Nowe Volvo XC90 oczami posiadacza klasycznego XC90 – pierwsze jazdy

Kilka dni temu miałem okazję przejechać kilkaset kilometrów nowym Volvo XC90 (dokładnie dwoma odmianami –  T8 oraz B5). Dziś pora na małe podsumowanie tego, co zobaczyłem i czego doświadczyłem. Tego, co mnie zmartwiło, a co ucieszyło. Tego, co zaskoczyło, a co zaniepokoiło… Zainteresowani? Przed jazdami przebierałem stopami w rytm “Makareny” i muszę powiedzieć, że po tym kilkudniowym doświadczeniu… dalej tańczę.    

We wrześniu pozytywnie zaskoczyła mnie wieść, że Volvo wycofuje się z planu sprzedaży wyłącznie pojazdów elektrycznych po roku 2030! Nie jestem ich przeciwnikiem, po prostu stwierdzam, że nie jestem jeszcze gotowy na blender pod maską. W podobnym czasie padła informacja, że Volvo odświeży XC90, czyli jeden ze swoich najlepszych produktów. Gdy pojawiła się możliwość doświadczenia na nowo jazdy rodzinnym czołgiem, nie mogłem sobie tego odmówić! 

Zapraszam Was na luźny potok moich uwag i spostrzeżeń na temat nowości oczami posiadacza Volvo XC90, ale… z 2004 roku! Odratowany, zbudowany na nowo… ale to historia na totalnie inny artykuł.

Volvo XC90 z zewnątrz  

Patrząc jednocześnie na pierwszą generację i najnowszą dalej mam wrażenie, że 20 lat temu Szwedzi stworzyli ponadczasowy pojazd, który uległ tylko lekkim modyfikacjom (można się tu kłócić, ale genów nie ma szans oszukać)  

Pierwsze, co rzuca się w oczy względem generacji drugiej, to przeprojektowany grill oraz młoty Thora, czyli lampy LED do jazdy dziennej – w poprzednim modelu były “pełne”, teraz smaczkiem jest to, że są puste, co nadaje pojazdowi lekko zadziornego charakteru (i, nie powiem, podoba mi się to).  

Jak wspominałem wcześniej – grill. Wszelkie wcześniejsze modyfikacje grilla polegały na prostych, poziomych lub pionowych wariacjach linii – tutaj jest inaczej. Volvo poszło w skosy, co jest dość odważne jak na wieloletnią wizualną tradycję modelu… Miałem okazję porozmawiać w 4 oczy z osobą, która projektowała ten przód, więc nie mogłem odpuścić sobie swojego drobnego spostrzeżenia. 

Pierwsza myśl, jaka towarzyszyła mi patrząc na ten front, to tradycyjne japońskie kimono, a dokładnie górna część klatki piersiowej. Wyraz twarzy projektanta bezcenny (za resztę zapłacimy kartą MasterCard), gdyż stwierdził, że jestem pierwszą osobą, która miała takie skojarzenie. Nie znam się na modzie szwedzkiej – może jest ubiór bliźniaczo podobny do japońskiej tradycji, kto wie – ważne jest to, że to moja prywatna opinia.

Oczywiście zmian z zewnątrz jest o wiele więcej, ale są to detale, które trudno na pierwszy rzut oka zobaczyć, takie jak nowe wloty powietrza, zmiany we froncie, lekko przydymione lampy czy nowy kolor Mulberry Red. Tych drobniejszych zabiegów stylistycznych jest jeszcze więcej – dajcie znać, jak coś wyłapiecie. 

Volvo XC90 w środku 

Zacznę od rzeczy, które mnie negatywnie zaskoczyły – tak będzie prościej.

Musicie wiedzieć, że w moim garażu stoi jeszcze jedno Volvo – S60 z 2020 roku. W tym modelu (jak i w XC90 z tamtego roku) jest na konsoli środkowej fizyczna rolka do zmiany trybów jazdy… W nowym modelu Volvo wyznaje głupią zasadę (co jest aktualnie bardzo popularne również w wielu innych markach), że samodzielne przyciski wrzuca się w infosystem sterowany za pomocą “tabletu” jako nowa ikona w infosystemie.

Jako że czytacie “Tabletowo”, mogę wam z ręką na sercu powiedzieć, że każdy tablet, nawet ten najlepszy, czasem się zacina / laguje / ulega awarii, więc zmiana na siłę czegoś, co idealnie się sprawdzało, na rzecz nowinki technologicznej… uważam, że nie tędy droga. Po prostu mi się to nie podoba i podobać nie będzie. 

Kolejny element, który wywaliłbym do kosza szybciej niż powiedzenie “nowe Volvo XC90”, to przycisk “home” na dole wyświetlacza. Poprzednio był to przycisk fizyczny, a teraz ewoluował w przycisk haptyczny… Znacie już moje zdanie? Wystarczy skopiować kilka linijek tekstu wyżej i wstawić w to miejsce.

Jest jeszcze jedna drobnostka, która drażni. W dalszym ciągu nawet w najbogatszej wersji nie podłączymy bezprzewodowo Android Auto czy Apple CarPlay… ja tylko przypomnę, że mamy 2024 rok (zaraz 2025) a dobiję informacją, że w moim Volvo z 2004 roku mam taką funkcję (oczywiście infosystem został przeze mnie całkowicie zmodernizowany). Ale to trochę wstyd, by dziadek, nawet po modyfikacji, był bardziej rozwinięty niż wnuczek.  

Pora na garść pozytywnych wrażeń! Po pierwsze infosystem – przed chwilą narzekałem na brak bezprzewodowej łączności Android Auto etc., ale ten brak rekompensuje mi infosystem samochodu, a dokładniej rozwiązanie oparte na kodzie Android Automotive OS.

W XC90 system został lekko przeprojektowany, by prościej uzyskać dostęp do najczęściej wybieranych funkcji w pojeździe (teraz dla przykładu nie musimy zamykać map, by zarządzać multimediami). Tak, jak jestem zachwycony infosystemem Volvo już od czasów S60 mojej cudownej żony (która oczywiście sama to dopisała :P), tak tutaj jest po prostu petarda. 

A skoro już w temacie systemu jesteśmy, warto wspomnieć, na czym jest wyświetlany. Do Volvo XC90 dodano nowy ekran pionowy o przekątnej 11,2 cala, który (odnoszę wrażenie) jest wyraźniejszy i jaśniejszy. Nie było żadnych problemów z jego widocznością podczas pełnego słońca (tak, mieliśmy szczęście i piękną pogodę).

Z dużego ekranu rodzi się bezpieczeństwo – może nie bezpośrednio, ale pośrednio jak najbardziej. Widok kamery 360 plus dodatkowo widok na tył (wymuszony prawem UE) daje bardzo dobry efekt. Widzimy wszystko i wszystkich, a jakość generowanego obrazu jest w topce koncernów motoryzacyjnych.

W samochodzie znajdziemy również wiele przeprojektowanych smaczków – od nowych wlotów powietrza przez dodatkowe cup holdery po nowy system audio Bowers&Wilkins – gra przepięknie (jak to w Volvo). 

Nie sposób nie wspomnieć też o jednym ważnym elemencie – wykończeniu wnętrza! Jak zwykle Volvo nie zawodzi, a wręcz zachwyca jakością materiałów. W dobie produkcji super ekologicznych wnętrz z mchu i paproci czasem brakuje mi czegoś “prawdziwego”, namacalnego, materiałów naszych ojców w pojazdach mechanicznych. 

Volvo oczywiście jest uber proekologiczne, co doskonale widać po np. C40 czy EX30, ale – pomimo walki o klimat i małe sarenki – znalazła się przestrzeń, by wykończyć elementy prawdziwym pełnokrwistym szwedzkim drewnem, co nie umknęło moim oczom, a serce wręcz zapłonęło żarem pożądania! Coraz rzadziej widzi się takie smaczki, a szkoda, szkoda… 

Wrażenia z jazdy Volvo XC90

Ktoś mógłby powiedzieć, że chciałbym porównać 20-letni samochód do nowości technologicznej motoryzacyjnego giganta… i trochę ma racji, ale muszę dodać pewne informacje, które mogą lekko zmienić postrzeganie pewnych elementów. 

Volvo XC90, które posiadam, to z 2004 roku, tylko z zewnątrz jest 20-letnie (i to nie całe, zostawiłem parę elementów jako smaczki). Na przestrzeni dwóch lat (2023-2024) sukcesywnie odbudowałem XC90 na nowo – na całkowicie nowych elementach, dając (wtedy) staremu gruchotowi nowe życie. 

Pełna renowacja odbyła się pod fachowym okiem specjalistów VCentrum z Warszawy, gdzie – krok po kroku – od komputera pokładowego na układzie jezdnym kończąc – działając na nowych częściach (większość sprowadzona ze stanów magazynowych europejskich serwisów Volvo), odbudowaliśmy legendę lekko ją modernizując pod moje zapotrzebowanie (to, do jakich celów został zmodernizowany, niech zostanie tajemnicą).

Volvo XC90

Jako osoba jeżdżąca na co dzień XC90 muszę przyznać, że nowa wersja jest udoskonalona pod każdym względem. Mówimy tu o ponad 2-tonowym kolosie, który prowadzi się z łatwością miejskiego hatchbacka – precyzyjny układ jezdny robi niesamowitą robotę. 

Miałem do czynienia z dwoma rodzajami wersji silnikowych: 

  • B5, czyli miękka hybryda (MHEV) 250 KM,
  • T8, czyli hybryda plug in 455 KM. Na samej baterii jesteśmy w stanie (przy mojej jeździe) przejechać około 50-55 kilometrów.

“Cóż, że ze Szwecji?” – musiałem jakoś to dodać ;) T8 jest potworem schowanym w ekskluzywnym SUV-ie. Zrywny, czuły na gaz.… ogólnie petarda na drodze. Producent zapewnia, że podczas jazdy hybrydowej jesteśmy w stanie przejechać około 800 kilometrów na jednym tankowaniu. Nie zgodzę się – po swoich doświadczeniach obstawiam raczej 450-500 kilometrów. Ale może ktoś ma lżejszą nogę niż ja ;).

Jestem za to mile zaskoczony jednostką B5. Średnie spalanie w cyklu mieszanym miałem na poziomie 9 litrów – może nie jest to wtedy demon prędkości, ale przyspiesza całkiem żwawo i przewidywalnie. Tak, jak w moim XC90, tak i w tym modelu, jest ta sama przypadłość “turbo dziura”. Trzeba się do tego przyzwyczaić, bo delikatne opóźnienie na gaz przy starcie czy gwałtownym przyspieszeniu jest czymś całkowicie naturalnym. Też ten 250-konny silnik rekomenduję dla wszystkich, którzy szukają równowagi pomiędzy mocą, spalaniem a ceną.

Warto coś powiedzieć o systemach bezpieczeństwa (aktywny tempomat, asystent pasa ruchu czy asystent awaryjnego hamowania). Te sprawdzają się doskonale nawet w najgorszych warunkach. Drugiego dnia drogi, przez które prowadziła nasza trasa, zasypało śniegiem, co jednak na Volvo nie zrobiło żadnego wrażenia – wciąż czułem, że w pełni kontroluję pojazd – pomimo niesprzyjających warunków na drodze. 

Pierwsze spotkanie z Volvo XC90 uważam za… oczywiście, że udane

Volvo XC90 w moim odczuciu jest europejskim krążownikiem szos. Wymagająca wielokilometrowa podróż w tym pojeździe to po prostu czysta przyjemność. Pomimo kilku zmian, które nie przypadły mi do gustu, złego słowa powiedzieć o tym pojeździe nie mogę (może poza ceną, bo ta może przerażać – mówimy tu o ponad 350 tysiącach złotych za wersję podstawową).

Dla kogo jest ten pojazd? Pierwsze, co mi przychodzi do głowy, to rodzina (mamy wersje 5-, 6- i 7-osobowe), ale raczej skłaniałbym się, że nowe XC90 jest dla… posiadaczy XC90! 

Kupując samochód z tego segmentu, kierowca doskonale wie, czego oczekuje. Ma konkretnie spersonalizowane oczekiwania co do pojazdu, którym będzie się przemieszczać – nie inaczej było w moim przypadku. 

Niech najlepszą rekomendacją będzie stwierdzenie, że pozycja za kierownicą jest identyczna jak 20 lat temu! Zmieniło się wiele – od bezpieczeństwa pasażerów przez multimedia przez ogólną wizualną stronę Volvo XC90. Pomimo tych wszystkich zmian, dusza modelu pozostała niezmienna i to czyni ten model wyjątkowym.

Jak wspomniałem na wstępie – fakt, że Volvo postanowiło wypuścić nową wersję pomimo zapowiedzianych wcześniej zmian, uważam za strzał w 10.