Marka SteelSeries wypuściła na rynek nowy sprzęt dedykowany graczom. Tym razem padło na bezprzewodowe słuchawki dokanałowe, czyli SteelSeries Arctis Gamebuds. Jak sprawdzają się te „pchełki” podczas użytkowania? I czy są warte swojej ceny? Odpowiedzmy na te (i inne) pytania.
Dla kogo są przeznaczone SteelSeries Arctis Gamebuds?
Od ponad dwóch lat na rynku słuchawek dousznych/dokanałowych, przeznaczonych dla PlayStation 5, króluje jeden model – Razer Hammerhead Hyperspeed. Przygotowane specjalnie pod tę konsolę, kosztujące około 600 złotych pchełki, skradły serca graczy.
SteelSeries postanowiło jednak rzucić rękawice Razerowi i przygotowało swoją odpowiedź na ten sprzęt. Mowa o SteelSeries Arctis Gamebuds, które miałem okazję testować przez ostatnich kilkanaście dni. W moje ręce trafiła wersja PlayStation 5, ale na rynku dostępna jest również edycja przeznaczona dla konsoli Xbox.
Dla kogo są SteelSeries Arctis GameBuds? Wbrew pozorom dla wielu graczy. Reklamowane są jako słuchawki do konsoli (Xbox lub PlayStation), ale działają również w połączeniu z PC. To słuchawki, które oferują dobrze działające ANC, świetny dźwięk i długi czas pracy, więc sprawdzą się zarówno w przypadku osób chcących wyciszyć się po ciężkim dniu, jak i tych grających w głośnym otoczeniu.
SteelSeries Arctis Gamebuds (PlayStation)
Specyfikacja techniczna SteelSeries Arctis GameBuds:
- konstrukcja: bezprzewodowe słuchawki dokanałowe,
- pasmo przenoszenia: 20 – 20000 Hz,
- ANC: tak,
- mikrofon: w każdej słuchawce,
- woodoporność: IP55,
- łączność: 2,4 GHz (nadajnik w euti) oraz Bluetooth v5.3,
- sterowanie: przyciski mechaniczne,
- kompatybilność: PlayStation 5, PlayStation 4, PC, smartfony i tablety, Switch, Meta Quest 2/3,
- kodeki: SBC,
- czas pracy: słuchawki 10 godzin, etui 40 godzin,
- ładowanie: przez USB-C lub bezprzewodowe,
- wymiary: 5,23 x 7,01 x 3,02 cm,
- masa: 5,3 g słuchawki, etui 48,7 g,
- aplikacja: Arctis.

Etui i pierwsze wrażenia
Pierwsze wrażenie jest bardzo ważne – to powiedzenie pewnie słyszeliście już wiele razy i sprawdza się w wielu dziedzinach życia. Nie inaczej jest w przypadku testów różnego rodzaju sprzętu.
SteelSeries Arctis GameBuds zrobiły na mnie piorunujące wrażenie już od samego odpakowania i, jak ręką odjął, wyeliminowały wszystkie moje problemy „logistyczne” związane z graniem na PlayStation 5.
Zacznijmy jednak od tego, że mamy tu do czynienia z prostym opakowaniem. Ot, zwykły kartonik, który skrywa w sobie etui ze słuchawkami, instrukcję, przewód, adapter oraz przejściówkę. Nie ma tu wielkich ceregieli i ja to bardzo cenię.




Samo etui jest po prostu klasycznym, solidnym kawałkiem plastiku o owalnym kształcie. Kunszt inżynierów SteelSeries można jednak poznać tuż po otworzeniu wieczka, gdyż – obok pary słuchawek – naszym oczom ukazuje się schowany adapter do konsoli PlayStation 5. Świetna sprawa, że nie walał się gdzieś po pudełku – to pierwsza kwestia.
A druga jest taka, że jeżeli przestaję grać i muszę odpiąć adapter od PS5, to mogę go schować właśnie do tego etui, dzięki czemu nie jestem zmuszony do odkładania go gdziekolwiek, co jest krótką drogą do zgubienia. Przemyślana rzecz, za co z mojej strony duży ukłon w stronę projektantów SteelSeries.
Szybkie parowanie SteelSeries Arctis GameBuds
Kwestia parowania tych słuchawek jest bajecznie prosta. Pobieramy aplikację „Arctis”, włączamy w telefonie Bluetooth, przytrzymujemy przycisk na słuchawkach przez 3 sekundy, żeby zmieniły tryb na parowanie i gotowe. Mamy sparowane słuchawki ze smartfonem i aplikacją.
Następnie po prostu podpinamy przejściówkę i adapter do portu USB z przodu konsoli PlayStation 5 i w ustawieniach konsoli przełączamy źródło dźwięku na Arctisy. Cały proces, łącznie z pobraniem aplikacji, zajął mi może z dwie minuty i od razu mogłem zabrać się za granie w God of War: Ragnarok.
Wspomniałem, że zakochałem się w Arctisach GameBuds niemal od pierwszego wejrzenia. Jest tak, ponieważ słuchawki jak ręką odjął rozwiązały wszystkie moje problemy związane z graniem na PlayStation 5. Wieczorami telewizor jest okupowany przez moją partnerkę, więc muszę przełączać konsolę pod monitor, a to oznacza, że nie mam żadnego źródła dźwięku. Rozwiązaniem było podłączenie analogowo słuchawek do monitora, ale nie było to najwygodniejsze. A teraz? Teraz wyciągam bezprzewodowe Arctisy i gram! Bajka :)
O ile w przypadku korzystania z nich w parze z PC czy PlayStation 5 nie mam do czego się przyczepić, tak połączenie z moim Samsungiem Galaxy S23+ to jedna wielka pomyłka. Teoretycznie urządzenia są sparowane za pomocą Bluetooth, ale słuchawki obsługują jedynie dźwięk z przychodzących połączeń i np. rozmowy na Discordzie. Nie mogę za to słuchać na nich muzyki z takich aplikacji, jak chociażby YouTube Music. Absurd, prawda?
Próbowałem to zmienić w ustawieniach urządzenia w sekcji Bluetooth, ale opcja „dźwięk” nie jest dostępna do włączenia. Ważne jest to, że błąd występuje jedynie w przypadku parowania ze wspomnianym Samsungiem. W trakcie testów podłączyłem go do Realme 12 oraz Pixela 7 i tam tych problemów nie uświadczyłem – wygląda zatem na to, że to kwestia konkretnie mojego egzemplarza telefonu.
W przypadku iPhone’a 15 opisywany problem też nie występuje i dźwięk normalnie płynie w słuchawkach.
Niemniej, warto, byście wiedzieli, że taki problem wystąpił.

Czy Arctis Gamebuds są wygodne?
Jeżeli mówimy o słuchawkach bezprzewodowych, dokanałowych, stworzonych z myślą o graczach, to – uczciwie mówiąc – na rynku nie ma wielkiego wyboru. Jest ich znacznie mniej niż normalnych pchełek, a te zaś często nie są w stanie się połączyć z konsolą. Gracze mają więc ograniczony wybór, często są zmuszeni do tego, żeby iść na kompromis np. w kwestii wygody.
W przypadku SteelSeries Arctis Gamebuds jest zupełnie inaczej i ja to bardzo doceniam, a musicie wiedzieć, że w tej kwestii jestem bardzo wymagającym użytkownikiem. Przerobiłem kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt słuchawek TWS, zanim trafiłem z polecenia na Huawei FreeBuds Pro 3, które leżą mi idealnie. Cała reszta po godzinie użytkowania przyprawiała mnie o ból ucha niezależnie od dobranego rozmiaru gumki.




Byłem więc bardzo ciekaw, jak na tym polu wypadną SteelSeries Arctis GameBuds i, ku mojemu zaskoczeniu, jest świetnie. Są nieco mniej wygodne niż wspomniane TWS-y Huawei, ale nie przyprawiają mnie o ból ucha. Za to są bardzo lekkie, nieduże, przez co świetnie wpasowują się w małżowinę uszną, a do tego producent dołącza trzy rozmiary gumek – S, M oraz L. Domyślnie zamontowane są „emki”, ale wymiana na inne to zaledwie kilka chwil. Z racji na swoją budowę nadają się też na spacery, a że mają IP55, idealnie sprawdzają się też w mroźną i deszczową pogodę, jaka aktualnie panuje w naszym kraju.
Słuchawki mają specyficzną obudowę, bo ciężar bardziej opiera się na tylnej części małżowiny usznej, a nie bezpośrednio na kanale, jak robią to produkty konkurencji. Przez to świetnie się z nich korzysta nawet podczas dłuższych sesji i jest to kolejny moment, w którym muszę pochwalić inżynierów SteelSeries, bo po prostu zrobili kawał świetnej roboty.
Aplikacja dla SteelSeries Arctis Gamebuds
Zanim przejdę do jakości dźwięku, a także ANC w SteelSeries Arctis Gamebuds, kilka słów o aplikacji. Tutaj trudno jest na cokolwiek narzekać, ponieważ interfejs jest przyjemny, ma wszystkie potrzebne funkcje, a do tego nie obciąża zbytnio smartfona. Po sparowaniu słuchawek z telefonem (proces opisałem wyżej), Waszym oczom ukaże się taki widok:

Na pierwszy rzut oka widzimy, że mamy na głównym ekranie wszystkie niezbędne informacje, czyli poziom naładowania obu słuchawek oraz etui, obecnie wykorzystywana łączność, a także equalizer, który możemy dostosować pod własne preferencje.
Niżej jest suwak pozwalający na sterowanie mikrofonem i możliwość włączenia ANC. Z kolei gdy kliknie się w zębatkę u góry, można dostosować bardziej zaawansowane ustawienia:




Jedną z ciekawszych opcji jest ustawienie czasu, po którym słuchawki się wyłączają, jeżeli nie wykryją aktywności, zmapowanie przycisków sterujących czy też automatyczna pauza w dźwięku, gdy urządzenie wykryje, że zostało odłożone. Aplikacja jest dopracowana i podczas korzystania z niej nie miałem żadnych problemów.
Kilka słów również należy poświęcić aplikacji na PC o wdzięcznej nazwie „SteelSeries GG”. Apka ma wiele funkcji, ale większość z nich to zbętne bajery, pokroju giveaway’ów czy dodatkowego oprogramowania 3D do trenowania aima (istnieją na rynku lepsze rozwiązania, również darmowe). Można nią również zapisywać ulubione momenty z rozgrywek (domyślnie za pomocą skrótu „alt + s”). Najciekawszą funkcją jest jednak ta o nazwie „Sonar”, pozwalająca na dostosowanie słuchawek pod własne preferencje. Aby z niej skorzystać należy zarejestrować konto w SteelSeries, co akurat jest absurdalne.
Następnie otrzymujemy dostęp do mixera podzielonego na 5 kanałów: game, chat, media, aux oraz mic, a także głowny „master”, sterujący całością. Każdy z kanałów można osobno skonfigurować, dostosowując do niego głośność, presety na equalizerze, dźwięk przestrzenny, wzmocnienie głośności czy nawet „inteligentną głośność”, czyli rozwiązanie polegające na dostosowaniu poziomu do otoczenia oraz rodzaju dźwięku.
Najciekawsze rozwiązania to dla mnie niewątpliwie equalizer, gdzie skorzystałem najpierw z presetów najbardziej mi odpowiadających, a następnie lekko je dostosowałem pod siebie. Oprócz tego przy słuchaniu muzyki podoba mi się dźwięk przestrzenny, ale zaś podczas grania mocno mnie on irytuje w tych słuchawkach i korzystam wtedy z klasycznego.
Warto podkreślić, że gra wykorzystuje inne kanały dla każdej aplikacji, a jeżeli nie podoba nam się np. to, że przeglądarka jest w kanale „game”, przeciągając ją możemy ją przerzucić do „media”.
Jeżeli chodzi o wzmacnianie głośności, osobiście uważam, że jest to zbędne, bo słuchawki grają wystarczająco głośno, a o uszy jednak trzeba dbać. Zaś inteligentne dostosowywanie poziomu działa bez zarzutu. Świetne są wbudowane presety dla gier, znalazłem tam nie tylko takie klasyki, jak CS2 czy Valoranta, ale również świeże Marvel Rivals czy Elden Ringa!





Jakość dźwięku i ANC w SteelSeries Arctis GameBuds
Czas porozmawiać o jednej z kluczowych rzeczy w słuchawkach, czyli o jakości dźwięku. Jak jest w przypadku SteelSeries Arctis GameBuds? Jest… nieźle. Serio. Dźwięk jest głęboki i przestrzenny, ale jednocześnie nie męczy uszu przymulonym dołem czy zbytnio podbitym, ani nie przyprawia o ból ucha z powodu zbyt dużego nacisku na wysokie tony.
Po kilkudziesięciu godzinach z tymi słuchawkami w uszach jestem w stanie stwierdzić, że inżynierowie postawili tutaj na balans. Dla przykładu grając w takiego God of Wara słyszałem nawet drobne detale dobiegające gdzieś z oddali. Podobnie było w Elden Ringu czy Wiedźminie. Jednym słowem, świetna sprawa do tego typu gier.
Pokusiłem się również o sprawdzenie, jak poradzą sobie w FPS-ach, gdzie przecież dźwięk gra kluczową rolę w zlokalizowaniu rywali. Tutaj bez większych zaskoczeń – skoro wcześniej grały dobrze i miały dużo przestrzeni dla dźwięku, to dlaczego tutaj miałoby być inaczej? W Call of Duty: Black Ops 6 bez problemu lokalizowałem rywali po krokach i po prostu cieszyłem się rozgrywką.

Uczciwie mówiąc trudno też było mi znaleźć znacząco różnicę w jakości dźwięku w grach pomiędzy konsolą a PC. Na każdym z tych urządzeń słuchawki działały bardzo podobnie, żeby nie powiedzieć, że wręcz identycznie. Bas? Jest po prostu odpowiednio wyeksponowany, ale nie dudni i nie przykrywa środkowych tonów. Ilość detali środkowych tonów jest odpowiednia, co zresztą świetnie podkreśla rozgrywka w CoD-a, gdzie ich nie brakuje. Bardzo ładnie wyeksponowane są również wokale podczas dialogów w grach.
Na koniec zostawiłem wysokie tony, gdyż tutaj mam mieszane odczucia. Są one łagodne i przyjemne w odsłuchu we wszystkich grach, w jakich je testowałem, za wyjątkiem EA Sports FC 25. Tam ryk tłumu jest po prostu okropny, ale mam nieodparte wrażenie, że winowajcą jest EA, a nie SteelSeries. W końcu najnowsza FIFA nie jest najbardziej dopracowaną grą…
Dzięki temu, że SteelSeries Arctis GameBuds pozwalają korzystać z trybu radiowego, nie ma prawie żadnego opóźnienia. Słuchawki skutecznie wyeliminowały ten minimalny rozjazd pomiędzy dźwiękiem, a obrazem, jaki zazwyczaj był w przypadku korzystania z technologii Bluetooth. Jeżeli jednak będziesz korzystał głównie z połączenia poprzez BT, przygotuj się na to, że tutaj też uświadczysz lekkiego opóźnienia (ale bardzo niskiego, zdecydowanie w granicach normy dla tej technologii).
Pisząc o jakości dźwięku nie mogę nie docenić ponad 100 presetów, które przygotowali twórcy i są predefiniowane w apce. Bawić equalizerem możemy się sami, ale jeżeli nie chcemy, mamy możliwość skorzystania z całej gamy rozwiązań:


A jak to jest z tym ANC? Aktywna redukcja szumu działa całkiem nieźle. Oczywiście daleko jej do wspomnianych przeze mnie słuchawek Huawei, ale na pewno nie mogę powiedzieć, że działa źle. Już sama izolacja pasywna jest niezła, a wspomagana technologią wypada jeszcze lepiej. Szumy, niskie tony i średnie redukowane są całkiem OK. Gorzej jest z wysokimi tonami, które są redukowane zdecydowanie za słabo i nie jestem pewien, czy producent jest to w stanie naprawić poprzez aktualizację oprogramowania.
Jak na słuchawki przeznaczone dla graczy, którzy domyślnie większość czasu spędzą jednak z nimi w domu, ANC uważam za dobre. Są w stanie wyeliminować większość hałasu, jaki codziennie generują współdomownicy. Gorzej jest na zewnątrz, np. w busie, gdzie jednak dużo wysokich dźwięku dociera do moich uszu, ale trzeba zdać sobie sprawę, że nie do tego były one projektowane.
Słuchawki oferują również transparentny tryb, który domyślnie ma zwiększać słyszalność dźwięków z otoczenia. Podczas testowania tego trybu do moich uszu docierało więcej dźwięków, ale ani nie były one wystarczająco głośne, ani wyraziste. Fajnie, że taka funkcja jest, ale mogłaby zostać bardziej dopracowana.
Mikrofony w słuchawkach są z kolei przeciętny. Nadaje się do krótkich rozmów telefonicznych czy też do pogadania ze znajomymi w trakcie grania, ale miewałem o wiele lepsze wbudowane w słuchawki mikrofony. Tutaj dźwięk jest nieco stłumiony i „bez wyrazu”. Nie ma się też co łudzić, że aplikacja na PC i pobawienie się equalizerem poprawi tę sytuację – po prostu mikrofony same w sobie są przeciętne. To jedna z niewielu rzeczy, do której producent powinien się bardziej przyłożyć.
Sterowanie z poziomu słuchawek? Wyszło świetnie
Oprócz sterowania z aplikacji, SteelSeries Arctis Gamebuds mają również możliwość obsługi z poziomu ich samych. Na obu słuchawkach zamontowano plastikowe płytki, które mają głęboki klik przy lekkim dotknięciu. Domyślnie zmapowano szereg rzeczy i dla przykładu pojedyńcze przyciśnięcie płytki to odebranie połączenia, podwójne to jego zakończenie, a krótkie przytrzymanie to wyciszenie lub włączenie mikrofonu.
Sterowanie jest intuicyjne i podoba mi się to, że jest na przycisk, a nie dotyk. Trudno jest mi tutaj się do czegokolwiek przyczepić, a wręcz doceniam fakt, że poprzez przypadkowy dotyk nie przestawiałem sobie aktualnych ustawień, a zdarzało mi się to w innych parach słuchawek.
Czas pracy SteelSeries Arctis Gamebuds
Jestem pozytywnie zaskoczony tym, że SteelSeries Arctis Gamebuds mają czas pracy bardzo mocno zbliżony do tego, co wskazał producent. Zdecydowanie nie jest to standard wśród słuchawek dla graczy. Ten model potrafi działać 10 godzin ciągiem bez ANC i około 7,5-8 godzin z ANC (w zależności od poziomu głośności), a z etui możemy liczyć na odpowiednio 40 godzin bez ANC i 31-32 godziny z ANC.
Podczas testów zazwyczaj korzystałem z urządzenia z głośnością ustawioną na okolice 50-60 procent. W zależności od poziomu głośności, jedna sesja potrafiła trwać nawet 10-11 godzin. No jest to po prostu fenomenalny wynik.
Słuchawki w etui można naładować od 0 do 100% w około 40 minut. Co ciekawe, w przypadku, gdy chcemy jedynie podładować do np. 50%, wystarczy zaledwie 10 minut, a dla 75% jest to około 25 minut. Z kolei etui do 50% ładuje się około 45 minut, do 75% około 70 minut, a do 100% aż 90 minut. Biorąc jednak pod uwagę, że pozwala nam później naładować słuchawki na 3-4 pełne cykle, uważam to za świetny wynik. Przydatnym rozwiązaniem jest również możliwość bezprzewodowego ładowania.

Czy warto kupić SteelSeries Arctis Gamebuds?
SteelSeries Arctis Gamebuds nie są słuchawkami idealnymi, bo brakuje im np. obsługi dwóch źródeł jednocześnie (multipoint) czy też lepszego ANC. W tej cenie producent musiał iść na jakieś ustępstwa i wybór padł również na mikrofon, a kamyczkiem do ogródka jest problem występujący w parze z moim Samsungiem Galaxy S23+.
Te gamingowe TWS-y można obecnie dostać za około 549 złotych – uważam, że w tej cenie otrzymujemy świetne urządzenie do grania m.in. na PC czy PS5. Jakość dźwięku uważam za co najmniej bardzo dobrą, ANC jest OK, a do tego są bardzo wygodne i nie zdarzyło mi się, żeby bolały mnie uszy korzystając z nich, a to duży plus, gdyż pod tym względem jestem bardzo wymagającym użytkownikiem. Nie brakuje również udogodnień, jak miejsce na adapter w etui, predefiniowane presety equalizera czy wytrzymała bateria, a miłym akcentem jest również IP55.