BMW 330e
(fot. GRI CARS)

Test BMW 330e. Świetne auto, przeciętna hybryda plug-in

BMW serii 3 jest jednym z najchętniej kupowanych modeli bawarskiego producenta, co w moich oczach już czyni go niezwykle ciekawym autem. Nie mogłem więc sobie odmówić testu BMW 330e xDrive, czyli hybrydowej wersji popularnej „Trójki”.

Kilka słów wstępu

Moją uwagę zawsze zwracają samochody wyjątkowe, zarówno pod względem osiągów, jak i zastosowanych w nich rozwiązań, a także te popularne. Interesuje mnie, dlaczego właśnie ten model jest często wybierany przez klientów i czy faktycznie jest dobry. Co ciekawe, bohater tego testu, zależnie od wariantu, może spełniać pierwsze kryterium lub to drugie. W końcu BMW M3 to zdecydowanie wyjątkowe i mocarne auto. Zwykła „Trójka”, jak już wcześniej wspomniałem, cieszy się dużym zainteresowaniem, także w Polsce.

W moje ręce wpadła wersja 330e xDrive, w której 2-litrowy silnik benzynowy współpracuje z jednostką elektryczną. Mamy do czynienia z hybrydą plug-in, którą można ładować z gniazdka i jeździć wyłącznie na prądzie na krótkich trasach. Jak już pewne część z Was zauważyło, na testy otrzymałem model po faceliftingu, który miał miejsce w 2022 roku. Zmieniono wówczas m.in. kształt przednich świateł, przeprojektowano zderzaki, a także wprowadzono system infotainment iDrive 8.0 i nowe podejście do ekranów na desce rozdzielczej. Wypada tutaj wspomnieć, że produkcja BMW serii 3, obecnej generacji G20, ruszyła w 2018 roku.

Dodam, że wcześniej miałem okazję jeździć BMW 330e – poprzednią generacją, oznaczoną jako F30. Mogę już Wam zdradzić, że Bawarczycy zrobili odczuwalny postęp z generacji na generację w przypadku 330e. Otóż hybrydowa „Trójka” zyskała spore lepsze, bardziej sportowe zawieszenie, które znacznie lepiej sprawuje się w zakrętach. Wcześniejszej generacji było tutaj bliżej do Mercedesa, co owszem może być zaletą, ale niekoniecznie dla klientów BMW.

BMW 330e
(fot. GRI CARS)

Oto, co znajdziemy pod maską

Dla klientów, którzy mają mniejsze wymagania w kwestii osiągów, przygotowana została hybryda plug-in o oznaczeniu 320e, w której łącznie do dyspozycji otrzymujemy 204 KM. Natomiast testowy model, czyli 330e, to już łącznie 292 KM, które pochodzą z 2-litrowego silnika spalinowego o mocy 184 KM i silnika elektrycznego, dysponującego mocą na poziomie 109 KM. Moc przenoszona jest wyłącznie na tylną oś lub za dodatkową dopłatą (10 tys. złotych) możemy sięgnąć po wariant z napędem na wszystkie koła xDrive.

Prawie 300 KM to w zupełności wystarczająca wartość do dynamicznej jazdy, ale należy mieć na uwadze, że osiągi są zbliżone do benzynowego 330i xDrive o mocy 245 KM. Jasne, 330e xDrive jest nieznacznie szybsze i pierwszą „setkę” robi w 5,8 sekundy, ale z drugiej strony prędkość maksymalna jest o 20 km/h niższa i wynosi 230 km/h (chociaż w Polsce raczej nie ma to większego znaczenia). Wynika to z dodatkowej masy – 330e waży 1845 kg (1900 kg z napędem xDrive), podczas gdy 330i to około 1600 kg (1650 kg z xDrive). Oczywiście te ponad 200 kg to akumulator i dodatkowe elementy, składające się na zelektryfikowany napęd. Mniejsza jest też pojemność bagażnika, która w wariancie plug-in wynosi 375 litrów, podczas gdy w bardziej klasycznej benzynie otrzymujemy 480 litrów.

Na pokładzie mamy jeszcze akumulator o pojemności 12 kWh brutto (10,5 kWh netto), który – według zapewnień BMW – powinien pozwolić na przejechanie 52-60 km w cyklu mieszanym. Oczywiście realny wynik jest mniejszy, o czym już za chwilę.

BMW 330e
(fot. GRI CARS)

Jak jeździ BMW 330e xDrive? Jak z zasięgiem?

Odpowiem, że niemal tak, jak powinno jeździć BMW, a te słowa jak najbardziej należy uznać za komplement. Mamy wybitny układ kierowniczy, który wzorowo przenosi zamiary kierowcy na drogę. Do tego dochodzi niezła praca zawieszenia, które jest dość twarde, ale przecież właśnie takie powinno być. Mamy jeszcze jedną z najlepszych skrzyń automatycznych, jakie znajdziemy w cywilnych samochodach – BMW Steptronic. Lepszą skrzynię spotkałem tylko w Porsche. Na duży plus zasługuje jeszcze pozycja za kierownicą, którą z pewnością docenią osoby lubiące usiąść nisko.

Byłoby prawie idealnie, gdyby nie dodatkowe kilogramy. Owszem, inżynierowie zrobili sporo, aby zniwelować niepożądany efekt wywołany przez wyższą masę, ale nie udało im się złamać praw fizyki. W porównaniu z serią 3 w odmianach spalinowych, 330e jednak jest mniej chętne do pokonywania zakrętów. Jasne, zakręty pochłania całkiem przyjemnie, ale czuć, że mamy ze sobą dodatkowe ponad 200 kg. Właśnie dlatego wyżej napisałem, że 330e jeździ „niemal tak, jak powinno BMW”. Producent zrobił jednak znaczący postęp względem poprzedniej generacji 330e, które było bardziej kanapowe i niekoniecznie lubiło się z krętymi drogami.

BMW 330e całkiem chętnie reaguje na każde wciśnięcie gazu, a skrzynia Steptronic sprawnie zrzuca bieg na niższy, robiąc to na tyle skutecznie, że można odnieść wrażenie, że przewiduje przyszłość i czyta kierowcy w myślach. Spodziewałem się jednak lepszych wrażeń podczas przyspieszania z gazem wciśniętym w podłogę, a otrzymałem trochę zbyt mało emocji. Brakuje mocniejszego kopnięcia w plecy na samym początku.

Akumulator ma pojemność 12 kWh, z czego kierowca może wykorzystać 10,5 kWh. Dane podawane przez producenta wskazują, że pozwoli on na przejechanie 54-62 km na jednym ładowaniu. Możliwe, że przy sprzyjających warunkach, a także odpowiedniej pogodzie, osiągniemy 45 km. BMW 330e jeździłem jednak, gdy na zewnątrz panowała temperatura około 0 stopni, co przełożyło się na zasięg wynoszący około 35-39 kilometrów. Jasne, dla części osób będzie to wartość w zupełności wystarczająca, aby codziennie dojeżdżać do pracy. Warto jednak zauważyć, że konkurencja potrafi już zapewnić sporo lepszy wynik – nowy Mercedes klasy C przejedzie realnie 75-80 km, chociaż tutaj producent obiecuje ponad 100 km.

BMW 330e
(fot. GRI CARS)

W momencie, gdy wyczerpiemy energię z akumulatora, do pracy wchodzi silnik spalinowy. Uruchamiany jest on również w innych scenariuszach, gdy mamy naładowany akumulator – np. mocniejsze wciśnięcie gazu. Nawet, jeśli zabraknie nam „prądu”, nie oznacza, że dodatkowy napęd elektryczny stanie się po prostu balastem. Otóż wówczas cały układ będzie starał się pracować jak klasyczna hybryda, a więc przykładowo energia odzyskana podczas hamowania pozwoli na sprawniejsze ruszenie spod świateł i szybsze przyspieszenie czy nawet przejechanie kilku kilometrów, jeśli z kilkunastu hamowań udało się odzyskać więcej kilowatogodzin.

Obawiałem się, że rozładowany akumulator i konieczność jazdy niemal wyłącznie z wykorzystaniem silnika spalinowego, przełoży się na naprawdę spory wzrost spalania. Na szczęście tak się nie stało. Owszem, bez „prądu” spalanie jest wyższe, ale w cyklu mieszanym utrzymuje się na poziomie 6-8 litrów na 100 km. Natomiast podczas jazdy autostradą jak najbardziej możliwy jest do osiągnięcia wynik około 9 litrów. Zdecydowanie nie ma powodów do narzekania, chociaż bak paliwa mógłby być większy. Ma on 40 litrów, więc pozwoli na pokonanie ponad 400-450 kilometrów w wielu różnych warunkach, ale byłoby przyjemniej, gdy miał około 10 litrów więcej.

Wróćmy jeszcze na chwilę do hybrydowego Mercedesa klasy C. Jego całkiem spory akumulator 25,4 kWh (brutto) można ładować z mocą 11 kW, a więc naprawdę nieźle. W przypadku BMW 330e otrzymujemy skromne 3,7 kW maksymalnej mocy ładowania. Korzystanie z publicznych punktów nie ma więc większego sensu, bowiem zysk energii będzie niewielki, a dodatkowo możemy zablokować ładowarkę bardziej potrzebującym (użytkownicy elektryków). Najlepiej ograniczyć się do ładowania w domu, które potrwa odpowiednio: niecałe 4 godziny przy ładowarce 3,7 kW lub około 6 godzin korzystając z domowego gniazdka.

BMW 330e
(fot. GRI CARS)

BMW iDrive 8.0 i świetne systemy wsparcia kierowcy

W BMW serii 3, wraz z przeprowadzonym faceliftingiem, dostało widoczne zmiany w środku. Na deskę rozdzielczą trafiły dwa, połączone ze sobą, spore ekrany. Całość teraz wygląda, jakby ktoś dokleił tablety, a więc mamy regres względem poprzedniego, bardziej spójnego wnętrza. Nie mogę jednak powiedzieć złego słowa o samych ekranach, które zapewniają obraz w wysokiej jakości i rozdzielczości. To jak najbardziej jedne z lepszych wyświetlaczy, jakie możemy spotkać w nowych samochodach. Do tego dochodzi rozbudowany wyświetlacz Head-Up na przedniej szybie.

Na obu ekranach do dyspozycji otrzymujemy system infotainment BMW iDrive 8.0, któremu poświęciłem już dłuższy test. Pozwolę sobie jednak wspomnieć, że działa on szybko, bez żadnych zacięć i błędów. Owszem, można przyczepić się do niektórych pomysłów BMW, które negatywnie wpłynęły na intuicyjność w porównaniu do starszym iDrive 7.0, ale całościowo system wypada co najmniej bardzo dobrze. Na duży plus wzorowa obsługa Android Auto i Apple CarPlay, w tym – co jest niemal niespotykane u konkurencji – możliwość wyświetlenia nawigacji na cyfrowych zegarach, tuż za kierownicą, aczkolwiek ograniczona tylko do Map Google (Android Auto) i Map Apple (CarPlay).

Na umieszczenie na liście zalet zasługują również systemy wsparcia kierowcy. BMW serii 3 zapewnia jazdę autonomiczną 2. poziomu, a więc mamy funkcję trzymania auta w pasie ruchu, a także aktywny tempomat. Aktywny tempomat sprawnie wykrywa innych uczestników ruchu i prawie natychmiast dostosowuje prędkość, a także zmienia odległość od poprzedzającego pojazdu na bezpieczną. Śmiem twierdzić, że nowa „Trójka” byłaby w stanie sama przejechać cały odcinek autostrady. Do tego dochodzi funkcja autonomicznej jazdy w korkach, które umożliwia poruszanie się w kroku bez dotykania kierownicy i pedałów – kierowca musi tylko patrzeć na drogę przed autem.

Co ciekawe to, czy patrzymy, jest sprawdzane z wykorzystaniem czujników umieszczonych we wnętrzu (wokół ekranu tuż za kierownicą i w tym sporym notchu). Samochód skanuje nawet oczy kierowcy, więc w razie ich dłuższego zamknięcia, funkcja autonomicznej jazdy w korku zostanie dezaktywowana. Problem pojawia się, gdy założymy przeciwsłoneczne okulary – wówczas często system nie może sprawdzić, czy mamy otwarte oczy i czy patrzymy na jezdnię.

BMW 330e
(fot. GRI CARS)

Nie zabrakło świetnego systemu kamer 360 stopni, funkcji automatycznego parkowania (wciąż sami zaparkujemy szybciej) czy asystenta cofania. Ten ostatni zadebiutował już kilka lat temu i jego działanie sprowadza się do zapamiętania ostatnich 50 metrów, a następnie odtworzenia ich podczas automatycznej jazdy do tyłu. W założeniach ma to umożliwić wyjechanie z ciasnych uliczek czy parkingów, bez konieczności dotykania kierownicy.

BMW 330e – świetne auto, przeciętna hybryda

Nie miałem przyjemności jeździć spalinowym BMW serii 3 po faceliftingu, ale miałem styczność z G20 przed liftem w wersji 320d i 330i. W związku z tym, że w ramach przeprowadzonego liftu pod względem właściwości jezdnych otrzymujemy praktycznie to samo, to jak najbardziej mogę stwierdzić, że bardziej klasyczne 330i jest świetnym autem. Jeździ, jakby było przyklejone do drogi, ma fenomenalny układ kierowniczy, a do tego ma jedną z najlepszych skrzyń biegów. Jeśli miałbym brać auto z tego segmentu, to bez większego wahania kupiłbym „Trójkę”.

Czyli lepiej sięgnąć po 330i zamiast 330e? Niekoniecznie. Hybryda jak najbardziej może być lepszym wyborem. Owszem, trzeba pamiętać, że jest cięższa, ale odczujemy to głównie podczas sprawnego pokonywania zakrętów. Bardziej odczuwalny może być już jednak mniejszy bagażnik. Z drugiej strony, jeśli mamy możliwość ładowania w domu, nie jeździmy często w długie trasy, to możemy sporo zaoszczędzić na paliwie. Do tego dochodzi wygodna możliwość ładowania w domu – parkujemy w garażu i podłączamy wtyczkę.

BMW 330e
(fot. GRI CARS)

Wypada jednak mieć na uwadze, że jeśli nie zależy nam na bardziej sportowym charakterze, a także niekoniecznie musimy mieć świetny układ kierowniczy BMW, to lepszą hybrydą plug-in może okazać się nowy Mercedes klasy C. W końcu ma on większy akumulator, można go ładować z mocą 11 kW, a do tego pozwala przejechać około 75-80 km na „prądzie”.

Niekoniecznie spełniam wytyczne scenariusza, w którym hybryda plug-in sprawdza się lepiej, więc dla siebie wybrałbym benzynowe 330i. Natomiast jeśli miałbym więcej pieniędzy, sięgnąłbym po mocniejsze M340i – BMW serii 3 z mocarnym R6 to zdecydowanie samochód, który można uznać za prawie wybitny w swojej kategorii.

BMW 330e
(fot. GRI CARS)

Ceny BMW 330e startują od 260 tys. złotych, a za wersję z napędem xDrive trzeba zapłacić 10 tys. więcej. Oczywiście to dopiero początek zabawy, bowiem jeśli chcemy dobrze wyposażony egzemplarz, należy liczyć się z dodaniem do podanej kwoty 70-100 tys. złotych. Dla porównania spalinowe 330i startuje od 227,5 tys. złotych.

Zdjęcia BMW 330e wykonał GRI CARS. Zapraszam do obserwowania jego profilu na Instagramie.