Google jest bogiem internetu, ponieważ w przeważającej części to ono decyduje, do jakich informacji dotrzecie. Ostatnio wdrożone narzędzia mogą wydawać się użytkownikom internetu lepsze niż dotychczasowe rozwiązania, ale warto znać też perspektywę drugiej strony. I zdać sobie sprawę, że może się to źle skończyć.
Sztuczna inteligencja Google „miażdży” serwisy informacyjne
The Wall Street Journal opublikował artykuł, w którym przedstawia, jak wygląda obecna sytuacja mediów informacyjnych, czyli takich, które specjalizują się w codziennym dostarczaniu najnowszych informacji. Ostatnio wprowadzone przez Google narzędzia – czatbot Gemini oraz AI Overviews (w Polsce są to Przeglądy od AI, dostępne od marca 2025 roku), a także AI Mode – znacząco, negatywnie wpłynęły na ich odwiedzalność.
Według badania Similarweb ruch organiczny na stronie The Wall Street Journal zmniejszył się w ciągu 3 lat z 29% w kwietniu 2022 roku do 24% w kwietniu 2025 roku. W przypadku The New York Times spadł zaś do 36,5%, podczas gdy 3 lata wcześniej odpowiadał on za 44% odwiedzin. W jeszcze gorszej sytuacji jest HuffPost, gdzie ruch organiczny zmniejszył się w ciągu trzech lat aż o połowę!
Similarweb ujawnił też, że ruch na 500 największych stronach (pod względem liczby odwiedzin) od lutego 2024 roku do lutego 2025 roku zmniejszył się łącznie o 27%, co w praktyce oznacza utratę aż 64 milionów odwiedzin miesięcznie. Tylko nielicznym udało się zwiększyć ruch na przestrzeni tego roku.
Ruch organiczny to przejście użytkownika z wyszukiwarki na stronę internetową. Jest on bardzo ważny przede wszystkim dlatego, że dzięki temu na urządzeniu internauty wyświetlane są reklamy, zapewniające przychód twórcom treści, które w większości przypadków są dostępne za darmo – to cena darmowości.
Jeśli użytkownik nie trafia na stronę internetową, z której czerpane są informacje, ich twórcy są pozbawieni przychodu. Jednocześnie Google wyświetla poszukującym informacji reklamy w wyszukiwarce wśród wyników wyszukiwania, zapewniając sobie przychód (a reklamy Google pojawią się również w AI Overviews na komputerach i odpowiedziach wygenerowanych przez AI Mode). Nie jest to sprawiedliwe.
Co prawda Amerykanie podpisali umowy z wybranymi wydawcami na licencjonowanie treści, ale wciąż wielu z nich uważa, że ich dorobek jest wykorzystywany bez należnej rekompensaty, a przez narzędzia wykorzystujący AI ruch spada. Istnieje też możliwość, aby roboty Google nie pobierały informacji ze strony do tworzenia odpowiedzi z pomocą AI, ale oznacza to automatycznie eliminację również z wyników wyszukiwania. A to w większości przypadków doprowadzi do zlikwidowania takiej „zbuntowanej” strony, więc to wybór bez wyboru.
Jaffer Zaidi w wywiadzie z Wirtualne Media powiedział, że w 2024 roku Google zapewniło polskim wydawcom około 6 miliardów przekierowań z wyszukiwarki, dzięki czemu (według szacunków PwC) zarobili 500 milionów dolarów (równowartość blisko 2 miliardów złotych). To wciąż jednak nie rozwiązuje problemu, jaki stworzyło Google oraz inne firmy, aczkolwiek to Google – jako najważniejszy gracz na rynku dostarczania informacji – ma największy udział w doprowadzeniu do spadku ruchu na stronach internetowych.
To się może źle skończyć. I to będzie wina Google
Z perspektywy przeciętnego użytkownika internetu najnowsze rozwiązania w postaci Przeglądów od AI (AI Overviews), Trybu AI (AI Mode) i Gemini oraz podobnych narzędzi pozwalają znacznie szybciej otrzymać odpowiedzi na poszukiwane pytania. To niewątpliwie wygodniejsze niż przeklikiwanie się przez wyniki wyszukiwania.
Nie ukrywam, że ja również z nich korzystam, ale im częściej to robię, tym więcej mam wątpliwości. Nie zliczę, ile razy wygenerowana przez sztuczną inteligencję odpowiedź nie była zgodna z prawdą. To ogromny problem, ponieważ wiele osób może uznać pierwotną odpowiedź za wiarygodną. To może mieć różne skutki – taka osoba może się chociażby ośmieszyć w towarzystwie, jeśli pochwali się „wiedzą” zdobytą od AI. Może jednak też szerzyć dezinformację, co jest bardzo niebezpieczne.
Co więcej, może nawet zrobić sobie krzywdę, jeśli AI zasugeruje bzdurę pokroju dodania kleju do pizzy czy jedzenia kamieni, co miało miejsce w przeszłości. Co prawda Google zadeklarowało, że takie sytuacje mają się już nie powtórzyć, ale sztuczna inteligencja wciąż czerpie wiedzę ze stron, na których ludzie piszą różne głupoty.
Owszem, w przeszłości też zdarzało się, że ktoś zajrzał wyłącznie do pierwszego wyniku wyszukiwania (który nie musiał zawierać prawdziwych informacji, choć było to mało prawdopodobne) lub ograniczał się do przejrzenia wyłącznie tego, co wyświetliło mu Google (a tam również nierzadko można znaleźć wierutne bzdury), jednak mimo wszystko wówczas wyszukiwarka bardziej motywowała do poszukiwania informacji. Dziś internauta dostaje je na tacy bez żadnego wysiłku i nierzadko uznaje je za w 100% wiarygodne.
Google może nawet zamknąć Cię „w bańce”
To jednak nie jedyne zagrożenie, wynikające z wdrożenia nowych narzędzi przez Google i innych (choć – jak wspomniałem – w mojej opinii to firma z Mountain View ma największy udział w „zarzynaniu” mediów informacyjnych). Jako że zniechęcają (albo nie zachęcają) one użytkowników do wchodzenia na strony, reklamy wyświetlają się mniejszej liczbie osób, a przez to przychody z tego tytułu są mniejsze.
W bardzo czarnym scenariuszu, którego nie można wykluczyć, wiele stron, właśnie z uwagi na niższe przychody (a te mogą się zmniejszać proporcjonalnie do wzrostu popularności „odpowiedzi AI”), może zniknąć z sieci, bo nie będzie w stanie utrzymać pracowników, zajmujących się tworzeniem unikalnych treści.
Takich przypadków może być naprawdę dużo i może to doprowadzić do sytuacji, w której narzędzia AI będą miały do dyspozycji znacznie mniejszą bazę danych źródłowych niż teraz. Historyczne informacje – w świecie technologii, ale nie tylko – często nie mają dużej wartości, a sztuczna inteligencja nie potrafi wymyślić nic nowego sama, ponieważ generuje na podstawie pobranych danych. Jest odtwórcza, nie twórcza jak człowiek.
Wyobraźcie sobie taką sytuację: wiele stron z internetu zniknęło i zostały tylko te, które były w stanie się utrzymać, chociażby za sprawą umowy licencyjnej z Google. Dostarczane przez AI odpowiedzi w związku z tym bazują na mniejszym zbiorze danych, podczas gdy warto mieć szerszą perspektywę i czerpać wiedzę z różnych źródeł. Może to doprowadzić do zamknięcia użytkowników w bańce, jeśli nie będą mieli skąd czerpać alternatywnych informacji. Owa bańka może być też stronnicza, co także stwarza zagrożenie i nie jest etyczne.
Google skończy jak Słońce? Scenariusz najczarniejszy z najczarniejszych
Jakoś tak nasunęło mi się skojarzenie się ze Słońcem, które w przyszłości (której nie dożyjecie) pochłonie m.in. Ziemię. Google również może doprowadzić do eksterminacji wielu informacyjnych mediów internetowych – a być może nawet wszystkich. Gdy tak się stanie, jego sztuczna inteligencja może pozostać sama z archiwalnym zbiorem danych i brakiem dostępu do nowych informacji, ponieważ nie będzie miał ich kto tworzyć. Wówczas stanie się tak samo bezużyteczna jak „martwe” Słońce.
Nie ukrywam, że jestem ciekawy, jak będzie wyglądała przyszłość informacyjnych mediów internetowych, których przecież jestem pracownikiem. Faktem jest, że Google ma mocniejszą pozycję, ale jego zapędy mogą odbić mu się czkawką. Nie mówię, że by mnie to ucieszyło, ale zdecydowanie jestem zdania, że generowanie przez sztuczną inteligencję odpowiedzi jest zjawiskiem, które przynosi wiele szkody – zarówno stronom internetowym, jak i internautom.