ASUS ROG STRIX G733CX
ASUS ROG SCAR STRIX 17 SE sprawdził się idealnie do testów Uncharted:Kolekcja Dziedzictwo Złodziei.

Laptopa do gier zamieniłem na kilkakrotnie droższą maszynę. Żałuję, że na tak krótko

Laptop do gier – wraz z rzuceniem tego hasła, grupka szalonych komputerowców powinna mi się teraz rzucić do gardła. Za stacjonarnymi zestawami zwykła przemawiać nie tylko cena. Gracze zawsze krytykowali chłodzenie, wydajność, a nawet niepoważny design urządzeń. Mając jednak dobry sprzęt, jesteśmy w stanie obalić niemalże każdy z tych mitów.

Historia laptopów Szymona B.

Użytkuję MSI GV62 7RD już przez ponad cztery lata. To była przesiadka ze stareńkiego eMachines eM350, czyli awaryjnego netbooka do najprostszych zadań. Kombinacji z jego wydajnością było tak wiele, że chwilowo nawet Windows XP oraz Linux Mint na nim gościły.

To jednak przeszłość – dlaczego więc kupiłem w 2018 roku laptopa do gier? Przede wszystkim dlatego, że mogłem go wziąć u operatora wraz z abonamentem, spłacając go w ratach – nie mając wówczas umowy o pracę, nie mogłem liczyć na typowy zakup w dowolnym sklepie. Pomijając ten detal, aspekt mobilności również działał na moją wyobraźnię.

Od tego czasu, do konfiguracji czerwonej rakiety dorzuciłem jedynie dysk SSD M2. NVME o pojemności 500 GB – w zeszłym roku. Po przeniesieniu nań systemu operacyjnego, zdałem sobie sprawę z tego, jak wiele czasu zmarnowałem, pracując na klasycznym twardzielu HDD.

Cztery lata po zakupie, laptop dalej radzi sobie nie tylko z stabilną pracą na systemie Windows 11 – udało mi się ominąć wymaganie TPM 2.0 dzięki poradnikowi Alberta – lecz także z odpalaniem mniejszych premier oraz tytułów z wcześniejszych lat na dość wysokich ustawieniach.

Choć nieco ograniczona, zawsze do mnie przemawiała mobilność takich urządzeń. Lubię w laptopach do gier fakt… że są laptopami. Mogę bez problemu wsiąść w pociąg, pojechać gdziekolwiek i być pewnym, że będę mógł w mgnieniu oka kontynuować swoją pracę na najwyższym poziomie wydajności. Oczywiście, takie urządzenie spędza najwięcej czasu podłączone do gniazdka, zachowując się właściwie jak komputer stacjonarny. Jednakże jednostki centralnej i monitora już tak łatwo nie przewiozę między miastami bez samochodu, jak właśnie laptopa z zasilaczem.

Mówimy tutaj o wydajności rzędu gry Forza Horizon 5 na wysokich ustawieniach w rozdzielczości 1920 x 1080 oraz stabilnym 30 kl./s. Mobilna NVIDIA GTX 1050 jeszcze długo zaspokoi niezbędne potrzeby, nawet w akompaniamencie procesora Intel i5-7300 HQ oraz zaledwie 8 GB RAM.

Przez ostatnie prawie dwa tygodnie miałem jednak dostęp do tak wydajnościowego potwora, że nie mam wątpliwości co do przydatności laptopów do gier.

ASUS ROG STRIX G733CX
ASUS ROG STRIX G733CX – to będzie najtrudniejsze rozstanie w mojej redakcyjnej karierze (fot. Szymon Baliński | Tabletowo)

ASUS ROG STRIX SCAR 17 SE – rakieta wyprzedzająca swoje czasy?

W chwili, w której piszę te słowa, dalej nie zdaję sobie sprawy, z jak drogą maszyną mam do czynienia. Modeli ASUS ROG STRIX SCAR 17 SE jest dostępnych kilka, ale najbliższy testowanej przeze mnie specyfikacji był ten kosztujący prawie 20 tysięcy złotych! Pierwszy rzut oka na parametry sprzętowe nie pozostawił jednak cienia wątpliwości. Procesor Intel Core i9-12950HX, karta graficzna NVIDIA GeForce RTX 3080 Ti w mobilnym wydaniu, 32 GB RAM oraz 4 TB wbudowanej pamięci SSD. Krótko mówiąc, tu nie ma żadnej pomyłki.

Co również nie jest pomyłką, to 17,3-calowy ekran, obsługujący częstotliwość odświeżania 240 Hz w 1440p oraz 360 Hz w 1080p! Choć trudno było znaleźć nowoczesną grę wyciągającą taką prędkość animacji, przyznam, że zacząłem widzieć różnicę między 60 a 80 kl./s.

Od cyferek większe wrażenie robią jednak wyświetlane barwy. Niesamowicie żywe, równające się z najlepszymi, jakie widziałem w trybach OLED. Sam nie mogłem się oderwać od rozgrywek w Fortnite lub Forza Horizon 5, które słyną przecież z operowania ciepłymi kolorami.

Warto wspomnieć kilka słów o kulturze pracy, bo ta jest intrygująca. Wszystko zależy od trzech ustawień w aplikacji Armoury Crate, na które zdecydujemy się postawić podczas użytkowania laptopa – Silent, Performance oraz Turbo. Ten ostatni zalecany jest wyłącznie do najbardziej wymagających zadań. Wentylatory stają się bardzo głośne i, jeżeli ktoś na przykład próbuje obok zasnąć, najzwyczajniej w świecie nie będzie w stanie.

Co mnie cieszy, łatwo te tryby przełączać za pomocą jednego z pięciu przycisków funkcyjnych, oddzielonych całkowicie od klawiatury. Na nich znajdziemy też skrót do Armoury Crate, wyciszenia mikrofonu oraz zwiększania i zmniejszania głośności. Co ważne, w aplikacji ASUSA z łatwością zmienimy zastosowanie tych przycisków, jeśli domyślne ustawienia nam nie odpowiadają.

Jedyne, co mi przeszkadzało – obok hałasu generowanego w trybie Turbo – to zbyt mała liczba wejść USB-A na bokach urządzenia. Trzy to mój ulubiony kompromis, ponieważ ze słuchawkami i myszką bezprzewodową, zostawał mi tylko awaryjny port do dyspozycji.

Komu potrzebny jest taki laptop do gier?

Wracając jednak do ceny – zastanawiam się przez ile lat ASUS ROG STRIX SCAR 17 SE musiałby utrzymać swoją topową wydajność w grach, by usprawiedliwić jego zakup dzisiaj. Przy takim sprzęcie, punktem granicznym jest utrzymywanie stałych 60 kl./s. w najbardziej wymagających grach z segmentu AAA, na maksymalnych ustawieniach oraz – i tu będę łaskawy – rozdzielczości 1080p.

Osobiście skłaniam się ku dekadzie i to przy bardzo optymistycznym założeniu, że w urządzeniu nie padnie bateria, nie rozlejemy jakiegoś trunku na klawiaturę lub ekran nie zacznie wyświetlać martwych pikseli. Jakby nie patrzeć, mówimy o dziesięciu latach. Wypadki chodzą nawet po użytkownikach, którzy chronią swój sprzęt jak oka w głowie.

Od czego więc będzie zależeć przydatność takiego potwora w grach? Przede wszystkim, od siły lobbingu producentów kart graficznych. Jeżeli deweloperzy będą chętniej sięgać po implementację śledzenia promieni w najbardziej wyczekiwanych produkcjach bez opcji ich wyłączenia, wymagania sprzętowe gier zaczną drastycznie rosnąć.

Spójrzcie chociażby na omawiane ostatnio Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo Złodziei. Tam nie ma RT, więc w zalecanych wymaganiach sprzętowych mówimy zaledwie o NVIDIA GeForce GTX 1060.

Gdybym miał jakoś podsumować swoje rozważania – chciałbym żyć w uniwersum, w którym ta bestia zostaje ze mną na zawsze. Jednocześnie, zdaję sobie sprawę, że użytkuję tego laptopa zaledwie dwa tygodnie, więc ocenienie rzeczywistej opłacalności takiego zakupu jest po prostu niemożliwe.

ASUS ROG STRIX SCAR 17 SE imponuje w każdym aspekcie pod kątem gier, ale wydatek 20 tysięcy złotych mógłbym sobie usprawiedliwić mając absolutną pewność, że ta rakieta posłuży mi przynajmniej przez 10 lat bezstresowego grania w najwyższych detalach i pracy w maksymalnym komforcie. Oczywiście tyczy się to każdego podobnie wycenionego laptopa do gier – niezależnie od producenta.

Mając na uwadze podzespoły konsol obecnej generacji, myślę, że do końca żywota PlayStation 5 oraz Xbox Series X|S mógłbym być spokojny. Gdyby jednak NVIDIA zaczęła podkradać zainteresowanie producentów gier nowszą technologią, szybko okazałoby się, że taki Half-Life 3 nie ruszy na maksymalnych detalach pomimo RTX 3080 Ti na pokładzie.

Gdybanie gdybaniem, a jedno jest pewne – taki laptop zapewnia komfort psychiczny i stawia się na równi ze stacjonarnymi komputerami do grania, oferując dodatkową, choć ograniczoną mobilność. To właśnie za nią płacimy tu największą cenę i jeśli, tylko jej potrzebujemy, być może dodatkowa inwestycja jest tego warta.

Gry to przecież wierzchołek góry lodowej – taki zestaw może służyć do montażu filmów w 1440p, zaawansowanej obróbki obrazu, także w 3D, czy wreszcie do emulacji takich platform jak PlayStation 3, wyciskającej siódme poty z najmocniejszych konfiguracji sprzętowych.

Laptopy do gier już dawno wyrosły z problemów wieku dziecięcego, lecz z tymi poprawkami idą również koszty.