętrzny ma przekątną 6,45 cala i rozdzielczość wynoszącą dokładnie 2440 × 1080 pikseli, zaś jego szczytowa jasność wynosi do 2500 nitów.
Składany wyświetlacz wewnętrzny mierzy natomiast po przekątnej 7,93 cala przy rozdzielczości 2440 × 2440 pikseli i jasności do 1800 nitów. Oprócz tego, w jednym i drugim ekranie znalazło się także przyciemnianie PWM 1440 Hz z funkcjami ochrony wzroku oraz wsparcie dla HDR.
I, co tu dużo dywagować – niezależnie od tego, czy rozpatrujemy kwestię wyświetlacza zewnętrznego, czy wewnętrznego, oba są wprost rewelacyjne. Kolorystyka obu paneli jest do siebie zbliżona, świetnie nasycona i miła dla oka, czernie głębokie, a rozdzielczość obrazu wysoka.
Ekran zewnętrzny oferuje w pełni satysfakcjonującą jasność, zarówno minimalną jak i maksymalną oraz bardzo dobre kąty widzenia. Ten wewnątrz, mimo że stricte technicznie jest nieco ciemniejszy, nawet w mocnym świetle czy słońcu pozostaje całkowicie czytelny. W przypadku tego składanego wyświetlacza przyczepić mogę się do nieco większej tendencji do gromadzenia odcisków palców i lekkiego przygaszania pod większym kątem.



Producent chwali się także optymalizacją działania dotyku na mokrym ekranie czy wilgotnymi dłońmi. I, rzeczywiście, niezależnie czy mowa o wyświetlaczu zewnętrznym czy wewnętrznym, w moim testach dotyk wykrywany był bez większych problemów, także wtedy, gdy cały ekran był obficie pokryty kroplami deszczu.
Huawei oczywiście nie zapomniał także o implementacji funkcji Always On Display. Może być ono prezentowane w taki sam sposób na obu wyświetlaczach, zarówno z tapetą i motywem ekranu blokady, jak też na czarnym tle, wybierając wówczas jeden z kilkunastu dostępnych wyglądów.
Warto zaznaczyć, że w przypadku wybrania opcji z tapetą, jedynym dostępnym trybem jest tzw. inteligentny, który podświetla ekran tylko wtedy, gdy smartfon wykryje nasze spojrzenie lub go dotkniemy. Po wybraniu motywu AoD z czarnym tłem, zyskujemy dodatkowo możliwość ustawienia stałego wyświetlania oraz harmonogramu godzinowego.








Wydajność, kultura pracy
Za naprawdę wiele rzeczy można chwalić Huawei Mate X6. Tu jednak przechodzimy do aspektu, za który pochwalić mogę tylko połowicznie. Sercem urządzenia jest – podobnie jak w przypadku Pura 70 Ultra – układ spod szyldu Kirin, a konkretniej Kirin 9020. Wspiera go 12 GB RAM i 512 GB pamięci wbudowanej.
I, choć muszę uczciwie oddać, że zaszedł tu lekki wzrost mocy względem Kirina 9010 z Pura 70 Ultra, to wciąż nie mamy do czynienia z demonem wydajności. Patrząc na benchmarki, Mate X6 na tym polu nie ma podjazdu do smartfonów bazujących na topowych jednostkach Snapdragon 8 Elite oraz MediaTek Dimensity 9400. I mówimy tu o wynikach testów gorszych o około połowę.
No dobrze, ale zostawmy już z boku kwestię cyferek. Muszę bowiem przyznać, że producent rzeczywiście pochylił się nad optymalizacją i wykrzesaniem czego się da ze swojego Kirina, bowiem w codziennym użytkowaniu Huawei Mate X6 spisuje się naprawdę bardzo dobrze, znacznie lepiej od tego, co mogłaby sugerować sucha wydajność w benchmarkach.














Aplikacje uruchamiają się w tempie w pełni zadowalającym, wręcz nienagannym, bez większej zwłoki i to nawet wtedy, gdy zaczynamy je odpalać jedna po drugiej. Jasne, widać, że to nie jest żwawość aż tak piekielna, co smartfonów bazujących na wspomnianych wcześniej procesorach, ale i tak, trudno mi się tutaj czepiać.
Cały interfejs systemu również działa bez zarzutów, niemalże zawsze pozostaje w pełni płynny i responsywny, choć raz na jakiś czas potrafi pojawić się lekkie chrupnięcie animacji np. przy wychodzeniu z aplikacji do ekranu głównego albo przejściu do Assistant Today (czyli wysuwanego z lewej odpowiednika Google Discover).
Świetnie muszę ocenić natomiast przetrzymywanie uruchomionych aplikacji w pamięci RAM – te pozostają na długo i nierzadko jeszcze po kilku godzinach od ostatniego użytkowania danej apki potrafi ona pozostawać w dokładnie tym samym miejscu, w którym ją zostawiliśmy wcześniej.
Jeśli zaś chodzi o kulturę pracy, w tej materii Huawei Mate X6 spisuje się po prostu bardzo dobrze. O ile wykonywanie benchmarków potrafi spowodować mocniej odczuwalny wzrost temperatury (choć wciąż nie uczucie parzenia w ręce), tak podczas standardowego użytkowania smartfon przez zdecydowaną większość czasu pozostaje letni.
Bywa, że robi się delikatnie cieplejszy w zasadzie tylko, gdy korzystamy z dwóch aplikacji jednocześnie, albo dłuższy czas używamy apki aparatu i cykamy dużą ilość zdjęć z rzędu. Nagrzewanie pojawia się wówczas w górnej części plecków, konkretniej wokół wyspy z aparatami, przez co często nie odczuwamy tego podczas trzymania smartfona.
Koniec końców Huawei Mate X6 to bardzo, bardzo sprawnie działający smartfon, który nie daje na co dzień wręcz żadnych powodów do narzekania swoją wydajnością. Jednocześnie nie ukrywam, że mimo to, fakt obecności aż o tyle mniej wydajnego od konkurencji procesora w tej półce cenowej odrobinę mnie kłuje. Doceniam jednak starania producenta, by – mimo ograniczeń – nadrobić to dobrą optymalizacją całości, bo ostateczny efekt jest rzeczywiście godny pochwały.



System, oprogramowanie i brak GMS w praktyce
Wiem, że zdecydowanie najbardziej interesuje Was kwestia funkcjonowania bez oficjalnego dostępu do usług Google. Jednak zanim to, dwa słowa o oprogramowaniu. Smartfon działa pod kontrolą interfejsu EMUI 15, bazującego niezmienne na otwartoźródłowym Androidzie 12.
Względem poprzedniej wersji, nakładka EMUI 15 nie zmieniła się w bardzo znaczący sposób, ale znalazło się tu kilka smaczków, które powodują, że interfejs wygląda po prostu miło dla oka. Wśród zmian widocznych na pierwszy rzut oka, możemy dostrzec m.in. nowe wzornictwo centrum sterowania oraz ekranu blokady, który możemy teraz w znacznym stopniu spersonalizować.
W ogólnym rozrachunku nie mam zarzutów ani do wyglądu całego systemu, ani do jego optymalizacji i stabilności działania. Nie zabrakło też rozwiązań typowych dla składanych smartfonów. Po pierwsze, zamiast dolnego paska zadań, znanego ze składaków Honora i Samsunga, Huawei zastosował inną metodę odpalania wielu aplikacji jednocześnie. Choć, niestety, mniej zaawansowaną i nie aż tak intuicyjną.
Przesunięcie palcem od dołu wyświetlacza z poziomu już otwartej apki i przesunięcie jej do lewej połówki powoduje włączenie dzielenia ekranu, gdy przeniesiemy ją w prawo uruchomi się trybie małego okienka, zaś jeśli upuścimy apkę na środku, aktywuje się funkcja widoku wielozadaniowego z szybkim przeskakiwaniem między dwoma programami.
Po drugie, część aplikacji na rozłożonym ekranie potrafi wyświetlać się w specjalnym, podzielonym widoku. W ten sposób, np. w apce Facebooka, widok dzieli się na pół i na lewej połowie wyświetla się strona główna, a na prawej podgląd posta, który klikniemy w trakcie przeglądania. Działa to również na Instagramie, ale tylko w sekcji skrzynki odbiorczej. Trochę szkoda, że funkcja ta nie aktywuje się też w Messengerze.
Ponadto, złożenie smartfona wpół podczas korzystania z aparatu powoduje przeniesienie podglądu obrazu na górną część, a przełączników i spustu migawki na dolną. To akurat znamy ze składaków innych marek.















No dobrze, ale w przypadku smartfonów Huawei, trudno choć w paru słowach nie omówić tak często pojawiającej się kwestii – jak żyje się bez usług Google?
Sprawę braku dostępu GMS i sposób wyjścia z tej sytuacji za pomocą oprogramowania microG szerzej omawiałem już w recenzji Huawei Pura 70 Ultra. Od tamtej pory, nie doszło do zmian w tej materii, zatem nie będę powielać wszystkich zawartych tam informacji.
Napomnkę tylko, że opisana w tamtym materiale metoda wciąż działa bez dużych zarzutów. Oznacza to, że na Huawei Mate X6 bez większych trudności możemy korzystać z aplikacji Google oraz tych wymagających dostępu do GMS, a sklep Aurora Store pozwala pobierać znaczną większość aplikacji – niczym ze Sklepu Play.
Niestety, nie oznacza to, że problemy wynikające z braku oficjalnego dostępu GMS całkowicie nie istnieją. Wciąż bowiem nie możemy korzystać z Android Auto i nie mamy dostępu do płatności Google Pay, a jedynie w ramach protezy możemy użyć portfela Curve.
Szkoda, choć z drugiej strony, chcąc być rzetelnym, nie da się przy tym wszystkim ukryć, że na przestrzeni lat i tak zaszedł w tej kwestii wprost ogromny postęp, przez co finalnie funkcjonowanie bez oficjalnych usług Google jest w dużej mierze naprawdę wykonalne.






Głośniki i haptyka
Huawei Mate X6 został wyposażony w głośniki stereo. W przeciwieństwie do składaków, z którymi w ostatnim czasie miałem do czynienia, czyli Honora Magic V3 i Samsunga Galaxy Z Fold 6, głośniki nie są ulokowane na tej samej połówce telefonu. Tutaj, górny znajduje się na lewej, a dolny na prawej części (z perspektywy rozłożonego urządzenia).
Niesie to za sobą pewne korzyści, bowiem – po pierwsze – pozwala to trochę lepiej odseparować kanały stereo, a także – po drugie – unikamy sytuacji całkowitego zasłonięcia obu głośników podczas trzymania telefonu w poziomie podczas oglądania wideo czy grania.
Jeśli zaś chodzi o samą jakość dźwięku wydobywającego się z rzeczonych głośników, jest ona po prostu bardzo dobra, choć jednocześnie Huawei Mate X6 nie wybija się na tym polu niczym szczególnie wybitnym.
Moim głównym zarzutem jest trochę mała donośność – miło byłoby, gdyby głośniki były jednak chociaż trochę głośniejsze. Oba głośniki grają na bardzo podobnym poziomie głośności, choć trudno mi oprzeć się wrażeniu, że dolny jest odrobinę bardziej głośny.
Brzmienie jest zrównoważone, znalazło się tutaj nawet trochę niskich tonów (choć też nie jakoś przesadnie dużo), bliski i całkiem rozdzielczy środek, a także dobrze wyeksponowane soprany. Dobrze wypada też budowanie przestrzenności dźwięku – mimo braku rozwiązań Dolby Atmos czy DTS:X znanych ze smartfonów innych marek, nie brakuje tutaj słyszalnej holografii.
Jak zwykle, nie mogę też przemilczeć kwestii wibracji. Odpowiedzi haptyczne generowane przez smartfon stoją na dobrym poziomie. W moim odczuciu, wibracje w Huawei Mate X6 są gorsze od Galaxy Z Folda 6, ale trochę lepsze od Honora Magic V3. Intensywność wibracji jest wysoka, ale ich róznorodność (zależnie od rodzaju komunikatu) mogłaby być nieco lepsza.



Zabezpieczenia biometryczne
Tak jak we flagowych smartfonach absolutnym standardem jest obecność czytnika linii papilarnych zintegrowanego z ekranem, tak w przypadku składaków, nie zaskakuje, że skaner znajduje się na bocznej krawędzi, a konkretniej w przycisku zasilania. I tak też właśnie jest w Huawei Mate X6.
Z racji, że same klawisze są ulokowane na dobrej wysokości, sięganie do czytnika nie stanowi problemu, a wręcz po dosłownie chwili użytkowania palec automatycznie ląduje właśnie w tym miejscu. A jak jest z samym jego działaniem? W pełni zadowalająco.
O ile dobrze zeskanujemy palec przy pierwszej konfiguracji, czytnik odwdzięczy nam się szybkim odblokowywaniem telefonu. Reakcja na przyłożenie opuszka jest błyskawiczna, często po dosłownie krótkim muśnięciu pola skanera telefon już zostaje odblokowany.
Zdarzają się też i takie sytuacje, gdzie zbyt szybkie przyłożenie albo umieszczenie go pod złym kątem nie powoduje rozpoznania odcisku palca – wówczas, wymagane jest dłuższe przytrzymanie. Nie odnotowałem jednak żadnych większych, rażących problemów z działaniem czytnika linii papilarnych.
W ramach alternatywy nie mogło zabraknąć również rozpoznawania twarzy. Realizuje je wyłącznie aparat do selfie, zatem nie ma tu żadnego dodatkowego wykrywania głębi. Możemy używać go zarówno z poziomu rozłożonego, jak i złożonego urządzenia.
Bez zaskoczenia, jeśli ilość światła w naszym otoczeniu jest odpowiednio duża, rozpoznanie rys twarzy następuje wprost błyskawicznie, zwłaszcza, jeśli ustawimy, by odblokowanie następowało od razu, a nie dopiero po przeciągnięciu palcem po ekranie. Niestety, czym ciemniej, tym gorzej. Często próby odblokowania w zbyt dużym mroku kończą się niepowodzeniem.






Zaplecze komunikacyjne
O ile z reguły w recenzjach flagowych smartfonach omawianie kwestii zaplecza komunikacyjnego jest formalnością, tak – niestety – tutaj nie obejdzie się bez paru słów narzekania.
Huawei Mate X6 został wyposażony w dwupasmowe WiFi 6 (niestety – nie 6e ani 7), Bluetooth 5.2 z kodekami SBC, AAC, LDAC i L2HC 4.0, NearLink, GPS i NFC oraz wsparcie dla sieci komórkowych 4G LTE z agregacją pasm wraz z połączeniami głosowymi VoLTE i VoWiFi.
Czego więc brakuje? O ile na nieobecność WiFi 6e / WiFi 7 jakkolwiek można próbować przymknąć oko, bo standard WiFi 6 i tak oferuje wysokie przepustowości, tak trudno mi nie przyczepić się do braku łączności 5G oraz obsługi kart eSIM. Są to bowiem aspekty, do których przyzwyczaiły nas już oferowane przez inne firmy smartfony.
I, oczywiście, brak ten jest podyktowany sankcjami, jednak nie zmienia to faktu, że we flagowym smartfonie w 2025 roku, gdzie obserwujemy coraz większy rozwój sieci 5. generacji, brak 5G może dla niektórych okazać się nie do przeskoczenia. Każdy potencjalny kupujący musi więc odpowiedzieć sobie na pytanie, na ile duży będzie to problem i czy jest w stanie ten fakt przełknąć.
Poza tym, dostępne w Huawei Mate X6 moduły łączności działają w pełni poprawnie. Nie mam zarzutów do stabilności połączenia i prędkości transferów po sieci WiFi, jakości rozmów telefonicznych, ani też do działania GPS i Bluetooth.
W tym miejscu muszę wspomnieć też, że Mate X6 jako (póki co) jedyny smartfon na naszym rynku obsługuje ultrawysoką, bezstratną jakość dźwięku o przepływności do 2,3 Mbps na słuchawkach Huawei FreeBuds Pro 4 z wykorzystaniem kodeku L2HC 4.0.




Czas pracy i ładowanie
Huawei Mate X6 może pochwalić się akumulatorem o pojemności 5110 mAh. I tutaj znów trudno uniknąć porównań do konkurentów – ogniwo w Honor Magic V3 ma niemal identyczną wielkość wynoszącą 5150 mAh, zaś w Galaxy Z Fold 6 bateria jest już sporo mniejsza, bo ma ona 4400 mAh. Niepokonany w tej materii pozostaje Vivo X Fold 3 Pro z baterią 5700 mAh, którego, niestety, nie kupimy w Polsce.
W kwestii osiąganego czasu pracy, niezależnie od tego, czy więcej korzystamy z formy złożonej lub rozłożonej, Huawei Mate X6 radzi sobie po prostu dobrze. Wielokrotnie zdarzały mi się takie cykle, w których nie udawało mi się rozładować go w ciągu jednego dnia i pozostawało mi jeszcze około 40% na co najmniej kilka godzin używania następnego dnia.
Bynajmniej nie oznacza to jednak, że nie da się go rozładować w ciągu jednego dnia. Bywało i tak, że po odłączeniu wcześnie rano, po całym dniu przebywania poza domem, z większym użyciem LTE niż WiFi, około godziny 21-22 Huawei Mate X6 wskazywał poniżej 20% baterii.
Liczenie wyników czasu na włączonym ekranie jest o tyle utrudnione, że smartfon liczy je nie w cyklach ładowania, tylko w ciągu doby, tj. resetuje je o północy. Uśredniając wszystkie wyniki, uzyskiwany przeze mnie Screen on Time oscylował w okolicach 5-7 h w cyklu mieszanym, około 7 h na samym WiFi i do 4-5 h, gdy więcej używałem sieci LTE.











Na koniec oczywiście kwestia ładowania. Huawei Mate X6 obsługuje szybkie ładowanie w autorskim standardzie Huawei SuperCharge o mocy 66 W. Pełne naładowanie, począwszy od 1% zajmuje około 50 minut, natomiast pierwsze 50% pojawia się po upływie zaledwie 15-20 minut.
Nie mogło zabraknąć także ładowania indukcyjnego – jego maksymalna moc to 50 W, ale osiągalna jest ona tylko przy użyciu specjalnej, szybkiej ładowarki. Wisienką na torcie jest bezprzewodowe ładowanie zwrotne, pozwalające podładować na pleckach smartfona np. słuchawki czy zegarek.
Aparat to ogromny wyróżnik Huawei Mate X6
Omawiania tej kwestii, jak zawsze, nie mogę nie zacząć od przejścia przez aspekty techniczne, bowiem już na papierze oferowane technikalia wyglądają bardzo dobrze. Huawei Mate X6 został wyposażony w zestaw czterech oczek.
Obiektyw główny ma 50 Mpix, optyczną stabilizację i może pochwalić się mechaniczną, zmienną przysłoną w zakresie f/1.4 – 4.0. Ultraszeroki kąt cechuje się rozdzielczością 40 Mpix, polem widzenia 120° oraz autofocusem do trybu makro. Trzecie oczko to peryskopowy teleobiektyw 48 Mpix z 4-krotnym zoomem optycznym, OIS i trybem makro.
Czwartym sensorem jest całkowicie nowy aparat Ultra Chroma, działający jako kolorymetr z 1,5 mln kanałów, który ma za zadanie zbierać informacje o kolorach i łączyć je z obrazem tak, by za każdym razem, niezależnie od tego, którym obiektywem wykonujemy zdjęcie, uzyskać wysoką spójność kolorystyczną.
Gdybym miał jednym słowem opisać, jak wyglądają zdjęcia wykonywane Huawei Mate X6, powiedziałbym, że po prostu fantastycznie. Wprost mamy tu do czynienia z absolutnie najlepszym aparatem wśród składaków i – co więcej – jest on w stanie bez wstydu stawać prawie jak równy z równym obok flagowców pokroju chociażby ostatniego Oppo Find X8 Pro. Fotki są bardzo bliskie temu, co oferuje siostrzana Pura 70 Ultra, która uznawana jest przecież za jeden z najlepszych fotosmartfonów.
Całościowo, fotki z Huawei Mate X6 cechują się dość zachowawczą, ale koniec końców w punkt nasyconą i bliską naturalnej kolorystyką, szerokim zakresem tonalnym oraz rewelacyjną szczegółowością. Co więcej, spójność barwowa między wszystkimi trzema obiektywami wypada wręcz w punkt, co – jak śmiem twierdzić – istotnie może być zasługą kolorymetru Ultra Chroma.




























Zachwyty zaczynają się już od początku, od zdjęć z głównego obiektywu, które wyglądają fantastycznie. Mamy tu zarówno piekielnie dobrą szczegółowość, świetną plastykę, jak i skuteczny HDR. Główne oczko pozwala nam podejść do fotografowanego obiektu całkiem blisko i z reguły nie ma większych problemów z celnym ostrzeniem, także na małe obiekty. Przy tym też świetnie wygląda rozmycie tła.
Ultraszeroki kąt jest nieco mniej szczegółowy od pozostałych dwóch braci, ale nie jest to coś, co rzuca się w oczy od razu, a bardziej dopiero po większym przybliżeniu zdjęcia. Co istotne, fotki z ultraszerokiego nie mają żadnych nieostrości i rozmyć na brzegach kadrów.
Trzecim oczkiem, które mamy do omówienia, jest teleobiektyw. I, choćbym chciał, to jego również po prostu nie mogę się czepiać, bo fotki nim wykonane wyglądają w zasadzie tak samo fenomenalnie, co z głównej matrycy.
Poziom detali z telefoto wypada wręcz nienagannie, tak jak i celność ostrzenia. Często wykorzystywałem go do fotek np. roślinności. Wówczas, Mate X6 odwdzięczał się świetną ostrością, szczegółowością i absolutnie pięknym efektem bokeh. Zwróćcie uwagę chociażby na zdjęcia gałęzi sosny ze zwisającymi z igieł kroplami. To jedne z najlepszych kadrów, jakie udało mi się uchwycić ostatnimi czasy.
































Huawei Mate X6 pozwala na robienie zdjęć makro na dwa sposoby – ultraszerokim kątem oraz teleobiektywem. I, osobiście, zdecydowanie bardziej jestem fanem używania do makro właśnie teleobiektywu.
Efekty są bardzo, bardzo dobre. Telefon pozwala łatwo złapać ostrość we właściwym punkcie i uzyskać wysoką szczegółowość. Wprost mówiąc, mamy do czynienia z jednym z najlepszych trybów makro na rynku fotosmartfonów.














Gdy nadejdzie zmrok, do akcji wkracza tryb nocny. Załącza się on oczywiście automatycznie, no chyba, że oprogramowanie uzna, że nie jest jeszcze wystarczająco ciemno, choć wówczas i tak cały proces standardowej obróbki zdjęcia po jego zrobieniu przynosi swoje efekty.
Osobiście zazwyczaj w zasadzie w ogóle nie czułem potrzeby korzystania z manualnego trybu nocnego, włączanego z poziomu trybów foto. Często fotki z niego potrafiły być już delikatnie za bardzo naświetlone i odbiegały od rzeczywistości.
Przy korzystaniu z automatycznego nocnego, efekty wyglądają bardzo zadowalająco i zdjęcia mi osobiście zdecydowanie się podobają. Czas naświetlania z reguły jest dobrze dobrany, przez co fotki zyskują dobrze wyciągnięte detale np. ze świateł czy neonów, a jednocześnie nie jest to jeszcze poziom nadmiernego przeciągnięcia długości naświetlania.








































No dobrze, ale skoro już tak często przywoływałem tu model Pura 70 Ultra, to nie mogłem się też powstrzymać przed bezpośrednim porównaniem zdjęć wykonywanych oboma telefonami.
Wyróżnikiem Pura 70 Ultra jest duża, 1-calowa matryca główna CMOS. W Mate X6 producent nie chwali się jej wielkością, ale w obu przypadkach mamy zmienną przysłonę i rozdzielczość 50 Mpix. Sam obiektyw w Mate X6 jest nieco jaśniejszy (f/1.4-4.0 vs f/1.6-4.0).
Ultraszeroki kąt tu i tu ma 40 Mpix oraz pole widzenia 120°, natomiat teleobiektyw w Pura 70 Ultra oferuje 50 Mpix i 3,5-krotny zoom optyczny, podczas gdy w Huawei Mate X6 jest to 48 Mpix oraz 4-krotne zbliżenie.
Na rozgrzewkę, kilka pojedynczych zdjęć:
























Jeśli zaś chodzi o porównanie pełnego przekroju ogniskowych, prezentuje się ono następująco:
































A co z kadrami nocnymi? Wyglądają one tak:
































Jeśli zaś chodzi zdjęcia selfie, to te, tak jak w przypadku innych składanych smartfonów, możemy wykonać trzema aparatami – przednią kamerką nad zewnętrznym wyświetlaczem lub tą nad składanym ekranem, jak również – co daje najlepszy efekt – z głównego aparatu, przerzucając podgląd na zewnętrzny ekran po rozłożeniu telefonu.
I, o ile selfiaki z obu przednich kamerek nie wybijają się niczym szczególnym, to te ustrzelone głównym zestawem aparatów wypadają absolutnie fantastycznie. Są bardzo szczegółowe i w punkt wyostrzone.






Na deser krótko o wideo. Huawei Mate X6 pozwala na kręcenie filmów o jakości do 4K przy 60 klatkach na sekundę. Jest także możliwość włączenia rozszerzonego zakresu tonalnego HDR Vivid i nagrywania w lżejszym formacie HEVC. Co ważne, nawet w 4K 60 FPS wciąż mamy możliwość przełączania się między wszystkimi obiektywami podczas nagrywania.
Samą jakość filmów oceniam pozytywnie. Nie wybijają się niczym szczególnym, ale wyglądają po prostu bardzo poprawnie i nie dają zbyt wielu powodów do czepiania. Stabilizacja obrazu działa całkiem skutecznie (choć zdarzają się widoczne szarpnięcia), kolorystyka jest bliska naturalnej, reakcja na zmianę ekspozycji jest szybka, a autofocus w większości przypadków działa celnie i bez większej zwłoki.
Przyczepić mogę się natomiast do braku płynności przy przełączaniu obiektywów w trakcie nagrywania – to coś, w czym nadal niepodzielnie królują iPhone’y, chociażby testowany ostatnio przeze mnie iPhone 16 Pro Max. Tu, niestety, widać wyraźnie przeskok przy przejściu z jednej ogniskowej do drugiej.

Jaki zatem jest ten Huawei Mate X6?
W gruncie rzeczy, Huawei Mate X6 to w pewnych aspektach wręcz świetny składany smartfon, który czerpie pełnymi garściami z zaplecza możliwości fotograficznych topowego flagowca marki i, w efekcie, oferuje wręcz bezkonkurencyjną jakość zdjęć na tle składaków innych firm.
Ponadto, producent pochylił się także nad dopracowaniem innych aspektów – od bardzo dobrej baterii i szybkiego ładowania (także indukcyjnego), poprzez świetne oba wyświetlacze, dobre głośniki oraz nie dość, że solidną, to przede wszystkim bardzo smukłą i wodoodporną konstrukcję.
Wydajność na co dzień nie daje niemalże żadnych powodów do narzekania, choć istotnie, spojrzenie na suche wyniki benchmarków może powodować pewien zgrzyt patrząc przez pryzmat ceny.
I, tak w zasadzie, wszystkie braki i mankamenty, które pojawiły się w Huawei Mate X6 dotyczą stricte ograniczeń związanych z sankcjami – brak oficjalnego dostępu do usług Google (choć to akurat jest rozwiązane już w znacznym stopniu), brak wydajniejszego procesora, brak sieci 5G czy obsługi eSIM.
Gdyby nie powyższe, Huawei Mate X6 śmiało byłby dosłownie najlepszym składanym smartfonem dostępnym na naszym rynku, bowiem we wszystkich pozostałych kwestiach jest w stanie naprawdę bardzo pozytywnie zaskoczyć, a wielokrotnie już wspominanymi możliwościami foto potrafi wręcz zachwycić.
Wybór tego modelu będzie zależał przede wszystkim od tego, na ile jesteśmy w stanie pogodzić się ze wspomnianymi brakami i czy nie będą stanowić one dla nas zbyt dużych przeszkód – a to już musimy rozpatrzyć indywidualnie.