Gothic 1 20 urodziny gry
Źródło: GOG.com

Gothic na Nintendo Switch. Sprawdziłem, czy to działa

Nintendo Switch to bardzo ciekawa konsola. Za każdym razem, kiedy wychodzi na nią jakiś port klasyka sprzed 20 lat, uśmiech sam rysuje mi się na twarzy. Po chwili jednak myślę sobie, że „teraz to już nie będą mnie w stanie niczym zaskoczyć”. Po jakimś czasie jednak znowu zaskakują. Tym razem padło na THQ Nordic i port pierwszego Gothica na przenośną konsolę Nintendo.

Witamy w Kolonii

Jest wiele tytułów z okresu 1998-2004, które ciepło wspominamy w Polsce. Heroes of Might and Magic III, Deluxe Ski Jump, Twierdza. Gothic na zawsze pozostanie jednak nad Wisłą endemicznym fenomenem.

Dlaczego seria RPG fantasy, utrzymana w dość mrocznym klimacie i szaro-burych barwach, jest tak uwielbiania w Polsce? Czy chodzi pełną polską lokalizację? A może o to, że polscy gracze potrafili przymknąć oko na siermiężny interfejs i pokochać krainę, gdzie wpierdziel czekał na każdym rogu? Z pewnością we wszystkich argumentach, jakie przychodzą ludziom do głowy, tkwi ziarno prawdy.

Z roku na rok Gothic nie tylko wśród Polaków, ale też całego gamingowego świata coraz bardziej popadał jednak w zapomnienie. Trzecia i czwarta część nie stały na tym samym poziomie co „jedynka” i „dwójka”, a od ostatniego oficjalnego tytułu, czyli dodatku „Upadek Setariff” do Arcanii minęło już… 13 lat.

Gothic na Nintendo Switch
Dla mnie to graficznie prawie jak Baldur’s Gate 3 (Źródło: Bartosz Kaja | Tabletowo.pl)

W 2019 roku THQ Nordic kupiło Piranha Bytes i całą własność intelektualną firmy, w tym prawa do marki Gothic. Na efekty tej transakcji nie trzeba było długo czekać. Rok później dowiedzieliśmy się, że powstanie remake pierwszej części. Ten jednak póki co nie ujrzał światła dziennego i wciąż nie ma swojej oficjalnej daty premiery.

Można zatem odnieść wrażenie, że wydanie lekko przypudrowanego oryginału na konsole przenośne to niejako uspokojenie graczy, którzy nie mogą się doczekać powrotu Bezimiennego w nowej oprawie graficznej.

Oczywiście nie ma potrzeby, abym cofał się do 2001 roku i opisywał grę w całości tak, jak stoi. Graficznie całość musiała się postarzeć, a fabularnie zapewne powiedziano o tej grze wszystko. Jak zatem broni się Gothic jako port gry na hybrydową konsolę Nintendo? Czy tytuł został odpowiednio zoptymalizowany, a interfejs nie przywoła u nikogo traumy z przeszłości? Zaraz się o tym przekonacie.

Klątwa ery 4:3

Zanim jednak kliknę w „Nowa Gra” poszperam sobie nieco po ustawieniach gry. Tam trudno doszukać się rozwiniętych opcji – jest kontrola jasności i kontrastu, ustawienia dotyczące podpisów, ilości krwi czy wersji językowej (jest pełna polska lokalizacja) czy sekcja sterowania.

Co ciekawe, twórcy postanowili wykorzystać fakt, że mają do czynienia z Nintendo Switch i w teorii wprowadzili sterowanie ruchem za pomocą Joy-Conów. Ale nie uprzedzajmy faktów.

Choć same okna i rubryczki zrealizowane są w porządku, o tyle nieco w oczy kłują grafiki w tle, które zostały rozciągnięte z formatu 4:3 do 16:9, przez co ekran główny czy karta ładowania wydają się nieco „jajowate”. Na szczęście efekt ten dotyczy zaledwie kilku rzadko widywanych obrazków, więc jest to w pewnym stopniu wybaczalne.

Pięknie tu, jak w Sosnowcu

Kiedy mija ostatnia sekunda filmików wprowadzających, które nie zostały specjalnie wyostrzone do jakości Full HD, oczom gracza ukazuje się pierwszy Gothic takim, jakim go zapamiętaliśmy. No, prawie.

Oryginał maksymalnie oferował rozdzielczość 1600 na 1200 pikseli, a tutaj widać, że całość została potraktowana „modem na ekrany panoramiczne”, dzięki czemu postacie nie są rozciągnięte, a krawędzie nienaturalnie poszarpane.

Całość wygląda i brzmi, jakbyśmy cofnęli się do wiosennego dnia 2002 roku w Polsce. Rozdzielczość została podbita do tej obsługiwanej przez Switcha, zwiększono również odległość rysowania obiektów. Nie jest ona jednak przesadzona – konsola z pewnością udźwignęłaby widok na całą Górniczą Dolinę, jednak wyglądałoby to trochę „nienaturalnie”, a i tak miejscami widać, jak – wraz z obracającą się kamerą – obiekty w tle pojawiają się i znikają.

Zauważyłem też np. bardzo intensywne oświetlenie, które zachęciło mnie do sprawdzenia czy efekt występował również w oryginale. Jednak, jak to ze starymi grami bywa – nie wystarczy zainstalować grę i kliknąć w ikonkę na pulpicie.

Nie, to nie jest filtr z TikToka – miejscami gra nadal raczy nas takimi żółtymi krajobrazami (Źródło: Bartosz Kaja | Tabletowo.pl)

W teorii całość mógłbym opisać w dwóch akapitach – jest jednak pewien problem. Kultura osobista nie pozwala, aby tych kilka odseparowanych linijek składało się wyłącznie z wulgaryzmów. Podczas gdy zabawa na Switchu to pobranie gry i kwestia kilku kliknięć, to wydania ze starych płyt tak łatwo się nie uruchomią na Windows 11.

Po półgodzinnej batalii z patchami, amatorskimi modyfikacjami i wywalaniem się Gothica do pulpitu, najpierw na ekranie ładowania, później przy próbie odpalenia nowej gry, dałem sobie tymczasowo spokój. Być może wersja dostępna na którąś platformę cyfrową byłaby mniej kapryśna. Zrezygnowany sprawdziłem dokonania innych i okazało się, że efekt mocnego żółtego oświetlenia występował również w oryginale. To się nazywa wierność wobec materiału źródłowego!

Jeżeli chodzi o optymalizację, podczas mojej krótkiej (w odniesieniu do długości gry) sesji nie zauważyłem większych zgrzytów. Całość działa stabilnie w 60 klatkach, choć raz czy dwa zdarzyło się tytułowi chrupnąć. Podejrzewam jednak, że to bardziej wina silnika niż konsoli. Dlaczego?

Jeżeli kupicie sobie Gothic Classic na Switcha, a nie graliście wcześniej w ten tytuł, to niech nie zdziwi Was, że interfejs przycina się na 1-2 sekundy, gdy w grze zapada zmrok – wtedy, kiedy zapalają się inne źródła światła w okolicy. Nie sądzę, żeby sprzęt, który magią i siłą kompromisów jest w stanie udźwignąć Wiedźmina 3 czy Mortal Kombat 1, nie mógł poradzić sobie z iluminacją w ponad 20-letniej grze.

Koniec końców, z jednej strony można było liczyć na jakieś mocniejsze podbicie jakości tekstur czy delikatnie pociągnięcie modeli teselacją, żeby pokazać graczom, że twórcy nie liczą na łatwy skok na kasę. Z drugiej strony istniało ryzyko, że powstanie graficzny paszkwil na poziomie ostatnich „remasterów” trójwymiarowych GTA z ery PS2.

Trzeba przyznać, jest klimat, a to w RPG jest ważniejsze niż współczesna i cudowna grafika (Źródło: Bartosz Kaja | Tabletowo.pl)

Jest lepiej, ale czy dobrze?

Czas na kilka słów o sterowaniu w Gothic Classic na Switcha. Gdyby ludzie odpowiedzialni za port pozostawili ten element rozgrywki nietkniętym, niewykluczone, że sprzedaż Joy-Conów znacząco by wzrosła – część graczy rozbiło by bowiem kontrolery o ścianę.

Jest to oczywiście mocna hiperbola, bo do każdego, nawet najmniej wygodnego systemu walki, idzie się przyzwyczaić. Domyślne wciskanie przycisku akcji i ruchu w przód, aby zebrać cokolwiek w grze, czy interfejs, w którym przewijamy tabelki w nieskończoność z pierwszego Gothica, słusznie były wskazywane jako przykłady złego projektowania UI czy sterowania.

W tym przypadku uczucia są wymieszane niczym potrawka z chrząszcza a’la Snaf z ryżem i grzybami. Mamy tutaj bowiem system sterowania wzięty żywcem z oryginału, gdzie postać obraca się w taki sposób, że patrzy wyłącznie przed siebie. Lewa gałka służy zatem do kierowania postacią tak, jak strzałkami na klawiaturze, prawą gałką możemy natomiast obracać kamerę niczym myszką.

W ruchu można jednak „wzmocnić” obracanie się postaci – przy ruchu kamery w lewo lub prawo i wychyleniu lewego analoga postać niemal zawraca w miejscu. Całość wydawała mi się nieco mało intuicyjna w porównaniu z delikatnym operowaniem Bezimiennym za pomocą „WASD” i myszki, ale ostatecznie przyzwyczaiłem się do sterowania i chyba nawet je polubiłem.

Kilka widocznych zmian zaszło również w walce. Kiedy wyciągamy broń, bohater – zamiast obracać się przy odbijaniu grzybka w lewo i prawo – zaczyna chodzić na boki, a kamera przykleja się do przeciwnika. Zmiana celu nie należy do najwygodniejszych, ale jeśli wciśniemy prawy grzybek i kamera skupi się wyłącznie na tym jednym wrogu, to jest to w miarę wyrównana walka ja vs. ścierwojad, a nie dodatkowe mocowanie się ze sterowaniem.

Same starcia sprowadzają się do kliknięcia lub przytrzymania właściwego guzika i wymachiwania mieczem na lewo i prawo, ewentualnie do przodu – zupełnie jak 22 lata temu. Tylko parowanie robi się trochę inaczej – guzikiem „X” zamiast „akcja + krok w tył”. Patrząc na całokształt poruszania się oraz na system walki wierzę, że ktoś, kogo odrzuciło sterowanie w oryginale, może w końcu przekonać się do pierwszego Gothica.

O zamknięciu w nieprzyjemnym miejscu przypominają nam efekty graficzno-dźwiękowe związane z magiczną barierą (Źródło: Bartosz Kaja | Tabletowo.pl)

W dniu premiery odblokowała się również wspomniana na początku opcja sterowania ruchem podczas walki. Po przełączeniu się nie potrzebowałem dużo czasu, aby wyczuć śmiganie Joy-Conem od lewa do prawa, aby tłuc stworki. Problem jest jednak taki, że system nie działa. Wersja 1.0a odblokowała funkcję, ale podczas walki obrażenia „nie wchodzą”.

Sprawdzałem to walcząc nawet dwoma systemami naraz: wymach w lewo + guziki do zamachu w prawo. W klasycznym sterowaniu ścierwojad dostawał po dziobie, w drugim przypadku jakbym kroił powietrze, co kończyło się zgonem Bezimiennego. Czekam zatem na kolejną aktualizację.

GPT, wygeneruj mi UI dla mobilki

Co się tyczy stricte interfejsu, to można by to streścić do prostej formuły – „lepiej, ale czy ładniej?”. Dziennik i karta postaci nie uległy żadnej korekcie wizualnej, zachowując klimat oryginału. Przebieranie w ekwipunku zaliczyło natomiast spory progres w kwestii wygody.

Wywołując go za pomocą „plusa” na prawym Joy-Conie, po prawej stronie ekranu pojawia się okienko z kilkoma kategoriami, m.in. broń, pancerz, przedmioty „zużywalne” czy kluczowe fabularnie. Z lewej strony widzimy aktualne wyposażenie Bezimiennego oraz obecnie przypisane przedmioty do szybkiego użycia.

O tym, jak stare gry potrafią być upierdliwe przypomniał mi problem z ugotowaniem mięsa. Okazało się, że trzeba stanąć po właściwej stronie patelni, aby wykonać akcję (Źródło: Bartosz Kaja | Tabletowo.pl)

Przeglądanie inwentarza jest całkiem wygodne, choć ikonki mogłyby być nieco większe – na Switchach z 6,2-calowym ekranem (V1, V2 oraz Lite) są słabo widoczne, podobnie jak treść okienek z dialogiem. Opcji zmiany wielkości interfejsu póki co nie ma – oby pojawiła się w jednej z najbliższych aktualizacji. Możliwość przypisania napoju leczącego, który możemy szybko wypić, wciskając „R” oraz jeden z kierunków na D-padzie, to spore ułatwienie, pozwalające zachować dynamikę starć.

„R” w połączeniu z „plusem” oraz „minusem” umożliwia też szybki zapis oraz wczytanie stanu gry, więc fani spamowania „F5” i „F9” na komputerach nie powinni poczuć się pokrzywdzeni. Co zatem jest z tym interfejsem nie tak?

Po pierwsze – nie podoba mi się. Twórcy poskąpili stylizowanych okienek z ornamentami w rogach, a ikony kart interfejsu nad niebieską ramką gryzą mi się z resztą UI. Całość wygląda, niestety, na sklejoną na szybko do portu dedykowanego smartfonom. Na szczęście Gothic to nie symulator handlarza, więc podczas gry będziemy przez większość czasu widzieć wyłącznie pasek zdrowia oraz many. Niesmak jednak pozostaje.

Po drugie – system handlu. Ten polega na dobraniu towarów z własnego ekwipunku i inwentarza sprzedającego do równej kwoty i akceptacji transakcji. Łatwo przy tym zapomnieć, że kliknięcie „B” anuluje wszystkie postępy i cały proces zaczyna się od nowa. Na dłuższą metę jest to męczący system, który można było zrealizować nieco inaczej.

Gothic jak z 2002 roku – nawet za bardzo

Szanuję THQ Nordic za listę poprawek, jakie znalazły się w Gothic Classic na Switcha – widać, że zespół poświęcił sporo czasu, aby skrypty i algorytmy, zaszyte w oryginalnym kodzie gry, nie wywoływały śmiechu u gracza (osoby podążające za bezimiennym spadające z drabin, rozmowy z NPC słyszalne przez ściany itp.) lub nie wprawiały go w małą frustrację (Szakal proszący o opłatę za ochronę po dołączeniu do gildii czy Cor Angar odmawiający treningu, kiedy już dołączyliśmy do Templariuszy).

Niestety, każdy programista wie, że zaglądanie w stary i cudzy kod to nie jest łatwa i przyjemna praca. Pomimo długiej listy poprawek, sterowanie Bezimiennym obarczone jest błędami związanymi z prawidłowym „lądowaniem”. Na filmiku poniżej zobaczycie, o co chodzi:

Z tego, co udało mi się dowiedzieć, podobne „pułapki” mogą czekać na nas w różnych miejscach. W moim przypadku wystarczyło podskoczyć i przestać nurkować. Widziałem jednak sytuację, w której Bezimienny zaczynał „latać” na skrzyżowaniu dróg, po czym przegrywał walkę z grawitacją i lądował martwy na ziemi. Niewykluczone, że w najbliższej przyszłości pojawią się aktualizacje, które poradzą sobie z tym błędem.

Nie mogę też pominąć ważnej kwestii, jaką jest cena. Rozumiem, że Nintendo bierze swoją działkę od każdego zakupu, że Classic poprawia wiele błędów oryginału, ale 129 złotych może naprawdę być ceną zaporową dla niektórych graczy.

Tym bardziej, że nie mamy tu do czynienia z tytułem, który trudno zakupić w formie cyfrowej – wydanie 40 złotych na GOG-u lub Steamie wystarczy, żeby uzyskać podobny efekt.

„Ale przecież chwilę temu sam narzekałeś, że nie możesz tego uruchomić”. To prawda. Dlatego po chwili namysłu i sprawdzeniu, że kolekcja, składająca się z pierwszych trzech części, jest dostępna na Steamie na promocji w cenie 11,99 złotych – nie mogłem przepuścić tej okazji.

Okazało się, że wersja cyfrowa uruchomiła się na Windows 11 i zaoferowała mi rozdzielczość 4K i… to cholerne sterowanie! Gdybym pogrzebał trochę więcej, z łatwością zainstalowałbym „Gothic: Przebudzenie” – moda, który przenosi „jedynkę” na silnik „dwójki” czy poszukał jakiegoś kompromisu, który jeszcze bardziej uwspółcześniłby grafikę, jednocześnie nie psując uroku gry.

Gdyby w tej cenie zaoferowano nie jedną, a dwie części Gothica, które pozbawione są błędów i widać przywiązanie do detali, nie musiałbym pisać tych kilku akapitów powyżej.

Ponownie jednak w 2023 roku muszę zadawać sobie to arcytrudne pytanie: „Czy port starej gry na Switcha jest wart więcej niż 50 złotych tylko dlatego, że mogę go zabrać ze sobą wszędzie na przenośnej konsoli?”. Za każdym razem, kiedy wychodził jakiś tytuł, z którym mam ciepłe wspomnienia (Burnout Paradise, Dark Souls, Diablo II), myślałem nad tym i nadal nie znam uniwersalnej odpowiedzi.

Jeżeli jesteście fanami Gothica, port na Switcha wydaje się świetną okazją do powrotu na stare śmieci. Jeżeli nigdy wcześniej nie graliście w żadną część i z jakiegoś powodu chcielibyście zacząć od „jedynki”, to wersja na przenośną konsolę Nintendo może okazać się o wiele bardziej przystępna od surowego materiału z GOG-a czy Steama.

To od Waszej wewnętrznej oceny zależy, czy warto wydać ponad stówę, żeby zejść w dół wąwozem do Górniczej Doliny i rozpocząć przygodę gościa, którego imię niespecjalnie kogokolwiek interesowało.