DualSense Edge po kilku dniach użytkowania. Czy ma sens?

W moje dłonie wpadł najnowszy pad PlayStation – DualSense Edge. Kontroler za bagatela 1200 złotych, który ma oferować jeszcze lepsze doznania i dać znaczącą przewagę nad przeciwnikiem. Czy tak faktycznie jest? Przekonajmy się… A przynajmniej spróbujmy – wszystko zawarte w tym tekście jest moją subiektywną opinią, a – jak wiadomo – w przyrodzie każdy odczuwa wszystko inaczej.

Co znajdziemy w pudełku sprzedażowym?

  • kontroler bezprzewodowy DualSense Edge,
  • przewód USB w oplocie ,
  • 2 standardowe nakładki,
  • 2 wysokie nakładki kopułowe,
  • 2 niskie nakładki kopułowe,
  • 2 półkopułowe przyciski tylne,
  • 2 dźwigniowe przyciski tylne,
  • obudowa złącza,
  • etui.

Dla mnie dość istotną informacją jest to, ile pad waży. Niestety, producent nie podaje takich danych. Ale… od czego jest Thermomix?! DualSense waży 280 g, podczas gdy DualSense Edge z założonymi łopatkami dolnymi – 334 g. Czy ponad 50 g to dużo? I tak, i nie. Osobiście nie czuję różnicy w wadze i dłonie nie męczą mi się jakoś szybciej, choć pewnie 2-3-godzinne sesje to za krótko, by to poczuć.

DualSense Edge

Pierwsze wrażenie – jak oni to zrobili?

Zacznijmy od etui. Całość otrzymujemy w białej “skorupie”, wykonanej z plastiku (śmiem twierdzić, że faktura jest identyczna, jak w DualSense Edge). Zwrócę tutaj uwagę na dbałość o detale.

Jak zwykle PlayStation nie zawiodło, jeżeli chodzi o jakość wykonania. Oprócz tłoczonego znaku PlayStation na górze etui i znaków PlayStation na spodzie, mamy również sygnowane logotypem uchwyty do zamka błyskawicznego. Jest to mały detal, ale właśnie za to cenię tego producenta. Po prostu dopieszcza całość.

Po otwarciu pokrowca naszym oczom ukazuje się zestaw. Wszystko jest poukładane i ma swoje miejsce. Nie ma tu mowy o przypadkowym, losowym umieszczeniu, co również doceniam… Ale jest też pusta przestrzeń, która niepokojąco na nas “łypie” – środkowe wycięcie przygotowane pod zapasowy Stick Moduł… szczerze… płacimy za kontroler 1200 złotych… Producent mógłby dodać chociaż jeden do zestawu. Może chociaż na tym polu ten zestaw sprzedażowy wyróżniałby się od zestawu Elite Xboxa… Ale to temat na totalnie inny artykuł, spokojnie, przygotuję taki.

Wróćmy do pada. Trzeba przyznać, że wygląd i jakość wykonania może się podobać. Różnice względem podstawowego DualSense widoczne są na pierwszy rzut oka… Ale czy różnice te można oceniać pozytywnie?

Zacznijmy od tego, że przyciski kierunku oraz przyciski funkcyjne dostały nowe oblicze – czarne zamiast białego. Po drugie, touchpad z płaskiego białego zamienił się w czarny z tłoczonymi emblematami PlayStation (dobry smaczek).

Kolejna rzecz to Triggery L2 i R2, które dostały nową fakturę. Jakie to teraz jest dobre! Faktycznie chropowate wykończenie dolnej powierzchni L2 i R2 wprowadza mocny powiew świeżości. Jako że nałogowo gram w Gran Turismo 7, ma to dla mnie ogromne znaczenie.

DualSense Edge

Pojawiły się też nowe przyciski funkcyjne, dolne łopatki w ilości dwóch (w padzie do Xboxa mamy 4, sic!) oraz manualna możliwość sterowania zakresem pracy Triggerów L2 i R2 (bardzo fajne!).

A teraz łyżka dziegciu… Tutaj aż coś mi się ciśnie na język… Kto to wymyślił… albo jeszcze lepiej, kto to zaakceptował? W starym, poczciwym DualSense, mieliśmy czarne wykończenie z matowego plastiku, który był odporny na zarysowania, otarcia i wszystkie inne nieszczęścia… W DualSense Edge otrzymujemy coś, czego ja po prostu nienawidzę – czarny, połyskliwy plastik w wykończeniu piano black, który ciągnie się przez całą konstrukcję pada (AAAAaaaaa!!!).

Fajne jest to, że PlayStation pozwala na wymianę drążków dzięki ich modułowej budowie. Nie wiem, jak często się wam to przyda (mi póki co się nie przydało i mam nadzieję że to się w najbliższym czasie nie zmieni), ale fajnie, że jest taka możliwość. Lepsze to, niż wyrzucanie pada do kosza czy kosztowna naprawa.

W środku znajdziemy jeszcze mocowanie pada do kabla USB-C, by „nam nie wyleciał”… A teraz tak serio… Po co to? Totalnie nie zrozumiałem zamysłu tego gadżetu – jest bo jest, ale wierzcie mi na słowo, jak wepniecie kabel zasilający do pada bez tego czegoś… Tu was zaskoczę… kabel będzie trzymać się w porcie USB-C. Magia, nie?

To tyle, jeżeli chodzi o pierwsze wrażenia i różnice względem poprzedniego staruszka. Teraz zapraszam was na kilka słów o moich odczuciach po kilkudniowym użytkowaniu kontrolera DualSense Edge.

Jest… inaczej. Lepiej – to fakt

Mam wrażenie, że PlayStation posłuchało graczy i zrobiło produkt, który jest godny uwagi.

Zacznijmy od możliwości konfiguracji. Na dzień dobry dostajemy szybki dostęp do menu ustawień profilu czy mapowalne przyciski – pod każdy tytuł, w który gramy, mamy możliwość zrobienia własnej konfiguracji, co się ceni. Najbardziej jednak spodobała mi się opcja regulowania spustów, czułości drążków czy intensywności wibracji. Muszę to powiedzieć – w Gran Turismo 7 osiągam lepsze wyniki oraz jestem bardziej „perfekcyjny” w manewrach. To takie moje subiektywne odczucie.

Czy można powiedzieć coś więcej albo jakoś wysunąć wniosek czy warto czy nie warto?

Otóż… nie, nie mogę powiedzieć czy warto czy nie warto. Spędziłem z kontrolerem DualSense Edge dosłownie kilka dni i nie byłem w stanie sprawdzić czasu pracy pada, jego wytrzymałości czy nawet tego, jak zachowa się materiał podczas wielogodzinnych rozgrywek. Jedyne, co mogę stwierdzić, to to, że po kilku dniach widzę plusy i minusy, które wypisałem w niniejszym tekście.

Są elementy, które mnie odrzucają (niech będzie to cena czy ten cholerny piano black), ale są też elementy, które do mnie przemawiają (jak wymienne dolne łopatki, drążki czy możliwość regulacji triggerów).

Na pewno widzę, że Sony czuje się pewnie swojego produktu, bo jest to aktualnie najdroższy oficjalny kontroler sprzedawany do konsol (nie mówię tu o cudach na zamówienie). Czy wydałbym 1200 złotych za lepsze wyniki w grze? Nie wiem… nie wiem czy moja narzeczona (Kasia :D) by mi na to pozwoliła. I nie wiem czy po takim zakupie nie skończyłbym na urazówce z patelnią wbitą w głowę…

Wiem jedno – zestaw do Xboxa jest bogatszy i tańszy o kilka stówek. Rozumiem, że pada do Xboxa nie podłączymy do PS5… ale, hej… to jest po prostu trochę nie fair…

Czy DualSense Edge ma sens? Pewnie, że ma, ale ten sens musi być jakoś rozsądnie uwarunkowany. Jeżeli jesteś niedzielnym graczem… odpuść temat albo czekaj na dobre promocje… Jeżeli jednak jesteś ProPlayerem i każdy manewr w grze i jego precyzja się dla Ciebie liczy, to nawet nie czytając tego tekstu i tak wiem, że go kupisz, bo po prostu zależy Ci na realnej przewadze w konkurowaniu z innymi graczami.

Pozwolicie, że odmówię oceny DualSense Edge. Za krótko miałem z nim styczność, by finalnie wystawiać werdykt. Dlatego też traktujcie ten tekst jako rozszerzone pierwsze wrażenia, a nie recenzję. Swoją drogą, ciekawy jestem ile osób opublikuje dziś swoje recenzje, biorąc pod uwagę, że kontrolery dostały… w piątek, czyli trzy dni temu (!).

_
DualSense Edge został dostarczony do redakcji przez producenta, ale PlayStation nie miało wpływu na treść tego materiału.