Recenzja LG V40 ThinQ – telefonu pełnego przeciwieństw

LG V40 ThinQ

LG ma problem i to spory. Problem ze swoim miejscem na rynku mobilnym. Ze swoją tożsamością, z tym, co chce oferować, dla kogo i w jakiej cenie. Problem z podejściem do klienta i jego potrzeb, z aktualizacjami, które migoczą gdzieś na horyzoncie niczym ostatnie płatki śniegu, topione gorącym słońcem nadchodzącej wiosny. Problem z własną marką, obarczoną sporej wielkości łatką sprzętu nie do końca sprawnego, psującego się po roku lub wcześniej. Jak na tym tle wypada LG V40 ThinQ? Sprawdźmy.

Seria V od zawsze była wyznacznikiem najwyższej jakości i kreatywnych aspiracji, nastawionych na tworzenie i odtwarzanie multimediów. Wśród telefonów LG to taki odpowiednik samsungowego Note’a czy serii Huawei Mate, z możliwie dużym akcentem postawionym na możliwości audio i wideo. Wyrazem tego jest współpraca z dużymi firmami muzycznymi, takimi jak B&O czy brytyjski Meridian. Zawsze też modele z tego segmentu miały problemy z dotarciem na rynek europejski. Niektóre, jak V20, w zasadzie nie doczekały się oficjalnej premiery.

Nie inaczej jest i tym razem. LG V40 ThinQ miał swoją premierę… na początku października 2018 roku. W świecie smartfonów tak spore opóźnienie może być zabójcze, szczególnie, gdy na półkach sklepowych pojawiają się kolejne urządzenia od konkurencji. Konsumenci, biorąc do ręki LG V40 ThinQ, zastanowią się dwa razy widząc obok Samsunga Galaxy S10+ czy Huawei P30 Pro. Co gorsza, w najbliższych miesiącach na rynku pojawi się LG G8 ThinQ z ekranem OLED, nowszą zakładką systemową i fabrycznym Androidem Pie na pokładzie. Podobno wersja europejska, w odróżnieniu od amerykańskiej, ma dostać też trzy obiektywy.

LG V40 ThinQ (po prawej) i jego starszy brat LG V30

LG V40 ThinQ jest więc już na starcie telefonem spóźnionym, z nieaktualnym systemem operacyjnym i gorszymi komponentami. Nie wpisuje się w tegoroczne trendy, takie jak coraz popularniejsze czytniki linii papilarnych w ekranie czy stopniowe odchodzenie od notcha, a sam wygląd jest mocno konserwatywny. Czy mimo to V40-tkę powinniśmy skreślić już na samym początku recenzji, punktując błędy producenta?

Otóż mimo tych oczywistych wad, LG V40 ThinQ jest telefonem, który… po prostu może się podobać, szczególnie bardziej konserwatywnym konsumentom, niegoniącym za pustymi cyferkami. Może się podobać też tym, dla których liczy się zawartość i bardziej profesjonalne możliwości, jakie daje dany sprzęt, a nie mniej lub bardziej niedopracowane innowacje, o których zapominamy po tygodniu. Zacznijmy może jednak standardowo, od parametrów technicznych.

Specyfikacja techniczna LG V40 ThinQ

Cena LG V40 w dniu publikacji recenzji: 3599 złotych

Wzornictwo i jakość ekranu

Na pierwszy rzut oka LG V40 ThinQ wydaje się być telefonem wyjątkowo konserwatywnym. Bryła smartfonu stanowi połączenie rozmiarów LG V30 z ubiegłorocznym projektem LG G7 ThinQ. Po prawej stronie telefonu znajdziemy więc przycisk zasilania, po lewej, poniżej przycisków głośności, dedykowany przycisk Asystenta Google, którego nie da się niestety przemapować pod inne funkcje. Górną krawędź ekranu „zdobi” notch, tym razem minimalnie węższy od tego z LG G7 ThinQ. Boczne ramki są wyraźnie szersze, a dolna bródka wyraźnie niższa. Telefon wygląda przez to zdecydowanie lepiej od G7-ki, jest bardziej spójny, nadal jednak nie otrzymujemy pełnej symetrii wizualnej.

Zakrzywienia na bokach ekranu (Glass 3D) są moim zdaniem dużo lepszym rozwiązaniem niż pełny Edge

Wystarczy jednak spojrzeć na plecki, by całkowicie zmienić swoją opinię. Wyprowadźcie mnie z błędu, jeśli się mylę, ale LG V40 ThinQ jest chyba jedynym telefonem na rynku, który jest niemal całkowicie odporny na palcowanie. W ciągu blisko trzech tygodni testów, kiedy to używałem telefonu bez żadnych szkieł i futerałów, tył, ale też i przód telefonu, przetarłem może ze dwa razy. Na pleckach pojawiają się tylko pojedyncze smugi, które wystarczy przetrzeć kciukiem. I tyle. Odpowiada za to technologia Silky Blast (w wolnym tłumaczeniu „Jedwabna Eksplozja”), w ramach której tylne szkło zmatowiono setkami mikroskopijnych otworów.

Powalający Marokański Błękit w wersji Mat

Telefon nie tylko jest odporny na odciski palców. W wersji kolorystycznej Marokański Błękit wygląda po prostu obłędnie. Obudowa mieni się dziesiątkami odcieni – od ciemnego błękitu po morską zieleń. W przypadku flagowców, nic nowego. Projekt LG V40 ThinQ wygrywa jednak zmatowionym szkłem. Dla porównania, leżące obok niego na moim biurku LG G7 ThinQ i Huawei P20 Pro brudzą się od samego patrzenia.

Matowy LG V40 ThinQ i niematowe LG V30 oraz Huawei P20 Pro

Kolejnym elementem, który od razu rzuca się w oczy, jest notch. Powiem szczerze, nie rozumiem tego całego hejtu na ten element ekranu. O ile wersja w iPhone’ach czy Pixelach 3, faktycznie może się nie podobać, to dobrze zaprojektowane, nieduże wcięcie wygląda po prostu nowocześnie i elegancko. Po sześciu miesiącach używania telefonów z notchem dziwnie w moich oczach wygląda LG V30 z ogromną czarną belką przy górnej krawędzi.

Porównanie ekranu LG V40 ThinQ (po prawej) z Huawei P20 Pro. Zwróćcie uwagę na inne odcienie bieli

Notch jest jak dla mnie kwestią gustu, a o gustach się nie dyskutuje. Odnoszę jednak wrażenie, że sporo osób krytykuje wcięcie po to tylko, by sobie pokrytykować. Wystarczy poużywać, by zmienić zdanie. A notch w LG V40 ThinQ wykonany jest minimalistycznie, mimo że chowa w sobie głośnik i dwa obiektywy. Jest znacznie lepiej wykonany niż np. ten z Mate’a 20, który po prostu jest zbyt duży i obcina części ikon. Jak dla mnie, wygląda też o wiele lepiej od podwójnej dziury w ekranie w Samsungu Galaxy S10+, gdzie np. w trybie Galerii system narzuca maskowanie szerokie na ponad centymetr.

Ekran nie ma zakrzywionych krawędzi, co dla mnie jest dużym plusem. Po prostu nie jestem w stanie użytkować urządzeń, gdzie część treści wylewa się poza krawędzie ekranu. Szkło ma  na bokach jedynie zakrzywienia 3D, podobnie jak w LG V30. Dzięki temu nawigacja jet znacznie przyjemniejsza niż przy całkowicie płaskim wyświetlaczu. Na szczęście obraz wyświetlany jest tylko na przedniej tafli, a zakrzywione boki służą wyłącznie jako element dekoracyjny i ułatwiający przesuwanie palcem po krawędzi.

Ekran LG V30 pod kątem zmieniał kolor na niebieski. W LG V40 ThinQ wada ta została usunięta

Ekran w LG V40 ThinQ jest po prostu genialny. Wykonany w technologii pOLED, z piękną, czarną, a nie błękitną czernią, białą a nie zieloną lub kremową bielą, wyjątkową klarownością i nasyceniem. LG V30 leżące obok może się schować. Powiem więcej, położony obok Samsung Galaxy S10+, z tą samą tapetą i rozdzielczością, wyglądał co najwyżej identycznie, a obraz na LG wydawał się być bardziej nasycony i wyrazisty. Powiem szczerze, że tego się nie spodziewałem. Żeby nie było tak różowo, w pełnym słońcu LG nie radzi sobie tak dobrze jak konkurencja, oferując nieco mniejszą jasność maksymalną, ale mimo to obraz jest nadal w pełni czytelny i klarowny.

Niezależnie od stopnia nachylenia OLED w LG V40 ThinQ zachowuje naturalną kolorystykę

Jakość wykonania, ergonomia

Jakość wykonania, jak na serię V przystało, jest perfekcyjna. Wszystkie elementy obudowy są idealnie spasowane. Spojenia są odporne na drobinki kurzu, przyciski są minimalnie zaznaczone i zapewniają pewny klik. Telefon spełnia też, co typowe dla flagowców LG, dwie normy odporności: IP68 oraz MIL-STD 810G. Oznacza to zwiększoną odporność na upadki i temperatury, pełną pyłoszczelność i ograniczoną wodoszczelność. Norma IP68 może posiadać różny stopień odporności w zależności od urządzenia. W przypadku LG V40 ThinQ oznacza odporność na zanurzenie do 1 metra na nie dłużej niż 30 minut. Urządzenie nie należy wystawiać na działanie fal morskich czy wody uderzającej pod ciśnieniem np. w wodospadzie. Nie należy też zanurzać go w słonej wodzie lub z mydłem. W zasadzie więc norma IP68 zabezpiecza nasz telefon przed deszczem, możemy też bez obaw wykonać zdjęcia pod wodą, ale nie w wodach o dużym zasoleniu. Osobiście wolałem nie testować telefonu w ten sposób. Przyznam jednak, że raz po prostu wyślizgnął mi się z ręki podczas wykonywania zdjęć kilkoma aparatami naraz i upadł na drewnianą podłogę z niewielkiej wysokości. Obrażeń brak. Pacjent przeżył. W przypadku ekranów typu Edge mogłoby się skończyć znacznie gorzej.

LG V40 ThinQ i typowy wielkanocny zając (po prawej)

Warto w tym miejscu wspomnieć, że  telefon po prostu bardzo dobrze leży w dłoni. Nie jestem hokeistą czy koszykarzem, a mimo to nie odczuwałem żadnego dyskomfortu. Dużo osób pisze, że małego smartfona się lepiej trzyma, a duży jest nieporęczny. Co kto lubi. Rok temu sądziłem podobnie. Teraz LG G7 ThinQ wydaje się być za mały. Wszystko jest więc kwestią przyzwyczajenia.

Czytnik linii papilarnych od lat w tej samej pozycji

Na koniec czytnik linii papilarnych. Umiejscowiony z tyłu, idealnie po środku, nie za nisko, nie za wysoko. Taka lokalizacja ma swoich przeciwników jak i zwolenników. Jedni wolą wybudzać telefon z przodu, inni z boku, inni z tyłu. Mi kompletnie nie przeszkadza. Jeżeli jedziemy samochodem, to po pierwsze czytnik wystaje ponad uchwyt i da się go dotknąć od tyłu. Po drugie, możemy telefon sparować z Bluetoothem, tak, by był stale wybudzony w telefonie. Wreszcie, telefony LG możemy szybko wybudzić Knock Code’em, czyli pukaniem w określone pola. Jest to szybkie, proste i znacznie lepsze od rysowania kresek czy wpisywania haseł lub pinów, co podczas jazdy samochodem jest niewykonalne. Pukanie w ekran łatwo zapamiętać, a znacznie trudniej skopiować.

Spis treści:

1. Specyfikacja. Wzornictwo. Ekran. Jakość wykonania, ergonomia
2. Nakładka, szybkość działania. Łącza, biometryka. Bateria
3. Jakość audio. Optyka. Jakość zdjęć. Podsumowanie

Nakładka i szybkość działania

Nakładka od LG, podobnie jak ta od Samsunga, często jest przedmiotem internetowych kpin i żartów w komentarzach. Być może w 2015 roku, w modelu LG G4, wyglądała odpustowo i była wolna jak żółw. Obecnie jest to jak dla mnie jedna z fajniejszych nakładek, szczególnie po zmianach, jakie nastąpiły w ubiegłym roku. Telefon działa szybko, sprawnie, nie odstaje od konkurencji, może jedynie poza OnePlusem, który w aspekcie optymalizacji jest bezkonkurencyjny. Porównując działanie do innych marek, nie zostaniemy negatywnie zaskoczeni. W ciągu całego okresu testowego telefon ani razi się nie zawiesił, nie zadławił, nie zaczął przyhaczać, restartować itd. Dla porównania, dwuletni V30 w ciągu dwóch tygodni zaliczył dwa niespodziewane restarty, a próba zgrania zdjęć na pulpit podnosiła mi ciśnienie ciągłym rozłączaniem portu USB.

LG V40 ThinQ opiera się na nakładce LG UX 7.1, która, nie licząc drobiazgów w tym np. kilku nowych wzorów zegara w Always On Display, jest w zasadzie identyczna z tą, którą wdrożono w ubiegłorocznym LG G7 ThinQ. Największy przypływ nowości poczują posiadacze starszych urządzeń, takich jak LG G6 czy V30. Podstawowe zmiany to nieco odświeżony projekt głównych aplikacji oraz ustawień systemowych. Całkowicie zmieniono aplikację Pogody, która w końcu wygląda profesjonalnie, a nie jak projekt w MS Paint. Dodano Etykietowanie w Galerii zdjęć i nawigację typu flow zamiast hamburgera. Kalkulator od Google wzbogacono o od razu widoczny pasek z funkcjami zaawansowanymi. Aplikację LG od Wiadomości zastąpiono apką Google.

W czym jednak nakładka LG różni się od innych producentów?

Poza tym otrzymujemy do dyspozycji udostępnianie plików poprzez Bluetooth Low Energy (BLE), wsparcie dla VoLTE, WiFi-Calling, NFC, dodatkowe ustawienia notcha, skalowanie ekranu, czcionek i aplikacji, możliwość ustawienia ekranu głównego z szufladą na aplikacje lub bez jak również w trybie „dla seniorów” Easy Home, gdzie mamy np. do dyspozycji duże widżety ulubionych kontaktów. Możemy też zmieniać rozdzielczość ekranu i parametry nasycenia, kontrastu czy poszczególnych kolorów RGB.

Szkoda tylko, że nakładka stanowi niemal kopię tej z LG G7 ThinQ i, poza kilkoma nowymi zegarami, nie oferuje nic nowego, po drugie przykrywa system Android 8.1 Oreo. Tak, mamy początek kwietnia 2019, a najnowszy telefon LG najpierw wypuszczono w październiku, obiecując szybką aktualizację do Pie, następnie udostępniono go na nowym rynku ze starym systemem i równie starymi poprawkami bezpieczeństwa (styczeń, podczas gdy standardem są już poprawki marcowe).

Android Pie jakąś wiekopomną aktualizacją nie jest i sporo osób na nią narzeka, głównie na drenaż baterii, zablokowanie sprzętowe możliwości nagrywania rozmów, udziwniony pasek regulacji głośności czy równie nic nie wnoszące poziome przeglądanie aplikacji. Mimo to moim zdaniem nowszy system zawsze zapewnia lub przynajmniej powinien zapewniać,większe bezpieczeństwa, lepsze rozwiązania i perspektywę dwóch kolejnych aktualizacji do Q i R, a nie tylko do P i Q, o ile ta druga nastąpi. Aktualizacje systemowe, jeśli można tak powiedzieć, są od dawna piętą achillesową LG. Nowy dział aktualizacji miał to zmienić, nie zmieniło się nic.

Łącza, biometryka

LG V40 ThinQ jest pierwszym flagowcem LG na polskim rynku z oficjalnej dystrybucji oferującym technologię Dual SIM. Ta jest niestety w wersji hybrydowej. Możemy korzystać  albo z dwóch kart SIM, albo z jednej wraz z dodatkową kartą pamięci. W każdym razie po raz pierwszy zaoferowano w podstawowej wersji wariant Dual SIM i to należy docenić. Dodanie wsparcia dla dwóch kart SIM wymusiło zmiany w samej nakładce, która oferuje szybkie przełączanie między kartami.

Dalej mamy standard: wsparcie dla 4G LTE, Bluetooth 5.0, WiFi 802.11 a/b/g/n/ac, Android Beam (NFC), HD Voice, S-GPS, A-GPS, oraz Qualcomm Service for ELA, czyli wzbogaconą dokładność lokalizacji.

Biometryka opiera się o czytnik linii papilarnych, który działa bardzo sprawnie, ze 100% skutecznością, ale nie tak szybko, jak rozwiązania Huawei, które są dwukrotnie szybsze. W bieżącym użytkowaniu jest to jednak nieodczuwalne. Równie sprawnie działa też odblokowywanie za pomocą twarzy, oferujące dodatkowe zabezpieczenia w tym zakresie, dzięki którym nie oszukamy telefonu zdjęciem. Mimo wszystko zabezpieczanie telefonu wzorem twarzy należy traktować jedynie jako ciekawostkę, jeśli interesuje nas faktyczna ochrona urządzenia.

Bateria

Przejdźmy do kwestii czasu pracy. Telefon wyposażono w ogniwo o pojemności 3300 mAh. W tym momencie fani cyferek odwrócą się z niesmakiem rzucając standardowe „czemu nie 4100?” Pojemność ogniwa o niczym jeszcze nie świadczy. Podobna fala technologicznego hejtu wylała się wcześniej przy premierze LG G7 ThinQ z ogniwem 3000 mAh, o 300 jednostek mniejszym od LG G6. Tyle że to mniejsze ogniwo zapewniało nawet dwukrotnie dłuższy czas pracy na ekranie. Objętość baterii to nie wszystko, dużą rolę odgrywa zarówno hardware (energooszczędny procesor i ekrany nowej generacji), jak i system, w tym gospodarowanie energią, mówiąc ogólnie, kultura pracy urządzenia.

W przypadku LG V40 ThinQ wydajność ogniwa można uznać za co najwyżej optymalną. Nie jest zbyt mała, nie jest też niestety taka, jak w topowych pod tym względem urządzeniach. Mimo to praktycznie zawsze telefon spokojnie wytrzymywał 24 godziny ze sporą nawiązką i średnio 4-godzinnym czasem pracy ekranu (SOT-em). W innych testach wspomina się o czasie pracy w okolicach 7-8 godzin, tyle że każdy inaczej użytkuje telefon, z innym zestawem aplikacji.

W moim przypadku staram się nie oszczędzać baterii. W okresie testowym cały czas miałem włączone dane komórkowe (LTE), Wi-Fi, Bluetooth, synchronizowany z opaską Mi Band 2, lokalizację, do tego dwie skrzynki pocztowe, Facebook, Twitter, Messenger, Skype, Discord, WhatsApp, ING i sporo innych aplikacji. Do tego Always on Display i na początku biały motyw ekranowy, później ciemny. Nie zauważyłem, by zmiana motywu na ciemny wydatnie zwiększyła czas pracy. O wiele większe znaczenie miało to, jak używałem telefonu. Najwięcej energii pobierał Chrome, najmniej You Tube (screen 3 i 4 powyżej), gdzie po 24 godzinach pracy i 4h na ekranie nadal miałem 37% baterii w zapasie. Porównując to do ostatnich testów Kasi, gdzie Samsung Galaxy S10+ potrafił wołać o baterię w połowie dnia, czas pracy można uznać za satysfakcjonujący. Praktycznie ani razu nie zdarzyło mi się, bym musiał doładowywać telefon w pracy lub po południu. Kultura pracy urządzenia jest moim zdaniem lepsza od LG G7 ThinQ i kolosalnie lepsza od np. LG G6, gdzie zastosowano identyczne ogniwo i mniejszy ekran, ale znacznie bardziej prądożerny procesor i ekran.

Telefon wspiera Quick Charge 3.0 i w ciągu 35 minut ładuje 50% baterii, w ciągu godziny do 80%. Ostatnie 20% zajmuje już znacznie więcej czasu i zajmuje aż 45 minut. Wniosek jest prosty: najlepiej ładować telefon w godzinę do 80% niż w prawie dwie do 100. Producent nie zapomniał również o ładowaniu indukcyjnym, jednak tę formę ładowania można potraktować jedynie jako ostateczność. Telefon ładuje się znacznie wolniej i lubi się mocno nagrzewać, podobnie jak LG G7 ThinQ.

Spis treści:

1. Specyfikacja. Wzornictwo. Ekran. Jakość wykonania, ergonomia
2. Nakładka, szybkość działania. Łącza, biometryka. Bateria
3. Jakość audio. Optyka. Jakość zdjęć. Podsumowanie

Jakość audio

Możliwości audio to zdecydowanie najjaśniejsza strona nowego modelu LG. Obowiązkowe wyjście audio jack 3.5 mm, którego niestety nie znajdziemy w wielu współczesnych flagowcach, wsparte 32-bitowym, poczwórnym DAC-iem, dokładniej: układem ESS SABRE ES9218P, znanym z LG V30 oraz LG G7 ThinQ.

Seria V od zawsze kojarzy się z wysokiej jakości dźwiękiem. Już LG V10 oferował 32-bitowy przetwornik Hi-Fi DAC (ESS Sabre ES9018). LG V20 jako pierwszy smartfon na rynku wyposażono w poczwórny Hi-Fi Quad DAC ES9218, a model LG V30 mógł się pochwalić współpracą z firmą B&O, dedykowanymi słuchawkami tej firmy, technologią MQA i strumieniowaniem wysokiej jakości audio. Tym razem LG postawiło na potentata w branży audio-wideo, brytyjską firmę Meridian Audio, której zlecono dostrojenie i tuning układu w celu uzyskania jak najlepszego dźwięku.

Aplikacja LG nadal nie jest w stanie samodzielnie pobrać większości okładek

Dźwięk w wykonaniu LG V40 TjinQ jest po prostu… niesamowity. Nawet na zwykłych słuchawkach dołączonych do zestawu nasze uszy są pieszczone niesamowitą ilością detali i klarownością dźwięku. Posiadacze V30 i G7 nie odczują aż takiej różnicy, ale mimo wszystko również odczują, jednak przesiadka np. z modelu G6 pozbawionego DAC-a na V40 może być szokiem dla naszych uszu. W pozytywnym znaczeniu. Strojenie Meridian nie jest tu tylko sloganem marketingowym. Po prostu da się wyczuć różnicę, a dźwięk z LG V40 ThinQ jest jakby bardziej nastawiony na basy i mocne brzmienia. Dźwięk jest pełniejszy, o szerszej scenie. Jeśli nam to nie odpowiada możemy skorygować scenę i wybrać inny profil, zarówno dla H-Fi DAC jak i DTS.

Na potrzeby testu zakupiłem w miarę tanie, ale zbierające dziesiątki pozytywnych opinii Superluxy HD330 z impedancją 150 ohmów i powiem szczerze, że dźwięk wypada po prostu genialnie. Już dokanałowe „plujki” LG grają całkiem nieźle, a po nałożeniu słuchawek sprzęt jeszcze bardziej rozwija skrzydła. Słychać każdy najdrobniejszy niuans, a to wszystko w połowie dostępnej skali. Żałuję tylko, że nie miałem okazji przetestować lepszego sprzętu pokroju Beyerdynamic DT770.

Powiem szczerze, że to właśnie dzięki audio przekonałem się do marki LG i potrafię wybaczyć braki w aktualizacjach czy pewne problemy z fotografią mobilną. Aktualnie więcej słucham niż fotografuję, dlatego dźwięk ma dla mnie kolosalne znaczenie. Jedynym problemem jest tylko to, że za 2 tysiące złotych mniej kupicie model LG G7 ThinQ z niemal równie doskonałym udźwiękowieniem na pokładzie.

Kolejnym ewenementem są głośniki Boombox w wersji 1.1, które wykorzystują wnętrze smartfona jako skrzynię rezonansową, wzmacniając ogólną głośność. Nie bez przyczyny napisałem „głośniki”. O ile w LG G7 ThinQ Boombox opierał się na jednym głośniczku mono, tak w LG V40 ThinQ do pracy zaprzęgnięto również górny głośnik słuchawkowy, który imituje efekt stereo. Nie jest to oczywiście jakość dwóch głośników stereofonicznych, ale efekt jest znacznie lepszy od zwykłego mono. Kładąc telefon na stole jakość i siła dźwięku wymiernie wzrasta, powodując pojawienie się szerokiego banana na twarzy. Dźwięk staje się pełniejszy, a na maksymalnej głośności potrafi rozkręcić niewielką imprezę.

Pozostając przy jakości audio nie sposób nie wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy: dźwięk rozmowy w słuchawce jest najlepszy, z jakim miałem do czynienia. Nawet idąc w gwarze ulicy słyszałem bardzo wyraźnie swojego rozmówcę i nie musiałem przysłaniać telefonu ręką. W przypadku LG G7 ThinQ miałem czasami wrażenie, że dźwięk rezonował na skutek zastosowania technologii Boombox. W LG V40 ThinQ tego efektu nie ma. Jeżeli jakość rozmów jest dla Was istotna, LG V40 ThinQ powinien trafić na listę Waszych zakupów jako pozycja obowiązkowa.

Optyka

Fotografia mobilna to dla wielu osób podstawowy cel zakupu nowego smartfona. W przypadku LG V40 ThinQ widzimy pewien postęp, ale po raz kolejny nie jest tak dobrze, jak mogłoby być. Najważniejszą zmianą jest oczywiście wprowadzenie teleobiektywu, co pozwoliło na dodanie kilku nowych trybów pracy aparatu oraz zmiana głównej matrycy na znacznie większą. Spójrzmy najpierw na parametry:

Aparaty główne:

Aparaty selfie:

Główny aparat wyposażono w końcu w znacznie większą niż do tej pory matrycę Sony IMX363, znaną m.in. z Pixela 3XL czy Xiaomi Mi 8 oraz Mi Mix 3 z pikselami 1.4 mikrona. Podobno fizyki nie da się oszukać. W tym przypadku da się i jakość zdjęć dziennych w zasadzie nie różni się zbytnio od LG V30, a wielokrotnie wypada nawet gorzej, V30 o wiele lepiej dobiera barwy, nie przekłamuje temperatury barwowej.

Znacznie większą zmianą jest wprowadzenie nieco szerszego kąta 78 stopni w standardowym obiektywie. W poprzednich trzech modelach (G6, V30, G7) LG zdecydowało się na obcięcie sceny do 71 stopni i nieco większy zoom. W tym roku powracamy do parametrów znanych z LG G5. I jest to zmiana zdecydowanie na plus, pozwalająca na uzyskanie moim zdaniem przyjemniejszych dla oka ujęć, bez nieco wymuszonego zoomu.

W przypadku ultra szerokiego kąta zastosowano tę samą matrycę, co w LG G7 ThinQ z optyką 107 stopni. Czy to mało? Wiele osób woli możliwie szeroką perspektywę. Dla mnie osobiście zdjęcia z G6 i V30 były zbyt szerokie, a te oferowane przez LG G7 i V40 ThinQ są aż nadto wystarczające. Jeżeli ktoś Wam mówi, że modele G7 i V40 zostały wykastrowane z szerokiego kąta, to nie wie, co mówi. Różnica jest nadal bardzo wyraźna, a zmniejszenie kąta pozwoliło na polepszenie ogólnej jakości, która w poprzednich modelach pozostawiała sporo do życzenia.

Tryb ręczny i oprogramowanie

Telefony LG od zawsze zapewniały szerokie możliwości fotograficzne, a tryb ręczny jest jednym z najlepszych i najbardziej rozbudowanych w smartfonach. W trybie ręcznym mamy do dyspozycji:

Zauważyć można jednak sporo dziwnych ograniczeń:

O tych ograniczeniach producent nie wspomina, a powodują one mocne ograniczenie możliwości profesjonalnych wideo.

Triple Preview – działa tylko w automacie

Selfie

Nowości software’owe, jakie otrzymamy wraz z LG V40 ThinQ, obejmują:

Dodatkowo do dyspozycji mamy całą masę mniej lub bardziej (w domyśle: mniej) zabawnych „upiększaczy” typu kocie uszy czy strój nurka. W stosunku do LG G7 ThinQ nie dodano nawet jednej dodatkowej pozycji.

Mówiąc szczerze szybko o nich zapomnicie, chyba że kogoś bawi poprawianie sobie szminki na ustach czy korygowania oświetlenia selfie. Efekty kolorystyczne selfie są bardzo słabe, co zresztą widać powyżej. Dodając tło lub kolor nasz kontur jest sztucznie odcięty. Kamerka selfie nie radzi też sobie w gorszych warunkach oświetleniowych. Jakość obrazu w trybie selfie jestm mówiąc szczerze, fatalna, ale i tak lepsza od kompletnie wygładzonego obrazu w P20 Pro.

Jakość zdjęć

Przyjrzyjmy się teraz przykładowym zdjęciom. W większości przypadków dane ujęcie zostanie skonfrontowane z Huawei P20 Pro, który do niedawna zajmował pierwsze miejsce w rankingu DxOMark.

Jakość zdjęć zbliżona, przy czym Huawei P20 Pro wygrywa nieco większą ilością detali i naturalnością sceny. W obu przypadkach przy przybliżeniu otrzymujemy kompletny brak detali.

Pierwsze ujęcie praktycznie takie samo, drugie wykonane o 18:25 w gorszych warunkach i w tym przypadku moim zdaniem wygrywa V40. Więcej szczegółów i więcej światła.

O ile w pierwszym przypadku Huawei P20 Pro wygrywa bardziej naturalnym oświetleniem, tak w drugim nieco lepiej radzi sobie V40, oferując szerszą rozpiętość tonalną – na niebie widzimy o wiele więcej. Poziom szczegółów jest podobny.

Ujęcie ultra szerokokątne czy większy zoom? Najlepiej, gdyby dany telefon wspierał oba rozwiązania. Niestety teleobiektyw w LG V40 ThinQ pozwala tylko na dwukrotne przybliżenie optyczne (cyfrowe do x10), a dokładniej w zakresie zmiany obiektywu ze standardowego na długoogniskowy (wąskokątny).

Kolejna scena, którą trudno ocenić. W ujęciu z LG V40 ThinQ zauważalnie jest więcej światła, ale jedna rzecz mi się nie podoba: nienaturalny odcień zieleni. Sprawdzałem jakość zdjęć na kilku monitorach i obraz jest podobny, zbyt nasycony.

Jeżeli chodzi o szczegółowość – Huawei P20 Pro kolejny raz wygrywa, oferując wyraźnie większą ilość detali.

Porównanie ultra szerokiego ujęcia z V40 i V30. Jak widać różnice nie są wcale aż tak duże. Które ujęcie jest lepsze? Oba nie są doskonałe, to z V40 jest moim zdaniem jednak odrobinę bardziej szczegółowe.

Na koniec jeszcze jedno porównanie, obejmujące przybliżony wycinek z innego ujęcia:

Po otwarciu powyższych wycinków zdjęć na pełnym ekranie, można zauważyć, że najbardziej naturalne ujęcie, najbardziej „miękkie” przynajmniej moim zdaniem oferuje LG G7 ThinQ oraz, w drugiej kolejności, LG V30. Obraz z LG V40 ThinQ oraz Huawei P20 Pro na powiększeniu jest dużo bardziej przetworzony i sztuczny, mimo że ten ostatni wygląda na jaśniejszy. Z tych czterech ujęć LG G7 ThinQ, wsparte oprogramowaniem gcam, oferuje zdecydowanie wyższą jakość. Widać tu wyraźnie, jak zmiana oprogramowania może całkowicie zmienić jakość wykonywanych zdjęć, mimo „gorszej” matrycy i mniejszych pikseli.

LG V40 ThinQ oddaje nam do dyspozycji nową, większą matrycę, znaną z Pixela 3, ale jakość zdjęć cierpi z uwagi na niedopracowane od kilku lat oprogramowanie. Słaba rozpiętość tonalna, nienaturalne odwzorowanie barw, silne przetworzenie obrazu, słaba szczegółowość to najważniejsze zarzuty. Tryb nocny również nie zachwyca:

Oczywiście nie jest tragicznie i ogólnie rzecz biorąc zdjęcia mogą się nawet podobać, ale w porównaniu do czołówki LG V40 ThinQ odrobinę odstaje. Rozwiązaniem jest albo wykonywanie zdjęć w formacie RAW, albo jak zwykle aplikacja Google Camera, która jak na razie nie doczekała się portu dla V40-tki, a najnowsze wersje wymagają Androida w wersji 9.0 Pie.

O ile jakość zdjęć w automacie mnie nie powaliła, tak nagrania wideo prezentują się wyśmienicie, z dobrze poprowadzoną stabilizacją optyczną i odwzorowaniem koloru. W tym przypadku widać jednak sporą niekonsekwencję w oprogramowaniu. Jeżeli chcemy w trybie ręcznym użyć dodatkowych efektów typu Point Zoom, możemy o tym zapomnieć. Tak samo w trakcie nagrania nie przełączymy się płynnie pomiędzy trzema obiektywami, chyba że korzystamy z trybu automatycznego, w którym też jednak możemy przełączać się tylko pomiędzy dwoma kamerami z trzech. Dlaczego? Nie mam pojęcia. LG G6 i LG V30 pozwalało na płynną zmianę ze standardowego na obiektyw szerokokątny. G7 i V40 już nie. Jeżeli sądzicie, że LG naprawi to w jakiejś kolejnej aktualizacji, to porzućcie złudzenia. LG G7 jest już na rynku prawie rok i dalej problem ten nie został naprawiony. Być może jest to ograniczenie sprzętowe, w co jednak wątpię.

RAW / DNG

Zobaczmy jeszcze, jakie efekty możemy osiągnąć w trybie ręcznym, zapisując pliki do formatu RAW / DNG i poddając je dalszej obróbce:

Winę za taką a nie inną jakość zdjęć ponosi nie matryca czy optyka, ale oprogramowanie. Zdjęcie z automatu i plik DNG poddany obróbce dzieli po prostu przepaść. Skorygowano temperaturę barwową, nasycenie, kontrast, oświetlenie. Krzaki odzyskały właściwą barwę, podobnie jak lew czy fasada pałacu. Ilość detali na pomniku zachwyca. Widać każdy najdrobniejszy szczegół. Pytanie tylko, dlaczego takiej jakości nie dostajemy wprost z aplikacji Aparatu, tylko musimy ręcznie bawić się w Lightroomie lub Photoshopie?

Podsumowanie

LG V40 ThinQ jest telefonem pełnym przeciwieństw. Z jednej strony oferuje naprawdę świetny, OLED-owy wyświetlacz na poziomie najnowszych Samsungów i piękne, matowe plecki, z drugiej nieaktualne oprogramowanie i system oczekujący od sześciu miesięcy na obiecaną aktualizację do wersji 9.0 Pie. Z jednej strony mamy genialną jakość dźwięku, z drugiej niedopracowane oprogramowanie aparatu, pełne wewnętrznych ograniczeń. Zdjęcia z automatu są przeostrzone, słabej jakości i zbyt nasycone. Te wywołane ręcznie z plików RAW zachwycają.

Czy LG V40 ThinQ warto się zainteresować? W tej chwili: nie. Konkurencja w tej samej cenie oferuje nowsze podzespoły, lepszą optykę i ciekawsze gratisy (patrz przedsprzedaż Huawei P30 Pro z zegarkiem GT Watch Active). Natomiast gdzieś tak za pół roku, jak cena spadnie o tysiąc złotych, system doczeka się aktualizacji do Pie, to telefon ten stanie się znacznie bardziej atrakcyjny. Chyba że LG G8 ThinQ, którego premiera już niebawem, zaoferuje więcej w niższej cenie.

Spis treści:

1. Specyfikacja. Wzornictwo. Ekran. Jakość wykonania, ergonomia
2. Nakładka, szybkość działania. Łącza, biometryka. Bateria
3. Jakość audio. Optyka. Jakość zdjęć. Podsumowani

Exit mobile version