Motorola One Action – recenzja smartfona, który potrafi nagrywać pionowo poziome wideo

We wpisie o cenie Motoroli One Action Karol stwierdził, że wygląda na to, że jest to jeden z najrozsądniej wycenionych smartfonów ostatnich tygodni. Miałam okazję testować ten model i cóż mogę powiedzieć. W wielkim skrócie: zgadzam się z jego opinią.

One Action to tańszy brat bliźniak One Vision. Parametry mają praktycznie takie same. Upraszczając – różnią się jedynie aparatami (głównymi i przednimi), nieco grubością (9,15 mm vs 8,7 mm), delikatnie wagą (180 vs 176 g) oraz ładowarką dodawaną do zestawu (10 W vs 18 W).

Pełna lista parametrów technicznych Motoroli One Action przedstawia się następująco:

Cena w momencie publikacji recenzji: 1099 złotych

Wzornictwo, jakość wykonania

Właściwie mogłabym tu powtórzyć to, co napisałam przy okazji One Vision, nieznacznie zmieniając detale. Obie konstrukcje są do siebie bliźniaczo podobne, tak samo zresztą jest z ich jakością wykonania, do której naprawdę trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. Przeszkadzać może nieco grubość urządzenia, która wynosi 9,15 mm, ale muszę przyznać, że dzięki sprytnemu zabiegowi stylistycznemu w postaci lekko białej obudowy lekko zachodzącej na srebrne krawędzie, udało się Motoroli ten fakt nieco ukryć. Bo faktycznie – patrząc na One Action z boku model ten nie wydaje się przesadnie gruby, ale już gdy zerkniemy na niego od góry, odczucie to ulega zmianie. Mniejsza jednak z tym, bo przecież nie każdy będzie przykuwał do tego wagę. A propos, One Action waży 176 g, więc dość sporo.

Motoroli należy się pochwała za to, że udało jej się stworzyć smartfon, który – mimo tego, że wykonany jest z tworzywa sztucznego – wygląda, jakby był droższy, niż ma to miejsce w rzeczywistości. Same materiały użyte w jego konstrukcji są doskonałymi imitacjami – krawędzie bardzo przypominają aluminium, a tył obudowy – szkło. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom, to tylko plastik. Pytanie jednak czy to źle. W końcu to właśnie plastik zdaje się być bardziej odporny i może lepiej znieść próbę czasu. Z całą pewnością może mu w tym dodatkowo pomóc gumowe etui dołączane do zestawu z telefonem – zawsze cieszy, gdy producent takowe dorzuca do pudełka.

Najbardziej newralgicznym punktem Motoroli One Action jest wysepka z potrójnym aparatem, która nieco wystaje ponad obudowę. Wspomniane etui zdaje się być remedium na ten problem.

One Action jest smartfonem wyposażonym w ekran o przekątnej 6,3 cala, co oznacza, że może wydawać się całkiem spory. W końcu 16 cm wysokości to sporo – więcej nawet od Samsunga Galaxy Note 10, którego wzięłam na warsztat testowy (recenzja już tuż tuż). Jednak z racji tego, że zastosowano tu ekran o proporcjach 21:9, telefon jest wąski (71,2 mm), co znacznie ułatwia korzystanie z niego jedną ręką. Ogólnie ergonomii nie mogę nic zarzucić.

Rzućmy jeszcze okiem na poszczególne krawędzie smartfona. Dolną zajmuje USB typu C, pojedynczy głośnik mono i jeden z mikrofonów, górna natomiast – 3.5 mm jack audio i drugi mikrofon. Prawy bok poświęcony został na przyciski do regulacji głośności i włącznik, z kolei przeciwległy skrywa w sobie jedynie slot na dwie karty nanoSIM lub nanoSIM i microSD (co oznacza, że mamy tu hybrydowy dual SIM).

A zatem głośnik jest jeden, jacka audio nie zabrakło, nie uświadczymy natomiast diody powiadomień (tak, tak, zawsze się tego “czepiam” ;)). Dodam jeszcze tylko, że One Action nie spełnia żadnej poważniejszej normy odporności, a tylko podstawową IPX2, co oznacza, że z deszczem sobie poradzi – i nic więcej.

W sprzedaży dostępne są dwie wersje kolorystyczne Motoroli One Action i tak się składa, że miałam okazję trzymać w rękach obie – granatową (która na pierwszy rzut oka przypomina czarną) i białą. Sami spójrzcie na zdjęcia i zdecydujcie, który wariant pasuje Wam bardziej.

Wyświetlacz

Smartfony kosztujące ok. 1000 złotych jeszcze do niedawna kojarzone były wyłącznie z ekranami HD+. Wiele się jednak w tej kwestii zmieniło – co ważne, na lepsze i nikogo nie powinien już dziwić fakt, że Full HD+ w tej półce cenowej stało się standardem. A skoro tak, Motoroli nie pozostało nic innego, jak się temu podporządkować. Tak było w modelu One Vision i nie inaczej jest w przypadku One Action, w którym to znajdziemy 6,3-calowy wyświetlacz o rozdzielczości 2520 x 1080 pikseli. Przekłada się to na zagęszczenie pikseli na cal na poziomie 435 punktów, co jest całkowicie wystarczającą wartością pod względem ostrości i czytelności wyświetlanego obrazu.

Właściwie mogłabym przekleić tu akapit dotyczący ekranu w One Vision, bo choć nie mam pewności czy to dokładnie ta sama matryca, organoleptycznie mam podstawy, by twierdzić, że tak właśnie jest. Kolory wyświetlane na ekranie są dość blade, w dodatku niezależnie od ustawionego trybu kolorów (a są trzy: naturalne, wzmocnione i nasycone – pomiędzy nimi różnica jest znikoma).

W ustawieniach znajdziemy tryb światła niebieskiego, zabrakło natomiast opcji zmiany balansu bieli i temperatury barwowej. O ile dla mnie może to mieć jakiekolwiek znaczenie, nie sądzę, by miało dla osób szukających smartfona w tej półce cenowej – niemniej, warto to zaznaczyć.

Jasność ekranu, zarówno minimalna, jak i maksymalna, stoją na dobrym poziomie, a czujnik światła dobrze radzi sobie z automatycznym regulowaniem poziomu jasności.

Pisząc o ekranie Motoroli One Action nie można pominąć bardzo istotnego faktu, że ma on proporcje 21:9 – wciąż nietypowe w smartfonowym światku. Czy to źle, czy dobrze – kwestia indywidualna. Z całą pewnością wygodnie korzysta się z niego jedną ręką ze względu na wąską konstrukcję, komfortowo ogląda filmy na Netfliksie (zwłaszcza te nagrane właśnie w 21:9) i działa w dwóch aplikacjach obok siebie (a właściwie, w moim przypadku, jedna pod drugą). Wciąż jednak bardzo dziwi mnie fakt, że bardzo wiele aplikacji nie jest dostosowanych do wyświetlania na ekranie One Action, dokładnie tak samo, jak miało to miejsce w One Vision. Co gorsza, wciąż w ustawieniach nie znalazła się żadna opcja, która pozwalałaby zdecydować, jak ma być wyświetlana treść danego programu – na pełnym ekranie (a więc z dziurą w ekranie) czy do wysokości górnej belki systemowej. Szkoda, bo bardzo mi tu tego brakuje.

Pozostając jeszcze na chwilę w temacie wyświetlacza nie sposób nie zwrócić uwagi na opcję Wyświetlacz Moto, czyli interaktywny podgląd powiadomień na wyłączonym ekranie – pojawiają się one wyłącznie, gdy machniemy nad nim ręką lub lekko dotkniemy telefon (mała namiastka Always on display i diody powiadomień) Jest też utrzymywanie włączonego ekranu dopóki na niego patrzymy.

Działanie, oprogramowanie

Wybaczcie ciągłe odnoszenie się do Motoroli One Vision, ale w przypadku tak podobnych modeli jednego producenta trudno jest nie pokusić się o małe porównania w miejscach, w których aż się o to prosi. I właśnie do jednego z nich dotarliśmy. Wszystko za sprawą tego, że zarówno One Vision, jak i One Action, działają w oparciu o ośmiordzeniowy procesor Samsung Exynos 9609 2,2 GHz z układem graficznym Mali G72 MP3, 4 GB RAM i system Android 9.0 Pie.

Patrząc na same parametry prawdopodobnie stwierdziłabym, że urządzenie to zapewnia zaledwie zadowalającą wydajność i nic ponadto. Tymczasem już testy One Vision pokazały, że nie ma się czego bać – a faktem jest, że Exynos 9609 początkowo zbyt dużej sympatii nie wzbudzał. Specjalnie użyłam słowa “początkowo”, bo ostatnio zaczęło się to zmieniać, zwłaszcza, gdy potencjalni klienci poznali rzeczywistą różnicę w porównaniu choćby do takich jednostek, jak Snapdragon 636 z Xperii 10 Plus czy Kirin 710 z Huawei P30 Lite.

Podobną tabelkę załączyłam przy okazji recenzji One Vision – postanowiłam użyć jej również tutaj dla zobrazowania wyników poszczególnych procesorów w benchmarkach (inny procesor, ta sama ilość pamięci RAM dla każdego modelu – 4 GB).

procesor Exynos 9609 Snapdragon 636 Kirin 710
AnTuTu 144951 117313 129559
Geekbench 4 single core 1605 1344 1541
Geekbench 4 multi core 5402 4845 5402

Prawda jest taka, że wreszcie dotarliśmy do tego momentu, w którym o płynność działania średniaków raczej nie musimy się martwić. Przesiadałam się na One Action z Oppo Reno 10x Zoom, więc mogłam mieć pewne obawy o to, jak będzie mi się z niego korzystało, zwłaszcza, że chwilę później do testów dostałam też Samsunga Galaxy Note 10. Tymczasem okazało się, że – o ile oczywiście różnica w działaniu względem flagowców była odczuwalna – to optymalizacja oprogramowania Motoroli była na tyle wysoka, że korzystało mi się z One Action po prostu przyjemnie. Choć przyznać muszę, że momentami widać było, że 4 GB RAM to jednak dla mnie trochę za mało.

Na temat samego oprogramowania Motoroli One Action trudno napisać cokolwiek odkrywczego. Z racji tego, że należy do programu Android One, telefon działa w oparciu o czystą wersję systemu. Są jedynie nieliczne dodatki od Motoroli, dobrze Wam już zresztą znane z innych smartfonów tej firmy. Wspomnę jeszcze tylko, że na dzień publikacji niniejszej recenzji, telefon ma sierpniowe poprawki zabezpieczeń.

Jak przystało na smartfon Motoroli, nie mogło zabraknąć tu akcji gestów. Standardowo znalazły się tu takie gesty, jak: robienie zrzutów ekranu przez przeciągnięcie trzech palców po ekranie w dół, włączanie latarki poprzez dwukrotne potrząśnięcie telefonem, szybkie uruchomienie aparatu obracając nadgarstek dwukrotnie czy wreszcie nawigację po systemie jednym przyciskiem – niestety, nie są to pełnoekranowe gesty (których wciąż mi niestety mocno brakuje).

Zaplecze komunikacyjne

Pod względem modułów łączności Moto One Action można uznać za smartfon kompletny. Mamy dwuzakresowe WiFi (co wciąż nie jest oczywistością w tej półce cenowej), NFC (podobnie), GPS i Bluetooth 5.0. Co istotne, telefon ten jest wyposażony w USB typu C, oferuje też dual SIM, ale hybrydowy, a zatem albo nanoSIM + microSD albo 2x nanoSIM.

Urządzenie oferuje sporo, bo aż 128 GB pamięci wewnętrznej, z czego faktycznie do wykorzystania przez użytkownika zostaje 110 GB.

Poniżej możecie zobaczyć wyniki testu szybkości pamięci, wykonany przy pomocy aplikacji Androbench:

Spis treści:
1. Design. Wyświetlacz. Działanie, oprogramowanie. Łączność
2. Audio. Biometryka. Czas pracy. Aparat. Podsumowanie

Audio

Standardowo głos oddaję Kubie:

Jeżeli chodzi o dźwięk, jaki jesteśmy w stanie wydobyć z Motoroli One Action, to absolutnie nie mam się do czego przyczepić, biorąc pod uwagę fakt, że jest to telefon, który kosztuje lekko ponad tysiąc złotych. Wszelkie dźwięki, które pochodzą z tego urządzenia, są donośne i czytelne. Ba! Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że jakość dźwięku jest porównywalna do o wiele droższych konstrukcji wycenianych na średnio ponad 2 tysiące.

Tony wysokie, jak i średnie, brzmią po prostu dobrze, basu brak, ale nie oszukujmy się, nie wymagajmy pięknego i głębokiego basu w tak taniej konstrukcji. Jedyny minus? Chyba tylko to, że Motorola One Action ma tylko głośnik mono, ale znów się będę powtarzać – w tej cenie jest bardzo OK.

Czy mogę polecić ten telefon pod względem jakości audio? Jak najbardziej! Po prostu wszystko jest tak, jak być powinno – czyli na swoim miejscu. Podobnie jak 3.5 mm jack audio – a to przecież nie jest oczywistością ;).

Biometryka

Skaner odcisków palców w Motoroli One Action został umieszczony z tyłu obudowy na odpowiedniej wysokości – właśnie w tym miejscu ląduje palec wskazujący po wzięciu telefonu w dłoń. Miłym smaczkiem przyjaznym dla oka jest fakt, że sam czytnik to płytka umieszczona nieco poniżej poziomu obudowy, na której to znajdziemy logo Motoroli. Mała rzecz, a cieszy.

Sam czytnik działa bez najmniejszych problemów. Przyłożenie do niego palca skutkuje natychmiastową reakcją i odblokowaniem urządzenia. Nie ma tu przesadnie długiej animacji, całość dzieje się w mgnieniu oka. Oczywiście pod warunkiem, że palec jest suchy. W przeciwnym razie skaner może sobie nie poradzić  z odczytaniem naszego odcisku.

Oprócz czytnika odcisków palców w Moto One Action jest też rozpoznawanie twarzy. Dopóki jest sporo światła, wszystko działa poprawnie, ale im go mniej, tym skuteczność tego rozwiązania spada – ale tu raczej nie powinno być żadnego efektu zaskoczenia w tym względzie.

Czas pracy

Motorolę One Action napędza akumulator o pojemności 3500 mAh. Jest to ogniwo w zupełności wystarczające, aby zapewnić użytkownikowi dzień działania z dala od ładowarki, czego jestem bardzo dobrym przykładem.

Testując One Action akurat nie miałam stałego łącza internetowego w mieszkaniu, przez co zdana byłam jedynie na dane mobilne. Ale muszę przyznać, że nieźle spisywał się biorąc pod uwagę oferowany czas pracy. W moim przypadku pozwalał na pełny dzień działania (średnio od 8-9 do północy), z czego na włączonym ekranie (tzw. SoT) 4-5 godzin. Przełączając się na WiFi, czas ten jesteśmy w stanie wydłużyć do ok. 6 godzin. Może nie jest to wynik rewelacyjny, ale w zupełności wystarczające już tak.

Jeśli chodzi o kwestię ładowania, w zestawie z telefonem znajdziemy ładowarkę 10-watową, która uzupełnia energię w telefonie w ok. 1,5 godziny. Przypomnę tylko w ramach ciekawostki, że z Moto One Vision dodawana była 18-watowa, a z Moto G7 Plus – 27-watowa. To jedna z rzeczy, na których oszczędzono w przypadku tego modelu.

Aparat

W modelu One Action Motorola postanowiła nieco zadziwić i zaproponować coś, czego nie miał wcześniej żaden inny smartfon. Tym „czymś” jest tak zwana kamera akcji (16 Mpix Quad Pixel, 2,0 um f/2.2 117°), za pomocą której możemy nagrywać standardowe, poziome wideo, trzymając telefon pionowo. Tym samym producent poszedł na rękę wszystkim, którzy często nagrywają różnego rodzaju materiały. Wystarczy powiedzieć, że dużo wygodniej i pewniej trzyma się smartfon jedną ręką w pionie niż poziomie. Ale o ile wygoda to jedna rzecz, tak jakość tego wideo – druga. Choć akurat tu jedno idzie w parze z drugim. Choć niestety jakość nagrań mocno spada nagrywając w słabym oświetleniu.

Sam interfejs aparatu jest bardzo prosty:

Motorola One Action nie jest produktem drogim, więc trudno wymagać, by nagrywał jak flagowiec. Faktem jest jednak, że jakości obrazu nie można wiele zarzucić – w tej półce cenowej jest sporo szczegółów, obraz jest ostry, a co najważniejsze – bardzo dobrze ustabilizowany. Do tego ważny szczegół jest taki, że jest to kamera ultraszerokokątna, zapewniająca kąt widzenia 117°. Żałuję tylko jednej rzeczy – że tą kamerką nie można robić zdjęć. To znaczy można, ale wyłącznie podczas nagrywania wideo. Nie ma natomiast osobnego trybu fotografowania ultraszerokim kątem.

Przechodząc już do samych zdjęć, do naszej dyspozycji oddany został podwójny aparat – główny 12 Mpix f/1.8 1,25 um 78° i dodatkowy do głębi 5 Mpix. Narobiłam za jego pomocą sporo zdjęć i wniosek mam właściwie jeden: aparat ten zapewnia jakość fotografii adekwatną do swojej ceny. Nie jest to jednak w żadnym wypadku negatywne stwierdzenie – niezależnie od warunków radzi sobie dobrze. Nawet w nocy potrafi zachować przyzwoitą szczegółowość i ziarnistość na niewielkim poziomie. Zdarza mu się niestety prześwietlać jasne scenerie, a użycie zoomu nie powoduje niczego dobrego. Cudów nie można się po nim spodziewać, ale jednego jestem pewna – to w zupełności poprawny aparat, z którego mniej wymagające osoby będą zadowolone.

Z przodu, w dość dużym oczku w lewym górnym rogu ekranu, umieszczony jest aparat przedni – 12 Mpix f2.0 1,25 um. Nie jestem najlepszą osobą do oceniania zdjęć selfie, bo robię je niezwykle rzadko, ale nasuwają mi się dwa wnioski: nocą jest bardzo przeciętnie, a w dzień, jeśli tylko nie fotografujemy się pod słońce, uzyskane efekty są całkiem przyjemne dla oka. Do naszej dyspozycji jest też tryb portretowy z 6-stopniową skalą rozmycia, który – niestety – nie zawsze radzi sobie z włosami.

Podsumowanie

Motorola One Action to smartfon przede wszystkim rozsądnie wyceniony. W kwocie 1099 złotych otrzymujemy urządzenie, które pod żadnym względem nie zawodzi użytkownika. Nie powiem, że jest idealny, ale z całą stanowczością muszę stwierdzić, że jest to jeden z modeli do 1100 złotych, które warto rozważyć szukając telefonu za te pieniądze.

Cieszy fakt, że telefon należy do linii Android One, co wiąże się z otrzymywaniem aktualizacji przez najbliższe trzy lata. Ale pomijając to, mamy tu wszystko, czego można oczekiwać od telefonu w tej cenie, a może nawet nieco więcej.

Exynos 9609 w połączeniu z 4 GB RAM podczas codziennego użytkownika sprawdza się bardzo dobrze, czytnik linii papilarnych działa szybko i niezawodnie, a NFC pozwala płacić telefonem, co wciąż nie jest powszechne w tej półce cenowej, ale coraz częściej spotykane. Do tego na jego pokładzie nie zabrakło 3.5 mm jacka audio i USB typu C, dwuzakresowego WiFi, radia czy dual SIM. Do tego wszystkiego mamy jeszcze niezły czas pracy baterii, przyzwoity aparat i fajny bajer w postaci nagrywania poziomego wideo trzymając telefon w pionie. A i stabilizacja obrazu jest bardzo fajna.

Spis treści:
1. Design. Wyświetlacz. Działanie, oprogramowanie. Łączność
2. Audio. Biometryka. Czas pracy. Aparat. Podsumowanie

Exit mobile version