smartfony smartphones
fot. Tabletowo.pl

TOP 5 najciekawszych (moim zdaniem) smartfonów z wodoszczelną obudową

Wodoszczelność ma znaczenie. Co z tego, że mamy świetny, nowoczesny smartfon z bardzo dobrym aparatem, jeśli wciąż trzeba o niego dbać i drżeć o to, aby urządzenie przypadkowo nie zostało narażone na kontakt z wodą? Na szczęście, coraz więcej producentów zdaje sobie sprawę z zasadności wdrożenia tej cechy. Co ważne, często odnajdziemy ją nie tylko we flagowcach.

Sony Xperia 1

Cena od: 3999 złotych

Wypada rozpocząć od Sony, bowiem w dużej mierze to właśnie dzięki tej firmie rozpoczęła się moda na uszczelnianie obudów w smartfonach. Nie inaczej sprawy mają się w tegorocznym flagowcu, Xperii 1, którego obudowa została uszczelniona zgodnie z normą IP68. Zresztą, jeśli dokładnie prześledzicie rynek flagowców i ex-flagowców od Sony, to szybko dostrzeżecie, że urządzenia bez certyfikacji można policzyć na palcach jednej ręki.

Sony Xperia 1 od dziś w sprzedaży. Świetne głośniki i ekran, a jak reszta?

Mówiąc o Xperii 1 nie da się nie rozpocząć od wyświetlacza. Sony zagrało bardzo odważnie i „wydłużyło” ekran tak, by ten zdołał dobić do kinowego formatu 21:9. Ekran ma przekątną 6,5 cala, wykonany jest w technologii OLED, wspierając przy tym HDR, a na dodatek pracując w rozdzielczości 4K. To pewnego rodzaju przełom w branży mobilnej, który warto docenić też z tego względu, że ekran jest wolny od dziurek, łezek czy notchy.

Urządzenie napędza topowy Snapdragon 855, któremu towarzyszy 6 GB pamięci RAM i 128 GB na pliki. Oczywiście, nie mogło zabraknąć niemal czystego Androida 9 Pie. Ciekawość wzbudza też pierwszy w historii firmy potrójny aparat główny. Każdy moduł ma 12 Mpix, jednak zupełnie inną charakterystykę działania. Mamy tu moduł z ultra-szerokim kątem, teleobiektyw oraz – rzecz jasna – dominujący, 12 Mpix z OIS. Akumulator ma pojemność 3330 mAh.

Sony Xperia 1 w Media Expert (w cenie wynoszącej 3999 złotych)

Fot: własne

Samsung Galaxy S10e

Cena od: 3299 złotych

Kolejne urządzenie, które wyróżnia się certyfikacją IP68, to „budżetowy flagowiec” od Samsunga, Galaxy S10e. Urządzenie – ku mojemu zdziwieniu – zgarnia zaskakująco dobre oceny i nie będę zdziwiony, jeśli producent z Korei Południowej za jakiś czas poinformuje nas o tym, że telefon w ujęciu rocznym sprzedawał się zaskakująco dobrze. Pokazuje to, że na rynku jest miejsce na dobrze wyważone fit-flagowce.

Recenzja Samsunga Galaxy S10e. Takiego malca brakowało na rynku!

Producent postawił na płaski ekran, co może być pewnego rodzaju niespodzianką dla wielu z Was. Mamy tu przekątną 5,8 cala, matrycę wykonaną w technologii AMOLED oraz rozdzielczość 2280 x 1080 pikseli. Sercem konstrukcji jest Exynos 9820, któremu towarzyszy 6 GB RAM i 128 GB na dane użytkownika. System operacyjny to zmodyfikowany o autorską nakładkę producenta, OneUI 1.1, Android 9 Pie.

Dobrze prezentuje się też aparat główny. Układ wyróżnia się 12 Mpix modułem ze zmienną przesłoną f/1.5 lub f/2.4 przy kącie widzenia wynoszącym 77 stopni. Niejako w asyście pracuje tu 16 Mpix moduł z szerokim kątem wynoszącym 123 stopnie i światłem f/2.2. Docenicie też obecność hybrydowego slotu na dwie karty SIM oraz wsparcie dla wszystkich nowoczesnych standardów łączności, na czele z NFC i portem audio. Akumulator ma pojemność 3100 mAh.

Samsung Galaxy S10e w Media Expert (w cenie wynoszącej 3299 złotych)

Samsung Galaxy S10e
Fot: własne

MyPhone Hammer Energy 18×9

Cena od: 949 złotych

Polska firma, MyPhone, od długiego czasu prężnie działa w niszy telefonów wzmocnionych, które powinny gwarantować niezłą odporność na różnego rodzaju uszkodzenia mechaniczne. Jednym z takich smartfonów jest omawiany Hammer Energy 18×9, który dodatkowo wyróżnia się także obecnością certyfikacji IP68 oraz całkiem przystępną wyceną, która zdążyła już spaść poniżej tysiąca złotych.

Recenzja Hammer Energy 18×9 – wytrzymałego smartfona idącego z duchem czasu

Producent oferuje 5,7 calowy ekran, który – jak podpowiada nazwa urządzenia – ma proporcje 18:9. Wyświetlacz został wykonany w technologii IPS TFT, oferując przy tym rozdzielczość HD+. Całość napędza MediaTek MT6739; to dobrze znany w niższej półce średniej procesor, który zwykle radzi sobie całkiem nieźle. Towarzyszy mu grafika PowerVR GE8100, 3 GB RAM i 32 GB na pliki, które szybko możemy rozbudować przez slot microSD o dalsze 128 GB.

Cieszy obecność hybrydowego slotu na dwie karty SIM, jednak o wiele większe znaczenie dla wielu osób ma obecność modułu NFC oraz imponujący akumulator, którego pojemność to aż 5000 mAh. W połączeniu z niską rozdzielczością wyświetlacza, można być spokojnym o świetne czasy na jednym cyklu ładowania. Aparat główny ma 13 Mpix i światło f/2.0. Urządzenie debiutowało z Androidem 8.1 Oreo. Warto też odnotować, że Hammer Energy 18×9 waży aż 254 gramy.

MyPhone Hammer Energy 18×9 w Media Expert (w cenie wynoszącej 949 złotych)

myPhone Hammer Energy 18×9 / fot. Kacper Żarski (Tabletowo.pl)

Huawei Mate 20 Pro

Cena od: 3299 złotych

Wielką niesprawiedliwością byłoby pominięcie jednego z najlepszych smartfonów do fotografii mobilnej, jakie są na rynku. Tym urządzeniem jest Huawei Mate 20 Pro, który – w wyniku ostatnich zawirowań związanych z wojną handlową między Stanami Zjednoczonymi a Chinami – całkiem nieźle zszedł z ceny. Oczywiście, z problemów firmy nic sobie nie robi certyfikacja IP68, którą urządzenie nadal się szczyci.

Recenzja Huawei Mate 20 Pro. Niby niewiele brakuje do ideału, ale wciąż jest co poprawiać

Producent oferuje 6,4-calowy ekran OLED, który pracuje w rozdzielczości 3120 x 1440 pikseli. Urządzenie napędza wydajny Kirin 980 z grafiką Mali G76 MP12, a całość dobrego wrażenia uzupełnia nam 6 GB RAM i 128 GB na pliki użytkownika, które możemy rozbudować dzięki karcie nanoSD. Cieszy też pełen slot na dwie karty SIM, dzięki czemu nie jesteśmy zmuszani do żadnych kompromisów.

No i ten bajeczny aparat. 40 Mpix (f/1.8, kąt 77°, ultra szeroki 20 Mpix f/2.2 107°, teleobiektyw: 8 Mpix f/2.4, OIS), a na dokładkę 24 Mpix moduł selfie. Naprawdę, pod kątem fotografii, telefon nie zestarzał się niemal wcale. Kusi też bardzo wydajny akumulator o pojemności 4200 mAh. W mojej subiektywnej opinii, jeśli szukacie wodoodpornego urządzenia ze świetnym aparatem, na pewno warto spojrzeć albo na Mate’a 20 Pro, albo na P-trzydziestkę z dopiskiem Pro w nazwie. To naprawdę świetne produkty, które oferują bardzo wiele.

Huawei Mate 20 Pro w Media Expert (w cenie wynoszącej 3399 złotych)

Fot: własne

LG V30

Cena od: 1598 złotych

Jeśli chcecie mieć świetny telefon, który nie kosztuje kroci, to na pewno warto zerknąć w stronę ex-flagowca od LG. V30-tka jest modelem, który z sobie znanych względów często jest pomijany podczas decyzji zakupowych. A tak się składa, że urządzenie oferuje naprawdę wiele, także na polu wytrzymałości. Poza wodoodpornością, którą potwierdza certyfikat IP68, mamy tu również normę wytrzymałości MIL-STD-810G. To naprawdę solidny duet.

Korzystam z LG V30 od trzech miesięcy – a oto, co sądzę na jego temat

Urządzenie kusi ekranem P-OLED, który pracuje w rozdzielczości 2880 x 1440, będąc przy tym wykonanym w formacie 18:9. Producent zdecydował się na przekątną 6 cali, którą dodatkowo zabezpieczył szkłem Gorilla Glass 5. Telefon napędza ciągle bardzo wydajny Snapdragon 835 z grafiką Adreno 540. Mamy tu 4 GB RAM i 64 GB na pliki. Co ważne, pamięć możemy rozbudować przez slot microSD.

Świetne wrażenie zostawia po sobie aparat główny. Dla fanów szerokiego kąta to prawdziwa perełka, której na pewno warto dać szansę. Na ów aparat składa się duet 16 Mpix (f/1.6) i 13 Mpix moduł szerokokątny ze światłem f/1.9. Docenicie też bardzo rozbudowaną aplikację aparatu od LG. Producent zdecydował się na akumulator o pojemności 3300 mAh, a telefon – mimo pokaźnych rozmiarów – waży tylko 158 gramów.

Foty: własne

Ławka rezerwowych (zamiast zakończenia)

Kwestia wodoodporności od zawsze wzbudza spore kontrowersje. Nie ma co ukrywać, przed wycieczką nad morze lub na basen warto nie tylko upewnić się, że urządzenie ową certyfikację posiada, ale też dokładnie zapoznać się z gwarancją i wyłączeniami, jakie zwykle są przez producentów stosowane. Spoiler alert: słona woda zwykle „z automatu” pozbawia Was owej certyfikacji, dlatego czasem lepiej powstrzymać się przed wchodzeniem ze smartfonem do morza czy oceanu. Jeziora zdają się być bardziej przyjazne smartfonom.

Nie można też nie zauważyć tego, że wiele smartfonów, które formalnie nie wspiera certyfikacji IP, również oferuje pewien (choć trudniejszy do uchwycenia) poziom odporności na ciecz. Idealnym przykładem jest OnePlus 7 Pro. Producent pośrednio sugerował, że uzyskanie certyfikacji przekułoby się na wyższą cenę produktu, dlatego firma zrobiła to „po swojemu”. I wiecie co? Testy w sieci pokazują, że OP7P faktycznie jest wodoodporny. Ale co, jeśli przedobrzycie i zalejecie smartfona? No, wtedy może być różnie.

Pozwolę sobie skierować Waszą uwagę jeszcze na dosłownie kilka ciekawych urządzeń, których odporność na wodę również uzyskała potwierdzenie w ramach ogólnie przyjętych norm certyfikacji. Będą to: