samsung galaxy s25 plus smartfon

Recenzja Samsung Galaxy S25+. Bardzo dobry, ale czy to wystarczy?

Czy się to komuś podoba, czy też nie, flagowce Samsunga są bez dwóch zdań jednymi z najpopularniejszych smartfonów segmentu premium, a każdy kolejny model w gruncie rzeczy należy do udanych. W moje ręce już trzeci rok z rzędu trafił pośredni model z serii, czyli Samsung Galaxy S25+. Jakie zatem wrażenie na mnie zrobił od początku i – co chyba najważniejsze – jakie wrażenie po sobie pozostawia?

Specyfikacja techniczna Samsung Galaxy S25+:

  • wyświetlacz: 6,7″ Dynamic AMOLED 2X, rozdzielczość 3120 x 1440 pikseli (QHD+), adaptacyjna częstotliwość odświeżania 1-120 Hz, jasność szczytowa do 2600 nitów, HDR10+, szkło Gorilla Glass Victus 2,
  • ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 8 Elite for Galaxy (3 nm) z GPU Adreno 830,
  • 12 GB RAM LPDDR5X,
  • 256 GB pamięci wewnętrznej UFS 4.0,
  • system Android 15 z nakładką One UI 7,
  • aparat główny 50 Mpix (f/1.8, OIS, dual pixel PDAF) + ultraszerokokątny 12 Mpix (120°, f/2.2) + teleobiektyw 10 Mpix (f/2.4, 3x zoom optyczny, OIS),
  • przedni aparat do selfie 12 Mpix (f/2.2, 80°),
  • WiFi 7 (802.11a/b/g/n/ac/ax/be), pasma 2,4 + 5 + 6 GHz,
  • 5G sub-6, LTE-A, 3G, 2G; VoLTE i VoWiFi,
  • eSIM,
  • dualSIM (2x nanoSIM/nanoSIM + eSIM/2x eSIM),
  • Bluetooth 5.4 z kodekami audio SBC, AAC, aptX, LDAC, SSC UHQ,
  • NFC i Google Pay,
  • UWB,
  • GPS, Glonass, Beidou, Galileo, QZSS,
  • głośniki stereo z Dolby Atmos,
  • ultradźwiękowy czytnik linii papilarnych w ekranie,
  • USB-C (USB 3.2 Gen 1),
  • akumulator o pojemności 4900 mAh, ładowanie przewodowe 45 W + indukcyjne 10 W + zwrotne 4.5 W,
  • wymiary: 158,4 x 75,8 x 7,3 mm,
  • waga: 190 g,
  • IP68.

W momencie publikacji recenzji Samsung Galaxy S25+ kosztuje 4999 złotych w podstawowej konfiguracji 12/256 GB, natomiast wariant 12/512 GB – już 5499 złotych. Smartfon dostępny jest siedmiu kolorach, przy czym srebrny, granatowy, jasnoniebieski i zielony można znaleźć w szerokiej dystrybucji, zaś czarny, czerwony i złoty – wyłącznie na stronie Samsunga.

Gdzie kupić?

Samsung Galaxy S25+

ok. 4999 zł
(Przybliżona cena z dnia: 15 lutego 2025)
Zawiera linki afiliacyjne.

Wzornictwo i konstrukcja

Ostatnimi czasy Samsung obrał spójną i prostą linię wzornictwa smartfonów, co tyczy się nie tylko flagowców, ale i tańszych modeli z linii Galaxy A. Nowy Samsung Galaxy S25+ nie przynosi żadnych większych zmian wizualnych w porównaniu z poprzednikiem i dostrzegalne są w zasadzie jedynie dwie – inne kolory oraz ringi dookoła obiektywów.

Cała konstrukcja zbudowana jest z dwóch tafli szkła Gorilla Glass Victus 2, połączonych płaską (z lekkimi szlifami na krawędziach) ramą wykonaną ze zmatowionego, wzmocnionego Armor Aluminium. Szkło na froncie jest całkowicie płaskie, a ramki dookoła wyświetlacza symetryczne i przy tym cienkie – wygląda to naprawdę schludnie, podobnie jak bardzo malutki otwór z aparatem do selfie.

Powłoka na tylnym panelu ponownie jest matowa, ale w przypadku testowanego przeze mnie srebrnego wariantu (który swoją drogą bardzo ładnie mieni się w świetle), Samsungowi nie udało się uniknąć gromadzenia smug i odcisków palców. Tych, niestety, pojawia się na pleckach sporo.

Lekką modyfikacją wyglądu plecków są nowe obręcze obiektywów – przypominają one te z Samsunga Galaxy Z Fold 6. Nie będę tu już skupiać się na kontrowersjach, dotyczących rzekomej możliwości oderwania tychże ringów. Istotnie, nie przylegają one do powierzchni plecków (da się w tą przestrzeń wsunąć paznokieć), ale przytwierdzone są na tyle mocno, że nie wyobrażam sobie, by dało się nieintencjonalnie przyłożyć tak dużą siłę, by je niechcący oderwać lub miałyby same odpaść.

Czas na przegląd krawędzi, a raczej tego, co na nich znajdziemy. Górna ramka jest w zasadzie pusta, dolna mieści slot na karty SIM, złącze USB-C oraz głośnik (drugi jest nad ekranem). Po lewej stronie również jest pusto, natomiast po prawej ulokowano podwójny klawisz regulacji głośności, a tuż pod nim przycisk zasilania/wybudzania. Co do ich spasowania i działania – brak zastrzeżeń.

W ogólnym rozrachunku, cały design telefonu wygląda prosto, schludnie, ale też w pewnym sensie może być już nieco nudny i oklepany. Niemniej jednak, konstrukcja pod kątem spasowania obudowy wypada wręcz wzorowo – jak na flagowca przystało.

Wyświetlacz taki sam, czyli wciąż bardzo dobry

W tym miejscu mógłbym wręcz w całości przekopiować fragment zeszłorocznej recenzji, bowiem ekran Samsunga Galaxy S25+ zarówno pod kątem danych technicznych, jak i wrażeń użytkowych, wypada w zasadzie identycznie, co w przywoływanym Samsungu Galaxy S24+.

Konkretniej, zastosowano tu 6,7-calowy wyświetlacz Dynamic AMOLED 2X o rozdzielczości 3120 x 1440 pikseli z adaptacyjną częstotliwością odświeżania do 120 Hz. Szczytowa jasność panelu wynosi do 2600 nitów, zatem ona również pozostała niezmienna, podobnie jak wcześniejsze parametry.

I, gwoli ścisłości – w tym konkretnym przypadku ta niezmienność nie jest niczym wybitnie złym, bowiem stricte w użytkowaniu, obecny ekran jest po prostu bardzo, bardzo dobry i nie daje mi przesadnych powodów do narzekania.

Kolorystyka – jak na AMOLED-owy panel przystało – jest intensywnie nasycona, kąty widzenia bardzo dobre (z dosłownie delikatnym przygaszaniem pod skrajnym kątami), a wysoka rozdzielczość daje poczucie nienagannej ostrości obrazu. Przyczepić nie mogę się również do jasności, gdyż minimalna nie daje poczucia rażenia w oczy po zmroku, a maksymalna – póki co, w obecnych warunkach – jest w pełni satysfakcjonująca i ekran pozostaje czytelny.

Interfejs One UI pozwala użytkownikowi na wybór sposobu wyświetlania barw (żywy i naturalny), dostosowanie temperatury barwowej, zmianę rozdzielczości ekranu (QHD+, FHD+ albo HD+) i częstotliwości odświeżania (adaptacyjnej do 120 Hz lub standardowej do 60 Hz).

Na deser, nie mogło zabraknąć funkcji ekranu zawsze włączonego, czyli Always on Display. Tak, jak poprzednik, Samsung Galaxy S25+ może wyświetlać AoD z przygaszoną tapetą ekranu blokady lub bez niej, na czarnym tle. Do wyboru mamy wyświetlanie tylko po dotknięciu ekranu, w określonych godzinach lub na stałe.

Wydajność i kultura pracy – Snapdragon 8 Elite w boju

O ile w zeszłym roku utyskiwano, że niższe modele linii napędzane były układami Exynos 2400, tak w tym roku, powody do takowych narzekań zostały niejako wyeliminowane, choć… czy aby na pewno w stu procentach?

Za wydajność Samsunga Galaxy S25+ odpowiada ośmiordzeniowy procesor Snapdragon 8 Elite for Galaxy. Dopisek for Galaxy ponownie oznacza podniesioną moc dwóch wydajnych rdzeni. Współgra z nim grafika Adreno 830, 12 GB RAM LPDDR5X (aż szkoda, że nie 16 GB) oraz 256 GB pamięci UFS 4.0 w bazowej konfiguracji.

Wydajny, topowy procesor, spora ilość RAM i szybka pamięć – to wszystko brzmi jak przepis na sukces. I dokładnie tak właśnie jest. W codziennym użytkowaniu absolutnie żadne zadanie, jakie postawimy przed Galaxy S25+, nie sprawia mu żadnego problemu, a każde polecenie wykonywane jest bez zwłoki. Aplikacje uruchamiają się wprost błyskawicznie i na długo pozostają w pamięci RAM, a system działa stuprocentowo płynnie, niezależnie od sytuacji.

Spojrzenie na benchmarki tylko potwierdza, że istotnie mamy do czynienia z bardzo wysoką wydajnością, choć wyniki punktowe się wahają i w niektórych testach Galaxy S25+ wygrywa z resztą flagowców, a w innych wypada nieco gorzej. Niemniej jednak są wyższe od tego, co oferowali poprzednicy, ale bynajmniej nie powiedziałbym, by podczas użytkowania było to aż tak drastycznie odczuwalne.

Kwestię kultury pracy musimy podzielić na dwie kategorie – tą na co dzień i tą, która objawia się podczas mocnego obciążenia. Na co dzień, Samsung Galaxy S25+ spisuje się po prostu dobrze, choć nie perfekcyjnie. Podczas przeglądania sieci czy oglądania filmów, pozostaje on niemal chłodny, ale gdy zaczynamy żonglować apkami jedna po drugiej albo używać aparatu, zaczyna się robić cieplejszy. Wciąż jednak nie parzy, a po prostu czuć, że nie jest tak chłodny jak wcześniej.

Sytuacja zmienia się w momencie, gdy zaczniemy robić benchmarki. Wówczas telefon odnotowuje bardzo znaczne, odczuwalne wzrosty temperatur i – wedle tego, co zaobserwowaliśmy z Kasią – jest to niestety domeną także innych smartfonów ze Snapdragonem 8 Elite.

Na pierwszy ogień poszedł najpopularniejszy AnTuTu Benchmark. W trakcie jego wykonywania, telefon nagrzał się aż o 17,3°C (z 26,5 do 43,8°C) i uzyskał wynik ponad 2,3 mln punktów. Dla porównania, Oppo Find X8 Pro, bazujący na konkurencyjnym MediaTeku Dimensity 9400, skończył z wynikiem 2,7 mln, a temperatura urosła o 6,8°C.

Z kolei w 20-minutowym teście obciążeniowym Wild Life Extreme Stress Test, pierwszym i zarazem najlepszym wynikiem, było 6552 pkt, a najgorszym 3497 pkt. Temperatura urosła z 30 do 46°C, zaś stabilność wydajności to 53,4%. Bez większego zaskoczenia oznacza to zatem, że początkowo bardzo wysoka moc, wraz ze wzrostem temperatury, ulega sporemu spadkowi. Aplikacja CPU Throttling Test po 30 minutach testu wykazała spadek wydajności do 58% początkowej wartości.

samsung galaxy s25 plus smartfon gemini google

Oprogramowanie, funkcje Galaxy AI

Seria Galaxy S25 to pierwsze i póki co jedyne smartfony Samsunga dostępne na naszym rynku z nowym One UI 7.0, bazującym na Androidzie 15. Producent wciąż nie wypuścił aktualizacji do tej wersji dla starszych modeli i – co ciekawe – same Galaxy S25 także do tej pory nie dostały żadnej, choćby najmniejszej aktualizacji. Notabene, Samsung znów zapowiedział siedmioletnie wsparcie aktualizacjami, zarówno w kwestii nowych wersji systemu, jak i poprawek zabezpieczeń.

W pierwszych wrażeniach wspominałem nieco o nowościach i zmianach, jakie zaszły w OneUI 7.0, obiecując przy tym, że bardziej dogłębnie omówię tą kwestię właśnie w pełnej recenzji. Trudno nie zacząć od tego, co widać, czyli zmian wizualnych, które może i nie są drastyczne, ale zdecydowanie widoczne.

Niemal od razu w oczy rzuca się odświeżone, a przy tym też nieco bardziej kolorowe wzornictwo ikon aplikacji oraz nowe, mniejsze i większe zaokrąglone widgety. Po przesunięciu palcem w dół po ekranie odkryjemy kolejną zmianę, bowiem w One UI 7 Samsung postanowił rozdzielić panel powiadomień i centrum sterowania – jedno wysuwamy z lewej, drugie z prawej.

Nowością jest znajdujący się na dole ekranu blokady Now Bar, który oprócz tego, że daje dostęp do Now Brief (o nim za chwilę), może wyświetlać też informacje kontekstowe jak np. wskazówki z nawigacji Google Maps oraz pozwala sterować odtwarzaniem muzyki, minutnikiem, dyktafonem i kilkoma podobnymi funkcjami. Możliwe, że wkrótce Now Bar – podobnie Dynamic Island w iPhone’ach – będzie obsługiwany przez więcej aplikacji.

Skoro mowa o oprogramowaniu, nasuwa się także kwestia sztucznej inteligencji. Wciąż uważam, że w porównaniu do innych rozwiązań AI, oferowanych przez konkurencję, Galaxy AI Samsunga oferuje najwięcej funkcji, a przede wszystkim w pełni obsługując przy tym język polski.

Nie będziemy skupiać się tu jednak na omawianiu każdej najdrobniejszej funkcji, bowiem większość z nich nie jest nowością – część była dostępna już w zeszłorocznych Galaxy S24, a niektóre pojawiły się w Galaxy Z Fold 6. I, to właśnie w recenzjach obu tych modeli, poświęciłem więcej czasu na dokładniejsze opisy tychże funkcji. Dla formalności wspomnę tylko, z czym w ogóle mamy do czynienia.

Wśród obecnych tu znanych wcześniej możliwości Galaxy AI znalazło się między innymi Circle to search (które trafia teraz też na smartfony innych marek), tłumaczenie i podsumowywanie plików PDF oraz stron internetowych w przeglądarce Samsung Internet, asystent pisania i generowanie przez AI wiadomości oraz np. postów na social media.

Oczywiście, Galaxy AI nadal potrafi też transkrybować nagrania głosowe na tekst (także z podziałem na głosy) i tłumaczyć rozmowy telefoniczne w czasie rzeczywistym. Nie brak też wymazywania oraz przenoszenia elementów na wykonanych zdjęciach, a także generowania z użyciem AI dodatkowych rzeczy na fotkach.

Zatem, co nowego? Po pierwsze, funkcja Od szkicu do obrazu, która wcześniej pozwalała z naszych bazgrołów wygenerować grafikę przy użyciu AI, zmieniła się w Asystent rysowania. Umożliwia on generowanie obrazków także na podstawie wpisanej krótkiej komendy, np. kot na kanapie, ptak na drzewie i tak dalej. Fajny bajer, choć – tak po prawdzie – nie jest to rzecz, po którą będziemy sięgać wybitnie często, a bardziej od czasu do czasu, dla zabawy.

Druga i zarazem chyba najważniejsza nowość Galaxy AI to Now Brief. Możemy wejść do niego z poziomu wspomnianego wcześniej paska Now Bar na dole ekranu blokady, albo ustawiając sobie na puplicie stosowny widżet. Now Brief ma wyświetlać nam najważniejsze informacje, które są dopasowane do nas, w zależności od sytuacji i pory dnia. To w teorii.

W praktyce, mimo paru tygodni użytkowania, mój Now Brief wyglądał niemal zawsze tak samo – pokazywał głównie pogodę, ewentualne ostrzeżenia meteorologiczne, najbliższe wydarzenia z kalendarza, sugerował jakąś playlistę na Spotify i obejrzenie YouTube Shorts. Sporadycznie wyświetlało mi się tu także podsumowanie liczby kroków z dzisiejszego dnia, wskazówki relaksacyjne i to w zasadzie tyle.

Mimo że miałem włączone korzystanie ze wszystkich możliwych zasobów, Now Brief wciąż nie był chętny pokazywać nic więcej. Dla porównania, Kasi na jej egzemplarzu Samsunga Galaxy S25 Ultra potrafił wyświetlać jeszcze przegapione nieodebrane połączenia, informację o niskim poziomie baterii i konieczności naładowania telefonu oraz zdjęcia z danego dnia wybrane przez algorytmy.

Tak czy siak, w moim odczuciu, Now Brief nie jest żadnym przełomowym ficzerem i wymaga jeszcze dopracowania, bowiem – istotnie – potencjał jest tutaj spory, ale póki co, niestety, nie został on jeszcze wykorzystany.

Integracja aplikacji z Gemini

Tak, jak w zeszłym roku niemalże cały marketing wokół modeli Galaxy S24 skupiał się na funkcjach Galaxy AI, tak w tym roku chyba najwięcej czasu Samsung poświęca Gemini, a konkretniej jego integracji z aplikacjami na telefonie.

I, ktoś w tym miejscu może powiedzieć, że przecież część z rzeczy już dawno potrafił stary, poczciwy Asystent Google i dało się je zrobić na innych smartfonach – i ja temu przytaknę. Z tym, że tu funkcje te zostały znacznie bardziej rozbudowane, a my możemy wypowiadać do Gemini dużo mocniej złożone komendy. O co więc ten cały ambaras?

Zaczynając od podstaw, Gemini w połączeniu z aplikacjami na telefonie umożliwia nam ustawienie budzika lub minutnika albo dodanie wydarzenia do kalendarza tudzież przypomnienia, czyli mniej więcej to, co kiedyś dało się zrobić Asystentem Google.

Większa zabawa zaczyna się jednak, gdy poprosimy Gemini, by wykonał więcej niż jedną czynność, na przykład znalazł jakąś informację w internecie i wrzucił ją w notatkę – przykładowo: znajdź adresy pięciu najlepszych włoskich restauracji w Gdańsku i zapisz je w notatniku lub sprawdź daty niedziel handlowych i dodaj je do notatnika. Możemy też powiedzieć: sprawdź dzisiejsze plany w kalendarzu i przenieś je na jutro.

Zarówno podczas premiery, jak i w materiałach reklamowych, pokazywane przez Samsunga przykłady użycia tejże integracji ograniczały się do możliwości wysłania wiadomości SMS do danej osoby z listy kontaktów np. z adresem najbliższej restauracji. I, będąc szczerym, może dla niektórych to konkretne zastosowanie będzie przydatne, ale dla mnie już niezbyt i w zasadzie użyłem tego tylko raz, celem sprawdzenia.

Zabezpieczenia biometryczne

Śmiało można powiedzieć, że Samsung przyzwyczaił nas już do topowych i bezproblemowych form zabezpieczeń biometrycznych w swoich flagowych smartfonach. Podobnie jak w dwóch poprzednich modelach, tak też i w Samsungu Galaxy S25+ został zastosowany ultradźwiękowy czytnik linii papilarnych umiejscowiony w ekranie.

Piekielnie szybki – to idealne sformułowanie opisujące działanie zaimplementowanego skanera. Tak, jak w poprzednikach, tak i tutaj, absolutnie złego słowa nie mogę powiedzieć odnośnie jego działania. Odblokowanie następuje już po lekkim, szybkim muśnięciu pola czytnika i dzieje się to niemal za każdym razem.

Nienaganna jest też bezbłędność, bowiem na palcach jednej ręki mogę policzyć sytuacje, w których przez te ponad dwa tygodnie użytkowania, musiałbym wyraźnie dłużej trzymać opuszek na skanerze, zmieniać palec albo w ogóle wpisywać kod. Krótko mówiąc – jest po prostu świetnie.

Gwoli ścisłości dodam, że nie zabrakło również rozpoznawania twarzy. Standardowo, za jego działanie odpowiada tylko aparat do selfie, co oznacza, że mamy do czynienia ze skanem 2D. Nie jest to oczywiście odosobniony przypadek, bo w zasadzie jedynym (poza iPhone’ami) smartfonem, który może pochwalić się bezpieczniejszym rozpoznawaniem w 3D, jest Honor Magic 7 Pro.

Sprawność i szybkość weryfikacji rys twarzy zależna jest przede wszystkim od ilości światła. Jeśli jest go dużo, odblokowanie następuje bardzo szybko, ale wystarczy, że w pomieszczeniu jest ciemniej, a telefon już wyraźnie dłużej się zastanawia. Nierzadko w takim wypadku proces kończy się niepowodzeniem.

Zaplecze komunikacyjne

Omawianie tego aspektu to w zasadzie czysta formalność, ale przebrnijmy przez nią. Samsung Galaxy S25+ został wyposażony w moduły łączności, takie jak 5G (sub-6), najnowsze WiFi 7 z obsługą trzech pasm (2,4 + 5 + 6 GHz), Bluetooth 5.4, GPS, NFC i ultraszerokopasmowe UWB.

Połączenia głosowe mogą być wykonywane przez VoLTE oraz VoWiFi, nie brak także obsługi eSIM oraz dualSIM, mogącego działać na trzy sposoby, a więc albo z użyciem dwóch kart nanoSIM, dwóch eSIM lub nanoSIM + eSIM.

I, cóż mogę powiedzieć, przez grubo ponad dwa tygodnie testów, dosłownie ani razu Samsung Galaxy S25+ nie sprawił mi jakichkolwiek problemów z łącznością, w żadnym aspekcie. Uzyskiwane wyniki transmisji danych w sieciach WiFi i 5G były w pełni satysfakcjonujące, zasięg (WiFi oraz komórkowy) stabilny, a jakość połączeń bez zarzutów dla obu stron rozmowy.

Smartfon wykorzystuje kodeki Bluetooth SBC, AAC, aptX, LDAC oraz autorski SSC UHQ, który to pozwala uzyskać wysoką jakość dźwięku 24-bit/96 kHz na flagowych słuchawkach Galaxy Buds 3 Pro. Niestety, wciąż brakuje choćby aptX Adaptive, nie wspominając już o aptX Lossless.

Głośniki i haptyka

Samsung przyzwyczaił nas już do implementacji rozwiązania Dolby Atmos w swoich smartfonach wraz z czterema trybami działania (automatyczny, film, muzyka, głos) oraz dodatkowym, pełnozakresowym korektorem. Wciąż jednak Dolby Atmos nie jest włączone fabrycznie i to my sami musimy to zrobić w ustawieniach dźwięku.

Jeśli zaś chodzi o głośniki, są one oczywiście w stereo, a dźwięk wydobywa się z nich symetryczne, w układzie 50:50, a zatem oba grają na identycznym poziomie głośności. Sam dźwięk jest bardzo donośny i czysty w pełnym zakresie. A co z brzmieniem? Jest bardzo dobrze, ale Galaxy S25+ nie jest żadnym liderem w tej materii.

Głośniki grają równo, świetnie eksponując średnie i wysokie tony, ale już trochę gorzej jest z masywnością niskich tonów. Skłamałbym mówiąc, że bas brzmi całkowicie anemicznie, bo tak nie jest, ale jednocześnie chciałoby się słyszeć większą obecność basu.

Tym, co muszę odnotować na plus, jest bardzo dobre generowanie przestrzenności dźwięku, co jest też niewąpliwym benefitem obecności wspomnianego wcześniej Dolby Atmos.

W kwestii haptyki, jest dokładnie tak, jak było wcześniej. Samsung Galaxy S25+ oferuje bardzo dobrą jakość wibracji, ale jednocześnie są smartfony, które robią to po prostu odczuwalnie lepiej. Niemniej jednak, trudno odmówić mu wysokiego poziomu haptyki i całkiem dobrego zróżnicowania.

Czas pracy Samsunga Galaxy S25+

Samsung Galaxy S25+ został wyposażony w dokładnie taki sam akumulator, co poprzednik. Wciąż mamy tu więc litowo-jonowe ogniwo o pojemności 4900 mAh. I, mimowolnie, muszę wspomnieć, że konkurencja potrafi stosować już większe baterie w smartfonach podobnych gabarytów, choćby za sprawą ogniw krzemowo-węglowych o wyższej gęstości.

Zatem jak spisuje się to w codziennym użytkowaniu? Ku mojemu zaskoczeniu, bardzo dobrze, a wprost świetnie, bowiem – mimo teoretycznie takiej samej baterii – w moim odczuciu, realny czas pracy jest trochę lepszy niż w Galaxy S24+. Sugeruje nam to, że w pewnym stopniu może być to pokłosie zastosowania Snapdragona w miejsce Exynosa.

Odłączając telefon od ładowarki rano, ani razu nie udało mi się rozładować go w trakcie dnia, przed wieczorem – nawet, gdy w grę wchodziło korzystanie z 5G lub LTE. Przy intensywniejszym użytkowaniu, około północy Galaxy S25+ często wskazywał jeszcze 20-25% baterii, co oczywiście i tak nie pozwoliłoby na korzystanie z niego następnego dnia.

Gdy telefon gościł w moich rękach rzadziej, dzień kończyłem z około 40% zapasem mocy i tu już byłem w stanie pokorzystać z niego do popołudnia dnia następnego. Możemy więc śmiało uśrednić, że w moim przypadku czas pracy wynosił od jednego pełnego do półtora dnia.

Przekłada się to na wyniki czasu na włączonym ekranie oscylujące w okolicach 7-8,5 godzin przy większym wykorzystaniu sieci WiFi, do około 7 godzin w trybie mieszanym i circa 5-6 godzin korzystając znacznie więcej 5G lub LTE.

Skoro fizyczna wielkość baterii pozostała bez zmian, to może chociaż jest szybsze ładowanie? No niestety, nie ma. Choć i tak Galaxy S25+ jest w znacznie bardziej komfortowej pozycji od swojego mniejszego brata, bowiem oferuje on ładowanie przewodowe 45 W (Galaxy S25 wciąż ma tylko 25 W), bezprzewodowe 15 W oraz zwrotne indukcyjne 4.5 W.

Przy użyciu ładowarki w standardzie Power Delivery (w moim przypadku takiej o mocy 100 W), telefon jest w stanie – wedle moich pomiarów – przyjmować pełne 45 W. Po upływie równo 30 minut, smartfon wskazywał 63% baterii, zaś 100% naładowania pojawiało się, gdy minęła godzina i 12 minut.

I, jasne, przyznaję, że są to bardzo przyzwoite wyniki, ale nijak nie mają podjazdu do niektórych konkurentów. Tak oto bowiem, Honor Magic 7 Pro ładuje się do 100% w 33 minuty, podobnie wygląda to też w przypadku OnePlusa 13. Oba te smartfony obsługują bowiem 100-watowe ładowanie.

samsung galaxy s25 plus smartfon

Aparat, czyli jakie zdjęcia robi Samsung Galaxy S25 Plus?

Kolejny rok z rzędu Samsung nie zdecydował się na dokonanie zmian w aparatach dwóch niższych modeli swoich flagowców. Samsung Galaxy S25+ został więc wyposażony w dokładnie ten sam zestaw obiektywów o takich samych parametrach, co w modelach Galaxy S24+ oraz Galaxy S23+.

Konkretniej, mamy tu trzy oczka – główny sensor o rozdzielczości 50 Mpix z optyczną stabilizacją i przysłoną f/1.8, ultraszeroki kąt 12 Mpix o polu widzenia 120° (przysłona f/2.2), a także teleobiektyw 10 Mpix z 3-krotnym zbliżeniem optycznym, OIS i jasnością f/2.4.

Pokuszę się o stwierdzenie, że zdjęcia wykonywane Samsungiem Galaxy S25+ prezentują identyczną jakość, co w zeszłorocznym modelu. Otrzymujemy tu zatem bardzo uniwersalny, dobry aparat, mający jednak zarówno swoje blaski, jak i cienie. Jak na smartfony Samsunga przystało, kolorystyka zdjęć jest nasycona, co zdecydowanie może się podobać, fotki cechują się szerokim zakresem tonalnym i fajną plastyką.

Główny obiektyw to – bez zaskoczenia – najmocniejsze ogniwo z tej trójcy. Oferuje on wysoką szczegółowość, skuteczny HDR i dobrze wyglądające rozmycie tła za pierwszym planem. Autofocus działa sprawnie, ale miewa problemy z ostrzeniem na mniejsze obiekty z bliska, ale gdy już się uda wyostrzyć, to bokeh jest naprawdę ładny.

Dla uzupełnienia jeszcze kilka zdjęć w pionie z głównego obiektywu:

Ultraszeroki kąt jest spójny kolorystycznie z głównym obiektywem, ale już widać tu pewne braki w szczegółowości względem niego. W zdecydowanej większości przypadków wykonane nim zdjęcia wyglądają dobrze, choć zdarza się widoczne zaszumienie na brzegach kadru w słabiej oświetlonych sceneriach.

Teleobiektyw oferuje 3-krotne zbliżenie optyczne i maksymalnie 30-krotne cyfrowe. Z racji dość niskiej rozdzielczości matrycy (dla przypomnienia jest to 10 Mpix), samo optyczne przybliżenie 3x wygląda bardzo zadowalająco, ale czym dalej w las, tym słabiej.

W moim odczuciu, akceptowalną jakość oferuje maksymalnie 10-krotny zoom. Zbliżenie 30x wygląda już po prostu słabo, jest pozbawione detali i nierzadko pełne szumów.

Nie brak oczywiście trybu nocnego, włączającego się z automatu, gdy algorytmy oprogramowania uznają, że zachodzi taka potrzeba. W razie, gdybyśmy sami uznali, że w tym momencie chcemy już włączyć go ręcznie lub wydłużyć czas naświetlania, to oczywiście tryb nocny jest też dostępny do wyboru z poziomu wszystkich trybów foto.

Najczęściej algorytmy same celnie dobierają czas naświetlania i raz nawet zdarzyło mi się, że ręcznie wybrany tryb nocny zrobił gorsze zdjęcie aniżeli automatyczny.

I, cóż, w ogólnym rozrachunku, tryb nocny spełnia swoje zadanie. Fotki po zmroky wykonywane Galaxy S25+ są z reguły odpowiednio naświetlone, nie wyglądają sztucznie i zazwyczaj nie widać na nich przepaleń przy punktach światła, szyldach czy neonach.

Selfie wykonywane są aparatem o rozdzielczości 12 Mpix z polem widzenia 80°. Ich jakość jest po prostu bardzo dobra – kolorystyka jest zbliżona do naturalnej, barwy skóry nieprzekłamane, a szczegółowość w zupełności wystarcza. Nie brakuje możliwości robienia zdjęć z szerszego i węższego pola widzenia, a także trybu portretowego.

Wideo nagramy maksymalnie w rozdzielczości 8K z 30 klatkami na sekundę, przy czym jest ona dostępna tylko z głównego obiektywu. Po przeskoczeniu na 4K 60 klatek, zyskujemy już opcję nagrywania ze wszystkich trzech ogniskowych. Samsung Galaxy S25+ pozwala też kręcić wideo w szerokim zakresie dynamicznym HDR oraz profilu kolorów Log – to ostatnie stanowi tu nowość.

A co z samą jakością filmów? Śmiem twierdzić, że zaszedł w materii nagrywania wideo pewien progres, co jest dostrzegalne przede wszystkim podczas przełączania się między obiektywami, które jest teraz bardziej płynne. Poza tym, kolorystyka filmów jest nasycona, reakcja na zmianę eskpozycji bardzo szybka, a autofocus działa szybko, choć czasem mógłby być odrobinę bardziej celny przy ostrzeniu z mniejszej odległości.

samsung galaxy s25 plus smartfon

Podsumowanie – jaki jest Samsung Galaxy S25?

Nie ukrywam – mam lekki problem z końcową oceną Samsunga Galaxy S25+. Z jednej strony, mamy do czynienia z niewątpliwie bardzo, bardzo dobrym i w gruncie rzeczy kompletnym smartfonem. Z drugiej jednak, zmian względem poprzednika jest po prostu mało, a mój chyba największy zarzut co do braku zmian tyczy się aparatu.

Najpierw, nie mogę odmówić zalet – do tych wliczam chociażby bardzo dobry ekran, świetną wydajność i dobrą kulturę pracy na co dzień, funkcjonalny i estetyczny interfejs One UI 7 z funkcjami Galaxy AI oraz integracją z Gemini, dobrą baterię i wysoką jakość wykonania.

Aparat pod kątem plastyki i kolorystyki oferuje naprawdę bardzo dobrą jakość zdjęć, ale niekiedy trudno nie dostrzec pewnych braków w szczegółowości kadrów za sprawą niskich rozdzielczości ultraszerokiego kąta oraz teleobiektywu. Przydałoby się, by Samsung wreszcie odświeżył zaplecze fotograficzne także i dwóch niższych modeli flagowców, skoro Galaxy S25 Ultra de facto takiego odświeżenia się doczekał.

Czy czegoś bezwzględnie brakuje albo powinno być lepsze? Ładowanie o mocy 45 W to – patrząc na konkurencję oferującą po 80 W czy 100 W – wciąż trochę mało, zaś nagrzewanie pod obciążeniem mogłoby być jednak mniej odczuwalne. Oprócz tego, aparatowi wciąż brak trybu makro.

Samsung Galaxy S25+ to smartfon, który warto rozważyć przede wszystkim wtedy, gdy szukamy flagowego urządzenia, ale jednocześnie nie zależy nam na bezwzględnie najlepszym aparacie, a chcemy głównie topowej wydajności, dobrej baterii i długiego wsparcia pozwalającego tym samym na długoterminowe użytkowanie.

Wybór smartfonów na flagowej półce jest aktualnie tak obszerny, że każdy znajdzie coś dla siebie. A to jest niekoniecznie na rękę Samsungowi, bo chińska konkurencja w tym roku jest niezwykle atrakcyjna. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że osobiście – mając do dyspozycji pięć tysięcy złotych – spoglądałbym w stronę OnePlusa 13 albo dołożył parę stówek do Oppo Find X8 Pro.

samsung galaxy s25 plus smartfon
Recenzja Samsung Galaxy S25+. Bardzo dobry, ale czy to wystarczy?
Zalety
bardzo dobry wyświetlacz
świetna wydajność
bardzo dobre głośniki i wibracje
wysoka jakość wykonania
Galaxy AI i integracja z Gemini
dobra jakość zdjęć
długie wsparcie aktualizacyjne
Wady
wciąż dość wolne ładowanie na tle konkurencji
nadal brak trybu makro w aparacie
spore nagrzewanie pod większym obciążeniem
8.8
Ocena
Redaktor, recenzent