(fot. Google)

Google ubiło Stadię, a teraz pokazuje Chromebooki do grania w chmurze. Gdzie logika?

Chromebooki nie są do gier – właśnie z taką opinią chce walczyć Google, prezentując trzy nowe laptopy z Chrome OS na pokładzie. Dość szybko, bo jeszcze nie zakończyliśmy żałoby po Stadii.

Rusza granie na Chromebookach, tak jakby

Google postanowiło uruchomić akcję promującą nowe Chromebooki, które mają za zadanie rozprawić się z opinią, że na laptopach z Chrome OS nie da się grać. Żaden z nich nie jest produkcji giganta z Cupertino, a noszą na sobie sygnety innych producentów – Acera, ASUSA i Lenovo. Jednak Google dumnie nazywa je „pierwszymi laptopami zbudowanymi do grania w chmurze”.

Chodzi o modele Acer Chromebook 516 GE, ASUS Chromebook Vibe CX55 Flip i Lenovo Ideapad Gaming Chromebook. Każdy z nich może pochwalić się ekranem o częstotliwości odświeżania 120 Hz, podświetlaną klawiaturą (czasem nawet RGB) i funkcjami anti-ghosting oraz łącznością WiFi 6 lub WiFi 6E.

Oczywiście żaden z tych sprzętów nie ma mocnej karty graficznej. Najczęściej będą one polegać na układach zintegrowanych z procesorami. Gry w najwyższych detalach będą uruchamiane nie lokalnie, a na sprzętach, za dostęp do których użytkownicy zapłacą platformom GeForce NOW, Xbox Cloud Gaming czy Amazon Luna.

Na przykład aplikacja GeForce NOW będzie preinstalowana na gamingowych Chromebookach, więc dostęp do ulubionej gry będzie jeszcze prostszy. Oczywiście, o ile będziemy mogli polegać na szybkim internecie.

Google postanowiło ułatwić sprawę graczom, bo wraz z Chromebookami kupujący dostaną trzymiesięczny okres próbny usług Amazon Luna+ i NVIDIA GeForce NOW RTX3080 tier.4. To wystarczająco długo, by przyzwyczaić się do wygody grania w najwyższych możliwych ustawieniach graficznych.

Umarła Stadia, niech żyją Chromebooki

Osoby, które widzą, jak Google reklamuje teraz nowe gamingowe Chromebooki, a które przez ostatnie lata korzystały z platformy Stadia, mogą poczuć się nieco oszukane. Wszak gigant z Mountain View miałby idealną możliwość połączenia Stadii z Chrome OS. Najwyraźniej jednak coś nie pykło. Google jest wyjątkowo skuteczne w odcinaniu projektów, które nie okazały się sukcesem, więc Stadia idzie do piachu.

Szkoda tylko tych ludzi, którzy zainwestowali w Stadię swoje środki i czas. Teraz walczą o to, żeby choć po części zminimalizować straty, jakie wywołała decyzja Google.