Tesla Model S
(fot. Tesla)

Nie zgadniecie, dlaczego Tesle nie mogą wjechać do jednego z chińskich miast

Wygląda na to, że problemy Tesli wybiegają daleko poza problemy techniczne i opóźnienia w dostawach. Tym razem kłopoty sprawiają kamery, a w zasadzie sposób, w jaki można je wykorzystać.

Tesla bez wstępu do Beidaihe

Współczesne auta, a zwłaszcza elektryczne, są naszpikowane nowoczesną technologią. Wszystkie sensory, lidary i radary mają przysłużyć się bezpieczeństwu kierowcy oraz pasażerów. W przypadku niektórych systemów wykorzystuje się też dość tradycyjne rozwiązanie, jakim jest kamera. Okazuje się jednak, że połączenie „amerykańska marka” i „kamery” nie do końca podoba się chińskiemu rządowi.

Tesla
(fot. Tesla)

Beidaihe to dzielnica prefektury miejskiej Qinhuangdao we wschodnich Chinach, znajdująca się około dwie godziny drogi od Pekinu. Od wielu dekad (z przerwami) dzielnica służy jako miejsce wypoczynku i spotkań chińskich dygnitarzy z dala od stolicy. Jak jednak podaje Reuters, Beidaihe zostanie zamknięte dla Tesli. Przekaz lokalnej policji drogowej jest następujący:

Samochody Tesla mają zakaz wjazdu na nadbrzeżny dystrykt Beidaihe, miejsce tajnego corocznego letniego zebrania przywódców partyjnych, na co najmniej dwa miesiące, począwszy od 1 lipca 2022 roku.

Choć na obecną chwilę brak oficjalnego wytłumaczenia, dlaczego chińscy policjanci zostali poinstruowani, aby zawracać Tesle z granic Beidaihe, możecie domyślić się, że chodzi o wspomniany na początku osprzęt samochodów. Komunistyczna Partia Chin zapewne obawia się, że Tesla Model 3, S lub jakikolwiek inny mogą posłużyć jako narzędzie szpiegowskie.

To nie pierwszy taki przypadek, że Tesla nie może wjechać tam, gdzie chce

Co ciekawe, Elon Musk i Tesla żyją w całkiem dobrych relacjach z chińskim rządem. Wszystkie dane, jakie firma zbiera, przetrzymywane są na państwowych serwerach, a fabryka produkująca elektryczne samochody pod Szanghajem była pierwszą ulokowaną w Chinach placówką zagranicznego producenta, która nie musiała wchodzić w joint-venture z chińskimi producentami samochodów.

Nie jest to też pierwszy raz, kiedy właściciele Tesli nie mogą jechać w Chinach tam, gdzie im się podoba. Rok temu samochody dostały zakaz wjazdu na teren baz wojskowych oraz pobliskich kompleksów mieszkalnych. Powód: korzystanie z zamontowanych kamer do (potencjalnego) szpiegowania.

Dziwi tylko, że inne elektryki nie obowiązują takie zakazy. Wygląda więc na to, że jest to cena, jaką płaci Tesla za produkowanie elektryków w Chinach bez wchodzenia we współpracę z lokalnymi producentami.