Recenzja Apple Watch Series 7. Świetna, ale nieopłacalna zmiana

W pierwszych wrażeniach opisałem moje spostrzeżenia na temat nowego zegarka firmy Apple. Faktycznie, na pierwszy rzut oka może wywołać on zachwyt i naprawdę zaimponować ogromnym ekranem i swoją solidną konstrukcją. Później w mojej głowie pojawiło się mnóstwo wątpliwości. Jakie zmiany wprowadza Apple Watch Series 7 względem poprzednich smart-zegarków z logiem nadgryzionego jabłka? Jak często powinniśmy zmieniać nasz zegarek, aby móc cieszyć się wszystkimi najnowszymi funkcjami? Odpowiedzmy sobie na te pytania.

Solidna, piękna bryła

Wygląd Apple Watcha można kochać albo nienawidzić. W końcu, jakby nie patrzeć, jest to mini smartfon, znajdujący się na naszym nadgarstku. W dodatku nie wygląda jak większość typowych zegarków. Jest to prostopadłościan o dość mocno zaokrąglonych rogach, z bokami wykonanymi z aluminium lub (w droższych wersjach) ze stali nierdzewnej.

Na prawym boku znajdziemy “Digital Crown” – pokrętło stosowane przez Apple od pierwszej generacji zegarka, służące do wygodniejszego scrollowania ekranu. Niżej znalazł się przycisk służący do uruchamiania multitaskingu, a także do wyłączania Apple Watcha. 

Apple Watch Series 7 w Media Expert

W aluminiowym, bardziej sportowym modelu, front wykonany jest ze szkła Ion-X, natomiast w wersji stalowej wyświetlacz pokryty jest szkłem szafirowym, w teorii bardziej odpornym na uszkodzenia. Oprócz zastosowania nowej, stabilniejszej podstawy, producent zwiekszył grubość szkła dwukrotnie względem serii szóstej.

Apple Watch Series 7 jest niezmiennie wodoszczelny do 50 metrów, w związku z tym nie będzie problemem uprawianie sportów wodnych z zegarkiem na ręku. Nowością względem poprzedniego modelu jest dodanie odporności na pył w klasie IP6X, co dodatkowo zwiększa wytrzymałość nowego zegarka Apple.

Na żywo Apple Watch Series 7 prezentuje się po prostu świetnie. Od razu po jego konfiguracji wyraźnie rzuca się w oczy nowy, o wiele większy ekran. I tej zmianie należy poświęcić najwięcej czasu, bo jest o czym mówić.

Nowy wyświetlacz – największa i jedyna zmiana

W Apple Watch Series 7 przedni wyświetlacz to zmiana przede wszystkim zaskakująca. W poprzedniej generacji ekran wydawał się być dość spory, natomiast w najnowszej jest jeszcze o 20% większy. Wielkość kopert w obu wersjach rozmiarowych zegarka zmieniła się – odpowiednio – z 40 na 41 mm oraz z 44 mm na 45 mm. 

Wcześniej myślałem, że zmiana nie jest aż tak znacząca, dopóki nie zobaczyłem większego wyświetlacza na żywo. Jest to matryca OLED o maksymalnej jasności tysiąca nitów. Co za tym idzie, ogromna powierzchnia ekranu zlewa się z ramkami, tworząc jednolitą całość, a wysoka jasność sprawia, że nawet w największym słońcu nie ma najmniejszych problemów z odczytaniem godziny, bądź innych informacji na ekranie.

Wyświetlacz, tak jak poprzednie dwa flagowe modele, wspiera funkcję Always On Display, która umożliwia ciągłe wyświetlanie godziny na ekranie – nawet, gdy na niego nie patrzymy. Apple zadbało o oszczędzanie energii, a także zapobiegło wypalaniu się informacji na ekranie zawsze włączonym przez zastosowanie adaptacyjnej częstotliwości odświeżania ekranu. 

Unosząc nadgarstek, ekran rozjaśni się oraz zwiększy częstość odświeżania do 60 Hz, natomiast gdy zegarek nie jest używany, wartość ta spada do zaledwie 1 Hz, wydłużając czas pracy na baterii oraz zwiększając żywotność wyświetlacza. Nie jest to nowa technologia, pod tym względem nic się nie zmieniło od zegarka serii piątej, natomiast warto o tym wspomnieć.

Większy ekran to zmiana nie tylko estetyczna. Dzięki większej przekątnej wyświetlacza, wprost proporcjonalnie zwiększyła się również ilość informacji pokazywanych na zegarku. 

Aplikacje, tarcze i system

Jedną z ważniejszych i dość przydatnych zmian jest przede wszystkim wielkość i czytelność tarcz. Ze względu na wielkość mojego nadgarstka, od zawsze wybierałem mniejsze wersje zegarków Apple, czyli kopertę 40 mm. Mniejszy ekran sprawiał, że wszystkie informacje były dużo bardziej ściśnięte względem większej wersji. Apple Watch Series 7 wyeliminował ten problem.

Lepsza widoczność dotyczy przede wszystkim tarcz analogowych. W ich wyświetlaniu i rozmieszczeniu komplikacji, czyli informacji wyświetlających się dookoła godziny, zauważyłem dużo więcej przestrzeni. Większe odstępy między informacjami sprawiają, że poprawia się ogólna czytelność całej tarczy. 

Znalazło się również miejsce na zwiększenie czcionki. Przy wyborze takiej samej jej wielkości, tekst jest nieznacznie, jednak trochę większy, przez co bez problemów odczytamy wszystko, co się znajduje na ekranie, bez konieczności mrużenia oczu.

Wśród nowych tarcz, dedykowanych specjalnie dla nowej serii Apple Watcha, znalazły się Contour i Modular Duo. Ta pierwsza, analogowa, wykorzystuje nowy ekran zegarka do granic możliwości, wyświetlając cyfry na samym jego brzegu. Mało tego, mając zegarek pod kątem, z łatwością zobaczymy, która jest godzina.

Tarcza Modular Duo natomiast wyświetla godzinę w formacie cyfrowym, a pod nią można ustawić aż dwie duże komplikacje. W poprzednich modelach nie było to możliwe, oczywiście ze względu na mniejszy rozmiar ekranu. 

Tarcze i zegary to jednak niejedyne funkcje zegarka, wykorzystujące większy wyświetlacz. Różnica odczuwalna jest w praktycznie każdej aplikacji dedykowanej watchOS. W nowym zegarku przyciski stały się większe, co zdecydowanie poprawiło korzystanie na przykład z kalkulatora, w którym często zdarzało mi się klikać na niepoprawną cyfrę przy poprzednim modelu. 

Apple poszło o krok dalej i w końcu wyposażyło swój zegarek w pełnoprawną klawiaturę. Można jej użyć nie tylko w wiadomościach, ale w każdej innej aplikacji wymagającej wpisana czegoś w pole tekstowe. Klawiatura wspiera także funkcję przesuwania po niej palcem, co umożliwia o wiele szybsze wprowadzanie tekstu.

Niestety, ekran – mimo swojej dużej, jak na zegarek, wielkości – nadal nie jest wystarczająco szeroki, aby móc komfortowo pisać wiadomości nie używając telefonu. Często zdarzają się przyciśnięcia innych znaków, no i trzeba z wielką dokładnością dotykać palcem ekranu, aby nasze wiadomości miały jakikolwiek sens. 

Kolejną wadą pełnoprawnej klawiatury jest jej dostępność jedynie w języku angielskim, podobnie jak funkcja scribble, która wykrywa ręcznie wprowadzane pismo. Nie jest to ogromną przeszkodą, jednak angielska autokorekta może znacząco nas poirytować, poprawiając polskie słowa na niezrozumiały bełkot. 

Ostatnią zdecydowanie zauważalną zmianą jest wielkość powiadomień. Na początku aż trudno mi się było przyzwyczaić do tak gigantycznych informacji. Nawet przy tych samych ustawieniach czcionki, co w poprzednim modelu, w Series 7 tekstu mieści się o wiele więcej treści. Tyczy się to wiadomości, maili i wszelkiego rodzaju zbiorów informacji przychodzących na nasz zegarek.

Wydajność

W kwestii prędkości działania nie mam absolutnie żadnych uwag co do najnowszego Apple Watcha Series 7. Zegarek zasilany jest układem S7 z 64-bitowym dwurdzeniowym procesorem. Zmiany wydajnościowe względem poprzednika naprawdę nie są zauważalne, mój Series 6 działał właściwie dokładnie tak samo – czyli bardzo, bardzo dobrze.

Wszystkie aplikacje uruchamiają się w mgnieniu oka, nawet te często sprawiające problemy na starszych zegarkach. Mimo standardowej częstotliwości odświeżania ekranu, wynoszącej 60 Hz, animacje wydają się być niesamowicie płynne, a reakcja na naciśnięcie któregokolwiek z przycisków jest natychmiastowa.

Jako wieloletni użytkownik smart zegarków Apple mam kilka aplikacji, bez których nie wyobrażam sobie korzystania z Apple Watcha. Do tych najczęściej przeze mnie używanych należy Things – bardzo dobra alternatywa applowskiej aplikacji przypomnienia, Timetable – apka, w której trzymam swój plan zajęć oraz oczywiście komunikatory, czyli Messenger i Telegram.

Kiedyś, jeszcze za czasów, gdy Apple Watch 1. generacji był tym najnowszym, większość aplikacji na zegarek była skrajnie niedopracowana. Zdarzały się przypadki crashowania albo wiecznego wczytywania programów. Całe szczęście, te czasy bezpowrotnie minęły i od kilku lat nie mam większych problemów z uruchamianiem i działaniem aplikacji. 

Dodatkowo, deweloperzy mają coraz większe możliwości tworzenia bardziej rozbudowanych programów, przez zwiększanie się mocy obliczeniowej zegarków Apple z generacji na generację. Sam fakt, że możemy ściągać programy za pomocą wbudowanego w watchOS App Store, zamiast – tak jak kiedyś – instalowania apek przy użyciu aplikacji Watch na iPhonie, świadczy o naprawdę dużym postępie w systemie operacyjnym, pod kontrolą którego pracuje zegarek. 

Przeglądając dostępne do zainstalowania na Apple Watchu programy, natrafiłem na kilka ciekawych propozycji. Dla osób korzystających z Orange Flex dostępna jest aplikacja, w której po wpisaniu swojego numeru telefonu i potwierdzeniu logowania SMS-em, na nadgarstku sprawdzimy liczbę pozostałych gigabajtów, a także skontrolujemy użycie danych.

Jedną z ciekawszych propozycji ma również Bank Millennium, który oferuje bardzo rozbudowaną wersję aplikacji mobilnej – z poziomu zegarka możemy nie tylko sprawdzić stan konta, ale również wygenerować kod BLIK lub potwierdzić transakcję mobilną.

Jak już jesteśmy w temacie bankowości, wspomnę o funkcji, z której korzystam chyba najczęściej i która znacznie ułatwia mi życie. Wszystkie Apple Watche od pierwszej generacji wspierają płatności mobilne przez Apple Pay. 

To znaczy, że na zegarek możemy dodać karty znaczącej większości polskich banków. Za pomocą dodanych kart możemy płacić w sklepach, przykładając nadgarstek do terminala. Bardzo przydatna funkcja – zwłaszcza, gdy mamy dużo zakupów i trudno jest sięgnąć po telefon do kieszeni.

Fitness i motywacja do ćwiczeń

Dość ważnym zastosowaniem Apple Watcha, o którym firma zawsze wspomina na swoich konferencjach, jest monitorowanie aktywności fizycznej. Zegarek, gdy mamy go na ręku, cały dzień mierzy nasz ruch, a wszystkie zebrane dane umieszcza na trzech ładnych pierścieniach: “w ruchu”, “ćwiczenia” oraz “na nogach”.

Zapełnienie pierścienia “w ruchu” determinowane jest przez liczbę spalonych kalorii w ciągu danego dnia. Zegarek oblicza liczbę kroków, a następnie – znając naszą wagę, wzrost i wiek – oblicza, jak duży był to dla nas wysiłek.

Pierścień ćwiczenia zapełnia się w przypadku wykonywania przez nas ciągłej aktywności fizycznej przez minimum minutę bez przerwy. Uruchamiając trening w aplikacji, o której więcej za chwilę, również zwiększymy długość pierścienia.

Ostatni, ale równie ważny pierścień “na nogach”, wymaga od nas ruszania się przez co najmniej minutę w ciągu jednej godziny. W przypadku siedzenia przy biurku, 10 minut przed końcem każdej pełnej godziny otrzymamy powiadomienie o tym, aby wstać i poruszać się. Nasz kręgosłup na pewno nam za to podziękuje. 

Liczbę spalonych kalorii, wykonanych minut ćwiczeń oraz godziny w ruchu można zmieniać w zależności od tego, jaki cel chcemy osiągnąć. Najmniejsze wartości, jakie możemy ustawić, to 10 kalorii, 5 minut oraz 6 godzin stania w ciągu jednej doby. Myślę, że jednak dacie radę ruszać się więcej, w końcu sport to zdrowie :)

Jak już podniesiemy się sprzed biurka i postanowimy przejść się na spacer albo popływać, możemy uruchomić aplikację trening, w której dostępny jest szereg najróżniejszych ćwiczeń. Podczas wybranego treningu, zegarek wyświetli nam wszystkie najważniejsze informacje dotyczące naszego ćwiczenia, między innymi czas, liczbę spalonych kalorii, tętno, liczbę kilometrów lub przepłyniętych długości basenów. 

W przypadku, gdy zapomnimy o włączeniu treningu, bez obaw. Po pewnym czasie (czasem nawet po kilometrze spaceru) zegarek wyświetli nam propozycję włączenia treningu i policzy, ile spaliliśmy kalorii od rozpoczęcia naszej aktywności. 

Najczęściej wykorzystywanym przeze mnie treningiem jest pływanie w basenie. Po jego uruchomieniu należy podać długość basenu w metrach, aby zegarek poprawnie liczył liczbę przepłyniętych basenów i pokonaną odległość. Dodatkowo Apple Watch włączy tryb wodny, który blokuje dotyk na ekranie, więc nie musimy się obawiać o to, że woda poklika coś na wyświetlaczu. Aby wyłączyć tą funkcję, wystarczy zakręcić kółeczkiem zegarka, aż z głośnika wydobędzie się dźwięk eliminujący z niego wodę. 

Zdrowie

Apple Watch od dawna pełni bardzo ważną funkcję w monitorowaniu wielu aspektów zdrowotnych. Mimo, że w nowym modelu nie zostały dodane nowe czujniki, zwiększające jego funkcjonalność w tym zakresie, i tak nie sposób nie wspomnieć o obecnych funkcjach niekiedy nawet ratujących życie. 

Apple Watch Series 7 jest wyposażony w czujnik pomiaru tętna, dzięki któremu zegarek mierzy nasz puls okresowo przez cały dzień. Dodatkowo, urządzenie jest w stanie poinformować nas, gdy puls jest za wysoki bądź za niski przy braku aktywności fizycznej. 

Od 4. generacji, zegarek Apple potrafi również wykonać EKG, co często pomaga we wczesnym wykryciu chorób serca. Ponadto, nawet w przypadku braku korzystania z funkcji EKG, gdy Apple Watch wykryje nierówną pracę serca, również wyświetli odpowiednie powiadomienie. 

Ostatnim ważnym czujnikiem zdrowotnym, zwłaszcza przydatnym przy aktualnie panującej sytuacji na świecie, jest czujnik natlenienia krwi. Zegarek jest w stanie spełniać funkcję pulsoksymetru, pokazując procent związania hemoglobiny z tlenem we krwi. Wynik ten powinien być wyższy niż 95%, w przeciwnym wypadku warto skonsultować się z lekarzem.

Wszystkie pomiary przechowywane są w aplikacji Zdrowie na połączonym z zegarkiem iPhonie. Znajdziemy tam estetycznie wykonane wykresy, obrazujące pomiary z czujników, wykonywane przez ostatnie tygodnie, miesiące, a nawet lata. Oprócz wyżej wymienionych przeze mnie parametrów, Apple Watch mierzy poziom hałasu otoczenia, czas snu, a także jest w stanie wykryć upadek i – w przypadku braku naszej reakcji – poinformować odpowiednie służby.

Istnieje wiele historii, w których Apple Watch był w stanie wcześnie wykryć poważne choroby, a nawet uratować życie. Dobrze wiedzieć, że mały ekranik na naszym nadgarstku jest w stanie odgrywać tak ważną rolę w naszym życiu. Sam kilka razy otrzymałem powiadomienie o zbyt wysokim tętnie w spoczynku, co dało mi do myślenia na temat czynników powodujących za duży stres.

Bateria

W Apple Watchu Series 7 nie zauważyłem poprawy czasu pracy na baterii względem poprzedniej generacji. Znajdą się osoby narzekające na jednodniowy czas pracy na baterii, natomiast ja, będąc użytkownikiem smartwatchy od ponad pięciu lat, po prostu przywykłem do umieszczania Apple Watcha na ładowarce każdego dnia. 

Dla mnie ważne jest, aby zegarek był w stanie wytrzymać na moim nadgarstku cały dzień, bez konieczności podłączania go do naładowania. W nowym modelu Apple Watcha bateria pozwala na bezproblemowe, nawet intensywne używanie go przez cały dzień, a następnie spanie z nim przez całą noc w celu analizy snu.

Zwykle, odłączając zegarek około 9-10 rano, o 1-2 w nocy następnego dnia pozostawało jeszcze około 30% baterii. Jestem w stanie więc zaryzykować stwierdzenie, że Series 7 wytrzyma na naszym nadgarstku około doby z dala od źródła prądu.

Jeśli chodzi o podłączanie do zasilacza, Apple w tym roku postawiło na wsparcie dla jeszcze szybszego ładowania. Producent podaje, że zegarek jest w stanie naładować się od zera do 80% w około 45 minut. I, cóż, moje testy to potwierdzają. Podłączając zegarek mający 4% do ładowarki o mocy 20 W, po 40 minutach poziom baterii wynosił 84%.

Szybsze ładowanie niestety wymaga również szybszej ładowarki, która nie jest dołączona do zestawu. Razem z zegarkiem, w pudełku przychodzi kabel USB-C z magnetyczną końcówką, która przyczepia się na tył zegarka. Aby w pełni wykorzystać wsparcie szybkiego ładowania Apple Watcha Series 7, musimy wyposażyć się w ładowarkę o mocy 20 W, której koszt to 99 złotych. 

Brak ładowarek w smartfonach i zegarkach Apple to nie jest żadna nowość. Minął już ponad rok, odkąd producent postanowił zrezygnować z dodawania zasilaczy do połowy swoich sprzętów.

Cena

Apple Watch Series 7 dostępny jest w dwóch wersjach wykończenia oraz rozmiaru. Najtańszy model – aluminiowa koperta o wielkości 41 mm – kosztuje 1999 złotych. Do większej wersji – 45 mm – musimy dopłacić 150 złotych. Sportowe, aluminiowe zegarki, dostępne są w kilku wersjach kolorystycznych, takich jak: niebieska, zielona, czerwona, północ oraz księżycowa poświata

Najładniejsze, według mnie, są ostatnie dwa. Północ to kolor czarny z lekką domieszką bardzo ciemnego granatu – przypomina mi czarną wersję iPhone’a 5 i iPada Mini 1. Księżycowa poświata natomiast to połączenie srebrnego ze złotym.

Aluminiowa wersja zegarka dostępna jest również w wersji cellular, czyli wsparciem dla sieci komórkowej za pomocą karty eSIM, bez konieczności noszenia telefonu ze sobą. Za taką przyjemność trzeba dopłacić 450 złotych, niezależnie od wielkości koperty.

Apple Watch dostępny jest również w wykończeniu ze stali nierdzewnej w kolorze srebrnym, złotym i mocnego grafitu. Taki model kosztuje już, odpowiednio, 3299 oraz 3549 złotych w zależności od wielkości zegarka. Warto dodać, że wszystkie stalowe zegarki mają wbudowany cellular, w związku z tym nie musimy dodatkowo dopłacać, aby korzystać z karty eSIM.

Wszystkie wymienione tu przeze mnie zegarki to oczywiście modele z podstawowymi, najtańszymi paskami sportowymi. Na stronie Apple możemy dowolnie dobierać kolory i odpowiadające naszym gustom paski. Tak kombinując najdroższy model – stalowy z czarną bransoletą panelową – kosztuje aż 5579 złotych. Cóż, kto bogatemu zabroni ;) 

Jeśli nie wiecie, co wybrać, a chcecie fajny sportowo wyglądający zegarek z dodatkowymi tarczami w tej samej cenie, co podstawowy, polecam aluminiowy model w wersji Nike+. Taki zegarek budową nie różni się od zwykłej wersji, natomiast – oprócz fajnych wersji pasków – dostajemy dodatkowych kilka tarcz, z których niektóre bardzo mi się podobają. 

Jedyną “wadą” modeli Nike jest ich dostępność jedynie w dwóch kolorach – północ i księżycowa poświata. Ja wybrałem ten pierwszy i bardzo mi się podoba.

Podsumowanie

Apple Watch to nie tylko świetny gadżet – to również urządzenie, które pomaga nam w wielu aspektach życia. Dzięki niemu szybciej odczytamy powiadomienia bez konieczności wyciągania telefonu, ale również zadbamy o zdrowie i aktywność fizyczną.

Czy cena proponowana przez Apple za to urządzenie jest adekwatna do oferowanych przez niego funkcji? Moim zdaniem jak najbardziej tak. Niewątpliwie Apple Watch jest jednym z najlepszych dostępnych smartwatchy na rynku, a na pewno najlepszym we współpracy z ekosystemem Apple. 

Mając go na nadgarstku możemy odblokować naszego Maca lub iPhone’a bez konieczności podawania kodu, a nawet zapłacić za pomocą Apple Pay na komputerze. To jest to, co czyni ten sprzęt naprawdę magicznym – dzięki temu Apple Watch będzie świetnym dodatkiem do innych sprzętów firmy z nadgryzionym jabłkiem.

Dla osób, które mają dość stare zegarki Apple (starsze niż czwarta generacja) bądź wcale nie posiadają Apple Watcha, zdecydowanie jestem w stanie polecić ten sprzęt. Nie zawiedziecie się. 

Co natomiast w przypadku posiadania nowszego zegarka czwartej, piątej albo szóstej generacji? Czy w takim wypadku warto się przesiąść na nowszy model? Cóż… niestety nie. Zmian jest nadal zdecydowanie zbyt mało. Mówię to jako osoba przechodząca z Series 4 na 6 i później na 7. Czy warto było? Uważam, że nie było to nic więcej niż stracone pieniądze.

Pewnie, seria szósta przyniosła dla mnie kilka zmian. Między innymi Always On Display oraz pulsoksymetr, natomiast czy było to na tyle dużo, żeby zmieniać nadal dobry sprzęt? Między generacją 6 a 7, oprócz ekranu, odporności na pył i trochę szybszego ładowania, nie znajdziemy dosłownie żadnych różnic. Żadnych. 

Samo Apple niektóre funkcje nowego zegarka porównuje do… Series 3. Bo co można usprawnić w zegarkach, które były i nadal są bardzo wydajne i wytrzymałe? 

Wiadomo, że odpowiednio spreparowany marketing, pięknie animująca się strona przeglądu Apple Watch na stronie producenta i duży ekran kuszą, aby zmienić na nowszy model. Jednak nawet samo Apple wie, że co roku promuje dokładnie te same funkcje, bo zegarek serii siódmej to żaden przełom – to kolejne niezauważalne ulepszenia procesora i drobne zmiany w designie.

Czy następna premiera przyniesie większe zmiany oczekiwane przez wielu już w 2021? Całkowita zmiana bryły na bardziej kanciastą na pewno skusiłaby użytkowników Watchy do zmiany. Ja, jak już kupiłem Apple Watcha Series 7, to pewnie zostanę z nim na następnych kilka lat, a wam radzę dobrze się zastanowić, czy większy ekran i kilka drobnostek to wystarczający powód do zmiany.

Wasz portfel na pewno wam za to podziękuje.

Recenzja Apple Watch Series 7. Świetna, ale nieopłacalna zmiana
Zalety
Duży, czytelny ekran
Płynność działania
Jakość wykonania
Współpraca z iPhone
Szybkie ładowanie baterii
Kompatybilność starszych pasków
Wady
Mało zmian względem poprzednika
Bateria wystarczająca na nie więcej niż dobę
9
Ocena
Gdzie kupić?