Recenzja Sennheiser Momentum Wireless – niemieckim inżynierom dźwięku progres nie jest obcy

Być może pamiętacie, jak ponad półtora roku temu testowałem dla Was słuchawki bezprzewodowe o długiej i niezbyt przyjaznej nazwie Sennheiser Momentum Wireless M2 AEBT. Była to druga odsłona dosyć znanych i lubianych słuchawek producenta, zaś podczas tegorocznych targów IFA zaprezentowana została jeszcze nowsza rewizja – nietrudno się domyślić, że będąca już trzecią generacją. Tym razem komunikowana nazwa jest znacznie prostsza w odbiorze, ponieważ testowane przeze mnie urządzenie nazywa się po prostu Sennheiser Momentum Wireless tudzież Momentum 3 Wireless. Czy w parze z usprawnieniem nazwy, usprawnione zostały same słuchawki?

Specyfikacja techniczna

Sennheiser, jak zwykle, raczy nas dosyć dokładną i szczegółową specyfikacją techniczną. Uznałem, że warto byłoby porównać ją w poprzednikiem. Pominę tutaj analizę „cyferek” (nieco szersze pasmo przenoszenia, inny poziom ciśnienia akustycznego, wzrost impedancji (zwłaszcza przy użytkowaniu pasywnym), nieznaczny spadek zniekształceń harmonicznych czy nieuwzględnienie nacisku poduszek), bo są inne cztery, szczególnie ważne i odczuwalne cechy. Po pierwsze, deklarowany czas pracy na jednym ładowaniu został skrócony aż o 5 godzin – przyczyny upatrywać by się można było w innej pojemności akumulatora, ale w przypadku recenzowanych trójek mamy podany wyłącznie orientacyjny zakres, więc nie jestem w stanie tego osądzić. Po drugie – waga zestawu słuchawkowego wzrosła aż o 40 gramów i teraz przekroczyła trzysta, a po trzecie – gniazdo microUSB zostało zastąpione USB typu C. Nie sposób pominąć jeszcze ostatniej zmiany, czyli przeskoku łączności Bluetooth z wersji 4.0 na wersję 5.0. Inne informacje wraz z pełnym zestawem wspieranych kodeków możecie podejrzeć w poniższej tabeli.

Rodzaj słuchawek Wokółuszne
Rodzaj przetwornika Dynamiczny, zamknięty
Pasmo przenoszenia 6-22000 Hz
Poziom ciśnienia akustycznego (SPL) 118 dB SPL/1 V/1 kHz (na kablu) / 99 dB SPL/-10 dB FS (bluetooth)
Impedancja 470 Ω / pasywnie: 100 Ω
Bluetooth 5.0
Redukcja szumów Aktywna hybrydowa, system NoiseGard z 4 mikrofonami
Kompatybilność NFC, HSP, HFP, AVRCP, A2DP, DIS, BAS, kodei aptX, aptX LL (Low Latency), AAC, SBC
Magnesy Neodymowe
Adnotacje USB standard: USB-C
Typ baterii Akumulator litowo-polimerowy 600-700 mAh
Kolor Czarny
Zniekształcenia harmoniczne (THD) < 0,3%
Złącze mini jack 3,5 mm, USB-C
Waga 305 g
Zasilanie Akumulator litowo-polimerowy 600-700 mAh
Mikrofon Podwójny mikrofon dookólny
Czas pracy ok. 17 godz. przy włączonym Bluetooth i ANC
Czas ładowania ok. 3 godz.
Konstrukcja Składana

Cena w momencie publikacji recenzji: 1699 złotych

W ramach ciekawostki dodam jeszcze, że te same słuchawki, choć ich najbardziej promowana nazwa to Momentum Wireless lub Momentum 3 Wireless, w niektórych sklepach możecie znaleźć pod nazwą bardziej przypominająca poprzedników – Sennheiser Momentum M3 AEBT XL. Tak jest między innymi w przypadku naszego partnera.

Zestaw sprzedażowy

Odejdźmy jednak o nazewnictwa i powiedzmy słowo o tym, co znajduje się w zestawie sprzedażowym. Zwraca uwagę fakt, że Sennheiser odszedł od kolorów ciemnych na rzecz jasnych – przejawia się to nie tylko na pudełku, które z czerni przeszło w biel, ale również na pokrowcu na słuchawki, o którym za chwilę. No właśnie, bo w estetycznym, białym kartonie, znajdziemy – oprócz niezbędnej papierologii – etui wypełnione całą resztą.

W szarym, ogromnym pokrowcu, znajdziemy same słuchawki oraz skryte w kieszeni trio – przewód USB typu C – USB typu C, przejściówkę z USB typu A oraz 3,5 milimetrowe gniazdo jack. Wyraźnie widać tutaj, że producent jest gotowy na… po prostu wszystkie urządzenia. Przyznam szczerze, że jestem mocno zaskoczony, ale to ogromny plus – zwłaszcza, że niejeden ultrabook jest już wyposażony w USB typu C właśnie, a akcesoria wspierające najnowsze standardy to pierwszy krok do wyparcia starych. Sennheiser, wielkie brawa za to, że w tej kwestii z serią Momentum nie zrobiłeś tego, co z PXC 550 II ;).

Słowo wypadałoby jeszcze powiedzieć o wzornictwie, a konkretniej rzecz ujmując – o samym etui. To na pewno wygląda lepiej, dzięki rezygnacji z czarnej, zbierającej paprochy gąbki na rzecz eleganckiego, szarego materiału. Tutaj ponownie jak najbardziej na plus – mam wręcz wrażenie, że producent przeczytał moją recenzję i najnowsze Sennheiser Momentum Wireless są w pełni ustosunkowane do moich zarzutów. Ale w każdej beczce miodu znajdzie się łyżka dziegciu – tenże pokrowiec nadal jest ogromny i choć możemy pomieścić w nim wszystko, to sam w sobie będzie zajmował w plecaku bardzo dużo miejsca, co jest szczególnie ważne podczas podróży samolotem. Tyle dobrego, że ten spłaszczony walec ma sztywne podstawy i zupełnie miękkie boki, więc jest dzięki temu nieco bardziej ustawny bez słuchawek i całkowicie kompaktowy po ich wyjęciu. Nadal szkoda, że nie jest nieco mniejszy, ale w tej kwestii sporo wpadek zostało zażegnanych.

Warto zwrócić uwagę na to, co różni nas w tym zakresie względem poprzednika. W porównaniu do modelu M2 AEBT, nabywca nie został wyposażony w miękki woreczek do przenoszenia słuchawek (a szkoda!) czy przelotkę samolotową (z mojego punktu widzenia zupełnie niepotrzebną). W zamian jednak trafiło do niego urządzenie wyposażone w znacznie nowsze złącza, również od strony dołączonych przewodów. Całość, podobnie jak wcześniej, jest sygnowana logo producenta i jest wysokiej jakości, a przy tym nie sposób pominąć faktu, że kabel jack-jack należy traktować raczej jako dedykowany ze względu na specyficzne wyżłobienie umożliwiające jego trwalsze zamocowanie w korpusie słuchawek.

Wzornictwo i jakość wykonania

Przed napisaniem tej sekcji cofnąłem się na spokojnie do akapitu, który napisałem przy okazji recenzji poprzedników. Pozwólcie, że zacytuję pierwsze zdanie, jakie tam padło.

Czy słuchawki wyglądają premium? W moim odczuciu nie, spodziewałem się czegoś więcej po legendarnej wręcz serii Momentum.

Choć nadal stylistyka oferowana przez tę serię niezupełnie do mnie przemawia, to w zupełności odwołuję zarzuty. Poprawiło się zupełnie wszystko, co mi się nie podobało i w związku z tym zacytowane zdanie w wersji dla trójek brzmiałoby tak:

Czy słuchawki wyglądają premium? W moim odczuciu tak, to jest dokładnie to, czego spodziewałem się po legendarnej wręcz serii Momentum.

Sama wizja na wzornictwo słuchawek niezupełnie się zmieniła, tak jej realizacja sprawia, że w moim odczuciu w Sennheiser Momentum Wireless można zakochać się na zabój. Zacznijmy od pałąka – ten jest wyłożony gładką skórą, która sprawia wrażenie dużo grubszej i solidniejszej niż ta, która została zastosowana w poprzednikach. Poza tym, zrezygnowano tutaj z kremowych obszyć i postawiono na czerń, dzięki czemu słuchawki wyglądają znacznie bardziej elegancko. Co dla mnie jeszcze ważniejsze, pałąk sam w sobie nie jest już sztywny, został zabudowany i wypełniony większą ilością gąbki, dzięki czemu jest nie tylko solidniejszy, ale też o niebo wygodniejszy. Widzę, że wzmocniono zawiasy, co na pewno pozytywnie przełoży się na ich żywotność. Ujednolicono też muszle, które chyba są nieco większe, ale przy tym lepiej dobrane kolorystycznie – całość raczej się ze sobą zlewa i więcej tu matu niż zbędnego połyskiwania. Mam poczucie, że same korpusy mają nieco udoskonalony kształt, ale być może to tylko złudzenie – na pewno, i mówię to z pełnym przekonaniem, prezentują się lepiej wizualnie. Dodatkowo, w przypadku poprzedników czepiałem się kremowego wyłożenia muszli – tutaj producent postawił na czerń, która nie tylko wygląda dużo lepiej, ale też maskuje nierówności, dodał oznaczenie strony lewej oraz prawej, a także mam wrażenie, że wspomnianych elementów konstrukcyjnych wystających wewnątrz jest nieco mniej. Dosyć dawno nie miałem styczności z poprzednimi słuchawkami, ale mam wrażenie, że nowe Sennheiser Momentum Wireless mają też nieco lepsze nauszniki – to usprawnienie pozostawcie jednak pod znakiem zapytania.

Jeżeli chodzi o samą konstrukcję, to mimo ich sporej wygody, mam jednak pewien jeden, całkiem prosty zarzut – brak regulacji nauszników w płaszczyźnie poziomej (precyzyjniej rzecz ujmując – większej, bo muszle w jakimś tam, minimalnym wręcz, stopniu się obracają). Jeżeli chodzi o komfort użytkowania, to nie ma to szczególnego wpływu – Sennheiser Momentum Wireless są naprawdę wygodne, ale jest to przydatne między innymi podczas transportowania słuchawek. Pomijając fakt, że takie rozwiązanie właściwie uniemożliwia nawet chwilowe przenoszenie słuchawek na szyi.

Myślę, że waszej wątpliwości nie ulega, że wzornictwo w moim odczuciu wypada dużo lepiej dzięki wielu detalom, a sama jakość wykonania z powodzeniem ją dogania i jest na jak najlepszym poziomie. Nie ma tu błyszczących elementów, wszystko jest wykonanie z materiałów wysokiej jakości, a wzmocnienia konstrukcyjne względem poprzedników sprawiają, że w tej sekcji recenzowanym słuchawkom można postawić wyłącznie pozytywną notę. Same wrażenia użytkowe również mam nieco inne, choć o tym później. A na samym końcu powiem coś, czego… nigdy bym się po sobie nie spodziewał.

Obsługa i codzienne użytkowanie

Obsługa tych słuchawek jest bajecznie prosta. Trzy funkcje, na które należałoby zwrócić uwagę najbardziej, to włączanie się słuchawek przy rozłożeniu, automatyczne zatrzymywanie przy zdjęciu głowy oraz… sterowanie przy pomocy fizycznych, gumowanych przycisków nie-tak-znowu-wysokiej-jakości. Konkurencja w tej półce cenowej oferuje rewelacyjne sterowanie gestami – zgodzę się, można go nie kochać. Ale w zamian oczekiwałbym co najmniej świetnie wykonanych i intuicyjnych przycisków do zarządzania swoimi Sennheiserami, a w tym przypadku zdecydowanie się to nie zadziało. Żadnych zarzutów nie mam odnośnie włączania słuchawek poprzez ich rozłożenie (a precyzyjniej rzecz ujmując – wyprostowanie lewego zawiasu), podobnie zresztą jest z ich wyłączaniem poprzez zamknięcie tegoż. Warto jednak pamiętać, przy wkładaniu do sporego i luźnego etui, aby właśnie złożyć właśnie lewą część, a później „przykryć” ją prawą – dopiero wtedy mamy stuprocentową pewność, że bezwładność nie spłata nam figla w postaci włączenia czy wyłączenia słuchawek.

Należałoby poświęcić chwilę funkcji automatycznego pauzowania multimediów, która dba także o zawieszanie aktualnie przeprowadzanych rozmów. Zdarzyło mi się parę razy, zwłaszcza podczas niedokładnego założenia słuchawek (tzn. takiego, że jedna z muszli pokrywała małżowinę wyłącznie w połowie), że musiałem samodzielnie odtworzyć piosenkę czy film, ale to raczej wina moja, a nie czujnika ciśnieniowego. Ten zwariował tylko raz, podczas rozmowy telefonicznej – wtedy konieczne było całkowite zdjęcie słuchawek i ich założenie, ponieważ rozmowa była zawieszana i wznawiana co kilka sekund.

Jeśli chodzi o obsługę samych słuchawek, to ta jest względnie intuicyjna. Dlaczego względnie? Cóż, trzy przyciski multimedialne i czwarty, do asystenta głosowego, to chyba nic zaskakującego. Ale niespecjalnie przypadł mi do gustu suwak, którym włączamy i wyłączamy aktywną redukcję szumów. Sam przeskok włącz-wyłącz był co prawda dosyć praktyczny, ale przesunięcie go w dół powoduje włączenie Transparent Hearing. Z tym, że przesunięcie w dół nie jest związane z kliknięciem i przejściem przycisku do następnej pozycji, a wyłącznie wywołaniem funkcji i jego powrotem do poprzedniej pozycji, przez co wybitnie często zdarzało mi się przypadkowo włączać wspomniane Transparent Hearing. Cóż, nie można mieć wszystkiego – Sennheiser Momentum Wireless to w moim odczuciu naprawdę rewelacyjne słuchawki, ale czegoś im zabrakło od strony obsługi multimediów. Tyle dobrego, że regulacja głośności z poziomu słuchawek jest wspólna z tą smartfonową. Całkiem przydatna jest także spora, dobrze widoczna dioda umieszczona na prawej muszli, która informuje nas o stanie słuchawek.

Krótkie słowo należałoby poświęcić aplikacji Smart Control. Ta jest właściwie identyczna pod kątem oferowanych opcji z tym, co dostawaliśmy do dyspozycji w przypadku Senneiser Momentum True Wireless, które też miałem przyjemność dla Was testować. Pozwólcie więc, że oprócz zrzutów ekranu, ograniczę się tutaj do wspomnienia o trzystopniowej regulacji ANC – tryb MaxAnti Wind (czyli delikatna redukcja oraz wyciszenie wiatru i hałasów przenoszonych przez strukturę słuchawek) oraz Anti Pressure (czyli „wygodna” redukcja bez uczucia ciśnienia w uszach). NoiseGuard również pod kątem funkcjonalnym wcale nie zaskoczyło mnie wybitnie pozytywnie – choć o tym później, ale dodatkowym aspektem jest to, że regulacja aktywnej redukcji szumów u konkurencji z tej samej półki cenowej jest nieco bardziej zaawansowana. Pod tym kątem niemieccy inżynierowie zdecydowanie mogą się uczyć od swoich kolegów po fachu z Japonii – Sony WH-1000XM3 robią to po prostu lepiej. Konstrukcyjną ciekawostką godną wyróżnienia jest wsparcie dla technologii oferowanej przez aplikację Tile. Dzięki niej możemy namierzyć słuchawki poprzez odtworzenie na nich dzwonka. Cóż, nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby zgubić nauszne słuchawki tak, aby były włączone, w zasięgu Bluetooth i poza zasięgiem mojego wzroku jednocześnie, a instalowanie osobnej aplikacji specjalnie w tym celu wydaje mi się wręcz kuriozalne, ale na pewno jest jakieś grono zainteresowanych taką możliwością.

A co z komfortem użytkowania? Jest bardzo dobrze, słuchawki trzymają się głowy pewnie, ale jednocześnie nie uciskają jej zbyt mocno. Inżynierowie Sennheisera sprawili, że pałąk nie przeszkadza już w codziennym użytkowaniu, a dobrze wykonane nauszniki w połączeniu z akceptowalną wagą słuchawek sprawiają, że o tym, że ma się na głowie Momentum Wireless można z powodzeniem zapomnieć.

Jakość dźwięku, NoiseGard i stabilność połączenia

Klasycznie, wbrew nagłówkowi, zacznijmy od stabilności połączenia, bo w tej kwestii nie mam do powiedzenia tak naprawdę nic – wszystko dzieje się tak, jak powinno.

Brzmieniowo słuchawkom… również „nie można zarzucić właściwie nic”. Wiem, że pod kątem muzycznego „prestiżu” Sennheiser często stawiany jest na równi z AKG, więc zacznę od tego – N700NC do Momentum Wireless (pod tym kątem) nie mają nawet podejścia. One nawet nie mają podejścia do ustawienia się w kolejce do konkurencji na tej płaszczyźnie. Niemieccy inżynierowie w przypadku recenzowanych słuchawek zadbali o to, żeby brzmienie było znakomite i takie też jest. Oczywiście nie znajdziemy tutaj analitycznego podejścia do muzyki – to przecież mobilne słuchawki, a w nich poszukujemy raczej rozrywki. Słuchawki mają naprawdę przyzwoitą średnicę, której słucha się bardzo przyjemnie, ale nie zabrakło tutaj wyraźnego wzmocnienia tonów niskich. Bardzo delikatnie kuleją przy tym dźwięki wysokie, jednak nie na tyle, aby słuchało się ich nieprzyjemnie – słuchawki po prostu nie są zestrojone w charakterystyczną V-kę. Jeśli słuchacie brzmień popowych czy hip-hopu, to recenzowane słuchawki zdecydowanie są dla Was – jeśli częściej sięgacie po klasykę, to być może warto chwilę się zastanowić. Niemniej, sumaryczna wypadkowa wciąż stoi na najwyższym poziomie, a ewentualne preferencje można poprawić przy użyciu equalizera, więc zastanowienie powinno trwać dosłownie krótką chwilę. Również dlatego, że rewelacyjna jest oferowana przez słuchawki scena oraz separacja poszczególnych dźwięków. Tak właściwie to mam wrażenie, że nie muszę tutaj rozpisywać się zbyt długo – niemieccy inżynierowie przedstawili w tych słuchawkach dokładnie to, z czego są znani zarówno oni, jak i cała linia Momentum.

A co z aktywną redukcją szumów? Pierwszy poważny minus dla Sennheisera. Owszem, NoiseGard działa i nie jest nadmiernie uciążliwy dla ucha, a przy tym zauważalnie odcina sporo hałasów z otoczenia, ale do możliwości oferowanych przez konkurencję (a nawet, mam wrażenie, model PXC 550) brakuje naprawdę sporo. Model Momentum Wireless trzeba chyba kupić dla specyficznej konstrukcji i wrażeń brzmieniowych, zaś redukcję hałasów traktować wyłącznie jako miły, ale niekonieczny dodatek – recenzowane słuchawki na pewno nie nadają się do zupełnego odseparowania się od otoczenia. O tyle, o ile średnie i wysokie tony są jako-tako odcinane, tak do naszych uszu dociera naprawdę sporo dźwięków z niższego zakresu, które są tak właściwie szczególnie odczuwalne. W tej kwestii na pewno lepiej radzą sobie nie tylko Sony WH-1000XM3, ale również niezbyt przychylnie przeze mnie ocenione AKG N700NC.

Bateria

Co z baterią? Zabrzmię, jakbym się czepiał, ale jest naprawdę słabo. W tej półce cenowej i gabarytach wręcz standardem są czasy rzędu 30 godzin, a nawet i więcej, a tutaj Sennheiser nie dość, że raczy nas ledwie siedemnastoma, to jest to wartość mniejsza niż u poprzedników. Co więcej, mam wrażenie, że również to siedemnaście godzin jest zawyżone i spodziewać możemy się raczej piętnastu czy szesnastu – chyba, że pokusimy się o maksymalny poziom głośności, bo wtedy niebezpiecznie zbliżamy się w stronę nawet dwunastu. Osobiście nie sprawiło mi to kłopotu i czasy rzędu -nastu godzin uważam za w zupełności wystarczające, ale wielu osób ten brak może wydawać się być niezwykle duży. Z tego powodu również i ja zamierzam go wyróżnić – zwłaszcza, że dla Sennheisera jest to swego rodzaju krok w tył. Szkoda – tyle dobrego, że krok w przód wykonano w zakresie gniazda, którym nakarmimy żądną energii baterię ;).

Podsumowanie

Cóż mam tu powiedzieć… Jeśli macie wolne 1699 złotych, czas pracy na baterii poniżej 20 godzin Wam nie przeszkadza i nie wymagacie od aktywnej redukcji szumów, żeby całkowicie odcięła Was od otoczenia, to śmiało biegnijcie do sklepu. Przyznam szczerze, że w kontekście słuchawek mobilnych mam innych faworytów, ale brzmieniowo i konstrukcyjnie tym słuchawkom nareszcie nie można zarzucić nic, a co najwyżej niewiele. Jestem przekonany, że Sennheiser Momentum Wireless trzeciej generacji zyskają wielu miłośników na całym świecie i… chyba nie trzeba więcej dodawać. Niemieccy inżynierowie po prostu rewelacyjnie odrobili pracę domową i pokazali, że wiedzą, co to progres – nie obyło się bez niewielkich faux pass w postaci chociażby krótszego czasu pracy na baterii, ale liczba nabytych pozytywów znacznie przewyższa liczę minusów i można z powodzeniem łyknąć tę gorzką pigułkę po to, żeby potem przez długo cieszyć się „sennheiserowską” słodyczą.

Recenzja Sennheiser Momentum Wireless – niemieckim inżynierom dźwięku progres nie jest obcy
Wnioski
Ocena użytkownika0 głosów
0
Zalety
konstrukcyjny progres względem poprzedników
szerokie spektrum możliwości
niska waga
nauszniki
jakość odtwarzanego dźwięku
bogaty zestaw sprzedażowy
komfort użytkowania
Wady
wysoka cena
aktywna redukcja szumów mogłaby być lepsza
konkurencja oferuje dłuższy czas pracy na baterii
sterowanie multimediami przyciskami? w porządku, ale niech te przyciski będą lepsze
9
OCENA