Jeszcze nie tak dawno w moich testach gościły Nothing Headphone (1), będące pierwszymi nausznymi słuchawkami tej firmy, a producent nawet na chwilę nie zwalnia tempa i prezentuje najnowsze, flagowe słuchawki TWS – Nothing Ear (3). Model ten oferuje nie tylko nietuzinkowy design, ale i funkcję, jakiej na rynku jeszcze nie było.
Nothing wraca do uporządkowanego nazewnictwa
Na przestrzeni lat marka Nothing zdążyła zaprezentować już kilka modeli słuchawek TWS, ale w międzyczasie dokonała pewnej roszady w nazewnictwie kolejnych iteracji, co mogło powodować pewne zakłopotanie wśród klientów.
Absolutnie pierwszymi słuchawkami Nothing były Ear (1), a jakiś czas po nich pokazano Nothing Ear (2). I, do tej pory, wszystko było jasne. Rok później, z nie do końca zrozumiałych przyczyn, zamiast słuchawek z kolejną cyferką, marka wypuściła model Nothing Ear – po prostu, bez żadnej numeracji. W efekcie, część klientów wpadała w zakłopotanie i w zasadzie nie wiedziała, które z pchełek są tymi najnowszymi.
Firma najwyraźniej zrozumiała swój błąd w tym aspekcie, przez co zaprezentowany dzisiaj model wraca do starego sposobu nazewnictwa, ale jednocześnie pomija wspomiane, nienumerowane Nothing Ear. I tak oto, na rynku pojawiły się nowe Nothing Ear (3), czyli de facto już czwarty, flagowy model słuchawek prawdziwie bezprzewodowych firmy Nic. Tak, wiem, zagmatwane.
Nietuzinkowe etui kryje w sobie istotną nowość
W dużej mierze Nothing Ear (3) czerpią garściami z wzornictwa poprzednich modeli. Marka postanowiła nie wymyślać koła na nowo (i dobrze), ale jednocześnie nie zabrakło tutaj zmian, które sprawiają, że nowy model da się odróżnić od starszych braci.
Etui ładujące ponownie ma kwadratową bryłę i zostało przykryte całkowicie przezroczystym wieczkiem z tworzywa sztucznego. Nowe jest to, co znajduje się pod wieczkiem, bowiem cała ta dolna część w stu procentach wykonana jest aluminium pochodzącego z recyklingu. Bez dwóch zdań wzmaga poczucie obcowania z solidnym produktem.
Kolejną nowością jest ulokowany w etui system dwóch mikrofonów Super Mic. Tak, etui ma mikrofony. Po co? Mają być one jeszcze bardziej wydajne i bezproblemowo przebijać się przez hałas (o natężeniu do 95 dB) niż te znajdujące się w samych słuchawkach. Dzięki temu jakość rozmów ma być niezakłócona nawet w bardzo trudnych warunkach. Aby skorzystać z Super Mic, podczas rozmowy należy nacisnąć dedykowany przycisk Talk, znajdujący się na krawędzi futerału.
Co ciekawe, Super Mic może służyć także do nagrywania notatek głosowych, które są potem zapisywane w tzw. Essential Space i automatycznie transkrybowane na tekst. Funkcja ta wymaga jednak korzystania ze smartfona Nothing.
Same słuchawki cechują się identycznym kształtem co w poprzednich modelach i są częściowo przezroczyste, choć samo wnętrze pod tą przezierną obudową wygląda już nieco inaczej.

Nothing Ear (3) mają być flagowcami w każdym detalu
Najważniejszym aspektem słuchawek jest oczywiście ich brzmienie. Za reprodukcję dźwięku w Nothing Ear (3) odpowiadają ulepszone, duże przetworniki dynamiczne o średnicy 12 mm. Mają one oferować o 6 dB większą responsywność basu i o 4 dB wyższą ekspozycję wysokich tonów, dzięki czemu brzmienie ma być bardziej pełne. Wysoką rozdzielczość dźwięku zapewnia kodek LDAC, dzięki któremu Ear (3) są w stanie odtwarzać audio w jakości do 24-bit/96 kHz.
Obecna tu adaptacyjna aktywna redukcja hałasów – wedle zapewnień Nothing – co 600 ms monitoruje poziom hałasu w otoczeniu i dopasowuje do niego natężenie redukcji, a – oprócz tego – co 1875 ms sprawdza nieszczelności kanału słuchowego wynikające z ułożenia słuchawki w uchu. Dzięki temu profil ANC ma być stale korygowany.
Poza funkcją Super Mic, nie zapomniano też oczywiście o mikrofonach ulokowanych w samych pchełkach. Są trzy w każdej słuchawce, a dodatkowo połączone są z mikrofonem przewodnictwa kostnego, które reagują na wibracje żuchwy i kanału słuchowego, a w efekcie znacznie skuteczniej rozróżniają nasz głos. Całościowo, system mikrofonów ma być znacznie mniej podatny na hałas i radzić sobie nawet z szumem wiatru, tłumiąc go do 25 dB.
Słuchawki mają oferować nawet 10 godzin odtwarzania (5,5 godziny z włączonym ANC), a dodając do tego doładowania w etui, mozliwe ma być uzyskanie aż do 38 godzin (i do 22 godzin z ANC). W razie konieczności, szybkie 10-minutowe podładowanie umożliwi 10 godzin słuchania. Nothing Ear (3) obsługują zarówno ładowanie poprzez USB-C, jak również bezprzewodowe.
Łączność słuchawek ze smartfonem odbywa się za pośrednictwem interfejsu Bluetooth 5.4 ze wspomianym już kodekiem LDAC oraz funkcją multipoint, pozwalającą na jednoczesne połączenie z dwoma urządzeniami. Z kolei – dzięki aplikacji Nothing X – użytkownicy otrzymują możliwość zmiany ustawień oraz pełnego dostosowania brzmienia z użyciem rozbudowanego korektora.




Cena i dostępność Nothing Ear (3)
Dotarliśmy do najmniej przyjemnej kwestii, czyli ceny. Nothing Ear (3) występują w dwóch wariantach kolorystycznych: białym i czarnym, a ich cena została ustalona na 799 złotych.
Dla porównania, warto wspomnieć, że zaprezentowany w zeszłym roku model Ear był od nowych trójek o 120 złotych tańszy, a dokładniej rzecz ujmując kosztował 679 złotych.
Przedsprzedaż nowych słuchawek ruszyła już dzisiaj, zarówno na oficjalnej stronie Nothing, jak i w wybranych sieciach sklepów. Regularna sprzedaż wystartuje 8 października.