Apple Watch Series 9
(fot. Mateusz Budzeń, Tabletowo.pl)

Recenzja Apple Watch Series 9 45 mm. Świetny, ale też… nudny

Czy warto kupić nowego Apple Watcha? Oczywiście, że tak, ale musi być spełniony jeden z dwóch podstawowych warunków i wcale nie chodzi o posiadanie iPhone’a. Zapraszam do recenzji modelu Series 9 z większą kopertą (45 mm) i obsługą LTE.

Wygląda dobrze, ale…

Większość narzekań na nudę i brak zmian dotyczy właśnie obudowy Apple Watcha, która od premiery pierwszej generacji smartwatcha przeszła tylko ewolucję. Owszem, brak rewolucji nie musi być zły, gdy początkowy produkt jest dobry. Tak też jest w przypadku Watcha, aczkolwiek ostatnie generacje nie wprowadzają jakiegokolwiek odczuwalnego powiewu świeżości. Po prostu wieje nudą.

Nie oczekuję, że nagle firma Tima Cooka zaprojektuje Watcha od nowa, ale chciałbym jednak zobaczyć chociaż niewielkie zmiany. Może dodatkowy przycisk, może bardziej kanciasta obudowa, może nowy materiał – cokolwiek, aby nie było aż tak nijako.

Apple Watch Series 9 to identyczny projekt, jak Watch Series 8, który z kolei był taki sam, jak Series 7. Tak, Series 7 wprowadził nieznacznie większy ekran względem Series 6, ale to tylko mała różnica. Ostatnie, naprawdę odczuwalne zmiany, mogliśmy zobaczyć między Series 3 a Series 4. Owszem, to też była tylko ewolucja, ale całkiem przyjemna. Właśnie czegoś podobnego oczekuję teraz. Apple nie musi wprowadzać dużych nowości, ale chciałbym poczuć, że jednak kupiłem nowszą generację smartwatcha.

Jeśli chodzi o obudowę, wymiary i użyte materiały, to mógłbym tutaj wkleić recenzję Watcha Series 7 lub 8. Nic się nie zmieniło, nie licząc nowej wersji kolorystycznej, ale pozwolę sobie na opisanie moich wrażeń związanych z nową generacją smartwatcha z Cupertino. Dodam, że mimo moich narzekań na nudę, całość mi się podoba. Apple Watch series 9 to ładny smartwatch, który będzie pasował zarówno do sportowego stylu, jak i eleganckiego garnituru czy sukienki.

Specyfikacja techniczna Apple Watch Series 9 (45 mm), obudowa aluminiowa, wersja LTE:

  • wyświetlacz Retina OLED LTPO 1,77 cala o rozdzielczości 396 na 484 piksele, jasność do 2000 nitów, Always on Display,
  • procesor Apple S9,
  • system watchOS 10,
  • 64 GB pamięci na dane,
  • wodoodporność do 50 m (można w nim pływać),
  • odporność na pył klasy IP6X,
  • czujniki: akcelerometr, żyroskop, wysokościomierz, barometr, kompas, pulsometr, pulsoksymetr, czujnik oświetlenia, czujnik temperatury ciała,
  • funkcje zdrowotne: pomiar tętna, natlenienia krwi, monitorowanie snu, EKG, śledzenie cyklu, wykrywanie upadków,
  • Bluetooth 5.3, WiFi 802.11n, czip UWB,
  • GPS L1, GNSS, Galileo i BeiDou,
  • płatności zbliżeniowe Apple Pay,
  • sieci komórkowe LTE i UMTS, obsługa kart eSIM,
  • akumulator o pojemności 308 mAh, ładowanie indukcyjne,
  • wymiary: 45 x 38 x 10,7 mm,
  • waga: 39 g (bez paska),
  • kompatybilność z systemem iOS.

Cena Apple Watch Series 9 45 mm w momencie publikacji recenzji wynosi od 2449 złotych za podstawową wersję, a za testowany wariant z LTE trzeba zapłacić 2949 złotych.

Apple Watch Series 9
Tarcza „Paleta” (fot. Mateusz Budzeń, Tabletowo.pl)

Na testy otrzymałem wariant z kopertą 45 mm, czyli ten większy. Dla osób, które mają szczuplejsze ręce, lepszym wyborem powinien być model 41 mm, który już zdążyliśmy przetestować. Testowy smartwatch to też aluminiowa, matowa koperta, aczkolwiek można zdecydować się na droższe wersje z kopertą ze stali nierdzewnej z polerowanym wykończeniem. W udziale przypadł mi różowy kolor (to ten nowy, wprowadzony wraz z Series 9), ale dla aluminiowej obudowy dostępne są jeszcze następujące warianty kolorystyczne: północ, księżycowa poświata, srebrny i czerwony (Product RED).

Aluminiowa, matowa obudowa, jest dla mnie ładniejsza od tej droższej ze stali nierdzewnej. Niezbyt lubię błyszczące boki w iPhone’ach, więc nie przepadam też za błyszczącą, polerowaną obudową w Apple Watchach. Niestety, jeśli chcemy ekran chroniony szkłem szafirowym, to pozostaje obudowa ze stali nierdzewnej. Dla aluminiowych wariantów dodane jest wzmocnione szkło Ion‑X.

Szkło Ion-X dość szybko zbiera pierwsze ślady użytkowania, jak przykładowo rysy. Znaczna większość rys nie jest widoczna w codziennym użytkowaniu, ale możemy je zobaczyć w odpowiednim świetle, gdy patrzymy pod odpowiednim kątem. Na testowym egzemplarzu jeszcze nie widzę śladów użytkowania, ale miałem kilka innych generacji Apple Watcha i mogę stwierdzić, że ten materiał jest mocno przeciętny. Jeśli chodzi o aluminiową obudowę, to jeszcze w żadnym z moich prywatnych Watchy nie dostrzegłem jakichkolwiek uszkodzeń czy drobnych rys – tutaj jest już naprawdę dobrze pod względem trwałości.

Różowa koperta w połączeniu z różowym paskiem niekoniecznie do mnie trafia, ale jeśli dobierzemy ciemny pasek, na przykład granatowy, to całość zaczyna całkiem przyjemnie się prezentować. Kupując w sklepie Apple mamy sporą dowolność w konfigurowaniu Apple Watcha – możemy wybrać właśnie różową kopertę z granatowym paskiem. Mamy też silikonowe paski o różnych wzorach, jak i różne paski materiałowe. Wybór jest naprawdę duży, a do tego dochodzą paski projektowane przez firmy trzecie, które znajdziemy w wielu innych sklepach.

Jakość spasowania poszczególnych części obudowy, to, jak działają przyciski, a także koronka, zapewnia doświadczenie obcowania z produktem z górnej półki. Czuć, że Apple Watch jest smartwatchem premium. Szkoda tylko, że zamiast szkła szafirowego otrzymujemy szkło Ion-X w wersjach aluminiowych, bo do ideału niewiele brakuje.

Apple Watch Series 9
Tarcza „Paleta” w widoku Always on Display (fot. Mateusz Budzeń, Tabletowo.pl)

Ekran i nowy procesor

Ekran charakteryzuje się świetną jakością i ostrością obrazu. Trudno tutaj cokolwiek zarzucić smartwatchowi Apple. Warto zaznaczyć, że względem poprzednika zwiększona została maksymalna jasność ekranu – z 1000 na 2000 nitów. Podejrzewam, że wynika to ze zmian wprowadzonych w interfejsie watchOS 10. Otóż teraz w wybranych aplikacjach Apple, zamiast czarnego tła, mamy już tło wypełnione kolorem zazwyczaj powiązanym z głównym kolorem w aplikacji.

Jeśli mamy kilka zauważalnie wyróżniających się elementów na czarnym tle, to mniejsza jasność ekranu jest wystarczająca, aby zachować odpowiedni poziom czytelności, nawet w słońcu. Natomiast, gdy elementów jest znacznie więcej, a do tego dochodzi jaśniejsze, kolorowe tło, to jednak czytelność w słońcu spada, więc konieczne jest zapewnienie ekranu z wyższą maksymalną jasnością.

W przypadku aplikacji, które wciąż mają czarne tło, trudno jest zauważyć jakąkolwiek różnicę względem starszych Apple Watchy. Jednak w apkach, które otrzymały nowy wygląd, łatwo jest dostrzec jaśniejszy obraz, gdy przykładowo trenujemy w słoneczny dzień. Dodam, że maksymalna jasność ekranu w Series 9 zapewnia komfortowe korzystanie w każdych warunkach.

Oczywiście Apple Watch wyposażony jest w czujnik oświetlenia i ekran automatycznie dostosowuje się do zewnętrznych warunków. Nie musimy więc obawiać się, że po wejściu do ciemniejszego pomieszczenia lub podczas sprawdzania godziny w nocy zostaniemy „oślepieni”. Funkcja dostosowywania poziomu jasności działa wzorowo i jeszcze nigdy nie pomyślałem, że w danym momencie ekran jest zbyt jasny lub zbyt ciemny.

Apple Watch Series 9
(fot. Mateusz Budzeń, Tabletowo.pl)

We wnętrzu znalazł się wreszcie nowy, dwurdzeniowy procesor Apple S9. Wypada wspomnieć, że w kilku poprzednich generacjach otrzymywaliśmy praktycznie ten sam układ, więc było naprawdę nudno. Apple S9 składa się z 5,6 miliarda tranzystorów, czyli o 60% więcej niż w układzie S8. Z kolei nowy czterordzeniowy system Neural Engine przetwarza zadania wykorzystujące technologię uczenia maszynowego nawet dwa razy szybciej. Nowy procesor to też obsługa funkcji dwukrotnego stuknięcia i dokładnego znajdowania iPhone’a.

Apple Watch Series 9 jest wydajniejszy od starszych procesorów montowanych w Apple Watchach, ale trudno jest poczuć różnicę względem bezpośredniego poprzednika, który trafił na pokład Watcha Series 6, 7 i 8. Przyznam, że w codziennym użytkowaniu nie widzę żadnej zmiany w kwestii wydajności – wcześniej była ona wysoka i tak jest też teraz.

Nie oznacza to, że Apple nas oszukało i procesor niczym się nie różni. Wcześniej już udało dojść się do etapu, w którym system operacyjny i aplikacje działają bez żadnych zarzutów i niekoniecznie jest już miejsce na poprawę. Należy jednak wiedzieć, że sytuacja może wyglądać inaczej za 2-3 lata, gdy starsze Apple Watche będą już niedomagać wydajnościowo – gdy watchOS dostanie nowe funkcje lub pojawiają się nowe aplikacje, wówczas Watch Series 9 nadal może pracować szybko i bez żadnych problemów.

Nie jest to żadna nowość i bardzo podobnie działający system wibracji spotkamy w starszych modelach Apple Watcha. Postanowiłem jednak wspomnieć o wibracjach po rozmowie ze znajomym, który zwrócił mi uwagę, że są one genialne. Wibracje są delikatne, smartwatch wibruje w ciszy, ale są na tyle odczuwalne, że zawsze wiemy o otrzymanym powiadomieniu. Watch potrafi nas nawet obudzić wibracjami. Niekoniecznie to samo można powiedzieć o innych smartwatchach dostępnych na rynku, nawet tych droższych.

Apple Watch Series 9
(fot. Mateusz Budzeń, Tabletowo.pl)

watchOS 10, czyli spory zastrzyk nowości

Zazwyczaj nie poświęcam większej uwagi systemowi operacyjnemu w iPhone’ach czy innym sprzęcie Apple. Wynika to z faktu, że niewiele się w tym temacie dzieje i musiałbym za prawie każdym razem pisać o tym samym. Nie dotyczy to jednak watchOS 10, czyli największej aktualizacji od premiery pierwszego Watcha. Apple wprowadziło bowiem naprawdę dużo nowości, a także przeprojektowanych zostało wiele najważniejszych elementów oprogramowania.

Oczywiście watchOS 10 nie jest dostępny wyłącznie na najnowszych Apple Watchach – mogą go pobrać również użytkownicy starszych generacji. Dodam tutaj, że na moim prywatnym Series 6 najnowszy system działa równie sprawnie i bezproblemowo, jak na testowym Series 9.

Nadal system operacyjny oparty jest na tarczach, aczkolwiek teraz w zupełności wystarcza mi jedna tarcza. Otóż pojawił się moduł o nazwie Stos inteligentny, który wcześniej trafił już do iPhone’ów. Na Apple Watchu wygląda on jednak inaczej, ale zasada działania pozostała podobna.

W jednym miejscu mamy dostęp do widżetów, które umieszczone są na przesuwanej pionowo liście. Dzięki nim mamy podgląd najważniejszych dla nas informacji, jak tętno, prognoza pogody czy zbliżające się wydarzenia w kalendarzu. Do tego dochodzi wygodny dostęp do kart trzymanych na Watchu czy chociażby możliwość szybkiego uruchomienia wybranych aplikacji.

Wcześniej, aby mieć dostęp do tych wszystkich ważnych dla mnie informacji, często przełączam się pomiędzy dwiema tarczami, a dodatkowo zdarzało mi się wchodzić do ekranu wszystkich zainstalowanych aplikacji. Teraz, jak już wspomniałem, w zupełności wystarcza mi jedna tarcza. Niestety, do ideału zabrakło mi jednej funkcji.

Otóż jeden z widżetów pozwala przypiąć skróty do maksymalnie trzech aplikacji, ale niestety nie wszystkich zainstalowanych na Watchu. Przykładowo nie mogę umieścić skrótu do Spotify. Szkoda, bowiem mógłbym wówczas ustawić tarczę, która wskazywałaby wyłącznie godzinę, a tak muszę mieć skrót do Spotify na tarczy, a nie umieszczony na jednym z widżetów w Inteligentnym stosie.

Jasne, mógłbym uruchamiać Spotify z ekranu wszystkich zainstalowanych aplikacji, ale uważam to za wątpliwie wygodne.

Niestety, wciąż nie możemy wgrać zewnętrznej tarczy i jesteśmy skazani na tarcze opracowane przez Apple. Lista tarcz jest jednak długa, a do tego mamy rozbudowane opcje ich personalizacji, więc prawie każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Tym bardziej, że personalizacja nie ogranicza się tylko do wyboru koloru, ale możemy dodać widżety i skróty do aplikacji, a więc niemal sami tworzymy konkretną tarczę, opierając się na schemacie przygotowanym przez Apple.

Przeprojektowania doczekał się też ekran ze wszystkimi zainstalowanymi aplikacjami. Nadal oparty jest na projekcie, który przypomina plaster miodu, ale teraz listę aplikacji przesuwamy w pionie. Nie jest to duża zmiana, ale jest wygodniej. Nadal dostępny jest widok bardziej klasycznej listy, ale dla mnie nie jest on zbyt komfortowy ze względu na sporą liczbę zainstalowanych aplikacji – dotarcie do tej konkretnej wymaga zbyt wiele czasu.

Odświeżone zostały też wybrane aplikacje Apple (np. Pogoda, Muzyka czy Podcasty), które teraz są bardziej kolorowe, dostarczają więcej informacji i prezentują się lepiej. Zmiana na plus, ale boli mnie to, że w aplikacji Fitness zniknęło podsumowanie liczby kroków z całego tygodnia. Nie dość, że motywowało mnie to do robienia lepszych wyników, to jeszcze teraz nie mogę z poziomu Apple Watcha sprawdzić, ile kroków wykonałem łącznie z ostatnich dni.

Apple zmieniło jeszcze działanie przycisków i koronki. Na przykład obrót koronki, gdy jesteśmy na ekranie z tarczą, skutkuje otwarciem Stosu inteligentnego. Owszem, te zmiany, a także cały przeprojektowany system operacyjny, wymagają przyzwyczajenia, ale watchOS 10 jest krokiem w dobrym kierunku.

Nadal jednak nie jest naprawdę dobrze, bowiem pod względem intuicyjności i wygody obsługi jest tylko poprawnie. Wciąż też uważam, że nikt nie stworzył jeszcze lepszego rozwiązania niż fizyczny, obracany pierścień w smartwatchach Samsunga.

Apple Watch Series 9
(fot. Mateusz Budzeń, Tabletowo.pl)

Dwukrotne stuknięcie to ograniczony bajer

Zespół Tima Cooka podczas tegorocznej konferencji, na której poznaliśmy nowe Apple Watche, pochwalił się gestem dwukrotnego stuknięcia. Co ciekawe, podobną funkcję możemy mieć na starszych modelach za pomocą ustawień zaszytych w menu Dostępność. Nie miałem okazji sprawdzić, jak to rozwiązanie działało w praktyce (pospieszyłem się ze sprzedażą prywatnego Series 6), aczkolwiek z opinii innych osób wynika, że dokładność i skuteczność jest na niższym poziomie niż nowej funkcji w Watchu Series 9.

Dwukrotne stuknięcie, jak przed chwilą wspomniałem, zostało ogłoszone na wrześniowej konferencji i poświęcono mu wówczas niemało czasu. Szkoda tylko, że rozwiązanie nie było dostępne od razu i musieliśmy poczekać do wydania aktualizacji watchOS 10.1.

Zanim przejdziemy dalej wypada wyjaśnić, że gest polega na dwukrotnym stuknięciu palcem wskazującym i kciukiem. Dzięki czemu wybrane czynności można wykonać bez sięgania drugą ręką do ekranu Apple Watcha. Działanie funkcji możecie zobaczyć na filmie udostępnionym przez Apple.

W założeniach omawiany gest jest dobrym pomysłem. W końcu nie zawsze mamy możliwość wygodnego sięgnięcia do ekranu Apple Watcha, bowiem w drugiej ręce możemy trzymać przedmiot lub wykonywać jakąś czynność. Z wykorzystaniem tego gestu odbierzemy i zakończymy połączenie telefoniczne, wznowimy/wstrzymany stoper, włączymy drzemkę, gdy zadzwoni budzik czy chociażby przejdziemy do Stosu inteligentnego.

Nie zdarzyło się jeszcze, aby Apple Watch nie wykrył wykonywanego gestu. Zawsze moje intencje są odczytywane poprawnie. Zauważyłem jednak, że funkcję można oszukać – wystarczy mocne, dwukrotnie machnięcie palcem wskazującym w dół lub stuknięcie innym palcem i kciukiem. Nieoficjalna, wspomniana przed chwilą metoda korzystania z gestu, charakteryzuje się jednak niższą skutecznością, więc niekoniecznie ją polecam i lepiej pozostać przy oficjalnym sposobie. Dodam, że jeszcze nie zdarzyło się, aby funkcja została wywołana przypadkowo, gdy tego nie oczekiwałem.

(fot. Mateusz Budzeń, Tabletowo.pl)

Wszystko brzmi fajnie, ale w moich scenariuszach omawiany gest niestety się nie sprawdza. Dodam, że miałem związane z nim spore nadzieje, bo często chodzę z psem na smyczy, więc prawą rękę mam zajętą. Podczas spacerów, a raczej dość żwawych marszów, słucham podcastów. Jasne, gest działa w tej aplikacji i pozwala wznowić/wstrzymać odtwarzanie. Tylko, że zazwyczaj mam uruchomiony ekran treningu, aby mieć podgląd aktualnych danych. Tutaj niestety wykonanie gestu nie daje żadnego efektu, więc ewentualne wstrzymanie lub wznowienie odtwarzania wymaga ode mnie sięgnięcia do ekranu Watcha.

Byłem też przekonany, że gest pozwoli mi na przeskoczenie aktualnie odtwarzanego utworu. Pomijam już fakt, że na ekranie treningu jego wykonanie nic nie daje. Tylko, że nawet jakbym cały czas miał uruchomioną aplikację Spotify na pierwszym planie, to gest nie jest przez nią obsługiwany. Działa w Apple Music, ale z tej usługi nie korzystam. Oznacza to, że również w tym scenariuszu dwukrotnie stuknięcie jest dla mnie tylko ciekawostką. Szkoda, bowiem funkcja działa dobrze i nie ma żadnych problemów z odczytaniem intencji użytkownika.

Apple Watch Series 9
Ten pasek podoba mi się znacznie bardziej niż różowy (fot. Mateusz Budzeń, Tabletowo.pl)

Apple Watch series 9 i funkcje zdrowotne

Smartwatch z Cupertino jest wyposażony w szereg czujników, których zadaniem jest zbieranie danych na temat organizmu użytkownika, jak i treningów. Na pokładzie mamy optyczny czujnik tętna, który – jak sugeruje sama nazwa – służy do pomiarów tętna. Jego skuteczność oceniam na wysoką – porównywałem jego działanie z ciśnieniomierzem, a także samemu sprawdzając moje tętno i wyniki zazwyczaj otrzymywałem identyczne. Należy jednak zaznaczyć, że ciągły pomiar tętna jest realizowany tylko podczas treningów, a podczas normalnego noszenia odstęp pomiędzy pomiarami może wynosić do kilku minut.

W każdej chwili możemy też uruchomić aplikację do pomiaru tętna, aby sprawdzić aktualne tętno. W aplikacji znajdziemy też dane o zakresie tętna z całego dnia, tętno spoczynkowe, a także średnie tętno z wykonanych treningów.

Jeśli chodzi o serce, to Apple Watch series 9, tak samo jak wybrane starsze generacje, wyposażony jest w aplikację i funkcję EKG, której zadaniem jest wykonanie zapisu elektrokardiograficznego (EKG). Otrzymany wynik, mimo iż uznawany jest za całkiem wiarygodny, nie należy traktować jako równoznaczny z badaniem wykonanym profesjonalnym sprzętem.

Apple Watch może też ostrzegać użytkownika o zbyt niskim i zbyt wysokim tętnie. Domyślnie te wartości ustalone są, odpowiednio, na 40 i 120 uderzeń na minutę, ale można je zmienić w ustawieniach. W razie tętna, które będzie zbyt niskie lub zbyt wysokie, otrzymamy wyraźnie powiadomienie na Watchu.

Dostępna jest jeszcze funkcja ostrzegania o arytmii. W razie jakichkolwiek alertów warto skonsultować się z lekarzem, aby przeprowadzić dalsze badania. W skrajnych przypadkach konieczne może nawet okazać się wezwanie pogotowia. Należy jednak również tutaj pamiętać, że Watch nie jest profesjonalnym sprzętem medycznym, a podawane wyniki, mimo iż często będące wysoce wiarygodnymi, nie są jedynym i słusznym wyznacznikiem naszego stanu zdrowia.

Kolejną funkcją, o której wypada wspomnieć, jest pomiar poziomu tlenu we krwi. Dokonywany jest on w tle, gdy Watch jest założony i funkcja jest włączona w ustawieniach. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby uruchomić aplikację Tlen we krwi i dokonać pomiaru w konkretnym momencie.

Mamy jeszcze funkcję pomiaru temperatury, ale niekoniecznie działa ona w sposób, który sobie wyobrażamy. Otóż temperatura, a dokładniej jej odchylenia od normy, sprawdzane są podczas snu. Nie dostajemy konkretnej wartości – zamiast tego możemy zobaczyć zmierzone odchylenia. Funkcja jest też wykorzystywana do uzyskiwania szacowanego czasu wystąpienia owulacji. Dlaczego nie możemy zmierzyć temperatury w dowolnym momencie i otrzymać konkretnego wyniku? Podejrzewam, że Apple jeszcze nie jest zadowolone z takich pomiarów, które dodatkowo mogą być niedokładne w określonych warunkach, jak na przykład pomiar w słońcu.

Apple Watch wyposażony jest też w funkcję śledzenia snu. Jej działanie polega na ręcznym ustawieniu harmonogramu – o której zamierzamy pójść spać i o której planujemy się obudzić. Niestety, sen nie jest automatycznie wykrywany, więc raczej zapomnijcie o zbieraniu danych z ewentualnych drzemek. Funkcja sprawdza, czy udało się spełnić wyznaczone cele, ile czasu spędziliśmy w łóżku, a ile faktycznie spaliśmy. Dodatkowo dostajemy informacje o poszczególnych fazach snu – czuwanie, REM, sen bazowy i głęboki.

Wszystkie zgromadzone dane można przeglądać w aplikacji Zdrowie na iPhonie. Zazwyczaj są one przedstawione w formie czytelnych wykresów, które dodatkowo pozwalają sprawdzać wyniki sprzed kilku dni, tygodnia, miesiąca czy nawet sprzed roku lub kilku lat. Możemy w ten sposób łatwo śledzić, jak zmieniały się konkretne dane dotyczące naszego organizmu.

Czy Apple Watch Series 9 to dobry kompan treningów?

Nie spędzam każdej wolnej chwili na siłowni, nie mam planów ciągłego bicia własnych rekordów. Lubię jednak trochę się poruszać, a do mierzenia aktywności fizycznej wykorzystuję Apple Watcha. Muszę się Wam przyznać, że jakby nie funkcje pomiaru ćwiczeń, to Watcha prawdopodobnie nigdy bym nie kupił. W końcu wszystkie inne funkcje to dla mnie tylko dodatek. Owszem, przyjemny i bardzo dobry dodatek, ale mógłbym funkcjonować z samym iPhonem, bez naprawdę odczuwalnej różnicy.

Apple Watch Series 9, co raczej nikogo nie zaskoczy, gromadzi dane na temat liczby wykonanych kroków. Możemy go również wykorzystać do zbierania danych z marszu, biegania czy jazdy na rowerze. Zapisywane jest wówczas nasze tempo, tętno, pokonana odległość, a także trasa. Jeśli mamy przy sobie iPhone’a, to nowy Watch cały czas korzysta z własnego GPS. Wcześniej, przed Series 8, aby zaoszczędzić baterię, smartwatche Apple korzystały z modułu GPS iPhone’a, a dopiero, gdy smartfona nie było w pobliżu, to przełączały się na własny.

Apple Watch series 9
Uruchomiony trening (fot. Mateusz Budzeń, Tabletowo.pl)

Nie jestem w stanie określić, czy liczba kroków z całego dnia jest podawana z dokładnością do jednego kroku. Śmiem jednak podejrzewać, że nie jest. Mimo tego zbierane dane charakteryzują się dość wysoką dokładnością. Nawet, gdy porównuję trasę, której odległość dobrze znam, wyniki są całkiem precyzyjne. Nie twierdzę, że Apple Watcha można wykorzystać jako narzędzie do tworzenia bardzo dokładnych map, ale informacje o odległości są co najmniej bardzo dobre.

Apple Watch, oprócz wielu różnych treningów, zapewnia też funkcję pierścieni, które określają dzienne cele do wypełnienia – liczba spalonych kalorii, minuty ćwiczeń i czas na nogach. Wartości możemy ustalić ręcznie, ale też Watch w razie konieczności sugeruje zmniejszenie lub zwiększenie celu dotyczącego dziennej liczby kalorii.

Dodam, że pierścienie to dobry motywator do codziennej aktywności. Wiele razy wychodziłem na dodatkowy, krótki spacer, aby przykładowo wypełnić jeden z ustalonych celów.

Chciałbym, ale nie mogę napisać, że Apple Watch jest idealnym towarzyszem ćwiczeń. Sprawdza się zazwyczaj dobrze, ale są też niedociągnięcia. Co prawda ten błąd wystąpił tylko raz przez cały miesiąc testowania, ale już kilka razy spotkałem się z nim na moich prywatnych, starszych Watchach. Otóż podczas treningu dostępna jest opcja jego wstrzymania, a później wznowienia. Niestety, po wznowieniu może pojawić się błąd, który polega na tym, że kolejne minuty ćwiczeń nie są doliczane do zielonego pierścienia aktywności. Cały trening jest zapisywany poprawnie, ale właśnie minuty ćwiczeń nie są w ogóle liczone.

Należy jeszcze nastawić się, że podczas wybranych treningów, takich jak przykładowo trening siłowy, Apple Watch nie bierze pod uwagę danych odczytywanych przez czujniki z wyjątkiem czujnika tętna. Smartwatch Apple nawet informuje, że wówczas liczba kalorii jest liczona tak samo, jak dla szybkiego marszu. Dotyczy to też wielu innych treningów, które skupiają się na ćwiczeniach w miejscu lub bez pokonywania konkretnych dystansów. Oznacza to, że liczba spalonych kalorii jest tylko przybliżoną wartością.

Apple Watch Series 9
Aplikacja Apple Podcasts (fot. Mateusz Budzeń, Tabletowo.pl)

Czas pracy bez ładowarki i eSIM

Apple podaje, że Apple Watch Series 9 bez konieczności sięgania po ładowarkę działa do 18 godzin przy standardowym użytkowaniu i do 36 godzin w trybie niskiego zużycia. Jak to jednak wygląda w rzeczywistości? Muszę przyznać, że zazwyczaj osiągałem wyniki lepsze niż podawane 18 godzin przy włączonej funkcji Always On Display.

Przy jednym treningu, który trwał od 60 do około 90 minut dziennie, a także sporadycznym korzystaniu z innych aplikacji i płatności Apple Pay, Apple Watch Series 9 wykręcał u mnie czas pracy 28-30 godzin, gdy dodatkowo w nocy śledził sen.

Nie korzystałem z żadnych trybów oszczędzania energii, aczkolwiek iPhone prawie cały czas znajdował się w zasięgu Watcha. Oczywiście, że obecność iPhone’a ma znaczenie, gdy mówimy o czasie pracy – Apple Watch nie musi wówczas korzystać z własnego modułu LTE.

Różnica w czasie pracy, jeśli chodzi o obecność iPhone’a w zasięgu Watcha, jest naprawdę spora. W pierwszym scenariuszu wybrałem się na dwa treningi – marsz trwający 60 minut i ćwiczenia na siłowni przez 30 minut. iPhone znajdował się bez przerwy w kieszeni, więc Apple Watch korzystał z jego modułów łączności. Dodatkowo to na iPhonie odtwarzane były podcasty (marsz) i muzyka (ćwiczenia). Smartwatch po całym dniu (odłączony o 9:32 od ładowarki, podłączony o godzinie 23:20) wciąż miał 53% poziomu naładowania. Teraz przejdźmy do drugiego scenariusza, ale z iPhonem pozostawionym w domu i identycznymi treningami. Apple Watch odłączony o 7:35 od ładowarki, o godzinie 21:46 (podobny czas pracy, jak w pierwszym scenariuszu) miał zaledwie 15% poziomu naładowania.

Powyższe dane pokazują, że korzystanie z modułu LTE w Watchu, gdy iPhone’a nie ma w pobliżu, wiąże się ze sporym zużyciem energii, zwłaszcza podczas treningów. Tutaj nawet może być trudno z osiągnięciem podawanych przez Apple 18 godzin czasu pracy.

Przyznam, że zazwyczaj czas pracy Apple Watcha mi nie przeszkadza, bowiem na noc odkładam go na ładowarkę – spanie ze smartwatchem na ręce jest dla mnie równie wygodne, jak spanie w butach. Problem pojawia się jednak podczas krótkich, weekendowych wyjazdów. Chciałbym wyjechać w piątek wieczorem i wrócić do domu w niedzielę wieczorem, bez konieczności ładowania Apple Watcha. Niestety, nie jest to możliwe. W związku z tym, że takich wyjazdów w ciągu roku mam od kilku do kilkunastu, muszę zawsze dodatkowo zabierać ładowarkę do Watcha i szukać dodatkowego gniazdka (do pierwszego gniazdka jest już podłączony iPhone).

Skoro przed chwilą poruszyliśmy temat łączności z siecią komórkową w Apple Watchu, to wypada go pociągnąć dalej. Smartwatch obsługuje technologię eSIM, która pozwala na korzystanie z sieci LTE i UMTS. Należy jeszcze dodać, że podstawowe wersje Apple Watcha Series 9 nie są wyposażone w eSIM – za taką przyjemność trzeba dopłacić 500 złotych w przypadku obudowy aluminiowej. Modele wykonane ze stali nierdzewnej mają już w standardzie eSIM.

Jak już wcześniej napisałem, chodzę z psem na spacery. Często odbywają się w miejscach, które są oddalone od domów o kilka kilometrów. Zazwyczaj Apple Watch Series 9 ma zasięg w tych miejscach, ale w wybranych lokalizacjach, w których iPhone ma jeszcze „jedną kreskę zasięgu”, to niestety Watch już go gubi. Owszem, siła zasięgu jest poprawna, ale nie jest porównywalna do iPhone’a.

Apple Watch Series 9
(fot. Mateusz Budzeń, Tabletowo.pl)

Apple Watch series 9 to świetny smartwatch, ale…

Nie mogę mu wystawić najwyższej oceny, bowiem jest kilka „ale”. Mamy do czynienia ze świetnie wykonanym smatwatchem, ale szkło Ion‑X na ekranie w tej cenie pozostawia niedosyt. Niestety, dość szybko pojawiają się na nim niewielkie rysy – nie są widoczne podczas normalnego użytkowania, ale gdy spojrzymy pod odpowiednim kątem to już możemy je dostrzec. Na testowym modelu jeszcze nie ma takich śladów, ale miałem styczność z kilkoma poprzednimi generacjami i wiem, że szkło Ion‑X jest mocno przeciętne.

Docenić z pewnością należy oprogramowanie i sprawność jego działania, a także świetną współpracę z iPhonem. Zastanawiałem się, czy wpisać brak kompatybilności ze smartfonami z Androidem na listę wad, ale finalnie stwierdziłem, że nie ma to sensu. W końcu w świecie Androida dostępnych jest wiele innych, równie dobrych smartwatchy, więc chyba nikomu nie brakuje produktu Apple.

Apple Watch Series 9 to też zestaw dobrze działających czujników, które często zapewniają wysoką dokładność pomiarów. Mamy też długą listę treningów, ale w części z nich podawana jest przybliżona wartość spalonych kalorii – np. podczas treningu siłowego. Ponadto czasami występuje błąd z dodaniem prawidłowego czasu treningu do pierścienia ćwiczeń – z moich obserwacji wynika, że pojawia się on raz na miesiąc lub nawet rzadziej, ale jednak jest i potrafi być irytujący.

W większości scenariuszy wbudowany akumulator zapewnia mi wystarczający czas pracy. W końcu nie śpię ze smartwatchem i na noc odkładam go na ładowarkę. Tylko, że podczas krótkich, weekendowych wyjazdów, pojawia się już jednak problem i muszę zabierać ze sobą ładowarkę. Nie wymagam tutaj tygodnia czy dwóch pracy, ale jeden weekend powinien jednak być możliwy do osiągnięcia, ale niestety nie jest.

Na wpisanie na listę zalet zasługuje też system wibracji, bardzo dobry i jasny wyświetlacz, genialnie komfortowe korzystanie z płatności Apple Pay, możliwość odbierania i wykonywania połączeń telefonicznych, a także odpisywania na wiadomości. Nie przeszkadza mi bardzo brak opcji wgrywania zewnętrznych tarcz, bowiem lista dostępnych jest całkiem długa, a także mamy rozbudowane możliwości ich personalizacji.

Szkoda jednak, że to wszystko podane jest w obudowie, która nie zmieniła się od kilku generacji. Apple Watch Series 9 to bardzo dobry smartwatch, ale dla użytkownika poprzednich generacji jest nudny. Sytuację ratuje watchOS 10, który przynosi duży zastrzyk nowości, aczkolwiek jest on też dostępny na starszych Apple Watchach.

Czy warto kupić nowego Apple Watcha? Oczywiście, że tak. Uważam jednak, że tylko po spełnieniu jednego z dwóch warunków. Pierwszy warunek to, gdy chcemy kupić swojego pierwszego Apple Watcha i tańszy model Apple Watch SE nie spełnia naszych oczekiwań. Wówczas raczej będziemy zadowoleni z wyboru.

Natomiast drugi warunek to sytuacja, gdy obecnie używany model jest już przestrzały lub mocno zużyty – wtedy przesiadka faktycznie ma sens. Jeśli jednak nasz obecny Apple Watch wciąż daje radę i jest dość świeży, to w przypadku przesiadki na Series 9 poczujemy niewielką różnicę lub nawet jej w ogóle nie zauważymy.

Apple Watch Series 9
Recenzja Apple Watch Series 9 45 mm. Świetny, ale też… nudny
Zalety
Świetna jakość spasowania
Atrakcyjny design, mimo iż już trochę nudny
Ekran o wysokiej jasności
Sprawna i bezproblemowa praca systemu operacyjnego
Wbudowany system wibracji
Zestaw wbudowanych czujników
Długa lista treningów
Obsługa technologii eSIM
Wzorowa współpraca z iPhonem
Wady
Szkło Ion-X
Brak możliwości wgrywania zewnętrznych tarcz
Błędy podczas treningów – naprawdę sporadyczne, ale jednak występują
Stanowczo zbyt krótki czas pracy
8
Ocena