iPod
Pierwszy iPod (fot. Apple)

Walkman, iPod i streaming zmieniły oblicze przenośnych odtwarzaczy muzyki

Na co dzień kompletnie nie zdajemy sobie z tego sprawy, lecz mobilne odtwarzacze muzyki przeszły niesamowicie długą drogę na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. Będący obecnie na językach iPod był częścią tych przemian, a zarazem stał się swoistą ikoną w branży. Prześledźmy, co działo się na rynku przed oraz po zaprezentowaniu tego niesamowicie rozpoznawalnego urządzenia.

Zaczęło się od kaset i Walkmana

Kasety magnetofonowe były swego czasu świetnym wynalazkiem, dzięki któremu możliwe było zminiaturyzowanie domowych odtwarzaczy muzyki. Przez wiele lat od debiutu tego nośnika danych starano się również wykorzystać jego potencjał w przenośnych urządzeniach do odtwarzania muzyki. Udało się to dopiero w 1979 roku firmie Sony, która wprowadziła na rynek urządzenie nazwane Walkman.

Produkt ten sprzedawał się znacznie lepiej, niż spodziewał się tego japoński producent elektroniki. Walkmany zasilane dwoma „paluszkami” odtwarzały zawartość kaset magnetofonowych niezależnie od tego, gdzie użytkownik się aktualnie znajdował. Kolejne urządzenia z tej serii przynosiły masę usprawnień, przynosząc Sony ogromne zyski i stając się jedną z pierwszych ikon przenośnych odtwarzaczy muzyki.

Pierwszy Sony Walkman TPS-L2 (fot. Binarysequence, na licencji CC BY-SA 4.0, Wikimedia Commons)

Niedługo po pierwszych Walkmanach na rynku pojawiły się pierwsze płyty CD, a Sony, nie chcąc przepuścić takiej okazji, wydało na rynek kolejny hit. Odtwarzacz, znany światu jako Discman, choć po wielu latach został przemianowany na CD Walkmana (czyżby próba utrzymania przy życiu dogorywającej marki?), również wrył się w pamięć wielu fanów muzyki.

Walkmany i Discmany zrewolucjonizowały sposób, w jaki ludzie słuchali muzyki poza domem. Dzięki nim można było oderwać się od, wówczas najpopularniejszych, gramofonów. Niestety, ani kasety magnetofonowe, ani CeDeki, nie pozwalały w wygodny sposób nosić przy sobie całej muzycznej biblioteki posiadanej w domu lub odtwarzanej w stacjach radiowych. I wtem pojawił się on…

iPod z hukiem wkroczył na rynek

Jako dwudziestoparolatek nie jest mi łatwo patrzeć 21 lat wstecz. Mimo to, oglądając nagranie konferencji, podczas której Steve Jobs zaprezentował światu pierwszego iPoda, jestem w stanie zrozumieć, że to urządzenie zrewolucjonizowało ówczesny rynek. Racja, sama prezentacja znacznie odstaje od tych znanych nam obecnie, ale gdybym był obecny na tamtej sali, Jobs bez problemu sprzedałby mi swój nowy produkt w ciągu kilku minut.

Zaprezentowany w 2001 roku iPod wykorzystał zalety pierwszych odtwarzaczy MP3, a zarazem zaoferował nieco lepszą jakość oraz, rzecz jasna, applowski „emejzing”. Był on nieco mniejszy od większości konkurentów, zauważalnie lżejszy, a przy tym oferował aż 5 gigabajtów pamięci na zminiaturyzowanym dysku twardym. Jobs zdawał się nie być w stanie powstrzymać zachwytu.

TYLKO PIĘĆ GIGABAJTÓW?” – możecie rzec. Obecnie takie rozmiary potrafi osiągnąć aplikacja Facebooka na smartfonie, ale w tamtych czasach oznaczało to możliwość schowania około 1000 piosenek w kieszeni spodni.

iPod był ogromnym sukcesem Apple. Sukcesem na tyle dużym, że znacząco poprawił sytuację producenta na rynku. Nic dziwnego więc, że firma co roku wydawała kolejne wersje tego kultowego urządzenia, co rusz udoskonalając kolejne jego funkcje. W kolejnych latach firma zróżnicowała portfolio, wydając nowe warianty iPoda – Mini, Shuffle oraz Nano. Sprzedawały się one jak ciepłe bułeczki, generując swego czasu sporą część zysków firmy.

iPod Shuffle 4. generacji, wydany na rynek w 2010 roku

W międzyczasie Apple zdecydowało się na udostępnienie nowej usługi – iTunes Store. Począwszy od 2003 roku posiadacze iPodów mogli zakupić cyfrowe kopie dotychczas piraconych zasłyszanych w radiu piosenek. Atrakcyjne (nie w Polsce, rzecz jasna) ceny zachęciły setki tysięcy osób do kupowania legalnej muzyki na iPody, wspierając przy tym swoich ulubionych twórców.

Konkurencja nie spała, gdy Apple królowało na rynku odtwarzaczy muzyki. Niestety, odtwarzacze sygnowane sloganem „Made in China”, nie były w stanie zdetronizować iPoda przez lata.

Rzecz jasna, z iPodem walczyły także większe firmy, w tym Samsung, produkujący przez wiele lat urządzenia z linii YEPP, Sony i kolejne iteracje Walkmana, czy też Zune od Microsoftu. Nazwa „odtwarzacz mp3”, potocznie „empetrójka”, była w przypadku niektórych z tych produktów niewystarczająca. Mam tu w szczególności na myśli Zune, który pozwalał nie tylko słuchać muzyki, ale również oglądać zdjęcia i filmy, słuchać radia, a nawet grać w gry.

Tego typu urządzeń wraz z upływem czasu wyłącznie przybywało. Każdy producent pragnął stworzyć idealną empetrójkę, która oferowała więcej od iPoda. Prowadziło to do sytuacji, w której trudno było znaleźć wśród grona swoich znajomych dwie osoby z tym samym odtwarzaczem mp3 – każdy miał przy sobie sprzęt cechujący się innymi funkcjami czy designem. Nie da się ukryć, że miało to swój specyficzny urok.

Każda zakupiona empetrójka popularyzowała słuchanie muzyki przechowywanej na dyskach twardych i kartach pamięci. Można więc powiedzieć, że zarówno Apple, jak również inni, mniej lub bardziej znani producenci, razem przyłożyli się do porzucenia słuchania muzyki z płyt i kaset.

2007 rok i równia pochyła

Gdyby ktoś mnie spytał o hit 2007 roku, serce podpowiedziałoby mi „Umbrella” Rihanny lub „Girlfriend” Avril Lavigne, zaś rozum by krzyczał „iPhone” oraz „iPod Touch”. I choć trudno jest mi wyprzeć przywołane piosenki z głowy, zdecydowanie sprzęty Apple zasługują na miano prawdziwych hitów.

Pierwszy iPhone, zaprezentowany w czerwcu 2007, połączył telefon, iPoda oraz przeglądarkę internetową. Odtwarzacz multimediów zintegrowany z pierwszą odsłoną systemu iPhone OS został nazwany na cześć legendarnego wówczas iPoda, zaś Apple szykowało się do kolejnej wyjątkowej premiery.

Steve Jobs trzymający pierwszego iPhone’a. Pomarańczowa ikona na docku to apka odtwarzacza multimediów, nazwana iPod

Zaledwie kilka tygodni później na rynku pojawił się pierwszy iPod z łącznością Wi-Fi, a tym samym – z bezprzewodowym dostępem do iTunes Store oraz serwisu YouTube. Urządzenie to ułatwiło fanom muzyki dostęp do nieograniczonej biblioteki utworów i było kolejnym wyjątkowym produktem w ofercie Apple.

Niestety, wraz z popularyzacją smartfonów, iPod zaczął tracić na znaczeniu. Ikoniczna aplikacja iPod dla iPhone’ów (a w kolejnych latach również iPadów) została po kilku latach zastąpiona Muzyką, zaś użytkownicy nie widzieli często sensu noszenia iPoda oraz telefonu (tudzież smartfona) przy sobie, skoro ten drugi znakomicie wypełniał zadania tego pierwszego.

Lata 2010. były bez wątpienia początkiem końca iPoda, lecz ten jeszcze przez długi czas pozostawał w świadomości użytkowników oraz… w ofercie Apple. Gwoździem do trumny „tradycyjnych” iPodów (tj. Classic, Nano oraz Shuffle) był debiut usług streamingowych, które powoli dominowały rynek, odciągając ludzi od piracenia kupowania muzyki. Model Classic zniknął z oferty producenta w roku 2014, a Nano i Shuffle trzy lata później.

nowy iPod Touch
iPod Touch 7. generacji – ostatnia wersja legendarnego odtwarzacza muzyki

W międzyczasie iPod Touch wciąż był odświeżany, lecz częstotliwość jego wydawania zauważalnie zmalała. Ostatnie znaczące zmiany miały miejsce w generacji szóstej z 2015 roku, zaś 7. edycja urządzenia przyniosła wyłącznie „nowy” (trzyletni wówczas) procesor. Już wtedy było wiadomo, że Apple utrzymuje ten produkt w ofercie tylko z nostalgii. Przez smartfony i usługi streamingowe stał się on nikomu niepotrzebnym akcesorium z bardzo ciekawą historią, co przyznaje nawet sam producent.

Zakończenie tej historii jest pewnie większości z was doskonale znane. Apple w zeszłym tygodniu oficjalnie ogłosiło zakończenie produkcji iPoda Touch i wycofanie go z oferty po wyczerpaniu zapasów magazynowych.

Będzie mi brakować iPoda. Nawet bardzo. Ale jestem pełen podziwu, że Apple uparcie utrzymywało ten produkt przy życiu przez tyle lat.

Żyjemy w erze streamingu

Przyszłość muzyki leży obecnie w rękach smartfonów i usług streamingowych. Te, póki co, nie mają zamiaru dać się zdetronizować. Urządzenia sygnowane logo nadgryzionego jabłka starały się pogodzić świat streamingu i odtwarzaczy, czego symbolem miał być szósty dotykowy iPod. Urządzenie to trafiło na rynek dwa tygodnie po zaprezentowaniu światu Apple Music i miało fabrycznie wgrany iOS 8.4 z dostępem do tejże usługi streamingowej.

Sam stałem się posiadaczem tego urządzenia niebawem po jego premierze. Wyparłem wówczas na dobre odtwarzacze MP3 z pamięci, kilka ulubionych piosenek trzymałem w pamięci swojego LG G2 mini, a na mojej playliście na Spotify znajdowało się nieco ponad 100 utworów.

Spotify aplikacja
(fot. Tabletowo.pl)

Próbowałem wszystkiego po trochu – Apple Music nie trafiło do mnie ani trochę, gdyż iPod był wówcza moim jedynym urządzeniem z tego ekosystemu. Ze Spotifajem zostałem do dziś. Pomimo naprawdę licznych uwag odnośnie funkcjonowania tej usługi – w tym braku obiecanej jakości lossless oraz bardzo słabej aplikacji desktopowej – nie jestem w stanie zmienić swoich przyzwyczajeń.

Do zmiany usługodawcy mógłbym się skłonić. Tidal oraz Apple Music oferują wszystkie lub niemal wszystkie piosenki z mojej biblioteki, a nowa aplikacja to tylko kwestia zmiany przyzwyczajeń. Jednak powrót do pobierania muzyki do pamięci telefonu jest dla mnie czymś niewyobrażalnym. Usługi streamingowe pochłonęły mnie – i nie tylko mnie – na dobre.

Nie wiemy jednak, co czyha na nas za rogiem – być może wkrótce będziemy świadkami kolejnej muzycznej rewolucji, która zmiecie z planszy nawet wynalazki Sony i Apple.