Samsung Galaxy S23 Ultra

Recenzja Samsunga Galaxy S23 Ultra. Tanio już było, ale tak dobrze – jeszcze nie

W tekście zapowiadającym premierę Samsunga Galaxy S23 Ultra skupiłam się głównie na braku znaczących zmian względem poprzednika, którego – swoją drogą – bardzo lubiłam. Ostatecznie jednak już wtedy twierdziłam, że na koniec dnia będzie to wyśmienity smartfon, który będzie się cieszyć ogromną popularnością – mimo sporo wyższej ceny. I, cóż, wygląda na to, że dokładnie tak jest.

Nie chciałabym, by recenzja Galaxy S23 Ultra była standardową recenzją smartfona mojego autorstwa, bo czuję, że to nie ma najmniejszego sensu – ostatecznie na przykład na temat rysika S Pen nie ma się co rozpisywać, bo nie zmieniło się w jego aspekcie właściwie nic. No, może poza możliwością wpisywania ręcznego w pola wyszukiwania w aplikacjach Google, np. w Chrome czy Google Maps, z czym wcześniej nie mieliśmy do czynienia.

Postaram się niniejszy materiał skrócić względem moich recenzji, które możecie czytać na Tabletowo tak, by zadowolić najbardziej wymagających użytkowników i odpowiedzieć na najważniejsze pytania. Edit po skończeniu pisania całości: chyba jednak sięnie udało, wybaczcie :D

Specyfikacja techniczna Samsunga Galaxy S23 Ultra:

  • 6,8″ Dynamic AMOLED 2X, 3088 x 1440 pikseli, 500 ppi, Infinity-O, 1-120 Hz, Gorilla Glass Victus 2, HDR10+,
  • Qualcomm Snapdragon 8 Gen 2 for Galaxy,
  • Android 13 z nakładką One UI 5.1,
  • 12 GB LPDDR5X,
  • 512 GB pamięci wewnętrznej UFS 4.0,
  • aparat 200 Mpix (główny, 85∘, f/1.7, 23 mm, OIS, dual pixel) + 12 Mpix (ultraszerokokątny, 120∘, f/2.2, 13 mm) + 10 Mpix (teleobiektyw, 36∘, f/2.4, 69 mm, 3x zoom optyczny, OIS) + 10 Mpix (teleobiektyw, 11∘, f/4.9, 230 mm, 10x zoom optyczny, OIS),
  • aparat przedni 12 Mpix (80∘, f/2,2, 25 mm, HDR10+),
  • Wi-Fi 6E, 
  • UWB, 
  • 5G,
  • dual SIM (2x nano + e-SIM), 
  • GPS, GLONASS, Beidou, Galileo,
  • Bluetooth 5.3, 
  • NFC,
  • akcelerometr, barometr, żyroskop, czujnik geomagnetyczny, czujnik Halla, czujnik światła, czujnik zbliżeniowy,
  • ultradźwiękowy czytnik linii papilarnych w ekranie,
  • 5000 mAh, szybkie ładowanie 45 W, bezprzewodowe ładowanie 10 W, ładowanie zwrotne,
  • USB typu C,
  • dwa głośniki Dolby Atmos,
  • 163,4 x 78,1 x 8,9 mm,
  • 233 g.

Cena Samsunga Galaxy S23 Ultra w momencie publikacji recenzji: 6799 złotych za 8/256, 7499 złotych za 12/512 i 8699 złotych za 12/1 TB.

Samsung Galaxy S23 Ultra

Wygląda jakoś tak znajomo…

Dwie rzeczy: spłaszczony ekran i spłaszczone krawędzie – to właśnie one sprawiają, że choć na pierwszy rzut oka Galaxy S23 Ultra i Galaxy S22 Ultra wyglądają prawie tak samo, to jednak zmiany w praktyce są większe, niż mogłoby się wydawać. Jasne, możemy się śmiać z tych minimalnych poprawek w designie (sama podśmiechiwałam przy premierze), ale ostatecznie oceniam to bardzo pozytywnie. 

Raz, że chwyt telefonu rzeczywiście jest lepszy i przyjemniejszy, a dwa – bardziej płaski (choć przecież nie w jakimś super wielkim stopniu) ekran sprawia wrażenie, jakby przestrzeń robocza, dostępna dla użytkownika, była większa. Wizualnie Galaxy S23 Ultra sprawia wrażenie szerszego i takowy jest, choć w bardzo minimalnym zakresie (163,4 x 78,1 x 8,9 mm w Galaxy S23 Ultra vs 163,3 x 77,9 x 8,9 mm w Galaxy S22 Ultra).

Nie ukrywam, że nowe wersje kolorystyczne, w jakich dostępny jest Galaxy S23 Ultra, w większości są mi zupełnie obojętne. Samsung podszedł do nich jakoś maksymalnie zachowawczo i zamiast wyrazistych barw, mamy… wypłowiałe. Żadna nie przypadła mi do gustu, ale jeśli już miałabym wybierać, to chyba kremowa spodobała mi się najbardziej z tych typowych kolorów (a są jeszcze zielony i lawendowy).

Oczywiście nie zabrakło też standardowej czarnej wersji, którą zresztą macie okazję oglądać na zdjęciach, bo właśnie taką przyszło mi testować. Jest elegancka, a jednocześnie uniwersalna. Może się podobać – pasuje do każdego stylu. Pozytywem dla mnie z pewnością jest fakt, że obudowa jest matowa, dzięki czemu nie świeci się jak wiadomo co wiadomo komu. Za to niestety zbiera odciski palców, choć wcale nie jakoś przesadnie – i dość łatwo można je usunąć, za co spory plus.

Samsung zastosował tutaj podobny zabieg, co w Galaxy Z Flip 4 – obudowa jest matowa, natomiast krawędzie – błyszczące. Sama jakość wykonania topowa – wszystko jest tu na swoim miejscu. Galaxy S23 Ultra chroni Gorilla Glass Victus 2 – zarówno z przodu, jak i z tyłu, z kolei wspomniane krawędzie są aluminiowe.

Całość spełnia normę IP68, co oznacza, że konstrukcja jest odporna na zanurzenia w wodzie na głębokość 1,5 metra przez 30 minut. 

Ah, no i warto dodać jeszcze jedną rzecz! Tylko na samsung.com (tak, to link afiliacyjny – jeśli kupicie z niego, dostaniemy jakiś % od sprzedaży; dziękuję!) dostępne są oryginalne wersje kolorystyczne, w których nie kupicie Galaxy S23 Ultra nigdzie indziej. Moją ulubioną jest czerwona z czarnymi krawędziami. Wygląda doskonale!

Wyświetlacz

Wspomniałam już, że ekran testowanego dziś smartfona wydaje się szerszy niż w poprzedniku. To jednak tylko złudzenie. W rzeczywistości mamy do czynienia z wyświetlaczem o dokładnie takiej samej przekątnej, co w poprzedniej iteracji – 6,8 cala. Jest to Dynamic AMOLED 2X o rozdzielczości 3088 x 1440 pikseli, częstotliwości odświeżania 1-120 Hz i wsparciem HDR10+.

Odnoszę wrażenie, że Galaxy S23 Ultra zauważalnie lepiej radzi sobie z odblaskami świetlnymi i nie ma na to wpływu wcale jasność ekranu, bo szczytowa w obu generacjach jest identyczna – 1750 nitów. Kąty widzenia, jasność, automatyczna regulacja jasności, odwzorowanie kolorów, kontrast… tu wszystko gra.

Oczywiście nie mogło zabraknąć Always on Display, który domyślnie działa w trybie dotknij, aby pokazać, który ostatnio preferuję zresztą najbardziej (zwłaszcza, gdy na ręce mam smartwatch). AoD może działać w trybie ciągłym, zgodnie z ustalonym harmonogramem lub tylko po dotknięciu ekranu. Styl Always on Display możemy dowolnie modyfikować, podobnie jak kolory. AoD wyświetla godzinę, datę, dzień tygodnia, procent naładowania baterii, informację o odtwarzanej muzyce oraz ikony aplikacji, z których oczekują powiadomienia. AoD, działające w godzinach 8-23 zjada ok. 5% dziennego zużycia energii.

Z ekranem został zintegrowany ultradźwiękowy czytnik linii papilarnych, któremu nie mam nic do zarzucenia – działa bardzo szybko i w większości przypadków bezbłędnie. Podobnie jest zresztą z rozpoznawaniem twarzy, przy czym nie jest to żaden skan przestrzenny, a rozwiązanie oparte na przedniej kamerce, więc warto mieć to na uwadze.

Działanie, oprogramowanie

Przez moje ręce przeszła masa smartfonów, ale moje wrażenie z obcowania z Samsungiem Galaxy S23 Ultra w pierwszych godzinach użytkowania to było jedno wielkie WOW. Snapdragon 8 Gen 2 w połączeniu z UFS 4.0 i najszybszymi kośćmi pamięci RAM sprawiają, że ten sprzęt po prostu… tu przydałoby się takie jedno słowo, którego publicznie raczej nie wypada użyć. Po prostu fenomenalnie działa! To prawdopodobnie najszybszy smartfon z Androidem, jaki przeszedł przez moje ręce.

Cokolwiek potrzebuję zrobić na Galaxy S23 Ultra, dzieje się w mgnieniu oka. Błyskawicznie przełącza się pomiędzy aplikacjami, mega szybko otwiera kolejne, a do tego długo trzyma programy w pamięci podręcznej. Choćbym chciała jakkolwiek przyczepić się do pracy tego urządzenia, nie jestem w stanie – podczas testów nie dało mi się we znaki w żadnym stopniu. 

A do tego pozostaje chłodny, co wcale nie było oczywiste w przypadku poprzednika. Exynos 2200 kiepsko radził sobie z temperaturami, przez co zdarzało się, że Galaxy S22 Ultra stawał się odczuwalnie ciepły czy też miejscami bardzo ciepły podczas grania czy dłuższych sesji nagrywania wideo / robienia zdjęć. W przypadku Galaxy S23 Ultra obudowa pozostaje chłodna, jedynie czasem staje się lekko cieplejsza – do tego, co znamy z poprzednika – nie ma jednak podejścia (i dobrze ;)). Jest tylko jeden scenariusz, w którym udało mi się zmęczyć i zagrzać ten sprzęt – podczas testów syntetycznych.

Jedyny błąd, jaki wystąpił podczas dwóch tygodni testów, to błąd wyświetlania zdjęć na Messengerze – po wejściu zdjęcia wysłanego przez rozmówcę, nie minimalizowało się ono w oknie rozmowy, a jakby w górnej połowie ekranu. Nie występowało to nagminnie, ale kilka razy się zdarzyło. W dodatku wyłącznie na Samsungu, stąd domniemanie, że to problem właśnie tego sprzętu / interfejsu.

Podczas testów Galaxy S23 Ultra działał w oparciu o Androida 13 z OneUI 5.1 z poprawkami zabezpieczeń datowanymi na 1 stycznia 2023. A jak ma wyglądać wsparcie? Samsung obiecuje cztery duże aktualizacje systemu operacyjnego oraz aktualizowanie zabezpieczeń przez pięć lat.

Testy syntetyczne:

  • GeekBench 5:
    • single core: 1540
    • multi core: 4733
  • GeekBench 6:
    • single core: 1926
    • multi core: 4941
    • Geekbench 6 CPU:
      • OpenCL: 9159
      • Vulkan: 3481
  • 3DMark:
    • Sling Shot: max
    • Sling Shot Extreme: max 
    • Wild Life: max
    • Wild Life Extreme: 3696
    • PCMark Work 3.0 Performance: 15905

Swoją drogą, Galaxy S23 Ultra jest kolejnym smartfonem, który nie potrafi wymaksować ustawień Diablo Immortal. Ciekawe czy jest w ogóle aktualnie na rynku jakiś model, który jest w stanie działać na Ultra? Asus ROG Phone 6 Diablo Immortal Edition nim nie jest, wyprzedzając Wasze ewentualne odpowiedzi.

Jakości rozmów telefonicznych nie mam nic do zarzucenia. Zaplecze komunikacyjne obejmuje 5G, GPS, Bluetooth 5.3, NFC i WiFi 6E. Z żadnym modułem nie miałam problemów, choć delikatnie dawał się we znaki moduł WiFi, który pomiędzy pokojami w mieszkaniu potrafił zrywać połączenie i po chwili nawiązywać ponownie. Na reddicie znalazłam wątek, który porusza podobny temat, związany z permanentnym rozłączaniem z sieciami WiFi 6, przy czym w moim przypadku wygląda na to, że ostatecznie to jednak problem łącza – nigdy takowy nie występował, ale inny smartfon (premierowy, więc nie mogę teraz napisać który) – też ma podobne objawy. Może to kwestia Snapdragona 8 Gen 2? Czuję, że coś może być na rzeczy.

Samsung Galaxy S23 Ultra

W testowym Galaxy S23 Ultra znalazło się 512 GB pamięci wewnętrznej UFS 4.0, przy czym od razu warto zauważyć, że system zajmuje naprawdę sporo przestrzeni – ponad 50 GB. To ważna wiadomość dla osób, które będą decycowały się na smartfony z najmniejszą przestrzenią na pliki. Zwłaszcza, że nie ma opcji rozszerzenia pamięci slotem kart microSD – to już raczej oczywistość, ale tu również Samsung takowego nie zastosował.

Pamięć poddałam oczywiście testowi CPDT. Uzyskał następujące wyniki:

  • szybkość ciągłego zapisu danych: 389,30 MB/s,
  • szybkość ciągłego odczytu danych: 1,07 GB/s,
  • szybkość losowego zapisu danych: 39,24 MB/s,
  • szybkość losowego odczytu danych: 33,04 MB/s,
  • kopiowanie pamięci: 18,62 GB/s.

Audio

Flagowe modele Samsunga zawsze wyróżniają się tym, że audio, które się z nich wydobywa, stoi na bardzo wysokim poziomie. Nie inaczej jest w Galaxy S23 Ultra. Mógłbym rozpisać się o tym, jak Samsung pokonuje kolejną granicę i tworzy jeszcze pełniejszy dźwięk, ale wszyscy o tym doskonale wiemy. 

Najważniejszym doznaniem, które trzeba opisać w Galaxy S23 Ultra, jest to, jak dobrze działa dźwięk przestrzenny – słyszalnie lepiej niż w Galaxy S22 Ultra. Muzyka nas jeszcze lepiej otacza – niezależnie od tego, czy słuchamy muzyki, czy oglądamy filmy.

Zdecydowanie jest to jeden z lepiej grających telefonów na rynku.

Samsung Galaxy S23 Ultra

Czas pracy 

Muszę to napisać: wszyscy, którzy naciskaliście na Samsunga, by jak najszybciej wprowadził procesory Qualcomma do swoich flagowców, mieliście rację. Rzeczywiście na Snapdragonie 8 Gen 2 testowany sprzęt pokazał pełnię możliwości – jest dużo lepiej niż w przypadku Galaxy S22 Ultra, mimo akumulatora o dokładnie tej samej pojemności – 5000 mAh.

6-7 godzin SoT, czyli na włączonym ekranie, to wyniki, które na WiFi uzyskiwałam regularnie. Na danych mobilnych też wcale nie było sporo gorzej – 5-5,5 godziny i brak problemów z ulatującymi szybko procentami baterii w stanie spoczynku. Tu widać zauważalny progres względem poprzednika. Co to oznacza w praktyce? Ano to, że Galaxy S23 Ultra dotrzymuje kroku przez cały dzień, bez potrzeby oszczędzania go w żadnym stopniu. 

A, ważna rzecz – przez cały czas testów ekran ustawiony był na maksymalną rozdzielczość – WQHD+ (3088×1440) i tryb adaptacyjny, czyli z odświeżaniem do 120 Hz. Czyli to nie tak, że oszczędzałam go, żeby tylko uzyskać jak najlepsze wyniki – co to, to nie.

Samsung Galaxy S23 Ultra obsługuje ładowanie 45 W (nazywane przez Samsunga szybkim) – ile trwa ten proces w rzeczywistości? Wykorzystałam oryginalną 45-Watową ładowarkę Samsunga, by to sprawdzić.

Ładowałam telefon od 2 do 100%. 25% na ekranie pojawiło się po 13 minutach. 65% było już po 34 minutach, a 78% – 8 minut później. 98% wyświetliło się po dokładnie godzinie i 7 minutach, natomiast 100% – 10 minut później.

Telefon wspiera również bezprzewodowe ładowanie z mocą 10 W (czyli mniejszą niż w poprzedniku, który pobierał 15 W – wszystko przez zastosowanie rozwiązania Qualcomma), a także ładowanie zwrotne, dzięki któremu naładujemy np. słuchawki, kładąc je na obudowie smartfona.

Samsung Galaxy S23 Ultra

Aparat

Aparat w Galaxy S22 Ultra był doskonały – co zatem można powiedzieć o Galaxy S23 Ultra w tym aspekcie, skoro jego jakość jeszcze delikatnie skoczyła? To, co mnie cieszy, to że Samsung nie przekombinował i to, co było wybitne, dalej takie jest. A przecież mogło być różnie.

Technikalia już znacie, ale żeby nie zmuszać Was do przewijania na początek testu, podrzucam dla przypomnienia: aparat główny 200 Mpix (85°, f/1.7, 23 mm, OIS, dual pixel) + ultraszerokokątny 12 Mpix (120°, f/2.2, 13 mm) + teleobiektyw 10 Mpix (36°, f/2.4, 69 mm, 3x zoom optyczny, OIS) + teleobiektyw 10 Mpix (11°, f/4.9, 230 mm, 10x zoom optyczny, OIS).

Największą różnicę na papierze stanowi rozdzielczość głównego aparatu – 200 Mpix f/1.7 w Galaxy S23 Ultra i 108 Mpix f/1.8 w Galaxy S22 Ultra. Domyślnie smartfon robi zdjęcia w 12 Mpix i jestem przekonana, że to właśnie w takim trybie zdecydowana większość z Was będzie korzystać z tego aparatu dostępnego pod ręką zawsze i wszędzie.

Do naszej dyspozycji są tryby: pełne 200 Mpix (zdjęcie wynikowe waży ok. 27-30 MB), pośrednie 50 Mpix (10-15 MB) i domyślny 12 Mpix (ok. 3-7 MB). Ostatni z nich pozwala na natychmiastowe wykonywanie zdjęć – reakcja migawki jest wręcz natychmiastowa. W przypadku pośredniego można zauważyć małe opóźnienie, a przy pełnej rozdzielczości jest ono kilkusekundowe – w końcu smartfon ma co przetwarzać.

No dobrze, ale czy w ogóle warto używać trybu 200 Mpix? Moim zdaniem to trochę przerost formy nad treścią i pośredni tryb (50 Mpix) w większości przypadków wystarczy. Jeśli zależy Wam na większej szczegółowości zdjęć, szłabym w używanie właśnie tego pośredniego trybu – zwłaszcza, że możecie z niej korzystać również w Expert RAW (gdzie od teraz dostępna jest również opcja robienia zdjęć w 50 Mpix, a nie tylko 12 Mpix, jak to miało miejsce w Galaxy S22 Ultra). Zyskacie na jakości, ale jednocześnie zaoszczędzicie miejsce w pamięci telefonu.

Poniżej macie kilka wycinków ze zdjęć z oryginalnych rozdzielczości 12 Mpix, 50 Mpix i 200 Mpix:

I cropy po interpolowaniu do 12 Mpix:

A teraz już przejdźmy wreszcie do meritum, czyli zdjęć 12 Mpix, których wszyscy będą używać najczęściej. Zacznę nietypowo od zdjęć nocnych, bo to one zrobiły na mnie największe wrażenie. Już poprzednia generacja Ultry robiła świetne zdjęcia po zmroku, ale moim zdaniem Galaxy S23 Ultra radzi sobie jeszcze odrobinę lepiej. Zdjęcia robione w trybie automatycznym są mniej przekombinowane i bardziej klimatyczne, z kolei tryb nocny głównie podbija jasność, ale i odszumia. Wygląda to naprawdę dobrze.

W dodatku nie mam tu na myśli wyłącznie głównego obiektywu, ale też ultraszerokiego, którego jakość uległa poprawie. Oczywiście wciąż jest różnica pod względem szczegółowości pomiędzy nimi, o czym warto pamiętać, natomiast nie widać różnicy w balansie bieli.

Zoom pokazywał się ze świetnej strony już w Galaxy S22 Ultra, więc dziwne by było, gdyby coś zmieniło się w tym temacie w Galaxy S23 Ultra. I rzeczywiście – do 30-krotności sprawdza się świetnie.

Oczywiście tylko 3- i 10-krotny zoom to wartości optyczne (super działające zarówno za dnia, jak i w nocy), ale już poprzednik przyzwyczaił mnie do tego, że 30-krotny zoom też potrafi pokazać pazur – choć głównie w dzień. 

Cokolwiek powyżej tego poziomu nie nadaje się do wykorzystania, nie wspominając już o 100-krotnym zoomie, który wciąż nie zachwyca, ale zdaje się być minimalnie lepszy względem poprzedniej generacji.

Tryb portretowy wciąż działa świetnie, zarówno na osobach, jak i przedmiotach maści wszelkiej, a bokeh z głównego obiektywu niezmiennie cieszy oko.

Co tu dużo pisać – Samsung Galaxy S23 Ultra to uniwersalny fotograficzny smartfon, któremu niestraszne są nawet polskie odcienie szarości. Zauważcie, że zdjęcia robiłam w pochmurne dni (niestety, te nieliczne słoneczne przechorowałam) i deszczowe noce, a i tak wyglądają rewelacyjnie.

Jeśli chodzi o zdjęcia osób w ruchu czy też zwierząt, które trudno utrzymać w jednej pozycji dłużej niż ułamek sekundy, zwłaszcza, gdy jest ich w kadrze więcej – w dalszym ciągu trudno o zrobienie ostrego, nierozmazanego zdjęcia.

Żeby nie zostawić Was bez żadnego porównania, oddaję w Wasze ręce zdjęcia zrobione chwilę po sobie z trzech telefonów, które trzymają świetny poziom pod względem możliwości fotograficznych: Samsung Galaxy S23 Ultra, iPhone 14 Pro i Huawei Mate 50 Pro.

Wszystkie zdjęcia robione były na domyślnych ustawieniach aparatu, w trybie automatycznym (tryb nocny dla iPhone’a to po prostu dedykowane dłuższe naświetlanie). Zaskoczyło mnie, że iPhone tak mocno podbija kolory, a przecież do niedawna to Samsung był z tego znany.

I jeszcze trochę zdjęć nocnych:

Zdjęcia z przedniego aparatu, którego rozdzielczość teraz to 12 Mpix (a nie 40 Mpix, jak w poprzedniku) są bardzo dobre. Zarówno w trybie automatycznym, jak i portretowym, są miłe dla oka i zdecydowanie nadają się do publikacji w social media.

Aaa, i ważna rzecz, skoro jesteśmy przy zdjęciach. Od OneUI 5.1 w Samsungu mamy podobną opcję, co w iPhone’ach. Po otwarciu zdjęcia możemy wyciąć interesujący nas obiekt – wystarczy… przytrzymać na nim dłużej palec.

Taki wycinek możemy od razu skopiować, udostępnić lub zapisać jako osobny obraz. Super sprawa, choć samo wycinanie raz działa zupełnie nieźle, a innym razem – zupełnie sobie nie radzi (zwłaszcza, gdy wycinamy skomplikowane przedmioty – jak widoczne krzesła i stoliki z opolskiego teatru).

No dobrze, a co z wideo?

Być może niektórzy z Was kojarzą mój tekst opublikowany tuż przed premierą Samsunga Galaxy S23 Ultra, w którym pisałam, że oczekiwałabym skoku jakościowego pod względem możliwości wideo. Samsung rzeczywiście wziął sobie do serca uwagi użytkowników, którzy nieco ubolewali, że jakościowo jest tylko OK i mogę powiedzieć, że jest sporo lepiej.

Skok jakościowy zaliczyła stabilizacja – zarówno w głównym obiektywie, jak i ultraszerokokątnym. Teraz, wreszcie, porównując ją z iPhonem (w moim przypadku z iPhonem 14 Pro), różnicy w stabilizacji na korzyść tego drugiego nie ma, a momentami można odnieść wrażenie, że jest zgoła odmiennie. Stabilizacja w Galaxy S23 Ultra zdecydowanie zasługuje na wielką pochwałę, choć odnoszę wrażenie, że przy bardziej dynamicznych przejściach widać delikatne szarpanie – i teraz pytanie czy to wina silnika stabilizacji w moim egzemplarzu, czy tak ma cała seria (render poniższego materiału zdaje się, że jeszcze nieco podbił ten efekt – z pewnością zauważycie, o czym mówię).

Ale nie samą stabilizacją człowiek żyje. Porównując nagrania z Galaxy S23 Ultra z iPhonem 14 Pro wciąż widać wyższą szczegółowość na wideo pochodzących ze smartfona Apple. Dodatkowo kolory na Samsungu zdają się być wyprane, bez wyrazu, a momentami zbyt rozjaśnione, natomiast te ze sprzętu z nadgryzionym jabłkiem są bardziej żywe, kontrastowe i zdecydowanie przyjemniejsze dla oka.

Mowa tu o możliwościach obu smartfonów w totalnym automacie – bez HDR10+ czy ProRes i wideo HDR. Choć na tyle, na ile pobieżnie sprawdziłam opcje z HDR, różnica wciąż jest na korzyść Apple.

Z rzeczy technicznych warto wiedzieć, że:

  • maksymalną dostępną jakością jest 8K 30fps z głównego aparatu i UHD 60 fps z przedniego,
  • nagrywając wideo do UHD 30 fps można przełączać się pomiędzy głównym obiektywem a ultraszerokim kątem, a maksymalny dostępny zoom to 20x (w UHD 60 fps maksymalny zoom to 10x),
  • w aplikacji aparatu dostępny jest tryb wideo pro, w którym możemy dostosowywać poszczególne parametry nagrywania,
  • w zaawansowanych opcjach znajdziemy HDR10+.

Podsumowanie

Właściwie niniejszą recenzję mogłabym zakończyć jej pierwszym akapitem – mało zmian, ale to bez znaczenia. Otrzymaliśmy rewelacyjny smartfon, od którego wymagałabym tak na dobrą sprawę dwóch rzeczy: szybszego ładowania (konkurencja potrafi…) i jeszcze lepszej jakości nagrań wideo, choć doceniam ulepszoną stabilizację.

I wygląda na to, że użytkownicy, którzy kupili Galaxy S23 Ultra w ofercie premierowej i mają okazję z niego korzystać tyle, co ja, czyli nieco ponad dwa tygodnie, podzielają moją opinię. To najlepszy przedstawiciel serii Galaxy S od wielu długich lat, o ile nie najlepszy w ogóle. Snapdragon zrobił tu świetną robotę – aż żal, że we wcześniejszych generacjach w Polsce mieliśmy do czynienia z Exynosem.

I chyba Wy też tak uważacie – być może właśnie dlatego, jak wynika z danych opublikowanych przez Samsunga, największym zainteresowaniem w ramach oferty premierowej cieszył się model Galaxy S23 Ultra – ponad połowa zamawiających zdecydowała się na jego zakup.

Cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak przyznanie rekomendacji Samsungowi Galaxy S23 Ultra, bo to naprawdę zacny sprzęt.

Samsung Galaxy S23 Ultra
Recenzja Samsunga Galaxy S23 Ultra. Tanio już było, ale tak dobrze – jeszcze nie
Zalety
czas pracy
wydajność i kultura pracy
S Pen
rewelacyjny aparat z super zoomem
doskonałe głośniki
świetny wyświetlacz
błyskawiczny czytnik linii papilarnych w ekranie
stabilizacja wideo wreszcie na poziomie
IP68
pełne zaplecze komunikacyjne
dual SIM + eSIM
ładowanie indukcyjne i zwrotne
Wady / braki
brak możliwości przełączania się między głównym aparatem a ultraszerokim w 4K 60 fps
szybkie ładowanie powinno być szybsze (patrz: konkurencja)
ładowanie indukcyjne wolniejsze względem poprzednika
brak slotu kart microSD
brak 3.5 mm jacka audio
wielkość i waga
brak ładowarki w zestawie
cena (!)
9.5
Ocena