Recenzja Amazfit T-Rex 3. Sportowe monstrum z ogromną baterią

Marka Amazfit na przestrzeni lat niewątpliwie zyskuje na popularności. Inteligentne zegarki tego producenta oferują z reguły atrakcyjny stosunek ceny do możliwości, a najnowszy Amazfit T-Rex 3 zdaje się być kolejnym potwierdzeniem tej tezy. Wielu wprost nazywa go Garmin killerem, z racji bardzo, bardzo szerokiej gamy funkcji sportowych, świetnej baterii i płatności zbliżeniowych na pokładzie.

Przyznam, że jeszcze nigdy żadnego urządzenia nie testowałem aż tak długo, jak miało to miejsce w przypadku zegarka Amazfit T-Rex 3. Zagościł on na moim nadgarstku w drugiej połowie listopada, a mamy już… luty (wciąż zadaję sobie pytanie, kiedy to zleciało ;)). Oznacza to, że jego testy trwały bagatela ponad trzy miesiące, a przez ten czas T-Rex 3 towarzyszył mi przez niemalże 24 godziny na dobę.

Postanowiłem jednak podejść do tematu nieco na przekór wszystkim innym materiałom o T-Rexie 3, które można już znaleźć w sieci i nie rozpatrywać go jako owego zabójcę Garmina, stworzonego tylko do sportu, a ot, po prostu, solidny zegarek na co dzień.

Specyfikacja techniczna Amazfit T-Rex 3:

  • wyświetlacz AMOLED o przekątnej 1,5″, rozdzielczości 480 × 480 pikseli i jasności do 2000 nitów, Always on Display, szkło Gorilla Glass,
  • system operacyjny Zepp OS 4,
  • łączność: Bluetooth 5.2 BLE, WiFi 2.4 GHz, GPS (dwupasmowe), NFC,
  • kompatybilność z systemami Android oraz iOS,
  • czujniki: przyśpieszenia, żyroskopowy, geomagnetyczny, wysokościomierz barometryczny, temperatury, czujnik światła otoczenia,
  • pomiary zdrowotne: stały pomiar tętna, saturacji krwi i temperatury skóry, monitorowanie snu i poziomu stresu,
  • 177 trybów treningowych i sportowych w 15 kategoriach,
  • płatności zbliżeniowe Zepp Pay,
  • bateria: akumulator 700 mAh, czas pracy do 27 dni (tzw. normalnego użytkowania), ładowanie magnetyczne stykowe,
  • pasek: płynny silikon, szerokość 22 mm, obwód nadgarstka 145-210 mm,
  • wymiary: 48,5 × 48,5 × 13,75 mm,
  • waga: 68,3 g (bez paska),
  • wododporność do 10 ATM,
  • standard militarny MIL-STD 810G.

Cena Amazfit T-Rex 3 w momencie publikacji recenzji wynosi 1149 złotych. Na polskim rynku zegarek dostępny jest w jednej wersji kolorystycznej – Onyx Black, z grafitową kopertą i czarnym paskiem.

Gdzie kupić?

Amazfit T-Rex 3

ok. 1149 zł
(Przybliżona cena z dnia: 15 lutego 2025)
Zawiera linki afiliacyjne.

Wzornictwo i konstrukcja, czyli ogromny i solidny

Parafrazując klasyka, jaki jest Amazfit T-Rex 3 – każdy widzi. Już na pierwszy rzut oka wiemy, że mamy do czynienia z porządnym zegarkiem. To chyba największy smartwatch, z jakim przyszło mi obcować, co ma swoje blaski i cienie, bo – z jednej strony – trudno mu odmówić poczucia solidności, ale – z drugiej – powoduje to, że dość mocno czuć go na nadgarstku. Zegarek jest też niestety trochę gruby, co jest szczególnie odczuwalne np. podczas nasuwania mankietów koszuli, bluzy czy kurtki.

Znaczna większość obudowy wykonana jest z matowego, czarnego tworzywa sztucznego, zaś bezel, czyli pierścień wokół ekranu, to – również zmatowiona – stal nierdzewna. Mimo obecności okrągłego wyświetlacza, sama bryła zegarka jest bardziej kanciasta, w kształcie ośmiokąta. Nie brak tu elementów, które mają dawać poczucie surowości formy zegarka, takich jak np. wyeksponowane śrubki.

Sama koperta odstaje ponad ekran, dzięki czemu jest szansa, że w razie ewentualnego kontaktu zegarka z twardą powierzchną, szkło wyświetlacza nie powinno ucierpieć. Zresztą, tu od razu muszę odnotować, że przez te przeszło trzy miesiące, Amazfit T-Rex 3 nie zebrał choćby cienia widocznego uszkodzenia lub rys, ani na ekranie, ani na samej obudowie, a nie oszczędzałem go przesadnie i wielokrotnie przypadkiem oberwał uderzeniem o futrynę czy blat biurka. Wytrzymała bestia.

Patrząc na boczne krawędzie możemy dostrzec cztery przyciski, których oznaczenia są umieszczone na kopercie powyżej. Zaczynając od lewej strony, na górze znalazł się przycisk up, a na dole – analogiczne – klawisz down. Po prawo ulokowano przyciski select (u góry) oraz back (u dołu). Od spodu natomiast, na delikatnym uwypukleniu, umieszczono wszystkie niezbędne sensory do pomiarów zdrowotnych, w tym tętna, saturacji i temperatury. Powyżej umiejscowione zostały dwa styki do ładowania.

Dołączony do zegarka pasek wykonany jest z płynnego silikonu i pasuje on na nadgarstek o obwodzie od 145 do 210 mm. Szerokość mocowania to z kolei 22 mm i oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by wymienić pasek na inny, przy czym – aby dokonać zmiany -musimy przy pomocy dołączonego narzędzia odkręcić znajdujące się na krawędziach paska śrubki.

Sam pasek został wyposażony w klasyczne zapięcie na klamrę. Dziurki rozmieszczone są na całej długości, przez co raczej nikt nie powinien mieć przesadnych problemów z odpowiednią regulacją i dopasowaniem do swojego nadgarstka. Nie zabrakło dwóch szlufek podtrzymujących pasek po zapięciu.

Nie odnotowałem też, by materiał, z jakiego wykonana jest opaska, w jakikolwiek sposób mnie uczulała, a zegarek spoczywał na moim nadgarstku przez niemal całe dnie, z małymi przerwami na kąpiel, poranną toaletę czy ładowanie.

Wyświetlacz nie pozwala narzekać

Duży zegarek, to i duży ekran. Amazfit T-Rex 3 został wyposażony w wyświetlacz wykonany w technologii AMOLED o średnicy 1,5 cala i rozdzielczości 480 × 480 pikseli. Jego jasność szczytowa wynosi do 2000 nitów, zatem możemy mówić o wartości pozwalającej na komfortowe użytkowanie zegarka w różnych warunkach.

I, co tu dużo mówić – zastosowany wyświetlacz jest po prostu bardzo dobry, przez co, w efekcie, trudno mi się czegokolwiek czepiać. Jasność automatyczna szybko adaptuje się do oświetlenia w otoczeniu, a same wartości są w pełni zadowalające – minimalna jasność nie razi w oczy podczas korzystania w nocy, zaś maksymalna sprawia, że ekran jest czytelny także w słońcu (którego, niestety, wciąż dość mało).

Kolorystyka – jak na panel AMOLED przystało – jest żywa, przez co wszelkiego rodzaju tarcze i ikony wyglądają wprost świetnie. Sekcja ustawień ekranu pozwala nam nawet wybrać, czy wyświetlane barwy mają być naturalne czy jaskrawe – domyślnie wybrana jest ta druga opcja.

Ale ustawień jest więcej, bowiem możemy zdecydować, na jak mocny obrót nadgarstka ekran ma się wybudzać, a także czy ma się to też dziać po jedno- lub dwukrotnym dotknięciu wyświetlacza. Ta druga opcja będzie dobrą alternatywą w sytuacji, gdy zegarek nie wykryje naszego ruchu nadgarstka albo po prostu chcemy dyskretniej podejrzeć czas i powiadomienia.

Nie brakuje także obecności funkcji Always on Display, czyli ekranu zawsze aktywnego. W domyślnym ustawieniu, wygląd AoD zależy od wybranej tarczy i z reguły ogranicza się wyłącznie do wyświetlania wyłącznie jednego elementu – aktualnego czasu. W przypadku tarcz z zegarem analogowym pokazywane są zatem tylko wskazówki, a przy cyfrowym – tylko godzina. Szkoda, bowiem chciałbym tu zobaczyć więcej informacji, bardziej spójnych z tarczami.

Amazfit T-Rex 3 daje też możliwość ustawienia jednego z kilku predefiniowanych, niezależnych od tarcz stylów AoD (wówczas widocznych może być więcej informacji), a także – co chyba najważniejsze – zdecydowania o czasie wyświetlania. Może być ono bowiem prezentowane przez cały dzień, wedle ustalonego harmonogramu godzinowego lub automatycznie. W ostatniej opcji ekran AoD świeci się do momentu, gdy zegarek wykryje, że go zdjęliśmy lub zasnęliśmy.

Skoro już wspomniałem o tarczach – ich wybór w aplikacji Zepp jest naprawdę spory, a część z nich możemy modyfikować, by w danym miejscu wyświetlały konkretne informacje. Znaczna większość dostępnych tarcz jest darmowa, ale są też i płatne – z reguły kosztują one wówczas 1,99 lub 2,99 euro.

Działanie, oprogramowanie

Amazfit T-Rex 3 pracuje pod kontrolą najnowszej wersji autorskiego systemu marki, czyli Zepp OS 4.0. Firma chwali się podjęciem współpracy z OpenAI (twórcami ChatGPT), co zaowocowało implementacją w interfejsie rozwiązań opartych o sztuczną inteligencję – o tym jednak za moment.

Interfejs Zepp OS 4 jest relatywnie łatwy w obsłudze i wymaga dosłownie chwili nauki, by przyzwyczaić się do zastosowanych rozwiązań. Gdy już przywykniemy, trudno odmówić temu systemowi bardzo responsywnego i płynnego działania na co dzień, niezależnie od sytuacji.

Przesuwając palcem od góry z poziomu tarczy zegara uzyskujemy dostęp do centrum sterowania i przełączników w nim. Od dołu wysuwa się panel z podsumowaniem najważniejszych informacji, takich jak pokonana liczba kroków danego dnia, czas snu, pogoda, podsumowanie ostatniego treningu itp. Przesunięcie od lewej wyświetla listę powiadomień z telefonu, a od prawej przechodzimy do menu aplikacji.

No właśnie, menu apek prezentowane jest w formie przewijanej pionowo listy z ikonami. Ich domyślny układ da się dowolnie modyfikować, dzięki czemu np. częściej używane przez nas aplikacje możemy upozycjonować bardziej na górze listy.

Dla przypomnienia dodam też, że niemalże całym systemem można sterować nie tylko dotykowo, ale również wszystkimi czterema przyciskami. Lewe klawisze up i down służą do przesuwania się po elementach interfejsu w górę i w dół, klawisz sel (czyli select) zatwierdza wybór danej pozycji, a back cofa nas do poprzedniego ekranu.

Zepp OS daje możliwość instalowania aplikacji ze sklepu, jednak – będąc szczerym – nie ma tu przesadnie dużo przydatnych apek, choć widać, że ich liczba stale rośnie, co cieszy. Dostępna jest tu np. aplikacja do sterowania sprzętem audio Sonos oraz apki do sterowania kamerkami DJI i GoPro. Jest też Remotify, pozwalające sterować Spotify, choć jest to już apka nieoficjalna, wymagająca dodatkowej instalacji także na telefonie.

Tym, co bardzo, ale to bardzo muszę pochwalić, jest stałe dopracowywanie systemu przez producenta. Od początku testów otrzymałem już co najmniej pięć aktualizacji i dosłownie każda z nich wprowadzała nowe, mniej lub bardziej przydatne funkcje. To pokazuje, że Amazfit dba o to, by T-Rex 3 oferował coraz więcej możliwości, za co – bez cienia ironii – chylę czoła.

Aby sparować zegarek z naszym smartfonem oraz mieć dostęp do wszystkich odczytywanych i gromadzonych przez niego pomiarów, musimy zaopatrzyć się w aplikację o nazwie Zepp. Znajdziemy ją zarówno w Google Play, czyli na Androida, a także w AppStore, na system iOS.

Aplikacja jest wysoce rozbudowana, ale pozostaje przy tym prosta w obsłudze i spolszczona (choć zdarzają się też dość krzaczaste tłumaczenia – tak, jak i w samym Zepp OS). Interfejs wygląda schludnie i zdecydowanie może przypaść do gustu, przez co mi osobiście apka Zepp się podoba.

Wszystkie zbierane przez zegarek dane są gromadzone w postaci czytelnie przedstawionych wykresów i statystyk, co znacznie ułatwia ich analizowanie oraz porównywanie względem poprzednich dni, tygodni, itd.

I, oczywiście, apka ta pozwala nam też zmieniać większość ustawień naszego Amazfit T-Rex 3 bez konieczności mozolnego przewijania interfejsu na małym ekranie zegarka, a przede wszystkim, to w niej dokonujemy dodania karty płatniczej do Zepp Pay, do czego jeszcze wrócimy.

Funkcje zegarka i powiadomienia

Gdyby chcieć sumiennie wymienić i omówić absolutnie każdą, najmniejszą funkcję zegarka, zapewne sam ten akapit byłby dłuższy, aniżeli cała recenzja. Skupmy się więc na bardziej istotnych elementach.

Poza aspektami dotyczącymi stricte treningów i pomiarów zdrowotnych (o których za moment), dwa słowa należą się również obecnej tu sztucznej inteligencji. Amazfit T-Rex 3 wraz z Zepp OS 4 oferuje możliwość korzystania z asystenta Zepp Flow, którym sterujemy głosowo. Za jego pomocą możemy uruchamiać poszczególne funkcje i otwierać aplikacje na zegarku (np. włączyć tryb nie przeszkadzać, odpalić daną apkę, itp.), ale też zapytać asystenta np. o pogodę lub poprosić o rozpoczęcie zapisywania konkretnego treningu.

Co jednak ciekawe, mimo że Zepp Flow potrafi rozumieć komendy wypowiadane po polsku, to i tak tłumaczy je z marszu na język angielski i w tym też języku nam odpowiada. Trochę szkoda zatem, że nie mamy od początku do końca pełnej obsługi polskiego. Może się to jednak wkrótce zmienić – byłoby miło, choć i tak, uznaję to za całkiem fajną ciekawostkę.

Nie brakuje możliwości sterowania muzyką odtwarzaną z telefonu, jest również opcja wgrania plików MP3 na zegarek i połączenia bezpośrednio z nim słuchawek Bluetooth, choć to raczej dość archaniczne rozwiązanie w dobie serwisów streamingowych.

Amazfit T-Rex 3 jest w stanie wyświetlać powiadomienia z połączonego telefonu, zaś w aplikacji Zepp decydujemy, które apki mają wysyłać notyfikacje na zegarek, a także czy włączenie trybu nie przeszkadzać na smartfonie ma też wyciszać powiadomienia na zegarku.

Co istotne, w przypadku SMS-ów i komunikatorów (np. Messengera) mamy możliwość odpowiadania na wiadomości. Możemy użyć do tego pełnoprawnej klawiatury wyświetlającej się na ekranie smartwatcha, emotikonów, pisania głosowego (język polski jest obsługiwany) lub gotowych formatek z wiadomościami.

W tym miejscu muszę też wspomnieć, że – o ile sama aplikacja na to zezwala – w powiadomieniach potrafią być wyświetlane także zdjęcia. Tak też, przy powiadomieniach z Google Messages fotki się pokazują, ale już przy Messengerze nie, co jest pokłosiem szyfrowania wiadomości.

Żeby nie było zbyt idealnie, muszę dodać, że zarówno pokazywanie zdjęć w powiadomieniach, jak i odpowiadanie na wiadomości działa tylko przy sparowaniu zegarka ze smartfonem na Androidzie. W przypadku iOS otrzymujemy jedynie suche notyfikacje.

Są jednak i takie rzeczy, których tu bezwzględnie brakuje. Z racji tego, że Amazfit T-Rex 3 nie został wyposażony w pełnoprawny głośnik, a jedynie donośny brzęczyk, zegarek nie pozwala nam na prowadzenie za jego pośrednictwem rozmów telefonicznych z połączonego telefonu. Tym samym też, nie używa dźwięków np. do informowania o powiadomieniach czy alarmu. Szkoda, bowiem jest to w zasadzie jeden z naprawdę niewielu braków.

A skoro już o tym mowa, odrobinę ponarzekam także na same wibracje. O ile, istotnie, potrafią być one mocne i naprawdę trudno ich nie poczuć, przez co nie powinniśmy przegapić żadnego powiadomienia ani budzika, tak sama ich jakość mogłaby być lepsza. Absolutnie nie jest poziom tak słaby, jak w tanich zegarkach, ale do tych z wyższej półki także sporo brakuje.

Płatności zbliżeniowe

Po wielu latach korzystania z zegarków Apple Watch, w których moją bezapelacyjnie ulubioną funkcją była możliwość płacenia zegarkiem, ucieszył mnie fakt, że Amazfit T-Rex 3 jest wyposażony w moduł NFC i – co za tym idzie – obsługuje płatności zbliżeniowe. Konkretniej, mowa tu o autorskim systemie płatności Zepp Pay.

Ku mojemu zaskoczeniu, Zepp Pay jest dostępne w całkiem sporej ilości polskich banków, choć – wciąż – ich lista nie jest tak szeroka, co w przypadku Google Pay. W chwili, gdy to piszę, Zepp Pay obsługiwane jest przez Santander Bank Polska, mBank, Credit Agricole, VeloBank, BNP Paribas, Millenium, Banki Spółdzielcze SGB oraz Bank BPS. Alternatywnie, użyć można też portfela Curve, do którego już możemy podpiąć kartę każdego dowolnego banku.

Istotna jest również informacja, że przez Zepp Pay wspierane są tylko karty MasterCard, co dla niektórych może, niestety, okazać się problemem nie do przeskoczenia. No chyba, że bank oferuje nam możliwość względnie bezproblemowej wymiany karty.

Sam proces dodawania naszej karty płatniczej jest prosty, a wszystko odbywa się w aplikacji Zepp na smartfonie, po przejściu do sekcji Zepp Pay. Tym, co musimy zrobić, jest ustawienie kodu PIN, który będzie wymagany po każdym zdjęciu zegarka z nadgarstka, co jest oczywiście standardową procedurą zabezpieczającą. Następnie wprowadzamy dane karty, tj. numer, datę ważności oraz trzycyfrowy kod CVV/CVC i przechodzimy do autoryzacji.

Po ukończeniu autoryzacji kodem SMS z banku, karta jest gotowa do użycia do płatności zbliżeniowych na naszym zegarku. Aby dokonać płatności w sklepie, musimy dwukrotnie nacisnąć prawy górny przycisk i kliknąć pozycję Dalej na dole ekranu pod wizerunkiem karty. Potem już tylko przykładamy zegarek do terminala i to tyle.

Co muszę odnotować, komunikacja zegarka z większością terminali płatniczych działa na tyle dobrze, że nie musimy go całkowicie przykładać – następuje ona już przy odległości około 5 cm. Przez cały okres testów nie miałem dosłownie żadnych problemów z działaniem płatności.

Monitorowanie zdrowia, snu i aktywności

Skoro Amazfit T-Rex 3 to inteligentny zegarek, to przecież nie mogłoby brakować w nim funkcji związanych stricte z pomiarami parametrów zdrowotnych. Tym samym, smartwatch ten potrafi na bieżąco monitorować nasze tętno, saturację (natlenienie) krwi, poziom stresu, a także temperaturę skóry w miejscu kontaktu z zegarkiem.

Badanie wszystkich tych parametrów może odbywać się automatycznie, a w ustawieniach wybieramy, które z nich mają być odczytywane samodzielnie, zaś w przypadku tętna możemy również ustalić, co ile będę wykonywane pomiary.

Wszystkie dane gromadzone przez zegarek zapisywane są w postaci czytelnych wykresów z podziałem na dni, ale też szerszym podsumowaniem tygodnia, miesiąca i roku.

Oczywiście, T-Rex 3 oferuje także możliwość monitorowania snu. Wykrywanie zaśnięcia odbywa się automatycznie i zegarek reaguje na to bardzo czule, a niekiedy nawet trochę za bardzo. Niejednokrotnie bowiem zdawało mi się, że nie zapadłem jeszcze w sen, a ten już przechodził w tryb uśpienia, czyli tak, jakby wykrył zaśnięcie. Działo się to jednak głównie podczas drzemek w ciągu dnia – na nie również Amazfit T-Rex 3 potrafi reagować.

Niemniej jednak, same odczyty długości snu wypadają bardzo zbieżnie z moim – nazwijmy to – rzeczywistym poczuciem czasu i tyczy się to zarówno godzin zaśnięcia i pobudki, jak też ewentualnych przebudzeń w trakcie nocy.

Oprócz tego, Amazfit T-Rex 3 potrafi rozpoznawać też poszczególne fazy snu i przedstawiać ich długość na wykresie, wraz z wartością pulsu zmierzoną w danym momencie. Zegarek rejestruje też częstość oddechów oraz potrafi informować o ewentualnym bezdechu sennym.

Kto mnie zna, ten wie, że nie należę do osób wybitnie usportowionych i aktywnych na dziesiątki sposobów (nie bierzcie ze mnie przykładu!), zatem moje testy pomiarów aktywności fizycznych były mocno łopatologiczne i ograniczały się do zliczania pokonanych kroków oraz dystansu, no i oczywiście do monitorowania z użyciem GPS wykonywanych przechadzek.

Z teoretycznego punktu widzenia, T-Rex 3 pozwala na zapisywanie 177 różnych form treningów, które podzielone są na 15 głównych kategorii – między innymi bieg i chód, jazda na rowerze, pływanie, nurkowanie, taniec, boks, sporty piłkarskie, skialpinizm oraz wiele innych, których wymienianie zajęłoby stanowczo zbyt długo.

Wróćmy jednak do kwestii rejestrowania treningów. Tu warto zaznaczyć, że choć zegarek jest wyposażony w automatyczne wykrywanie rozpoczęcia treningu, to domyślnie jest ono wyłączone. Zmieniamy to w ustawieniach, wybierając wówczas, jakie aktywności mają być automatycznie wykrywane – jest ich osiem, a należą do nich m.in. chodzenie (także na bieżni), bieganie, pływanie w basenie, jazda na rowerze oraz ergometr wioślarski.

Oprócz tego, jeśli dany trening zostanie uruchomiony automatycznie, to Amazfit T-Rex 3 jest w stanie go samodzielnie zakończyć i zapisać, jeśli wykryje, że przez co najmniej trzy minuty pozostajemy w bezruchu.

Jeśli zaś chodzi o treningi z użyciem GPS, w opcjach zegarka decydujemy, w jaki sposób ma działać lokalizowanie – cały czas precyzyjnie, automatycznie, energooszczędnie lub według wybranych przez nas ustawień. Wówczas wybieramy, z ilu pasm GPS zegarek ma korzystać (jedno lub dwa) i jak wyszukiwać satelity (celem większej precyzji lub szybkości zlokalizowania).

Domyślnym ustawieniem jest precyzja i to z niego właśnie korzystałem przez cały okres testów. W większości przypadków nie miałem problemów z działaniem GPS – na otwartej przestrzeni złapanie sygnału następuje po dosłownie kilku sekundach i ani razu nie zdarzyło mi się, by zegarek zgubił lokalizację w trakcie treningu. Sama dokładność zapisywanych tras oraz przebytego dystansu pozostają bez zarzutów.

Czas pracy to mocny wyróżnik Amazfit T-Rex 3

Amazfit T-Rex 3 został wyposażony w akumulator o pojemności 700 mAh, co już może dawać nam do zrozumienia, że będziemy mieli do czynienia z dobrym czasem pracy. Wedle deklaracji, w – jak to określa producent – normalnym użytkowaniu, T-Rex 3 powinien być w stanie działać do 27 dni. Jeśli brane jest pod uwagę intensywne użycie, ma być to do 13 dni, zaś w trybie precyzyjnego wykorzystania GPS do 42 godzin.

Gdy ktoś z otoczenia zauważał, że na moim nadgarstku spoczywa właśnie Amazfit T-Rex 3, z reguły najpierw padało pytanie: co to za model?, a potem już o moje odczucia i o to, co takiego ma w sobie ten zegarek. I tą rzeczą, którą mówiłem zdecydowanie najczęściej, było stwierdzenie, że jest to kawał naprawdę trudnego do rozładowania skurczybyka – bo tak, de facto, jest.

Ze wszystkich zegarków – gdy to tylko możliwe – przez praktycznie cały czas korzystam z włączonym Always On Display, bowiem lubię móc szybko i dyskretnie podejrzeć godzinę bez wykonywania pełnego obrotu nadgarstka, by wybudzić ekran. I, nawet z włączonym AoD, stanowiącym prądożerną funkcję, Amazfit T-Rex 3 był w stanie działać przez 10-12 dni z dala od ładowarki.

Po wyłączeniu Always On Display, czas pracy bez najmniejszego problemu się podwajał. Tym samym, wówczas mogłem liczyć na około 22-25 dni działania i to nawet w sytuacji, gdy korzystałem z płatności zbliżeniowych, otrzymywałem dużą ilość powiadomień i od czasu do czasu wykonywałem treningi z zapisem trasy przez GPS.

amazfit t-rex 3 smartwatch

Co tu dużo mówić, wyniki te po prostu bardzo, ale to bardzo satysfakcjonują. Ba, będąc szczerym, Amazfit T-Rex 3 to ten zegarek, który pozwalał mi wręcz zapomnieć o tym, że w ogóle powinienem zerkać na stan baterii i go ładować – przypominał mi w zasadzie dopiero monit o niskim poziomie naładowania.

Gdy już jednak do tego ładowania musi dojść, odbywa się ono relatywnie szybko. Uzupełnienie energii od 5-10% do pełna zajmuje około półtorej godziny, co przy tak świetnym czasie pracy jest zupełnie adekwatną, niepozwalającą mi się czepiać szybkością.

Trochę ubolewam natomiast, że Amazfit zastosował magnetyczne, stykowe ładowanie, zamiast indukcji, co pozwoliłoby nam na ewentualne naładowanie zegarka na dowolnej ładowarce bezprzewodowej lub pleckach smartfona w awaryjnej sytuacji.

W tym miejscu muszę wspomnieć też, że sama ładowarka jest nieco nietypowa, bowiem Amazfit postanowił pozbawić ją wbudowanego przewodu. Zamiast tego, na krawędzi znalazł się port USB-C do podłączenia dowolnego kabla. I, o ile można doszukiwać się zalet w postaci większej kompaktowości ładowarki, to niesie to za sobą też ryzyko w postaci większego prawdopodobieństwa zgubienia tak małej kosteczki.

Podsumowanie – jaki (i dla kogo) jest Amazfit T-Rex 3?

W dużym skrócie mógłbym powiedzieć, że Amazfit T-Rex 3 to naprawdę bardzo dobry zegarek, przede wszystkim dla sportowych świrów, ale nie tylko – czego mogę być akurat doskonałym przykładem. Użytkowanie go przez ostatnie trzy miesiące było po prostu przyjemne i bezproblemowe.

Gdybym miał wymienić jedną, bezapelacyjnie niepodważalną zaletę tego zegarka, bez wahania wskazałbym na baterię i – co za tym idzie – czas pracy. Amazfit T-Rex 3 to ten smartwatch, który pozwala zapomnieć o tym, że w ogóle wypada go ładować. Poza tym, na plus odnotowuję obecność płatności zbliżeniowych, a sam system Zepp OS jest relatywnie prosty w obsłudze i działa płynnie.

Oczywiście plusów jest tutaj więcej – bardzo dobry, jasny ekran, ogrom trybów sportowych, rozbudowana aplikacja, duża ilość rejestrowanych wskaźników zdrowotych i precyzyjne lokalizowanie GPS podczas treningów. Cieszy też możliwość odpowiadania na wiadomości wprost z zegarka.

Tak na dobrą sprawę, brakuje mi tu tylko dwóch rzeczy – możliwości prowadzenia rozmów telefonicznych z poziomu zegarka i obsługi ładowania indukcyjnego, które byłoby bardziej wszechstronne względem obecnego rozwiązania. Szkoda również, że zegarek nie wydaje z siebie więcej dźwięków np. przy powiadomieniach.

Niemniej jednak, w moim odczuciu, Amazfit T-Rex 3 może stanowić bardzo sensowną i opłacalną propozycję dla wielu osób szukających smartwatcha oferującego przede wszystkim solidność, bardzo długi czas pracy i płatności zbliżeniowe, a jednocześnie kosztującego sporo mniej niż 2000 złotych.

Wycena oscylująca w chwili obecnej w okolicach 1149 złotych niewątpliwie działa bardzo mocno na korzyść T-Rexa 3.

Recenzja Amazfit T-Rex 3. Sportowe monstrum z ogromną baterią
Zalety
duży, jasny ekran AMOLED z Always on Display
świetny czas pracy na baterii
płynność działania interfejsu
płatności zbliżeniowe
ogromna liczba trybów treningowych
GPS i wbudowane mapy, dokładne zapisywanie tras
szeroki zakres pomiarów zdrowotnych
możliwość użytkowania z Androidem oraz iOS
Wady
brak możliwości odbierania i prowadzenia połączeń
brak różnych dźwięków np. powiadomień (wydaje tylko proste brzęczenie)
wysoka masa (czuć czasem mocniej na nadgarstku)
ładowanie magnetyczne (indukcyjne byłoby bardziej uniwersalne)
8.5
Ocena
Redaktor, recenzent