Przyznam, że pierwszy raz mam już za sobą. Możliwość sprawdzenia dwóch aut Leapmotor to moje pierwsze spotkanie z chińską motoryzacją. Jestem pozytywnie zaskoczony.
Mam problem z chińskimi samochodami
Obecnie z chińskimi markami motoryzacyjnymi mam ten sam problem, co prawdopodobnie osoby, które nie interesują się motoryzacją, mają z większością samochodów poruszających się po drogach. Konkretne nazwy niewiele mi mówią, aczkolwiek niektóre już kojarzę. Oczywiście z czasem się ich nauczę, ale aktualnie w tym temacie mam jeszcze sporo do nadrobienia.
Wspomniany problem nie występuje z firmami pochodzącymi z pozostałych motoryzacyjnie ważnych rynków. Słysząc BMW wyobrażam sobie usportowionego sedana, nazwa Mercedes zapowiada wyjątkowo komfortowy samochód, a przykładowo Skoda kojarzy się z niższymi cenami, ale również z filozofią stawiania na praktyczne rozwiązania. Ford Mustang (ten spalinowy, nie elektryczny) to mocarny pony car z V8 pod maską, Tesla to elektryki skomputeryzowane do granic możliwości, a Toyota słynie z hybrydowych i niezawodnych napędów.
Myślę, że nawet niektóre marki samochodów, szczególnie te niemieckie, mógłbym rozpoznać po różnych szczegółach. Przykładowo, gdyby obok siebie ustawić BMW serii 3 i Audi A4, to na podstawie sposobu umieszczenia silnika raczej bezbłędnie wskazałbym nazwę producenta. Z zamkniętymi oczami prawdopodobnie poznałbym, że jadę Mercedesem klasy S, sugerując się charakterystyką pracy układu kierowniczego i zawieszenia.
Natomiast, gdyby ktoś jeszcze niedawno postawił przede mną samochód Leapmotor, możliwe, że błędnie wskazałbym nawet jego nazwę, a przecież Volkswagena Passata potrafię rozpoznać w nocy tylko po światłach. Cóż, jak już wcześniej napisałem, trzeba się wszystkiego nauczyć. Czuję się prawie jak kilkuletni chłopiec, który dopiero poznaje świat motoryzacji i – podobnie jak ten chłopiec – czuję ekscytację wraz z każdą nową marką, której przedstawiciela zobaczę na drogach. Różnica polega jednak na tym, że w moim przypadku dotyczy to wyłącznie chińskim producentów – pozostałych już znam.
Nazwa Leapmotor nie mówi mi nic konkretnego. Nie kojarzę jej na ten moment ze sportowymi samochodami, wygodnymi SUV-ami czy elektrykami z najnowszą technologią na pokładzie. Podejrzewam, że nie jestem w tym odosobniony, więc marketingowcy będą musieli wykazać się sporym wysiłkiem, aby pokazać polskiemu klientowi, z czym dokładnie ma do czynienia i czego dokładnie powinien się spodziewać.
Leapmotor – co to za producent?
Podejrzewam, że spory kawałek historii niektórych europejskich marek mógłbym Wam opowiedzieć bez sięgania po dodatkową pomoc. Cóż, nie zaskoczę Was informacją, że w przypadku Leapmotor musiałem sobie pomóc udostępnioną informacją prasową.
Leapmotor to firma założona w 2015 roku przez Jiangminga Zhu, biznesmena z wieloletnim doświadczeniem w sektorach high-tech i automotive. Co ciekawe, producent – podobnie jak Tesla – określany jest firmą technologiczną, a nie typowo motoryzacyjną. Zapowiada to, że jednym z priorytetów podczas tworzenia samochodów jest komputeryzacja i oprogramowanie.
Owszem, firma działa zaledwie od 2015 roku, co na tle europejskich graczy (niektórzy mają już ponad 100 lat!) jest wynikiem marnym, ale przecież w świecie aut elektrycznych i cyfrowych doświadczenie wyniesione z samochodów spalinowych niekoniecznie ma znaczenie. Jak najbardziej elektryczną rewolucję można uznać za mały reset dla całej branży, który to rewolucja umożliwia wejście zupełnie nowym producentom do grupy, którą jeszcze niedawno mogliśmy nazwać dość skostniałą i hermetyczną.
Młody wiek nie okazał się przeszkodą blokującą wysokie zainteresowanie. Leapmotor sprzedał już setki tysięcy samochodów, a dodatkowo – jak wynika z danych Car Industry Analysis – znalazł się na 16. miejscu na liście najpopularniejszych producentów elektryków w 2024 roku (okres od stycznia do września).
Na tym jednak ambicje Jiangming Zhu i jego zespołu się nie kończą, bowiem planowana jest dalsza ekspansja – sprzedaż na coraz większej liczbie rynków i wprowadzanie kolejnych modeli. Plan produktowy zakłada, że w ciągu najbliższych trzech lat oferta obejmie cały zakres segmentów od A do E.
Chińczycy nie chcą skupiać się na tylko BEV-ach, czyli bateryjnych elektrykach. Ważnym elementem oferty są również samochody EREV, czyli elektryki o zwiększonym zasięgu z pomocą silnika spalinowego.
Leapmotor T03 i Leapmotor C10 – wrażenia po pierwszych jazdach
Z oboma samochodami miałem dość krótkie spotkanie, bo czym są dwie trasy po kilkanaście kilometrów po Warszawie. Jeździłem jednak naprawdę wieloma różnymi autami, więc nawet krótkie spotkanie pozwala mi wyciągnąć pierwsze wnioski. Liczyłem więc, że to wystarczy, aby zapisać markę Leapmotor do podobnej kategorii, jak zapisałem sobie BMW, Mercedesa czy Skodę. Cóż, nadal nie potrafię tego zrobić.
Problemem okazały się tutaj same samochody – Leapmotor T03 i Leapmotor C10 to dwa zupełnie inne auta. Porównać można to do sytuacji, w której otrzymałbym Volkswagena Up! i Audi Q5, aby następnie na podstawie jazd przypisać całego VAG-a do jednej kategorii. Udało mi się jednak znaleźć cechy wspólne w tych obu chińskich pojazdach.
Przede wszystkim nastawienie na obsługę z wykorzystaniem dotykowego ekranu, co niekoniecznie jest idealnym ergonomicznie rozwiązaniem, a także dobrą jakość spasowania elementów. Nawet T03, który należy do segmentu A, wypada przyzwoicie. Z kolei większy C10 (segment D-SUV) okazał się w tej kwestii lepszy od niektórych dobrze znanych w Europie marek premium.
Moje krótkie wrażenia zacznijmy od modelu Leapmotor T03. Po pierwsze, jest on naprawdę brzydki. Po drugie, może okazać się całkiem niezłym wyborem do miasta. Jasne, jeździ w sposób nieangażujący, ale raczej nikomu nie będzie to przeszkadzać. To elektryk do pokonywania niewielkich dystansów, a jego wymiary (3620 mm długości, 1652 mm szerokości, 1577 mm wysokości i rozstaw osi 2400 mm) pozwalają wcisnąć się w każdą ciasną uliczkę czy każde małe miejsce parkingowe. Układ kierowniczy pracuje lekko, więc zaparkowanie nie stanowi jakiegokolwiek wyzwania.
Producent chwali się, że przestrzeń w środku jest porównywalna do aut o segment wyższy. Możliwe, że faktycznie tak jest, ale warto mieć na uwadze, że do segmentu C (Golf czy Astra) sporo brakuje. Przy moich 180 cm wzrostu nie miałem jednak problemu, aby znaleźć akceptowalnie wygodną pozycję – wygodną na przejażdżki po mieście, ale w trasę bym się nie wybrał.
Skoro już jesteśmy w temacie wnętrza, dostępny jest spory, 42-calowy szyberdach. Na desce rozdzielczej, która nie skrzypi pod naciskiem, znalazły się dwa ekrany – 8-calowy zestaw wskaźników i 10,1-calowy ekran systemu infotainment. Ten drugi ekran znalazł się trochę zbyt nisko, co sprawia, że około 1/3 jego powierzchni zasłaniałem prawą ręką trzymając kierownicę.
Napęd tego małego elektryka jest autorskim rozwiązaniem opracowanym przez Leapmotor. Silnik elektryczny rozwija moc 70 kW (około 95 KM) i moment obrotowy na poziomie 158 Nm – do miasta więcej nie potrzeba w segmencie A. Zresztą, Leapmotor T03 umożliwia płynne i sprawne przemieszczanie się w miejskiej dżungli, a przy tym – jak na segment A – jest dobrze wyciszony. Akumulator 37,3 kWh ma umożlwić przejechanie do 265 km w cyklu mieszanym WLTP i podobno do 395 km w cyklu miejskim.
Wypada jeszcze wspomnieć, że T03 jest kompatybilny z wtyczkami ładowania Type 2 i CCS2, a także wyposażony jest w pokładową ładowarkę o mocy 6,6 kW. Maksymalna moc ładowania prądem stałym wynosi 48 kW i wówczas możemy liczyć na 36 minut ładowania od 30 do 80%.
Leapmotor C10 to już poważniejszy i zauważalnie większy zawodnik. To SUV z tego samego segmentu, co przykładowo Tesla Model Y czy Mercedes GLC. Wymiary wynoszą: 4739 mm długości, 1900 mm szerokości, 1680 mm wysokości oraz rozstaw osi 2825 mm. We wnętrzu nie brakowało mi miejsca, a także szybko znalazłem wygodną pozycję. Chociaż taka Tesla Model Y jest chyba bardziej pojemna. Zmieniłbym jednak zakres sterowania fotelem – siedzi się trochę zbyt wysoko (elektryczna regulacja, w T03 jest ręczna).
Jeśli chodzi o zewnętrzny design, Leapmotor C10 może nie wyróżnia się czymś wyjątkowym, ale prezentuje się dobrze, trochę jakby nawet europejsko. Tak, może się podobać. W środku widać już, że producent poszedł w kierunku komputeryzacji w stylu Tesli, czyli ograniczenia fizycznych przycisków do prawie minimum. Większością funkcji zarządzamy z poziomu dużego, mającego aż 14,6 cali ekranu. W przeciwieństwie jednak do Tesli Model 3 czy Model Y nie zabrakło zestawu cyfrowych wskaźników – wyświetlane są one na 10,25-calowym ekranie umieszczonym za kierownicą.
Poszczególne elementy we wnętrzu, także ten duży ekran, spasowane są zdecydowanie dobrze. Trudno mi ocenić, jak materiały z czasem zniosą użytkowanie, ale mogę wspomnieć, że są to materiały ekologiczne. W końcu to samochód elektryczny, więc musi być „zielono”.
Silnik elektryczny oferuje 160 kW (218 KM) mocy oraz moment obrotowy 320 Nm. Na pokładzie znalazł się też akumulator o pojemności 69,9 kWh, który gwarantuje zasięg 420 km według WLTP. Akumulator mógłby więc być trochę większy, bowiem w trasie, przy prędkościach 120-140 km/h, przejedziemy jednak odczuwalnie mniej niż w cyklu mieszanym WLTP. Strzelam w jakieś 300 km przy 100% akumulatora.
Prawie bym zapomniał o tym wspomnieć, a jest to interesująca ciekawostka – T03 otwieramy kluczykiem, a do C10 dostajemy kartę. Możliwe jest też korzystanie z cyfrowego klucza NFC.
Dobre wrażenie w C10 zrobił na mnie system audio o mocy wyjściowej 840 W, który składa się z autorskiego wzmacniacza oraz 12 głośników. Gra czysto, a bas jest delikatny i przyjemny dla uszu. To dobra informacja, bowiem C10 nadaje się do słuchania muzyki – poziom wyciszenia wnętrza zapowiada się obiecująco.
Pozytywne zaskoczenie, ale…
Zarówno z małym Leapmotor T03, jak i większym Leapmotor C10, spędziłem zbyt mało czasu, aby wydać jakąkolwiek finalną opinię. Mogę jednak wspomnieć o pierwszych wrażeniach, które – mimo pewnych niedociągnięć – są pozytywne. T03 zapowiada się na przyzwoitego przedstawiciela segmentu A, a C10 to prawdopodobnie naprawdę poprawny D-SUV.
Dla obu modeli dotarcie do polskiego klienta może być jednak trudne. Po pierwsze, u nas segment A nie cieszy się wysokim zainteresowaniem. Po drugie, rynek SUV-ów segmentu D jest już naszpikowany dobrze rozpoznawalnymi autami cenionych marek. Tutaj rywalizacja jest naprawdę zacięta i dołączenie do gry nie jest łatwe, aczkolwiek możliwe (mam na myśli Teslę Model Y).
Marketingowcy Leapmotor będą musieli więc wykazać się sporym sprytem, aby w odpowiedni sposób przedstawić nową markę polskim klientom. Tym bardziej, że Leapmotor T03 i Leapmotor C10 to dwa zupełnie inne samochody. Nie chodzi tylko o ich segment, bowiem różnią się równie mocno, jak Volkswagen Up! i Audi Q5.
Czy warto będzie spojrzeć na te samochody podczas szukania nowego elektryka? Przyznam, że jeszcze nie znam odpowiedzi. Pierwsze, pozytywne wrażenia nie muszą oznaczać, że dłuższe spotkanie będzie równie dobre. Z opinią wstrzyma się do dłuższych testów, które – mam nadzieję – uda się zrealizować już niebawem.
Mocniejsze wejście na polski rynek planowane jest na 2025 rok. Bez obaw, naprawy będą realizowane w serwisach na terenie naszego kraju, aczkolwiek początkowo ma być ich 8. Oficjalny cennik nie został jeszcze ujawniony, ale słyszałem, że T03 będzie oferowany w cenie 80-90 tys. złotych, z kolei za C10 trzeba będzie zapłacić około 160 tys. złotych. Oczywiście te ceny nie obejmują planowanych dopłat do elektryków na 2025 rok.
PS. Wiem, że Volvo EX30 ma w sobie sporo z chińskiej motoryzacji, ale według mnie jest to produkt chińsko-europejski z kilkoma amerykańskimi rozwiązaniami. W związku z tym, to z Leapmotor zaliczyłem swój pierwszy raz.