call-of-duty-modern-warfare-2-screen-promujący-operator
źródło: Call of Duty

Bitwa o Call of Duty. Na czym zależy Sony i Microsoftowi?

Ostatnimi czasy nie ma chyba tygodnia, w którym nie obserwowalibyśmy korporacyjnego festiwalu żenady. Microsoft chce przejąć Activision-Blizzard za 68,7 mld dolarów, a Sony robi wszystko co może, by ten proceder powstrzymać. Efektem są oświadczenia państw badających sprawę pod kątem zagrożenia monopolem, obnażając przy tym hipokryzję obu naczelnych producentów konsol i gier.

Ekskluzywność jest fajna, dopóki my wyznaczamy warunki

Mało kto już pamięta, że historia ekskluzywnej zawartości w corocznych iteracjach Call of Duty zaczęła się właśnie na konsolach Xbox. Konkretniej to od 2010 roku, gdy Microsoft i Activision-Blizzard podpisało wieloletnią umowę, w wyniku której dodatki oraz paczki map pojawiały się wcześniej na Xbox 360, a dopiero później na reszcie platform.

Zmiana nastąpiła wraz z rokiem 2015, kiedy to PS4 miało palmę pierwszeństwa co do nowości w Call of Duty: Black Ops III. Sytuacja ta trwa do dzisiaj. Nie dalej jak w połowie września, to posiadacze konsol Sony mogli wcześniej wskoczyć do sieciowej wersji beta Call of Duty: Modern Warfare II, które ukaże się już 28 października 2022 roku.

Jak obecnie wygląda przyszłość serii? Jeżeli umowa między Microsoftem i Activision-Blizzard dojdzie do skutku, Call of Duty pozostanie jeszcze na PlayStation przez najbliższych kilka lat. Takiego sformułowania użył Phil Spencer, przekazując pisemne zapewnienie do siedziby Sony. To jednak taktyczna zagrywka, mająca na celu uspokojenie podmiotów regulacyjnych, przyglądających się planowanej transakcji. A w tym przypadku, co kraj to opinia.

Call of Duty: Modern Warfare II (fot. Maciej Paszkiewicz | Tabletowo)

Dlaczego tylko Call of Duty?

Choć główny dyskurs skupia się niewątpliwie na Call of Duty, na umowę między Microsoftem oraz Activision-Blizzard trzeba patrzeć znacznie szerzej. Phil Spencer raczej nie kryje tutaj swoich intencji. Końcowym celem tej gry jest umieszczenie jak największej liczby marek oraz pozycji w subskrypcji Xbox Game Pass. Przy tym jednak pojawiają się dość poważne stwierdzenia.

Według giganta z Redmond, Sony odrzuciło propozycję umieszczenia abonamentu Xbox Game Pass na swoich konsolach. Mało tego, firma też stwierdziła, że Jim Ryan wybrał tym samym ochronę dochodu ze sprzedaży gier w pełnej cenie, blokując premierowe wydania własnych tytułów ekskluzywnych przed subskrybentami PlayStation Plus.

Warto sobie też przeczytać całą odpowiedź Microsoftu na negatywną ocenę transakcji przez brytyjski Urząd ds. Konkurencji i Rynków. Firma w dość słodki sposób pozycjonuje się tutaj na słabszą od Sony. Trzecie miejsce na rynku konsol, siódme w segmencie dystrybucji gier na PC oraz daleka pozycja na mobilnych platformach. Ciekawym jest też stwierdzenie, że odpływ grających w Call of Duty nie wpłynąłby znacząco na dominację bazy użytkowników PlayStation nad tą w serwisach giganta z Redmond.

Tylko właśnie – krytykując Sony, Phil Spencer nie jest tak dobrym wujkiem, na jakiego próbuje się kreować. Tyle się mówi o możliwości wyboru, braku ograniczeń, a tu proszę – Redfall oraz Starfield, czyli gry tworzone przez Bethesdę, inny wykupiony wcześniej podmiot przez Microsoft, nie trafią już na konsole PlayStation. Dlaczego Microsoft nie wypuści Halo Infinite czy Forza Horizon 5 na sprzęt Sony? Jak już idziemy w tę stronę, dodajmy dostęp przez chmurę na Nintendo Switch. Tak powinno się dziać, gdyby Phil Spencer rzeczywiście miał na myśli pełny wybór i dobro graczy.

Wybór jest świetny tam, gdzie dosięgnęły macki abonamentu. Microsoft ambitnie promuje możliwość grania w chmurze na telewizorach, smartfonach, komputerach czy nawet na poprzedniej generacji konsol. Gdyby intencje Phila Spencera były czyste, nie rozmawialibyśmy dzisiaj o statusie Call of Duty oraz pozostałych marek Activision-Blizzard. To byłoby pewne, że ich dostępność nie zostanie jakkolwiek ograniczona.

Tonący brzytwy się chwyta

Czy to więc oznacza, że kibicuję Sony w powstrzymaniu transakcji między Microsoftem i Activision-Blizzard? Wręcz przeciwnie! Bardzo chciałbym dożyć sytuacji, dzięki której mogę uruchomić Xbox Game Pass na swoim PS5 i zagrać w najlepsze tytuły giganta z Redmond. EA Play działa osobno na obu platformach, więc nie jest to aż tak niemożliwe. Chce mi się jednak płakać, gdy czytam o desperackich lotach Jima Ryana do Brukseli, próbującego wpłynąć na stosunek Unii Europejskiej do urzeczywistnienia umowy.

Głównie dlatego, ponieważ Sony przeżywa ten dramat na własne życzenie. Stawiając na ekskluzywną zawartość w Call of Duty w 2015 roku, firma porzuciła aż trzy własne marki strzelanek, dobrze prosperujące w czasach PS2 oraz PS3. Mówimy tutaj o seriach Killzone (Guerrilla Games), Resistance (Insomniac Games) oraz SOCOM U.S. Navy Seals (Zipper Interactive).

Kołem ratunkowym okazało się przejęcie studia Bungie za 3,6 mld dolarów, ekipy odpowiedzialnej za rozwój Destiny 2. Wieloletni sukces tej gry to dowód, że niewiele ekip mogłoby tak dobrze pomóc Sony w stworzeniu własnej gry-usługi o zasięgach porównywalnych do Call of Duty czy Fortnite. Tego problemu jednak dało się uniknąć, gdyby Sony i tutaj konsekwentnie postawiło na rozwój swoich IP – tak, jak w przypadku marek stawiających na przekraczanie technologicznych barier, nietuzinkową fabułę oraz rozgrywkę dla pojedynczego gracza.

destiny 2
Destiny 2 to marka, która może uratować Sony przed potencjalnym brakiem Call of Duty na PlayStation

Kto powinien wygrać?

Pomimo nieczystych intencji Phila Spencera, mam przeczucie iż fuzja Microsoftu i Activision-Blizzard przyniesie ostatecznie więcej dobrego niż złego. To przede wszystkim potężny zastrzyk świetnych gier do subskrypcji Xbox Game Pass, który może zwiększyć jej wartość dla graczy, ale też stać się pretekstem do światowej podwyżki cen abonamentu.

Pomyślcie też, że samo istnienie i rozwój Xbox Game Pass, które – tylko nadmienię – w 2021 roku zarobiło na konsolach 2,9 mld dolarów (18% dochodów gamingowej dywizji Microsoftu), sprawiło iż dzisiaj PS Plus próbuje konkurować abonamentem podobnego formatu, oczywiście nie bez potknięć. Wsparcie dla klasycznych gier oraz ich liczba, jakość streamingu z PS3, brak streamingu gier na PS5, a także brak wyraźnego planu udostępniania gier ekskluzywnych po premierze – to są elementy, nad którymi Sony zdecydowanie mogłoby popracować.

Na koniec tylko pamiętajcie, że korporacje nie powstały po to, by zadowalać swoich klientów. Ich celem jest zarabianie pieniędzy dla akcjonariuszy, a jeśli rozwalenie branży gier, jaką znamy, pozwoli osiągnąć ten cel, nie zawahają się na krok. Zmierzamy do rynku zdominowanego przez abonamenty i chmurę, do rzeczywistości, w której konsola przestanie być kiedyś całkowicie potrzebna.

Content to król – najlepiej taki, który wychodzi poza gry. Stąd uśmieszki Sony do Hollywood i odświeżanie wszystkiego, co się da, jak najniższym kosztem, stąd przeprosiny PlayStation z komputerami PC, stąd wykupywanie najlepszych studiów przez Microsoft czy Embracer Group, zamiast mozolnego budowania ekip i jakości przez dziesiątki lat.

Przyszłość dzieje się teraz i każdy gra tak brudno, jak tylko może sobie na to pozwolić.