Na moim biurku wylądował nowy iMac z układem Apple M3. To naprawdę ładny komputer… pod warunkiem, że nie patrzymy na jego przód.
iMac znów kolorowy
Pierwszy iMac został wprowadzony w 1998 roku. Seria komputerów oznaczonych jako G3 spotkała się z naprawdę dobrym przyjęciem, a kolorowe obudowy wywołały niemałe zamieszanie w branży. Dodam, że to właśnie iMac G3 był jednym z pierwszych komputerów, z którym miałem styczność. Następnie Apple zaprezentowało model G4, który zerwał z kolorowymi obudowami, ale – trzeba przyznać – miał zdecydowanie wyróżniający się design. Kolejna generacja, znana jako G5, wprowadziła wzornictwo, które przez lata było rozwijane przez firmę z Cupertino. Owszem, z czasem doczekało się znacznego przeprojektowania, ale główne elementy pozostały podobne – np. „nóżka” czy „podbródek”.
W kwestii nowego designu niewiele działo się od 2012 roku, gdy na rynku pojawił się iMac określany nazwą Slim Unibody. Przez lata dostawaliśmy niemal identyczne urządzenia, w których przede wszystkim skupiano się na poprawie wydajności. Na kolejne, naprawdę większe zmiany, musieliśmy czekać aż do 2021 roku, gdy zadebiutował nowy iMac z autorskimi procesorami Apple. Następnie, w październiku tego roku, doczekały się odświeżenia, aczkolwiek dotyczyło to przede wszystkim procesorów – układy Apple M1 zostały zastąpione przez Apple M3.
Najnowsze wcielenie komputerów Apple (modele z 2021 i 2023 roku) otrzymało nie tylko nową architekturę procesorów, ale również zauważalnie przeprojektowane obudowy. Owszem, czerpiące sporo z bezpośrednich poprzedników, ale różnice widoczne są od razu. Co więcej, firma zdecydowała się powrócić do oferowania iMaców w wielu różnych wersjach kolorystycznych, co z pewnością można uznać za nawiązanie do modeli z 1998 roku.
iMac z procesorem Apple dostępny jest w kolorze niebieskim, zielonym, różowym, srebrnym, żółtym, pomarańczowym i fioletowym. W podstawowej konfiguracji mamy do wyboru tylko cztery pierwsze kolory, a jeśli chcemy kupić przykładowo pomarańczowego iMaca, musi wydać więcej pieniędzy. Niestety, to nie jedyne różnice między podstawowym a droższymi wariantami, ale tym tematem zajmiemy się później.
Przód to przede wszystkim spory, 23,5-calowy ekran, który – niezależnie od wybranego wariantu kolorystycznego – otoczony jest białą ramką. Tuż pod nim znajduje się słusznych rozmiarów, kolorowy „podbródek”. Jego kolor jest jednak sporo jaśniejszy niż pozostałej obudowy – boków i tyłu. Przyznam, że wolałbym ciemniejszy i bardziej intensywny kolor, a także niekoniecznie podobają się białe ramki wokół ekranu.
Sam „podbródek” jest naprawdę duży i w mojej opinii jego obecność postarza wizualnie nowego iMaca. Efekt jest potęgowany przez fakt, że nie umieszczono na nim żadnych elementów. Nawet zwykłe logo Apple sprawiłoby, że zyskałby on na atrakcyjności. Nie wiem, dlaczego zespół Tima Cooka postawił na takie rozwiązanie, ale może to kwestia zbyt dużego nacisku na minimalizm.
W ramach ciekawostki dodam, że to jedyny iMac w historii, który ma tak czysty „podbródek”. Każdy miał umieszczone nadgryzione jabłko, a w modelu G4 mieliśmy napis „iMac”.
Najlepiej jednak, aby „podbródek” w ogóle się nie pojawił. Chciałbym przykładowo zobaczyć pomysł zbliżony do tego z iMaca G4, w którym płyta główna, procesor i inne elementy znalazły się w podstawce, wydzielonej od ekranu. Śmiem twierdzić, że wówczas nowy iMac wyglądałby lepiej i, przede wszystkim, bardziej nowocześnie.
Powyższe narzekania dotyczą tylko przodu, bowiem zarówno z boku, jak i z tyłu, testowany komputer prezentuje się rewelacyjne. Można nawet stwierdzić, gdy będziemy patrzeć od tyłu, że mamy do czynienia z jednym z najładniejszych komputerów na rynku. Tutaj spodobała mi się smukłość obudowy, która ma zaledwie 1,15 cm. Do tego – w modelu testowym – dochodzi intensywny kolor niebieski, który świetnie trafia w mój gust.
iMac umieszczony jest na zawiasach, które pozwalają kontrolować kąt nachylenia ekranu. Zabrakło mi możliwości zmiany wysokości ekranu, ale najwidoczniej Apple stwierdziło, że dla większości użytkowników nie będzie to wadą. Kąt nachylenia możemy ustawiać jedną ręką, a zawiasy pracują perfekcyjnie, jak przystało na sprzęt klasy premium.
Cały przód pokrywa warstwa szkła, a boki i tył obudowy to już aluminium. Firma chwali się, że 100% zastosowanego aluminium pochodzi z recyklingu, co jak najbardziej należy docenić. Po pierwszych dniach testów nie mam żadnych zarzutów w kwestii jakości wykonania, a także użytych materiałów – iMac M3 został poskładany w sposób, którego wymagam od sprzętu Apple.
Co znajdziemy w pudełku?
Na testy otrzymałem iMaca w podstawowej konfiguracji z chipem Apple M3, który składa się z 8-rdzeniowego CPU i 8-rdzeniowego GPU. Użytkownik do dyspozycji ma jeszcze 8 GB RAM i dysk 256 GB. Wspominam o tym tutaj nie bez powodu. Otóż wpływa to nie tylko na wydajność, ale również na wyposażenie pudełka. Tak, w podstawie mamy gorsze dodatki. Nie brzmi to zbyt dobrze w przypadku komputera, którego ceny startują od 7499 złotych.
W pudełku mamy ładowarkę z tkanym kablem, który dostosowany jest do wersji korostycznej iMaca. Port ładowania umieszczony jest z tyłu obudowy, a towarzyszące mu magnesy ułatwiają włożenie kabla.
Skoro już poruszyliśmy ten temat, to wypada wspomnieć o pozostałych złączach. W podstawowej konfiguracji otrzymujemy tylko dwa porty Thunderbolt / USB 4 i gniazdo słuchawkowe minijack 3,5 mm, natomiast w droższych wersjach mamy dodatkowo dwa porty USB 3 i złącze Gigabit Ethernet.
Jestem jeszcze w stanie zaakceptować mniejszą liczbę złączy w najtańszej specyfikacji, bowiem dla mnie oferowany zestaw jest w zupełności wystarczający. Nie mogę jednak powiedzieć jakiekolwiek dobrego słowa o polityce Apple w kwestii klawiatury. Otóż w podstawie mamy klawiaturę bez Touch ID. Oznacza to, że iMac nie oferuje żadnego biometrycznego zabezpieczenia i często musimy wpisywać hasło za pomocą klawiatury. Oczywiście klawiatura z czytnikiem linii papilarnych dostępna jest w droższych konfiguracjach. Ewentualnie możemy ją dodać do najtańszego iMaca, ale konieczne jest dopłacenie 250 złotych.
Klawiaturę Magic Keyboard i myszkę Magic Mouse oceniam dość przeciętnie. Z jednej strony oferują one wysoką jakość wykonania, a także są całkiem przyjemne wizualnie. Wypada dodać, że ich kolor dostosowany jest do wersji kolorystycznej iMaca. Z drugiej jednak strony klawiatura leży zbyt „płasko” i nie mamy możliwości zmiany kąta jej nachylenia. Kolejny minus za brak podświetlenia. Myszka natomiast zdecydowanie nie należy do zbyt wygodnych – dłuższe korzystanie powoduje ból w okolicach nadgarstka.
Apple często chwali się dbaniem o ekologię, ale klawiaturę i myszkę wciąż musimy ładować za pomocą złącza Lightning. Niezbyt pasuje mi to do polityki przechodzenia na USB-C. Na szczęście w pudełku znajdziemy odpowiedni kabel.
Naprawdę dobry ekran i sprawna praca systemu / aplikacji
Nowy iMac nazywany jest czasami 24-calowym iMaciem. Apple również stosuje to określenie. Należy jednak zaznaczyć, że rzeczywista przekątna ekranu to 23,5 cala. Dla mnie jest to rozmiar idealny – taki sam mam w moim prywatnym monitorze. Niestety, iMac nie jest oferowany w wersjach z mniejszym lub większym ekranem, co jak najbardziej dla części klientów może być wadą.
Ekran Retina 4,5K oferuje obraz w bardzo dobrej jakości. Nie jest to panel OLED czy nawet mini LED, ale i tak powinien bez problemów spełnić wymagania potencjalnych użytkowników. Rozdzielczość to 4480 na 2520 pikseli, co przekłada się na 218 pikseli na cal. Mamy jeszcze technologię True Tone, maksymalną jasność na poziomie 500 nitów (jasność może być dostosowywana automatycznie do otoczenia), a także szeroką gamę kolorów (P3).
We wnętrzu testowego iMaca znalazł się procesor Apple M3 z 8-rdzeniowym CPU i 8-rdzeniowym GPU. W droższych konfiguracjach dostajemy 10-rdzeniowe GPU, co oczywiście przekłada się na wyższą wydajność w obliczeniach związanych z grafiką. Do tego dochodzi 8 GB RAM i dysk o pojemności 256 GB. Maksymalnie możemy mieć 24 GB RAM i aż 2 TB przestrzeni na dane. Specyfikację, która będzie dostosowana do naszych wymagań, należy wybrać już podczas procesu zakupu, bowiem nie mamy możliwości późniejszego dołożenia pamięci.
Wiem, że dziś 8 GB RAM w komputerze, to raczej marny wynik. Tylko, że do codziennej pracy biurowej, a nawet prostych zadań dotyczących edycji zdjęć, jest to wartość w zupełności wystarczająca. Przez kilka dni testów nie zauważyłem, aby iMac zwolnił – system operacyjny i aplikacje działają bez żadnych zarzutów.
Na wpisanie na listę zalet zasługują wbudowane głośniki. Na pokładzie mamy bowiem system sześciu głośników hi‑fi z przetwornikami niskotonowymi w technologii force‑cancelling. iMac potrafi dostarczyć całkiem przyjemny i czysty dźwięk, a głośniki sprawdzą się chociażby podczas oglądania filmów. Oczywiście, gdy chcemy lepszej jakości i przykładowo często słuchamy muzyki, poleciłbym mimo wszystko sięgnąć po dobre, zewnętrzne głośniki.
Krótkie podsumowanie pierwszych dni
iMac M3 zapowiada się na całkiem niezły komputer, ale zmieniłbym w nim kilka rzeczy. Przede wszystkim o przeprojektowanie prosi się przód, którego design nie trafia w mój gust. Szkoda, bowiem z boku i z tyłu to naprawdę ładny komputer. Nie jestem też fanem dołączonej w pudełku klawiatury i myszki. Boli też fakt, że w podstawowej konfiguracji nie znajdziemy klawiatury z Touch ID – trzeba wybrać droższego iMaca lub dopłacić 250 złotych, aby jednak mieć jakiekolwiek biometryczne zabezpieczenie.
Spodobał mi się ekran, a także sprawność pracy systemu operacyjnego i aplikacji, z których korzystam. iMac z M3 dla potencjalnych odbiorców powinien okazać się urządzeniem w zupełności wystarczającym pod względem wydajności – nie tylko teraz, ale również za kilka lat.
Oczywiście to tylko pierwsze wrażenia po spędzeniu kilku dni z nowym komputerem Apple. Pełna recenzja zostanie opublikowana przeze mnie na początku 2024 roku.