Odkąd pamiętam nigdy nie byłem przesadnym miłośnikiem małych składaków typu flip. Mając wybór, zdecydowanie bardziej wolę duże foldy, głównie z racji możliwości użycia faktycznie dużego ekranu i – co za tym idzie – większej wielozadaniowości (korzystanie z dwóch lub trzech apek jednocześnie – świetna sprawa). Samsung Galaxy Z Flip 7 to pierwsza klapka, która zmieniła moje podejście do tego typu urządzeń. To wreszcie pierwszy flip, o którym szczerze mogę powiedzieć, że w pewnej mierze przekonał mnie do siebie. Zatem jakie dokładnie pozostawia po sobie wrażenie po upływie przeszło trzech tygodni testów?
Specyfikacja techniczna Samsung Galaxy Z Flip 7:
- wyświetlacze:
- wewnętrzny: składany Dynamic AMOLED 2X o przekątnej 6,9″, rozdzielczość 2520×1080 pikseli, adaptacyjna częstotliwość odświeżania 120 Hz, jasność szczytowa do 2600 nitów,
- zewnętrzny: Super AMOLED o przekątnej 4,1″, rozdzielczość 1048×948 pikseli, częstotliwość odświeżania 120 Hz, jasność szczytowa do 2600 nitów, Gorilla Glass Victus 2,
- dziesięciordzeniowy procesor Samsung Exynos 2500 z GPU Xclipse 950,
- 12 GB RAM,
- 256 GB pamięci wewnętrznej UFS 4.0,
- system Android 16 z One UI 8 (7 lat wsparcia),
- aparat główny 50 Mpix (f/1.8, OIS) + ultraszeroki kąt 12 Mpix (f/2.2, 123°),
- aparat przedni 10 Mpix (f/2.2),
- WiFi 7 (802.11a/b/g/n/ac/ax/be), 2,4 + 5 + 6 GHz, EHT320, MIMO, 4096-QAM,
- 5G (sub-6) z eSIM, VoLTE i Wi-Fi Calling,,
- dual SIM (nano SIM + eSIM/2x eSIM),
- Bluetooth 5.4 z kodekami audio SBC, AAC, aptX, LDAC i SSC HiFi,
- NFC,
- GPS, Glonass, Beidou, Galileo, QZSS,
- głośniki stereo z Dolby Atmos,
- czytnik linii papilarnych w przycisku zasilania,
- port USB-C (USB 3.2 Gen 1),
- akumulator o pojemności 4300 mAh, ładowanie przewodowe 25 W + indukcyjne 15 W + zwrotne bezprzewodowe 7.5 W,
- wymiary:
- rozłożony: 166,7×75,2×6,5 mm,
- złożony: 85,5×75,2×13,7 mm,
- waga: 188 g,
- IP48.
Cena Samsunga Galaxy Z Flip 7 w momencie publikacji recenzji wynosi 4999 złotych za podstawową konfigurację 12/256 GB. Wariant 12/512 GB kosztuje 5499 złotych. Wybierać można spośród czterech kolorów: koralowego, granatowego, czarnego i miętowego – ten ostatni dostępny jest wyłącznie na oficjalnej stronie Samsung oraz w sklepach marki.
Z kolei do 17 sierpnia trwa promocja na Galaxy Z Flip 7, w której kupując wersję 512 GB można otrzymać 500 złotych zwrotu w formie karty do płatności mobilnych. Oznacza to, że w takim scenariuszu, droższy wariant kosztuje w zasadzie tyle samo, co podstawowy.
Samsung Galaxy Z Flip 7

Wzornictwo i konstrukcja
Zależnie od tego, jaki aspekt rozpatrujemy, można by rzec, że Samsung Galaxy Z Flip 7 zmienił się diametralnie, a jednocześnie nie zmienił prawie wcale.
Tym, co się nie zmieniło, jest sama bryła i sposób jej wykończenia. Podobnie jak poprzednik, Galaxy Z Flip 7 cechuje się mocno kanciastymi kształtami, niemal na całej obudowie. Płaskie szkło na froncie, płaski tylny panel ze szkła i równie płaska, aluminiowa rama, z lekkimi szlifami na krawędziach. Jedyne krągłości stanowią w zasadzie tylko zaokrąglone narożniki smartfona. Przyznaję, że podoba mi się ta swego rodzaju surowość formy wynikająca z tej kanciastej bryły.
Wypada wspomnieć, że Samsung Galaxy Z Flip 7 przeszedł lekkie odchudzanie, choć nie są to tak drastyczne różnice, jak w przypadku Galaxy Z Folda 7. Precyzyjniej mówiąc, złożony Flip 7 ma 13,7 mm grubości, a otwarty – 6,5 mm. W przypadku poprzednika było to, kolejno, 14,9 mm oraz 6,9 mm. Nie jest to zatem duża zmiana, ale – w połączeniu z niską wagą, wynoszącą 188 g – sprawia, że leży on w dłoniach naprawdę dobrze. Przy tym warto mieć na uwadze, że – jak to z flipami bywa – mówimy tu o wąskim i długim smartfonie (ekran ma proporcje 21:9).
Z perspektywy złożonej formy, front Samsunga Galaxy Z Flip 7 pokryty jest wspomnianym płaskim szkłem, a wypełnia go ekran zewnętrzny. I, słowo wypełnia pasuje tutaj w punkt, bowiem ramki wokół tego wyświetlacza są symetryczne i bardzo, bardzo cienkie – ich grubość to zaledwie 1,25 mm. W efekcie, wygląda to po prostu rewelacyjnie, bezwzględnie najlepiej spośród wszystkich tego typu składaków. W rogu umieszczono dwa rozdzielone obiektywy oraz diodę doświetlającą.
Tylny panel wykonany jest ze szkła o w pełni matowej fakturze. Powłoka ta jest przyjemna w dotyku, sprawia bardzo dobre wrażenie i – co też nie bez znaczenia – nie gromadzi smug ani odcisków palców. W tym roku Samsung postawił na zróżnicowaną paletę kolorów Flipa 7 – od klasycznej czerni i granatowego, po pastelowy miętowy i – testowany przeze mnie – bardzo intensywny, koralowy.




Po otwarciu naszym oczom ukazuje się składany, główny wyświetlacz. Pokryty jest on specjalną folią, której pod żadnym pozorem nie należy samodzielnie zdejmować – wymiany dokonuje się wyłącznie w serwisie (jest ona wykonywana od ręki i bezpłatna). Sama folia – jak w większości składanych smartfonów – niestety dość mocno gromadzi odciski palców.
W dwóch słowach muszę wspomnieć też o bruździe na ekranie – odnoszę wrażenie, że jest płytsza i mniej widoczna niż w poprzedniku. Mimo wszystko, wciąż jednak pozostaje dostrzegalna i wyczuwalna pod palcem, choć z biegiem czasu da się do niej przywyknąć.
A skoro o otwieraniu mowa, płynnie możemy przejść do zawiasu. Kilka dni temu mogliście przeczytać porównanie Galaxy Z Flipa 7 z Motorolą Razr 60 Ultra. Tam, wprost ująłem, że – w moim odczuciu – to Samsung zastosował lepszy zawias. Po kolejnych dniach obcowania z Flipem 7 tylko utwierdziłem się w tym przekonaniu.
Nie jest to może aż tak świetny zawias, jak w Foldzie 7, ale wciąż spisuje się bardzo dobrze. Charakteryzuje się wysoką precyzją działania, stawia odpowiednio duży opór podczas otwierania i zamykania, dzięki czemu pozwala na ustawienie rozwarcia telefonu w szerokim zakresie. Przy zamykaniu, połówki dociągają się do siebie na tyle późno, że pozwala to na wybranie dość wysokiej pozycji do korzystania ze smartfona w formie namiotu.
Rama – podobnie jak tylny panel – również została zmatowiona, dzięki czemu nie brudzi się podczas użytkowania i dobrze komponuje się z całością. Patrząc z poziomu rozłożonego smartfona, górna krawędź jest pusta (są tu tylko mikrofony), a na dolnej znalazł się port USB-C i głośnik.
Po lewej stronie, na górnej połówce ulokowano slot na kartę SIM, a na przeciwległej, prawej krawędzi, umieszczone zostały klawisze regulacji głośności i niemal zupełnie płaski przycisk wybudzania z czytnikiem linii papilarnych. Z racji, że zostały one ulokowane na górnej połówce, są dość wysoko, co – przynajmniej w moim wypadku – wymagało przyzwyczajenia do korzystania z nich.





Wyświetlacz wewnętrzny
Główny ekran to składany panel Dynamic AMOLED 2X o przekątnej 6,9″ i rozdzielczości 2520×1080 pikseli, w proporcjach 21:9. Oferuje on adaptacyjną częstotliwość odświeżania 120 Hz oraz jasność szczytową na poziomie 2600 nitów.
Raczej bez większego zaskoczenia mogę powiedzieć, Samsung Galaxy Z Flip 7 ma po prostu bardzo dobry wyświetlacz, w zasadzie pod każdym względem. Jasność ekranu nie pozwala narzekać – minimalna jest odpowiednio niska, a maksymalna umożliwia w pełni wygodne użytkowanie w słoneczne dni. Kolorystyka – jak na ekrany Samsunga przystało – jest odpowiednio nasycona (ale nie przejaskrawiona), a kąty widzenia są bez większych zarzutów, choć panel delikatnie przygasza się pod większymi kątami.
Sekcja ustawień – jak zawsze – pozwala dostosować wyświetlane barwy pod kątem poziomu nasycenia oraz balansu bieli. Całości dopełnia obecność Always On Display, które na otwartym telefonie może być prezentowane z przygaszoną tapetą ekranu blokady, jak i bez niej. W przypadku małego ekranu zewnętrznego AOD pokazuje się wyłącznie na czarnym tle.
Możemy też wybrać, kiedy będzie się ono wyświetlać – cały czas, w określonych godzinach, po dotknięciu, po nadejściu powiadomienia albo automatycznie. W tej ostatniej opcji, telefon pokazuje AOD cały czas, chyba że wykryje, że leży w ciemnym miejscu, ekranem do dołu lub nie jest ruszany co najmniej 5 minut.
W ogólnym rozrachunku, śmiało można powiedzieć, pod względem jakościowym zastosowany tu ekran jest w sporej mierze bliski temu, co znajdziemy chociażby w modelach Galaxy S25 i Galaxy S25+, Przy czym ten drugi oferuje już oczywiście wyższą rozdzielczość od Samsunga Galaxy Z Flip 7.







Co pozwala zrobić wyświetlacz zewnętrzny?
I tutaj dochodzimy do kwestii, która stanowi swego rodzaju rysę na tym (póki co) dobrze prezentującym się wizerunku Samsunga Galaxy Z Flip 7. O kapitalnie wyglądających, cieniutkich ramkach ekranu okładkowego już wspominałem, pora pomówić o nim samym.
Zaczynając od technikaliów – zewnętrzny wyświetlacz Galaxy Z Flipa 7 to 4,1-calowy Super AMOLED o rozdzielczości 1048×948 pikseli, z częstotliwością odświeżania 120 Hz i maksymalną jasnością wynoszącą 2600 nitów, a więc dokładnie taką samą, jak na omawianym wyżej składanym ekranie.
Jakościowo, jest to w zasadzie tak samo dobry wyświetlacz, jak ten wewnętrzny. Kolorystyka, kąty widzenia, jasność minimalna oraz maksymalna – wszystko stoi tu na wysokim poziomie i zapewnia bardzo dobre wrażenia wizualne. Jak już wspomniałem wcześniej, tu również wyświetla się Always On Display, tyle że bez tapety, na czarnym tle.
Pewnego rodzaju nowością jest wyświetlanie pastylki Now Bar na dole interfejsu zewnętrznego ekranu. Działa to identycznie jak w Galaxy S25+ i Galaxy S25 Ultra, a więc pozwala przejść do Now Brief, a także np. sterować odtwarzaniem czy szybko podglądać wskazówki z Google Maps.








Poza tym, Samsung udostępnia bardzo szerokie opcje personalizacji wyglądu interfejsu na ekranie okładkowym. Dostępne są tutaj zarówno całe motywy, jak też możliwość dopasowywania poszczególnych elementów, stylu zegara oraz małych widżetów na ekranie głównym.
Z kolei na kartach, pomiędzy którymi nawigujemy przesuwając palcem w lewo i prawo, możemy umieszczać już większe widżety, jak chociażby cały kalendarz, pogodę oraz wiele innych. Na skrajnej karcie z lewej znajdziemy zaś powiadomienia. Na część z nich możemy odpowiadać, ale nie mamy opcji odpalenia apki bezpośrednio na wyświetlaczu okładkowym poprzez kliknięcie w notyfikację.








No właśnie, a co z tym uruchamianiem aplikacji na ekranie zewnętrznym? Tutaj, niestety, niewiele się zmieniło. W dalszym ciągu na domyślnych ustawieniach Samsung Galaxy Z Flip 7 w zasadzie wcale nie oferuje takowej opcji.
Jak wspominałem w pierwszych wrażeniach po kilku dniach użytkowania Flipa 7, aby w ogóle ją aktywować, musimy przejść do Ustawień smartfona, a następnie do rubryki Labs. Tam dopiero znajdziemy możliwość włączenia funkcji korzystania z apek na ekranie okładkowym.
To jednak nie koniec, bowiem do dyspozycji jest tam wtedy zaledwie parę podstawowych aplikacji, takich jak YouTube, Wiadomości, Google Maps i Netflix. Żeby móc uruchamiać wszystkie dostępne na smartfonie apki, musimy zainstalować ze sklepu Galaxy Store dodatek o nazwie MultiStar, co – na szczęście – sugeruje nam już sam system, wyświetlając w tej sekcji Labs przycisk przenoszący nas do pobrania wtyczki.
Gdy tego dokonamy, po ponownym wejściu do Ustawień i ponownym kliknięciu Pobierz MultiStar, automatycznie przenosimy się do okna, w którym możemy wybrać aplikacje, z których będziemy chcieli korzystać na zamkniętym telefonie. Ostatnim krokiem jest dodanie widżety MultiStar do ekranu okładkowego i to w zasadzie tyle.







Po wykonaniu tych czynności, apki wyświetlają się już w jednym miejscu (na wspomnianym widżecie), a ich otwieranie i użytkowanie są zupełnie bezproblemowe. Nie miałem najmniejszych problemów z działaniem jakiejkolwiek aplikacji na ekranie okładkowym. Po otwarciu klapki, aplikacja samoczynnie przenosi się i dopasowanie do głównego wyświetlacza.
Tu od razu muszę wspomnieć, że domyślne skalowanie ogranicza pole wyświetlania interfejsu apki do linii obiektywów, co spisuje się najbardziej optymalnie. Klikając ikonę na dole ekranu możemy włączyć, by była ona wyświetlana na pełnym ekranie, ale wówczas, część elementów siłą rzeczy pokazuje się w miejscu oczek aparatu, przez co nie da się ich kliknąć.
I, przyznaję, że zostało to w pewien sposób usprawnione, bo poprzednio konieczne było pobranie najpierw Good Lock, a dopiero potem MultiStar. Teraz trzeba zainstalować tylko ten ostatni komponent. Niemniej jednak, zdecydowanie wolałbym by było to uproszczone tak, jak w Motoroli Razr 60 Ultra, gdzie system od razu pozwala korzystać ze wszystkich apek, bez pobierania dodatkowego oprogramowania.



Wydajność i kultura pracy, czyli Exynos w praktyce
Jedną z większych zmian, jakie niesie Samsung Galaxy Z Flip 7 względem poprzedników, jest procesor. I wcale nie chodzi tutaj o jedną cyferkę w górę. O ile w poprzednich latach Flipy bazowały na tych samych układach co Foldy, czyli Snapdragonach, tak tutaj mamy już autorski procesor Samsunga, 10-rdzeniowy procesor Exynos 2500. Współdziała z nim 12 GB RAM LPDDR5X i 256 GB pamięci UFS 4.0.
Trzeba to sobie powiedzieć otwarcie już na samym początku – pod kątem czystej mocy obliczeniowej, Exynos 2500 jest procesorem wyraźnie mniej wydajnym od Snapdragona 8 Elite. Tak przynajmniej pokazują wyniki testów syntetycznych. Tyle, że benchmarki to jedno, a codzienne użytkowanie to druga, odrębna kwestia.
Wspominam o tym nie bez kozery, bo podczas korzystania na co dzień, Samsung Galaxy Z Flip 7 spisuje się naprawdę bez cienia zarzutów. Aplikacje uruchamiają się bardzo szybko, wprost błyskawicznie, a interfejs systemu przez cały czas pozostaje płynny. Nie pojawiają się tutaj żadne widoczne przycięcia, nawet podczas szybkiego przeskakiwania między aplikacjami, wychodzenia z nich czy przewijania treści.
Nie mam też zbyt wiele do zarzucenia w kwestii utrzymywania otwartych aplikacji w tle. Co prawda zdarzały się sytuacje, w których po zrobieniu serii zdjęć niektóre z poprzednio uruchamianych apek musiały przeładować się jeszcze raz, najczęściej jednak raz odpalone potrafiły pozostać w tym samym miejscu przez dłuższy czas.















Jednym z głównych zarzutów wobec procesorów Samsunga jest tendencja do zbyt częstego przegrzewania. Jak więc wypada to w tym przypadku? Jest dobrze, ale nie wzorowo. Z reguły, podczas codziennego użytkowania, przeglądania internetu czy mediów społecznościowych, telefon pozostaje najwyżej letni, niekiedy nawet wręcz chłodny.
Pierwszym scenariuszem, w którym następuje wyraźniejszy wzrost temperatury, jest korzystanie z telefonu z użyciem transmisji danych po sieci 5G. Wówczas, po dłuższej chwili da się odczuć, że górna połówka telefonu zaczyna robić się bardziej ciepła. Co prawda nie można powiedzieć, by był on wtedy za gorący i powodowałby dyskomfort podczas trzymania go w dłoni, ale jednak jest to zdecydowanie odczuwalne.
Bez zaskoczenia, najmocniejsze nagrzewanie pojawia się, gdy zaczynamy go obciążać bardziej wymagającymi zadaniami, takimi jak gry czy benchmarki. Wówczas, jak możecie zauważyć na screenach z AnTuTu i 3DMark, temperatura potrafi urosnąć o około 12-14°C. Stanowi to już duży wzrost powodujący, że w dotyku Samsung Galaxy Z Flip 7 daje odczucie gorącego. Z drugiej jednak strony, wyniki te nie odstają drastycznie od tych pojawiających się na innych smartfonach w takich samych scenariuszach obciążenia.
Jeśli zaś chodzi o stabilność wydajności w sytuacji dłuższego obciążania, to po 30 minutach testu CPU Throttling Test spadła do poziomu 69% początkowej mocy oraz 43,7% w 20-minutowym Wild Life Extreme Stress Test.
Innymi słowy, kultura pracy Samsunga Galaxy Z Flip 7 w codziennym użytkowaniu wypada po prostu dobrze. Smartfon nie przegrzewa się z bezczynności, a jedynie w konkretnych scenariuszach, i najczęściej nie można powiedzieć, by był zbyt gorący, chyba że pod większym obciążeniem.

System, oprogramowanie
Samsung Galaxy Z Flip 7 jako jeden z pierwszych smartfonów na rynku już od wyjęcia z pudełka działa pod kontrolą systemu Android 16 z interfejsem One UI 8. Zarówno sam system, jak i nakładka w tej wersji nie niosą przesadnie dużych zmian, żeby nie powiedzieć, że wręcz nie widać ich tu wcale.
Pod kątem wizualnym, wszystko wygląda tutaj dosłownie identycznie, co na Androidzie 15 z One UI 7, dzięki czemu osoby korzystające z poprzedniej wersji systemu nie doznają szoku. To wciąż naprawdę funkcjonalna i estetyczna wizualnie nakładka, z pokaźną ilością funkcji dodatkowych oraz szeroką gamą opcji personalizacji wyglądu.
Podobnie jak w poprzednich generacjach Flipów, tak i tutaj nie zabrakło funkcji dla składaków, a mianowicie korzystania w trybie flex, z wewnętrznym wyświetlaczem zgiętym pod kątem. Wówczas, na dolnej połówce mogą wyświetlać się elementy sterujące (np. spust migawki i przełączniki aparatu, gładzik do scrollowania stron internetowych), a na górnej same treści wizualne.
Telefon może być też użytkowany z wykorzystaniem ekranu okładkowego w formie namiotu lub oparty dolną częścią o podłoże. Wszystko to doskonale znamy już chociażby z zeszłorocznego Samsunga Galaxy Z Flip 6.
Tutaj wypada też wspomnieć, że dla modelu Galaxy Z Flip 7, Samsung deklaruje długie, bo aż siedmioletnie wsparcie. Ma ono obejmować nie tylko aktualizacje do nowych wersji systemu, ale i regularne dostarczanie poprawek zabezpieczeń.








Smartfon oferuje też funkcje oparte o sztuczna inteligencję Galaxy AI, przy czym tym razem nie zaimplementowano tutaj żadnych nowości. Galaxy Z Flip 7 oferuje dokładnie wszystko to samo, co było obecne chociażby we flagowych Samsungach Galaxy S25 oraz zeszłorocznych Flipach i Foldach.
Do dyspozycji mamy tu zatem – między innymi – Now Brief, czyli podsumowanie najważniejszych informacji z telefonu, asystenta zdjęć z możliwością usuwania i przenoszenia elementów ze zdjęć oraz dorysowywania na nich czegoś, asystent rysowania przekształcający szkice i komendy na wygenerowane obrazy, tłumaczenie połączeń, podsumowywanie i translację stron internetowych, przekształcanie notatek oraz transkrybowanie nagrań z dyktafonu na tekst.
Co najważniejsze i za co zawsze cenię Galaxy AI – absolutnie wszystkie omawiane tu funkcje bezproblemowo działają w języku polskim.



Zaplecze komunikacyjne
Pod kątem dostępnych modułów łączności, Galaxy Z Flip 7 w zasadzie niczym nie odstaje od tego, czego możemy oczekiwać od tegorocznych flagowych smartfonów. Do dyspozycji mamy więc łączność 5G, WiFi 7 z obsługą trzech zakresów (w tym 6 GHz), Bluetooth 5.4 (kodeki SBC, AAC, aptX, LDAC i SSC), GPS oraz NFC.
W aspekcie łączności komórkowej warto wspomnieć też o obsłudze połączeń głosowych VoLTE i WiFi Calling oraz kart eSIM. Smartfon oferuje dualSIM, ale jest on realizowany przy użyciu jednej karty fizycznej i drugiej eSIM, ewentualnie dwóch eSIM – nie ma tu podwójnego slotu nanoSIM.
Najważniejsze jest jednak to, że podczas tych przeszło trzech tygodni użytkowania w różnych scenariuszach, nie miałem najmniejszych problemów z działaniem zaimplementowanych tu modułów komunikacji. Zasięg komórkowy odbierany był poprawnie, jakość połączeń telefonicznych bez zarzutów, a prędkości internetu – zarówno po 5G i WiFi – nie odstawały od normy.
Kłopotów nie sprawiał również GPS szybko i bezbłędnie lokalizując oraz Bluetooth, który bezawaryjnie łączył się ze wszystkimi modelami słuchawek, w tym z flagowymi Samsung Galaxy Buds 3 Pro, oferując przy nich obsługę wysokiej jakości dźwięku 24-bit/96 kHz. Niestety, jak we wszystkich smartfonach Samsunga, nie ma tu kodeku aptX Lossless ani LHDC.

Zabezpieczenia biometryczne
Jak każdy składak, Samsung Galaxy Z Flip 7 został wyposażony w skaner odcisków palców zintegrowany z przyciskiem wybudzania. Proces zapisu linii papilarnych jest o tyle nietypowy, że nie sprowadza się tylko do przykładania opuszka do czytnika, jak to zwykle bywa, bowiem tutaj musimy przesuwać palec po skanerze. Samo odblokowanie odbywa się już klasycznie, poprzez dotknięcie.
Jego działanie – w ogólnym rozrachunku – oceniam po prostu bardzo dobrze. Nie jest to aż tak błyskawiczny czytnik linii papilarnych, jak te ekranowe, ultradźwiękowe w serii Galaxy S25, ale jest wysoce bezbłędny i w przeważającej większości przypadków działa bardzo sprawnie.
Odblokowanie z reguły następuje po krótkim, sekundowym przyłożeniu opuszka, ale zdarzają się sytuacje, w których skaner bywa kapryśny, bo albo nie pasuje mu kąt położenia palca i nie potrafi go rozpoznać, albo samo dotknięcie jest zbyt krótkie. Wówczas, musimy dokonać ponownej próby, ale wtedy już zazwyczaj kończy się ona powodzeniem. Dosłownie raz miałem sytuację, w której czytnik za żadne skarby nie chciał rozpoznać któregokolwiek z odcisków i konieczne było użycie kodu PIN.
W ustawieniach możemy zdecydować, w jaki sposób ma działać czytnik linii papilarnych. Można wybrać, by był on aktywny cały czas i w każdej chwili reagował na samo dotknięcie, albo by działo się to tylko przy otwartym ekranie głównym, tudzież żeby dopiero naciśnięcie przycisku powodowało rozpoczęcie skanowania.
Drugą opcją blokady biometrycznej jest rozpoznawanie twarzy. Realizowane jest ono w 2D, wyłącznie z użyciem aparatu, bez czujników głębi. Co istotne, funkcjonuje zarówno na otwartym, jak i zamkniętym telefonie. I, jak to zwykle bywa ze skanem 2D, w jasnym otoczeniu odblokowanie jest bardzo szybkie, ale im ciemniej, tym proces staje się dłuższy, a niekiedy całkowicie niemożliwy.





Głośniki
Choć to oczywista oczywistość, na wstępie przypomnę, że Samsung Galaxy Z Flip 7 oferuje głośniki stereo w standardowej konfiguracji – jeden w maskownicy nad ekranem, drugi na dolnej ramce. Co warte docenienia, grają one stuprocentowo symetrycznie, a więc górny i dolny wybrzmiewają na identycznym poziomie głośności.
Ich donośność stoi na dobrym poziomie i – osobiście – w codziennym użytkowaniu nie brakowało mi tutaj więcej mocy. Kolejnym plusem jest fakt, że grają czysto w pełnym zakresie, nawet na maksymalnej głośności.
Jeśli chodzi o brzmienie, wypada ono nieźle, ale – siłą rzeczy – nieco gorzej od tego, co znajdziemy w konstrukcjach nieskładanych albo dużych foldach. Sygnatura brzmieniowa jest zbliżona do tej znanej z innych smartfonów Koreańczyków. Głośniki brzmią bardzo równo, choć bynajmniej jeszcze nie płasko i anemicznie. Bas wybrzmiewa w umiarkowanych ilościach (chętnie usłyszałbym go tu więcej), środek jest bliski i czysty, a góra łagodna i dobrze wyeksponowana.
Dobrze wypada też budowanie przestrzenności dźwięku, w czym poniekąd pomaga obecność Dolby Atmos, które tym razem (wreszcie) jest już domyślnie aktywne, gdzie w poprzednich modelach Samsunga fabrycznie było wyłączone. Do dyspozycji są jak zawsze cztery tryby działania Dolby Atmos (automatyczny, film, muzyka i głos) oraz dodatkowy equalizer z gotowymi presetami i 9-suwakowym korektorem graficznym.





Czas pracy Samsunga Galaxy Z Flip 7
Samsung Galaxy Z Flip 7 został wyposażony w akumulator o pojemności 4300 mAh, co stanowi wzrost o 300 mAh względem zeszłorocznego Galaxy Z Flip 6. W zasadzie jest to zatem relatywnie niewielka różnica, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że realny czas pracy wypada zauważalnie lepiej od poprzednika.
To wciąż nie jest smartfon, z którego będziemy w stanie korzystać więcej niż jeden dzień, ale raczej nie tego możemy oczekiwać po składaku typu flip. Faktem jednak jest, że Samsung Galaxy Z Flip 7 spokojnie potrafi wytrzymać cały dzień użytkowania od rana do wieczora bez konieczności doładowywania w międzyczasie.
Zależnie od intensywności korzystania, odłączony około 8:00-9:00, Galaxy Z Flip 7 potrafił być rozładowany w okolicach godziny 22:00, czasem udawało mi się przetrzymać go do trochę ponad północy, co wciąż jest jak najbardziej akceptowalnymi wynikami.
Czas na włączonym ekranie przy niemal całodniowym wykorzystaniu WiFi potrafił zblizać się do 6 h, raz nawet osiągnął 6:32 h, ale zdarzyło się to dosłownie wyłącznie raz. W cyklu mieszanym mogłem liczyć na 5-5,5 h SoT, z kolei jeśli w grę wchodziło całodniowe używanie 5G/LTE, było to już około 4 h.












Niezmiennie piętą achillesową składanych smartfonów Samsunga jest szybkość ładowania. Samsung Galaxy Z Flip 7 został wyposażony w ładowanie przewodowe o mocy 25 W, a więc oferuje on identyczną moc, co jego poprzednicy.
Sam czas ładowania również nie rzuca na kolana i jest to z mojej strony bardzo delikatne stwierdzenie. Rozpoczynając od 1%, na pojawienie się 50% trzeba czekać dokładnie 29-30 minut, z kolei naładowanie do pełna zajmuje 89 minut, a więc niemal półtorej godziny. Niestety, długo.
Nie zabrakło wsparcia dla ładowania indukcyjnego oferującego moc 15 W oraz 7.5 W zwrotnego bezprzewodowego, które może posłużyć do podładowania – na przykład – słuchawek lub zegarka.



Aparat – jakie zdjęcia robi Samsung Galaxy Z Flip 7?
Samsung bardzo niechętnie dokonuje zmian w aspekcie optyki aparatów swoich smartfonów (tak oto Galaxy S26 Ultra ma mieć ten sam sensor główny co ostatnie trzy generacje). W efekcie, Samsung Galaxy Z Flip 7 ma dokładnie taką samą parę dwóch obiektywów, jaką można było spotkać w poprzedniku.
Aparat główny to oczko cechujące się rozdzielczością 50 Mpix, przysłoną f/1.8 i optyczną stabilizacją obrazu. Drugim jest obiektyw ultraszerokokątny 13 Mpix o przysłonie f/2.2, oferujący pole widzenia wynoszące 123°.
Trzeba to powiedzieć otwarcie – flipy nie są smartfonami, które mają być królami fotografii, a ich zadaniem jest raczej oferować po prostu wystarczające możliwości fotograficzne. Toteż, niewiele osób, którym zależy na więcej niż dobrym aparacie, spojrzy na tego typu konstrukcję. Faktem jednak jest, że jeśli nie mamy wymagań, by cykać fotki na poziomie ultraflagowców, Samsung Galaxy Z Flip 7 raczej nas nie zawiedzie.
Zdjęcia robione Flipem 7 są w sporej mierze bardzo zbliżone do tego, co oferują inne smartfony Samsunga – nasycona kolorystyka, ogólnie ładna plastyka obrazu, skuteczny HDR i bardzo dobra rozpiętość tonalna. Klasyka gatunku, ale chyba w gruncie rzeczy jest to lubiana przez użytkowników klasyka.
Główny obiektyw oferuje bardzo zadowalającą szczegółowość zdjęć. Bokeh, czyli rozmycie tła za pierwszym planem, wygląda fajnie, przy czym jeśli chodzi o ostrzenie, to smartfon miewa czasem problemy z łapaniem ostrości przy mniejszej odległości i na małe obiekty. Tym bardziej szkoda, że nie mamy tu trybu makro.




























Ultraszeroki kąt ma niższą rozdzielczość od swojego brata, co ujawnia się w wyraźnie widocznej mniejszej ilości detali na uchwyconych kadrach. I, o ile na podglądzie na wyświetlaczu telefonu różnica jest niewielka, tak dostrzeżemy ją na większym ekranie czy przy powiększaniu zdjęcia.
Z pozytywów – zbieżność kolorystyczna ultraszerokiego kąta z obiektywem głównym wypada bardzo dobrze i ewentualne mocniej widoczne rozjazdy kolorystyki między nimi następują dopiero w gorszym oświetleniu. Nie dostrzegam też drastycznych nieostrości na brzegach kadrów, choć potrafią się one pojawiać.
Jak już raczej zauważyliście, Samsung Galaxy Z Flip 7 nie ma teleobiektywu, zatem podczas wykonywania zbliżeń wyciska ostatnie soki z sensora głównego. Z uwagi na to, nie ma tu żadnego oszałamiającego zoomu, bowiem maksymalne przybliżenie, jakie możemy zrobić to zaledwie 10x. I, będąc szczerym, absolutnie nic straconego.
O ile 2-krotne zbliżenie wygląda zupełnie dobrze, tak każde kolejne powiększenie powoduje coraz bardziej widoczną utratę detali i większe lub mniejsze zaszumienie. W efekcie, fotki z 10-krotnego zoomu wyglądają najwyżej nieźle, a i to tylko w dogodnych warunkach oświetleniowych.
































Do dyspozycji mamy również tryb nocny, który działa dokładnie tak, jak w każdym innym smartfonie Samsunga. Włącza się automatycznie, gdy oprogramowanie uzna to za stosowne, a my zostajemy o tym poinformowani ikonką księżyca w rogu podglądu. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy w razie potrzeby włączyli go ręcznie, z poziomu trybów foto.
A jak wyglądają same zdjęcia nocne? Pod tym kątem również oferują podobny poziom do wielu innych smartfonów Samsunga. Tryb nocny daje zadowalające efekty, odpowiednio odszumia i rozjaśnia kadry, ale jednocześnie nie robi tego zbyt nachalnie, przez co fotki po zmroku nie wyglądają jakby były wykonane w dzień.
Przyczepić mogę się natomiast do zaszumienia w rogach zdjęć, które potrafi pojawiać się niekiedy na nocnych fotkach wykonanych ultraszerokim kątem.
































Selfie możemy wykonać na dwa sposoby – albo używając dedykowanego temu aparatu umieszczonego nad składanym ekranem, którego rozdzielczość to 10 Mpix, albo zamykając smartfon i włączając aparat na ekranie okładkowym. Wówczas, do dyspozycji mamy oba oczka i zdecydowanie najlepszą możliwą jakość.





W aspekcie wideo, Samsung Galaxy Z Flip 7 umożliwia nagrywanie w rozdzielczości 4K i 60 klatkach na sekundę, przy czym ta wartość klatkażu dostępna jest tylko na głównym obiektywie. Chcąc nagrywać z obu, musimy wybrać 4K w 30 klatkach na sekundę. Wówczas, zyskujemy także możliwość przełączania się między tymi oczkami podczas nagrywania.
Końcowa jakość filmów jest naprawdę dobra, przy czym – ponownie – to nie jest poziom najlepszych flagowców. Niemniej jednak, stabilizacja obrazu działa wystarczająco skutecznie, autofocus z reguły reaguje szybko i celnie, podobnie wypada też reakcja na zmiany ekspozycji. Kolorystyka obrazu na wideo jest zbliżona do tej na zdjęciach, a więc żywa, ale nie przejaskrawiona.

Podsumowanie – to jaki jest ten Samsung Galaxy Z Flip 7?
Z Samsungiem Galaxy Z Flip 7 spędziłem przeszło trzy tygodnie i śmiało mogę stwierdzić, że był to naprawdę dobry czas, w trakcie którego rzeczywiście przekonał mnie do siebie i korzystanie z niego było po prostu przyjemnym doświadczeniem. To nie jest ideał, ani też smartfon dla wszystkich, bo są tutaj kompromisy, z którymi trzeba umieć się pogodzić.
Do pozytywnych cech bez wahania mogę zaliczyć bardzo dobrą jakość obu wyświetlaczy, wprost nienaganną wydajność na co dzień, Androida 16 na dzień dobry, solidną konstrukcję (w tym bardzo dobry zawias) oraz świetnie wyglądający front za sprawą wyjątkowo smukłych ramek zewnętrznego ekranu. Mimo początkowych obaw, całkiem pozytywnie zaskoczył mnie też czas pracy. Możliwości fotograficzne nazwałbym wystarczającymi, ale nie rzucającymi na kolana.
Co zatem wypada tak sobie albo po prostu słabo? Po pierwsze, mimo że nie należy to do skomplikowanych operacji, chciałbym, by uruchamianie aplikacji na zewnętrznym ekranie było możliwe bez zabawy z dodatkowym oprogramowaniem. Szybkość ładowania wypada miernie na tle konkurencji, a pokrywająca składany wyświetlacz folia palcuje się wręcz w zawrotnym tempie.
Ostatecznie, moja ocena Samsunga Galaxy Z Flip 7 jest po prostu dobra. To dobry wybór dla tych, którzy chcieliby wreszcie sprawdzić, jak korzysta się z takiego małego składaka, ale przy tym są w stanie pogodzić się z – przede wszystkim – gorszym od flagowców aparatem.