składany smartfon Samsung Galaxy Z Fold 2 foldable smartphone
Samsung Galaxy Z Fold 2

Samsung Galaxy Z Fold 2 – smartfon marzeń miłośników technologii (recenzja)

Pierwszy Galaxy Fold w moich oczach był głównie pokazem możliwości producenta i wyjściem przed szereg. W przypadku drugiej generacji tego modelu, Galaxy Z Fold 2, odnoszę wrażenie, że Samsung wziął sobie do serca masę uwag klientów, dzięki czemu stworzył urządzenie, które spokojnie mogłoby mi towarzyszyć jako tak zwany daily. Czas na recenzję Samsunga Galaxy Z Fold 2 – smartfona marzeń wielu miłośników technologii.

Po okresie stagnacji, na rynku smartfonów powoli wreszcie zaczyna się dziać coś ciekawego. Motorola pokusiła się o sporo pozytywnych zmian w modelu Razr, LG pokazało innowacyjny i odważny projekt Wing, z kolei Samsung bardzo udanie odświeżył swojego Galaxy Folda. Jak bardzo udanie? O tym przeczytacie poniżej.

W dodatku poznacie nie tylko moją opinię na tego urządzenia, ale również dwóch innych osób – Kuby, który miał okazję z niego trochę korzystać i drugiego Kuby (co za zbieg okoliczności!), który kupił Galaxy Z Folda 2 na własność – te świetne dodatki znajdziecie na końcu niniejszego materiału.

Specyfikacja techniczna Samsunga Galaxy Z Fold 2:

  • ekran wewnętrzny Dynamic AMOLED 2X Infinity Flex Display 7,6” QXGA+ 2208×1768 pikseli, zewnętrzny Super AMOLED 6,2” 2260×816 pikseli,
  • aparat: 12 Mpix f/1.8 OIS + ultraszeroki 12 Mpix f/2.2 123˚ + tele 12 Mpix f/2.4 OIS,
  • przedni aparat: 10 Mpix f/2.2, 
  • ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 865+,
  • 256 GB pamięci wewnętrznej UFS 3.1,
  • 12 GB RAM,
  • Android 10,
  • 5G,
  • Bluetooth 5.0,
  • WiFi 802.11 a/b/g/n/ac/ax,
  • skaner linii papilarnych na prawej krawędzi,
  • akumulator o pojemności 4500 mAh,
  • wymiary: rozłożony: 159,2×128,2×6,9-6 mm, złożony: 159,2x68x16,8-13,8 mm,
  • waga: 282 g.

Cena Samsunga Z Fold 2 w momencie publikacji recenzji: 8799 złotych

Samsung Galaxy Z Fold 2 w Media Expert

Wzornictwo, jakość wykonania

Samsung Galaxy Z Fold 2 dostępny jest w dwóch wersjach, które różnią się od siebie nie tylko kolorem, ale też wykończeniem. Czarna wersja kolorystyczna jest błyszcząca, z kolei miedziana, którą przyszło mi testować, matowa – nie ukrywam, ten matowy, szklany tył, dużo bardziej przypadł mi do gustu niż błyszczące szkło. Zwłaszcza, że połączony jest z błyszczącym grzbietem, co wygląda naprawdę świetnie.

Podczas premiery Samsung zapowiadał, że będzie można wybierać jeden z pięciu grzbietów smartfonów, niestety, w Polsce jesteśmy zdani na domyślne, a zatem w czarnym modelu jest czarny, a w miedzianym – miedziany. Szkoda, że nie mamy wyboru, ale z drugiej strony – chyba lepiej być wśród pierwszych krajów, do których trafił Galaxy Z Fold 2 niż świrować z kolorami. 

Jeśli chodzi o konstrukcję smartfona, została ona udoskonalona względem poprzednika. Prześwit pomiędzy złożonymi ekranami jest mniejszy niż wcześniej, ale w dalszym ciągu spory – przez wzgląd na duży, ale przy tym solidny zawias, nie ma póki co możliwości, by obie części smartfona składały się na płasko.

Warto też od razu zaznaczyć, że zawias został udoskonalony, podobnie jak same szczotki, które są wewnątrz niego. Te odpowiadają za to, by żadne drobinki kurzu czy piasku nie dostawały się do wnętrza zawiasu.

Sam zawias działa nieco bardziej topornie niż w poprzedniej wersji smartfona, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Odnoszę wrażenie, że Galaxy Z Folda 2 rozkłada się nieco trudniej, ale za to czuć, że jest bardziej solidny i stawia większy opór w chwili, gdy komuś przyszłoby do głowy wyginać go na zewnątrz zamiast do środka. Za to spory plus.

Oczywiście samo rozkładanie i składanie smartfona jest strasznie uzależniające, zwłaszcza w pierwszych chwilach po wyjęciu urządzenia z pudełka. Później człowiek się już przyzwyczaja i zaczyna traktować to jako coś normalnego, aczkolwiek muszę stwierdzić, że w tym ruchu jest coś niezwykle satysfakcjonującego.

Tym, co rzuca się w oczy od razu po spojrzeniu na tył Galaxy Z Fold 2, jest mocno wystający ponad obudowę moduł z aparatami – dokładnie tak samo, jak ma to miejsce w Galaxy Note 20 Ultra

Samsung Galaxy Z Fold 2 jest bardzo ciężki, ale w obliczu tego, że mamy tu do czynienia jakby z tabletem składanym w pół, chyba trzeba mu to wybaczyć. Należy mieć jednak na uwadze to, że przeprowadzanie dłuższych rozmów telefonicznych trzymając telefon przy uchu jest dość męczące, bo telefon aż ciąży w ręce, podobnie zresztą trudno jest trzymać go przez dłuższy czas w dłoni podczas oglądania multimediów – stąd też pewnie projektanci wpadli na pomysł trybu Flex, o którym więcej słów w dalszej części tekstu.

Podsumowując wzornictwo i jakość wykonania muszę powiedzieć, że tu wszystko gra i właściwie nie ma się do czego przyczepić. Czuć, że mamy do czynienia ze smartfonem flagowym, który aż cieszy oko – zwłaszcza, że na zewnątrz już nie ma tak małego ekranu z wielkimi czarnymi ramkami wokół niego. Ufff!

Wyświetlacz… a właściwie dwa

W Galaxy Foldzie pierwszej generacji bardzo, ale to bardzo narzekałam na zewnętrzny wyświetlacz, którego przekątna wynosiła zaledwie 4,6”. W Galaxy Z Fold 2 mamy do czynienia z ekranem Super AMOLED o przekątnej 6,2” i rozdzielczości 2260×816 pikseli, dzięki czemu korzystanie z niego stało się dużo przyjemniejsze. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że nawet całkiem komfortowe, pomimo dość nietypowych proporcji – zewnętrzny ekran wygląda trochę jak pilot do telewizora – jest tak wąski.

W poprzedniku narzekałam też na wielkiego notcha na głównym ekranie, podczas gdy teraz nie mam już na co – zamiast notcha jest zaledwie niewielkie wcięcie w postaci otworu na przednią kamerką. Wewnętrzny ekran to Dynamic AMOLED 2X Infinity Flex o przekątnej 7,6” i rozdzielczości 2208×1768 pikseli, co oznacza, że też urósł w stosunku do poprzedniej generacji, ale tylko o 0,3”.

Zgięcie na głównym wyświetlaczu jest delikatnie wyczuwalne pod palcem i widoczne dla oka, choć… szybko można się do niego przyzwyczaić – na tyle, że przestaje być dostrzegalne (serio). Pod palcem czuć też dość nietypową fakturę, do której po prostu trzeba się przyzwyczaić.

Parametry obu ekranów są świetne – jak to zawsze w Samsungach. Ich jasność stoi na wysokim poziomie i naprawdę trudno jest się do czegokolwiek przyczepić. Wewnętrzny ekran nie przypomina w dotyku szkła i to może być początkowo dziwne uczucie. Nie mogę natomiast narzekać na ślizg palca po nim – podobnie jak po zewnętrznym wyświetlaczu.

W Galaxy Z Fold 2 Samsung zastosował częstotliwość odświeżania do 120 Hz, czyli odświeżanie adaptacyjne, dopasowujące się do tego, co aktualnie robimy na smartfonie. 

W ustawieniach wyświetlaczy znajdziemy filtr światła niebieskiego, tryb wyświetlanych kolorów (żywy lub naturalny), opcję zmiany balansu bieli wraz z ustawieniem palety RGB według własnych preferencji, tryb ułatwienia (inaczej: tryb prosty) czy też ekran krawędziowy. Do naszej dyspozycji jest też Always on Display.

Działanie

Samsung Galaxy Z Fold 2 działa dzięki ośmiordzeniowemu procesorowi Qualcomm Snapdragon 865+ (tak, tak, nie uświadczymy tu Exynosa – na całym świecie jest dostępna ta sama wersja) z 12 GB RAM i Androidem 10 z nakładką OneUI 2.1.

Całość działa świetnie i bardzo wydajnie – korzystając z tego urządzenia czuć, że mamy do czynienia z flagowcem. Aplikacje ładują się bardzo szybko, przełączanie się pomiędzy nimi jest błyskawiczne, płynności nie można nic zarzucić.

Zresztą, wysoką wydajność potwierdzają też wyniki uzyskiwane w testach syntetycznych.

Oto benchmarki:

  • AndroBench 5:
    • single core: 961
    • multi core: 3054
  • 3DMark:
    • Sling Shot: 
    • Sling Shot Extreme – OpenGL ES 3.1: 7256
    • Sling Shot Extreme – Vulkan: 5886

Oczywiście na Samsungu Galaxy Z Fold 2 można też pograć – w dodatku zarówno na małym ekranie, jak i na dużym. Nie będziecie mieć problemów z odpaleniem mniej i bardziej wymagających graficznie tytułów – to nie ma prawa nie działać. Kuba przetestował Galaxy Z Fold 2 pod kątem gamingu wzdłuż i wszerz i tylko widziałam ciągle banana na jego twarzy – zwłaszcza podczas grania w EVE Echoes czy Asphalta 9. A to, wierzcie mi, doskonale świadczy o testowanym smartfonie.

Czy Galaxy Z Fold 2 się nagrzewa? Tu się pewnie zdziwicie, ale pomimo zastosowania procesora Qualcomma, a nie Exynosa, na którego zwalana jest wina za całe zło świata ;), nagrzewanie się obudowy jest obecne. Aczkolwiek muszę zaznaczyć, że w większości przypadków ma to miejsce albo podczas długiej sesji gry, albo korzystania z danych mobilnych na maksymalnej jasności ekranu (i też nie zawsze) i nie jest jakoś strasznie odczuwalne.

Na Galaxy Z Fold 2 jednocześnie możemy otworzyć trzy aplikacje w trzech oknach obok siebie, a do tego też odpalić wideo w pływającym oknie. Bardzo podnosi to produktywność, zwłaszcza osobom potrzebującym korzystać jednocześnie z Excela, PowerPointa i Worda. Co ważne też, pomiędzy aplikacjami można kopiować treści, przesuwając je z jednego okna do drugiego.

Fajną nowością w Galaxy Z Fold 2 względem poprzednika jest tryb Flex, który pozwala korzystać ze smartfona w dowolnej pozycji – nie tylko rozłożonej lub złożonej. Co więcej, w trybie tym wybrane aplikacje wyświetlają się dużo wygodniejszy sposób. I tak, na przykład Google Duo, YouTube czy aplikacja aparatu dzieli ekran na pół tak, by na górze wyświetlać, odpowiednio, okienko wideorozmowy, film kadr, a na dole przyciski funkcyjne. Dzięki temu w wielu przypadkach nie musimy nawet trzymać smartfona w dłoniach, by móc korzystać z jego możliwości. Co ważne, całość jest tak skonstruowana, że żadna z połówek smartfona nie przeciąża go, gdy stoi na płaskiej powierzchni.

Jeśli chodzi o oprogramowanie, tutaj najważniejszą kwestią jest przełączanie się pomiędzy ekranami (zewnętrznym i wewnętrznym oraz odwrotnie), czyli App Continuity, jak również skalowanie aplikacji do obu, i to właśnie teraz zatrzymamy się przy tym nieco dłużej.

Domyślnie ustawione jest, by zamknięcie smartfona blokowało go, a – jeśli korzystamy z zewnętrznego ekranu – po otwarciu przełączyło treść na duży. Można to jednak zmienić w ustawieniach i tak też szybko uczyniłam, by po zamknięciu smartfona aplikacje uruchamiały się na małym, zamiast blokować smartfon (można to zdefiniować dla każdego programu z osobna w zakładce “Kontynuowanie używania aplikacji na ekranie okładki”).

Co do skalowania aplikacji do małego i dużego ekranu to właściwie nie mam uwag. Serio – wszystko tu działa bardzo dobrze. Skalowanie do zewnętrznego wyświetlacza można włączyć dla każdej aplikacji z osobna, natomiast skalowanie aplikacji na wewnętrznym ekranie jest domyślne – każda je wymusza. W przypadku filmów na YouTube treści wyświetlają się na całym ekranie, natomiast na Netfliksie – pod i nad filmami mamy czarne pasy.

W tej kwestii podczas testów miałam tylko jedno zażalenie. W dodatku dość prozaiczne, ale wiem, że dla wielu osób miało dużo większe znaczenie niż dla mnie – Instagram na głównym ekranie nie dopasowywał się do pełnego ekranu. Po jego lewej i prawej stronie były wielkie czarne pasy, przez co komfort korzystania z tego programu malał do minimum. Co ważne jednak, aktualizacja naprawiła problem i aplikacja wyświetla się już tak, jak trzeba!

Zaplecze komunikacyjne obejmuje to, co najważniejsze: przyszłościowe 5G, GPS (złożony smartfon możemy oczywiście włożyć do uchwytu samochodowego i korzystać z niego jako nawigacji na zewnętrznym ekranie), Bluetooth, dwuzakresowe WiFi oraz dual SIM w postaci fizycznego slotu kart nanoSIM i eSIM.

I tu jest ciekawa historia, bo nigdzie w ustawieniach nie mogłam znaleźć opcji skonfigurowania wirtualnej karty i, patrząc po wynikach wyszukiwania, jest to powszechny problem. Podobno rozwiązuje go aktualizacja oprogramowania, która jednak jeszcze nie dotarła do Polski.

Wszystkie pozostałe moduły łączności działają bez zarzutu, a sama jakość rozmów jest bardzo dobra, choć tu, jak wspomniałam, raczej ograniczać się do krótszych połączeń przez wzgląd na dużą wagę urządzenia.

Smartfon został wyposażony w 256 GB pamięci wewnętrznej (225 GB do wykorzystania) bez opcji rozbudowy za pomocą slotu kart microSD. Pamięć jest szybka, jest to UFS 3.1, a rzeczywiste wyniki mogą imponować – prędkości zmierzone przez Androbench:

  • szybkość ciągłego odczytu danych: 1527,23 MB/s,
  • szybkość ciągłego zapisu danych: 705,36 MB/s,
  • szybkość losowego odczytu danych: 217,41 MB/s,
  • szybkość losowego zapisu danych: 199,94 MB/s.

Zabezpieczenia biometryczne

Samsung Galaxy Z Fold 2 oferuje zarówno czytnik linii papilarnych (w postaci fizycznego przycisku na prawej krawędzi) oraz rozpoznawanie twarzy. Skaner linii papilarnych może działać dwojako – domyślnie trzeba go wcisnąć, by rozpoznał odcisk, ale w ustawieniach można zmienić, by był zawsze aktywny, dzięki czemu wystarczy go jedynie dotknąć, by telefon został odblokowany. Działa to naprawdę w mgnieniu oka – nie mam się tu do czego przyczepić.

Jeśli chodzi o rozpoznawanie twarzy, to szczerze muszę przyznać, że skorzystałam z niego dosłownie kilka razy na potrzeby niniejszej recenzji – wolałam używać czytnika linii papilarnych. Działa w porządku, ale to właśnie skaner w mojej opinii jest mniej niezawodny.

Bateria

I tu spore zaskoczenie. Mimo, że akumulator Galaxy Z Fold 2 nie jest wcale jakoś strasznie wielki, jak na taką konstrukcję, bo ma pojemność 4500 mAh, bez problemu dotrzymuje kroku przez cały dzień.

Niezależnie od tego, czy częściej korzystamy z telefonu w trybie tabletu czy smartfona, z LTE czy z WiFi, Samsung Galaxy Z Fold 2 wytrzymuje dzień działania z dala od ładowarki, osiągając SoT na poziomie ok. 6 godzin.

W zestawie ze smartfonem dostajemy ładowarkę 25 W. Urządzenie wspiera oczywiście również ładowanie indukcyjne, ale także oferuje bezprzewodowe ładowanie zwrotne.

Aparat

Samsung Galaxy Z Fold 2 został wyposażony w potrójny zestaw aparatów – każdy z nich ma rozdzielczość 12 Mpix, ale o innej jasności. Do naszej dyspozycji jest aparat główny 12 Mpix f/1.8 OIS, ultraszerokokątny 12 Mpix f/2.2 o kącie 123˚ oraz teleobiektyw 12 Mpix f/2.4 OIS. A jak sprawdza się na co dzień?

Cóż, muszę przyznać, że czuję spory niedosyt. O ile zdjęcia z głównego obiektywu mogą się podobać i są zdecydowanie miłe dla oka zarówno pod względem szczegółowości, jak i odwzorowania kolorów (choć już niekoniecznie rozpiętości tonalnej), tak z każdego pozostałego obiektywu już niekoniecznie.

Ultraszeroki kąt dość znacznie rozmazuje krawędzie kadrów, co widać zwłaszcza, gdy w tle mamy liściaste drzewa czy cokolwiek wymagającego wyciągnięcia większej ilości szczegółów. W nocy pojawia się szum, poziom detali spada, ale trzeba przyznać, że tryb nocny nieco ratuje sytuację. 

Teleobiektyw pokazuje się z dobrej stronie przy 2-krotnym zoomie optycznym – im dalej, tym gorzej. Maksymalnie do dyspozycji jest 10-krotny zoom cyfrowy i, cóż, trudno uzyskiwane przez niego rezultaty nazwać jakkolwiek zadowalającymi.

Przedni aparat, a właściwie dwa przednie aparaty (jeden jest nad zewnętrznym ekranem, drugi nad wewnętrznym – aczkolwiek nie sądzę, byście go używali do robienia selfie – próbowałam, to strasznie niewygodne), ma rozdzielczość 10 Mpix i jasność f/2.2. Jakość zdjęć z obu obiektywów jest dokładnie taka sama. W obu mamy dostępną opcję Live Focus, czyli tryb portretowy, z którego zdjęcia wynikowe są całkiem niezłe, co zresztą możecie zobaczyć poniżej.

Jeśli chodzi o nagrywanie wideo, dwie opcje są bardzo przydatne. Pierwsza to dostępność trybu profesjonalnego podczas nagrywania wideo, wraz z opcją wybierania źródła mikrofonu (mogą nim być np. podłączone przez Bluetooth słuchawki), druga natomiast – funkcja umożliwiająca nagrywanie w trybie Flex z inteligentnym wykrywaniem osób w kadrze. Działa to naprawdę nad wyraz zadowalająco – możecie to zobaczyć na poniższym wideo z pierwszymi wrażeniami (od 3:38).

Podsumowanie

W momencie premiery Galaxy Z Fold 2 pisałam, że jest dokładnie tym, czego od niego oczekiwałam. I, cóż, po dwóch tygodniach z nim spędzonych podtrzymuję to zdanie. A nawet idę o krok dalej – jest na tyle udoskonalony względem poprzednika, że – gdybym nie patrzyła rozsądnie na swoje finanse – i potrzebowała własnego smartfona (a takowego nie mam, bo ciągle coś testuję) – prawdopodobnie już biegłabym do sklepu, by go kupić.

Znaczne zwiększenie zewnętrznego ekranu i pozbycie się notcha z wewnętrznego wyświetlacza wystarczyło, bym spojrzała na ten sprzęt o wiele bardziej przychylnie niż na jego pierwszą generację. Ale wiem, że w swojej opinii nie jestem jedyna – bo to właśnie te dwie cechy traktowane były jako kluczowe zarówno przez recenzentów Galaxy Folda, jak i ich użytkowników. 

Dodanie trybu Flex również uważam za świetną decyzję – możliwość korzystania z Folda nie tylko w pozycji złożonej i rozłożonej, ale też pośrednich, rozwinęło spektrum jego zastosowań. 

Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, byłby to aparat. W Galaxy Z Fold 2 nie otrzymujemy flagowego zestawu obiektywów rodem z Galaxy Note 20 Ultra, a jedynie lekko zmodyfikowany zestaw znany z Galaxy Note 20. Dla wielu będzie to wystarczające, ale wydając 8799 złotych na smartfon, można spodziewać się czegoś więcej.

Samsung Galaxy Z Fold 2 to smartfon marzeń miłośników technologii. Change my mind :)

O wyrażenie swojego zdania na temat Galaxy Z Fold 2 poprosiłam też Kubę, który miał okazję korzystać z niego przez jakiś czas. Oto, co powiedział:

Samsung Galaxy Fold 2 jest dla mnie dużym zaskoczeniem. Pierwsza edycja była “OK”, jednak wielki notch na głównym rozkładanym ekranie lekko mówiąc “przeszkadzał”. To samo tyczyło się przedniego mniejszego ekranu – mniejszy w tym wypadku to dobre określenie. Coś w tym wszystkim było nie tak, coś ewidentnie nie pasowało.

Samsung odrobił lekcję i pokazał maszynę, która tym razem może się podobać. Front urządzenia to jeden wielki ekran, z kolei po rozłożeniu dostajemy panel bez jakichkolwiek elementów, które będą nam utrudniać pracę. Aparat z notcha zamienił się w delikatną kropkę, która idealnie wpasowuje się w całość urządzenia. A do tego odświeżanie do 120 Hz… i to tylko początek!  

Do samego ekranu mam jeden zarzut, choć nie wiem do końca jak to określić… główny ekran ma dość irytującą teksturę, tzn. palec nie przesuwa się gładko po powierzchni, lecz po niej “szoruje”, po prostu czuć opór materii. Nie jestem przyzwyczajony do takiego uczucia i pierwsze wrażenia były dość “szorstkie”. Po jakimś czasie przyzwyczaiłem się do tego, lecz dalej w pamięci pozostała mi ta dość nieprzyjemna faktura.  

Ogólnie po kilku dniach spędzonych razem mogę powiedzieć jedno – jest to telefon dla gracza! Duży ekran o dynamicznym odświeżaniu świetne sprawdza się we wszelkiej maści grach – od wyścigówek po RPG, a na łączeniu z chmurą Xboxa kończąc. Świetne kąty widzenia, wysoka jasność oraz wydajna bateria – przy moim użytkowaniu (granie, praca, Youtube) bateria wystarczała na ponad 6 godzin na włączonym ekranie, co przekłada się na pełny dzień pracy.

Dodatkowo trzeba wspomnieć tutaj o audio, które jest żywcem wyjęte z Galaxy Note 20 – z taką różnicą, że 2x (zamiast górnego głośnika wspomagającego jest pełnoprawny głośnik), co powoduje bardzo pozytywne doznania od oglądania filmów, na grach kończąc! 

Ogólnie, gdybym miał podsumować całość, to jest duży progres względem poprzednika. Galaxy Z Fold 2 to telefon, który nie ma konkurencji na rynku, co powoduje dalej wysoką cenę – a ta jednak trochę boli.

_

Ale są i tacy, którzy Samsunga Galaxy Z Fold 2 już kupili. Wśród nich jest były redaktor Tabletowo.pl – Jakub Gralak – który postanowił się z nami podzielić swoją opinią na temat tego urządzenia. Kto wie, może za jakiś czas da też znać, jaka jest jego opinia po dłuższym czasie korzystania?

Na samym początku zaznaczam, że będę pisał głównie z mojej perspektywy. Nie chcę podejmować się prób stworzenia wizerunku typowego użytkownika Galaxy Z Fold 2, bo przeglądając fora, na których wypowiadają się nabywcy „składaka”, wiem jedno – nie należą oni do stricte jednej grupy odbiorców. Zatem zapraszam do moich pierwszych przemyśleń i wrażeń.

Kilka miesięcy temu poczułem potrzebę zmiany telefonu. Pierwszy wybór padł na LG V60, ze względu na Dual Screen, czyli dodatkowy ekran. Jako że chcąc nie chcąc coraz częściej wykonuję wszelakie zadania na telefonie, możliwość komfortowej obsługi dwóch aplikacji jest dla mnie naprawdę istotna. Niestety, ten model nie do końca mi podpasował, zatem postarałem się sięgnąć po linię bardziej mi znaną – Galaxy Note. A dokładniej wersja Galaxy Note 20 Ultra. Tutaj coś zyskałem, ale też coś straciłem. Wszak nie można mieć wszystkiego, prawda? Widząc oficjalną prezentację Galaxy Z Fold 2 pomyślałem, że może jednak można.

I faktycznie, telefon ten łączy dla mnie najważniejsze cechy poprzedników. Niegrzejący się – a zarazem bardzo wydajny – Snapdragon 865+, duża powierzchnia ekranowa o wysokim odświeżaniu i rozdzielczości, łatwy multitasking, możliwość korzystania bez rozkładania etui, ekosystem Samsunga (lubię go ze względu na wiele trafionych moim zdaniem rozwiązań), wsparcie dla VoWiFi oraz eSIM, aparat z szybkim autofocusem. To kilka ważniejszych aspektów, które mnie przekonały do zakupu.

Oczywiście nowoczesna i wciąż pod wieloma względami dla mnie futurystyczna technologia, tylko upewniła mnie w tym, że chcę spróbować. Bo mówimy tu o składanym ekranie. Nie dwóch, jak w LG V60. O jednym, zaginanym. Dla mnie wow.

Co mogę powiedzieć po kilku dniach użytkowania? Kilka rzeczy na pewno.

Po pierwsze: bateria, z której jestem zadowolony – przy korzystaniu mieszanym (wewnętrzny ekran 75% czasu, zewnętrzny 25%) jestem w stanie wyrobić 6-7 godzin tzw. SOT. Przy ciągłym graniu – czego nie robiłem dotychczas, ale ten model wręcz zachęca do próbowania – będzie to wynik bliższy >5 godzin. Korzystanie natomiast z nawigacji i muzyki podczas podróży zużywało mi średnio 1% akumulatora na 5 minut (przy wyświetlaniu na małym ekranie).
Swoją drogą, co do uchwytu, to stary niezawodny model Samsunga (EE-V200SABEGWW), który miałem jeszcze przy Galaxy Note 4, sprawdza się bez zarzutu. Jak przy każdym innym telefonie przez ostatnie lata.

Kolejną rzeczą jest ekran. Zapewne wiecie już, że oba zostały oklejone folią ochronną. To samo zresztą jest przy innych modelach Samsunga – miałem tak w Galaxy Note 20 Ultra. Teoretycznie fajnie, że producent sam z siebie pomaga zadbać o ekran, aczkolwiek mam jedno, duże ALE. Folia BARDZO szybko zbiera WSZELKIE zarysowania. Mówię tutaj głównie o zewnętrznym ekranie. Potrafi on przyspieszyć bicie serca, kiedy mamy wrażenie, że oto pojawiła się ogromna rysa. A to tylko na szczęście „powierzchowna rana”. Wewnątrz jest trochę inna folia, która również zbiera takie mikro ryski, ale są one widoczne tylko patrząc pod światło, ogólnie nie rzuca się w oczy.

Co do samej jakości – bajka. Wewnętrzy ekran po rozłożeniu wydaje się być małym tabletem. Ale takim, który świetnie trzyma się rękach, w przeciwieństwie do standardowych 7- czy 10-calowych. Wyważenie, cienkość, poręczność – tu nie ma kompromisów. Czasem zauważę to wskazywane palcem na wszystkich recenzjach zgięcie, ale to w niczym mi nie przeszkadza. Nawet w sumie całkiem ciekawe jest przejechanie palcem po tym zagłębieniu. Taka odmiana od standardowych ekranów, inne odczucie :-)

Tryb Flex aktualnie nie ma dla mnie praktycznie żadnego zastosowania. Jedynie kiedy chcę postawić telefon do oglądania, bez żadnej podpórki w postaci akcesoriów. Jednak wtedy raz, że tylko na stole, jest za mało wyważony na nierówne nawierzchnie. Dwa, że mało komfortowo korzysta się wówczas z dolnej części, leżącej na płasko – kwestia kąta widzenia i dostępu. Dlatego cieszę się, że wziąłem małe pseudo etui (Aramid Standing Cover) na plecki. Pozwala mi ono na ustawienie całego ekranu pod kątem. Tutaj jednak taka uwaga – umieszczenie telefonu z tym etui we wspomnianym uchwycie wydaje się być niepewne. Dobrze, że łatwo je zdjąć i nałożyć ponownie

Zewnętrzny ekran spełnia swoje zadanie. Mogę z niego spokojnie korzystać, w tym również pisać wiadomości. Złożony telefon jest „akurat” do korzystania jedną ręką. I wcale nie jest tak duży, jak niektórzy twierdzą. Po prostu jest podłużny i przez to ma nietypowe proporcje. Ale rozmiarowo jest mniejszy zarówno od LG V60, jak i Galaxy Note 20 Ultra.

Do pisania korzystam z klawiatury Swift, natomiast muszę zaznaczyć, że nie jest idealna – mogę ustawić albo podzielony tryb (przydatne przy otwartym) albo cały (zdecydowanie lepsze przy zamkniętym). Klawiatura Samsunga pozwala na lepszą personalizację.

Treści – ten telefon stworzony jest do przeglądania zdjęć. Osobiście mam bzika na punkcie dokumentowania całego życia dzień w dzień – tak dla siebie, offline. Lubię mieć dostęp do fotek sprzed miesięcy albo i lat i łatwo do nich wracać. Galaxy Fold 2, ze względu na proporcje zbliżone do 4:3, w których to od dłuższego czasu robię zdjęcia, powoduje, że są one o wiele WIELE większe niż na jakimkolwiek innym telefonie. Praktycznie nie ma tu czarnych pasów przy przeglądaniu. To samo zresztą ze zdjęciami Instagramowymi (ostatnia aktualizacja to naprawiła). Piękna sprawa. Odczuwam to także przy grach, o czym już wspominałem. A aktualne tytuły oferują naprawdę sporo, jeżeli chodzi o grafikę. W połączeniu z takim ekranem daje zdecydowanie jest coś nowego, coś innego.

Aparaty? No cóż, tutaj jest po prostu OK. I mimo, że z chęcią zobaczyłbym na pokładzie ToF z LG V60, to już brak 5x zooma z Galaxy Note 20 Ultra, w zamian za mniej odstającą wysepkę, jest według mnie korzystnym kompromisem. Fajna jest opcja nagrywania i robienia zdjęć tylnymi aparatami, choć czasem jest to mało wygodne w trzymaniu. No i gdzieś tam z tyłu głowy jest ta obawa, że uszkodzi się wewnętrzy ekran. Ale myślę, że to kwestia wprawy. Natomiast aktywne śledzenie przy nagrywaniu? Dla mnie to taki chwyt reklamowy, tak jak x100 zoom.

Co do uszkodzeń, to ja zdecydowałem się na dodatkowe ubezpieczenie. Jak szaleć, to z rozwagą ;-) Tutaj chcę się podzielić tym, czego się dowiedziałem – ogólnie smartfon może być objęty usługą Samsung Care+ (trzeba zgłosić w ciągu 30 dni od zakupu, by aktywować). W jego zakresie przez okres pierwszego roku przysługuje jednorazowa naprawa (wkład własny około 675 złotych), zarówno w przypadku uszkodzenia ekranu, jak i zalania czy innej usterki, która „uniemożliwia dostęp do oprogramowania”. Warto jednak wiedzieć, że nie dotyczy to telefonów wykorzystywanych służbowo. W skrócie – bierzesz na fakturę? To nie licz na to i lepiej dobierz dodatkowe ubezpieczenie.

Ostatecznie pytanie, które dość często słyszę. „Czy warto?”. Niestety nie odpowiem tutaj prostym „tak” lub „nie”, gdyż uważam, że to kwestia bardzo indywidualna. Jeżeli możesz sobie pozwolić na taki wydatek i po recenzjach czujesz, że to model dla Ciebie – polecam, bo naprawdę warto.

Natomiast w przypadku, kiedy zakup tego sprzętu wiąże się z tym, że musisz zrezygnować/ograniczyć coś, co jest naprawdę istotne w Twoim życiu, tudzież przysłowiowo „sprzedać nerkę”, to odradzam. Tak, jest to nowa technologia, wyglądająca świetnie i zapewniająca kompletnie nowe doświadczenie korzystania z telefonu. Ale jednocześnie jest to coś, co zapewne się przyjmie i za 2-3 lata będzie dostępne w znacznie niższych kwotach. Nie ma co wariować ;-)