iPhone 16e recenzja test
(fot. Mateusz Budzeń | Tabletowo.pl)

Recenzja iPhone’a 16e. Sporo minusów, mało plusów

Apple mogło stworzyć naprawdę świetny smartfon w przystępnej cenie. Niestety, zespół Tima Cooka nie wykorzystał tej szansy i dostaliśmy iPhone’a 16e. Zapraszam do lektury jego recenzji.

Jest dobrze wykonany, ale…

Spotkałem się z opiniami, że iPhone’a 16e wygląda atrakcyjnie, a cały projekt jest jednym z najbardziej minimalistycznych na rynku. Jest w tym trochę prawdy, ale wynika to między innymi z wyjątkowo ubogiego zestawu aparatów niż z faktycznej chęci stworzenia mocno minimalistycznej obudowy. Jak pójdziemy do restauracji i zamówimy tylko spaghetti bez sosu i innych dodatków, to podane nam danie też będzie minimalistyczne, ale najpewniej po zjedzeniu niekoniecznie będziemy usatysfakcjonowani.

Uważam, że dobry, minimalistyczny projekt smartfona, to taki, który kryje wiele rozwiązań, ale ich obecności nie widzimy od razu. Natomiast iPhone 16e jest po prostu wykastrowany z licznych funkcji, co oczywiście przekłada się na pewne poczucie minimalizmu, ale droga do osiągnięcia tego celu jest wątpliwie godna pochwały.

Co więcej, nie jestem też przekonany, czy ten minimalizm pasuje do każdego elementu omawianego smartfona. W końcu, czy sporych rozmiarów notch, kojarzący się wizualnie z monobrwią, można nazwać minimalistycznym? Raczej niezbyt. Obecnie, w czasach niewielkich wycięć i otworów w ekranach, wygląda on topornie, jakby sprzęt pochodził z minionej epoki.

iPhone 16e recenzja test
(fot. Mateusz Budzeń | Tabletowo.pl)

iPhone 16e – parametry techniczne:

  • wyświetlacz OLED, Super Retina XDR, 6,1” o rozdzielczości 2532 x 1170 pikseli, 460 ppi, maksymalna jasność: 800 nitów (typowo), jasność szczytowa 1200 nitów (HDR),
  • procesor Apple A18 Bionic, 6‑rdzeniowe CPU z 2 rdzeniami zapewniającymi wydajność i 4 rdzeniami energooszczędnymi, 4-rdzeniowe GPU, 16‑rdzeniowy system Neural Engine,
  • iOS 18,
  • 128 GB pamięci wewnętrznej (lub 256 / 512 GB),
  • aparat 48 Mpix, 26 mm, ƒ/1,6, system OIS z automatyczną stabilizacją matrycy, maksymalnie 10-krotny zoom cyfrowy, inteligentny HDR 5,
  • aparat przedni 12 Mpix ƒ/1,9, inteligentny HDR 5,
  • 5G (sub‑6 GHz) z technologią 4×4 MIMO, Gigabit LTE z technologią 4×4 MIMO i LAA5, Voice over LTE (VoLTE), rozmowy przez Wi‑Fi,
  • Wi‑Fi 6 (802.11ax) z technologią 2×2 MIMO,
  • Bluetooth 5.3,
  • NFC z funkcją czytnika, karty ekspresowe działające również na rozładowanym urządzeniu w trybie rezerwy energii,
  • dual SIM (nanoSIM + eSIM),
  • GPS, GLONASS, Galileo, QZSS, BeiDou,
  • gniazdo USB-C,
  • akumulator o pojemności 3961 mAh mAh, ładowanie bezprzewodowe Qi 7,5 W, w przypadku przewodowego Apple wspomina tylko o zasilaczu o mocy 20 W lub wyższej,
  • IP68, Ceramic Shield,
  • wymiary: 146,7 x 71,5 x 7,8 mm,
  • waga: 167 g.
Gdzie kupić?

iPhone 16e 128 GB

ok. 2970 zł
(Przybliżona cena z dnia: 13 kwietnia 2025)
Zawiera linki afiliacyjne.

Owszem, obudowa iPhone’a 16e jest w wielu elementach przestarzała, ale nie można jej odmówić wysokiej jakości wykonania. Otrzymujemy bowiem konstrukcję z aluminium, warstwę ponoć odpornego na zarysowania szkła Ceramic Shield z przodu i tył obudowy również wykonany ze szkła, ale już nie z Ceramic Shield. Poszczególne elementy są perfekcyjnie spasowane i smartfon po wzięciu w dłoń robi wrażenie „premium”.

Krawędzie niemal prostokątnych boków są wyraźnie zaznaczone, a ich minimalne zaokrąglenie nie wpływa w odczuwalnym stopniu na komfort trzymania smartfona w dłoni. Dla mnie jest to wada, ale przyznam się Wam, że od kilku dobrych lat kupuję smartfony z tego typu obudowami. Niekoniecznie mam inny wybór (lubię iPhone’y i od niedawna też Pixele), a atrakcyjny, ale niezbyt dobrze dopasowany kształt, staram się niwelować za pomocą etui.

iPhone’a 16e prawie od razu po wyjęciu z pudełka ubrałem w dołączone, silikonowe etui Apple. Zrobiłem to nie tylko z wyżej wymienionych powodów, ale również z faktu, że matowe plecki nie stawiają prawie żadnego oporu palcom i innym powierzchniom, co sprawia, że znacznie łatwiej jest o przypadkowy upadek urządzenia.

iPhone 16e recenzja test
(fot. Mateusz Budzeń | Tabletowo.pl)

Jasne, mógłbym zrezygnować z wygody trzymania smartfona w dłoni przez okres testów, aczkolwiek uważam, że niemałym poświęceniem było już samo obcowanie z ekranem iPhone’a 16e. Nie jestem też masochistą, aby skazywać się na aż tyle bólu – sam ekran to już zbyt dużo. Odniosłem wrażeniem, że jego odświeżanie wynosi mniej niż 60 Hz, przez co animacje wyglądają fatalnie, ale o tym porozmawiamy w dalszej części. Wróćmy jeszcze na chwilę do obudowy.

Przez etui nie jestem w stanie ocenić, jak obudowa znosi codzienne użytkowanie, ale mogę to zrobić w przypadku ekranu, który nie był chroniony. Po około miesiącu testów nie zauważyłem żadnej, nawet minimalnej ryski. Nie chcę jednak nikogo zachęcać do rezygnacji z zakładania szkła ochronnego.

Kiedyś kupiłem iPhone’a 14 Pro, który – według zapewnień Apple – miał mieć niezwykle wytrzymałe szkło. Zakupu dokonałem u jednego z autoryzowanych sprzedawców sprzętu z Cupertino, który zaproponował mi założenie szkła za absurdalne 200 złotych. Zrezygnowałem z tej przesadnie wysoko wycenionej usługi. Zamiast tego zamówiłem szkło przez internet i, niestety, zanim zostało dostarczone przez kuriera, na iPhonie pojawiła się mała, ale wyraźna rysa. Nie wiem skąd się wzięła, ale irytowała mnie przez cały okres użytkowania tego smartfona.

iPhone 16e recenzja test
(fot. Mateusz Budzeń | Tabletowo.pl)

iPhone 16e ma ekran OLED, ale…

Czy w smartfonie za około 3000 złotych samą obecność ekranu OLED można wpisać na listę zalet? Oczywiście, że nie. Możemy jednak cieszyć się, że Apple nie wepchnęło ekranu LCD, który byłby przykładowo panelem znanym już z iPhone’a XR. Brzmi to nieco niedorzecznie, ale – jak przekonacie się czytając całą recenzję – takie podejście nawet pasowałoby do iPhone’a 16e.

Jeśli dostalibyśmy ekran, który wyróżnia się na tle konkurencji, to zasługiwałby on na docenienie. Natomiast zwykły OLED, który – podobnie jak każdy inny ma dobre kolory i świetnie radzi sobie z czernią – nie jest niczym szczególnym w tej półce cenowej. Obecnie to już standard, tak jak chociażby przyzwoita wydajność w smartfonach ze średniej i wyższej półki.

Co więcej, omawiany OLED z co najmniej jednego powodu nie zasługuje na znalezienie się na liście zalet. Chodzi o jego maksymalną częstotliwość odświeżania. Otóż dostajemy 6,1-calowy wyświetlacz o rozdzielczości 2532 x 1170 pikseli, który charakteryzuje się odświeżaniem 60 Hz. Dziś już znacznie tańsze smartfony (nawet telefony do 1000 złotych) oferują 90 Hz czy nawet 120 Hz.

(fot. Mateusz Budzeń | Tabletowo.pl)

Nie miałem okazji, aby porównać ekran iPhone’a 16e do ekranu 60 Hz w innym smartfonie. Mam na myśli porównanie, w którym oba urządzenia znalazłby się obok siebie. Musiałbym w tym celu kupić podstawowego iPhone’a 16 lub jakiś smartfon z Androidem sprzed wielu lat. Mimo tego śmiem twierdzić, że 60 Hz w testowanym urządzeniu wygląda gorzej niż 60 Hz w innych smartfonach, także w porównaniu do iPhone’a 16 Plus, z którym kilka miesięcy temu miałem okazję spędzić więcej czasu.

Animacje iOS, najwidoczniej przystosowane już do ekranów 120 Hz w droższych iPhone’ach, prezentują się po prostu fatalnie. Łatwo jest dostrzec klatkowanie. Korzystając z iPhone’a 16e poczułem się trochę, jakbym znalazł w szafie stary smartfon Apple i postanowił wgrać na niego nieoficjalną, najnowszą wersję oprogramowania, po fakcie orientując się, że procesor niekoniecznie daje radę. Takiego zachowania nie spodziewałbym się nawet po tanim smartfonie, a przecież to sprzęt za co najmniej 3000 złotych. Co więcej, testowy egzemplarz to wariant 512 GB za 4499 złotych!

Maksymalna jasność, która typowo wynosi 800 nitów, a szczytowo osiąga do 1200 nitów, umożliwia akceptowalne korzystanie ze smartfona w słoneczny dzień. Bez problemów odczytamy wyświetlane treści czy sprawdzimy mapę w nawigacji, aczkolwiek zalecałbym mieć ustawiony wówczas tryb jasny (przy ciemnym motywie czytelność nieco spada). Tak, ekran powinien być trochę jaśniejszy.

iPhone 16e recenzja test
(fot. Mateusz Budzeń | Tabletowo.pl)

Sporo mocy, ale…

Chyba zgodzimy się, że Apple potrafi dostarczyć świetne procesory. Mojego MacBooka z układem Apple M2 uwielbiam. Główny bohater tego testu, czyli iPhone 16e, również może pochwalić się zacnym procesorem. Na pokładzie znalazł się bowiem Apple A18, czyli ten znany już z podstawowych „Szesnastek” z głównej linii, aczkolwiek okrojony z jednego rdzenia GPU.

Procesor iPhone’a 16e został wykonany w procesie technologicznym 3 nm. Składa się z 6‑rdzeniowego CPU z 2 rdzeniami odpowiadającymi za wydajność i 4 rdzeniami energooszczędnymi. Do tego dochodzi 4-rdzeniowe GPU i 16‑rdzeniowy system Neural Engine. Smartfon wyposażony jest w 8 GB RAM, co pozwala mu obsługiwać Apple Intelligence, a do tego – zależnie od wersji – mamy 128, 256 lub 512 GB pamięci na dane.

Pozbycie się jednego rdzenia GPU ma wpływ na wydajność w obliczeniach związanych z grafiką, co widać chociażby po wynikach z Geekbench. iPhone 16e wykręcił 23787 w teście GPU, a iPhone 16 Plus z 5-rdzeniowym GPU zdobył 28046 punktów. Wypada jeszcze dodać, że nie tylko GPU jest słabsze. Różnice, aczkolwiek już mniejsze, widać również w przypadku testu CPU – iPhone 16e zdobył 3160 punktów dla jednego rdzenia i 7860 w zadaniach wielordzeniowych. Natomiast model 16 Plus to – odpowiednio – 3204 i 8316 punktów.

W codziennym użytkowaniu oraz w większości aplikacji i gier, niższa wydajność iPhone’a 16e nie będzie w ogóle odczuwalna. Jak już zaznaczyłem, mamy do czynienia z mocnym procesorem, który zapewnia spory zapas wydajności na najbliższe lata. Owszem, przyszłe, jeszcze bardziej rozbudowane gry mogą mieć niewystarczającą liczbę klatek na sekundę, ale chyba żaden bardziej wymagający, mobilny gracz, nie sięgnie po omawiany smartfon. Nie jest on kierowany do tej grupy odbiorców.

Zauważyłem, że podczas dłuższego i mocniejszego obciążenia obudowa robi się ciepła, ale nie jest nieprzyjemnie gorąca. Nadal możemy trzymać iPhone’a w dłoniach, a pewnym plusem jest fakt, że zimną, po powrocie do domu, będziemy mogli nieco szybciej ogrzać dłonie. Podejrzewam jednak, że takie sytuacje będą zdarzać się rzadko. Musimy bowiem naprawdę dać wycisk procesorowi, aby obudowa się nieco nagrzała. W pozostałych scenariuszach smartfon pozostaje zazwyczaj chłodny.

Skoro zastosowany procesor jest z tych dobrych, to skąd to „ale”? Cóż, serce jest mocne, ale przeciętny ekran 60 Hz sprawia, że animacje „klatkują”, jakby smartfonowi brakowało wydajności. Tak, powtarzam się, ale muszę o tym wspomnieć jeszcze raz, bo wciąż nie daje mi to spokoju. Mnie dosłownie takie zachowanie zniechęcało do obcowania z testowanym smartfonem.

Same aplikacje, nawet te wymagające, działają niby bez zarzutów, ale przy każdej aplikacji, nawet tej prostej, musimy obserwować chociażby systemową animację iOS występującą podczas uruchamiania – tak, tutaj też widać klatkowanie.

Cały efekt jest spotęgowany tym, że w iOS jest mnóstwo różnych animacji przygotowanych przez Apple. Na iPhone’ach z ekranami 120 Hz to wszystko jest przyjemne dla oka. Widać wówczas, że ktoś się postarał. Natomiast na iPhonie 16e jest wstrętnie, niemiło i tragicznie.

iOS to ponoć stabilny system operacyjny, ale…

Niektórzy twierdzą, że kiedyś iOS charakteryzował się wyższą stabilnością i ogólną jakością działania niż teraz. Możliwe, że tak było, ale jako użytkownik iPhone’ów od 2018 roku, czyli od ponoć tego już gorszego okresu, nie jestem w stanie tego potwierdzić. Wspomnę jednak, że przez te wszystkie lata spędzone z różnymi modelami urządzeń z Cupertino nie zauważyłem większego spadku lub poprawy w jakości iOS. Zawsze było bardzo dobrze, ale nigdy nie było idealnie.

Owszem, byłoby naprawdę miło, gdyby iOS nie sprawiał jakichkolwiek, nawet najmniejszych problemów. Z drugiej strony, to nie jest oprogramowanie do zarządzania lotem rakiety, aby duży zespół osób sprawdzał dokładnie każdą linijkę kodu. iOS, podobnie jak inne tego typu systemy operacyjne, nie jest testowany z jakąś wyjątkową pieczołowitością. Podejrzewam, że Apple jest świadome tego, że mogą wystąpić jakieś usterki.

Warto też mieć na uwadze, że iOS to dziś miliony linijek kodu, a z każdą kolejną wersją tego kodu jest coraz więcej. Zapanowanie nad tym wszystkim, aby zawsze działało idealnie, mogłoby okazać się wyzwaniem zbyt kosztownym lub nawet niemożliwym do zrealizowania. To samo dotyczy innych systemów operacyjnych. Nie zmienia to jednak faktu, że zbyt duża liczba błędów lub poważne wpadki zasługują na naganę.

Gdyby podczas testów iPhone’a 16e zdarzyła się mała usterka, jak przykładowo chwilowo źle wyświetlony element interfejsu jednej z aplikacji Apple, co dałoby się naprawić poprzez jej ponowne uruchomienie, to bym o tym nie wspomniał. Pewnie po prostu zapomniałbym dość szybko o tym nic nie wnoszącym do mojego życia zdarzeniu.

Jednak pierwszy kontakt mogę określić jako tragiczny. Tym bardziej, że dotychczas każde pierwsze uruchomienie nowego/testowego iPhone’a dobrze wspominam. Kilka kliknięć, zatwierdzenie przeniesienia danych z innego iPhone’a lub iCloud i po kilkunastu minutach wszystko było gotowe. Nie musiałem nawet logować się do aplikacji firm trzecich czy wprowadzać jakichkolwiek zmian w ustawieniach tych apek.

Z kolei iPhone 16e przy pierwszym uruchomieniu wyraźnie „klatkował” i to nie była wątpliwe ładna animacja spowodowana obecnością ekranu 60 Hz. System po prostu źle działał. Natomiast po kilkunastu sekundach, gdy dopiero byłem na początku procesu konfiguracji (postanowiłem skonfigurować od zera, co trwa dłużej), smartfon się zaciął i nie mogłem nic zrobić. Konieczne było ponowne uruchomienie i rozpoczęcie konfiguracji od nowa. Chyba gorszego pierwszego wrażenia nie można zostawić.

Na szczeście, kolejne dni okazały się biedniejsze pod względem tego typu wrażeniem. iOS nie sprawiał poważniejszych problemów. Jeśli dobrze pamiętam, nie zauważyłem nawet mniejszych usterek. Dodam, że zainstalowany był iOS 18.3.x (ostatnia wersja to 18.3.2). Aktualizacje, który pojawiły się po drodze, były pobierane i instalowane zgodnie ze sztuką, bez wpadek po stronie smartfona.

Jest Face ID, ale…

W czasie pomiędzy iPhonem SE 2022, którego można określić przodkiem testowanego smartfona, a wprowadzeniem iPhone’a 16e, pojawiały się nieoficjalne informacje, że Apple ma podobno postawić na czytnik linii papilarnych. MIałby on – podobnie jak w iPadzie Air – zostać zintegrowany z przyciskiem zasilania. Tak się nie stało i… bardzo dobrze.

Zdaję sobie sprawę z tego, że najlepiej byłoby mieć wybór – Face ID lub Touch ID. Jednak jeśli mam zdecydować się na jedną z tych technologii, to – możliwe, że m.in. przez lata przyzwyczajeń – lepiej żyje mi się z Face ID. Szczególnie, że funkcja rozpoznawania twarzy działa rewelacyjnie w smartfonach Apple i iPhone 16e nie jest tutaj wyjątkiem.

Docenić należy nie tylko wysoki poziom bezpieczeństwa oferowany przez Face ID (skan przestrzenny), ale również komfort korzystania z tej technologii. Nie musimy unosić smartfona na wysokość głowy i czekać na zeskanowanie twarzy. Wystarczy, że spojrzymy w jego kierunku, aby go odblokować lub zatwierdzić pobranie aplikacji z App Store czy dokonać płatności w sklepie za pomocą Apple Pay.

iPhone 16e recenzja test
(fot. Mateusz Budzeń | Tabletowo.pl)

Dla mnie – jak i pewnie wielu innych osób korzystających od dłuższego czasu z iPhone’ów – delikatny ruch głowy podczas skanowania twarzy przez Face ID stał się niemal naturalny. Wspomnę, że obecnie, po przesiadce na Pixela, wciąż to robię, mimo iż biometrycznym zabezpieczeniem stał się u mnie czytnik linii papilarnych.

Szkoda tylko, że przednią kamerę, a także zestaw sensorów wykorzystywanych do działania Face ID, nie umieszczono w Dynamic Island. Zamiast tego Apple każe nam patrzeć na dużego, brzydkiego i przestarzałego notcha. Nie wypada, aby smartfon, kosztujący minimum 3000 złotych, straszył użytkowników takim rozwiązaniem.

Nie chodzi wyłącznie o sam wygląd, ale również o brak funkcji znanych z droższych iPhone’ów. W końcu Dynamic Island oferuje interesujące połączenie z oprogramowaniem. Na górze ekranu wyświetlane są bowiem widżety, z którymi można wchodzić w interakcję, co ułatwia przykładowo sterowanie odtwarzaczem. Nie jest to rozwiązanie rewolucje, ale jest całkiem przydatne.

iPhone 16e recenzja test
(fot. Mateusz Budzeń | Tabletowo.pl)

Z tych nowszych i umieszczonych wyżej w ofercie iPhone’ów dostaliśmy jednak przycik czynności, który zadebiutował w modelach z linii iPhone 15 Pro. Zastępuje on dotychczasowy przełącznik włączenia/wyłączenia trybu cichego. Nie ma większego sensu rozpisywać się ponownie o tym przycisku na łamach Tabletowo.pl, więc zainteresowanym odsyłam do recenzji iPhone’a 16 Pro Max.

Na obudowie nie znajdziemy jednak przycisku aparatu znanego z linii iPhone 16. Owszem, jego brak można wpisać na listę minusów, ale chyba zbytnio nikt nie będzie narzekał, że go nie ma. W końcu przycisk aparatu w obecnej formie to raczej ciekawostka niż faktycznie przydatne rozwiązanie.

Potrafi zrobić dobre zdjęcie, ale…

Byłbym estetycznie zaspokojony, gdyby stosując tylko jeden aparat z tyłu obudowy dałoby się osiągnąć efekt, który dziś oferują smartfony wyposażone w kilka „oczek”. Niestety, nie jest to łatwe do zrealizowania, więc musimy męczyć się z dużymi wyspami zawierającymi coraz więcej aparatów.

Natomiast Apple w przypadku iPhone’a 16e postanowiło chyba zastosować jedno ze swoich słynniejszych marketingowych haseł, czyli Think Different. Zamiast kilku aparatów i sporej wyspy, tak jak robią to inni, firma Tima Cooka postawiła na jeden aparat. Może i jest minimalistycznie, ale niesie to za sobą zestaw ograniczeń.

W Cupertino twierdzą, że mamy do czynienia z systemem aparatu 2 w 1, czyli prawie jakbyśmy mieli dwa „oczka”. Teoretycznie pierwszy aparat to ten główny, a drugi to teleobiektyw oferujący 2-krotny zoom w jakości optycznej. Z marketingowe punktu widzenia może mieć to sens, ale w praktyce wygląda inaczej. Niestety, nie aż tak różowo.

Główny i tak naprawdę ten jedyny aparat z tyłu to 48 Mpix, 26 mm, przysłona f/1.6, system OIS oraz hybrydowy Focus Pixels. Jak natomiast realizowany jest wspomniany 2-krotny zoom (oczywiście cyfrowy) w jakości optycznej? Otóż według Apple „jakość optyczna” sprowadza się po prostu do wykadrowania zdjęcia przy 2-krotnym zoomie – przy domyślnych ustawieniach w trybie 1x zdjęcia mają 24 Mpix, a przy 2-krotnym zoomie otrzymujemy 12 Mpix.

Zastosowana sztuczka oznacza, że nie mamy 2-krotnego, bezstratnego zoomu, aczkolwiek podejrzewam, że większość osób tego nie zauważy. Zdjęcia z zoomem 2x, oglądane na ekranie smartfona czy laptopa, wrzucone na Instagram lub inny serwis społecznościowy, będą prezentować się prawie identycznie, jak te wykonane w podstawowym trybie.

iPhone 16e potrafi zrobić dobre zdjęcie, ale czy dziś smartfon za około połowę niższą cenę tego nie potrafi? Odpowiedź chyba wszyscy znamy. Podobać może się odwzorowanie kolorów, które – jak już przyzwyczaiło nas Apple – prezentują się dość naturalnie. Podczas kadrowania zdjęcia, przykładowo tuż przed wrzuceniem go do internetu, możemy pozwolić sobie na delikatne przybliżenie, wciąż zachowując zadowalającą ilość szczegółów. Przy większym przybliżeniu widać już brak szczegółowości.

Nie zabrakło trybu nocnego, który włącza się automatycznie, gdy iPhone uzna to za słuszne. Nie możemy go aktywować ręcznie, aczkolwiek po włączeniu mamy opcję ustalenia czasu wykonywania zdjęcia – w teorii im więcej czasu, tym zdjęcie będzie bardziej rozjaśnione. Nie należy jednak nastawiać się na tryb nocny porównywalny do tego, co dziś potrafią dostarczyć chińskie smartfony – zdjęcia z iPhone’a są wyraźnie ciemniejsze, ale z drugiej strony prezentują się bardziej naturalnie. Niestety, zdarzają się zdjęcia, które są rozmazane i to mimo iż staramy się trzymać smartfon w tym samym miejscu, nie wykonując żadnych ruchów.

Przedni aparat to 12 Mpix z przysłoną f/1.9. Mamy tryby portretowe, które dobrze, ale nie w sposób perfekcyjny, stosują efekt rozmytego tła. W mojej ocenie zdjęcia prezentują się poprawnie. Muszę jednak zaznaczyć, że dla mnie robienie sobie jakichkolwiek selfie jest równie atrakcyjnym zajęciem, co skorzystanie latem z metalowej, rozgrzanej na słońcu zjeżdżalni – zrobiłem to raz będąc dzieckiem i nigdy nie powtórzyłem. Nie lubię robić selfie i przedni aparat mógłby dla mnie zniknąć, a jego możliwości traktuję z wyjątkowo małym priorytetem.

KIlka słów należy się możliwością rejestrowania wideo. iPhone 16e pozwala na nagrywanie w maksymalnej rozdzielczości 4K i wówczas użytkownik ma do wyboru 24, 25, 30 lub 60 klatek na sekundę. Jeśli potrzebujemy większej liczby klatek, aby przykładowo uzyskać efekt zwolnionego tempa, musimy pogodzić się z niższą rozdzielczością. W trybie zwolnionego tempa mamy bowiem 120 lub 240 kl./s, ale przy 1080p.

Brak dodatkowych aparatów sprawia, że tracimy jedną z najlepszych cech znanych z innych iPhone’ów (szczególnie tych Pro). Chodzi o możliwość przełączania się pomiędzy poszczególnymi „oczkami” podczas nagrywania, co odbywa się przy zachowaniu prawie identycznych kolorów, a samo przejście jest płynne.

Nie możemy jednak narzekać na jakość nagranego wideo – prezentuje się ono po prostu dobrze, jest szczegółowo, a stabilizacja obrazu działa ponad zadowalająco. Niektórych może ucieszyć informacja, że iPhone 16e obsługuje nagrywanie dźwięku przestrzennego.

Dobry akumulator, ale…

Na pokładzie znalazł się spory (jak na standardy Apple) akumulator o pojemności 3961 mAh. Dla porównania iPhone 16 Pro, czyli smartfon rozmiarowo zbliżony do 16e, ma akumulator 3582 mAh. Nie nastawiałbym się jednak, że jest to zapowiedź dobrych i podejrzewam, że przez wielu użytkowników wyczekiwanych zmian zmierzających do odczuwalnie większych akumulatorów w przyszłych smartfonach z Cupertino. Po prostu iPhone 16e jest znacznie bardziej pusty w środku, więc zespół Tima Cooka łaskawie wykorzystał dodatkową przestrzeń na akumulator.

Powyższe uszczypliwości nie zmieniają jednak faktu, że iPhone 16e może pochwalić się długim czasem pracy bez ładowarki. Sprawdziłem go w dwóch scenariuszach – pierwszy to połączenie głównie przez Wi-Fi, drugi to korzystanie tylko i wyłącznie z łączności komórkowej. Wspomnę tylko, że w pierwszym scenariuszu iPhone towarzyszył mi raz podczas około godzinnego spaceru z psem – połączenie 5G, odtwarzanie podcastu przez słuchawki, smartfon cały czas w kieszeni.

W tym pierwszym teście smartfon osiągnął prawie 9 SoT. Z kolei w drugim iPhone 16e zapewnił prawie 6 godzin i 30 minut SoT. Wspomnę, że zazwyczaj jasność ekranu wynosiła między 25 a 50%, aczkolwiek w drugim teście, gdy przez kilkanaście minut na zewnątrz korzystałem ze smartfona, była to wartość niemal 100%.

Przyznacie, że wygląda to przyzwoicie. Niestety, gorzej jest z uzupełnieniem energii. Nie mamy żadnego szybkiego ładowania i – jak podaje Apple – korzystając z ładowarki o mocy 20 W czas ładowania do 50% wynosi 30 minut. Moje obserwacje to potwierdzają – wyszło mi nieco ponad 31 minut. Ile natomiast trzeba czekać, aby naładować akumulator od 0 do 100%? Bardzo długo – około 105 minut.

To może chociaż z ładowaniem indukcyjnym jest lepiej? Tutaj jest jeszcze gorzej. iPhone 16e nie jest wyposażony w technologię MagSafe, co oznacza brak możliwości skorzystania z wielu akcesoriów stworzonych z myślą o nowych iPhone’ach, a także wolniejsze ładowanie. Maksymalnie możemy liczyć na moc 7,5 W, więc korzystanie z ładowarek indukcyjnych w tym przypadku zazwyczaj nie ma większego sensu.

Tym razem bez żadnego „ale”

iPhone 16e podczas odtwarzania muzyki, filmów czy innych dźwięków korzysta z systemu głośników stereo. Pierwszy głośnik umieszczony jest na dole, drugi tuż nad ekranem. Takie połączenie zapewnia naprawdę dobre brzmienie. Dźwięk jest głośny, czysty i słychać próbujące przebić się niższe tony. Od smartfona nic więcej nie wymagam. Po prostu jest bardzo dobrze.

Nie mogę się też doczepić do tego, co oferuje chip Apple C1, odpowiadający za łączność komórkową. Warto dodać, że iPhone 16e to pierwsze (i na pewno nie ostatnie) urządzenie z Cupertino wyposażone w ten autorski układ. Mieszkam na wsi i u mnie 5G rozkręca się do około 50 Mb/s. W okolicznych, większych miejscowościach, nie jest lepiej i czasami widzę 100 Mb/s. Takie wartości miałem na starszych iPhone’ach, takie mam teraz na Pixelu 9 i takie zobaczyłem na iPhonie 16e.

Skoro prawdziwych możliwości 5G nie jestem w stanie sprawdzić, to postanowiłem podejść do tematu w inny sposób. Spaceruję po terenach, w których momentami zasięg jest bardzo słaby. Sprawdziłem, czy Apple C1 zapewni wówczas łączność. Okazało się, że wypadł bez żadnych zarzutów. W takich warunkach mogłem wciąż korzystać z internetu, aczkolwiek działał on bardzo topornie (tak samo jak na innych smartfonach), a także nie zauważyłem spadku w jakości rozmów telefonicznych.

iPhone 16e recenzja test
(fot. Mateusz Budzeń | Tabletowo.pl)

Wystarczy niewiele zmian, aby iPhone 16e stał świetnym iPhonem

Owszem, świetnym iPhonem, ale raczej tylko dobrym smartfonem dla osób preferujących Androida. iPhone’y – z wyjątkiem modeli z „Pro” w nazwie – wypadają niekoniecznie korzystnie, gdy spojrzymy na porównywalne cenowo urządzenia z Androidem. Konkurencja potrafi mieć lepsze ekrany, lepsze aparaty i więcej bajerów.

Z drugiej strony, taki iPhone – mimo pewnych braków – może odwdzięczyć się chociażby współpracą z pozostałym sprzętem Apple, a także dużą przewidywalnością. Przesiadka na nowszy model nie wymaga zmiany przyzwyczajeń i wyrobionych nawyków. Dla osób, które nie są typowymi geekami, może to być ogromną zaletą. Zauważyłem również, że wybrane aplikacje wciąż lepiej działają na iOS – jeśli przykładowo korzystacie głównie z social mediów i udostępnianie sporo treści, zachęcam rozważyć zakup iPhone’a (jak coś to innego niż 16e).

Przed chwilą napisałem, że wystarczy niewiele zmian, aby iPhone 16e stał się świetnym iPhonem. Rozwińmy teraz ten temat. Poproszę ekran 120 Hz, a także dodatkowy aparat z tyłu obudowy. Może to być zestaw przeniesiony z podstawowego iPhone’a 16. Ekran sprawi, że doświadczenie wynikające z codziennego korzystania będzie zupełnie inne, godne smartfona premium.

Z kolei lepsze fotograficzne możliwości w dobie, gdy smartfonami wykonujemy tysiące zdjęć, są zawsze mile widziane. Ostatnia zmiana powinna objąć cenę. Musi ona spaść minimum o 500 złotych. Jasne, wciąż będzie dość drogo, ale już znacznie bardziej akceptowalnie.

iPhone 16e recenzja test
(fot. Mateusz Budzeń | Tabletowo.pl)

Wystarczyłyby więc trzy zmiany – lepszy ekran, bogatszy zestaw aparatów i niższa cena. Wówczas iPhone 16e byłby bardzo ciekawą propozycją dla tych, którzy chcą rozpocząć przygodę z iOS lub dla osób, które chcą mieć nowego iPhone’a w bardziej przystępnej cenie, także w jakimś abonamencie.

Chwila, ale czy taki smartfon nie zagroziłby sprzedaży iPhone’a 16? Niekoniecznie. Tamten miałby przecież Dynamic Island, MagSafe, a dodatkowo Apple mogłoby w modelu 16e zastosować jeszcze nieco bardziej okrojony procesor. Wciąż mielibyśmy bardzo wydajne urządzenie, ale nie aż tak, jak droższy iPhone 16. Wiem, że „Szesnastka” ma ekran 60 Hz, ale załóżmy teraz, że Apple jesienią 2024 roku pokazało smartfon z ekranem 120 Hz – usprawniony według moich wytycznych iPhone 16e nie byłby więc lepszy w kwestii ekranu.

Przyznam, że dla siebie nie kupiłbym iPhone’a 16e. Nie poleciłbym go również znajomym. Zachęcałbym do dołożenia pieniędzy i kupna wyższego modelu lub poszukania starszego iPhone’a w zbliżonej cenie.

Tanio zdecydowanie nie jest. Podstawowa wersja oferująca skromne 128 GB kosztuje nieco poniżej 3000 złotych. Za wariant 256 GB trzeba szykować około 3500 złotych, a za 512 GB należy zapłacić aż 4500 złotych.

iPhone 16e recenzja test
Recenzja iPhone’a 16e. Sporo minusów, mało plusów
Zalety
Wysoka jakość wykonania
Design (z wyjątkiem notcha) może się podobać
Mocarny procesor
Prawdopodobnie długie wsparcie iOS
Bardzo dobrze grające głośniki
Zadowalający czas pracy
Wady
Notch z minionej epoki
Ekran mógłby być jaśniejszy
Ekran tylko 60 Hz
Efekt "klatkowania" animacji
Problemy z iOS przy pierwszym uruchomieniu
Ubogi zestaw aparatów
Przeciętne zdjęcia nocne
Wolne ładowanie
Brak MagSafe
Brak chipu UWB
Wysoka dopłata za wersję 256 i 512 GB
Cena nawet podstawowej wersji nie należy do zbyt przyjemnych
5.9
Ocena