Samsung Galaxy Fold – drugiego takiego nie znajdziecie (recenzja)

Samsung Galaxy Fold to projekt, obok którego trudno przejść obojętnie. Który zachwyca, wprawia w zdumienie, ale jednocześnie stawia pod znakiem zapytania sens istnienia tego typu konstrukcji. I właśnie dlatego niniejszą recenzję stworzyliśmy we dwójkę – ja z Kubą – byście mogli poznać opinię dwóch osób na temat tego projektu. Projektu przyszłości, który od niedawna można kupić – także w Polsce.

Żyjemy w pięknych czasach. W czasach, w których na rynku debiutują smartfony, o których istnieniu jeszcze kilkanaście czy nawet kilka lat temu byśmy nawet nie pomyśleli. Samsung ma swojego Galaxy Folda. Huawei – nieco inne spojrzenie na składany smartfon w postaci Mate’a X (który wciąż, swoją drogą, nie trafił do sprzedaży). Motorola z kolei idzie w jeszcze inną stronę – w stronę historycznych klapek z serii Razr, przez co jej projekt będzie (jak wiemy z ostatnich przecieków i renderów) składany w pionie – jak klapka właśnie, w dodatku z parametrami ze średniej, a nie najwyższej półki. LG w modelu G8X ThinQ Dual Screen poszło w stronę rozszerzenia możliwości standardowego smartfona, dzięki akcesorium z drugim ekranem. Każdy z tych projektów jest ciekawy na swój sposób i każdemu z nich nie można odmówić tego, że intryguje i pobudza wyobraźnię.

Dziś na tapet bierzemy pierwszy ze składanych smartfonów, który pojawił się na półkach sklepowych w naszym kraju i z których podobno w kilka godzin zniknął przez ogromne zainteresowanie (aczkolwiek trudno powiedzieć ile sztuk było dostępnych w dniu premiery, bo niestety producent nie podzielił się szczegółowymi danymi na ten temat).

Samsung Galaxy Fold jest tak ciekawym smartfonem, że postanowiliśmy się z Kubą podzielić jego testami – on tydzień i ja tydzień, żeby każdy z nas mógł sobie wyrobić opinię na jego temat. Bo prawda jest taka, że ja od początku byłam sceptyczna w stosunku do korzystania z Galaxy Folda na co dzień – o czym mogliście przeczytać w pierwszych wrażeniach. Kuba z kolei był większym optymistą – jesteście ciekawi czy zmienił zdanie?

Najpierw parametry, żeby tradycji stało się zadość:

  • zewnętrzny ekran sAMOLED 4,6” 1680 x 720 pikseli, wewnętrzny – Dynamic AMOLED 7,3” 2152 x 1536 pikseli,
  • ośmiordzeniowy procesor Snapdragon 855 z Adreno 640,
  • 12 GB RAM,
  • 512 GB pamięci wewnętrznej,
  • Android 9.0 Pie,
  • aparat główny 12 Mpix o zmiennej przysłonie f/1.5 lub f/2.4 i kącie widzenia 77°, ultraszerokokątny 16 Mpix f/2.2 i 123°, teleobiektyw 12 Mpix f/2.4 i 45°,
  • aparat przedni po otworzeniu urządzenia: 10 Mpix f/2.2 + 8 Mpix f/1.9, aparat przedni na zewnątrz: 10 Mpix f/2.2,
  • dual SIM (nanoSIM + eSIM),
  • GPS, Glonass, Beidou, Galileo,
  • Bluetooth 5.0,
  • 802.11 a/b/g/n/ac/ax 2,4 & 5 GHz,
  • ANT+,
  • USB typu C,
  • głośniki stereo,
  • czytnik linii papilarnych,
  • akumulator o pojemności 4380 mAh,
  • wymiary po rozłożeniu: 160,9 x 117,9 x 6,9,
  • wymiary po złożeniu: 160,9 x 62,8 x 15,7-17,1,
  • waga: 276 g.

Cena w momencie publikacji recenzji: 9000 złotych.

Samsung Galaxy Fold – konstrukcja

Może zanim przejdziemy do samej konstrukcji urządzenia, kilka słów na temat zawartości pudełka. W nim bowiem, poza samym Galaxy Foldem, mamy karbonowe etui, bezprzewodowe słuchawki Galaxy Buds oraz ładowarkę. Wspomniane etui prezentuje się wprost rewelacyjnie i zdecydowanie nadaje smartfonowi zarówno uroku, jak i gadżeciarskiego sznytu (w końcu to karbon!).

Wspomnę jedynie, że jest ono przyklejane do obudowy telefonu, zapewne w celu zapewnienia stabilnego ułożenia przez cały czas. Ja natomiast etui nie przyklejałam, ze względu na fakt, że to sprzęt testowy i przejdzie jeszcze przez nie jedną redakcję, a jedynie założyłam na obudowę.

Z racji tego, że korzystaliśmy z Folda tylko przez dwa tygodnie, nie jestem w stanie określić jak jego obudowa znosi próbę czasu pod względem rysowania. Wiem natomiast, że strasznie lubi zbierać odciski palców, co jest widoczne już po chwili korzystania z telefonu. Pora jednak przejść do tego, co interesuje nas najbardziej.

Można powiedzieć, że Samsung Galaxy Fold to dwa smartfony złączone ze sobą i zamknięte w jednej obudowie. Jest gruby – po złożeniu ma aż 17,1 mm i ciężki – waży 276 g. Są to jednak parametry całkowicie do zaakceptowania w stosunku do tego, co otrzymujemy w zamian. A są to możliwości, jakich nie oferowało dotąd żadne urządzenie na rynku. W jednej chwili ze smartfona z niewielkim, 4,6-calowym ekranem, zamienia się w 7,3-calowy tablet – ale o tym nieco dalej.

Samsung Galaxy Fold jest pierwszym składanym smartfonem, który przeszedł przez moje ręce. Nie było jednak tak, że miałam niepohamowaną pokusę sprawdzenia tego, jak dużo składań i rozkładań wytrzyma jego zawias i elastyczny ekran. Już po chwili korzystania z niego chęć “bawienia się” zawiasem szybko minęła – choć początkowo może się wydawać, że uzależnia podobnie do np. wciskania końcówki długopisu. Samsung twierdzi, że urządzenie wytrzyma 200 tysięcy złożeń i rozłożeń (co ma odpowiadać pięciu latom użytkowania, zakładając, że korzystamy z wewnętrznego ekranu ok. 100 razy dziennie). Trudno jest mi się odnieść do tego stwierdzenia, bo nasze testy trwały jedynie dwa tygodnie – po tym czasie trudno o wychwycenie jakichkolwiek mankamentów z tym związanych.

Jednocześnie muszę zaznaczyć, że magnes łączący obie części telefonu jest mocny i żeby oddzielić je od siebie trzeba użyć nieco siły. Nie oznacza to jednak, że nie da się rozkładać Folda jedną ręką – przy odrobinie wprawy jest to jak najbardziej możliwe, aczkolwiek ryzykowne (spora masa i duże wymiary sprawiają, że sprzęt łatwo może wylecieć z ręki). Wyprzedzając Wasze ewentualne pytania: nie, nie próbowałam wyginać Galaxy Folda w drugą stronę – uważam, że to bez sensu i żaden świadomy nabywca tego telefonu nie będzie tak robił.

Muszę jednak stwierdzić, że choć Galaxy Fold jest masywny, to mimo wszystko sprawia wrażenie wrażliwej konstrukcji. Być może jest to wyłącznie moje odczucie spowodowane pewnym dystansem do urządzenia za 9000 złotych, ale faktem jest, że podczas testów podchodziłam do niego bardzo delikatnie. Do tego stopnia, że unikałam noszenia Galaxy Folda w kieszeni spodni, bo obawiałam się, że przez to, że jest tak wydłużony, może się wygiąć (a kieszenie damskich spodni są przecież płytkie). Prawdopodobnie jest to moja fanaberia, ale jednak w stosunku do tego sprzętu czułam niewyjaśniony, duży respekt. Nie chciałabym nosić tego typu odpowiedzialności na sobie na co dzień.

Wyobrażam sobie jednak, że decydują się na niego osoby, które najczęściej mają w zasięgu wewnętrzną kieszeń marynarki – w przypadku mężczyzn czy torebkę – w przypadku kobiet (lub odwrotnie – jak chcecie :)). Z jego przenoszeniem nie powinni zatem mieć większego problemu.

Samsung Galaxy Fold dostępny jest w dwóch wersjach kolorystycznych: Space Silver (i właśnie taką przyszło nam testować) oraz Cosmos Black.

Wyświetlacz, czyli co z tym zagięciem?

Muszę przyznać, że z tego małego, 4,6-calowego ekranu zewnętrznego, korzystałam częściej, niż się tego spodziewałam przed rozpoczęciem testów. I to nie tylko do nawigacji podczas jazdy samochodem, ale też do szybkiego odpisywania na wiadomości, sprawdzenia mejla czy Twittera / Facebooka. Dlatego też nie pogardziłabym, gdyby ten ekran był większy.

7,3-calowego, wewnętrznego wyświetlacza, używałam najczęściej do tego, do czego pewnie się domyślacie – oglądania wideo na YouTube czy filmów na Netfliksie, ale też pisania dłuższych wiadomości e-mail czy nawet fragmentów tekstów na Tabletowo – wygodna klawiatura po prostu temu sprzyja.

Wszyscy pytają czy na środku wewnętrznego, elastycznego ekranu, widać zagięcie. Cóż, widać. Nie oznacza to jednak, że ono w czymkolwiek przeszkadza. Po dłuższej chwili korzystania z Folda człowiek po prostu przyzwyczaja się do tego, że to zagięcie tam jest i przestaje zwracać na nie uwagę. Faktem jest też, że jego widoczność zależy w dużej mierze od treści wyświetlanych na ekranie – na jasnym tle go nie widać, na ciemniejszym – już tak.

Oczywiście musimy zdawać sobie sprawę z tego, że skoro mniejszy ekran jest na zewnątrz, jest on znacznie podatny na zbieranie odcisków palców – bo przecież nawet korzystając z wewnętrznego, trzymając Folda w ręce, siłą rzeczy dotykamy też przestrzeni zewnętrznego ekranu. Trzeba się zatem przyzwyczaić do tego, że ten wyświetlacz jest wiecznie zapalcowany i mieć w rezerwie jakąś ściereczkę, by go od czasu do czasu przetrzeć.

Sama jakość wyświetlanego obrazu jest dokładnie taka, do jakiej przyzwyczaił nas Samsung w swoich AMOLED-owych matrycach – doskonałe kąty widzenia, świetna jakość, bardzo dobra jasność. Tutaj nie ma się do czego przyczepić.

Dodam też, że na obu ekranach po okresie testów nie znalazłam żadnej ryski.

Użytkowanie Samsunga Galaxy Fold na co dzień

Galaxy Fold jest flagowcem z krwi i kości. Za jego działanie odpowiada ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 855 z Adreno 640 w połączeniu z 12 GB RAM. Nad całością czuwa system Android w wersji 9.0 Pie z nakładką Samsung One UI. Wszystko działa tu jak w szwajcarskim zegarku – nie może być tu nawet mowy o jakichkolwiek przycinkach czy zamulaniu. I właściwie nie mam nic do dodania w tej kwestii – jest szybko i wydajnie.

Możecie to zresztą zauważyć też na naszym wideo, gdzie testowaliśmy to, jak się gra na Samsungu Galaxy Fold:

No dobrze, ale jak się przez to cudo rozmawia? Oprócz tego, że długie trzymanie Folda przy uchu jest dość niewygodne przez jego wagę, wszystko jest w porządku – jakość rozmów jak w każdym Samsungu, czyli bardzo dobra. Wszelkie moduły (a mamy tutaj wszystkie, jakich potrzebujemy: GPS, WiFi, LTE, Bluetooth, NFC) działają bez żadnych problemów.

Jeśli chodzi o pamięć wewnętrzną, W Foldzie mamy jej aż 512 GB, ale za to bez opcji rozszerzenia pamięci przez slot kart microSD (bo go tutaj po prostu nie ma).

Test pamięci systemowej, przeprowadzony w aplikacji AndroBench:

  • szybkość ciągłego odczytu danych: 1440,23 MB/s,
  • szybkość ciągłego zapisu danych: 390,31 MB/s,
  • szybkość losowego odczytu danych: 153,9 MB/s,
  • szybkość losowego zapisu danych: 32,61 MB/s.

Czytnik linii papilarnych umieszczony jest na prawej krawędzi telefonu – podobnie jak w Samsungu Galaxy S10e. Nie jest klikalny, nie jest też zintegrowany z włącznikiem (ten umieszczony jest nad skanerem). Czytnik jest aktywny, co oznacza, że wystarczy go dotknąć, by po chwili odblokować telefon – i faktycznie w rzeczywistości dokładnie tak to wygląda.

Oprócz tego do naszej dyspozycji jest rozpoznawanie twarzy, którego działaniu nie mogę nic zarzucić – działa dokładnie tak, jak w pozostałych flagowcach Samsunga z tego roku (czy to Galaxy S10+ czy Galaxy Note 10).

W swoich dłoniach miałem go zaledwie 7 dni, ale muszę podzielić je na pewne etapy.

Etap pierwszy (dzień 1-2) – przyzwyczajanie się do urządzenia. Nie dziwi mnie fakt, że Samsung sprzedając to urządzenie prowadzi specjalne przygotowanie dla użytkowników mówiące o tym, w jaki sposób obchodzić się z Foldem. Jest to telefon jednocześnie masywny, jak i delikatny – sam potrzebowałem 48 godzin, by móc się do niego przyzwyczaić. Dwa ekrany wykorzystywane w dwóch różnych celach – to jest wyzwanie.

Etap drugi (dzień 3-5) – najtrudniejszym wyzwaniem było dla mnie nauczyć się obsługi małego, przedniego ekranu, za pomocą moich ogromnych dłoni drwala, bo mały ekran jest jak najbardziej w pełni funkcjonalny – pisanie wiadomości na Messengerze czy SMS-ów to nie lada sztuka, ale jeżeli opanujemy tę czynność, to można śmiało wpisać to do CV! ;) W tym czasie zaczynamy w pełni cieszyć się małym ekranem i faktycznie wykorzystywać go na podstawowe elementy użytkowania telefonu i dużym – by delektować się multimediami.

Etap trzeci (dzień 6-7) – po tych kilku dniach nasz chwyt jest już pewny, wiemy też, jak korzystać z całego sprzętu oraz w jaki sposób oraz z jaką siłą nacisku operować z elastycznym ekranem – ilość zalet tego sprzętu jest przeogromna. Szczerze? Nie wyobrażałem sobie oddania go w ręce Kasi dnia siódmego – czułem się tak, jakbym stracił nie jeden, a dwa telefony.

Funkcje dużego ekranu

Samsung Galaxy Fold nie jest zwykłym smartfonem, a zatem czy oferuje jakieś niezwykłe funkcje? Oczywiście, że tak. Ale nie jest ich znowu jakoś przerażająco dużo. Faktem jest jednak, że te, co są, są naprawdę przydatne. A ich liczba może w kolejnych miesiącach wzrosnąć.

Funkcją, która chyba najbardziej zwraca na siebie uwagę, jest automatyczne przenoszenie zawartości małego ekranu na duży po otwarciu/rozłożeniu Folda. Wygląda to fenomenalnie, a to też zasługa tego, że działa bardzo szybko – dosłownie w mgnieniu oka. Dosłownie wszyscy, którym pokazywałam tę funkcję, byli pod wrażeniem.

Porównanie wielkości Acera Swift 7, Samsunga Galaxy Note 10+ i Samsunga Galaxy Fold

A czy działa to w drugą stronę? Czy zamykając telefon aplikacja otwarta na dużym ekranie pokaże się na małym? Domyślnie opcja ta jest wyłączona w ustawieniach telefonu (ukrytych pod nazwą “kontyn. uż. apl. na przed. ekr.” ;)), ale nic nie stoi na przeszkodzie, by ją włączyć – wtedy robimy to osobno dla każdej aplikacji. I faktycznie ma to sens, bo zamykając telefon najczęściej jednak chcemy go uśpić (co dzieje się automatycznie po złożeniu Folda), niż korzystać dalej na zewnętrznym wyświetlaczu. Super, że mamy możliwość wyboru.

Kolejna rzecz to możliwość korzystania z maksymalnie trzech aplikacji obok siebie, wrzucając je w odpowiednie okna z zasobnika, do którego mamy dostęp gestem wyciągnięcia karty z prawej krawędzi. Prosto i przyjemnie.

Akumulator

W Samsungu Galaxy Fold umieszczono dwie baterie w celu lepszego wyważenia całości konstrukcji, o pojemności łącznej 4380 mAh. To nie zapowiadało raczej niczego dobrego. Tymczasem muszę przyznać, że czas pracy baterii pozytywnie mnie zaskoczył.

Dzień działania, z czego na włączonym ekranie ok. 5 godzin, to standard, jaki udawało nam się uzyskiwać podczas testów. Żeby było jednak ciekawiej, oglądając sporo treści na Netfliksie czy YouTubie, czas ten udawało się znacznie poprawić – przebijając aż 7 godzin SoT. Udało mi się nawet przedłużyć cykl użytkowania Folda do dwóch dób, gdzie SoT wyniósł ostatecznie nieco ponad 6 godzin. Uważam, że jak na składany smartfon to bardzo dobry wynik.

Zauważyłam jednak, że ma na to wpływ spore zarządzanie energią telefonu – nie zawsze od razu otrzymywałam powiadomienia choćby o wiadomościach z Discorda, podobnie było z wiadomościami e-mail. Przez większość czasu testowałam Folda na domyślnym trybie zasilania – optymalizacja – którego zadaniem jest utrzymanie równowagi pomiędzy wydajnością a czasem pracy baterii. Do naszej dyspozycji jest jeszcze “średnie oszczędzanie energii” (wydłużanie czasu pracy baterii, dzięki ograniczaniu niektórych funkcji) oraz “maksymalne oszczędzanie energii”.

W zestawie z telefonem otrzymujemy ładowarkę 10-watową. Smartfon obsługuje też ładowanie indukcyjne i ładowanie zwrotne.

Aparat

Samsung Galaxy Fold ma potrójny aparat i spore możliwości fotograficzne – takie same, jak Samsung Galaxy S10+ (aparat główny 12 Mpix o zmiennej przysłonie f/1.5 lub f/2.4 i kącie widzenia 77°, ultraszerokokątny 16 Mpix f/2.2 i 123°, teleobiektyw 12 Mpix f/2.4 i 45°). Jest też jednocześnie smartfonem, podczas testów którego zrobiłam najmniej zdjęć. Trudno powiedzieć, z czego konkretnie to wynika, ale wydaje mi się, że z tego, że robienie zdjęć rozłożonym Foldem jest po prostu niewygodne (można się czuć tak samo, jak fotografując kwadratowym tabletem), a złożony oferuje niewielki podgląd.

Jeśli już jednak zdecydujemy się zrobić zdjęcie tym urządzeniem, z efektów będziemy zadowoleni.

Głośniki

Głośniki w telefonie to zawsze ciekawy temat. Producenci dwoją się i troją, by wpakować jak najlepszy sprzęt grający do małej obudowy telefonu. W Foldzie sprawa ma się zgoła inaczej, bo mówimy o rozmiarze dwóch urządzeń, połączonych giętkim ekranem – i tutaj można dać popis.

Zapewne czytaliście moją część recenzji Samsunga Galaxy Note 10, gdzie poważnie chwaliłem jakość dźwięku. Tam audio było “przekozackie” – wyobraźcie sobie zatem, co zrobił producent, który ma w swoim repertuarze genialny już system audio plus dwa razy więcej przestrzeni do zagospodarowania… No właśnie, dźwięk jest niesamowity, donośny, przenika nas do szpiku kości.

Tony wysokie, jak i średnie, są idealne, bas jest wyczuwalny, a wręcz potrafi wwiercić się w nasze bębenki. Jednym zdaniem, Samsung Galaxy Fold w moim zestawieniu najlepiej grających smartfonów jest w ścisłej czołówce, o ile nie na pierwszym miejscu.

Podsumowanie

Żegnaj stary przyjacielu. Nie spodziewałem się, że tak zakończy się moja przygoda z tym nowym tworem.

Każdy z nas (dziennikarzy technologicznych) w jakiś sposób był jednocześnie zafascynowany nowym sprzętem, ale i obawiał się tego, co z tego powstanie. Dla mnie największą zagadką była jego funkcjonalność – jak coś, co pracuje fizycznie (ekran), kilkanaście – kilkadziesiąt razy dziennie jest składane i rozkładane, ma prawo ciągle dobrze funkcjonować? Samsung dopracował do ideału system zamykania telefonu. Zębatki, które pracują wewnątrz tej hybrydy, stworzone zostały z zegarmistrzowską precyzją. Wszyscy obawiali się piasku/kurzu/brudu, który dostanie się w jego wnętrze i będzie stanowić pewien problem przy pracy – ja po 7 dniach korzystania z Folda we wszelkich warunkach atmosferycznych, jak i “geologicznych”, złego słowa powiedzieć nie mogę. Wszystko działało i działa wciąż perfekcyjnie. Nie mogę jednak przewidzieć, jak to będzie wyglądało w dłuższej perspektywie czasowej.

Skoro mowa o systemach mechanicznych, to pora wspomnieć o ekranie. Kasia pewnie zapisała już recenzję informacjami o tym, jaki ten ekran dla niej jest – ja mam trochę inne podejście, bo patrzyłem na to przez pryzmat przyszłości. Coś, co na pierwszy rzut oka wydaje się kruche i delikatne, wcale takie nie jest – jak mogliście przeczytać wyżej, obawiałem się o trwałość tego produktu, ale zupełnie bezpodstawnie. Jest po prostu dobrze, nawet nie udało mi się porysować ekranu, a wielu testerów na to zwracało uwagę. Dodam jeszcze, że kolory/jasność ekranu stoi na najwyższym poziomie; nie mam do czego się tutaj przyczepić.

Jak mogę podsumować Galaxy Folda? Brakuje mi go. Brakuje mi możliwości, które oferował mi w codziennej pracy. Brakuje mi jego wydajności, a najważniejsze, brakuje mi muzyki, która wydobywała się z jego głośników.

Samsung zrobił spory krok… nie, nie krok, skok w przyszłość – teraz żaden smartfon nie jest dla mnie kompletny. Fold jest uzależniający.

Ale zdrowy rozsądek z tyłu głowy ciągle do mnie szepcze: pamiętaj – to jest telefon za 9 tys. złotych, przez co mój werdykt jest następujący: Fold to produkt przyszłości, ale by ta przyszłość była dostępna dla każdego, trzeba poczekać aż ta technologia stanieje.

Póki co – cena jednoznacznie daje nam do zrozumienia, że jest to produkt tylko i wyłącznie dla elit. Daleko jej do produktu idealnego dla nas, dla mas.

Wszyscy mówią, że Samsung Galaxy Fold to smartfon przyszłości. Podsumowując okres testów muszę zatem stwierdzić, że średnio się w tej przyszłości odnalazłam. Doceniam projekt i jego możliwości, jestem nim w jakiś sposób zafascynowana, jednocześnie nie mogę podpisać się pod hurraoptymizmem płynącym z podsumowania autorstwa Kuby. Bardzo polubiłam się z Foldem, ale nie na tyle, by odczuwać jego brak. Nie ukrywam, że czekam też na drugą generację Folda, która ma podobno przynieść spore zmiany w konstrukcji – konstrukcji aktualnie delikatnej, narażonej na uszkodzenia mechaniczne (zawias, elastyczny ekran), o dużych wymiarach i sporej wadze.

Niemniej, Samsung Galaxy Fold to niewątpliwie najbardziej innowacyjny, futurystyczny i intrygujący smartfon, jaki aktualnie można kupić. Jest też odpowiednio drogi, stąd też raczej nie będziecie musieli stawać przed dylematem czy wejść w jego posiadanie. A ja z kolei nie muszę odpowiadać na pytanie czy warto – bo na nie każdy musi odpowiedzieć sobie sam. A może raczej zapytać swojego portfela lub limitu na karcie kredytowej.

Kończąc stwierdzę tylko, że nie zdziwię się, gdyby każdy z Was chciał go kiedyś mieć w swoim “smartfonowym muzeum”. W końcu Galaxy Fold jest pierwszym smartfonem, który odkrywa przed nami świat składanych smartfonów. I, mimo mojego narzekania, robi to bardzo dobrze – jak na pierwszą generację tegoż sprzętu.