Samsung Galaxy S20+ to poważny kandydat do miana najlepszego flagowca (recenzja)

Z najbardziej wybajerzonym i jednocześnie najdroższym przedstawicielem serii Galaxy S20, tj. Samsungiem Galaxy S20 Ultra, miałam już okazję zapoznać się tuż po premierze. Pora zejść jednak na ziemię i przyjrzeć się modelowi skierowanemu do użytkowników równie wymagających, ale preferujących jednak nieco mniejsze (acz wciąż duże) smartfony, będące przy tym mniejszym (acz wciąż dużym) obciążeniem dla portfela. Przed wami recenzja Samsunga Galaxy S20+.

Parametry techniczne Samsunga Galaxy S20+:

Cena Samsunga Galaxy S20+ w momencie publikacji recenzji: 4399 złotych

Wzornictwo, jakość wykonania

W zeszłym roku Samsung wprowadził do swojej oferty smartfonów ze średniej półki modele w różnych pastelowych odcieniach – wśród nich był między innymi brzoskwiniowy, różowy i niebieski, który niesamowicie przypadł mi do gustu. Nawet nie wiecie, jak duży uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy okazało się, że tegoroczny flagowiec koreańskiego koncernu również będzie oferował obudowę w podobnym kolorze.

Podobnym, bowiem obudowa Galaxy S20+ nie jest po prostu niebieska (czy też pastelowo-niebieska), jak miało to miejsce w średniakach. Tutaj szkło odbija promienie słoneczne tak, że jej powierzchnia mieni się na różne barwy – czerwony, pomarańczowy, żółty, zielony i ciemny niebieski.

W Polsce Samsunga Galaxy S20+ można kupić w trzech wersjach kolorystycznych: szarej, czarnej i niebieskiej. Galaxy S20 z kolei jest też różowy. Każda z nich jest na swój sposób ładna i z całą pewnością znajdzie swoich zwolenników.

Oczywiście obudowa jest szklana, co niesie ze sobą wszystkie następstwa – podatność na zarysowania oraz wyślizgiwanie się urządzenia z ręki. Muszę jednak stwierdzić, że Galaxy S20+ ma bardzo dobrą przyczepność i jest jednym z nielicznych szklanych smartfonów, które nie uciekały mi z dłoni podczas korzystania z nich.

Galaxy S20+ jest zauważalnie mniejszy od Galaxy S20 Ultra (161,9 x 73,7 x 7,8 mm vs 166,9 x 76 x 8,8 mm) i odczuwalnie od niego lżejszy (186 g vs 220 g). Jeśli chodzi o konkurencyjne smartfony, np. Huawei P40 Pro (158,2 x 72,6 x 8,95 mm i 209 g) czy Xiaomi Mi 10 / Mi 10 Pro (162,6 x 74,8 x 9 mm i 208 g), są grubsze i cięższe.

Łatwo zatem jest mi powiedzieć, że – mimo swoich rozmiarów – Galaxy S20+ jest dość poręczny. Jest też elegancki (między innymi ze względu na ładne wcięcie aluminiowej ramki na krawędziach telefonu), co dla wielu osób może mieć duże znaczenie. I spełnia normę odporności IP68, dzięki czemu nie powinniśmy się martwić o niego podczas deszczu czy przypadkowych spotkań z wodą / zakurzeniem.

Jakości wykonania nie mam nic do zarzucenia – wszystko stoi tu na najwyższym poziomie.

Wyświetlacz

Już przy okazji pierwszych wrażeń z obcowania z nową serią galaktycznych smartfonów od Samsunga wspominałam, że ekran zakrzywiony jest w odczuwalnie mniejszym stopniu, niż ma to miejsce w poprzedniej generacji. Wiele osób bardzo pozytywnie przyjęło tę zmianę, ja natomiast nie odczułam większej różnicy w komforcie korzystania z ekranu tego telefonu względem poprzednika, mając na względzie jego zakrzywienie.

Bo powiedzieć, że nie odczułam większej różnicy w ogólnym korzystaniu z ekranu Galaxy S20+ względem Galaxy S10+, zdecydowanie nie mogę – to by było kłamstwo. Jak doskonale już wiecie, jest to urządzenie z wyświetlaczem o odświeżaniu 120 Hz, dzięki czemu obraz jest płynniejszy i, po prostu, przyjemniejszy dla oka. Wierzcie mi, późniejszy powrót do niższego odświeżania jest bardzo zauważalny.

Samsung Galaxy S20+ oferuje matrycę Dynamic AMOLED o przekątnej 6,7” i rozdzielczości 3200 x 1440 pikseli, czyli QHD+. Domyślnie jednak rozdzielczość ustawiona jest na poziomie Full HD+, czyli 2400 x 1080 pikseli – i to właśnie wtedy można skorzystać z dobrodziejstwa 120 Hz. Przy QHD+ zostaje nam tylko automatyczny downgrade do 60 Hz.

Od razu mogę wspomnieć, że dla baterii najlepszym połączeniem jest Full HD+, 60 Hz i tryb ciemny. Szczegółowe informacje na temat czasu pracy znajdziecie oczywiście w odpowiedniej sekcji w dalszej części niniejszej recenzji.

Wracając jednak do rozdzielczości – faktem jest, że przez większość czasu testów Galaxy S20+ korzystałam z ekranu z ustawionym Full HD+ i w żadnych wypadku nie narzekałam. Co więcej, jest to wartość w zupełności wystarczająca do normalnego użytkowania smartfona. Paradoksalnie jednak topowym producentom nie wypada prezentować smartfonów z wielkimi ekranami i rozdzielczością niższą niż QHD+, co jest raczej zrozumiałe.

Ekran Galaxy S20+ to najwyższa liga. Czerń jest przepiękna, kąty widzenia świetne, jasność (zarówno maksymalna, jak i minimalna) – bardzo dobra. Trudno jest się tu do czegokolwiek przyczepić, nawet szukając czegoś mocno na siłę.

A co ciekawego znajdziemy w ustawieniach? Właściwie wszystko to samo, co w Galaxy S20 Ultra: filtr światła niebieskiego, tryb ekranu (żywy lub naturalny plus opcja zmiany balansu bieli), tryb ułatwienia, ekran krawędziowy oraz wspomniany już przeze mnie tryb ciemny (może działać według harmonogramu, od zachodu do wschodu słońca lub według gustu użytkownika, włączany ręcznie).

Jest też oczywiście Always on Display, który jest namiastką diody powiadomień, której tutaj nie uświadczymy.

Działanie, oprogramowanie

Zastosowany tu procesor to Exynos 990 (w niektórych krajach świata mamy Snapdragona 865), a RAM-u jest 8 GB. Samsung Galaxy S20+ działa bardzo szybko i wręcz niezawodnie. Nie zdarzyło mi się podczas jego testów, by w jakiejkolwiek sytuacji zawiódł przeładowaniem aplikacji, dłuższym oczekiwaniem na otwarcie programu czy czymkolwiek z tych rzeczy. Klawiatura na ekranie pojawia się błyskawicznie, strony ładują się bezproblemowo, po prostu wszystko działa tak, jak powinno.

Niestety, o ile do tej części recenzji nie miałam do czego się przyczepić, tak teraz już mam i nie omieszkam tego zrobić. Jeśli śledzicie branżowe portale, być może spotkaliście się z informacjami na temat tego, że Galaxy S20+ lubi się nagrzewać. Cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak to potwierdzić.

Wystarczy dłuższy czas korzystać z telefonu, by jego obudowa nabrała odczuwalną temperaturę – nie taką, która by była w jakikolwiek sposób niekomfortowa dla użytkownika, ale zdecydowanie odczuwalną. Nie trzeba wcale grać na smartfonie – wystarczy kilkanaście minut przeglądać źródła w Feedly, InstaStory czy TikToka. Czy to jest wielki problem? Nie. Zdecydowanie jednak warto wspomnieć, że taka sytuacja ma miejsce.

Benchmarki:

AnTuTu: 492053

Geekbench 5:
single core: 892
multi core: 2657

3DMark:
Sling Shot Extreme – OpenGL ES 3.1: 5925
Sling Shot Extreme – Vulkan: 5149

Graczem jestem raczej niedzielnym, ale od czasu do czasu lubię sobie przejechać wyścig w Asphalt 8: Airborne. Z tym tytułem, jak i pozostałymi wymagającymi grami, smartfon radzi sobie bez najmniejszych przeszkód.

W przypadku oprogramowania (Android 10 z OneUI 2.1) obeszło się bez niespodzianek i właściwie mogłabym przekleić wszystko z recenzji Samsunga Galaxy S20 Ultra. A zatem, żeby tego nie robić, odsyłam do wspomnianego tekstu.

Na zaplecze komunikacyjne w Galaxy S20+ składa się oczywiście wszystko, co najlepsze – przecież we flagowcu nie mogło zabraknąć żadnego modułu. I tak, mamy tu dwuzakresowe WiFi, GPS, Bluetooth 5.1 oraz NFC. Zwolenników podłączania wszelkich akcesoriów sportowych ucieszy też obecność ANT+. Wszystkie moduły działają bezbłędnie.

Nie odnotowałam też żadnych problemów z zasięgiem sieci komórkowej, a sama jakość rozmów jest bardzo dobra – zarówno po mojej stronie, jak i moich rozmówców. Nie zabrakło wsparcia dla VoWiFi i VoLTE.

Podobnie, jak w przypadku Galaxy S20 Ultra, tak i w Galaxy S20+ do naszej dyspozycji oddano 128 GB szybkiej pamięci wewnętrznej (UFS 3.0). Potwierdzają to zresztą bardzo wysokie szybkości osiągane w testach w aplikacji Androbench:

Pamięć możemy rozszerzyć dzięki slotowi kart microSD, ale tylko wtedy, gdy korzystamy z jednej karty nanoSIM (uroki hybrydowego dual SIM).

Spis treści:

1. Design. Wyświetlacz. Działanie, oprogramowanie
2. Audio. Biometryka. Czas pracy. Aparat. Podsumowanie

Audio

Tu standardowo oddaję głos Kubie:

Samsung zawsze był mi znany z tego, że wkładał jeden z najlepszych systemów audio do swoich flagowych modeli. Nawet nie wiecie, jak bardzo smutno mi się zrobiło, gdy okazało się, że Galaxy S20+ ma pewne braki. Dźwięk, owszem, jest przestrzenny, prawie wszystkie tony stoją na bardzo dobrym poziomie, ale brakuje tu jednego, istotnego elementu: głębi tego dźwięku. Wszystko, co słyszymy, jest płaskie. Dla porównania, Xiaomi Mi 10 Pro pod względem audio wypada lepiej.

W Galaxy S20+ nie mamy 3.5 mm jacka audio. W pudełku z telefonem dostajemy jedne z lepszych słuchawek (moim zdaniem), jakie producenci dodają do zestawów sprzedażowych – słuchawki AKG na USB typu C (wraz z dwoma wielkościami zapasowych gumek). Nie ma z kolei przejściówki z USB C na jacka.

Biometryka

Rozpoznawanie twarzy działa naprawdę dobrze, dopóki siedzimy w domu. Już pewnie domyślacie się, o co mi chodzi. W czasie trwającej pandemii koronawirusa i wymogu noszenia maseczek (lub jakiegokolwiek zakrywania ust i nosa), niestety, rozwiązanie to na nic się zdaje – nie jest sobie w stanie poradzić z rozpoznaniem użytkownika i nie ma się co temu dziwić. Ma to zastosowanie do wszystkich smartfonów, nie tylko do dziś recenzowanego.

W związku z powyższym częściej niż z rozpoznawania twarzy korzystam ze skanera odcisków palców. A ultradźwiękowy czytnik linii papilarnych w Galaxy S20+ nie daje powodów do zmartwień, choć spotkałam się z opiniami, jakoby miało być inaczej – czego nie potwierdzam. Znajduje się na dobrej wysokości ekranu – tak, by swobodnie do niego sięgnąć kciukiem od razu po wzięciu telefonu do ręki i bardzo szybko poprawnie odczytuje odcisk palca. Błędy zdarzają mi się jedynie, gdy palec jest nieco wilgotny.

Czas pracy

Dużo w tej recenzji nawiązań do Galaxy S20 Ultra, ale testując produkt z tej samej rodziny trudno jest uniknąć porównywania. Zwłaszcza, gdy mamy do czynienia z urządzeniami, które dzieli ok. 1600 złotych w cenie. Wybaczcie mi to, ale będę kontynuować. A pretekst jest bardzo dobry, bo przy okazji testów najdroższego modelu z serii Galaxy S20 narzekałam na oferowany przez niego czas pracy.

Testowany dziś model został wyposażony w akumulator o pojemności 4500 mAh (czyli ogniwo o 500 mAh mniejsze niż Ultra), a mimo to radzi sobie dość porównywalnie. Wszystko jednak zależy od wielu czynników – szczegóły poniżej.

Ustawienie ekranu na 120 Hz, niezależnie od trybu – jasnego czy ciemnego – skutkuje czasem pracy na włączonym ekranie wynoszącym od 3 do 4 godzin (w zależności od włączonego WiFi / LTE oraz jasności ekranu). Zejście do 60 Hz w trybie jasnym skutkuje znacznym wydłużeniem działania na ekranie – od 4 godzin na LTE do 6 przy WiFi. Tryb ciemny pozwala osiągać wyniki nieco powyżej 7 godzin SoT na WiFi.

W zestawie ze smartfonem dostajemy 25-Watową ładowarkę (USB C – USB C), za pomocą której naładujemy Galaxy S20+ w godzinę i piętnaście minut. Przy czym pierwsze 30% ładuje się 16 minut, a 45% – w 27 minut. Smartfon wspiera też ładowanie bezprzewodowe (indukcyjne) oraz ładowanie zwrotne (Wireless PowerShare).

Aparat

Zestaw aparatów, jaki znajdziemy na niewielkiej wysepce z tyłu obudowy Galaxy S20+, składa się z:

Zdjęcia z głównego obiektywu bardzo mi się podobają. Dobrze odwzorowują kolory (bez zbędnego przesycania), mają niezłą rozpiętość tonalną i są miłe dla oka. Dodatkowo charakteryzują się ładnym efektem bokeh w przypadku fotografowania obiektów na pierwszym planie, dobrą szczegółowością i ostrością. W nocy zdecydowanie przydaje się tryb nocny, bez którego zdjęcia byłyby bardzo ciemne i bez wyrazu.

Pierwszym smartfonem Samsunga, w którym zastosowany został ultraszerokokątny aparat, był Galaxy S10+. Zdjęcia nim wykonywane charakteryzowały się dużym efektem beczki, przez co wymagana była korekcja dystorsji, której można było dokonać w galerii. W bezpośrednim następcy wspomnianego modelu, czyli w Galaxy S20+, za poprawę efektu beczki odpowiada oprogramowanie i odpowiednia korekta dokonywana się w trakcie robienia zdjęcia. Podgląd podczas fotografowania pokazuje znaczną “beczkę”, czego już na wynikowym zdjęciu nie uświadczymy. Aparat ultraszerokokątny robi bardzo dobre wrażenie.

Jeśli chodzi o zoom, to tu, cóż, jest zdecydowanie wystarczająco – 10-krotny oferuje naprawdę dobrą jakość, a 30-krotny wygląda znośnie. W Galaxy S20 Ultra mieliśmy nieco przerostu nad treścią – chyba się ze mną zgodzicie, że ten 100-krotny zoom został w nim zastosowany jedynie po to, by przebić Huawei, w którym mamy “tylko” 50-krotny zoom ;)

Aplikacja aparatu Samsunga jest standardowa i oferuje wiele znanych z poprzedników trybów oraz nowość w postaci Jednego ujęcia (szerzej na jego temat pisałam w recenzji Galaxy S20 Ultra). Co jednak najważniejsze, w Galaxy S20+ nie występuje problem z łapaniem ostrości, jak to miało miejsce w S20 Ultra.

Aparat przedni ma 10 Mpix f/2.2 i pozwala wykonać po prostu dobrej jakości zdjęcia. Fajnym bajerem natomiast jest to, że gdy wykryje, że w polu widzenia jest więcej niż jedna osoba, automatycznie przełącza się na szerszy kąt – i faktycznie świetnie to działa w rzeczywistości.

Jeśli chodzi o nagrywanie wideo, mamy do dyspozycji opcję nagrywania w 8K i tu od razu dobra wiadomość – Galaxy S20+ dużo szybciej łapie ostrość niż Galaxy S20 Ultra, w którym było to nad wyraz wolne. Wciąż jednak, niestety, stabilizacja pozostawia wiele do życzenia. Ważne jest też to, że telefon automatycznie dzieli nagrywane wideo po każdych 4 GB (po ok. 7 minutach). Nie ma zatem ograniczenia czasowego, po jakim tracimy możliwość nagrywania w 8K, ale po osiągnięciu materiału zajmującego 4 GB, pokazuje się stosowny komunikat o podzieleniu wideo, ale nagrywanie trwa dalej. Warto pamiętać też, że podczas nagrywania w 8K obudowa bardzo mocno nagrzewa się wokół aparatu.

Wideo nagrane w 4K jest świetnej jakości i co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości – jeśli ktoś szuka smartfona, którym można kręcić dobre jakościowo wideo bez potrzeby korzystania z gimbala, to Galaxy S20+ zdecydowanie jest jednym z nich.

A jeśli ktoś potrzebuje maksymalnie dobrej stabilizacji, może skorzystać z trybu super stabilizacji, który jest jednak dostępny tylko podczas nagrywania w Full HD.

Podsumowanie

Testując Galaxy S20 Plus nie odczułam, by mi czegokolwiek brakowało względem Galaxy S20 Ultra, co już powinno dać Wam sporo do myślenia. W jego recenzji napisałam, że Galaxy S20+ wydaje się dużo bardziej rozsądnym wyborem. I, cóż, po ostatnim miesiącu podtrzymuję to zdanie.

Mniejszy ekran przekłada się na lepszą poręczność telefonu i wyższy komfort korzystania z niego, 30-krotny zoom jest w zupełności wystarczający (zwłaszcza, że jakość tego 100-krotnego pozostawia wiele do życzenia), a mniejsza pojemność baterii wcale nie odbija się na krótszym czasie działania. Brakowało mi jedynie więcej RAM-u, ale nie jakoś przesadnie i nie uważam, by był to argument, by dopłacać 1600 złotych.

Abstrahując już jednak od Galaxy S20 Ultra, którego się tak uczepiłam, Galaxy S20+ jest po prostu świetnym smartfonem. Ma wszystko to, czego oczekuje się od flagowca: elegancki design, odporność potwierdzoną certyfikatem IP68, świetny ekran z odświeżaniem 120 Hz, niezłe głośniki stereo, bardzo dobre aparaty, pełne zaplecze modułów czy wreszcie bezproblemowo działający czytnik linii papilarnych i rozpoznawanie twarzy.

Z minusów muszę zwrócić Waszą uwagę na nagrzewanie się obudowy podczas normalnego użytkowania (nie jakoś strasznie, ale jednak), dostępność 120 Hz tylko w Full HD+ (choć to zrozumiałe, bo przy QHD+ drenaż baterii by był jeszcze bardziej odczuwalny), brak 3.5 mm jacka audio (ale w zestawie są naprawdę niezłe słuchawki AKG na USB typu C) oraz brak diody powiadomień, do którego jednak już powoli powinniśmy zacząć się przyzwyczajać.

Za 4399 zł można kupić między innymi: Samsunga Galaxy S20+, Xiaomi Mi 10 Pro czy też Huawei P40 Pro (bez usług Google). Patrząc przez pryzmat wspomnianej konkurencji, propozycja od Samsunga wydaje się być najciekawsza.

A co Wy sądzicie na temat Samsunga Galaxy S20+?

Spis treści:

1. Design. Wyświetlacz. Działanie, oprogramowanie
2. Audio. Biometryka. Czas pracy. Aparat. Podsumowanie

Samsung Galaxy S20+ to poważny kandydat do miana najlepszego flagowca (recenzja)
Wnioski
Ocena użytkownika1 głos
9.9
Zalety
świetny wyświetlacz z odświeżaniem 120 Hz
głośniki stereo
ultradźwiękowy czytnik linii papilarnych w ekranie
szybkie ładowanie, ładowanie indukcyjne, ładowanie zwrotne
IP68
pełne zaplecze komunikacyjne, w tym WiFi w standardzie ax
świetne działanie
słuchawki AKG w zestawie
Knox
dual SIM (ale hybrydowy)
nagrywanie wideo w 8K (choć póki co to raczej tylko bajer)
Wady
obudowa potrafi się nagrzewać podczas standardowego użytkowania
120 Hz dostępne tylko w Full HD+
brak stabilizacji w 8K
brak 3.5 mm jacka audio
tylko 128 GB pamięci w drogim flagowcu
brak diody powiadomień
9.4
OCENA
Exit mobile version