Samsung Galaxy S24 Ultra i Galaxy S23 Ultra
Samsung Galaxy S24 Ultra i Galaxy S23 Ultra (fot. Tabletowo.pl)

Samsung Galaxy S24 Ultra po czterech dniach. Ekran zachwyca, a reszta?

Odnoszę wrażenie, że z całej zaprezentowanej przez Samsunga serii Galaxy S24, to pośredni model, Galaxy S24+, będzie cieszył się największą popularnością (zresztą, patrząc na to, jak ten temat grzeje w komentarzach, jest spora szansa, że mam rację). Ale to wciąż wersja z dopiskiem Ultra ma najlepszy aparat i jest wyposażona w rysik S Pen, więc dla wielu okaże się najlepszym wyborem. Czas na pierwsze wrażenia z użytkowania tego sprzętu po, niech ja policzę… czterech pełnych dniach.

Wypłaszczenie ekranu było doskonałym pomysłem

To musiało w końcu nastąpić. Samsung długo trzymał się zdania, że zakrzywiony ekran w Galaxy S Ultra to rzecz, bez której się nie obejdziemy, ale z każdą ostatnią generacją zaprzeczał sam sobie, zmniejszając zakrzywienie. W zeszłym roku, w Galaxy S23 Ultra, ekran był bardziej płaski niż w Galaxy S22 Ultra, a w Galaxy S24 (chciałoby się powiedzieć: wreszcie!) jest całkowicie płaski. Uważam to za doskonałą decyzję.

Ale największe znaczenie i tak ma fakt, że wyświetlacz Galaxy S24 Ultra wygląda, jakby nałożono na niego matową folię. Nie przesadzam. Gdy pierwszy raz usłyszałam, że Corning Gorilla Armor odbija o kilkadziesiąt procent mniej światła od swojego poprzednika, uśmiechnęłam się pod nosem, bo z tymi deklaracjami to wiecie, jak jest – często można włożyć je między bajki.

Tymczasem jestem pod ogromnym wrażeniem, jak doskonały jest ten ekran. Nie dość, że wypłaszczony, na co czekało gros użytkowników poprzednich generacji eSek UItra (|i nie tylko), to jeszcze poprawiony pod względem użyteczności – zauważalnie mniej refleksów i odczuwalnie mniej odcisków palców. A przy tym nie ma odczucia, jakby poruszało się palcem po ekranie z folią – bo i też nie powinno być, skoro jej tu fizycznie nie ma. 

Życzyłabym Wam i sobie, by smartfonów z ekranami o podobnej charakterystyce pojawiało się na rynku coraz więcej. Serio, to jest wyższy poziom ekranu – a wystarczyło zmienić tak niewiele.

Co z Galaxy AI?

Większość materiałów, w których ktoś pokazywał funkcje wchodzące w skład Galaxy AI, widziałam z włączoną dolną belką systemową z przyciskami funkcyjnymi (wstecz, home, otwarte aplikacje). Nie bez powodu szybko pojawił się w sieci mit, że – korzystając z gestów zamiast rzeczonej belki – uruchamianie niektórych funkcji AI nie jest możliwe. Weźmy choćby opcję “zakreśl, by wyszukać”. 

Aby z niej skorzystać, należy najpierw dłużej przytrzymać palec lub rysik na przycisku home, a następnie zakreślić rzecz, którą chcemy znaleźć. A korzystając z gestów? Całość wygląda podobnie – po prostu dotykamy dolnej krawędzi ekranu na środku – tam, gdzie standardowo znajduje się przycisk home. To wszystko – zero filozofii. Wszystko działa tak, jak powinno.

Swoją drogą, funkcja Zaznacz, aby wyszukać (Circle to Search) to chyba aktualnie najczęściej używana przeze mnie opcja AI. Najważniejsze jest to, że działa w każdej aplikacji – na Instagramie, Tiktoku, Facebooku, Threads, Twitterze, etc. Przydatna sprawa.

Oczywiście tych funkcji AI jest sporo więcej, łącznie ze streszczeniami artykułów (przydatnym choćby w tekstach typu “czy dziś jest niedziela handlowa” czy “kiedy wypada tłusty czwartek”) – przy czym to działa tylko w przeglądarce Samsunga (jak ktoś jest przywiązany choćby do Chrome, jak ja, to – niestety – musi obejść się smakiem lub alternatywnie żonglować przeglądarkami).

O Galaxy AI nie będę się teraz rozpisywać, bo po części zrobiłam to we wpisie o premierze serii Galaxy S24, a z całą pewnością wrócę do nich w recenzji.

Czy coś tu się przegrzewa?

Samsung w tym roku postanowił rozgraniczyć modele wewnątrz serii, przez co mniejsze (Galaxy S24 i Galaxy S24+) działają na Exynosie 2400, a Galaxy S24 Ultra – na Snapdragonie 8 Gen 3. Trudno nie zauważyć, że temat ten wzbudza ogromne emocje, przez to też pierwsze wrażenia z Galaxy S24+ pojawiły się u nas wcześniej niż te na temat Ultra. A jak to jest ze Snapdragonem?

Póki co mogę jedynie odnotować, że działa wydajnie i bezproblemowo. Przez tych kilka dni użytkowania nie nadwyrężałam go jakoś specjalnie, ale zdarzyło mu się zaliczyć dłuższe posiedzenia w Social Media czy sporą dawkę zdjęć robionych w krótkim odstępie czasowym. Do kultury pracy nie mam zastrzeżeń.

Tylko raz, po bodajże godzinnym przeglądaniu sieci w poszukiwaniu różnych rzeczy w Chrome, przełączając się pomiędzy Discordem i Messengerem, poczułam, że telefon jest cieplejszy niż zwykle. Nie był w żadnym wypadku gorący – po prostu można było poczuć, że jego krawędzie, a właściwie lewa, co ciekawe tylko w górnej części, stała się cieplejsza.

Sytuacja uległa zmianie, gdy na telefonie odpaliłam testy syntetyczne, co jednak nikogo nie powinno dziwić. Podczas ich przeprowadzania telefon rozgrzał się bardzo mocno, ale – tu znowu – największej temperatury nabrała górna część lewej krawędzi (która stała się gorąca), pozostałe były odczuwalnie chłodniejsze. Wygląda na to, że zwiększenie komory parowej (podobno o aż 92% względem Galaxy S23 Ultra) dało całkiem niezły efekt.

Przy okazji, zwróćcie uwagę, że w stress teście Galaxy S24 Ultra uzyskał maksymalny wynik 5019 punktów, by spaść do 2364 (stabilność na oszałamiającym poziomie 47,1%), ale porównajcie to do Galaxy S24+, który stabilność ma 91,4%, a wyniki na poziomie 2616-2392 punkty. A zatem, jak możecie zauważyć, mimo spadku wydajności i wzrostu temperatury, wciąż mamy do czynienia z wynikami na standardowym poziomie u mniejszego brata z serii.

Aktualnie póki co irytuje mnie tylko jedna rzecz, ale to niemiłosiernie – jest jakiś problem z Messengerem. Normalnie działa tak, jak trzeba, ale raz na jakiś czas po włączeniu nie reaguje na żadne polecenia, a gdy zamknę program, pojawia się komunikat, jak niżej.

pozdrowienia dla Kolegów, z którymi rozmawiałam :)

Właściwie jest jeszcze jedna rzecz, która może nie tyle mnie irytuje, co jej po prostu nie rozumiem. Rysik włożony do slotu w Galaxy S24 Ultra dość znacznie z niego wystaje – zauważalnie i, co gorsza, odczuwalnie bardziej niż w Galaxy S23 Ultra. Dziwne zagranie.

Czas pracy? Za wcześnie, by wyrokować

Co prawda to zdecydowanie za wcześnie, by wydawać jakiekolwiek osądy (raz, że telefon wciąż się mnie “uczy”, dwa – zrobiłam zaledwie cztery cykle baterii), ale to, co zaraz zobaczycie, daje jakiś obraz tego, jak długo działa Galaxy S24 Ultra.

Na WiFi zdaje się być naprawdę dobrze – póki co, dość mocno eksploatując telefon, jednego dnia udało mi się dobić do 8h SoT, co jest bardzo przyjemnym wynikiem. Na 5G natomiast raz było to 4h40’ (przy czym 2,5h działała nawigacja Google Maps), a innym razem sporo mniej, bo 3,5h. O czwartym cyklu nie ma co właściwie mówić, bo przez większość czasu odpalone były różne testy syntetyczne – wrzucam go wyłącznie w ramach ciekawostki.

Niestety, Samsung wciąż pozostaje w tyle, jeśli chodzi o obsługiwaną moc ładowania. Ponownie nie pokusił się o zastosowanie szybszego ładowania niż 45 W. I, znowu, stosownej ładowarki nie ma w zestawie sprzedażowym.

Zdjęcia? Bardzo proszę

Na koniec zostawiłam coś, na co prawdopodobnie najbardziej czekacie – możliwości fotograficzne. Osobiście nie przywiązywałabym się za bardzo do tego, co widzicie, bo Samsung znany jest z tego, że kilka dni po premierze flagowców wypuszcza aktualizacje, które sporo zmieniają w jakości zdjęć (czasem psują, czasem naprawiają ;)). I tak też będzie tym razem. Mówi się, że stosowna aktualizacja ma się pojawić 23 lub 25 stycznia – w każdym razie powinna być w tym tygodniu.

Pozwólcie, że nie będę poddawała zdjęć ocenie – na to przyjdzie czas kiedy indziej. Póki co zależy mi, byście zobaczyli, jak na tle poprzednika, czyli Samsunga Galaxy S23 Ultra, jak również konkurencyjnych modeli, Pixela 8 Pro i iPhone’a 15 Pro, radzi sobie najnowszy flagowiec koreańskiego producenta.

Osobiście najbardziej ciekawi mnie zoom, zwłaszcza 10-krotny i 30-krotny, którego w Galaxy S23 Ultra używałam nad wyraz często. Czekam jednak na słoneczne dni, by wyjść na miasto wyżyć się fotograficznie ;)

Jakieś pytania?

Po tych czterech dniach jest zdecydowanie za wcześnie, by podjąć się jakiejkolwiek próby oceny Samsunga Galaxy S24 Ultra. Wiem jednak, że sporo z Was czekało, by zobaczyć pierwsze realne czasy pracy podczas typowego użytkowania i pierwsze zdjęcia zrobione w różnych warunkach – i być może też liczyło na jakieś fotograficzne porównanie z konkurencją; mam nadzieję, że te osoby będą usatysfakcjonowane :)

Przed zakończeniem przedsprzedaży modeli z serii Galaxy S24 (30 stycznia) na pewno nie uda mi się opublikować pełnej recenzji, dlatego jeśli macie jakieś pytania – zapraszam do sekcji komentarzy. Postaram się na nie na bieżąco odpowiadać.