smartfon LG Wing 5G smartphone

Recenzja LG Wing – odlotowy smartfon?

LG Wing, przez wzgląd na swoją konstrukcję, jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych smartfonów 2020 roku. Pora sprawdzić czy początkowe zaintrygowanie projektem utrzymało się w dłuższej perspektywie czasowej i jak urządzenie to sprawdza się w standardowym użytkowaniu na co dzień. Bo przecież nie jest to taki zwykły smartfon…

Specyfikacja LG Wing:

  • wyświetlacz OLED o przekątnej 6,8” i rozdzielczości 2460 x 1080 pikseli pokryty Gorilla Glass 5 + dodatkowy 3,9-calowy o rozdzielczości 1240 x 1080 pikseli, polimerowy – oba 60 Hz,
  • ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 765G,
  • 8 GB RAM,
  • 128 GB pamięci wewnętrznej,
  • Android 10,
  • aparat 64 Mpix, ultraszerokokątny 13 Mpix, gimbal 12 Mpix,
  • wysuwany aparat przedni 32 Mpix,
  • hybrydowy dual SIM,
  • 5G,
  • NFC,
  • GPS,
  • WiFi,
  • Bluetooth 5.1,
  • USB typu C,
  • slot kart microSD,
  • czytnik linii papilarnych w ekranie,
  • akumulator o pojemności 4000 mAh,
  • wymiary: 169,5 x 74,5 x 10,9 mm,
  • waga: 260 g,
  • MIL-STD 810G i IP54.

Cena LG Wing w momencie publikacji recenzji: 4799 złotych

LG Wing w Media Expert

Moje pierwsze wrażenia z września:

Konstrukcja i mechanizm obracanego ekranu

Ostatnio rozpisałam się na temat masy zastosowań LG Winga, ze szczególnym naciskiem na te moje ulubione. I co prawda był to tekst partnerski, ale – jak to w przypadku tego typu materiałów na Tabletowo – nie miał w sobie krzty ściemy. Wszystko, co napisałam, w dalszym ciągu podtrzymuję. Teraz natomiast rozwinę temat samej konstrukcji, bo ta – choć niewątpliwie funkcjonalna – zasługuje na trochę więcej uwagi.

A zacznę od tego, że LG Wing to smartfon raczej dla osób praworęcznych. Trzymając go w dłoni kciukiem prawej dłoni przesuwamy ekran w lewo (paradoksalnie – zgodnie z ruchem wskazówek zegara) obracając go. Osobom leworęcznym wykonanie tego manewru lewym kciukiem będzie sprawiało sporo trudności – nie twierdzę, że jest to niemożliwe, ale, przynajmniej w moim przypadku, zagrażało telefonowi (po prostu trudno jest go wtedy utrzymać w lewej dłoni).

Z rzeczy oczywistych – skoro mamy dwa ekrany, konstrukcja wręcz musi być gruba i taka też jest w rzeczywistości. Obudowa ma prawie 11 mm grubości i trzeba się do tego po prostu przyzwyczaić – podobnie zresztą do wagi urządzenia, która też nie jest przecież mała – wynosi 260 g. Z tyłu na obudowie umieszczony jest potrójny aparat, który niestety dość mocno wystaje, przez co chcąc skorzystać z telefonu leżącego na płasko, cały się buja.

No dobrze, a jak wygląda odporność mniejszego ekranu, bo pewnie to interesuje Was najbardziej? Podczas testów korzystałam z telefonu głównie w domu czy też w samochodzie / sklepie / biurze. Nie było raczej żadnych ekstremalnych warunków, w których konstrukcja ta mogłaby się wykazać – specjalnie też nie chciałam takowych stwarzać, bo i nie do tego przeznaczone są testowe egzemplarze smartfona.

Muszę jednak przyznać, że po tym (ponad) miesiącu u mnie, ekran LG Wing wygląda idealnie – nie złapał żadnej, nawet pomniejszej ryski. Co ciekawe, lekkie przetarcia widoczne są w dolnej części lewej krawędzi plastiku znajdującego się wokół ekranu (wystającego nieco ponad niego), co oznacza, że świetnie sprawdza się w swojej roli, chroniąc wyświetlacz.

LG Wing
w pierwszej chwili trudno dostrzec to zarysowanie

Pod względem nietypowej konstrukcji mam właściwie jeszcze jedną uwagę – główny ekran w pozycji “po obrocie” stwarza wrażenie delikatnego (zdecydowanie warto na niego wtedy uważać, bo aż korci, żeby spróbować go oderwać od reszty konstrukcji ;)). Dodatkowo mechanizm obracania ekranu jest na tyle lekki, że często zdarzało mi się obracać go już podczas samego wyjmowania telefonu z kieszeni. Inna rzecz – w pozycji obróconego ekranu korzystanie z przycisków regulacji głośności jest praktycznie niemożliwe – na upartego się da, ale z ergonomią nie ma to za wiele wspólnego.

Jeśli chodzi o ogólną ocenę konstrukcji, jest dobrze, ale z jednym wyjątkiem. Tym, co zwróciło moją uwagę, jest dość spora szczelina w obudowie telefonu, na krawędziach bocznych – w miejscu, w którym obudowa zachodzi na krawędź i łączy się z jej aluminiowymi elementami. Jest ona na tyle duża, że w bardzo łatwy sposób dostają się do niej drobinki kurzu i można też bez problemu włożyć kartkę papieru. Mały detal, a jednak dostrzegalny.

Wyświetlacz

Wiecie już doskonale, że LG Wing został wyposażony w dwa wyświetlacze. Główny jest zakrzywiony, ma przekątną 6,8” i rozdzielczość 2460 x 1080 pikseli, z kolei drugi jest płaski i sporo mniejszy – przekątna to 3,9”, a rozdzielczość – 1240 x 1080 pikseli. W obu przypadkach mamy do czynienia ze standardową wartością odświeżania, tj. 60 Hz.

Oba ekrany są w pełni funkcjonalne, dzięki czemu można wykorzystać ich potencjał w konstrukcji, która w takim projekcie pojawiła się na rynku po raz pierwszy. Co ciekawe, jasność obu możemy zmieniać niezależnie lub ustawić, by była w obu przypadkach taka sama. Jeśli z kolei chcemy korzystać wyłącznie z głównego ekranu w trybie rozłożonym, gdzie dolny ekran de facto pełni rolę rączki do wygodniejszego trzymania telefonu, możemy wyłączyć reakcję na dotyk (zezwala na to “tryb uchwytu”).

Widać, że ktoś to solidnie przemyślał – zwłaszcza patrząc na implementację gestów, umożliwiających nawigowanie po głównym ekranie bez potrzeby sięgania do niego. I tak, np. możemy przewijać treści jak na touchpadzie (pewnie stąd też wzięła się nazwa opcji – panel dotykowy).

LG Wing

A, no i ważna rzecz – z racji tego, że zastosowano tutaj wysuwany aparat przedni, LG uniknęło konieczności stosowania notcha, co z kolei przekłada się na pełny ekran do dyspozycji użytkownika – jest świetnie!

Samej jakości wyświetlaczy LG Wing nie mogę nic zarzucić. Jasność obu stoi na bardzo dobrym poziomie, odwzorowanie czerni jest rewelacyjne (w końcu to OLED), kąty widzenia świetnie. Oba ekrany bezproblemowo reagują na ślizg palca, właściwie trudno im cokolwiek zarzucić. 

Z rzeczy typowo użytkowych muszę zauważyć, że oba wyświetlacze wprost uwielbiają zbierać odciski palców – ale nie aż w takim stopniu, jak obudowa telefonu, którą, uwierzcie mi, strasznie trudno jest doczyścić (czego niestety dowód macie na zdjęciach w niniejszej recenzji). 

LG Wing

Gdy telefon nie jest używany, oczywiście możemy korzystać z Always on Display. Od razu rozwieję ewentualne wątpliwości – AoD wyświetla się jedynie na głównym ekranie, na mniejszym nie (bo i po co?).

W ustawieniach ekranu znajdziemy opcję pozwalającą na tworzenie grup aplikacji, które otwierają się na obu wyświetlaczach po jednym tapnięciu (fajna sprawa!), tryb nocny (filtr światła niebieskiego), kolor ekranu (tryb naturalny, jaskrawy, kino lub niestandardowy, w którym możemy zmienić temperaturę barwową). Jest też tryb obsługi jedną ręką.

Działanie, oprogramowanie

Wbrew pozorom (zwłaszcza patrząc przez pryzmat ceny), LG Wing nie jest flagowcem. Może zatem niektórych dziwić fakt, że na jego pokładzie nie znalazł się najważniejszy procesor ze stajni Qualcomma. Zamiast niego mamy Snapdragona 765G, który współpracuje z 8 GB RAM i systemem Android 10.

Całość działa, powiedziałabym, po prostu sympatycznie. Najwyższa półka pod względem szybkości działania i wydajności faktycznie to nie jest, ale LG Wing zdecydowanie nie zawodzi podczas użytkowania – aplikacje otwierają się dość szybko, całkiem długo utrzymywane są w pamięci podręcznej. 

W testach syntetycznych LG Wing spisuje się następująco:

  • Geekbench:
    • single core: 608
    • multi core: 1865
  • AnTuTu: 320117
  • 3DMark:
    • Wild Life: 1656
    • Sling Shot: 4552
    • Sling Shot Extreme: 3265
    • API Overhead – Vulkan: 535369
    • API Overhead – 447378

W gry oczywiście pograć też się da. Zwłaszcza w takiego Asphalta 9: Legend, gdzie na mniejszym ekranie możemy wyświetlać sobie mapkę trasy, a na większym przeprowadzać wyścig. Fajne jest to, że nie trzeba nic przestawiać w ustawieniach – wystarczy włączyć grę, by ta automatycznie wyświetliła się w takim widoku.

LG Wing

Nakładka systemowa LG jest dość lekka i wyzbyta z większości zbędnych, dodatkowych funkcji. Wśród ciekawszych rzeczy warto wymienić alert flesza podczas informowania o połączeniu przychodzącym (fajny zamiennik diody LED), context awareness (reguły związane przede wszystkim z miejscem przebywania), tryb gier, możliwość korzystania z podwójnych aplikacji oraz skrótów (dwukrotne wciśnięcie przycisku power uruchamia aparat). Knock on też jest na pokładzie – wystarczy dwukrotnie tapnąć w ekran, by go wybudzić.

Pod względem modułów łączności LG Wing nie zawodzi. Na jego pokładzie znajdziemy 5G, NFC, GPS, Bluetooth oraz oczywiście dwuzakresowe WiFi. Do działania żadnego z nich nie mam najmniejszych zarzutów – wszystko było w porządku. Jakość rozmów zresztą też stała na bardzo dobrym poziomie – bez odstęp od normy w żadną ze stron.

Pamięci wewnętrznej jest tu 128 GB, z czego do wykorzystania przez użytkownika zostaje 95 GB. Pamięć można rozszerzyć, korzystając ze slotu kart microSD, ale tylko wtedy, gdy nie jest użytkowany drugi slot kart nanoSIM (bo są dwa – mamy tu do czynienia z hybrydowym dual SIM).

Szybkość pamięci przedstawia się następująco (Androbench):

  • szybkość ciągłego odczytu danych: 957,29 MB/s,
  • szybkość ciągłego zapisu danych: 473,83 MB/s,
  • szybkość losowego odczytu danych: 143,34 MB/s,
  • szybkość losowego zapisu danych: 135,28 MB/s.

Audio

Głośnik w LG Wing jest rozczarowujący. Gra na poziomie telefonu za ok. tysiąc złotych. Dostaliśmy do naszej dyspozycji tylko jeden głośnik, mono, niezbyt głośny, niezbyt wyraźny, ogólnie raczej… meh. Jeśli oczekujecie, że bardziej rozwinę tę myśl, to basu brak, średnie tony jeszcze jako-tako, a góra charczy. No szkoda, bo – przynajmniej patrząc na cenę urządzenia – oczekiwania mogą być wyższe.

Do zestawu sprzedażowego z telefonem dołączana jest przejściówka z USB typu C na 3.5 mm jacka audio i tu, przyznaję, jakość odtwarzanego dźwięku jest dużo bardziej satysfakcjonująca – jest o ligę wyżej.

LG Wing

Biometryka

LG Wing jest jednym z niewielu dostępnych na rynku smartfonów z wysuwanymi aparatami przednimi. Jednocześnie jest też jednym z nielicznych, które przez to nie oferują rozpoznawania twarzy – tak, musicie być świadomi tego, że tego dodatku tutaj zabrakło. Na pocieszenie mamy natomiast czytnik linii papilarnych w ekranie.

Skaner umieszczony w LG Wing jest stale aktywny, co oznacza, że aby skorzystać z jego dobrodziejstwa, nie trzeba wpierw podświetlać ekranu – wystarczy przyłożyć do niego palec i po sprawie. W większości przypadków spisuje się wręcz wzorowo, ale zdarzają się momenty, w których nie chce współpracować – zwłaszcza, gdy palec zajmuje zbyt małą powierzchnię skanera.

Czas pracy

Ogniwo o pojemności 4000 mAh, jakie znajdziemy pod obudową LG Wing, pokazało się z dobrej strony. Przyznaję jednakowoż, że rozpoczynając testy tego urządzenia byłam przekonana, że czasu pracy raczej nie będzie można zapisać po stronie jego zalet. Spójrzmy, co przyniosła rzeczywistość.

Od 5 do 6,5 godziny na włączonym ekranie (SoT; screen on time) to czasy, jakie powtarzalnie udawało mi się uzyskiwać, testując LG Wing. Przy bardziej intensywnym użytkowaniu urządzenie rozładowywało się w jeden dzień, korzystając z niego mniej (np. podczas weekendu) – bateria wystarczała nawet i na dwa dni.

W zestawie z telefonem otrzymujemy 25-Watową ładowarkę, za pomocą której proces ładowania LG Wing trwa ok. godzinę i 45 minut. Telefon wspiera także ładowanie indukcyjne.

LG Wing

Aparat

Wystarczy szybki rzut oka na LG Wing, by zauważyć dość mocno wystającą ponad obudowę smartfona wyspę z aparatami. Obiektywy są trzy, ale – jak się zaraz przekonacie – tylko dwa z nich wykorzystamy do robienia zdjęć. Pierwszy od góry to gimbal, którego możemy używać jedynie do nagrywania wideo, gdy telefon jest rozłożony (o tym w dalszej części). Poniżej mamy aparat główny 64 Mpix f/1.8 i ultraszerokokątny 13 Mpix f/1.9.

W telegraficznym skrócie: na zdjęcia zrobione w ładne, słoneczne dni, aż miło popatrzeć. Wrogiem Winga jest z kolei brak światła lub ostre, sztuczne światło. 

Rozmycie za obiektami fotografowanymi na pierwszym planie jest przyjemne dla oka i nie wygląda sztucznie. Zdjęcia małych elementów z kolei robione z bliskiej odległości (pokuszę się o stwierdzenie: macro) często niestety nie wychodzą ostre.

Domyślnie włączony HDR bywa dość agresywny, z kolei optymalizator scenerii momentami potrafi zaszaleć – maksymalnie podbija nasycenie kolorów, przez co czasem można otrzymać takie potworki, jak widoczne na zdjęciach pizzy. 

Maksymalny zoom cyfrowy jest 10-krotny. Jego jakość nie pozostawia złudzeń – mogło być zdecydowanie lepiej. Ultraszeroki kąt z kolei sprawia dobre wrażenie, choć widoczne jest, że – zwłaszcza przy krawędziach kadrów – szczegółowość jest dużo niższa niż zdjęć z głównego obiektywu. No i po zmroku… tu nie ma co zbierać.

LG Wing po zmroku radzi sobie dość przeciętnie. W trybie automatycznym widać brak detali i momentami ostrości, z kolei tryb nocny delikatnie rozjaśnia kadr, ale za to wprowadza większe zaszumienie. W ultraszerokim kącie z kolei tryb nocny nie zawsze jest w stanie cokolwiek pomóc. Dodam jeszcze, że tryb nocny sam decyduje jak długo ma naświetlać zdjęcie – niestety, najczęściej jest to sekunda, przez co zdjęcia z trybu nocnego względem automatycznego jakoś znacznie się od siebie nie różnią. Jeśli spodziewaliście się bardziej spektakularnych efektów, cóż, niestety.

Osobom lubiącym robić selfiaki z całą pewnością spodoba się sporo dostępnych trybów portretu – komiksowy (komiks pierwszoplanowy lub tło komiksu), szkic (tło lub pierwszy plan), ostrość koloru, przesuwanie i kilka innych. Zwłaszcza dwa pierwsze pozwalają uzyskać fajne efekty – polecam się “pobawić”. Oczywiście standardowe zdjęcia, bez żadnych filtrów, także możemy robić – zarówno z bokeh, jak i bez. I to w dodatku niezłej jakości.

Nagrywanie wideo zasługuje na osobny akapit. I tu muszę od razu zaznaczyć, że bardzo, ale to bardzo żałuję, że podczas testów LG Wing nie udało mi się nigdzie wyjechać, żeby nagrać jakieś ciekawe wideo, bo ten telefon to prawdziwe narzędzie w rękach amatorów vlogowania i nie tylko. 

W smartfonie tym zastosowano osobną soczewkę gimbal 12 Mpix, z której korzystanie jest możliwe jedynie po obróceniu ekranu. Aparat ten charakteryzuje się wręcz genialną (!) stabilizacją obrazu, bardzo dobrą jakością i szczegółowością. Nagrywa główną kamerą maksymalnie w 4K 60 fps, a przednią w 4K 30 fps. Żeby tego było mało, dostępny jest tryb nagrywania z bokeh, jak również, co może jeszcze ciekawsze, wideo poklatkowego z opcją zmiany na bieżąco, w trybie rzeczywistym, liczby klatek. 

Nie zabrakło też ręcznego trybu wideo, w którym można zmienić m.in. balans bieli, wartość ekspozycji czy ISO. A dla mnie fajną opcją jest też możliwość nagrywania obrazu z obu kamer jednocześnie i zapisu tych wideo albo osobno, albo od razu z głównego aparatu z małym oknem z widokiem z przedniego – fajna sprawa.

LG Wing

Podsumowanie

Patrząc na cenę LG Wing mogłoby się wydawać, że jest to flagowiec. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom – wysoka cena podyktowana jest zastosowaniem dwóch wyświetlaczy i nietypową konstrukcją (oraz 5G), a nie podzespołami – te, nie ma co czarować rzeczywistości, pochodzą ze średniej półki. Ale może to i lepiej, bo – gdyby LG wrzuciło tu najbardziej wydajną jednostkę Qualcomma, dało wyższą rozdzielczość ekranu i wyższą częstotliwość odświeżania czy lepszy aparat, mielibyśmy sprzęt o kilka tysięcy droższy. Wypuszczenie średniaka w celu wybadania gruntu (odbioru rynku) wydaje się być dobrym pomysłem.

A jaki LG Wing jest na co dzień? Zaskakująco przyjemny. Myślałam, że początkowy entuzjazm związany z możliwością obracania głównego ekranu szybko mi minie, tymczasem okazało się, że korzystałam z tego nadzwyczaj często. Oczywiście okupione jest to zarówno sporą grubością, jak i dużą wagą urządzenia (coś za coś), co niestety w dłuższej perspektywie czasowej zaczyna uprzykrzać życie.

Cieszy fakt, że LG – wydając na rynek tak nietypowy smartfon – pomyślało o oprogramowaniu, które by go wspierało. W przeciwnym razie mielibyśmy jedynie dwa wyświetlacze, których potencjał by był mocno ograniczony – a tak, opcja otwierania dwóch aplikacji jednym tapnięciem na skrót, korzystanie z gestów na dolnym ekranie czy wreszcie fenomenalny gimbal dostępny wyłącznie w trybie rozłożonym… To wszystko jest naprawdę bardzo przydatne.

Oczywiście LG Wing nie jest smartfonem dla każdego – to sprzęt bardzo nietypowy dla osób mających konkretne oczekiwania względem swojego urządzenia. Dla osób często robiących dwie rzeczy jednocześnie, z czego jedna aż prosiłaby się o większy ekran – ciekawa opcja. Bo LG Wing to takie sprytne rozwinięcie software’owego dzielenia ekranu na pół. Z tym, że tu, zamiast połówki przestrzeni roboczej, dostajemy dodatkowo drugą.

LG Wing nie jest bezpośrednim rywalem ani Samsunga Galaxy Z Fold 2, ani Samsunga Galaxy Z Flip / Motoroli Razr, ani też Huawei Mate XS. To zupełnie inny projekt. Czy lepszy? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam, uwzględniając sposób wykorzystania smartfona.

_
Jeśli LG Wing zrobił na Was wrażenie, mam dobrą wiadomość – kupując go w Media Expert możecie gratis otrzymać słuchawki LG Tone Free FN6 (które same kosztują 699 złotych!), głośnik LG Xboom Go PL2 oraz voucher na naprawdę dwóch wyświetlaczy. Promocja trwa do 15 stycznia, więc nie musicie się spieszyć z podjęciem decyzji.

smartfon LG Wing 5G smartphone
Recenzja LG Wing – odlotowy smartfon?
Zalety
nietypowa konstrukcja z masą zastosowań
gimbal! i jakość nagrań wideo
czas pracy
ekran bez żadnego wcięcia, notcha, etc.
sprawny czytnik linii papilarnych
eksperymentowanie z formą - LG, brawo za odwagę :)
Wady
główny ekran 60 Hz (drugi też, ale trudno go o to winić)
waga
grubość
głośnik mono marnej jakości
aparat po zmroku radzi sobie kiepsko
przyciski głośności są nieużywalne, gdy ekran jest w pozycji obróconej
8.5
Ocena
Gdzie kupić?