nothing ear 2
Nothing Ear (2) (fot. Nothing)

To głupi pomysł, jak na tak mało popularną firmę. Nothing chce być jak Apple

Urządzenia Nothing są naprawdę charakterystyczne. Po prostu nie da się ich pomylić z produktami jakiejkolwiek innej firmy. Jednak to, nad czym zastanawia się obecnie jej szef, pozwala zadać kilka pytań na temat jego wybujałej ambicji.

Nothing, które dogada się tylko z Nothing

Funkcje na wyłączność dla smartfonów danego producenta to temat stary jak świat. Od zarania dziejów porównywano autorskie rozwiązania poszczególnych firm. Niektóre z funkcji występowały pod różnymi nazwami u różnych producentów, inne zaś pozostawały ekskluzywne dla jednego z nich.

Dobrymi przykładami są tutaj Apple, Samsung czy Huawei. Każda z tych firm ma zestaw unikalnych funkcji, właściwych i kompatybilnych wyłącznie z urządzeniami tego samego producenta. Apple ma swojego AirDropa, słuchawki Samsunga działają wyraźnie lepiej ze smartfonami Galaxy, a Huawei oferuje bardzo wygodne połączenie między własnymi telefonami oraz laptopami.

Jest jednak ważna rzecz, która łączy tych producentów: są oni globalnymi gigantami branży elektroniki użytkowej. Mogą sobie pozwolić na tworzenie własnych ekosystemów, bo po prostu jest z czego. I teraz na scenę wchodzi mały okruszek, nie brany pod uwagę w światowych zestawieniach sprzedaży smartfonów i mający tylko jeden model w ofercie – Nothing.

Szef Nothing, Carl Pei, który był współzałożycielem OnePlusa, podzielił się na Twitterze pewnym przemyśleniem. Ekipa pracująca nad kolejnym smartfonem marki zastanawia się nad wdrożeniem funkcji, które byłyby dostępne tylko między posiadaczami telefonów Nothing.

Nie jest jasne, o jakie dodatki mogłoby chodzić – szybkie udostępnianie kontaktów, plików, haseł WiFi, czy też zakładek w przeglądarce internetowej. To mogłoby być cokolwiek, przy czym istnieje pewien problem: mało kto używa smartfony Nothing. Jeśli my sami dysponujemy własnym egzemplarzem, niewykluczone, że jesteśmy osamotnieni w tym doświadczeniu. Istnieje spora szansa, że po prostu nie mielibyśmy szansy przetestować takich wewnętrznych funkcji, bo nie byłoby z kim.

Nothing Phone (1)
Nothing Phone (1)

Wydaje się, że Carlowi Pei po prostu się nudzi. Szef Nothing chciałby, żeby jego firma była równie rozpoznawalna jak Apple. I cóż, charakterystyczna na pewno jest już teraz, ale dysproporcje w skali popularności są przeogromne, co podważa sens inwestowania w rozwiązania dostępne tylko dla przebywających obok siebie dwóch użytkowników smartfonów Nothing. Nie ta liga, panie Pei.

Wygląd Nothing Phone (2) już bez tajemnic

W międzyczasie, Nothing publikuje kolejne materiały dotyczące nowego smartfona firmy. I te są znacznie bardziej interesujące niż marzenia prezesa. Nothing Phone (2) będzie kontynuować znakomity design poprzednika, rozszerzając możliwości świetlnych pasków o kolejne funkcje. Dodatkowo, obudowa zyska na wygodzie użytkowania, bo nie będzie już tak „kwadratowa”.

Premiera urządzenia już 11 lipca. Wyczekujemy jej, bo Nothing Phone (1) był powiewem świeżości w skostniałym świecie smartfonów z Androidem, które od lat nie potrafią zachwycić wzornictwem. Zmienione ustawienia obiektywów na tylnym panelu urządzenia to max, na co stać projektantów znanych marek. Za to świetliste paski w smartfonach Nothing na ich tle wyglądają jak ósmy cud świata i przykuwają uwagę gadżeciarzy. I o to właśnie chodzi. O to „coś”, co potrafi wyróżnić produkt w morzu szaroburych kopii iPhone’a.

A tu macie film, na którym znany twórca YouTube, MKBHD, prezentuje nowe możliwości „świecidełek” w Nothing Phone (2):