Wrażenia z preview Dead Island 2
źródło: materiały prasowe

Wrażenia z Dead Island 2. Szefowo, spędzę urlop w HELL-A!

Przedpremierowo miałem możliwość zagrania w Dead Island 2. Twórcy zorganizowali wydarzenie dla mediów, w ramach którego redaktorzy i dziennikarze growi z całego świata mieli możliwość sprawdzenia, jak się faktycznie gra w kontynuację pierwszego Dead Island. Moje wrażenia z rozgrywki? Nie mogę się doczekać premiery!

Dead Island 2 – gra, w której powstanie nikt nie wierzył…

Pierwsza część Dead Island zadebiutowała we wrześniu 2011 roku. Ta pierwszoosobowa gra akcji, okraszona czarnym humorem oraz satysfakcjonującą mechaniką, została przyjęta na tyle dobrze, że zdecydowano się na wydanie kontynuacji. Pierwszy trailer został nam zaprezentowany w 2014 roku na E3 i… na tym się w zasadzie skończyło.

Doszło nawet do tego, że w pewnym momencie wszystkie media growe (a wraz z nimi gracze), zwyczajnie nie wierzyły w to, że Dead Island 2 kiedykolwiek powstanie. Natomiast jeśli by miało jednak powstać, to mało kto oczekiwał od produkcji wysokiego poziomu – nasze oczekiwania też zresztą były najoględniej rzecz ujmując ostrożne i chyba nikt nie może się temu dziwić.

Jeśli kogoś interesuje pełna historia, jaką produkcja ta musiała przejść, to Arasz zrobił na ten temat naprawdę ciekawy materiał – próba wynalezienia koła na nowo nie ma więc w kontekście tego artykułu większego sensu. Film możecie obejrzeć poniżej, ja natomiast przejdę do konkretów związanych z samą rozgrywką. Bo, wierzcie lub nie, ale okazuje się, że nasze (mediów) obawy mogą zostać z łatwością rozwiane!

…okazuje się całkiem przyjemnym tytułem!

Jak już wspomniałem, miałem przyjemność zagrać w tak zwane preview nadchodzącej gry o siekaniu zombie. Oficjalne wymagania sprzętowe wciąż nie zostały ujawnione, toteż nie widzę większego sensu w rozpisywaniu się na temat platformy testowej (co jednak zrobię, kiedy gra już wyjdzie), więc napiszę ogólnie, iż miałem do czynienia z wersją na PC, który do słabych nie należy. Część przedstawicieli zaproszonych do udziału mediów wybrała ogranie wersji na Xboxa i, z tego, co wiem, występowały tam różnego rodzaju kwiatki.

Zresztą, wersja na komputery osobiste także nie była wolna od wad, jednak osobiście nie doświadczyłem żadnej, która by mi rujnowała wrażenia z rozgrywki. Jest to o tyle dziwne, że przecież mowa o wersji przedpremierowej gry, a nie pełnoprawnym tytule.

Przejdźmy jednak do konkretów – w Dead Island 2 spędziłem niemal 26 godzin, kolejno przechodząc dostępne w ramach preview 12 misji (9 głównych + 3 poboczne), każdą spośród 6 dostępnych postaci.

Średnio więc można przyjąć, że spędziłem nieco ponad 4 godziny z każdym dostępnym pogromcą (wciąż bardziej odpowiada mi angielska nazwa, jaką jest slayer), choć nie do końca tak było. Najwięcej czasu spędziłem bowiem z Amy, gdyż było to moje pierwsze podejście, najmniej natomiast z Dani, która zwyczajnie mi nie odpowiadała jako postać. Reszcie natomiast poświęciłem z grubsza tyle samo uwagi – znalazłem nawet swoich faworytów, którymi przejdę Dead Island 2 w pierwszej kolejności!

Każdą z postaci opiszę pokrótce w dedykowanej jej sekcji, tak samo, jak nieco uchylę rąbka tego, co czeka na nas w misjach, jednak postaram się to robić bez wdawania się w szczegóły. Ostatecznie nikt nie lubi spoilerów, które rujnują frajdę z obcowania z danym tytułem.

Zacznijmy więc tutaj od wstępu, który jest wspólny dla wszystkich postaci. Dead Island 2 rozpoczyna sekwencja dostawania się ocalałych na samolot, którym mają uciec przed zarażonymi. Rzeczony pojazd rozbija się, a my należymy do grupki szczęśliwców, którym udaje się przeżyć.

Wrażenia z preview Dead Island 2
Jak wspomniałem, samolot robi „bum”. Swoją drogą, na kilka sekund po tym widoku znajdujemy pierwszą maczetę… (źródło: materiały prasowe)

Po swoistym samouczku, jakim jest sekwencja wydostawania się z wciąż płonącego wraku, udaje nam się znaleźć innych ocalałych. Następnie dochodzi do kolejnego samouczka, tym razem walki, po którego ukończeniu przechodzimy do pierwszej dzielnicy HELL-A, jaką jest Bel-Air. Tutaj warto nadmienić, że nie mamy do czynienia z w pełni otwartym światem, do czego przyzwyczaił nas, chociażby (w moim odczuciu rozczarowujący) Dying Light 2, a z podziałem na mniejsze obszary.

Dzielnice Los Angeles są jednak dość obszerne, a przejścia między nimi (czytaj: ekrany ładowania po opuszczeniu jednej lokacji i przed wejściem do drugiej) nie są długie. Średni czas w moim przypadku wynosił około trzy sekundy. Wróćmy jednak do myśli pierwotnej, jaką jest przejście do Bel-Air. Musimy dostać się do domu jednej z ocalałych z katastrofy osób, które poznaliśmy wśród zgliszczy samolotu. Na drodze stoi nam jednak inna posiadłość oraz tabuny zombie.

Stosujemy więc w praktyce wiedzę nabytą podczas samouczka we wraku, przy okazji zdobywając kolejną, związaną z wykorzystaniem elementów otoczenia oraz działaniem mapy. Po przejściu przez domostwo (oraz wyeliminowaniu jego właściciela), udaje nam się dotrzeć do posiadłości Emmy. Tam, w dużym skrócie, mdlejemy, budzimy się, odpieramy inwazję, poznajemy Sama-B (który był grywalną postacią w pierwszym Dead Island) oraz mechanikę korzystania z ławki do ulepszeń broni.

Wrażenia z preview Dead Island 2
A ten wciąż z siebie zadowolony… (źródło: materiały prasowe)

Następnie wychodzimy z domu i dopiero w tym momencie rozpoczyna się nasza przygoda! Brzmi, jakby było tego sporo, ale naprawdę jest to dość krótki etap, który ma swoje bardziej oraz mniej intensywne momenty. Dom Emmy swoją drogą jest całkiem ładnie skonstruowany – poniżej możecie zresztą zobaczyć, jak wygląda (dzięki za materiały Plaion!).

Maraton po HELL-A #1 – Amy

Amy jest paraolimpijką, której proteza nogi służyła do wygrywania zawodów przed apokalipsą, jednak teraz znalazła dla niej nowe zastosowanie, w charakterze narzędzia idealnego do miażdżenia głów zombie. Jest to postać, która zdecydowanie idzie w zwinność oraz szybkość, jednak kosztem niskiej wytrzymałości. Rzekłbym, iż zdecydowanie nie mój typ (wolę tankowate jednostki), ale grało mi się nią całkiem nieźle. Zresztą, sam charakter postaci też przypadł mi do gustu!

Zdecydowałem, że moje pierwsze podejście będzie z perspektywy zwykłego gracza, który właśnie nabył swój egzemplarz gry i pragnie sprawdzić, co tytuł ma do zaoferowania. Robiłem więc wszystko, co tylko się dało, sprawdzałem każdy kąt i wdawałem się w mniej oraz bardziej wymyślne walki z zombiakami. Zrobiłem także wszystkie dostępne misje poboczne. Ale po kolei…

Po opuszczeniu domu Emmy zacząłem bez skrępowania chodzić po Bel-Air, odkrywać różne zakamarki i angażować się w walkę z zombie. Zarówno grupami, jak i pojedynczymi szwendaczami. Walka jednak była pozbawiona wystrzałów z pistoletu oraz przeładowywania magazynków – podczas całej rozgrywki nie natrafiłem bowiem na ani jedną sztukę broni palnej. Za to broni białej było tyle, ile dusza zapragnie, a nawet więcej!

W pierwszej części Dead Island broń obuchowa z jakiegoś powodu mi nie leżała. Miałem wrażenie, że zadaje mniej obrażeń i jej feeling jest w ogóle średni – jakże się zdziwiłem, gdy okazało się, że w przypadku Dead Island 2 jest dokładnie na odwrót! Znaczy, może nie dokładnie, bo bronią kolną oraz sieczną też operuje się świetnie, jednak jest kilka sztuk broni, które w teorii mają ostrze, ale operuje się nimi niczym pełnoprawnym obuchem. Fakt ten poznawczo mnie nieco zbija z tropu…

Dead Island 2 - oficjalny zrzut ekranu
Dead Island 2 – gra, która pokazuje wiele nieoczywistych zastosowań protezy nogi (źródło: deadisland.com)

Po tym, jak pomogłem Curtisowi uprzątnąć jego posesję z chodzącego i rozkładającego się mięsa (pierwsza misja poboczna), wyruszyłem dalej, przez posiadłość widoczną na screenie powyżej, do hotelu Harlepin. Dlaczego akurat tam? Cóż, jak dowiadujemy się jeszcze w Bel-Air, hotel ten został przekształcony w tymczasowy punkt ewakuacyjny.

Po przejściu do następnej dzielnicy od razu znalazłem broń miotaną, jaką jest shuriken, i z jego pomocą zacząłem ponownie prowadzić walki z różnymi zombie. Ulepszyłem w międzyczasie posiadany kij golfowy, a także znalazłem przepiękne pazury, które bardzo wspomogły moje starania związane z użyźnianiem gleby ciałami nieumarłych. Przed wejściem do samego hotelu natknąłem się natomiast na nowy typ zwykłego zombie (są również tak zwane warianty szczytowe, ale o nich nieco później), z którym jednak dość szybko sobie poradziłem.

Jak to zwykle bywa w świecie zombie (i mówię tutaj o wszelkich grach, filmach, serialach oraz książkach z motywem nieżywych i niemartwych ciał), punkt zborny został przejęty przez truposzy. Ach, cóż za zaskoczenie. Jedyną ocalałą jest major Booker, którą musimy znaleźć – częściowo dlatego, że jest ocalałą, a częściowo przez wzgląd na fakt, iż posiada klucze do pokoju z radiem, do którego bardzo chcemy się dostać. Podczas poszukiwań natkniemy się na basen wypełniony toksyczną substancją, przy którym zatrzymamy się na trochę dłużej.

Wrażenia z preview Dead Island 2
Niedaleko od tego miejsca znajduje się rzeczony basen z chemikaliami (źródło: materiały prasowe)

Nie tylko w kontekście tego artykułu, ale dosłownie w grze. Tam bowiem pijana major zaczyna fałszować śpiewać przez głośniki hymn Stanów Zjednoczonych Ameryki, co dosłownie sprawia, że umarli wracają do życia (i nie są z tego powodu zadowoleni). Na całe szczęście basen okazuje się nieocenionym sojusznikiem, do którego możemy wrzucać zombiaki, co jest nad wyraz satysfakcjonującą czynnością!

Posyłając przeciwników kopniakiem z wyskoku do żrącej substancji w basenie, niemal skakałem na swoim krześle z radości (hmm, czy to już ten moment, w którym powinienem zgłosić się do psychoterapeuty…?).

Stripteaser w piekielnym LA #2 – Ryan

Ryan w Dead Island 2 pełni rolę tanka – cechuje go ogromna wytrzymałość przy jednoczesnym braku zwinności. Ładnie wykorzystał swój strój strażaka (w którym nie gasił, a rozpalał, i nie ogień, a pożądanie klientów) do przedostania się do transportu ewakuacyjnego. Jego charakter też mi odpowiadał, ale do moich faworytów zdecydowanie nie należał. Grało się też nim faktycznie zgoła odmiennie niż Amy.

Wracając jednak do hotelu – po przejściu kilku kolejnych pięter, ulepszeniu broni, wybiciu tabunu zombie oraz przeciśnięciu się przez szyb wentylacyjny (co ciekawe, każda postać ma nieco inny dźwięk przechodzenia przez ten metalowy tunel), ostatecznie trafiamy do pokoju pani major i zgarniamy klucze. Następnie udajemy się do upragnionego radia, gdzie po raz pierwszy mamy styczność z wariantem szczytowym zombie. Zreszt,ą zobaczcie sami, jak to spotkanie wygląda…

Tu należy nadmienić, że każde pierwsze zetknięcie z wariantem szczytowym (przynajmniej, jeśli chodzi o te, na które się natknąłem podczas gry), jest poniekąd unikatowe. Zombie te mają bowiem swoje imiona lub nazwy i nie są kolejnymi „truposzami” na drodze gracza. Znaczy, są, ale sprawiają, że łatwiej ich zapamiętać niż rzeszę przeciwników, o których zapominamy w zasadzie od razu po ich zmasakrowaniu.

Masakra zresztą jest tu bardzo trafnym określeniem – zastosowany w grze system FLESH sprawuje się bowiem po mistrzowsku. Odcinanie kończyn, łamanie kości, a nawet oddzielanie nóg od tułowia jest bowiem całkiem naturalne, a do tego niesamowicie satysfakcjonujące! Tak czy inaczej, po zatańczeniu z panną młodą, możemy wrócić do Emmy i reszty ocalałych w Bel-Air.

Po powrocie czekała na mnie misja poboczna, którą co prawda jako Ryan pominąłem, gdyż sprawdzałem, czy da się przejść grę, bazując jedynie na misjach głównych, kompletnie pomijając aktywności dodatkowe. Tak, da się. Nie, nie jest to przyjemne. Sama aktywność jednak jest nad wyraz zabawna (przynajmniej dla mnie była) i gdy zobaczycie podczas gry misję poboczną zatytułowaną #ClickBait to wiedzcie, że bardzo chcecie ją wykonać!

Irlandia w Kaliforni #3 – Dani

Oto postać, z którą się nie polubiłem. Zarówno pod kątem charakteru, jak i mechaniki – posiada ona bowiem ogromne zapasy energii, potrzebnej między innymi do wyprowadzania mocnych ciosów, jednak jej odporność oraz szybkość odzyskiwania zdrowia to nieśmieszny żart. Jestem jednak pewien, że to pochodzące z Irlandii dziewczę znajdzie swoich fanów wśród graczy Dead Island 2.

Po powrocie do willi Emmy okazuje się, że ktoś zniknął i należy tego kogoś odnaleźć. Podróżujemy więc do malowniczego Beverly Hills, w poszukiwaniu tejże osóbki i tam wpierw przeszukujemy jej dom, następnie staramy się ustalić miejsce zamieszkania znajomych tejże jednostki, po czym (kto by się spodziewał?) musimy pomóc kilku osobom. Tutaj też wchodzi, w moim odczuciu, najnudniejsza misja poboczna w całym preview, jaką jest „Resurrect the Rex” (wybaczcie, nie pamiętam polskiej nazwy).

To typowy quest na zasadzie idź do konkretnego miejsca, znajdź coś, przynieś to coś (w tym przypadku nawet kilka cosiów, choć na szczęście wszystkie były w jednym miejscu). Jako Dani zaliczyłem więc tego questa i zdecydowałem, że tyle wrażeń mi wystarczy. Wyłączyłem więc grę, nie zważając na to, czy się zapisała, czy też nie, wyłączyłem komputer i poszedłem spać. Przecież wspominałem, że to nudna misja, czyż nie…?

Protokół Valorant podczas apokalipsy #4 – Carla

Po obudzeniu się stwierdziłem, że nie ma co wracać do męczącej mnie Dani i rozpocząłem przygodę od nowa. Tym razem wybór padł na Carlę, z której wydobywał się bardzo charakterystyczny głos. Taki, którego nie sposób pomylić z żadnym innym, jeśli grało się w Valorant przez wiele godzin.

Usłyszałem bowiem agentkę Raze Carolinę Ravassę, jedną z moich ulubionych aktorek głosowych, której postaci nie da się pomylić z żadną inną! Fani Valorant znają ją jako Raze, osoby preferujące Overwatch usłyszą, że jest to Sombra, natomiast wyjadacze GTA V skojarzą ją z postacią Taliany Martinez.

Och, jakże mi ta postać dobrze zrobiła – ponownie poczułem radość z przechodzenia misji (nawet pomimo faktu, że tych samych) i nawet ta, która mnie ostatecznie zmęczyła w poprzedniej postaci, nie wyzwoliła tak ogromnego znużenia. Sam quest jednak pozostawał nudny, nic się pod tym kątem nie zmieniło. Po jego ukończeniu udałem się więc do miejsca, w które polecono mi się udać.

Monarch Studios, bo o nim mowa, pozwala graczom na zwiedzenie planów filmowych i pokazuje, jak niebezpieczne mogą być to miejsca. Rzecz jasna nie dla nas, a dla zombie, z którymi przyjdzie nam się tam zmierzyć. Jak myślicie, co się stanie, gdy połączymy wodę, która zostanie po opadzie sztucznego deszczu, z prądem elektrycznym…?

Dead Island 2 - oficjalny zrzut ekranu
Do Monarch Studios po raz pierwszy trafiamy w nocy. Muszę przyznać, że Dead Island 2 wie, jak zrobić odpowiedni klimat podczas misji… (źródło: deadisland.com)

Haker czy mistrz broni? Tak! #5 – Bruno

Bruno jest hakerem, który nożem posługuje się równie sprawnie, co sprzętem komputerowym. Choć jego maksymalny poziom zdrowia jest bodajże najniższy spośród całej szóstki slayerów, nadrabia to ogromną szansą na zadanie obrażeń krytycznych. Naprawdę, niemal każdy cios tego pogromcy zadaje obrażenia krytyczne! Zresztą, sam Bruno stwierdza w menu wyboru postaci, że szczęście mu sprzyja i okazuje się, że nie jest to zdanie owiane fałszem ;)

Fakt ten okazał się niezastąpiony w Monarch Studios, gdyż znajdujemy tam nie tylko naszego zaginionego ocalałego, ale również wielkiego, brzydkiego, paskudnego zombie ze szczytowego wariantu. Drań pluje kwasem i sprawił mi mnóstwo problemów podczas gry jako pozostali bohaterowie. Czy był problemem dla Bruna? Skądże znowu! Dla Bruna z kataną była to bułka z masłem! Po kilkunastu sekundach okładania tego apexa ulepszoną uchi-gataną zakończyłem jego męki i mogłem zająć się pozostałymi zombiakami.

Po tym nastąpił koniec w tak okrutnym momencie, że aż boli. Zaprawdę cliffhanger godny najlepszych seriali! Oto Sam B poinformował nas przez krótkofalówkę, iż prawdopodobnie znalazł skład broni (palnej!), czyli coś, na co czekałem przez całą grę, ale czego ostatecznie nie dostałem. Niestety, preview Dead Island 2 zakończył się w tym strasznym momencie… Dzięki Plaion, naprawdę doceniam takie podejście!

Apokalipsa zombie? W to mi graj! #6 – Jacob

Moja druga ulubiona postać w Dead Island 2 i przyjemniaczek, którego kojarzymy z nowszego trailera tej produkcji. Postać, której mocną stroną jest brak słabych. Niską odporność nadrabia wysokim poziomem życia, natomiast cała reszta statystyk jest na średnim poziomie. W moim odczuciu najbardziej uniwersalny i wszechstronny slayer, jakim przyjdzie nam zagrać, a do tego ma świetne teksty!

Choć, jak wcześniej wspomniałem, preview się zakończyło, to jako Jacob po raz ostatni odwiedziłem wszystkie znane mi lokacje oraz ukończyłem wszelkie dostępne misje. Mając w zasadzie pełny obraz, nasuwa mi się kilka rzeczy na myśl. Przede wszystkim – te postaci naprawdę mają własne charaktery! Podczas konwersacji z NPC każda z nich nieco inaczej reaguje na konkretne sytuacje oraz w inny sposób prowadzi rozmowę. Naprawdę nad wyraz mi się ten fakt podoba!

Po drugie, wykorzystanie kart jako umiejętności postaci, jest naprawdę ciekawym posunięciem. To, jakie karty odblokujemy, podyktowane jest w głównej mierze postacią, którą wybierzemy. Ostatecznie prawdopodobnie i tak każda z postaci odblokuje każdą dostępną kartę (nie licząc tych przypisanych na stałe do konkretnego bohatera), jednak kolejność ich odblokowania nie będzie identyczna. Wierzcie lub nie, ale będzie to wpływać na całokształt rozgrywki, szczególnie w pierwszych jej etapach.

Trzecia rzecz, w grze istnieją tak zwane śmiertelnie niebezpieczne zombie. Nie, to nie są warianty szczytowe konkretnych truposzy. Śmiertelnie niebezpieczny może być nawet podstawowy człapacz, który potrafi się potknąć i umrzeć (tak, raz mi się to zdarzyło, właśnie grając Jacobem – tak, umierałem ze śmiechu). To zombie, które mają znacznie wyższy poziom od nas i ich pokonanie jest możliwe tylko wówczas, gdy mamy się na baczności. Jeden fałszywy ruch i po nas…

Czwarta rzecz, która w moim odczuciu fajnie się sprawdza, to fakt, że nawet, jeśli zginiemy, to nie wchodzi nam ekran ładowania. Postać zostaje zrespawnowana niedaleko miejsca, w którym padła, a obite zombie nie odzyskują życia, toteż możemy się zemścić na truposzach za to, że śmiały podnieść na nas swoje paskudne łapska. Inna kwestia, że apteczki i inne przedmioty lecznicze również nie zostają ponownie zespawnowane…

Natomiast ostatnia, piąta rzecz, jest założeniem. Chociaż w zasadzie to założenie jest połączone z dużą dozą pewności. Dead Island 2 będzie grą, w którą zwyczajnie świetnie się będzie grać ze znajomymi! Duża ilość dostępnych postaci, duże i otwarte mapy, a do tego mnogość broni oraz przeciwników. Tak, Dead Island 2 zdecydowanie będzie jedną z najlepszych gier kooperacyjnych w tym roku, w której solo również można się dobrze bawić!

Wrażenia z preview Dead Island 2
Mam nadzieję, że feeling broni palnej w Dead Island 2 będzie równie dobry, co w przypadku broni białej… (źródło: materiały prasowe)

Udana wycieczka do piekła na ziemi?

Zdecydowanie tak! Jako fan gier z zombie w roli głównej (co ciekawe, ta miłość zaczęła się niewinnie, od pewnego trybu w Call of Duty: Black Ops), nie mogę się doczekać premiery! Ten humorystyczny, przerysowany klimat z hektolitrami krwi, w akompaniamencie łamanych kości i latających kończyn, zwyczajnie bardzo mi odpowiada. Dodatkowym atutem jest fakt, że każda z postaci ma swój własny, unikatowy charakter, co widać i słychać podczas ich interakcji z NPC.

Fakt, gra cierpi na różnego rodzaju błędy, jak chociażby opóźnienia dźwięku czy pojawiające się znikąd i znikające gdzieś żywe trupy, jednak są to rzeczy, o których deweloper wie. Nie będę więc w tym momencie za to go tłamsił, ponieważ w pełnej wersji gry zwyczajnie ma to zostać naprawione. Dysponuję jednak pełną listą błędów, na które się natknąłem, a także listą błędów, o których deweloper wie i, jeśli w pełnej wersji gry się one pojawią, to nawet mimo mojego ogromnego entuzjazmu, nie będę tak pobłażliwy…

Premiera Dead Island 2 ma nastąpić 21 kwietnia 2023 roku, czyli tydzień wcześniej, niż pierwotnie planowano. Branża gier przyzwyczaiła nas do opóźnień, jednak wcześniejsze wydawanie należy do rzadkości – produkcja przełamuje więc stereotyp, co zresztą bardzo mi się podoba! Trzymam więc kciuki za udany debiut oraz za to, żebym nie musiał obszernie pisać na temat napotkanych błędów.

Ach, i dodatkowa informacja ode mnie – jeśli poważnie zastanawiacie się nad kupnem Dead Island 2, możecie zdobyć specjalny nóż w grze. Szczegóły dostępne są na oficjalnej stronie produkcji, toteż tam Was odsyłam – piękny to on nie jest, ale jego kiczowatość w moim odczuciu idealnie wpasowuje się w ten zwariowany świat apokalipsy zombie z przymrużeniem oka ;)