Gdy myślę o smartfonach Asusa, do głowy przychodzą mi przede wszystkim dwie rzeczy: stosunkowo kompaktowe i zarazem cenione flagowce z ostatnich lat oraz starsze modele tego producenta z nietypowymi mechanizmami, takimi jak wysuwane lub obracane kamery. Patrząc na Asusa Zenfone 12 Ultra trudno dostrzec nawiązania do którejkolwiek z tych koncepcji – ale czy to koniecznie wada?
Zeszłoroczny Asus Zenfone 11 Ultra był pierwszym dużym smartfonem z serii Zenfone. Oczywiście, Asus ma w swoim portfolio urządzenia z większymi ekranami, jednak te należą głównie do serii ROG, która ze względu na swoje gamingowe korzenie nie każdemu musi przypaść do gustu, choćby ze względu na charakterystyczny design.
Rynek pokazuje jednak, że konsumenci są „głodni” większych smartfonów, dlatego Asus postanowił wprowadzić do bardziej stonowanej serii Zenfone własnego „olbrzyma”. Zeszłoroczna „jedenastka” z dopiskiem Ultra okazała się całkiem udanym debiutem w tej kategorii sprzętu, choć nie obyło się bez kilku potknięć.
Recenzowany tu Asus Zenfone 12 Ultra wydaje się poprawiać wiele niedociągnięć swojego poprzednika – ale czy to wystarczy, by wyróżnić się na tle licznej konkurencji?
Specyfikacja Asusa Zenfone 12 Ultra, zawartość pudełka i cena
- wyświetlacz AMOLED 6,78” Full HD+, LTPO od 1 do 120 Hz (144 Hz tylko w grach), jasność szczytowa 2500 nitów, Corning Gorilla Glass 2,
- ośmiordzeniowy procesor Snapdragona 8 Elite z Adreno 830,
- 16 GB RAM (LPDDR5X – 4800 MHz),
- do 512 GB pamięci wewnętrznej (UFS 4.0),
- Android 15 z nakładką ROG UI,
- aparat główny 50 Mpix f/1.9 (Sony LYT-700) + ultraszeroki 13 Mpix f/2.2 (120 FOV) + teleobiektyw 32 Mpix f/2.4 z OIS (3-krotny zoom optyczny), hybrydowe przybliżenie 10-30x,
- przedni aparat 32 Mpix (90 FOV),
- 5G,
- dual SIM (2x fizyczny lub 1x fizyczny i 1x eSIM),
- NFC,
- WiFi 7,
- Bluetooth 5.4,
- GPS, GNSS, Glonass, Galileo, Beidou, QZSS, NavIC,
- 3.5 mm jack audio,
- USB typu C,
- akumulator o pojemności 5500 mAh, ładowanie 65 W, ładowanie bezprzewodowe 15 W,
- wymiary: 163,8 x 77 x 8,9 mm,
- waga: 220 g.
- IP68.
W tym momencie, osoby z pamięcią do smartfonów i ich dokładnych specyfikacji, dostrzegają pewnie podobieństwo do innego smartfona Asusa. Tak, Zenfone 12 Ultra jest bliźniakiem ROG Phone 9, który pod względem specyfikacji dzieli większość liczb ze swoim nieco starszym bratem. Różnice pomiędzy tymi dwoma smartfonami to przede wszystkim kwestie wizualne – Zenfone zdaje się być znacznie bardziej “stonowanym” smartfonem.
Cena Asusa Zenfone 12 Ultra w momencie publikacji recenzji to 4899 złotych (za wersję 16 GB RAM i 512 GB pamięci wewnętrznej). Dostępne są trzy kolory: Sage Green, Sakura White i recenzowany przeze mnie Ebony Black.
Bardzo ładne, ekologiczne pudełko, kryje w sobie smartfon, przewód USB-C – USB- C, igłę do wyjmowania tacki na karty SIM, a także – za co duży plus – plastikowe, przeźroczyste etui z logo Asusa. Dodatkowo do zestawu recenzenckiego otrzymałem folię na ekran, a także alternatywne, nieco bardziej “pancerne” etui – z tych akcesoriów nie korzystałem i nie są one uwzględnione w mojej recenzji.

Design i jakość wykonania
Wygląd to kwestia gustu, ale wydaje mi się, że wiele osób zgodzi się ze mną, iż w tym aspekcie Asus Zenfone 12 Ultra zrobił delikatny krok wstecz względem swojego poprzednika. O ile pod względem gabarytów i frontu trudno odróżnić oba smartfony, to patrząc na tylną część obudowy, zeszłoroczna „Jedenastka” wyraźnie góruje nad recenzowanym dziś modelem.
Pozbycie się charakterystycznych linii nawiązujących do logo Asusa, które zdobiły poprzednika, sprawiło, że nowy smartfon stracił nieco swojego charakteru. Jedynym wyróżniającym się elementem na tyle jest mało widoczny (przynajmniej w czarnej wersji kolorystycznej) napis „ASUS Zenfone”. Nie podoba mi się również rezygnacja z niebieskiego wariantu kolorystycznego, który według mnie był najbardziej atrakcyjny w zeszłorocznej palecie.
W efekcie Zenfone 12 Ultra wygląda dość zwyczajnie, nie wyróżniając się żadnym wzorem na pleckach… choć uwagę i tak przyciąga ogromna, a przy tym naprawdę nieestetyczna wyspa aparatów.





Nie chodzi o to, że nie jestem przyzwyczajony do wysp na moduły fotograficzne – w końcu w ostatnich latach stały się one standardem. Jednak w tym przypadku trudno mi przejść obok niej obojętnie, ponieważ prezentuje się wyjątkowo niekorzystnie i to nie tylko ze względu na swoje wymiary, ale również przez sposób zagospodarowania przestrzeni.
Owszem, częściowo można to usprawiedliwić zastosowaniem optycznej stabilizacji obrazu, ale istnieją smartfony oferujące tę funkcję, a mimo to zauważalnie smuklejsze. Może to kwestia indywidualnych preferencji, ale moim zdaniem smartfon traci przez to na wyglądzie, a w codziennym użytkowaniu wyspa również nie jest zbyt praktyczna – potrafi zahaczać o kieszeń przy wkładaniu telefonu do spodni, a także sprawia, że urządzenie nie leży stabilnie na płaskiej powierzchni.
Ramki wokół smartfona są w większości aluminiowe i matowe, co dobrze współgra z resztą konstrukcji. Na górnej i lewej krawędzi nie znajdziemy nic poza niewielkim otworem na mikrofon. Prawa strona skrywa przycisk zasilania (pełniący również funkcję skrótu do wywoływania Asystenta Google) oraz przyciski regulacji głośności.
Najwięcej dzieje się na dolnej krawędzi – znajdziemy tam kolejny mikrofon, port USB-C (umieszczony nietypowo, bardziej po prawej stronie), głośnik, tackę na karty SIM oraz – uwaga, werble – port audio 3,5 mm jack.

Jakość wykonania stoi na bardzo wysokim poziomie. Wszystkie elementy są perfekcyjnie spasowane, a materiały, z których wykonano urządzenie, sprawiają przyjemne wrażenie pod palcami. Szczególnie doceniam matowe wykończenie tylnej obudowy, które skutecznie minimalizuje widoczność odcisków palców.
Gorzej wypada ekran, który łatwo zbiera zabrudzenia – ale to raczej standard i bez specjalnej folii ochronnej trudno temu zapobiec. Warto też wspomnieć o problemie z brudem gromadzącym się wokół wyspy aparatów – jego usunięcie bez dodatkowych akcesoriów, takich jak waciki, jest dość kłopotliwe.
Na minus muszę zaliczyć jeszcze wymiary smartfona (choć potencjalni nabywcy zapewne biorą to pod uwagę, patrząc na zastosowany ekran) oraz jego dość dużą wagę. Dodatkowo, nie najlepsze wyważenie urządzenia – co jest oczywiście „zasługą” masywnej wyspy aparatów – sprawia to, że telefon początkowo nie leży w dłoni zbyt komfortowo. Oczywiście, z czasem można się do tego przyzwyczaić i znaleźć odpowiedni sposób trzymania, ale pierwsze wrażenie nie jest najlepsze.


Wyświetlacz
Nie będę ukrywał – nie przepadam za dużymi smartfonami. Wiedziałem jednak, na co się piszę, zgłaszając się do testów Asusa Zenfone 12 Ultra, więc nie podchodziłem do niego z uprzedzeniem ze względu na jego rozmiar.
Wyświetlacz o przekątnej 6,78 cala trudno nazwać małym, choć na rynku znajdziemy jeszcze większe ekrany. Ergonomia pozostawia więc trochę do życzenia, choć to oczywiście kwestia przyzwyczajeń. Ja, mimo naprawdę dużych dłoni, nie byłem w stanie komfortowo korzystać z tego modelu jedną ręką. Przy czym mam tak ze wszystkimi dużymi smartfonami.
Ramki wokół ekranu są bardzo wąskie, co choć trochę pozytywnie wpływa na ergonomię. Warto jednak zauważyć, że dolna „belka” jest nieco grubsza od pozostałych – nie rzuca się to jednak szczególnie w oczy i nawet dla estetów (w tym dla mnie) nie stanowi problemu. Cieszy mnie również to, że ekran jest całkowicie płaski, bez jakichkolwiek zakrzywień na krawędziach.
Pod względem parametrów wyświetlacza mamy tutaj iście flagowy poziom. Kąty widzenia są perfekcyjne, reakcja na dotyk działa bez zarzutu, a odwzorowanie kolorów – które można dostosować pod własne preferencje – nie pozostawia powodów do narzekania.


Częstotliwość odświeżania wynosi 120 Hz, a w ustawieniach można ją ustawić na stałe 60 Hz lub 120 Hz albo zdać się na tryb automatyczny, który dynamicznie dostosowuje odświeżanie w zależności od aktualnie wykonywanej czynności. Zenfone 12 Ultra obsługuje także 144 Hz, ale ta wartość jest dostępna jedynie w wybranych grach.
Maksymalna jasność wydaje się w pełni wystarczająca, choć nie miałem okazji testować jej w naprawdę intensywnym słońcu – taki urok premier smartfonów w lutym ;). Czasami jednak zauważałem problem z automatycznym dostosowywaniem jasności – mam wrażenie, że ekran bywał zbyt ciemny, gdy polegałem wyłącznie na jego czujnikach. W Zenfone 12 Ultra nie zabrakło również funkcji Always on Display (nazwanej przez Asusa Always-on Panel), którą można ustawić w trybie ciągłego wyświetlania lub aktywowania na 10 sekund po dotknięciu ekranu.
Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to na siłę do rozdzielczości. Na rynku są smartfony o podobnych wymiarach, ale z wyższą rozdzielczością ekranu (np. Samsung Galaxy S25+). Osobiście jednak nie mam z tym problemu – ba, nawet preferuję rozdzielczość zbliżoną do Full HD, ponieważ nie dostrzegam znaczącej różnicy w jakości obrazu, za to oszczędność energii jest wyraźnie zauważalna.
Działanie i oprogramowanie
Przeglądając specyfikację Asusa Zenfone 12 Ultra nie ma wątpliwości — to flagowiec pełną gębą. Procesor Snapdragon 8 Elite z układem graficznym Adreno 830 w połączeniu z 16 GB pamięci RAM zapowiadają topową wydajność. I, faktycznie, Zenfone 12 Ultra spełnia te oczekiwania.
Urządzenie działa na najnowszym Androidzie 15 z poprawkami zabezpieczeń z 5 stycznia 2025. W trakcie testów otrzymałem jedną drobną aktualizację systemową.













Pod względem płynności działania nie napotkałem żadnych problemów – brak było zarówno spowolnień, jak i nagłego zamykania aplikacji. Nawet w trybie „Ultra trwałość”, który ogranicza zużycie energii, smartfon pozostawał szybki i responsywny. Oczywiście, w tym trybie częstotliwość odświeżania spada do 60 Hz, co może wpływać na komfort użytkowania, ale to standardowe ograniczenie w trybach oszczędzania energii.
Wysoką wydajność potwierdzają także benchmarki:
Geekbench 6:
- Single core: 2819
- Multi core: 7980
- OpenCL: 15 582
- Vulkan: 19 369
3DMark:
- Sling Shot: Maxed out!
- Sling Shot Extreme: Maxed out!
- Wild Life: Maxed out!
- Wild Life Extreme: 4703
- Wild Life Extreme Stress Test: 4681 / 3702 / 79,1%
- Solar Bay: 7879
- Steel Nomad Light: 1715
- Steel Nomad Light Stress Test: 1895 / 1713 / 90,4%
Warto dodać, że po uruchomieniu testów syntetycznych smartfon automatycznie przełącza się w tryb najwyższej wydajności — to standardowe zachowanie w urządzeniach z Androidem. W trakcie testów temperatura była odczuwalnie wyższa, ale nie niepokojąca. Największy wzrost odnotowałem przy Steel Nomad Light Stress Test (temperatura wzrosła z 28°C do 48°C) oraz podczas długiego nagrywania w 8K 30 fps lub 4K 60 fps. W grach termika pozostawała w normie — telefon się nagrzewa, ale nie przeszkadza to w użytkowaniu.
Asus Zenfone 12 Ultra w testowanej konfiguracji oferuje 512 GB pamięci wewnętrznej w standardzie UFS 4.0. Wyniki testów prędkości pamięci są bardzo dobre:
CPDT:
- Ciągły zapis: 1,06 GB/s
- Ciągły odczyt: 1,46 GB/s
- Losowy zapis: 111,11 MB/s
- Losowy odczyt: 49,82 MB/s
- Kopiowanie pamięci: 22,15 GB/s
Już na etapie pierwszej konfiguracji użytkownik ma możliwość wyboru między czystym Androidem a nakładką Asusa. Z ciekawości zdecydowałem się na drugą opcję – i muszę przyznać, że jestem z niej bardzo zadowolony. Asus nie przesadza z własnymi zmianami, a jego interfejs jest w dużej mierze oparty na rozwiązaniach znanych z czystego Androida.













Celowo pomijam tutaj szeroki temat AI, choć Asus mocno akcentuje go w materiałach marketingowych. W praktyce nie znalazłem jednak żadnej funkcji, która zrobiłaby na mnie szczególne wrażenie. Transkrypcja AI działa przeciętnie i czasem uruchamiała się bez wyraźnego powodu, np. podczas słuchania muzyki. „Film portretowy” nie jest żadną nowością – podobną funkcję miał już Zenfone 11 Ultra.
„Kompleksowe wyszukiwanie w ustawieniach” to po prostu standardowa wyszukiwarka w opcjach systemowych, która istniała w Androidzie od lat – teraz po prostu dorzucono do niej etykietkę AI. „Podsumowanie artykułu przez AI” również nie wydaje się szczególnie użyteczne, zwłaszcza gdy ma się dostęp do narzędzi takich jak ChatGPT, które są wygodniejsze w obsłudze. Najciekawsze funkcje AI w Zenfone 12 Ultra dotyczą fotografii i wideo, ale o tym opowiem w dalszej części recenzji.
Zaplecze komunikacyjne i audio
Recenzowany Asus nie zawodzi także pod względem obsługiwanych modułów łączności. Sieć 5G, Wi-Fi 7, Bluetooth 5.4, NFC i inne technologie, których oczekiwalibyśmy od smartfona tej klasy, są tu na wyciągnięcie ręki. Do żadnego z tych modułów nie mogę się przyczepić – wszystko działa perfekcyjnie. Momentami miałem wręcz wrażenie, że łączność 5G działa lepiej niż na moim codziennym smartfonie, iPhonie 13, choć nie miałem możliwości zweryfikowania tego w sposób bardziej miarodajny niż subiektywne odczucia.
Nie zapomniano też o Dual SIM – użytkownik może skorzystać z dwóch fizycznych kart SIM oraz jednego eSIM. Niestety, nie ma możliwości używania trzech kart jednocześnie, ponieważ nadal obowiązuje limit dwóch aktywnych kart w danym momencie. Mamy jednak wybór: mogą to być dwie fizyczne karty lub jedna fizyczna i jedna wirtualna. Potrafię sobie wyobrazić scenariusze, w których takie rozwiązanie okaże się bardzo przydatne.

Część audio również pozytywnie mnie zaskoczyła. Z portu jack 3,5 mm praktycznie nie korzystałem (choć cieszę się, że jest – może się przydać w krytycznych sytuacjach), natomiast wbudowane głośniki częściej niż się spodziewałem zastępowały mój domowy głośnik Bluetooth. Podczas prac domowych, takich jak sprzątanie czy zmywanie naczyń, zazwyczaj używam zewnętrznego głośnika – w przypadku Asusa Zenfone 12 Ultra sięgałem po niego znacznie rzadziej.
Wbudowane głośniki Asusa oferują nie tylko wysoką jakość dźwięku, ale także imponującą głośność. Oczywiście nie wystarczą na większą imprezę, ale do okazjonalnego słuchania muzyki czy oglądania filmów bez słuchawek sprawdzą się znakomicie (byle nie w komunikacji miejskiej!). Jakość rozmów również nie pozostawia mi żadnych powodów do narzekań.
Zabezpieczenia biometryczne
Asus Zenfone 12 Ultra oferuje wszystkie najpopularniejsze metody odblokowywania smartfona. Domyślnym rozwiązaniem wydaje się umieszczony pod ekranem czytnik linii papilarnych. Niegdyś była to moja ulubiona metoda zabezpieczania urządzenia, ale w tym przypadku działa ona jedynie poprawnie – na 10 prób około 7 kończyło się sukcesem od razu. Początkowo sądziłem, że to kwestia mojego wyjścia z wprawy, ponieważ od dawna nie korzystałem z tego rozwiązania na co dzień. Jednak nawet po kilku dniach nadal zdarzało mi się otrzymywać komunikat o „braku zgodności”, co ostatecznie skłoniło mnie do częstszego korzystania z rozpoznawania twarzy.
Odblokowywanie twarzą, jak można się domyślić, nie opiera się na zaawansowanym skanowaniu 3D, a jedynie na analizie obrazu z przedniej kamerki. Poziom zabezpieczeń nie jest więc najwyższy, ale działa szybko i sprawnie, stanowiąc dobre uzupełnienie dla – momentami zawodnego – czytnika linii papilarnych.
Oprócz tych metod pozostaje jeszcze klasyczny „androidowy standard”, czyli odblokowanie wzorem lub kodem PIN.



Czas pracy
Nie mam również większych zastrzeżeń do akumulatora zastosowanego w Asusie Zenfone 12 Ultra. Pojemny akumulator o pojemności 5800 mAh sprawiał, że musiałem ładować smartfon średnio co 1,5–2 dni, w zależności od intensywności użytkowania. Testując flagowe urządzenia, do których „dwunastka” niewątpliwie się zalicza, staram się w pełni wykorzystywać ich możliwości – nie ograniczam wydajności, nie obniżam częstotliwości odświeżania ekranu ani jasności wyświetlacza.
Przy takim intensywnym użytkowaniu i częstym korzystaniu z transmisji danych smartfon zapewniał mi od 4,5 do 5 godzin SoT (Screen on Time). To solidny i – co dla mnie ważne – powtarzalny wynik. W bardziej oszczędnym trybie użytkowania udało mi się osiągnąć nawet 6,5 godziny SoT, a jestem pewien, że dalsza optymalizacja pozwoliłaby przekroczyć 7,5 godziny.





W zestawie nie znajdziemy dedykowanej ładowarki Asusa, dlatego do ładowania używałem własnego zasilacza o mocy 100 W. Sam smartfon nie obsługuje jednak takiej mocy – maksymalnie przyjmuje 65 W, co pozwala naładować baterię od 1% do 100% w niespełna 50 minut. Biorąc pod uwagę pojemność akumulatora, to bardzo dobry wynik.
Gorzej wypada natomiast ładowanie bezprzewodowe, które oferuje jedynie 15 W. Choć jest to dość standardowa wartość także wśród konkurencyjnych smartfonów, nie można ukryć, że w porównaniu z przewodowym ładowaniem wypada blado. Jeśli zależy Wam na czasie, zdecydowanie warto ładować Zenfone 12 Ultra przewodowo, a ładowanie indukcyjne zostawić na sytuacje, w których telefon może być podłączony na dłużej – na przykład na całą noc.

Aparaty w Asusie Zenfone 12 Ultra
Gdyby ktoś zapytał mnie o najlepsze fotosmartfony na rynku, to Asus raczej nie byłby jednym z pierwszych wyborów. Producent ten nie lądowałby na samym końcu, ale nigdy żaden model Asusa nie mógł poszczycić się najlepszymi aparatami na rynku. Trzeba jednak przyznać, że firma starała się w tej kwestii, chociażby w przypadku przednich aparatów, oferując obrotowe moduły, które pojawiły się w Asus Zenfone 6. Jak jest tym razem?
Aparat główny
Z tyłu znajdziemy trzy obiektywy: główny 50 Mpix autorstwa Sony, ultraszerokokątny 13 Mpix (120° FOV), a także teleobiektyw o rozdzielczości 32 megapikseli, oferujący trzykrotny zoom optyczny. To, moim zdaniem, najbardziej uniwersalny i oczywisty układ aparatów w smartfonie z tej półki cenowej.


























Zdjęcia z głównego obiektywu wyróżniają się świetną szczegółowością, naturalną kolorystyką i zadowalającą przestrzenią tonalną. Również w gorszych warunkach oświetleniowych zdjęcia pozostają wyraźne, choć – co naturalne – pojawiają się szumy.
Polecam również upewnić się przed robieniem zdjęć, że wyspa aparatów nie jest upalcowana lub brudna – ze względu na jej wymiary, często dochodziło do tego, przynajmniej w moim przypadku.
Nieźle wypadają również zdjęcia z podwójnym, cyfrowym przybliżeniem z głównego obiektywu, choć nie ukrywam, że preferowałem korzystanie z trzykrotnego optycznego teleobiektywu, jeśli chodzi o zbliżenia – w końcu to właśnie on jest optyczny.
Zaskakująco dobrze radzi sobie także tryb portretowy, który celniej wymazuje tło, niż miało to miejsce w przypadku poprzednika.


Teleobiektyw świetnie sprawdza się w zdjęciach portretowych, ale trzeba odnotować, że jego kolorystyka różni się nieco od głównego obiektywu. To samo dotyczy ultraszerokokątnego aparatu, który jest najciemniejszy z całego zestawu. Czasem to przeszkadza, gdy chcemy szybko przełączyć się na inny obiektyw i okazuje się, że obraz różni się, na przykład, pod względem tonów.
Nie będę jednak ukrywał, że polubiłem aparaty w Zenfonie 12 Ultra. Uniwersalność tego zestawu w pełni spełnia moje potrzeby fotograficzne, a naturalne odwzorowanie kolorów doskonale pasuje do mojego stylu robienia zdjęć. Życzyłbym sobie co prawda lepszych zdjęć nocnych i większej pewności, że fotografie wyjdą w zadowalającej jakości w gorszych warunkach oświetleniowych (wciąż miałem nawyk robienia kilku zdjęć z rzędu, tak na wszelki wypadek).




















Koniec końców nie uważam, żeby jakość aparatów w „dwunastce” była na zbyt niskim poziomie jak na flagowca – jasne, może nie dorównuje Samsungom czy iPhone’om, ale na tle innych producentów Asus nie ma powodów do wstydu.
Aparat przedni
Z przodu znajduje się 32-megapikselowy aparat selfie, oferujący dwa tryby: standardowy oraz szerokokątny (oznaczony jako „0,7x” z polem widzenia 90 stopni). Jakość zdjęć jest bardzo dobra w dobrych warunkach oświetleniowych – detale są ostre, a kolory naturalne. W słabszym świetle jakość spada, pojawia się więcej szumów, ale wciąż utrzymuje się na akceptowalnym poziomie jak na flagowca.




Tryb portretowy działa solidnie, pozwalając na dostosowanie poziomu rozmycia tła jeszcze przed wykonaniem zdjęcia. Niestety, nie ma możliwości zmiany intensywności efektu po zrobieniu zdjęcia, jak ma to miejsce chociażby w iPhone’ach – szkoda, bo to funkcja, która mogłaby się przydać.


Wideo
Maksymalna rozdzielczość nagrywanych filmów w przypadku „dwunastki” to 8K przy 30 FPS, co stanowi niewielki wzrost względem zeszłorocznego modelu, który ograniczał się do 8K przy 24 klatkach na sekundę. W tej jakości nie możemy jednak liczyć na HDR, a stabilizacja ogranicza się do adaptacyjnej. Mimo to obraz prezentuje dobrą jakość i w niektórych sytuacjach tak wysoka rozdzielczość może okazać się przydatna.








Najlepszy efekt – moim zdaniem – uzyskamy jednak przy nagrywaniu w 4K przy 60 FPS. Wyższa liczba klatek na sekundę korzystnie wpływa na płynność obrazu, jednocześnie zachowując wysoką szczegółowość. Jeśli chcemy skorzystać z HDR, musimy zdecydować się na 4K przy 30 FPS (lub, co oczywiste, niższą rozdzielczość). Dużym atutem bez wątpienia jest 6-osiowa stabilizacja, która bardzo skutecznie eliminuje drobne drgania. Tak samo jak w przypadku poprzednika, podczas nagrywania wideo w rozdzielczości 4K 60 FPS nie możemy przełączać się na ultraszeroki kąt, jest to możliwe dopiero w 4K 30 FPS lub Full HD 60 FPS.
Ciekawą opcją, przynajmniej w teorii, jest zaś zaawansowana stabilizacja HyperSteady, która powinna skutecznie redukować te większe drgania. W praktyce jednak powoduje ona znaczące zniekształcenia, przez co jej efekty nie mogą konkurować nawet z tanimi gimbalami. Moim zdaniem HyperSteady działa na tyle słabo, że lepszym rozwiązaniem jest jej całkowite wyłączenie.

Podsumowanie
Trudno mi zarzucić coś konkretnego Asusowi Zenfone 12 Ultra. To smartfon bardzo udany i dobrze przemyślany – projektanci wyciągnęli wiele wniosków z poprzednika, eliminując jego niedoskonałości. Ulepszono tryb portretowy, dodano eSIM, a przy tym zadbano, by w pozostałych aspektach nie doszło do żadnych kompromisów. Nie mamy tu może do czynienia z rewolucją, ale z przemyślaną ewolucją – a to zdecydowanie zaliczam Asusowi na plus, bo już zeszłoroczna „jedenastka” prezentowała bardzo wysoki poziom.
Mam jednak pewne zastrzeżenia, które nie dotyczą samego smartfona, a raczej jego miejsca na rynku. Po pierwsze, rynek smartfonów jest dziś mocno nasycony. Producenci zalewają nas nowymi modelami w takim tempie, że trudno za nimi nadążyć. Dodatkowo, wiele urządzeń jest do siebie bardzo podobnych, co utrudnia wybór „tego jedynego”. Niestety, Zenfone 12 Ultra nie wyróżnia się na tle konkurencji tak bardzo, jak powinien. Co więcej – nie jest to już „większy wariant flagowego modelu Asusa”, a jedyny flagowiec tej marki w tym roku jak do tej pory.

I to może być duży problem. Fani serii, przyzwyczajeni do kompaktowych smartfonów Asusa, takich jak świetny Zenfone 10, mogą poczuć rozczarowanie brakiem jego bezpośredniego następcy. Uważam, że Asus postąpiłby rozsądniej, gdyby premierze Zenfone 12 Ultra towarzyszyła premiera podstawowego Zenfone’a 12 (o ile taki w ogóle się pojawi). To nie jest nowa strategia – Apple i Samsung od lat wypuszczają swoje flagowce w różnych rozmiarach, dzięki czemu trafiają do szerszego grona odbiorców.
Pozostaje jeszcze kwestia ceny. Testowany przeze mnie wariant, wyposażony w 16 GB RAM i 512 GB pamięci wewnętrznej, został wyceniony na 4899 złotych. Dobrze, że tym razem nie przebito psychologicznej bariery 5000 złotych, jak to miało miejsce w przypadku poprzednika o podobnych pojemnościach, ale mimo wszystko nie jest to cena szczególnie atrakcyjna. W niższej kwocie można znaleźć chociażby OnePlusa 13 o podobnej specyfikacji, a dopłacając zaledwie 100 złotych można już sięgnąć po wspomnianego już wcześniej Samsunga Galaxy S25+, który – w mojej opinii – w kilku aspektach, szczególnie w kwestii aparatów, wypada lepiej od Zenfone’a 12 Ultra.
Mimo tych uwag, nie chcę, by zabrzmiało to jak krytyka samego urządzenia – Zenfone 12 Ultra to naprawdę bardzo dobry smartfon, z którego przez ostatnie dwa tygodnie korzystało mi się świetnie, mimo mojej początkowej niechęci do jego dużego ekranu. Jestem przekonany, że „dwunastka” znajdzie swoich wiernych użytkowników.
Pytanie tylko, czy Wy – ze swoimi oczekiwaniami i preferencjami – się w to grono wpiszecie. Ja sam chyba na razie pozostanę przy mniejszych smartfonach – mam nadzieję, że Asus w tym roku nie zapomni także o nich.