Turtle Beach Stealth Ultra recenzja kontroler pad aplikacja

Recenzja Turtle Beach Stealth Ultra – kontrolera z ekranem w cenie konsoli. Ale że co…?

W jaki sposób usprawiedliwić wysoką cenę kontrolera, wynoszącą niespełna 900 złotych? Sony i Microsoft w takim przypadku zdecydowali się na bogatą fizyczną personalizację swoich padów „premium”, w ramach której wymienić mogliśmy krzyżaki, analogi czy nawet całe przyciski. Turtle Beach w swoim najdroższym jak do tej pory kontrolerze Stealth Ultra postawił na nieco inny pomysł – wbudowany wyświetlacz. Czy ma to sens? Przekonajmy się!

Z całą moją sympatią do marki Turtle Beach – produkty tego producenta nigdy nie kojarzyły mi się z segmentem premium. Na co dzień używam trzech produktów tej firmy: dwów kontrolerów i jednej pary słuchawek. Są to sprzęty niezłe w swojej klasie, dobrze wykonane i spełniające swoje zadania, ale raczej w żadnym aspekcie nie są one rewolucyjne. Pomimo tej „przeciętności”, pad Turtle Beach Recon Controller to od dwóch lat mój ulubiony przewodowy kontroler do Xboksa i PC, z którego korzysta mi się najprzyjemniej z całej mojej kolekcji i po który sięgam najczęściej.

Byłem więc niezwykle zaciekawiony recenzowanym tu Turtle Beach Stealth Ultra – w końcu to pierwszy aż tak drogi i „elitarny” kontroler w ofercie tej firmy, a takie odważne próby „podbicia” nowego rynku przez producentów zawsze są interesujące. Efekt – bez dwóch – zdań taki jest. Stealth Ultra to kontroler oryginalny, przykuwający wzrok i zaskakująco kompletny, choć nie uniknięto tu kilku potknięć.

Nie uprzedzajmy jednak faktów i zacznijmy od początku…

Turtle Beach Stealth Ultra recenzja kontroler pad aplikacja

Wykonanie

Pad do konsoli czy PC musi być sprzętem „długowiecznym”, który spędzi z nami najlepiej całą generację konsol, a kto wie czy nawet nie dwie. Nikt przecież nie lubi kupować nowych padów co parę lat, bo poprzednie rozleciały się po kilku bardziej intensywnych sesjach w Elden Ringa czy innego Bloodborna. Znam osoby, które swoje pady z Xboksa One z powodzeniem używają dziś w Xboksach Series X, co dowodzi o solidnym wykonaniu kontrolera Microsoftu.

Tak więc jeśli dołączany do konsoli pad potrafi tak długo wytrzymać, to specjalny, dedykowany „profesjonalnym graczom” kontroler powinien być już przekazywany z ojca na syna, a potem może i nawet na wnuka. No, może nieco przesadzam, choć patrząc na Turtle Beach Stealth Ultra nie byłbym tego taki pewny.

Bohater tej recenzji sprawia bowiem wrażenie naprawdę solidnego sprzętu, który w mojej opinii zawstydza w tej kwestii podstawowe kontrolery Xboksa czy PlayStation, ale to raczej w pełni oczekiwane w tej cenie.

Dużo uczciwiej byłoby więc porównywać Stealth Ultra do droższych urządzeń konkurencji. I na tym tle kontroler ten również trzyma poziom, choć odnoszę wrażenie, że trochę mu jeszcze brakuje do Xbox Elite Series 2 i DualSense Edge, aczkolwiek może być to kwestia chęci zmniejszenia wagi względem tej wymienionej dwójki.

Najdroższa propozycja Turtle Beach waży bowiem zaledwie 245 gramów, czyli zauważalnie mniej (o jakieś 100 gramów) od „prokontrolerów” Microsoftu i Sony, zachowując jednocześnie wrażenie wysokiej jakości. Choć to nie tylko wrażenie, bo zastosowano tu mieszankę niezłej jakości plastiku i gumy, które gwarantują nie tylko ponadprzeciętną wytrzymałość, ale i naprawdę solidny chwyt urządzenia.

W dodatku całość nie skrzypi nigdzie pod dłońmi, kiedy mocniej „przyciśniemy” pada, co świadczy o dobrym spasowaniu całości. Bryła to oczywiście dobrze wszystkim znany Xboksowy standard, który – w mojej opinii, jak i wielu innych graczy – jest tym najprzyjemniejszym ze wszystkich innych rozwiązań na rynku.

Najwięcej obaw w przypadku potencjalnego upadku kontrolera, wzbudza oczywiście wbudowany malutki ekranik, który nie jest tu jakoś specjalnie zabezpieczony. Przez całe dwutygodniowe testy nie złapał on żadnej rysy czy czegokolwiek, ale gdybym miał strzelać, gdzie najszybciej zobaczyć będzie można zużycie fizyczne kontrolera, to właśnie wskazałbym na to miejsce.

Ogółem jednak w kwestii wyglądu czy jakości wykonania Turtle Beach Stealth Ultra ani trochę nie zawodzi i, moim zdaniem, jest świetnym złotym środkiem pomiędzy niską wagą kontrolera (moim zdaniem bardzo ważny czynnik, który w tych droższych pozycjach schodzi na dalszy plan) a jego wytrzymałością.

Turtle Beach Stealth Ultra recenzja kontroler pad aplikacja
Turtle Beach Stealth Ultra vs. klasyczny kontroler Xbox Series

Wyświetlacz w kontrolerze – przerost formy nad treścią?

Pozostając jeszcze w temacie ekranu, prawdopodobnie najbardziej „medialnej” części tego kontrolera – nie jest to raczej zbyt powszechne rozwiązanie w padach. Wyświetlacz na pierwszy rzut oka może się wydawać tu większości graczy kompletnie bez sensu, ale w mojej głowie od razu pojawiała się tylko jedna myśl: „nareszcie!”. Nie musiałem nawet czytać opisu produktu, by sprawdzić do czego on służy, bo już wiedziałem – w końcu rozwiążę swój „mały-wielki” problem kontrolerów do gier.

Od wielu lat korzystam z bardziej zaawansowanych padów, które cechują się między innymi dodatkowymi przyciskami, które możemy programować. W większości przypadków możemy im przypisywać funkcje innych klawiszy lub nawet całych sekwencji, które znacząco zwiększają komfort rozgrywki.

Problem z tym jest jednak taki, że żeby wspomniany specjalny przycisk skonfigurować, musimy pamiętać jak to w ogóle zrobić, a że w takich kontrolerach najczęściej nie mamy ekranu, tylko (w najlepszym przypadku) kilka diod, to nie jest to ani trochę wygodne.

Turtle Beach Stealth Ultra recenzja kontroler pad aplikacja

Najczęściej zapominam po czasie, jak to się w ogóle robi, bo w znakomitej części przypadków są to kilkuetapowe kombinacje klawiszy i muszę tracić czas na przeszukiwanie sieci, by znaleźć instrukcję obsługi urządzenia, by coś zmienić. Kontroler wyposażony w ekran może nas przez to przeprowadzić w zauważalnie przyjemniejszy i przede wszystkim szybszy sposób.

Wyświetlacz nie jest co prawda dotykowy (to chyba jedyna rzecz, którą bym poprawił w ewentualnym następcy Turtle Beach Stealth Ultra w tej kwestii), ale dostarcza nam mnóstwo informacji i pomaga skonfigurować wszystko to, co nas interesuje w parę chwil, bez zaglądania w żadną instrukcję.

Po systemie kontrolera poruszamy się, przechodząc w specjalny tryb, który aktywujemy dedykowanym przyciskiem z „plusikiem”, zaraz pod przyciskiem do wykonywania zrzutów ekranu (po paru minutach nie ma już problemów z jego przypadkowym wciskaniem).

Na głównym ekranie widoczny jest aktualny profil, skrót do powiadomień ze smartfona (o tym więcej za chwilę), dwa przyciski związane z audio i jeden służący do wejścia głębiej w system. Tam skonfigurujemy między innymi tylne przyciski, do których przypisać możemy wszystkie podstawowe akcje… oprócz wciskania gałek, nad czym strasznie ubolewam, bo zawsze staram się to na nich ustawić. Mam nadzieję, że zostanie to dodane w aktualizacji oprogramowania.

Oczywiście to nie wszystko, bo pad ma dużo więcej funkcji, dzięki obecności ekranu. Promowane są, chociażby, powiadomienia z komunikatorów i socjalek, gdy podłączymy pada do aplikacji na smartfonie. W mojej opinii funkcja ta jest jednak kompletnie zbędna i szybko z niej zrezygnowałem – gdy gram na konsoli staram się odciąć od zgiełku social mediów, w dodatku do przeglądania tego typu powiadomień lepiej służyć nam może smartfon obok nas lub smartwatch.

Ciekawsze są więc inne funkcje, jak chociażby audio, pozwalające nam wyciszyć nasz mikrofon lub pogłośnić naszego rozmówcę, przy okazji ściszając dźwięki z gry. Dotyczy to oczywiście tylko słuchawek podpiętych bezpośrednio do pada.

Oprócz tego możemy tu personalizować wizualną stronę kontrolera w bardzo rozbudowanym edytorze oświetlenia RGB, w którym wybierzemy nie tylko kolory, ale również style podświetlenia. Nie zapomniano też o bogatych opcjach konfiguracji gałek i spustów, między innymi martwych stref czy ich kalibracji. Jest też trochę ustawień związanych z pracą na baterii, jak np. zmniejszenie mocy wibracji czy zwiększenie jasności ekranu i szybkości jego wygaszania się.

Turtle Beach Stealth Ultra recenzja kontroler pad aplikacja

Są też oczywiście profile – znajdziemy ich tu aż 10. Pomiędzy nimi możemy przełączać się dosłownie w parę sekund i dostosowywać pod każdy gatunek czy nawet konkretną grę (szkoda tylko, że nie można im ustawiać własnych nazw). Tak – ciągle piszę tu o wszystkim tym, co możecie zmienić w samym kontrolerze, bez podpinania go do PC czy łączenia z aplikacją mobilną.

Nie da się jednak ukryć, że wyświetlacz w Turtle Beach Stealth Ultra to – z perspektywy osoby postronnej – najzwyklejszy przerost formy nad treścią. Muszę jednak przyznać, że będzie mi go bardzo brakować w prywatnym kontrolerze. Jasne, jest to rozwiązywanie problemów pierwszego świata, ale ja naprawdę nie potrafię zapamiętać tych wszystkich skrótów klawiszowych do mapowania przycisków w tradycyjnym kontrolerze i nie pamiętam, co miałem zapisane na konkretnym profilu – Stealth Ultra rozwiązuje ten problem.

Czy zapłaciłbym dla tej przyjemności aż 900 złotych? Patrząc na czas, jaki poświęcam na granie w tygodniu – jest to całkiem możliwe.

Turtle Beach Stealth Ultra w praktyce

No dobrze, ale jak się na tym gra? Jednym słowem: wyśmienicie, choć osoby, które mają doświadczenie głównie z podstawowymi padami do konsol, mogą się tu lekko zdziwić przy pierwszym kontakcie. Wszystko za sprawą mikroprzełączników w przyciskach, które mają znacznie płytszy, a co za tym idzie i szybszy klik. Trochę porównałbym to do uczucia klikania przycisków w touchpadzie na laptopie czy w myszce, jeśli chodzi o sam dźwięk i głębokość – jest to bardzo satysfakcjonujące i, w mojej opinii, przyjemniejsze niż tradycyjne guziki.

Ja od razu polubiłem się z tym typem przycisków, głównie przez przewagę w prędkości wciskania, jaką dają w niektórych dynamicznych grach, takich jak chociażby bijatyki, gdzie dosłownie ułamki sekund mogą decydować o wygranej rundzie. Również w strzelankach sieciowych różnica jest odczuwalna, choć oczywiście nie sprawia to, że nagle zaczniecie wygrywać każdy mecz w Call of Duty czy Fortnite. Producent deklaruje tu nawet do 5 milionów kliknięć każdego przycisku, co w teorii jest kilkukrotnie wyższą wartością niż w przypadku innych padów.

Najwyższej jakości są również analogi pozbawione driftingu, a także spusty z dwoma trybami „skoku”, które świetnie sprawdzą się zarówno w grach wyścigowych (głęboki skok), jak i w strzelankach (płytki skok). Z przycisków żałuję tylko tych tylnych, które są w orientacji poziomej, a nie pionowej, co wymaga nieco zmiany przyzwyczajeń po takich urządzeniach, jak Steam Deck czy Nitro Deck z Nintendo Switch. Rozczarowują też nieco wibracje, które pomimo dużej mocy (którą możemy dostosowywać), wydają się jednak nieco bardziej „zabawkowe” niż w przypadku tych znanych z DualSense czy nawet podstawowych kontrolerów Xboksa.

Całościowo jednak, biorąc to wszystko, razem z wyświetlaczem i niską wagą urządzenia (naprawdę przydatna cecha, podczas długich sesji) stwierdzam, że jest to jeden z najprzyjemniejszych kontrolerów pod względem wygody użytkowania, jakie miałem w rękach w ostatnich latach.

Nie jest to urządzenie pod tym względem idealne i widzę tu miejsce na drobne poprawki w przyszłym, odświeżonym modelu, ale już teraz Turtle Beach Stealth Ultra mogę polecić każdemu graczowi. To dość kompletna i satysfakcjonująca konstrukcja.

Turtle Beach Stealth Ultra recenzja kontroler pad aplikacja

Aplikacja

Oczywiście nie mogło zabraknąć opcjonalnej aplikacji na komputery. Jej sensowność jednak jest znacznie mniejsza niż w przypadku innych kontrolerów, zarówno tych autorstwa tego producenta, jak i konkurencji. Aplikacja bowiem dubluje większość tego, co możemy ustawić na samym kontrolerze i jego ekranie.

Oprogramowanie to przydać nam się może głównie do zaktualizowania kontrolera i nadajnika USB. Obie te czynności poczyniłem, ale żadnych różnic pomiędzy oprogramowaniem nie zanotowałem. Po cichu liczyłem na dodanie wspomnianej wcześniej możliwości zmapowania wciśnięcia gałki na tylnym przycisku – niestety, przeliczyłem się w tej kwestii.

Łączność i czas pracy

Stealth Ultra możemy podłączyć do kompatybilnych urządzeń na dwa sposoby: bezprzewodowo lub przy pomocy kabla. O drugim sposobie nie ma co się za bardzo rozpisywać, działa dokładnie tak, jak możecie się tego spodziewać. Nieco ciekawiej jest w trybie bezprzewodowym, bo ten teoretycznie ma jeszcze dwa oddzielne tryby.

Pierwszy to łączność po Bluetooth, która działa jedynie z PC (Windows) i Androidem. Drugi działa już z Xboksami (zarówno One, jak i z Series X|S) i z PC, ale korzystamy wtedy ze specjalnego nadajnika USB, który zapewnia komunikację pomiędzy kontrolerem a drugim urządzeniem. Między tymi trybami w szybki i wygodny sposób możemy przełączać się na ekranie kontrolera.

Turtle Beach Stealth Ultra recenzja kontroler pad aplikacja

Próbowałem oczywiście połączyć Turtle Beach Stealth Ultra również ze swoim iPadem i iPhonem, ale – niestety – zgodnie z deklaracją producenta na pudełku, nie jest to możliwe. I to chyba największa dla mnie wada tego sprzętu, bo z dużą chęcią kontrolera tego używałbym również z iPadem do grania w chmurze Microsoftu. Na otarcie łez został mi xCloud na goglach Meta Quest, do których oczywiście Stealth Ultra podłączymy – w końcu to Android.

Twórcy recenzowanego tu urządzenia obiecują do nawet 30 godzin rozgrywki na jednym ładowaniu. Są to jednak raczej wyliczenia nieco na wyrost, chyba, że producent brał tu pod uwagę czas pracy w trybie „eco”. Nie wiem, czy tryb ten tak się nazywa, ale kiedy przytrzymamy przycisk Xbox krócej, puszczając guzik zanim pad uruchomi się w pełni, kontroler włączy uproszczony tryb działania. Pad jest w tym momencie oczywiście w pełni funkcjonalny, ale nie skorzystamy wtedy z ekranu, który jest na stałe wyłączony – a chyba nie po to kupujemy pada z wyświetlaczem, by go nie używać.

Turtle Beach Stealth Ultra recenzja kontroler pad aplikacja

Z włączonym ekranem (przy maksymalnej jasności), podświetleniem LED i wibracjami, kontroler rozładować Wam się może w nawet 8 godzin (według moich obliczeń, kontroler w żaden sposób tego nie szacuje). To jednak dość skrajny i bezsensowny scenariusz, bo rekomendowany tryb to taki, w którym wyświetlacz po jakimś czasie się usypia i nie zżera baterii, dopóki znów nie będziemy go potrzebować. Sam nie potrzebowałem też tak mocnych wibracji (zjechałem do 70% mocy) i wysokiej jasności ekranu (zszedłem do 50%). Po dostosowaniu wszystkiego pod siebie, kontroler wytrzymywał mi około 15 godzin.

To wynik dość solidny, do którego ani razu nie zbliżyłem się w pojedynczej sesji (to chyba dość oczywiste ;)), a to właśnie słowo klucz, bo kontroler ten bardzo szybko doładujemy, zarówno przy pomocy kabla USB, jak i dołączonej do zestawu stacji dokującej (o tym więcej za chwilę).

Akumulator jest wbudowany w kontroler i nie ma sposobu na jego szybką wymianę. Koniec końców nie mam jednak żadnych zastrzeżeń co do czasu pracy na baterii tego urządzenia. Są to dla mnie wartości w pełni satysfakcjonujące, choć oczywiście nie rekordowe, ale nikt tego tu nie obiecywał, a ja tego nie oczekiwałem.

Dodatkowe akcesoria

Wspomniałem już o specjalnej stacji służącej do ładowania kontrolera, a to nie wszystko, co znajdziemy w podstawowym zestawie sprzedażowym. Dodatkowych akcesoriów jest tu bowiem dość sporo. Oprócz kontrolera i doka do niego, znajdziemy tu, chociażby, poręczne i wytrzymałe etui, długi pleciony kabel, specjalne silikonowe nakładki na analogi, a także nadajnik USB.

Całość jest dość sprytnie przemyślana, bo wszystkie elementy zestawu mieszczą się we wspomnianym etui, które – oprócz oczywistego przeznaczenia ochrony w transporcie – służyć może jako miejsce na ładowanie kontrolera.

Futerał jest tak wyprofilowany, że element ładujący kontroler idealnie pasuje, a kabel zasilania możemy wyciągnąć poprzez specjalny (zamykany) otwór z tyłu. A i to nie wszystko, bo stacja do ładowania ma wejście USB, do którego podpiąć możemy nadajnik, dzięki czemu przy pomocy jednego kabla możemy ładować pada, a także łączyć go bezprzewodowo z konsolą przy pomocy nadajnika – świetna opcja, z której korzystałem przez większość testu.

W dodatku część ładująca kontroler jest magnetyczna, przez co nie musimy jakoś szczególnie dokładnie odkładać urządzenie na ładowarkę, bo ta sama „dociągnie” się do kontrolera. W etui znajdziemy też zamykaną kieszonkę na dodatkowe drobne akcesoria, jak wspomniane już silikonowe nakładki.

Szkoda tylko, że sam kontroler nie oferuje wymiennych elementów, takich jak alternatywne „krzyżaki”, tylne przyciski czy analogi. W tej półce trochę bym już tego oczekiwał, bo konkurencyjne rozwiązanie, takie jak Sony DualSense Edge i Xbox Elite Series 2 mają takie opcje fizycznej personalizacji.

Oczywiście nie jest to coś, czego każdy potrzebuje, ale jednak inne modele to mają. Mógłby to by być też czynnik, który dodatkowo usprawiedliwia wysoką cenę urządzenia.

Turtle Beach Stealth Ultra recenzja kontroler pad aplikacja

Turtle Beach Stealth Ultra – hit czy kit? Podsumowanie

Od pada w cenie nowego Nintendo Switch Lite lub używanego Xboksa Series S, trzeba wymagać wiele, by nawet nie powiedzieć, że wszystkiego, co zaoferować może kontroler do gier. Tak też podszedłem do tego testu – od Turtle Beach Stealth Ultra oczekiwałem braku wszelkich kompromisów, najwyższej jakości wykonania i maksymalnej wygody użytkowania. I, niestety, w niektórych kwestiach pad ten delikatnie rozczarowuje.

Dla mnie przede wszystkim brakuje tu kompatybilności ze sprzętem Apple. Wiem, że nie jest to łatwe ze względów technicznych, chyba żaden znany mi kontroler nie obsługuje bezprzewodowo i bezproblemowo Xboksa, Windowsa, Androida i iOS, co jest spowodowane protokołami łączności tych urządzeń i sprzętów.

Nadzieję na taką współpracę dawał mi jednak wyświetlacz, nadajnik USB i rozbudowany system operacyjny kontrolera, które w teorii pozwalają na szerokie możliwości konfiguracyjne, a także wygodne przełączanie się pomiędzy – teoretycznymi – trybami łączności. O wsparciu dla iOS i iPadOS jednak możemy zapomnieć, o czym producent wyraźnie wspomina na pudełku. Oszukany więc się nie czuję, ale rozczarowany już jak najbardziej tak.

Turtle Beach Stealth Ultra recenzja kontroler pad aplikacja

Nie jestem również zadowolony z tego, że pomimo szerokich możliwości personalizacji pada, zapomniano o kilku detalach, takich jak, chociażby, możliwość mapowania wciskania gałek na dodatkowe tyle przyciski. To dla mnie spore uchybienie, głównie wynikające z moich przyzwyczajeń z innych urządzeń (jak chociażby Steam Deck), gdzie takie skonfigurowanie urządzenia jest już możliwe. Szkoda też, że nie możemy w szybki i samodzielny sposób wymienić „grzybków” analogów, co jest możliwe w nieco tańszym, ale równie „premium” kontrolerze Xbox Elite Series 2 Microsoftu.

No właśnie, wspomniany tu już „prokontroler” Microsoftu – Elite Series 2, kosztuje zauważalnie mniej od propozycji Turtle Beach, jednocześnie oferując sporo w kwestii konfiguracji i wygody grania. Dodatkowo charakteryzują się równie dużym, jak i nawet nie większym zestawem opcjonalnych akcesoriów. Jedyne duże rzeczy na korzyść recenzowanego tu Stealth Ultra, to obecność wyświetlacza (przydatny bajer – nie powiem, że nie) i oświetlenia RGB.

Turtle Beach Stealth Ultra recenzja kontroler pad aplikacja

Czy więc zakup Turtle Beach Stealth Ultra odradzam? Absolutnie nie. To wciąż fantastyczny kontroler, jeden z najlepszych na rynku, jeśli chodzi o wygodę użytkowania, jakość wykonania czy możliwości personalizacji – w szczególności to ostatnie wybija się na tle pozostałych padów na rynku, dzięki ekranowi, który pozwala dużo lepiej zarządzać profilami do różnych gier.

I chociażby tylko z tego powodu warto swój wzrok skierować na Stealth Ultra, jednocześnie pamiętając o konkurencji i wybrać najlepiej dopasowany do swoich potrzeb kontroler.

Turtle Beach Stealth Ultra recenzja kontroler pad aplikacja
Turtle Beach Stealth Ultra
Zalety
Przydatny i dobrej jakości wbudowany wyświetlacz
Dużo opcji personalizacji - i to bez zewnętrznej aplikacji!
Świetne wykonanie
Ogromna wygoda użytkowania
Bogaty zestaw sprzedażowy
Dość wydajny wbudowany akumulator
Wady
Brak wsparcia dla iOS i iPadOS
Drobne braki w oprogramowaniu
Brak możliwości wymiany D-pada
Dość wysoka cena
8.5
Ocena