Recenzja słuchawek Huawei FreeBuds 3. Odpowiedzmy wreszcie na to ważne pytanie: warto je kupić?

Rynek słuchawek mobilnych jest zdominowany przez konstrukcje dokanałowe. Nie sposób jednak nie zauważyć tego, że względnie dużo osób poszukuje czegoś mniej szczelnie zakrywającego kanał słuchowy, a mi nadarzyła się okazja, żeby przetestować słuchawki True Wireless właśnie tej kategorii. Poznajcie Huawei FreeBuds 3, czyli – nie oszukujmy się – bezpośrednią odpowiedź chińskiego producenta na jabłkowe słuchawki bezprzewodowe.

Recenzowane słuchawki zostały zaprezentowane 6. września tego roku i Karol zatytułował informujący o tym wpis słowami „Huawei FreeBuds 3, czyli jak kopiować AirPodsy i prześcignąć pierwowzór„. Ciekawe czy spodziewał się wtedy, że pół roku po premierze słuchawek AirPods 2. generacji, a w półtora miesiąca po wspomnianym wpisie, pojawią się AirPods Pro? ;) Oznacza to, że poprzeczka dla Huawei FreeBuds 3 została zawieszona jeszcze wyżej, bowiem w ofercie Apple również można znaleźć słuchawki typu True Wireless wyposażone w aktywną redukcję szumów. A to, czy recenzowane słuchawki prześcignęły pierwowzór… myślę, że pozostanie kwestią indywidualną dla każdego.

Pozwolę sobie na nieco dłuższy subiektywny wstęp niż zwykle, ale myślę, że zrozumiecie przyczyny tego zjawiska. Nie bez powodu wspomniałem także o AirPods Pro z aktywną redukcją szumów, choć słuchawki te mają konstrukcję bardzo odbiegającą od tej, do której przyzwyczaiło nas Apple przez minione lata. Moim zdaniem powód jest całkiem prosty – przez ostatnie miesiące przez moje ręce przewinęły się dziesiątki słuchawek z aktywną redukcją szumów i na podstawie tego pokuszę się o stwierdzenie, że nie istnieje dobra redukcja aktywna, bez redukcji pasywnej. Wydaje mi się to być zresztą całkiem oczywiste – po co nam usuwanie hałasów otoczenia przy użyciu technologii, jeśli naturalną, fizyczną drogą wciąż dociera do nas sporo dźwięków? Hipotetycznie da się temu przeciwdziałać, ale to sprawa zbyt skomplikowana, szczególnie jak na urządzenie tych gabarytów. Tym samym z taką zupełnie pierwszą oceną przeznaczenia słuchawek FreeBuds 3 mam spory problem – nie dlatego, że nie przepadam za tego typu konstrukcją, bo prywatną opinię w tym zakresie na czas testów odkładam do szuflady. Chodzi o to, że już na bazie samej analizy produktu wśród potencjalnych zalet urządzenia chciałbym wymienić douszną konstrukcję dopuszczającą do naszych uszu dźwięki z otoczenia, podczas gdy producent stawia na szali argument jeszcze lepszy, bo inteligentną redukcję szumów. To w takim razie po co otwarta konstrukcja, a nie znane i lepsze (na pewno w tym szczególnym zastosowaniu) rozwiązanie sprawy dokanałowo? Cóż, już teraz mam dosyć smutne podejrzenia, że… po prostu po to, żeby możliwie bardzo zbliżyć się do pierwowzoru. Bo podobieństwa nie sposób nie zauważyć. I kończąc już ten na pewno przydługi wstęp, możemy przejść do recenzji zasadniczej i wszystkich sekcji, które w takiej recenzji się zawsze pojawiają A – jak rozwinę w dalszej części tekstu – aktywna redukcja szumów w tego typu konstrukcji zdaje się mieć zauważalne zastosowanie, choć nieco odbiegające od zupełnego wyciszania otoczenia.

Specyfikacja techniczna Huawei Freebuds 3:

Cena w momencie publikacji wpisu: 699 złotych

Skoro już przy cenie jesteśmy, to brzydko byłoby nie wspomnieć o trwającej jeszcze przez kilka dni ofercie przedsprzedażowej. Jeśli zdecydujecie się na zakup przed 24 listopada, to gratis otrzymacie indukcyjną ładowarkę Huawei CP60 – gwoli precyzji, jej wartość w sklepach oscyluje w granicach 150 złotych.

Już teraz chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że dwie funkcje są dostępne ekskluzywnie dla posiadaczy EMUI 10 – w sieci można znaleźć niejasne doniesienia odnośnie do tego, że dzięki Bluetooth 5.1 i EMUI 10 również jakość przesyłanego dźwięku będzie wyższa, ale trudno mi wyraźnie się do tego ustosunkować, bo nie przygotowałem się na tak dokładny odsłuch porównawczy. Zresztą kodeki AAC i SBC (zwłaszcza ten drugi) raczej nie wskazują na to, jakoby przesyłany dźwięk był zupełnie perfekcyjny ;). Niemniej trzeba mieć na uwadze, że swój pełny potencjał FreeBuds 3 pokażą dopiero w duecie z nowszym smartfonem ze stajni tego producenta. A pamiętacie, jak informowaliśmy Was podczas targów IFA 2019 o tym, że Huawei P30 Pro pojawił się w dwóch nowych kolorach? Tak się składa, że podesłany przez producenta na czas testów egzemplarz w kolorze Morski Błękit (Mystic Blue) otrzymał aktualizację do Androida 10 oraz EMUI 10, a więc udało mi się sprawdzić funkcjonalność tych bezprzewodowych pchełek w pełni.

Wzornictwo i jakość wykonania

Do testów trafiła do mnie wersja czarna i… myślę, że ten design jest czymś w rodzaju love or hate – jednym pasować będą eleganckie Sennheiser Momentum True Wireless, innym Apple AirPods, a jeszcze innym stojące gdzieś pośrodku Samsung Galaxy Buds. Wątpliwości nie ulega, że Huawei mocno inspirował się jabłkową konstrukcją i zrobił to nazbyt wiernie. Jeżeli zestawilibyśmy oba modele obok siebie, to różnice na pewno byłyby widoczne, niemniej na pierwszy rzut oka wyróżnia je tylko kolor oraz etui, do którego przejdziemy za chwilę. Oczywiście zestawienie samych pojedynczych budsów czy podsów w tym samym kolorze byłoby niemal niezauważalne, chyba że zaczęlibyśmy się mocniej przyglądać. Względnie przemawia do mnie tutaj czarny kolor, mimo że to niezbyt kochany przeze mnie i niezbyt wdzięczny dla fotografującego, błyszczący piano black – zdecydowanie lepiej widziałbym tu grafitowy czy matową czerń, przy czym zupełnie nie rozumiem zastosowania srebrnych wstawek (precyzyjniej rzecz ujmując – w tej wersji kolorystycznej i w takiej formie, na jaką zdecydował się producent). Zdecydowanie lepiej sprawdziłby się tutaj albo jednolity czarny kolor albo może odrobina fantazji, jak miedziana wstawka, a nie ordynarny, srebrny plastik. No właśnie, bo istotne jest to, że to po prostu pomalowany w ten sposób plastik sprawiający wrażenie naprawdę taniego, relatywnie rzucający się w oczy. Pomijam oczywiście fakt, że takie tworzywo niemiłosiernie łapie paprochy czy wszelakiego rodzaju brud, co niestety widoczne jest na zdjęciu – nawet przetarcie ściereczką do okularów nie jest wystarczające.

A skoro już przy plastiku jesteśmy, to muszę powiedzieć to głośno – jego jakość nie jest wybitna. Nie jestem wiernym wyznawcą tego, że produkt premium nie może być wykonany z plastiku (może dlatego Sennheiser Momentum Wireless wcale nie są moimi ulubionymi słuchawkami? Pozostawmy tę dygresję na kiedy indziej ;)), ale jeśli już Huawei zdecydował się na zastosowanie tworzywa sztucznego, to fajnie by było, gdyby to nie sprawiało wrażenia taniego i tandetnego. Jestem świadomy, że walka toczy się też o lekkość, ale bez przesady. Warto nadmienić, że prawdopodobnie to tylko wrażenie – wstyd przyznać, ale jedna ze słuchawek FreeBuds 3 kilka razy mi upadła i nie uświadczyła w związku z tym żadnego uszczerbku, a więc na wytrzymałość raczej nie powinniśmy narzekać.

Reasumując wszystkie detale… Wybacz, drogi Huaweiu, ale całość składa się na to, że słuchawki wyglądają jak tania i dosyć nędzna inspiracja AirPodsami, a nie słuchawki, które jakkolwiek chcą z nimi konkurować. Jak już się tego czepiam – może jestem zbyt szczegółowy, ale czy nawet nazwa procesora W1 z AirPodsów musiała być inspiracją do nazwania obecnego tutaj układu Kirin A1? Nie można było pokusić się o Kirin FB3, Kirin FB1, Kirin Audio? Niby drobnostka, ale aż tak dokładne zbliżanie się do wszystkich aspektów konkurencyjnego modelu jest irytujące i po dostrzeżeniu różnic oczywistych, łatwo jest się zdenerwować na te mniej subtelne.

Lepsze słowo mogę na szczęście powiedzieć o etui. To ma specyficzny, okrągły kształt – jedna strona otwiera się niczym klapka, po drugiej znajdziemy gniazdo USB typu C (otoczone srebrną, drobną wstawką), obok którego jest niewielka dioda, która zaświeci się na czerwono podczas ładowania. Gdzieś z tyłu znajduje się jeszcze logo Huawei zlokalizowane na czarnym, jakby przykrytym przezroczystą warstwą, kwadratem. Nie uświadczyłem żadnych kłopotów z zawiasem i przez okres testów cały czas otwierał się płynnie i dostatecznie „sztywno”, więc myślę, że to nie powinno być źródłem żadnych kłopotów. Warto mieć na względzie, że pokrowiec wspiera ładowanie bezprzewodowe, a więc ewentualne braki w energii można uzupełnić nawet poprzez położenie ich na swoim smartfonie – to bardzo dobra funkcja. Dla odmiany etui ładujące zdecydowanie nie sprawia wrażenia tandety czy kiczu, lecz musicie mieć na względzie, że błyszczący czarny plastik niemiłosiernie się palcuje.

Obsługa i codzienne użytkowanie

Zacznijmy może od parowania. Na EMUI 9 proces ten przebiegał standardowo i bez żadnych problemów. Co prawda na EMUI 10 po otwarciu etui ładującego na ekranie smartfona powinien pojawić się dedykowany pop-up służący do parowania, ale nie udało mi się w żaden sposób go wywołać, a jednocześnie w chwili przygotowywania tego tekstu trudno znaleźć w sieci jakiekolwiek doniesienia na ten temat – nie mogę tego wytknąć jako wady, bo może wcześniejsze sparowanie jakoś wpłynęło na ten element. Słuchawek można oczywiście używać z aplikacją AI Life, jak i bez niej – trzeba jednak mieć na względzie, że kilka opcji dostępnych jest wyłącznie tam, jednak wystarczy jednorazowa konfiguracja, aby słuchawki na zawsze zapamiętały nasze preferencje.

No ale co z tym parowaniem? Co ciekawe, żeby je wywołać, trzeba kliknąć bardzo niewielki przycisk na etui, który naprawdę łatwo przeoczyć – dlatego, z pewną premedytacją, pominąłem jego wymienianie w opisie samego etui ładującego, w końcu przycisk ten jest niemal niewidoczny i używamy go tylko raz. Oczywiście po tym pierwszym ustawieniu wystarczy tylko wyjąć słuchawki z pudełka, aby natychmiastowo podłączyły się do smartfona. Czas wreszcie powiedzieć kilka dobrych słów na temat słuchawek – łatwość konfiguracji stoi na standardowym poziomie, ale sama stabilność połączenia jest naprawdę ogromna jak na słuchawki tych rozmiarów. Czuć też różnicę wypływającą z wysyłania informacji do dwóch słuchawek niezależnie – FreeBuds 3 nie płatają nam żadnych figli wtedy, kiedy z jakiegoś powodu oddalimy od siebie słuchawki.

Gwoli precyzji muszę jednak powiedzieć, że raz zdarzyło mi się tak, że słuchawki nie odtwarzały multimediów synchronicznie, ale wystarczyło ich ponowne sparowanie, aby problem zażegnać. Niby kazuistyka, ale konkurencji tak się nie zdarzało… Niestety, „za tym samym razem” słuchawki uparcie nie chciały wyłączyć się po włożeniu do etui – ten problem jest mi dla odmiany znany ze znacznie droższych Sennheiserów Momentum True Wireless. W obu modelach sytuacja taka wydarzyła się wyłącznie jednorazowo, jednak należy ją odnotować. Muszę też sprecyzować, że problem ten wystąpił na początku okresu testów, a nieco później na słuchawkach wylądowała aktualizacja oprogramowania, która prawdopodobnie uwzględniła również ten problem, bo ten później nie powtórzył się ani razu.

No dobrze, mamy sparowane słuchawki i chcemy z nich skorzystać. Co trzeba zrobić? Po prostu otworzyć etui i je stamtąd wyciągnąć, a całość potrwa dosłownie sekundę, prawda? Nie do końca prawda, bo to wyciąganie jest całkiem uciążliwe – magnes trzyma dosyć mocno, nie ma żadnego wgłębienia na palec, a sam plastik, z którego wykonane są słuchawki, jest bardzo śliski. Nawet każdorazowe wycieranie FreeBuds 3, tak, aby pozbyć się nawet najdrobniejszej wilgoci przed włożeniem do pudełka, nie uchroni Was przed dosyć uciążliwym wyciąganiem, które potrafi skończyć się wylądowaniem słuchawki na ziemi. Sprawdziłem na własnym przykładzie ;).

Czepialstwo mamy już za sobą, trzeba byłoby powiedzieć to i owo o samym użytkowaniu słuchawek. Liczba gestów dostępnych z poziomu samych FreeBuds 3 jest znikoma – możemy dwukrotnie kliknąć jedną albo drugą słuchawkę, co wywoła akcję zależną od konfiguracji dostępnej z poziomi AI Life. Do wyboru są: Play/Next (dobrze widzicie – puszczenie spauzowanej piosenki lub włączenie następnej w przypadku odtwarzania), Play/Pause, wywołanie asystenta głosowego, włączenie i wyłączenie aktywnej redukcji szumów i brak akcji, wszystkie ustawiane osobno dla obu słuchawek. Naprawdę szkoda, że zabrakło tu regulacji poziomu głośności… Odnosząc się jednak do samego sposobu sterowania – zdarzało mi się, że FreeBuds 3 nie wyłapały podwójnego stuknięcia, zdarzało mi się też podczas zdejmowania czy zakładania bluzy przez głowę wywołać taki efekt niezamierzenie, ale ogólnie jest w porządku. Co prawda podczas pukania palcem w słuchawki o takiej konstrukcji występuje trochę dziwne uczucie w uchu, ale to byłoby już zupełne czepialstwo.

Słowo należałoby jeszcze poświęcić komfortowi użytkowania. Przyznam szczerze, że na początku nie byłem przekonany – konstrukcja tego typu zdecydowanie nie jest moją ulubioną i nie mam nic przeciwko dobrze spasowanym słuchawkom dokanałowym, ale muszę z pokorą przyznać, że Huawei FreeBuds 3 użytkuje się naprawdę wygodnie i łatwo o nich zapomnieć. Nie ma możliwości, żeby słuchawki wypadły nam z uszu, a jednocześnie nie sprawiają żadnego dyskomfortu.

Ostatnią już cechą w kontekście codziennego użytkowania jest wykrywanie wyjęcia słuchawek z uszu – cóż mogę powiedzieć ponad to, że działa dobrze? Wystarczy, że FreeBuds 3 nie wykryją kontaktu z naszą skórą, aby po upływie niecałej sekundy zapauzować odtwarzane w danej chwili multimedia, a po włożeniu do ucha ponownie je odtworzyć – warto nadmienić, że wystarczy wyciągnąć jedną słuchawkę, aby tak się stało. Dodatkową zaletą takiego rozwiązania jest to, że Huawei P30 Pro przy wymuszeniu odtwarzania po wyjęciu słuchawek z uszu zaczynał od puszczenia dźwięku ze swoich głośników i to już coś, co w moich oczach może w jakikolwiek sposób zależeć od warstwy systemowej. Zastanawia mnie jednak to, dlaczego ta funkcja nawet w podstawowym zakresie jest ekskluzywna dla EMUI 10… Przecież na słuchawkach po prostu zamontowany jest czujnik zbliżeniowy i jestem przekonany, że wystarczyłaby odrobina chęci ze strony producenta, aby funkcja ta działała na wszystkich urządzeniach z Androidem. Wiem, że ten aspekt kompatybilności nie powinien przeszkadzać posiadaczom nowych smartfonów Huawei, ale nie sposób nie wytknąć takich drobnostek jako wad – w końcu to z otwartości znany jest androidowy ekosystem. Niemniej, od strony funkcjonalnej, wszystko jest w porządku.

Aspekt czujników wszelakich i aktywnej redukcji szumów omówimy już w następnej sekcji. Jednak mimo negatywnego wydźwięku ostatniego akapitu, wreszcie mogę powiedzieć, że coś w tych słuchawkach zaskoczyło mnie pozytywnie. Na etapie wzornictwa i jakości wykonania było po prostu kiepsko, ale podczas analizy dalszych aspektów można z łatwością dostrzec cechy słuchawek, które mogą przyciągnąć do siebie potencjalnych konsumentów. A co z najważniejszym, czyli jakością odtwarzanego dźwięku?

Jakość dźwięku i stabilność połączenia

Zacznijmy od tego, że sporo kłopotów sprawia sama konstrukcja – ponownie pokusiłbym się tu o określenie tych cech brzmienia i izolacji jako love or hate. Nie ma fizycznej możliwości na osiągnięcie tak głębokiego i mięsistego basu w słuchawkach, które względem otoczenia są „nieszczelne”. Są jednak tacy, którym zupełnie to nie przeszkadza i po uwzględnieniu cech czysto konstrukcyjnych, wszyscy powinni docenić brzmienie oferowane przez FreeBuds 3. Nadmienię na początku, że słuchawki potrafią grać imponująco głośno, jak na swoje gabaryty, ale mniej więcej od poziomu 80% dźwięk staje się nieznośnie trzeszczący.

Wracając – scena oferowana przez słuchawki jest satysfakcjonująca, separacja instrumentów bardzo dobra (choć nie stoi na najwyższym poziomie), a brzmienie określiłbym jako mocno skupione na średnicy. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że Huawei chciał podkręcić tu basy i zadbał o to na tyle, na ile był w stanie od strony przetworników, ale konstrukcja nie pozwoliła osiągnąć dominanty niskich tonów. Jaki jest tego efekt? Wyraźnym liderem wśród odtwarzanych tonów została średnica, choć nadal na nieco większych poziomach głośności bas potrafi mocno zwrócić swoją uwagę. Nieco zabrakło mi tutaj szczegółowości góry, jasne tony zdają się być zbytnio wycofane, ale nie jest to aspekt uciążliwy na tyle, żeby z brzmienia słuchawek być niezadowolonym. Ot, mocna pozycja na rynku słuchawek, na pewno nie skierowana do osób marzących o idealnych odsłuchowo słuchawkach, ale jednocześnie niezwykle poprawna, trafiająca we wszystkie gusta i nie wynaturzająca żadnego z pasm. Warto jednak mieć na względzie, że jedyne obsługiwane kodeki to SBC i AAC, a więc…. trochę słabo, jak na niemalże 700 złotych i przechwałki odnośnie niesamowitego procesora dźwięku, prawda?

Aktywna redukcja szumów we Freebuds 3

Czas na to, co w tych słuchawkach niezwykle ważne, a więc aktywną redukcję szumów. Jak wspomniałem na początku, kompleksowe odcięcie użytkowników od hałasów otoczenia jest (przez wzgląd na konstrukcję) właściwie niemożliwe. Jednak z zaskoczeniem przyznaję, że douszne FreeBuds 3 w połączeniu z aktywną redukcją szumów całkiem nieźle niwelują bolączki słuchawek dousznych, zachowując przy tym swoje zalety. Co mam na myśli?

Przemierzając miasto z recenzowanymi słuchawkami nie musicie obawiać się o to, że nie usłyszycie trąbiącego na was samochodu, ale jednocześnie choć częściowo zniwelowany zostanie charakterystyczny szum otoczenia. Nie jest to cisza absolutna, nawet nie zbliża się do tego, co proponują Sony WH-1000XM3 czy AKG N700NC, ale daje jakiś efekt. Co ciekawe, zdarzyło mi się wywołać dziwne artefakty dźwiękowe poprzez omyłkowe przetarcie palcem mikrofonu na słuchawkach podczas dwukrotnego tapnięcia. Wobec ANC mam zatem bardzo mieszane uczucia – funkcja działa i trzeba przyznać, że daje całkiem sporo, biorąc pod uwagę zupełny brak izolacji pasywnej oferowany przez konstrukcję. Z drugiej zaś strony, wystarczy dowolna konstrukcja dokanałowa z odpowiednim spasowaniem tipsów (np. pianki Comply), aby zapewnić lepszą izolację od otoczenia, acz nadal bez zupełnego wygłuszania go – nie trzeba w tym celu zaprzęgać dodatkowych technologii. Myślę, że poszukiwacze słuchawek dousznych, a nie dokanałowych, powinni być zadowoleni z tej funkcji. Bardzo irytujący jest jednak fakt, że przy włączeniu redukcji hałasów podczas odtwarzania na niskich poziomach głośności słyszalny jest szum, całkiem głośny.

A co z jakością rozmów? Eureka! To pierwsze słuchawki typu True Wireless, z jakimi mam styczność, przez które naprawdę dobrze nas słychać i rozmówcy w żaden sposób nie narzekają na jakość połączenia głosowego. Nie wiem czy to kwestia przedziwnego czujnika przewodzenia kostnego, którym chwali się producent (rzekomo słuchawki mają w ten sposób wyodrębniać nasz głos i go wzmacniać), ale całość po prostu działa tak, jak powinna.

Jest to jakaś przewaga FreeBuds 3 nad konstrukcjami bardziej skrywającymi się w małżowinach usznych – miałem okazję użytkować przez parę dni zrecenzowane przez Andrzeja słuchawki Nokia True Wireless Earbuds i choć ich gabaryty pasowały mi znacznie bardziej niż to, co oferują FreeBuds 3, to tam nie dało się swobodnie rozmawiać przez telefon. W tym przypadku Huawei trzeźwo podszedł do sprawy i naprawdę zadbał o to, aby przeprowadzanie rozmów telefonicznych było wygodne i przyjemne. Jeżeli już przy jakości rozmów jesteśmy, to na pewno trzeba zwrócić uwagę na to, że słuchawki bardzo dobrze radzą sobie z wycinaniem szumu wiatru przed naszymi rozmówcami i możemy spokojnie rozmawiać z kimś przez telefon nawet na zewnątrz, a z tym problemy miewają nawet droższe i większe konstrukcje. Może to dziwna sekcja na wspomnienie o tej drobnostce, ale trzeba przy okazji przyznać, że choć etui wspomnianych Nokii zajmowało bezkonkurencyjnie niską ilość miejsca, to i pokrowiec z FreeBuds 3 z powodzeniem i bez żadnego problemu zmieści się w każdej kieszeni dzięki swoim płaskim gabarytom, czego nie można powiedzieć o wszystkich modelach konkurencji.

Bateria

Cóż, z baterią jest tak, jak zwykle w przypadku tego typu urządzeń. Szacunki producenta są względnie bliskie prawdzie, jeśli ograniczamy się z poziomem głośności, a jeśli lubimy poszaleć to musimy liczyć się z tym, że są zawyżone. Oznacza to, że jednokrotne wyjęcie w pełni naładowanych słuchawek zapewnia nam mniej więcej 4 godziny słuchania muzyki, włożenie ich na godzinkę do etui umożliwia powtórzenie tego czasu cztery razy (a więc łącznie do naszej dyspozycji oddane jest 20 godzin), a samo etui potrzebuje również godziny, aby w pełni uzupełnić swoje zapasy energii.

Cóż, sami musicie ocenić, czy taki czas pracy jest dla Was wystarczający, ale biorąc pod uwagę, że Huawei FreeBuds 3 to raczej nie są słuchawki do całodziennego użytkowania, a umilenia sobie dojazdu do pracy czy spaceru do jakiegoś punktu, to nie należy traktować tego jak wady.

Podsumowanie

Huawei FreeBuds 3 to na pewno nie są złe słuchawki. Mam wrażenie jednak, że nie wszystko poszło po myśli producenta. W duecie z EMUI 10 recenzowane urządzenie sprawowało się całkiem nieźle, ale nie wyobrażam sobie tego, że każdy posiadacz innego smartfona nie może skorzystać z pełnego potencjału oferowanego przez konstrukcję.

Czasami pod koniec recenzji zdarza mi się napomknąć, że z jakimś sprzętem zżyłem się do tego stopnia, że odczuwam żal podczas pakowania paczki zwrotnej dla producenta, jednak… nie tym razem. FreeBuds 3 w duecie z P30 Pro radziły sobie rewelacyjnie, ale czuję, że to nie słuchawki dla mnie – może ktoś bardziej wsiąknięty w ekosystem tego producenta z chęcią po nie sięgnie, ale ja nie wyobrażam sobie ograniczania pełnej funkcjonalności słuchawek do smartfonów jednego producenta, bo nie na tym polega ta otwartość Androida, o której mówią wszyscy zwolennicy tego systemu. Idealna synergia i ekosystem to domena Apple i iOS – nie ma w niej nic złego, ale nie przystaje mi ona do androidowego półświatka, a na pewno nie w aspektach sztucznie wręcz wymuszonych. Wiem, że Sennheiser Momentum Wireless to zupełnie inna półka cenowa i kategoria sprzętu, ale tam funkcja automatycznej pauzy działała zarówno z Androidem, jak i Windowsem, więc nie podejrzewam, żeby było to rozwiązanie niezwykle specyficzne dla EMUI 10, a wspieranie tej funkcji na wszystkich systemach było jedynym powodem do znacznej różnicy w cenie obu urządzeń ;).

Mimo to, pewnych zalet słuchawkom Huawei FreeBuds 3 odmówić po prostu nie można – zwłaszcza w duecie z nieszczęsnym „dedykowanym” oprogramowaniem. Dochodzę po prostu do wniosku, że to słuchawki raczej do szerokiego zastosowania biznesowego, aniżeli muzycznego. Co prawda nie prezentują się przy tym zbyt wybitnie, ale oferują bardzo wysoką jakość rozmów i łatwo o nich zapomnieć po włożeniu do uszu. Nie pozwalają zbytnio odciąć się od otoczenia, pamiętają o tym, żeby pozwolić nam rozmawiać z kimś innym (w razie wyjęcia jednej lub obu słuchawek), ale jednocześnie zadbają o to, aby pewne hałasy wyciąć.

Ostatecznie jednak, mimo dostrzegania wielu pozytywów recenzowanych słuchawek, czuję się w obowiązku wystawienia relatywnie niskiej noty. Po prostu uważam, że jeśli Huawei aż tak silnie inspirował się Apple podczas konstruowania tych słuchawek, to powinien zaoferować coś więcej – zwłaszcza w tak zbliżonej cenie. Może gdyby trzeba było zapłacić za nie trochę mniej, to moje odczucia byłyby inne, ale cenie niemalże siedmiuset złotych trudno godzić się na coś, co sprawia wrażenie niemalże podróbek.

Recenzja słuchawek Huawei FreeBuds 3. Odpowiedzmy wreszcie na to ważne pytanie: warto je kupić?
Wnioski
Ocena użytkownika0 głosów
0
Zalety
nieliczny przedstawiciel dousznych słuchawek
komfort użytkowania
funkcjonalność (jeśli ma się EMUI 10...)
funkcjonalne etui
dobre brzmienie
aktywna redukcja hałasów - nieidealna, ale jednak
jakość rozmów głosowych
Wady
jeżeli Huawei chciał zainspirować się AirPodsami, to powinien był zaoferować coś "ekstra"
funkcje ekskluzywne dla EMUI 10
wzornictwo - detale sprawiające wrażenie tandetnych
brak regulacji głośności z poziomu słuchawek
trudność wyciągania z etui ładującego
6
OCENA
Exit mobile version