(źródło: Google)

Przewidziałem to. Google zamyka swój nieudany serwis społecznościowy

Google prowadzi wiele testów aplikacji, które nigdy nie zostały udostępnione szerszej publiczności. Jednym z takich tworów jest Keen, które po kilku latach niby-istnienia, przechodzi w stan wiecznego spoczynku.

Social media Google metodą prób i błędów

Wydawałoby się, że Google, mając taka ogromną „władzę” w internecie, z łatwością stworzy i utrzyma najbardziej dochodową sieć społecznościową na świecie. Cóż, historia Google+, które nie przetrwało nawet 8 lat funkcjonowania pokazuje, że potencjał na murowany hit to nie wszystko.

Firma jeszcze parę razy próbowała swoich sił w dziedzinie tworzenia platform social media. W tym miejscu można wymienić takie twory jak Shoelace czy Keen. Ten pierwszy nie pożył zbyt długo – Google ogłosiło zamknięcie projektu w 2020 roku, po niecałym roku od startu. Z kolei Keen, które powstało w tym samym czasie, przetrwało zadziwiająco długo, bo aż do teraz.

Mówiłem, że tak będzie

Keen uruchomiono jako eksperymentalny projekt w wewnętrznym pododdziale Google o nazwie Area 120. To tam badano potencjał nietypowych aplikacji i określano ich szanse na globalny sukces. Wspomniana platforma jest czymś na kształt Pinteresta – użytkownicy mogą gromadzić treści na swoich wallach w formie filmów, zdjęć, linków, notatek czy plików audio.

Wszystko ma lekką formę tablic, czasem współtworzonych przez społeczności. Rdzeniem serwisu zostały algorytmy sztucznej inteligencji, pomagające dobierać nowe treści i przypinać je do profili oraz wspólnych zbiorów.

Od końcówki 2021 roku Keen jest właściwie nierozwijany. Po zamknięciu kliku innych projektów, a także redukcji etatów w Area 120, serwis pełnił wyłącznie funkcję szkoleniową dla AI.

Teraz Google ogłosiło, że 24 marca usługa zostanie ostatecznie zamknięta. Jeśli ktoś zgromadził tam dane, które chciałby wyeksportować, firma udostępnia narzędzia, którymi można się w tym celu posłużyć. To niewiele czasu, ale najwyraźniej i użytkowników serwisu było na tyle niewiele, że taki okres ewakuacji danych uznano za rozsądny.

Podczas informowania o wycofywaniu innej usługi – Cloud Print – zasugerowałem, że kiedy następnym razem usłyszymy coś na temat Keen, to będzie to przy okazji komunikatu o zamknięciu tej usługi. Ponieważ jednak Google nader często wysyła swoje produkty na cmentarzysko, nie było trudno przewidzieć, że podobny los spotka ten serwis społecznościowy. Widać jakby pewien schemat ;)