Hammer Energy X
fot. Katarzyna Pura

Recenzja Hammer Energy X. Smartfon wzmocniony, ale…

Najnowszy smartfon z serii Hammer, jakim jest model Energy X, zawitał do mnie na testy. Jak ten intrygujący telefon sprawuje się w codziennym użytkowaniu? Kto powinien się nim zainteresować i czy jest to dobry wybór na tle konkurencji? Zapraszam Was do przeczytania mojej recenzji i wyrobienia sobie własnej opinii na temat tego niecodziennego urządzenia.

Smartfony HAMMER

Prawdopodobnie każda osoba, która potrzebuje urządzenia mobilnego do zadań specjalnych, kojarzy markę Hammer. Te wzmocnione smartfony marki mPTech (do której należy też myPhone) są na ogół chwalone przez swoich użytkowników, choć rzecz jasna nie przez wszystkich i nie każdy model. Niemniej, skoro na łamach naszego portalu niejednokrotnie mogliście przeczytać recenzje produktów tej marki (jak chociażby modelu Blade 3 czy Active 2 LTE), toteż najnowszego Energy X po prostu nie mogło u nas zabraknąć.

Miałem przyjemność… nie, to za mocne stwierdzenie… miałem możliwość zweryfikować to, jak się sprawuje w praktyce i zasadniczo jestem nim nieco zawiedziony. Co w moim odczuciu nie zagrało, co mogło pójść lepiej, a co Hammer Energy X (tak dla odmiany) robi dobrze? Z ogromną chęcią wszystko Wam opowiem…

Hammer Energy X
Smartfon Hammer Energy X przychodzi do nas w dość skromnym opakowaniu… (fot. Katarzyna Pura)

Specyfikacja (nie) dla speca

Zanim jednak przejdziemy do kwestii wydajności, wyświetlacza, baterii, pancerności i tak dalej (niekoniecznie w tej kolejności), niechaj tradycji stanie się zadość. Tradycji związanej z zaprezentowaniem tabelki z parametrami smartfona oczywiście! Ta niestety nie napawa optymizmem, co ma pokrycie w rzeczywistości, jednak nie uprzedzajmy faktów.

Zapraszamy na scenę gwiazdy wieczoru – suche dane:

SystemAndroid 12
ProcesorMediaTek Helio G25 MT6762V (2 GHz, 8x ARM Cortex-A53)
GPUPowerVR Rogue GE8320 (650 MHz)
RAM4 GB
Pamięć wewnętrzna64 GB, eMMC, ext4
Aparat przedni8 Mpix
Aparat tylny13 Mpix + 2 Mpix
Wyświetlacz5,5 cala IPS HD+ (1440 x 720), 60 Hz, 296 ppi, Gorilla Glass 3
Bateria5000 mAh, Li-ion, funkcja PowerBank
Czujniki i moduły łącznościWi-Fi, LTE, NFC, GPS, Bluetooth, akcelerometr, magnetometr, grawitacyjny, światła, krokomierz, żyroskop, czytnik linii papilarnych, skaner twarzy
Dual SIMhybrydowy (2x nanoSIM lub nanoSIM + karta pamięci microSD), obsługa eSIM
ŁadowanieUSB-C, szybkie ładowanie Pump Express (do 18 W)
Slot na kartę microSDtak (do 256 GB)
Gniazdo słuchawkowetak
OdpornośćIP69, odporność na upadek z wysokości 1,5 m, odporność na skrajne temperatury (od -40 do +70 stopni Celsjusza)
Wymiary153,5 x 75,5 x 14,2 mm
Waga252 g
Premiera15 maja 2023 roku
Cena999 złotych

Pierwszą rzeczą, jaka niewątpliwie rzuca się w oczy bardziej doświadczonym użytkownikom, jest zapewne zastosowany w smartfonie procesor Media-Tek Helio G25. Rdzenie ARM Cortex-A53 to niskowydajne potworki, dla których obawiam się, że nie ma miejsca we współczesnym świecie mobilnym. Moje przekonanie niestety potwierdza działanie samego urządzenia, niemniej o wydajności tego sprzętu nieco później.

System plików eMMC jest z kolei niezłą opcją (chwila, chwila, wiem, że UFS jest o niebo lepszym rozwiązaniem, daj mi dokończyć), jak na zastosowane podzespoły. W recenzowanym przeze mnie realme C55 był wąskim gardłem dla wydajności smartfona, jednak w przypadku Hammer Energy X zastosowanie lepszej pamięci nie wpłynęłoby znacząco lepiej na działanie tego urządzenia, natomiast mogłoby na cenę. Ostatecznie mowa o telefonie znacznie, ale to znacznie gorszym, jeśli o wydajność chodzi.

Nie da się również przejść obojętnie wobec wagi tego cuda – to prawdopodobnie najcięższy telefon, jaki miałem w ręce od dłuższego czasu. Moja przyjaciółka stwierdziła, że wygląda jak czołg, mój przyjaciel z kolei, że czymś takim można zrobić komuś bardzo poważne kuku, a ja zgadzam się z nimi w każdym aspekcie.

Co do wyglądu i kolorystyki – kwestia gustu. Mnie się z grubsza podoba, osoby z mojego otoczenia z kolei różnie się na ten temat wypowiadały.

Octa-Core z taktowaniem 2 GHz – zgadza się. Szkoda, że nie wspominacie o tym, że mowa o rdzeniach Cortex-A53 ;) (fot. Katarzyna Pura)

Skromna zawartość małego opakowania

Otwierając pudełko z Hammerem byłem przygotowany na ujrzenie standardowego zestawu, czyli smartfona, ładowarki, kompletu dokumentów, kostki i igły. Wyobraźcie sobie me zdziwienie, gdy okazało się, że wewnątrz tego cuda za prawie 1000 złotych, jest bardzo, ale to bardzo ubogo. Wewnątrz znajdziemy bowiem instrukcję obsługi, smartfon, kabel do ładowania i kartę G+D Mobile Security, potrzebną do skonfigurowania karty eSIM.

Nie uświadczymy jednak kostki do ładowania (jak wspomniałem, dostajemy sam przewód), ani… igły do otwierania tacki! Trochę nie rozumiem takiego ruchu ze strony producenta, skoro tacki ze slotami na karty nie wyjmiemy bez takowej, ale niech będzie, że myPhone wyszedł z założenia, że każdy takową już ma. Ewentualnie jest to mankament sprzętu, który do mnie przyszedł (nie, nic z opakowania mi nie wypadło).

Napomknę tylko, że te igły też mogą się zepsuć, toteż oszczędzanie na tym elemencie nie jest najlepszym pomysłem. Chyba że w ramach działania proekologicznego, choć w moim odczuciu byłby to bardziej greenwashing

Hammer Energy X
Do wyciągnięcia tacki potrzeba igły, jednak tej nie uświadczymy w zestawie… (fot. Katarzyna Pura)

Ślimaczy mistrz

Zastosowany w tym smartfonie procesor ma już niemal trzy lata na karku (o GPU nawet nie będę wspominał), choć w momencie debiutu do najbardziej wydajnych też nie należał. W połączeniu z 4 GB RAM (maksymalna obsługiwana wartość to 6 GB), wciąż nie powala wydajnością. Na otwarcie każdej aplikacji należy nieco poczekać (kilka sekund), ale przeważnie – i to jest słowo klucz – nie przyprawia to użytkownika o ciepłe myśli w kierunku producenta…

Co ciekawe (albo raczej straszne), smartfon ten potrafi zamknąć aktualnie wykorzystywaną przez nas aplikację, jeśli stwierdzi, że brakuje mu pamięci. Kilkukrotnie zdarzyło mi się więc nagłe zamknięcie Messengera czy Discorda. Gry również nie są wolne od tego mankamentu. Choć w Teamfight Tactics jakimś cudem udało mi się zagrać bez powrotu do pulpitu, tak przechodząc jednak coś na kształt lochu w AFK Arena, smartfon dosłownie wykopał mnie z aplikacji.

Pod kątem wydajności jest to prawdopodobnie jeden z najgorszych smartfonów, jakie wpadły mi w ręce. Moje odczucia zresztą potwierdzają wyniki benchmarków – tak niskich już dawno nie widziałem. Nawet tablet Acer Iconia Tab P10 wypada o niebo lepiej w testach syntetycznych, a umówmy się, że specyfikacja nie powala. Mimo to muszę przyznać, że wszystko działa w nim płynnie i wciąż uważam, że jest to dobry tablet – uczciwie jednak zaznaczę, że istnieją lepsze opcje w podobnej cenie.

Ciekawy design…

Wokół ekranu znajduje się obudowa, na obudowie są wejścia i przyciski, dziękuję, dobranoc. Jakkolwiek chciałbym tak napisać, to prawdopodobnie Szefowa by mnie za to zjadła (cieplutkie pozdrowienia ;P), toteż postaram się być nieco bardziej… szczegółowy, jeśli chodzi o przedstawienie smartfona. No dobrze, to jak wygląda Hammer Energy X? Zależy, kogo spytamy…

Na spodniej części obudowy znajduje się pomarańczowy pasek z gumy, przytwierdzony do smartfona śrubką, pod którym znajdziemy wejście USB-C oraz port słuchawkowy. Obok wspomnianej śrubki znajduje się mikrofon. Po wierzchniej stronie nie ma nic, w tylnej części obudowy znajdziemy mikrofon, obiektywy, głośnik mono (jego jakość… może nie mówmy teraz o tym…) i latarka.

Na lewej krawędzi obudowy znajdziemy tackę oraz przycisk funkcyjny, natomiast na prawej – przyciski do sterowania głośnością, włącznik oraz czytnik linii papilarnych, który nie został wbudowany w przycisk zasilania.

Z przodu natomiast znajduje się ekran (niesamowite!), aparat do selfie oraz głośnik do rozmów. Sama obudowa smartfona jest wykonana głównie z gumowych i metalowych elementów, co ma sens, biorąc poprawkę na fakt, że mowa o wzmocnionym urządzeniu.

Jedyne kolory, na jakie się natkniemy, to czarny i pomarańczowy i z tego, co mi wiadomo, inne wersje kolorystyczne nie są przewidziane. Wątpię jednak, żeby grupie docelowej tego urządzenia specjalnie fakt ten przeszkadzał…

Okropny ekran

Ostatnio coś bardzo lubię narzekać – czy to tutaj na wydajność, głośnik i ekran w Hammer Energy X, czy ostatnio na absolutnie okropne Redfall. Niemniej to nie tak, że jedyne, co robię, to wyciągam wady – na przykład Soundcore VR P10, z których korzystałem podczas testów tego smartfona, są dla mnie jednymi z najcudowniejszych pchełek, jakie kiedykolwiek powstały! Klucz sprzętowy nie wchodzi jednak do Energy X, przez wzgląd na grubą obudowę wokół USB-C…

Wracając jednak do tematu, bo powyższa dygresja była zdecydowanie za długa – tragiczny ekran. Jeśli chodzi o jasność, to minimalna była w porządku, szczególnie podczas korzystania ze smartfona w nocy, jednak maksymalna… o matko, w lekkim słońcu pojawiają się problemy, ale przy większym z widocznością jest bardzo źle. Co absolutnie śmieszne, po ustawieniu maksymalnej wartości podświetlenia, urządzenie wyrzuca powiadomienie „ekran jest zbyt jasny”. Drogi Hammerze, nie, nie jest…

Co się zaś tyczy odwzorowania kolorów… może nie będę się nad tym za bardzo pastwił? Jest złe, barwy wydają się przejaskrawione i mam wrażenie, że odwzorowanie palety RGB w tym smartfonie nie sięga nawet 70%. Połączenie 5,5-calowego ekranu z rozdzielczością HD+, choć nie wydawało mi się najszczęśliwszym pomysłem, okazało się działać całkiem sprawnie.

Odświeżanie ekranu też nie boli, choć i nie ma się czym chwalić (mamy bowiem do czynienia z podstawowym odświeżaniem 60 Hz). Co jednak niewybaczalne, ekran ma tendencję do migania, szczególnie w bardziej wymagających aplikacjach – włączenie opcji przeciwdziałania temu działa niczym placebo na pacjenta, który zdaje sobie sprawę z faktu, że nie dostaje leku (czyli wcale).

Hammer Energy X
Ja wiem, że nasza strona wygląda zawsze pięknie, nawet na takim ekranie, jednak inne treści są… wątpliwej jakości, że się tak wyrażę. (fot. Katarzyna Pura)

Muzyki to Ty na tym nie posłuchasz…

Jak wspomniałem wyżej, głośnik mono jest absolutnie, ale to absolutnie okropnej jakości. Chwała za obecność niezawodnego modułu Bluetooth (choć inne moduły zawieść potrafią, ale o tym nieco później), gdyż w przeciwnym wypadku miałbym prawdopodobnie koszmary. OnePlus Nord CE 3 Lite 5G miał (poza przydługawą nazwą) świetne głośniki, więc być może dlatego jestem ekstra cięty dla Hammera, ale nawet mój przyjaciel stwierdził, że dźwięk, wydobywający się z tego urządzenia, jest (i tutaj cytat) „po prostu straszny”…

Do rozmów smartfon ten zdaje się jednak w pełni wystarczający, ponieważ – choć głos rozmówcy jest nieco zniekształcony (przynajmniej w porównaniu do tego, czego uświadczyłem w dotychczasowych smartfonach) – to pozostaje zrozumiały i słyszalny.

Jeśli więc nie mamy w planach korzystać z niego do konsumpcji treści, a przypominam, że smartfon jest wyposażony w Bluetooth i gniazdo słuchawkowe, więc nie jesteśmy na to skazani, to prawdopodobnie nie trzeba się tym aspektem Hammera zadręczać. W przeciwnym razie sugeruję pomyśleć nad innym urządzeniem.

Bank energii

Urządzenie wyposażone zostało w akumulator o pojemności 5000 mAh, wspierany (o dziwo) szybkim ładowaniem Pump Express. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że kostka nie została dołączona do opakowania, będziemy sobie musieli wykombinować takową sami – smartfon wyciśnie maksimum z kostki 18 W. Ciekawie jest o tym pisać, mając w pamięci wspomnianego wyżej OnePlusa, który miał dołączony zasilacz mocniejszy (67 W), niż możemy znaleźć u części laptopów biznesowych…

Takie parametry wystarczą nam na około 1,5 do 2 dni użytkowania, natomiast naładowanie go do 100% zajmowało mojej kostce około 2 godzin. Inna kwestia, że nie znam jej parametrów (szczerze pisząc, nie wiem nawet, od jakiego jest urządzenia), ale na pewno nie ma 18 W. Toteż w ramach weryfikacji informacji dotyczącej szybkiego ładowania, postanowiłem podpiąć smartfon do swojej ładowarki od Motoroli edge 20 (nie mylić z modelem Pro), która ma 30 W. Jak długo musiałem czekać na pełne naładowanie Hammera…?

Cóż, z jakiegoś powodu mowa o czasie ponad 2,5 godziny. Warto także odnotować, że smartfon nagrzał się do dość wysokiej temperatury – nie jestem pewien, co tu się wydarzyło, ale chyba nie chcę wiedzieć. Pozostawiłem więc ładowanie tej bliżej nieokreślonej kostce, która przynajmniej nie sprawiała, że telefon parzył dłonie.

Co się zaś tyczy możliwości wykorzystania tego sprzętu w charakterze powerbanku, to teoretycznie taka opcja istnieje. Jak się jednak sprawdza w praktyce? Żeby to sprawdzić, wyciągnąłem swój mniejszy tablet z baterią naładowaną w 84% i podpiąłem do tego czarno-pomarańczowego cuda. Odnotujmy, że Energy X miał baterię naładowaną również w 84%. Jak długo zajęło podładowanie tabletu do 100% i jaki procent został ściągnięty z baterii Hammera…?

Hammer Energy X
Te promienie, te odbicia, te kolory… Ta grubość, ta waga, ta wydajność… (fot. Katarzyna Pura)

Zdecydowanie za długo (podpięty o 16:41, odpięty o 18:51), gdyż naładowanie tabletu do pełna zajęło ponad 2 godziny. Bateria Hammer Energy X skurczyła się znacząco (do 53%), co oznacza, że aby doładować 16% baterii o pojemności 5100 mAh, należy poświęcić 31% baterii o pojemności 5000 mAh. Nie potrzeba doktoratu z matematyki, żeby widzieć, jak skrajnie nieopłacalny jest to biznes, jeśli myślimy o ładowaniu innego urządzenia (chociaż do podładowania etui ze słuchawkami nadaje się świetnie).

Niemniej warto zapewne odnotować fakt, że po wykorzystaniu smartfona w charakterze powerbanku, musiałem go zresetować. Podłączony do PC lub innego urządzenia dalej identyfikował się bowiem jako źródło energii i nie było mowy o przenoszeniu jakichkolwiek plików. Chociaż, nie powiem, żeby informacja o tym, iż smartfon dostarcza zasilanie do mojego komputera, nie wywołała uśmiechu na mojej twarzy. Politowania, ale wciąż uśmiechu ;)

Czujniki oraz moduły łączności działają… w większości przypadków

Tutaj nie ma chyba większego sensu rozwodzić się nad ogólnymi aspektami związanymi z humorami czujników, toteż przejdę od razu do rzeczy. Moduły, odpowiedzialne za połączenie WiFi, Bluetooth oraz dane mobilne, działają niezawodnie i nic im nie mam do zarzucenia. Podobnie rzecz ma się z zasięgiem sieci, choć podczas rozmów kilkukrotnie moi rozmówcy skarżyli się na to, że coś przerywa (może to jednak być wina mojego operatora). Skaner twarzy oraz czujnik biometryczny także nie sprawiają najmniejszych problemów i działają wybornie.

Lokalizacja w tym smartfonie ma natomiast swoje humory – podczas przejazdu z mojego domu do galerii handlowej, GPS odbierał sygnał. Pokazywał moją faktyczną pozycję dość dokładnie i myślałem, że niczego nie będę mu w stanie zarzucić. W drodze powrotnej jednak lokalizacja stwierdziła, że nie ma ochoty dalej pracować i, gdy wjeżdżałem do garażu, GPS pokazywał, że wciąż jestem na rondzie, które znajduje się przed wspomnianą galerią handlową.

Później natomiast, gdy musiałem również się wybrać w inne miejsce, GPS ponownie zdurniał i, gdy dojechałem do swojego celu, wedle telefonu wciąż stałem pod garażem. Dobrze, że znałem drogę, bo w przeciwnym wypadku prawdopodobnie byłbym zgubiony – na nic się bowiem zdały odłączanie i ponowne podłączanie Android Auto (dodam, że połączenie odbywało się po kablu).

Hammer Energy X
Lokalizacja tutaj działa… jeśli akurat ma na to ochotę! (fot. Katarzyna Pura)

Zakładam, że warto także odnotować fakt, iż telefon ten do samochodu udało mi się podpiąć jedynie dwa razy. Późniejsze próby spełzały na niczym, gdyż sprzęt ten usilnie odmawiał połączenia (naprzemienne łączenie i odłączanie kabla). Nie jest to wina ani kabla, ani samochodu, co mogłem ustalić w dość prosty sposób, jakim jest podłączenie innych moich urządzeń do pojazdu za pomocą wspomnianego przewodu. Okazuje się więc, że Hammer może mieć swoje humory nawet w kwestii podpięcia do pojazdu…

Wykorzystanie Hammer Energy X w charakterze mobilnego hotspota przeważnie natomiast działa, jednak kilkukrotnie zdarzyło się, że z niewiadomego powodu urządzenie samoistnie go wyłączyło.

Co się zaś tyczy gniazda słuchawkowego, to działa, ale jego umiejscowienie tuż obok śrubki przytrzymującej gumkę, może okazać się mocno problematyczne dla części słuchawek. O ile moje SteelSeries Arctis 3 nie miały z tym większego problemu, o tyle dla RedRagon Thunder Pro E200 okazało się to być miejsce… mało komfortowe, że tak to ujmę.

Przy grubszych oplotach kabla podpięcie słuchawek (lub głośników – kto bogatemu zabroni?) może być więc problematyczne lub wręcz niemożliwe (klucz sprzętowy od Soundcore VR P10 pozdrawia). Chociaż to w sumie bardziej kwestia designu, niźli samego działania, jednak stwierdziłem, że warto to odnotować tutaj. Ostatecznie, po co odsyłać do wcześniejszej części tekstu, skoro można załatwić całość w jednym akapicie…?

Wygranie The World Photo Annual z tym aparatem jest poza zasięgiem

Rozumiem, naprawdę rozumiem, że aparat nie jest najważniejszy w smartfonie, którego głównym atutem jest swego rodzaju pancerność. Hammer Energy X pozytywnie mnie jednak zaskoczył, ponieważ dopóki mamy dostęp do dobrego oświetlenia (i nie korzystamy z zoomu), to fotografie wychodzą całkiem niezłe.

W galerii poniżej wartości przybliżenia i tryby możecie znaleźć w przypisie do każdej fotografii. Tryb portretowy radzi sobie najlepiej, choć i tak nie jest najwyższych lotów, natomiast przybliżenie to dramat – im wyższa wartość, tym zdjęcie jest bardziej rozjaśnione…

Sytuacji nie poprawiają też widoczne piksele w zdjęciach wykonanych w trybie automatycznym (np. przy zdjęciu z murem), bez przybliżenia. Jeśli nie ma podpisu pod zdjęciem, to oznacza, że zostało one wykonane w trybie automatycznym.

Czy muszę kogokolwiek przekonywać do tego, że aparat absolutnie nie radzi sobie w nocy? Odnotujmy także, że trybu tego nie obsługuje przednia kamera i możemy z jego (skromnych) możliwości skorzystać tylko w przypadku tylnego aparatu.

Swoją drogą, kto zwrócił uwagę na fakt, że Hammer pomylił drzewo z moimi włosami… (dla osób, które nie zauważyły – 4. zdjęcie od końca)?

Poza wideo, nagranym w znacznej większości, przy użyciu przedniego obiektywu, jeszcze jeden film, tym razem nakręcony w całości tylnym aparatem tego smartfona, w warunkach dziennych i bez edycji. Przybliżenie 4x to maksymalna wartość, która z jakiegoś powodu uwielbia prześwietlać całe ujęcie (co widoczne jest także w galerii zdjęć powyżej).

Wiatru w poniższym filmie trudno jest nie usłyszeć, ale… nie było go słychać! Oczywiście, jest na nagraniu, sam to słyszę, jednak w parku dało się go poczuć i było widać, jak porusza roślinami, jednak to, co serwuje nam mikrofon tego smartfona, daje odczucie wichury (bo tak ciężko to nie oddycham…). W rzeczywistości jednak był to lekki i przyjemny szum…

Wzmocniony, niezbyt mocny, ale z ciekawymi funkcjami

Zanim przejdę do tej części, na którą wszyscy z niecierpliwością czekacie, czyli znęcania się nad biednym smartfonem (w celu ustalenia jego faktycznej odporności rzecz jasna), pochylę się jeszcze na moment nad funkcjami, których próżno szukać w „zwyczajnych” urządzeniach. No, może nie licząc funkcji liczenia kroków, bo łatwo ją można znaleźć niemal wszędzie… O jakich więc funkcjach mowa…?

Co myślicie o funkcji zwanej „Alarm”? Pewnie wydaje się Wam, że mowa o budziku (co w sumie miałoby sens), jednak… jesteście w błędzie! Alarm oznacza bowiem alarm (#geniusz) – telefon wydaje z siebie dźwięk oraz miga zarówno ekranem, jak i latarką (o ile włączymy tę funkcję). Nie jest to jednak zbyt intensywne w świetle dnia, niemniej w nocy trudno by to było przeoczyć… Przynajmniej sygnały świetlne, bo głośność tego alarmu jest co najwyżej śmieszna.

Niby można to podgłośnić, ale czy przypadkiem smartfon nie powinien z automatu ustawić maksymalnej wartości głośnika…? Bo zakładam, że jest to do informowania o naszej obecności w jakimś miejscu w sytuacji awaryjnej…

HAMMER TIME!!!

To ta chwila, to ten punkt, w którym znęcam się nad biednym Hammerem! Przyznam się bez bicia, że gdy tylko smartfon ten wpadł w me dłonie, pragnąłem nim rzucić. Na początku dlatego, że ponoć miał to przeżyć, potem przez wzgląd na to, jak działał… Jak to jest jednak w praktyce? Czy jest w stanie przeżyć upadek z 1,5 metra? Czy przeżyje utopienie? Czy upadek nie sprawi, że sprzęt ten się rozszczelni? Sprawdźmy!

Na początku zafundujemy Hammerowi kąpiel, która trwać będzie 30 minut. Następnie upadek z wysokości 1,2 metra (powinien to przeżyć), 1,5 metra (producent uważa, że wytrzyma) i 1,8 metra (może to przeżyje…). Rzecz jasna rzuty powtórzymy, żeby mieć absolutną pewność. Następnie mam zamiar go wykąpać raz jeszcze, ponownie przez 30 minut – jeśli się nie rozszczelni i wciąż będzie funkcjonował, dostanie 10 punktów.

Ile wytrzymał…?

Skurczybyk wytrzymał dosłownie wszystko – pierwsze topienie, powtórzone rzuty (z czego kilka naprawdę paskudnych) oraz drugie utopienie. Część poprzednich urządzeń tego typu, które miały okazję znaleźć się na naszym portalu, spadały i rozbijały się (np. Hammer Blade 3), podczas gdy inne wytrzymywały serię rzutów, ale rozszczelniały się i poddawały wodzie (jak chociażby Hammer 5 Smart).

W przypadku Hammer Energy X muszę przyznać, że sprzęt dalej działa i, poza kilkoma otarciami, nic mu nie jest. A rzucałem nim jeszcze poza nagraniami…

Hammer Energy X
Hammer Energy X to smartfon, któremu wiele mogę zarzucić. Brak odporności nie jest jednak jedną z tych rzeczy (fot. Katarzyna Pura)

Pancernik dla… no właśnie – dla kogo?

Jakkolwiek smartfony Hammera przeważnie budziły pozytywne emocje, tak model Energy X pozostawił po sobie bardzo mieszane uczucia. Mam świadomość, że smartfonów o zwiększonej odporności nie powinno się recenzować na równi ze zwykłymi urządzeniami, ale jednak szanujmy swoje pieniądze. Hammer Energy X (poza faktyczną pancernością), nie oferuje absolutnie nic, co przekonałoby mnie do niego. Nie pomaga mu w tym też przestarzały procesor, kapryśne moduły i spora konkurencja…

No właśnie – konkurencja. Ta oferuje swoje modele w podobnej cenie, jednak o znacznie lepszych parametrach. Mówię rzecz jasna o konkurencji w postaci innych pancernych smartfonów, które dostępne są na naszym rynku. Jeśli natomiast byśmy wyszli poza ramy pancerności, znalazłoby się wiele lepszych propozycji, dostępnych nawet w niższych cenach.

Hammer Energy X swoje najbardziej podstawowe zadanie, jakim jest zwiększona odporność, spełnia na medal. Nie będę udawał, że jestem w grupie docelowej producenta, bo tak nie jest, jednak obawiam się, iż myPhone musi poważnie rozważyć wprowadzenie nowszych podzespołów do swojego kolejnego smartfona. Nawet, jeśli wiązałoby się to z nieco wyższą ceną…

Recenzja Hammer Energy X
Recenzja Hammer Energy X. Smartfon wzmocniony, ale…
Internet Explorer wśród smartfonów?
Hammer Energy X byłby dobrym wyborem, gdyby pojawił się na rynku 2 lata temu. Niestety jednak, w dobie coraz szybszego stylu życia i potrzebie natychmiastowego dostępu do informacji, smartfon ten raczej nie przyciągnie do siebie klienteli. Fachowców może odrzucić fakt, że moduły, szczególnie lokalizacji, bywają w nim zawodne, przeciętnych użytkowników z kolei waga i wydajność. Nie pomaga mu również fakt, że konkurencyjne wzmocnione smartfony są niewiele droższe, przy jednoczesnym oferowaniu znacznie lepszych parametrów...
Wyświetlacz
3
Dźwięk
4
Aparat
5
Wydajność
5
Czujniki i moduły łączności
6
Design
7
Dodatkowe funkcje
8
Bateria
9
Odporność
10
Zalety
Czas pracy na baterii
Certyfikat IP69
Przycisk funkcyjny
Obsługa eSIM
Znośne zdjęcia przy dobrym świetle
Aplikacja "Narzędzia"
Pancerny nie tylko z wyglądu
Wady
Brak 5G
Wyświetlacz (jasność, odwzorowanie kolorów, rozdzielczość)
Przestarzały procesor
Brak praktycznego zastosowania dla funkcji Alarm
Aparat kompletnie nie radzi sobie w nocy
Kapryśne moduły łączności
6.3
Ocena